TOP-55 – środkowe obrończynie

top2

Rywalizacja wśród stoperek była o tyle interesująca, że niemal każda z nich w kończącym się właśnie roku notowała spore wahania formy. Znacznie więcej tych lepszych momentów z pewnością było udziałem Magdaleny Eriksson, która jako kapitanka poprowadziła klub z Linköping do drugiego w historii mistrzostwa Szwecji. O przyznaniu jej pierwszego miejsca zadecydował ponadto fakt, iż zawodniczka LFC pomocna była nie tylko w defensywie, o czym boleśnie przekonały się chociażby reprezentacje Szkocji, Polski czy Iranu. Tuż za nią klasyfikujemy piłkarkę, którą przeważająca większość kibiców albo kocha, albo nienawidzi. Nilla Fischer, bo o niej mowa, już tradycyjnie dobre występy przeplatała tymi wręcz katastrofalnymi, ale w tym roku w kluczowych spotkaniach nie schodziła poniżej pewnego poziomu. Tak było na brazylijskich Igrzyskach, w finale Ligi Mistrzyń (zapomnijmy na moment o fatalnie wykonanym rzucie karnym), czy wreszcie na finiszu niemieckiej Bundesligi. Podobną sinusoidę notowała Linda Sembrant, ale stoperka Montpellier wyraźnie przegrywa rywalizację z Fischer jeśli weźmiemy pod uwagę dyspozycję w najbardziej istotnych meczach klubowych i reprezentacyjnych. Kolejne miejsca przypadły wciąż rozwijającej się (choć, zdaniem niektórych, zdecydowanie zbyt wolno w stosunku do ogromnego potencjału) Amandzie Ilestedt, a także chyba najsolidniejszej z całego grona Mii Carlsson, podporze defensywy Kristianstad. Przekwalifikowanie z bocznej na środkową obrończynię z pewnością wyszło na dobre Nathalie Björn oraz Linnei Eriksson, które w tym roku zadebiutowały w naszym zestawieniu. Pierwsza świetnie uzupełniła trzyosobowy blok defensywny w Eskilstunie, a druga była centralnym punktem najlepszej formacji obronnej w Elitettan. Przyzwoity, ligowy poziom prezentowała także Lisa Lantz, która może jedynie żałować, że partnerki z Umeå nie były w stanie zbliżyć się do jej poziomu. Takich rozterek nie ma za to Emelie Lövgren, która wprawdzie zanotowała delikatny zjazd w porównaniu z poprzednim rankingiem, ale wciąż zachowała miejsce wśród dziesięciu najlepszych stoperek w kraju, co też jest swego rodzaju osiągnięciem. Tuż obok niej w rankingu znalazła się Emma Berglund, ale dla mającej niezwykle wysokie i jasno sprecyzowane ambicje piłkarki Rosengård miniony sezon z pewnością nie należał do najlepszych w karierze. Zawodniczka tej klasy najzwyczajniej w świecie nie może sobie pozwolić na aż tyle prostych i jednocześnie niezwykle kosztownych błędów.

sweden_xi_3

TOP-55 – bramkarki

Do końca 2016 roku pozostało już zaledwie kilka dni, a to najlepszy znak, że najwyższy czas na tę ostatnią i chyba jednocześnie najbardziej wyczekiwaną część wielkiego, całorocznego podsumowania. Mowa tu rzecz jasna o czwartej już (choć po raz pierwszy publikowanej właśnie tutaj) edycji szwedzkiej listy TOP-55, której stworzenie – jak zwykle zresztą – nie należało do najłatwiejszych zadań.  Odsłanianie najważniejszych kart tradycyjnie rozpoczniemy od bramkarek i już dziś poznamy nazwiska pięciu najlepszych piłkarek minionych dwunastu miesięcy na tej właśnie pozycji. W kolejnych dniach będziemy systematycznie przesuwać się w kierunku bramki przeciwniczek, aż dojdziemy do zawodniczek formacji ataku, które jako ostatnie uzupełnią szwedzką Jedenastkę Roku 2016. Oczywiście, nie zabraknie w niej zarówno niespodzianek, jak i tych nieco bardziej spodziewanych rozstrzygnięć, ale o nich wszystkich porozmawiamy w odpowiednim momencie, gdyż dziś wszyscy czytelnicy czekają zapewne tylko i wyłącznie na to:

top1

Tegoroczne zestawienie rozpoczynamy od wydarzenia jak by nie patrzeć historycznego, gdyż nigdy wcześniej nie zdarzyło się, aby na którejkolwiek pozycji ranking nie drgnął przez dwanaście miesięcy choćby o milimetr. Hedvig Lindahl raz jeszcze potwierdziła absolutną dominację wśród bramkarek i choć nie udało jej się powtórzyć aż tak fenomenalnego roku jak zdecydowanie najlepszy w jej karierze 2015, to i tak na krajowym podwórku znów nie miała sobie równych. Wielką klasę potwierdziła także w ostatnich miesiącach Jennifer Falk, która po raz trzeci z rzędu znalazła się w jedenastce sezonu Damallsvenskan. Umiejętnościami golkiperki z Göteborga od lat zachwycają się wszyscy z wyjątkiem Pii Sundhage, która z uporem maniaczki nie daje jej szansy debiutu w drużynie narodowej. Szkoda, gdyż w perspektywie czekających nas wielkich turniejów klasowa i na dodatek znajdująca się w najbardziej optymalnym wieku zmienniczka dla Lindahl byłaby jak najbardziej pożądana, a rezygnowanie z niej aż tak lekką ręką wydaje się być zwyczajną głupotą. O miejsce w kadrze Falk mogłaby rywalizować na przykład z Hildą Carlén, która w Piteå nie tylko skutecznie odbudowała swoja karierę, ale stała się jedną z czołowych bramkarek w kraju. Siłą ekipy z Norrland jest przede wszystkim znany już na całą Szwecję team spirit, ale możemy być pewni, że bez interwencji Carlén ciężko byłoby o aż tak nieprawdopodobne wyniki w dwóch ostatnich sezonach. Tuż za podium w naszym rankingu znalazła się niezwykle doświadczona Sofia Lundgren. Sposobiąca się powoli do zakończenia kariery piłkarka chyba sama nie spodziewała się, że w wieku 34 lat będzie miała jeszcze okazję zagrać w ćwierćfinale Ligi Mistrzyń i stać się jedną z pozytywnych bohaterek dwumeczu z Frankfurtem. Do pełni szczęścia zabrakło jedynie nieco lepszej skuteczności w rzutach karnych, ale akurat o to trudno Lundgren winić. Najlepszą piątkę zamyka Stephanie Örhström, dla której miniony rok przypominał prawdziwy rollercoaster emocji. Wiosnę 29-letnia golkiperka spędziła przede wszystkim walcząc z kontuzją stopy, ale gdy już wróciła do gry, to jesienią stała się jedną z kluczowych postaci lidera włoskiej Serie A. Jeśli za kilka miesięcy we Florencji faktycznie sięgną po mistrzowski laur, to Örhström niewątpliwie dołoży do tego sukcesu całkiem sporą cegiełkę. Na koniec warto odnotować, że w poczekalni do ścisłej czołówki znalazły się między innymi dwie niezwykle perspektywiczne golkiperki młodego pokolenia: Zecira Musovic oraz Emma Holmgren. W ich przypadku niezwykle istotna jest jednak regularna gra i miejmy nadzieję, że w kolejnym sezonie ich klubowi trenerzy zaufają im na tyle, aby bardzo harmonijny jak dotąd rozwój ich karier nie został choćby w najmniejszym stopniu zaburzony.

sweden_xi_2

Piłkarskie życzenia noworoczne

Okres noworoczny to chyba najlepszy moment na to, aby życzyć sobie wszystkiego najlepszego na nadchodzący rok. Z pewnością upłynie nam on przede wszystkim pod znakiem holenderskiego EURO, ale i na krajowych boiskach nie powinno zabraknąć emocji. Każdy z dwunastu klubów Damallsvenskan przywita rok 2017 z wielkimi, mniej lub bardziej realnymi marzeniami i każdemu z nich należy życzyć, aby nawet te nabardziej śmiałe plany doczekały się realizacji. Sukces któregokolwiek ze szwedzkich klubów jest bowiem sukcesem szwedzkiej piłki, której to – niezależnie od osobistych sympatii – wszyscy zgodnie kibicujemy.

64858aaddde948a6b143050b75cb64e3

Fot. Ola Ericson

Nowym mistrzyniom z Linköpings FC życzymy, aby pomimo stającej się powoli faktem rewolucji kadrowej nie powtórzył się scenariusz sprzed siedmiu lat i aby zbudowana w przerwie zimowej drużyna od razu zaczęła pisać nowy, równie piękny rozdział w historii klubu. Nie zaszkodzi również, jeśli Arena Linköping wciąż pozostanie twierdzą, którą przyjezdne ekipy zdobywają nie częściej niż raz w roku.

FC Rosengård życzymy, aby piłkarski gwiazdozbiór z Malmö zaświecił pełnym blaskiem podczas czerwcowego finału w Cardiff, aby stolicę Skanii zaczęły w końcu omijać kontuzje i aby za rok o tej porze Therese Sjögran mogła opowiadać o znacznie przyjemniejszych rzeczach jak brak atmosfery w klubowej szatni i wyciąganie wniosków z popełnionych chwilę wcześniej błędów.

Eskilstunie United życzymy, aby pierwsza w historii klubu europejska przygoda nie okazała się jednocześnie ostatnią, aby piłka nożna wciąż była sportem numer jeden w mieście i aby niepowtarzalna atmosfera Tunavallen oraz chóralne Heja United! poniosły piłkarki grające w niebieskich strojach do kolejnych, nie mniej spektakularnych sukcesów.

Piteå IF życzymy, aby trwająca od dwóch lat bajka nigdy się nie kończyła. Niech Stellan Carlsson rzeczywiście okaże się przybyszem z Hogwartu lub innej czarodziejskiej społeczności, a leżące pod kołem podbiegunowym miasteczko miejscem, gdzie niemożliwe nie istnieje, a każda historia ma swój szczęśliwy finał.

FC Göteborg życzymy, aby budowanie drużyny na wzór mistrzowskiego Linköping przebiegało harmonijnie i bez jakichkolwiek turbulencji oraz aby zakończyło się ono występem w wyśnionym przez wszystkich mieszkańców miasta nad Götą finale Ligi Mistrzyń na Gamla Ullevi.

Djurgårdens IF życzymy, aby pokazany w pierwszym sezonie po powrocie do ekstraklasy entuzjazm nigdy nie wygasł, aby wywalczone w minonym sezonie szóste miejsce było za kilka lat wspominane jedynie jako początek złotej ery i aby sztokholmska defensywa w końcu zaczęła uchodzić za synonim solidności.

Vittsjö GIK życzymy, aby pamięć po Calevim Hämäläinenie żyła w północnej Skanii wiecznie i aby nadchodzący sezon pokazał, że ekscentryczny przedsiębiorca z Karelii zbudował coś tak niesamowicie trwałego, że jeszcze przez wiele lat Vittsjö pozostanie najsłynniejszą ekstraklasową wsią w Europie.

KIF Örebro życzymy, aby zakończony sezon okazał się jedynie drobną awarią dobrze funkcjonującej maszyny, aby kolejny upłynął bez grecko-meksykańskich eksperymentów i aby Lisa Dahlkvist pokazała, że potrafi zapisać się w historii nie tylko szwedzkiej reprezentacji, ale i szwedzkiej ligi.

Kvarnsvedens IK życzymy, aby kontuzje szerokim łukiem omijały Tabithę Chawingę, aby napastniczka z Malawi nie musiała ratować ekstraklasy dla Dalarny w pojedynkę i aby za dwanaście miesięcy Chawinga wciąż była piłkarką ekipy z Borlänge.

Kristianstads DFF życzymy, aby murawa na Vilans IP nie została kolejny raz z rzędu jednogłośnie wybrana najbardziej niebezpieczną w lidze, aby wniosek licencyjny udało się tym razem wypełnić przed 31. sierpnia i aby o klubie pisano przede wszystkim w kontekście dobrej postawy piłkarek na boiskach Damallsvenskan.

IF Limhamn Bunkeflo życzymy, aby przywitanie z ekstraklasą okazało się nadspodziewanie udane, aby derby Malmö na stałe wpisały się w pierwszoligowy krajobraz i aby ten pierwszy, historyczny pojedynek z bardziej utytułowanym, lokalnym rywalem stał się niezapomniany również ze względu na jego końcowy rezultat.

Hammarby IF życzymy, aby tym razem udało się wrócić do Damallsvenskan już na stałe, aby osiągane w pierwszym sezonie po powrocie wyniki były nie gorsze od tegorocznego dorobku innego beniaminka ze stolicy i aby w kadrze ekipy z Södermalm udało się w końcu znaleźć złoty środek między młodzieńczą fantazją, a niezbędnym doświadczeniem.

Reprezentacji Szwecji życzymy, aby pomimo wielu przeszkód określiła wreszcie swój własny styl, aby tym razem nie zajmowała na najważniejszej imprezie roku trzeciego miejsca w grupie, aby dla pewności wygrała na niej więcej niż jeden mecz oraz aby zaprezentowała się na holenderskich boiskach tak, że bez względu na wszystko będziemy z jej postawy dumni.

Szczęśliwego Nowego Roku 2017!

Podsumowanie roku – Linköping

linkoping

Fot. Peter Jigerström

Miejsce w tabeli: 1

Punkty: 62  (20 – 2 – 0)

Bramki: 73 – 14

Najlepsza strzelczyni: Pernille Harder (23 gole)

Piłkarka sezonu: Pernille Harder

Największe rozczarowanie: Cajsa Andersson

Przedsezonowa prognoza: 2. miejsce


Sezon w pigułce: Dwa kolejne lata bez medalu nie podkopały wiary ani w Martina Sjögrena, ani w mozolnie budowaną przez niego drużynę. Zimą 2015 w Linköping nie zameldowała się więc ani jedna nowa piłkarka, a kolejną szansę otrzymały te, które poprzednie rozgrywki zakończyły poza podium. Sympatyków LFC martwić mogła niezwykle wąska kadra zespołu, ale szybko okazało się, że nawet grając niemal cały czas żelazną czternastką, Linköping jest w stanie regularnie gromadzić punkty. Ekipa, która w poprzednich latach słynęła z tego, że jak nikt inny potrafi w najmniej spodziewanym momencie wyłożyć się na leżącej na ziemi przeszkodzie, tym razem była do bólu perfekcyjna. O ile wcześniej drużynie z Linköping zdarzało się wypuszczać z rąk pewne wydawałoby się zwycięstwa, o tyle teraz to drużyna Martina Sjögrena w kluczowych sytuacjach potrafiła wyprowadzić decydujące uderzenie. Klasą dla siebie była oczywiście Pernille Harder, która w niektórych spotkaniach sprawiała wrażenie piłkarki nie z tej planety, ale dzielnie sekundowały jej także klubowe koleżanki. Na bokach defensywy mnóstwo wiatru robiły Jonna Andersson oraz Samuelsson, które śniły się zapewne później wielu rywalkom, tytaniczną i często niezauważalną pracę w drugiej linii wykonywały Nato i Gajhede, a Blackstenius – choć momentami irytowała nieskutecznością – gdy trzeba było także znajdowała drogę do siatki rywalek. Na wyróżnienie zasłużyła jednak jak najbardziej cała ekipa i może to nawet dobrze, że autorką chyba najważniejszej bramki w sezonie została ostatecznie Kristine Minde, a sporą cegiełkę dołożyła do niej także Fridolina Rolfö. To pokazuje, że choć w Linköping oczywiście liderek nie brakowało, to udział w największym sukcesie w historii klubu miały tak naprawdę wszystkie zawodniczki. Siłą LFC była bowiem także zespołowość i to właśnie ona zaprowadziła ekipę z Östergötland na sam szczyt.

Dzień, który zmienił wszystko: 9. października. Nie ma co silić się na przesadną oryginalność, choć wbrew pozorom kamieni milowych na drodze do mistrzowskiego tytułu było całkiem sporo. Wymienić można chociażby wywalczone w niezwykle dramatycznych okolicznościach zwycięstwo w Borlänge, wydarte niemal w ostatniej sekundzie dzięki główce Blackstenius, wygraną po niezwykle ciężkim meczu z Göteborgiem, podniesienie się z kolan w pojedynkach z Djurgården i Piteå, czy nawet uratowany w samej końcówce remis w Örebro, który sprawił, że Linköping zachował miano zespołu niepokonanego w lidze, a to z kolei pomogło scementować drużynę przed najważniejszą częścią sezonu. To, co absolutnie kluczowe wydarzyło się jednak w październiku, kiedy to na wypełnionej niemal do ostatniego miejsca Arenie Linköping, w ulewnym deszczu, udało się pokonać największego rywala w walce o tytuł. Gol Kristine Minde sprawił, że po raz pierwszy mistrzostwo znalazło się w zasadzie na wyciągnięcie ręki, a dokładnie tydzień później stało się faktem dokonanym.

I co dalej? W Östergötland robili wszystko, aby nie powtórzyła się sytuacja sprzed siedmiu lat, kiedy to z mistrzowskiej drużyny po kilku tygodniach nie zostało prawie nic, ale wydaje się, że owe starania nie do końca przyniosły pozytywny skutek. Mamy bowiem trzecią dekadę grudnia, a z Linköping już zdążyły pożegnać się Rolfö, Harder, Gajhede, Larsson i Slegers, selekcjonerem norweskiej kadry został twórca sukcesów LFC Martin Sjögren, a w kolejce z biletem w jedną stronę do Francji czeka jeszcze Blackstenius. Łatwo obliczyć, że wymieniliśmy tu trenera, połowę wyjściowej jedenastki plus jeden spory talent i nawet jeśli w tym miejscu zamknęlibyśmy listę strat (co wcale nie jest jednoznacznie przesądzone), to uzupełnienie tak ogromnej wyrwy wydaje się być zadaniem wręcz karkołomnym. Wprawdzie w Linköping sondują możliwość pozyskania piłkarki, której transfer do drużyny mistrza Szwecji byłby hitem zimowego okienka, ale po pierwsze szanse na dokonanie transakcji już teraz maleją z tygodnia na tydzień, a po drugie zastąpić na przykład Pernille Harder po prostu się nie da. Nie oznacza to jednak, że wśród nowych nabytków LFC nie znajdziemy interesujących nazwisk. Marija Banusic zagubiła się wprawdzie w momencie transferu do Chelsea, ale jak tylko wróci do swojej najlepszej dyspozycji, to może okazać się ciekawą opcją nie tylko dla klubu, ale również dla reprezentacji. Bardzo podobna jest sytuacja Liny Hurtig, której kariera została mocno wyhamowana przez kontuzje, ale transfer ze zdegradowanego Umeå do mistrzowskiego Linköping może być dla niej wspaniałą szansą na nowe otwarcie. Sporym wzmocnieniem drugiej linii mogą okazać się także dwie reprezentantki Danii; niezwykle doświadczona Johanna Rasmussen oraz znacznie od niej młodsza Maja Kildemoes. Otwarte pozostaje jednak pytanie, czy zbudowany zimą skład będzie w stanie skutecznie rywalizować o miejsce w czołówce ekstraklasy. Przed siedmioma laty Linköping zakończył swój jedyny w historii sezon pomistrzowski z niemal dwudziestopunktową stratą do zwycięzcy rozgrywek. Powtórka tego scenariusza byłaby całkowitą katastrofą.

Podsumowanie roku – Rosengård

rosengard

Fot. Bildbyrån

Miejsce w tabeli: 2

Punkty: 52  (16 – 4 – 2)

Bramki: 62 – 13

Najlepsza strzelczyni: Marta (13 goli)

Piłkarka sezonu: Marta

Największe rozczarowanie: Natasza Andonowa

Przedsezonowa prognoza: 1. miejsce


Sezon w pigułce: Dziesięciokrotne mistrzynie Szwecji przystępowały do rozgrywek jako zdecydowane faworytki, ale już w pierwszym meczu nowego sezonu nie wszystko poszło zgodnie z planem. Poważna kontuzja ubiegłorocznej królowej strzelczyń Damallsvenskan Gaelle Enganamouit znacznie zmniejszyła siłę ognia ekipy z Malmö, a zastępująca Kamerunkę Natasza Andonowa nie do końca potrafiła wywiązać się z roli podstawowej napastniczki najlepszej drużyny w kraju. Na domiar złego, problemy ze zdrowiem nie omijały także innych piłkarek FC Rosengård, ale stosunkowo długo nie niosło to za sobą poważniejszych konsekwencji. W pierwszej części sezonu punkty głównym kandydatkom do złota potrafił bowiem urwać jedynie zespół z Linköping, który wywiózł ze Skanii remis 1-1. Latem do drużyny dołączyła jeszcze Lotta Schelin i wydawało się, że to Malmö po raz jedenasty w historii zostanie obwołane stolicą szwedzkiej piłki nożnej. Niespodziewane potknięcia w meczach przeciwko Djurgården oraz Vittsjö sprawiły jednak, że do starcia na szczycie Rosengård przystępował z bardzo niewielkim marginesem błędu. Pojedynek o złoto z pewnością nie rozczarował neutralnych kibiców, ale koniec końców to Linköping okazał się tego dnia o jedną bramkę lepszy i sprawa mistrzostwa została w zasadzie rozstrzygnięta. Porażka na własnym boisku z Eskilstuną definitywnie zamknęła Rosengård drogę do obrony tytułu, a na pocieszenie fanom ekipy z Malmö pozostało wspomnienie fenomenalnego gola Marty przeciwko Kristianstad, które z powodzeniem mogłoby ubiegać się o miano bramki roku na szwedzkich boiskach. Brazylijska supergwiazda była zresztą obok rewelacyjnej Elli Masar i niezmordowanej Liny Nilsson najlepszą i najbardziej równo grającą piłkarką swojego zespołu w przekroju sezonu. Wspomniana trójka miała również spory udział w tym, że FC Rosengård będzie wiosną jedynym przedstawicielem naszej ligi w Lidze Mistrzyń i wcale nie jest w tych rozgrywkach bez szans na awans nawet do finału.

Dzień, który zmienił wszystko: 9. października. Pomimo dwóch wpadek na początku rundy rewanżowej, Rosengård przystępował do meczu na Arenie Linköping mając swój los wyłącznie we własnych rękach. Jasne, to drużyna Martina Sjögrena znajdowała się na czele ligowej tabeli, ale ewentualne zwycięstwo gości z Malmö sprawiało, że obie ekipy na trzy kolejki przed końcem rozgrywek zamieniłyby się miejscami. Pomimo bardzo obiecującego początku, ustępującym mistrzyniom kraju nie udało się jednak znaleźć sposobu na pokonanie Cajsy Andersson, a gol Kristine Minde z 81. minuty sprawił, że w tym sezonie gwiazdozbiór ze Skanii musiał się zadowolić miejscem na nieco mniej eksponowanym stopniu podium, a wszyscy chyba zdajemy sobie sprawę, że akurat w Malmö srebrne medale nie zadowoliły raczej nikogo.

I co dalej? Klasycy mawiają, że porażki wynaleziono po to, aby wyciągać z nich właściwe wnioski i wydaje się, że w Skanii wiedzą o tym doskonale. Celem na najbliższy sezon jest bowiem nie tylko odzyskanie w iście mistrzowskim stylu utraconego niespodziewanie tytułu, ale również awans do finału Ligi Mistrzyń. Brzmi ambitnie? Na pewno, ale chyba nikt nie odważyłby się postawić wszystkich oszczędności na to, że są to plany, których FC Rosengård nie będzie w stanie zrealizować. Co ważne, z kluczowych piłkarek obecnej kampanii jedynie Ella Masar oraz Lieke Martens nie mają ważnych umów z klubem na rok 2017, ale w Malmö zachowują spokój i przekonują, że szczególnie w przypadku Amerykanki porozumienie jest z każdym dniem coraz bliżej. Nową zawodniczką FCR została za to Hanna Folkesson, której zadaniem będzie wypełnić lukę powstałą po odejściu do Wolfsburga Islandki Gunnarsdottir i choć z pewnością nie będzie to łatwe, to akurat była pomocniczka Umeå wydaje się być jak najbardziej odpowiednim wyborem do tej roli. Czy zimą możemy jeszcze liczyć na jakiś naprawdę spektakularny transfer w wykonaniu Malmö? Tego wykluczyć oczywiście nie można, gdyż na giełdzie nazwisk co chwilę pojawiają się mniej lub bardziej abstrakcyjne propozycje, które dodatkowo podgrzewają i tak już dostatecznie gorącą, grudniową atmosferę w stolicy Skanii.

Podsumowanie roku – Eskilstuna

eskilstuna

Fot. Bildbyrån

Miejsce w tabeli: 3

Punkty: 38  (11 – 5 – 6)

Bramki: 34 – 26

Najlepsza strzelczyni: Mimmi Larsson (12 goli)

Piłkarka sezonu: Louise Quinn

Największe rozczarowanie: Olivia Schough

Przedsezonowa prognoza: 5. miejsce


Sezon w pigułce: Na początku był chaos. Z Djurgården wprawdzie udało się jeszcze wygrać (choć duża w tym zasługa opisywanej tu przed kilkoma dniami sztokholmskiej defensywy), ale porażki w dwóch kolejnych spotkaniach sprawiły, że w obozie ubiegłorocznych wicemistrzyń Szwecji zrobiło się nerwowo. Nastroje uspokoiły się trochę po majowej serii zwycięstw, ale czerwiec przyniósł passę czterech kolejnych meczów bez zwycięstwa i drużyna Viktora Erikssona znów znalazła się na rozdrożu. Wahania formy ekipy z Eskilstuny były tak wielkie, że jednego dnia zastanawialiśmy się jak to możliwe, że taki klub będzie reprezentować nas w Lidze Mistrzyń, a tydzień później oczami wyobraźni widzieliśmy go nawet w półfinale tych rozgrywek. Jesień przy Tunavallen niewiele różniła się od wiosny, ale w decydującym momencie piłkarki United stanęły na wysokości zadania. Historyczne zwycięstwo w Malmö, poprawione efektownym 3-0 w derbach przeciwko Örebro sprawiło, że w Eskilstunie drugi rok z rzędu mogli cieszyć się z miejsca na podium Damallsvenskan. Aby na nim stanąć wystarczyło wygrać zaledwie połowę ligowych spotkań, ale … to przecież nie wina drużyny Viktora Erikssona, że rywalki nie potrafiły zdobyć więcej punktów. Najważniejsza nauka płynąca z ostatnich dwunastu miesięcy jest jednak zupełnie inna. Sezon 2016 pokazał nam bowiem ponad wszelką wątpliwość, że Eskilstuna już na dobre stała się ważnym punktem na piłkarskiej mapie Szwecji, a całkiem udany (choć zakończony wysoką porażką w dwumeczu z niemieckim Wolfsburgiem) debiut w pucharach mocno zaostrzył apetyty kibiców United, którzy z pewnością chcieliby jeszcze kiedyś wraz z piłkarkami ukochanego klubu pozwiedzać Europę.

Dzień, który zmienił wszystko: 6. października. Jeszcze sześć lat temu Eskilstuna United była zaledwie jedną z wielu trzecioligowych drużyn i gdyby ktoś wówczas powiedział, że w październiku 2016 na Tunavallen zawita Liga Mistrzyń, z pewnością nie zostałby potraktowany poważnie. A jednak! Sukcesywne pokonywanie kolejnych szczebli doprowadziło ten niezwykle ambitny zespół do wicemistrzostwa kraju, które z kolei stanowiło przepustkę do tego, aby stanąć w szranki z najlepszymi w Europie. Pierwsze razy mają to do siebie, że zazwyczaj pamiętamy je do końca życia i trudno, żeby z pucharowym debiutem United miało być inaczej. Tym bardziej, że Mimmi Larsson zadbała o to, aby ten chłodny, jesienny wieczór na Tunavallen okazał się w pełni magiczny. To właśnie jej gol sprawił, że Eskilstuna przywitała się z Europą w wielkim stylu i w historycznym dla siebie meczu zwyciężyła ekipę z Glasgow.

I co dalej? W sezonie 2017 na Tunavallen nie będziemy już oglądać Louise Quinn, co jest zdecydowanie złą wiadomością dla sympatyków piłki nożnej w Eskilstunie. Reprezentantka Irlandii była bowiem niezwykle pewnym punktem formacji obronnej United, w której to stanowiła centralny element trzyosobowego bloku defensywnego. Z drużyną pożegnały się ponadto Logarzo, Jansson, Frida Svensson, Sadiku oraz Banusic i choć o żadnej z wymienionych nie można powiedzieć, że to właśnie od niej Viktor Eriksson rozpoczynał w zakończonych właśnie rozgrywkach ustalanie wyjściowej jedenastki, to jednak ich brak w szerokiej kadrze z pewnością będzie odczuwalny. Po rocznej przerwie do gry w United wraca za to Petra Johansson i jeśli tylko będzie w stanie wejść na poziom z sezonu, który przyniósł Eskilstunie wicemistrzostwo kraju, to powinna okazać się naprawdę solidnym wzmocnieniem. Podobnie zresztą jak Hanna Glas i Sarah Bergman, które pomimo sporej konkurencji w defensywie United z pewnością powalczą o miejsce w podstawowym składzie. Wydaje się, że znacznie mniej opcji Viktor Eriksson ma na ten moment w ofensywie, choć tu wiele zależeć będzie od współpracy na linii Larsson – Schough, która – jak doskonale pamiętamy – nie zawsze wyglądała wzorowo.