11. kolejka – zapowiedź

Końcówka rundy to okres, w którym liga gra bez jakiejkolwiek przerwy, co niewątpliwie ma zarówno swoje plusy, jak i minusy. Tymi drugimi zajmować się dziś jednak nie będziemy, a całą swoją uwagę skierujemy na sześć aren, na których piłkarki Damallsvenskan zakończą w najbliższych dniach wiosenną część zmagań. Dziesiąta seria spotkań przyniosła nam wprawdzie odpowiedź na pytanie o mistrza półmetka, ale pozostałe, nie mniej interesujące rozstrzygnięcia wciąż przed nami. Cały czas nie wiemy na przykład kto spędzi letnią przerwę w strefie spadkowej, gdyż zajmujące obecnie dwie ostatnie lokaty Hammarby i Örebro mają nadzieję, że rzutem na taśmę uda się im wydostać nad kreskę. Plany obu ekip zniweczyć może jednak Göteborg, ale nawet ewentualne i – nie da się ukryć – obowiązkowe zwycięstwo nad osłabionym brakiem kapitanki Mii Persson Limhamn Bunkeflo nie będzie w stanie zmazać fatalnego wrażenia, jakie w minionej rundzie pozostawiły po sobie podopieczne Stefana Rehna. Co ciekawe, właściciele klubu z Västergötland pomimo fatalnych wyników i równie fatalnej gry zapewniają, że szkoleniowiec nadal cieszy się ich pełnym zaufaniem, a obecny kryzys trzeba będzie pokonać wspólnie. Czas pokaże, czy rzeczywiście tak się stanie. Równie atrakcyjnie zapowiadają się mecze drużyn z górnej połówki tabeli: Eskilstuna podejmie na Tunavallen lidera z Linköping i dla gospodyń będzie to niewątpliwie mecz ostatniej szansy w kontekście walki o Europę, a podbudowany trzema kolejnymi zwycięstwami Rosengård uda się w daleką podróż do Norrbotten, gdzie o punkty nikomu nie jest łatwo. Jedenastą kolejkę zamknie w piątkowy wieczór rywalizacja Kvarnsveden oraz Kristianstad, której stawką będzie najprawdopodobniej miejsce w czołowe szóstce, ale bez względu na to pojedynek Chawingi i Roddar z Chikwelu i Carlsson zapowiada się jako całkiem sympatyczne podsumowanie intensywnej, nieprzewidywalnej i ekscytującej jak nigdy wcześniej ligowej wiosny.

Najbliższą serię spotkań warto śledzić również z tego powodu, że dla niektórych piłkarek będzie do pożegnanie ze szwedzkimi boiskami. Już dziś wiemy, że do sporej rewolucji dojdzie latem w Malmö, a transfery Ilestedt, Berglund, Junge i Martens to tylko pierwsza i na dodatek wcale nie najważniejsza część większej całości. Zmiany personalne nie ominą jednak także innych zakątków kraju i choć Jonas Björkgren żarliwie zapewnia, że największa gwiazda ligi póki co nie zamierza odfrunąć na południe, to lipiec w szwedzkiej piłce może być bardzo ciekawy nie tylko ze względu na popisy reprezentacji na holenderskich boiskach.

omg11_01

omg11_02

omg11_03

omg11_04

omg11_05

omg11_06

Podsumowanie 10. kolejki

Poprzednia ligowa kolejka rozpieściła nas na tyle, że pierwsze dwa kwadranse otwierającego dziesiątą serię spotkań pojedynku Djurgården z Göteborgiem upłynęły nam przede wszystkim na narzekaniu na poziom widowiska na Stadionie Olimpijskim. Spora w tym jednak zasługa piłkarek obu ekip, która rozkręcały się na tyle powoli, że o dodatkowe emocje zadbać musiała prowadząca to spotkanie Tess Olofsson. Znana ze skłonności do podejmowania odważnych i nierzadko mocno kontrowersyjnych decyzji sędzia z Malmö w 29. minucie dopatrzyła się rzekomego faulu Teegarden na Norlin w obrębie pola karnego, a podyktowaną za to przewinienie jedenastkę pewnie wykorzystała van den Bulk. Zdobyty gol jeszcze bardziej uspokoił gospodynie, które wprawdzie częściej utrzymywały się przy piłce, ale nie dało się powiedzieć, aby za wszelką cenę dążyły do podwyższenia prowadzenia. Taka postawa mogła się zemścić w ostatnich sekundach pierwszej połowy, kiedy Hammarlund zagrała idealną piłkę do wybiegającej zza defensorek Djurgården Nathalie Persson, ale była zawodniczka Rosengård przegrała pojedynek z Gunnarsdottir, dzięki czemu do szatni obie ekipy schodziły przy wyniku korzystnym dla drużyny ze Sztokholmu. Jeszcze więcej okazji do wykazania się swoim bramkarskim kunsztem islandzka golkiperka miała na początku drugiej części gry i nie będzie wielkiej przesady w stwierdzeniu, że to właśnie jej należą się największe podziękowania za to, że po sześćdziesięciu minutach zespół Joela Riddeza wciąż znajdował się na prowadzeniu. Doskonałe okazje na doprowadzenie do remisu miały kolejno Landström, Blomqvist oraz Rubensson, ale za każdym razem skuteczną interwencją popisywała się właśnie Gunnarsdottir. Jej koleżanki z pola wciąż uskuteczniały za to futbol minimalistyczny i usypiający, ale wystarczył moment nieuwagi defensywy z Göteborga, aby kilkunastometrowy rajd wykonała Katrin Schmidt, a obsłużona przez nią świetnym podaniem Johanna Rytting Kaneryd przestawiła Levin i umieściła futbolówkę w siatce Anny Larsson. Ten gol ostatecznie przesądził o tym, że komplet punktów pozostał w stolicy, choć przyjezdne miały jeszcze dwie okazje na zdobycie gola honorowego. Piłka jednak ewidentnie nie chciała tego dnia wpaść do sztokholmskiej bramki i po strzale Zamanian zatrzymała się na słupku, a po główce Kollmats wygarnęła ją stojąca na linii bramkowej Höglund.

01

Sytuacja w ligowej tabeli sprawia, że dla Örebro każdy kolejny mecz ma obecnie niebagatelne znaczenie. Drużyna typowana przez wielu do walki o czołową piątkę zupełnie niespodziewanie znalazła się na samym dnie i jeśli podopieczne Martina Skogmana nie zaczną w końcu wygrywać, to lato na Behrn Arenie może być w tym roku bardzo niespokojne. Trudno jednak o zwycięstwa, jeżeli piłkarki Örebro drugi raz z rzędu były w stanie oddać zaledwie jeden celny strzał na bramkę przeciwniczek. Reprezentantki kraju Dahlkvist oraz Spestmark, nadzieja szwedzkiej piłki De Jongh, a także łączona z wyżej notowanymi klubami Jansson próbowały różnych sposobów na rozmontowanie defensywy Piteå, ale wymiana podań wychodziła im zdecydowanie najlepiej, gdy można było grać w poprzek boiska. Na mniej więcej trzydziestym metrze przez bramką Hildy Carlén gospodynie zazwyczaj napotykały jednak mur, którego ewidentnie nie potrafiły skruszyć. Zdecydowanie lepsze okazje strzeleckie stworzyły sobie przyjezdne, ale im z kolei regularnie stawała na drodze Carola Söberg. Doświadczona golkiperka już w pierwszej minucie uratowała swoją drużynę przed utratą gola, wygrywając pojedynek sam na sam z Felicią Karlsson, a w drugiej połowie popisała się interwencją kolejki, w niezwykle efektowny sposób wyjmując lecącą w samo okienko bramki futbolówkę po strzale Janogy. W ostatnich minutach piłkę meczową miała jeszcze na głowie rezerwowa Hanna Pettersson, ale napastniczka z Norrbotten nie przymierzyła na tyle dokładnie, aby piłkarki gości mogły zabrać ze sobą na pokład lecącego na Północ samolotu trzy punkty. Drużyna Stellana Carlssona i tak może jednak być umiarkowanie zadowolona z remisu i kolejnego czystego konta, czego z całą pewnością nie można powiedzieć o Örebro.

02

O ile w dwóch poprzednich kolejkach drużyna Kima Björkegrena odnosiła zwycięstwa w bardzo słabym stylu, o tyle tym razem chyba nikt nie miał wątpliwości, że trzy punkty aktualnym mistrzyniom Szwecji po prostu się należały. Niestety, spora w tym zasługa piłkarek Vittsjö, które pomimo przewagi własnego boiska nastawione były niemal wyłącznie na minimalizowanie strat, a jak doskonale wiemy, taktyka ta bardzo rzadko przynosi wymierne efekty. Nie inaczej było w przypadku zawodniczek z północnej Skanii, które najpierw straciły Clarę Markstedt, a w 35. minucie – pierwszego gola. Mało widoczna w początkowej fazie meczu Marija Banusic przymierzyła ze stojącej piłki tak idealnie, że Shannon Lynn pozostało jedynie spojrzeć z uznaniem w kierunku napastniczki LFC. Pomimo straconej bramki, szkocka golkiperka Vittsjö i tak była przed przerwą jedną z wyróżniających się piłkarek swojej drużyny i to głównie dzięki jej interwencjom po strzałach Hurtig oraz Jonny Andersson gospodynie wciąż pozostawały w grze. Co więcej, gdyby nie poważny błąd prowadzącej to spotkanie Pernilli Larsson, która nie zauważyła zagrania ręką Portugalki Neto we własnej szesnastce w ostatniej minucie pierwszej połowy, podopieczne Thomasa Mårtenssona stanęłyby przed wymarzoną szansą na wyrównanie stanu rywalizacji. O tym, jak ważna była to sytuacja, przekonaliśmy się tuż po przerwie, gdy Jonna Andersson zagrała klepkę z Hurtig, ta ostatnia dośrodkowała na dalszy słupek, a nabiegająca na niego Minde z najbliższej odległości skierowała piłkę do siatki. Zamiast 1-1 mieliśmy więc 0-2 i stało się jasne, że obrończynie tytułu tego meczu przegrać już nie powinny. Zgodnie z przewidywaniami, druga połowa spotkania toczyła się pod niemal całkowitą kontrolą Linköping i choć ani Banusic, ani Hurtig nie udało się podwyższyć prowadzenia, to w Östergötland raczej nikt z tego powodu rozpaczać nie będzie. Zwycięstwo nad Vittsjö oznacza bowiem, że bez względu na wyniki ostatniej serii spotkań mistrzynie Szwecji spędzą letnią przerwę na szczycie ligowej tabeli, a taki scenariusz przed rozpoczęciem rozgrywek brali pod uwagę jedynie najwięksi optymiści.

03

Jeśli ktoś kiedykolwiek będzie próbował zakwestionować sensowność trenowania schematów stałych fragmentów gry, to warto mieć pod ręką skrót niedzielnego meczu Kvarnsveden z Hammarby. Zawodniczki gości pomiędzy 8. i 22. minutą trzykrotnie wykonywały rzuty rożne i za każdym razem kończylo się to w ten sam sposób – golem dla podopiecznych Olofa Unogårda. Filippa Angeldahl dośrodkowywała z obu narożników, zmieniały się schematy i strzelczynie, ale niezmienne pozostawało to, że defensywa Kvarnsveden mogła jedynie bezradnie przyglądać się, jak Oskarsson zgrywa futbolówkę do Ekblom lub Zigiotti Olme, a te umieszczają ją w bramce Wahlén. Piłkarki Hammarby miały więc aż trzy okazje, aby zadedykować gola poważnie kontuzjowanej Elenie Sadiku, ale doskonale wiemy, że w starciu z drużyną z Borlänge nawet trzybramkową zaliczkę trudno nazwać bezpieczną, a przyczyna takiego stanu rzeczy nazywa się Tabitha Chawinga. Swojego pierwszego gola napastniczka z Malawi zdobyła jeszcze przed przerwą, co było niezwykle istotne od strony psychologicznej. Zawodniczki z Dalarny w tym właśnie momencie uwierzyły bowiem, że tę stratę jak najbardziej można odrobić i po jedenastu minutach drugiej połowy na tablicy wyników mieliśmy już remis. Kontaktowy gol autorstwa Julii Roddar padł po niesamowicie precyzyjnym strzale z dystansu, a do wyrównania doprowadziła ponownie Chawinga, wykorzystując długie podanie Hermansson oraz stosunkowo bierną postawę Johansson i Abrahamsson w defensywie Hammarby. W tym momencie wydawało się, że będące zdecydowanie w uderzeniu gospodynie mają jeszcze mnóstwo czasu na to, aby po raz czwarty tego dnia pokonać Emmę Holmgren, ale pomimo kilku naprawdę niezłych okazji ostatecznie nie udało im się tego dokonać. Co ciekawe, swoją okazję na wywalczenie kompletu punktów miały w końcówce także piłkarki ze Sztokholmu, lecz one również nie były w stanie przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Emocjonujący szczególnie dla neutralnych widzów pojedynek na Ljungbergsplanen zakończył się więc remisem, ale biorąc pod uwagę przebieg rywalizacji, nie zadowolił on żadnej ze stron.

04

W Eskilstunie powoli zapominają, że jeszcze kilka tygodni temu patrzyli na wszystkich ligowych rywali z góry. Po dwóch kolejnych porażkach do zera zdecydowanie istotniejszą kwestią stało się bowiem przełamanie strzeleckiej niemocy, która nagle i zupełnie niespodziewanie dopadła zespół Viktora Erikssona. Pojedynek na Vilans IP potwierdził ponad wszelką wątpliwość, że problem rzeczywiście istnieje i gdyby w 40. minucie Sif Atladottir nie zaskoczyła własnej bramkarki, próbując wybijać futbolówkę po dośrodkowaniu Hanny Glas, to niewykluczone, że uczestniczki ubiegłorocznej edycji Ligi Mistrzyń znów zakończyłyby mecz bez jakiejkolwiek zdobyczy. Zarówno przed, jak i po wspomnianej sytuacji, zdecydowanie lepsze wrażenie sprawiały bowiem piłkarki Kristianstad, które mogą żałować, że koniec końców udało im się w tym starciu ugrać zaledwie remis 1-1. Jedyny gol dla gospodyń padł po akcji, która znów zaczęła się od … wyrzutu z autu Atladottir. Islandka doskonale wypatrzyła Ritę Chikwelu, a ta dośrodkowała spod linii końcowej do Ivarsson, która w niezwykle efektowny sposób pokonała Emelie Lundberg. Rozgrywająca bardzo udany mecz defensorka Kristianstad na listę strzelczyń mogła wpisać się jeszcze w pierwszej połowie, ale wówczas uderzona przez nią piłka zatrzymała się na poprzeczce. Skutecznego wykończenia akcji zabrakło także innym zawodniczkom ze wschodniej Skanii, które albo nie potrafiły w dogodnych sytuacjach wcelować a bramkę Eskilstuny (Sandström), albo na ich drodze stawała dobrze dysponowana Lundberg (Engman, Ckuhwudi). Zdecydowanie mniej działo się pod bramką Brett Maron, a licznie przybyli do Kristianstad sympatycy United z pewnością nie mogli być zadowoleni z postawy swoich liderek. Ustawiona na dziesiątce Malin Diaz i pozostawiona na desancie Mimmi Larsson zostały kompletnie wyłączone z gry, a Olivia Schough wyróżniła się jedynie brutalnym faulem na Ivarsson, po którym ta ostatnia musiała opuścić boisko. Z taką grą piłkarkom Eskilstuny ciężko będzie powalczyć o powrót do europejskich pucharów.

05

Choć pierwsze w historii szwedzkiej ekstraklasy derby Malmö odbyły się w poniedziałkowy wieczór, i tak przyciągnęły one na trybuny całkiem pokaźną liczbę widzów. Atmosfera nie była może aż tak gorąca jak podczas niedawnej potyczki Hammarby i Djurgården, ale rywalizacja o prymat w stolicy Skanii cieszyła się zdecydowanie większym zainteresowaniem niż można było przypuszczać. Po początkowym kwadransie jak najbardziej aktualne było powiedzenie o derbach rządzących się własnymi prawami, gdyż o dziwo to podopieczne Svena Sjunnessona wywalczyły pierwszy tego dnia rzut rożny, a także – za sprawą Anny Welin – oddały celny strzał. Piłkarska jakość niezmiennie była jednak zdecydowanie po stronie dziesięciokrotnych mistrzyń kraju i już pierwsza (a licząc zablokowany strzał Troelsgaard – druga) groźniejsza akcja zawodniczek w białych koszulkach przyniosła im powodzenie. Lewym skrzydłem urwała się Riley, Mittag zbiegła na bliższy słupek, zabierając za sobą stoperkę Limhamn Bunkeflo, a pozostawiona bez opieki Martens jedynie dopełniła formalności. Współpraca na linii nowozelandzko – holenderskiej była w poniedziałkowy wieczór na tyle owocna, że tuż przed końcem pierwszej połowy kopia wspomnianej akcji przyniosła gospodyniom drugiego gola, a trzeba podkreślić, że prowadzenie FCR mogło być w tym momencie jeszcze bardziej okazałe, ale Mittag, Masar i Schelin nie wykorzystały chociażby kontry w przewadze trzy na dwa. Bramka do szatni okazała się jednak na tyle cenna, że skutecznie odebrała próbującym odgryzać się faworyzowanemu rywalowi piłkarkom beniaminka nadzieję na korzystny rezultat. Taka postawa gości sprawiła, że druga odsłona była jako całość zdecydowanie mniej interesująca, ale nie forsujące przesadnie tempa zawodniczki Rosengård zdążyły pożegnać się ze swoimi kibicami trzecim golem. W przedostatniej minucie regulaminowego czasu gry zdobyła go Iva Landeka po centrze Liny Nilsson, ale dla Jacka Majgaarda zdecydowanie najważniejsze było samo zwycięstwo, uniknięcie kontuzji oraz pozostanie we względnie bliskim kontakcie z liderem przed ostatnią wiosenną kolejką.

06

07

08

09

Stockholm United FC – utopia czy fanaberia?

Jeden klub w całej stolicy. Czy to w ogóle może się udać?

W ostatnich tygodniach sporo uwagi poświęca się klubom, które jeszcze nie powstały lub dopiero zaczynają się formować. Wpisując się w ten trend, zajmiemy się więc drużyną, której prawdopodobnie nigdy nie ujrzymy na szwedzkich boiskach, choć o jej powstaniu mówi się już od kilkunastu lat. Pierwsza, bardzo jeszcze wówczas luźna wzmianka o Stockholm United pojawiła się na początku obecnego wieku i – co było w sumie łatwe do przewidzenia – od razu wzbudziła mnóstwo kontrowersji. Zwolennicy powstania nowego tworu na piłkarskiej mapie przekonywali, że jest to jedyny sposób na to, aby Sztokholm wciąż liczył się w walce o mistrzowski tytuł, ale entuzjazmu ekspertów nie podzielały ani piłkarki stołecznych klubów, ani ich kibice.

Tej wiosny o zjednoczeniu klubów ze stolicy znów zrobiło się głośno i choć żaden z zespołów nie wyraził bezpośredniego zainteresowania tematem, to i tak cała dyskusja rozpoczęła się na nowo. Okazja trafiła się o tyle świetna, że w barwach Djurgården, Hammarby, AIK czy Älta występuje obecnie wiele młodzieżowych reprezentantek kraju, na bazie których miałaby zostać zbudowana drużyna będąca w stanie za kilka lat rzucić wyzwanie nawet potentatowi z Malmö. Trudno zaprzeczyć, że perspektywa obejrzenia Rytting Kaneryd, Oskarsson, Angeldahl i Kullashi w jednym klubie jest z wielu powodów niezwykle kusząca, ale czy aby na pewno na tyle, żeby przeprowadzać dla niej prawdziwą rewolucję, na dodatek wcale nie pozbawioną ofiar? Nie możemy bowiem zapominać, że stworzenie sztokholmskiej drużyny marzeń niosłoby za sobą szereg zdecydowanie mniej przyjemnych konsekwencji, do których zaliczyć trzeba między innymi:

– utrata tożsamości wielu zasłużonych klubów. Wszyscy mamy jeszcze świeżo w pamięci fenomenalną atmosferę podczas derbów Hammarby – Djurgården, a przecież rywalizacja obu wymienionych ekip z AIK wzbudza nie mniejsze emocje. Ewentualna fuzja tak utytułowanych zespołów z tak bogatą historią byłaby z pewnością wydarzeniem bez precedensu i musimy liczyć się z tym, że pozbawiłaby nas (a przede wszystkim kibiców ze Sztokholmu) wielu piłkarskich wzruszeń, których nie da się zastąpić nawet walką o mistrzostwo oraz występami w europejskich pucharach.

– mniej miejsca dla piłkarek. Nawet gdyby klubom pozwolono zachować swój system szkolenia, a ten w stolicy jest przecież na najwyższym poziomie, matematyki nie da się oszukać. W momencie przejścia do seniorskiej piłki, zawodniczki wszystkich akademii musiałyby rywalizować o miejsce w kadrze jedynego stołecznego zespołu grającego na szczeblu centralnym. Tym, którym nie udałoby się przejść tej niezwykle brutalnej selekcji, zostawałyby w zasadzie trzy wyjścia: wyjazd z miasta, kontynuowanie kariery na co najwyżej trzecim poziomie rozgrywkowym lub definitywne jej zakończenie. Biorąc pod uwagę, że w składzie Stockholm United kilka miejsc należałoby zarezerwować dla piłkarek zagranicznych, można założyć, że zaszczytu gry dla najważniejszego klubu w mieście dostąpiłaby co najwyżej jedna wychowanka lokalnych szkółek z każdego rocznika. Biorąc pod uwagę specyfikę Sztokholmu, jest to niewątpliwie zatrważająca prognoza.

– brak identyfikacji z klubem. Chociażby z Ameryki Południowej możemy kojarzyć przypadki dołączania nadprogramowych drużyn lub nawet reprezentacji młodzieżowych do rozgrywek ligowych. Możemy oczywiście dyskutować, na ile było to rozsądne, ale znamienne jest to, że żaden z takich eksperymentów ostatecznie nie przetrwał próby czasu. Czy ich los podzieliłby Stockholm United? Istnieje spore ryzyko, że tak by się właśnie stało, gdyż we współczesnych realiach trudno funkcjonować przedsiębiorstwu, z którym absolutnie nikt się nie identyfikuje. A to, że nowy twór na piłkarskiej mapie stolicy raczej nie zyskałby natychmiastowej sympatii kibiców i samych zawodniczek, jest akurat całkowicie pewne.

– dom budowany od dachu. Nawet gdyby przyjąć optymistyczny scenariusz, w którym nowa drużyna zostaje zgłoszona do rozgrywek i kończy swój debiutancki sezon na przyzwoitym miejscu w tabeli, wciąż istniałoby zagrożenie, że przy pierwszym mocniejszym podmuchu wiatru, cała misternie stawiana konstrukcja rozpadnie się jak domek z kart. Stockholm United niezmiennie pozostawałby bowiem klubem nie posiadającym jakichkolwiek solidnych fundamentów, które w godzinie kryzysu zapewniłyby ciągłość funkcjonowania. To właśnie dzięki budowanym przez lata strukturom, pomimo olbrzymich turbulencji na powierzchni utrzymały się między innymi Jitex, Gideonsberg oraz Tyresö. Z prawdopodobieństwem bliskim pewności możemy zakładać, że w analogicznej sytuacji Stockholm United zniknąłby w niebycie pamięci.

Póki co, wszystko wskazuje jednak na to, że powyższe rozważania na zawsze pozostaną jedynie w sferze domysłów i nigdy nie dowiemy się, jak poradziłaby sobie w Damallsvenskan drużyna Zjednoczonych ze Sztokholmu. Przypominając sobie najbardziej efektowne momenty niedawnego spektaklu na Zinkendamms IP aż chciałoby się dodać – i całe szczęście!

10. kolejka – zapowiedź

Chyba wszyscy zgodzimy się co do tego, że zakończona właśnie dziewiąta kolejka Damallsvenskan była w wielu aspektach wyjątkowa, ale wcale nie oznacza to, że tej wiosny (oczywiście w ujęciu piłkarskim, gdyż astronomicznie mamy już lato) na szwedzkich boiskach ligowych nie będzie już więcej emocji. W rzeczywistości jest bowiem dokładnie odwrotnie – do rozegrania pozostały nam jeszcze dwie pełne serie spotkań, w których każdy z klubów ma sporo do wygrania, ale i równie wiele do stracenia. Nieprzewidywalność tegorocznych rozgrywek sprawia, że przed pierwszym gwizdkiem nie możemy wykluczyć absolutnie żadnego rozstrzygnięcia, ale miejmy nadzieję, że sześć poniższych pytań (po jednym dla każdego meczu) oraz mniej lub bardziej udanych prób odpowiedzi na nie pozwoli nam nakreślić chociaż ramowy scenariusz najbliższych dni w szwedzkiej piłce.

Czy Göteborg przypomni sobie, że potrafi bronić? Wiadomo, że podczas całej kadencji Stefana Rehna nie było choćby jednej rundy, w której defensywa z Valhalli stanowiłaby monolit, ale jednak tej wiosny piłkarki z Västergötland przekroczyły już wszystkie możliwe granice dobrego smaku. Apogeum niemocy mogliśmy obejrzeć w sobotnim meczu w Kristianstad i jeśli w Sztokholmie czeka nas powtórka z rozrywki, to lato w KGFC może być bardziej niespokojne niż ktokolwiek jeszcze miesiąc temu mógł przypuszczać. Teoretycznie, Stadion Olimpijski nie przypomina jaskini lwa, a Mia Jalkerud nie nazywa się Christen Press lub Birgit Prinz, ale pamiętajmy, że nie tak dawno w rywalizacji z Göteborgiem przełamywały się nawet Holm oraz Sandström, co bynajmniej nie jest dobrym z punktu widzenia drużyny Stefana Rehna prognostykiem.

O co gra Piteå? Zwycięstwem na Tunavallen piłkarki z Norrboten zapewniły sobie względny spokój w ligowej tabeli. Oznacza to tyle, że w dwóch pozostałych im do rozegrania czerwcowych spotkaniach piłkarki z LF Areny częściej spoglądać będą przed niż za siebie. Ewentualne zwycięstwo w Örebro pozwoliłoby im przynajmniej na chwilę zbliżyć się do czołowej trójki na naprawdę niewielki dystans, ale otwarte pozostaje pytanie, czy w Piteå rzeczywiście poważnie myślą o włączeniu się do medalowej gry. Sympatycy Örebro z pewnością po cichu liczą na to, że odpowiedź na powyższe pytanie jest negatywna, a pokonanie Eskilstuny skutkować będzie chwilowym rozluźnieniem szyków w zespole Stellana Carlssona. Dla sensacyjnej czerwonej latarni byłaby to o tyle dobra informacja, że więcej szans na wydostanie się ze strefy spadkowej przed długą, letnią przerwą zwyczajnie już nie będzie.

Jaka jest wartość lidera? Tak, Linköping prowadzi w tabeli z pięciopunktową przewagą nad grupą pościgową, ale trudno powiedzieć, aby postawa mistrzyń kraju w ostatnich tygodniach była w stanie zachwycić kogokolwiek. Najpierw udało się zwyciężyć na dalekiej Północy, oddając przez dziewięćdziesiąt minut jeden strzał, następnie w meczu przeciwko Kvarnsveden długimi fragmentami lepsze wrażenie sprawiały zawodniczki z Dalarny i można się spodziewać, że prędzej niż później owa słabsza gra zacznie przekładać się również na słabsze wyniki punktowe. Czy wydarzy się to już przy okazji wizyty na stadionie, na którym kilka miesięcy temu LFC świętował tytuł? Wiele zależeć będzie tu także od piłkarek Vittsjö, ze szczególnym naciskiem na fiński duet Sällström – Alanen.

Kto zatrzyma Chawingę? Od chwili, gdy Tabitha Chawinga strzeliła 43 gole podczas jednego sezonu na boiskach Elitettan, o napastniczce z Malawi napisano i powiedziano już chyba wszystko. W najbliższą niedzielę najlepszą piłkarkę Damallsvenskan spróbuje zatrzymać defensywa Hammarby i nie trzeba posiadać tajemnej wiedzy, żeby stwierdzić, iż Holmgren, Lindberg i resztę zawodniczek z Södermalm czeka niezwykle trudne zadanie. Piłkarki beniaminka w wielu spotkaniach udowadniały, że potrafią postawić całkiem szczelne zasieki obronne, ale kluczem w rywalizacji z Chawingą może okazać się wyeliminowanie błędów indywidualnych, a z tym – jak doskonale wiemy – bywa w stolicy bardzo różnie.

Czy United już całkowicie wytraciły impet? W wyjściowej jedenastce Eskilstuny na mecz z Kristianstad obejrzymy najprawdopodobniej osiem piłkarek, które w lipcu i sierpniu rywalizować będą na holenderskim EURO (a i trzy pozostałe też były poważnie wymieniane w kontekście powołań). Naszpikowany reprezentantkami wielu europejskich krajów zespół w ostatnich tygodniach nie potrafi jednak złapać właściwego rytmu i jak najbardziej zasłużenie przegrał do zera kolejno z Djurgården oraz Piteå. Trzecia z rzędu porażka, poparta równie słabą grą, mogłaby oznaczać dla drużyny z Södermanland definitywne pożegnanie się z grą o coś więcej niż najniższy stopień podium. W Eskilstunie doskonale zdają sobie z tego sprawę, ale na naturalnej murawie w Kristianstad łatwo o punkty nie będzie, gdyż – w przeciwieństwie do rywalek – zespół prowadzony przez Elisabet Gunnarsdottir znajduje się w ostatnich tygodniach na fali wznoszącej.

Czy piłkarkom z Limhamn jeszcze chce się chcieć? Pierwszy sezon Limhamn Bunkeflo w ekstraklasie miał być niezwykle bolesną lekcją, planem maksimum na rundę wiosenną miało być wywalczenie jedenastu punktów, a tymczasem na dwie kolejki przed jej zakończeniem na koncie beniaminka jest ich już trzynaście. Nie sposób nie zauważyć, że podopieczne Svena Sjunnessona swoje zadanie wykonały już z nawiązką, a każda dodatkowa zdobycz będzie dla nich jedynie miłym bonusem. Wyszarpać ją na terenie głównego faworyta do złota będzie jednak niezwykle trudno, szczególnie jeśli piłkarki LB faktycznie nie podejdą do poniedziałkowej rywalizacji jak do najważniejszego meczu sezonu. Dodatkową mobilizacją dla Mii Persson i koleżanek mogłaby być otoczka derbowego spotkania, ale w Malmö raczej nie powinniśmy liczyć na atmosferę podobną do tej z rywalizacji pomiędzy Hammarby i Djurgården.

omg10_01

omg10_02

omg10_03

omg10_04

omg10_05

omg10_06

Na podbój Holandii!

Fot. SvFF

Ogłoszenie ostatecznego składu 23-osobowej kadry na holenderskie EURO przebiegło w bardzo spokojnej atmosferze, co wynikało w dużej mierze z tego, że niezwykle pieczołowicie zadbano o to, aby podczas trwającego kilkadziesiąt minut eventu nie pojawiło się ani jedno przypadkowe lub niewygodne pytanie. Czy należy robić z tego zarzut? Absolutnie nie, gdyż teraz już nie czas i nie miejsce na kolejną rundę dyskusji o nieobecnych. Selekcjonerki dokonały wyboru i nawet jeśli w tym lub innym punkcie nie był on do końca zbieżny z naszymi osobistymi oczekiwaniami, to za cztery tygodnie właśnie ta grupa 23 piłkarek będzie potrzebowała wsparcia całego kraju od Skanii do Laponii. Wielkimi krokami nadchodzi bowiem ten czas, w którym kibice Rosengård jednoczą się w pragnieniach z sympatykami Linköping, a ci, którzy co tydzień skandują Heja United śpiewają jednym głosem z biało-zieloną armią intonującą Vi älskar Bajen. Zgadza się, że wylatującą do Arnhem reprezentację żegnać będziemy nie pozbawieni wątpliwości, ale z drugiej strony, kto w dzisiejszej piłce może pozwolić sobie na stuprocentowy komfort? A zatem – do boju i oby ostatnia kadra Sundhage przyniosła nam przynajmniej tyle wspaniałych chwil, co ta pierwsza z niezapomnianego EURO 2013.


Kadra Szwecji na EURO 2017:

Bramkarki: Hilda Carlén (Piteå), Hedvig Lindahl (Chelsea), Emelie Lundberg (Eskilstuna)

Obrończynie: Jonna Andersson (Linköping), Emma Berglund (Rosengård), Magdalena Eriksson (Linköping), Nilla Fischer (Wolfsburg), Hanna Glas (Eskilstuna), Jessica Samuelsson (Linköping), Linda Sembrant (Montpellier)

Pomocniczki: Kosovare Asllani (Manchester), Lisa Dahlkvist (Örebro), Hanna Folkesson (Rosengård), Josefin Johansson (Piteå), Elin Rubensson (Göteborg), Olivia Schough (Eskilstuna), Caroline Seger (Lyon), Julia Spetsmark (Örebro)

Napastniczki: Stina Blackstenius (Montpellier), Pauline Hammarlund (Göteborg), Mimmi Larsson (Eskilstuna), Fridolina Rolfö (Bayern), Lotta Schelin (Rosengård)

Podsumowanie 9. kolejki

Od pierwszych minut rywalizacji Limhamn Bunkeflo z Örebro było widać, że obie ekipy są świadome stawki bezpośredniego pojedynku. Gra toczyła się przede wszystkim w niesamowicie zagęszczonym środku pola, a kreowanie dogodnych okazji przychodziło z wielkim trudem zarówno miejscowym, jak i przyjezdnym. Pewnym zaskoczeniem może być jednak fakt, że w pierwszej połowie to gospodynie były drużyną, która zdecydowała się nieco odważniej zaatakować bramkę Caroli Söberg. Wprawdzie golkiperka z Berhn Areny do interwencji została zmuszona została zaledwie raz, gdy sparowała futbolówkę po uderzeniu Johnsson z ostrego kąta, ale efektowne strzały Rydahl i Welin – choć minimalnie niecelne – z pewnością rozgrzały nielicznie zebranych na Limhamns IP sympatyków beniaminka z Malmö. Po przerwie w końcu obudziły się podopieczne Martina Skogmana, najwyraźniej przypominając sobie, jak bardzo skomplikowana jest ich aktualna sytuacja w ligowej tabeli, ale oprócz wypracowania sobie przewagi w posiadaniu piłki nie udało im się osiągnąć w zasadzie nic, nie licząc słusznie nieuznanego gola Hanny Terry oraz jednego anemicznego strzału Hjohlman. Zdecydowanie bardziej konkretne w ofensywnych poczynaniach były za to gospodynie, które pomiędzy 75. i 77. minutą potrzebowały zaledwie 90 sekund, aby wybić rywalkom z głowy marzenia o wywiezieniu z Malmö jakichkolwiek punktów. Najpierw w zamieszaniu podbramkowym najwięcej zimnej krwi zachowała Parikka, pakując futbolówkę do siatki gości strzałem z najbliższej odległości, a chwilę później Johnsson świetnie dojrzała Mię Persson, która pięknym lobem wrzuciła piłkę za kołnierz zbyt daleko wysuniętej Söberg. Zwycięstwo Limhamn Bunkeflo było tym cenniejsze, że rozgrywająca swój debiutancki sezon w Damallsvenskan drużyna Svena Sjunnessona po raz pierwszy potrafiła zagrać na ekstraklasowych boiskach na zero z tyłu. Jakichkolwiek powodów do radości próżno za to szukać w Örebro, gdyż zespół typowany przez niektórych nawet do walki o medale wciąż nie może się odbić od ligowego dna.

01

Mecz na Vilans IP zapowiadał się o tyle interesująco, że naprzeciwko siebie stanąć miały najsłabsza ofensywa Damallsvenskan (Kristianstad) i jedna z najsłabszych w lidze formacji defensywnych (Göteborg). Kolejny raz potwierdziło się jednak powiedzenie, że jeśli nie możesz mieć wszystkiego, to lepiej zadbać o odpowiednią jakość w tyłach. Obrończynie z Västergötland zaprezentowały bowiem tak radosny futbol, że dzięki nim strzelecką niemoc przerwała nawet Rebecka Holm, choć wcześniej – zgodnie z tradycją – trzy razy nie potrafiła wcelować do pustej bramki. Do śmiechu nie było w tym wszystkim jedynie kibicom z Göteborga, którzy w całkiem przyzwoitej liczbie przyjechali z zachodniego wybrzeża tylko po to, aby zobaczyć jak ich defensorki raz po raz ośmieszane są przez notującą najbardziej spektakularny debiut w ekstraklasie od czasów Chawingi czternastoletnią Evelinę Duljan. W zdecydowanie mniej przyjazny sposób przywitała się z Damallsvenskan trzecia nominalnie golkiperka Göteborga Anna Larsson, choć trzeba oddać, że pomimo pięciu puszczonych goli, na tle wymienianych swego czasu nawet w kontekście reprezentacji Göthberg czy Johansson prezentowała się całkiem solidnie i przynajmniej dwukrotnie uratowała swój zespół przed jeszcze wyższą porażką. Punktu gościom nie była jednak w stanie uratować ani ona, ani grająca na swoim normalnym poziomie Pauline Hammarlund, która dwukrotnie wpisała się na listę strzelczyń. Bramki te były jedynie trafieniami na otarcie łez, ale przy tak dysponowanej defensywie nawet ze zdrowymi Falk, Rubensson i Curmark ciężko byłoby ugrać cokolwiek. Warto odnotować, że w zwycięskiej drużynie Elisabet Gunnarsdottir kolejny świetny mecz rozegrała znajdująca się tej wiosny w fenomenalnej formie Mia Carlsson, a Sif Atladottir przypomniała, że wykonywany przez islandzką piłkarkę rzut z autu na wysokości pola karnego rywalek bezwzględnie należy traktować jako poważne zagrożenie.

02

Jeśli sympatycy Vittsjö, którzy niemal do ostatniego miejsca wypełnili obiekt w północnej Skanii, mieli nadzieję, że ich obecność na trybunach poniesie miejscowe piłkarki do sprawienia sensacji w starciu z faworyzowanym FC Rosengård, to już pierwszy kwadrans boiskowej rywalizacji dość brutalnie zweryfikował te oczekiwania. Po czternastu minutach 2-0 wygrywały bowiem dziesięciokrotne mistrzynie kraju, które dopiero drugi raz tej wiosny rozpoczęły ligowy mecz, jak przystało na zdecydowane faworytki całych rozgrywek. Jako pierwsza ukłuła Lieke Martens, wpisując się do protokołu meczowego równie pięknym golem, jak tydzień wcześniej w spotkaniu reprezentacji Holandii i Austrii, a chwilę później prowadzenie gości z Malmö podwyższyła Schelin, kopiując z kolei własny wyczyn z majowego pojedynku na Arenie Linköping. Taki obrót wydarzeń podłamał nieco piłkarki z Vittsjö, których pomysłem na ten mecz miały być długie, prostopadłe piłki w kierunku ustawionej najbliżej bramki przeciwniczek Lindy Sällström. Niestety, w zdecydowanej większości były one na tyle niedokładne, że nawet prawdopodobnie najszybsza piłkarka świata nie miała najmniejszych szans, aby zrobić z nich jakikolwiek sensowny użytek. Pierwsze poważniejsze zagrożenie pod bramką niezbyt pewnej tego dnia Musovic gospodynie stworzyły dopiero w końcówce pierwszej połowy, ale nawet gdy – po olbrzymim zamieszaniu w szesnastce FCR – udało im się umieścić futbolówkę w siatce gości, ich radość natychmiast przerwał gwizdek Malin Johansson ze Sztokholmu i choć powtórki nie dały nam jasnej odpowiedzi na pytanie o słuszność decyzji pani arbiter, to wydaje się, że Troelsgaard była naprawdę bliska złamania linii spalonego. Nieuznany gol dla Vittsjö, a także niebezpieczny strzał z dystansu Wilkinson na tyle zmobilizowały jednak zespół Jacka Majgaarda, że od tego momentu gra znów zaczęła toczyć się pod wyraźne dyktando Rosengård i choć nie obserwowaliśmy serii huraganowych ataków na bramkę Shannon Lynn, to można z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że przyjezdne całkowicie kontrolowały przebieg boiskowych wydarzeń. Swoją przewagę piłkarki z Malmö postanowiły jeszcze podkreślić trafieniem niezastąpionej Masar, aby już naprawdę nikt nie miał wątpliwości, że komplet punktów w stu procentach słusznie pojechał do stolicy Skanii.

03

W poprzednim sezonie kroczący po mistrzowski tytuł zespół z Linköping rozbił na własnym boisku ówczesnego beniaminka z Borlänge, ale tegoroczne starcie obu ekip w niczym nie przypominało tego sprzed niespełna dwunastu miesięcy. Zaczęło się wprawdzie zgodnie z planem, gdyż najpierw sytuacji sam na sam z Wahlén nie wykorzystała Lennartsson, a chwilę później futbolówkę do siatki Kvarnsveden skierowała Banusic, ale od tego momentu aż do ostatniego gwizdka pani Tess Olofsson oglądaliśmy żywe, otwarte i – co najważniejsze – niesamowicie wyrównane spotkanie, które właściwie mogło się zakończyć dowolnym wynikiem. Strzelecki licznik ostatecznie zatrzymał się na 3-2, ale radość z jaką gospodynie celebrowały to skromne zwycięstwo najlepiej pokazuje, jak trudne warunki postawiła im ekipa z Dalarny. Podopieczne Kima Björkegrena nie mogły także narzekać w niedzielne popołudnie na brak szczęścia, gdyż zdobyty na samym początku drugiej części gry gol na 2-1 padł w wyniku niefortunnej interwencji Johanny Axfeldt, która kompletnie zaskoczyła swoją bramkarkę. Mistrzynie kraju górowały ponadto nad rywalkami pod względem doświadczenia, a ono z kolei dało o sobie znać przy trzecim golu dla LFC, gdy Minde w znany nam wszystkim sposób zamknęła na dalszym słupku dośrodkowanie Jonny Andersson. Na wielkie brawa zasługują jednak również pokonane, bo choć piłkarkom Kvarnsveden nie udało się wywalczyć na Arenie Linköping nawet punktu, to trzeba podkreślić, że pomimo niewątpliwej klasy rywala oraz narastającego z każdą sekundą zmęczenia (mecz toczony był na niezwykle dużej intensywności), próbowały go wyszarpać do ostatniej minuty. Autorką obu goli dla gości była oczywiście Tabitha Chawinga, ale tym razem napastniczka rodem z Malawi nie była osamotniona w swoich ofensywnych poczynaniach. Swoją liderkę bardzo dzielnie wspierały między innymi Lova Lundin, Julia Roddar oraz Elizabeth Addo, które kilka razy granymi w tempo prostopadłymi podaniami wprowadziły sporo zamieszania w poczynaniach defensywy LFC. Do remisu zabrakło ostatecznie bardzo niewiele, a na pocieszenie zawodniczkom z Dalarny pozostaje satysfakcja, że ich wczorajszy występ możemy śmiało pokazywać na całym świecie jako modelowy przykład naprawdę honorowej porażki.

04

Dla zdecydowanej większości klubów Damallsvenskan Tunavallen to niezwykle gorący teren, ale prawidłowość ta najwyraźniej nie dotyczy piłkarek z Piteå. Drużyna prowadzona przez Stellana Carlssona czuje się bowiem w Södermanland jak u siebie i tylko raz w całej historii pierwszoligowych potyczek obu ekip wracała do domu bez jakiejkolwiek zdobyczy punktowej. Doskonałą serię udało się podtrzymać zawodniczkom z dalekiej Północy w minioną niedzielę, a gola na wagę zwycięstwa zdobyła w 74. minucie meczu Nina Jakobsson, robiąc najlepszy możliwy użytek ze swoich 180 centymetrów wzrostu oraz ze świetnego dośrodkowania June Pedersen. Co równie istotne, bramka dla gości nie była efektem pojedynczej kontry, a przemyślanej i niesamowicie zdyscyplinowanej gry od pierwszego do ostatniego gwizdka. To Piteå było zespołem, który narzucił na Tunavallen swoje warunki, pokonując Eskilstunę jej własną bronią, czyli wysokim pressingiem już na połowie rywala oraz ofensywnie usposobionym duetem bocznych obrończyń. Gospodynie rzecz jasna także próbowały się odgryzać, ale na boisku prezentowały się równie apatycznie, jak dwa tygodnie wcześniej w rywalizacji z Djurgården i poza dwoma strzałami Fiony Brown wprost w Hildę Carlén nie zaprezentowały właściwie nic godnego uwagi. Słaby występ United doskonale podsumowała w 89. minucie kapitanka Petra Johansson, która zupełnie niespodziewanie dostała futbolówkę na siódmym metrze, ale zamiast skierować ją do siatki, dwukrotnie dała się zablokować ofiarnie interweniującym defensorkom Piteå. Biorąc pod uwagę przebieg spotkania, trudno jednak przesadnie współczuć piłkarkom Eskilstuny, które na zdobycie choćby jednego gola tego dnia po prostu nie zasługiwały.

05

Jeśli ktoś uważał, że derby Sztokholmu są w Damallsvenskan jedynie mało znaczącym incydentem, ten jeszcze przed rozpoczęciem meczu musiał przyznać się do błędu. Pomimo tego, że żaden ze stołecznych klubów nie aspiruje póki co do walki o medale, pierwsze od dwóch lat ekstraklasowe starcie dwóch ekip ze stolicy cieszyło się bowiem tak wielkim zainteresowaniem, że trzeba było opóźnić je o kwadrans, aby wszyscy zainteresowani zdążyli zająć miejsce na trybunach. Kibice obu zespołów stanęli zresztą na wysokości zadania, tworząc kapitalne widowisko, ale gdy szwedzko-rumuńska trójka sędziowska dała znak do rozpoczęcia rywalizacji, nasza uwaga przeniosła się na boisko, gdzie także działy się niezwykle ciekawe rzeczy. Na Zinkendamms IP nie oglądaliśmy może piłkarskich fajerwerków, ale walki o każdy centymetr boiska, a także typowej dla derbowych potyczek wymiany ciosów nie brakowało. Na strzał w poprzeczkę w wykonaniu Angeldahl przyjezdne odpowiedziały doskonałą okazją Jalkerud, na sytuacyjne uderzenie Lundqvist gospodynie przygotowały natychmiastową ripostę w postaci szansy Zigiotti Olme, ale na tablicy wyników długo utrzymywał się rezultat bezbramkowy. Na rozstrzygnięcie musieliśmy więc poczekać do drugiej połowy, w której obraz gry nie uległ zmianie, ale bardziej zaprawione w pierwszoligowych bojach zawodniczki Djurgården skutecznie wypunktowały swoje mniej doświadczone rywalki. Nieszczęście Hammarby rozpoczęło się od błędu Cathrine Dahlström, która na tyle niedokładnie wyprowadzała piłkę z własnej połowy, że jej zamiary bez większego trudu odczytała Jalkerud i pięknym lobem umieściła futbolówkę w bramce Emmy Holmgren. Piłkarki Bajen próbowały rzecz jasna poszukać wyrównującego gola, ale jeszcze jedna strata w newralgicznym sektorze boiska sprawiła, że Lundqvist zagrała w uliczkę do Norlin i zrobiło się 0-2. Tych strat nie udało się już ambitnym gospodyniom odrobić, choć trzeba oddać, że zawodniczki w biało-zielonych trykotach do ostatnich minut robiły wszystko, aby uszczęśliwić swoich kibiców przynajmniej golem kontaktowym. Niestety dla zespołu z Södermalm, pomimo strzału w poprzeczkę Oskarsson i coraz wyraźniejszej optycznej przewagi w końcowym kwadransie, Islandka Gudjbörg Gunnarsdottir nie skapitulowała tego dnia ani razu i przynajmniej do 30. sierpnia (wtedy odbędzie się spotkanie rewanżowe) to zawodniczki Djurgården mogą spacerować po sztokholmskich ulicach ze świadomością, że to właśnie ich klub jest na chwilę obecną nieformalnym numerem jeden w stolicy.

06

07

08

09