Występ bliski perfekcji

919f5495-7b0c-418d-a1b0-a01d92f586f9

Hat-trick!! Mimmi Larsson odbiera zasłużone gratulacje od Madelen Janogy (Fot. TT)

Szwajcaria na pewno przetestuje nas defensywnie. Jako drużyna prezentują bardzo podobny styl do reprezentacji USA i też mają w składzie kilka piłkarek, na które trzeba zwrócić szczególną uwagę. Dlatego będziemy musiały zagrać zespołowo, zwracać uwagę na detale, dobrze się uzupełniać i podejmować tylko właściwe decyzje. To niezwykle ważne w starciu z takim przeciwnikiem – tak jeszcze przed pierwszym gwizdkiem argentyńskiej sędzi rysowała obraz dzisiejszego meczu Kosovare Asllani. Bogatsi o dziewięćdziesiąt minut boiskowych przeżyć możemy natomiast powiedzieć tak: jeśli to faktycznie miała być próba generalna przed Amerykankami, to na miejscu mistrzyń świata zaczęlibyśmy się powoli obawiać. Bo kadra Petera Gerhardssona, a przynajmniej kilka grających w niej zawodniczek, otarło się na Estadio Algarve o perfekcję.

Dobrze zaczęło się dziać w zasadzie od samego początku, a groźny strzał Elin Rubensson z dystansu okazał się piękną zapowiedzią niezwykle udanego dla szwedzkich piłkarek wieczoru. Na pierwszego gola w siatce Gaelle Thalmann też nie trzeba było zresztą czekać przesadnie długo, gdyż już w siódmej minucie Asllani dośrodkowała spod linii końcowej, a Mimmi Larsson wykorzystała zastanawiającą bierność pary szwajcarskich stoperek i strzałem głową wyprowadziła swój zespół na prowadzenie. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że cała ta bramkowa akcja rozpoczęła się od rozgrywającej dopiero swój drugi mecz w narodowych barwach Madelen Janogy, która w kluczowym momencie najpierw odzyskała futbolówkę, a następnie wygrała ważną przebitkę z Bühler, umożliwiając w ten sposób duetowi z Linköping kontynuowanie natarcia. Inna sprawa, że na pochwały za swój dzisiejszy występ zasłużyła dziś cała szwedzka ofensywa i choć momentami brakowało jeszcze trochę dokładności przy rozrzucaniu piłek na skrzydła, to zarówno wysoki pressing, jak i ilość kombinacji w ataku pozycyjnym naprawdę mogły robić wrażenie. I rzeczywiście robiły, gdyż do mniej więcej dwudziestej minuty Helwetki sprawiały wrażenie kompletnie zdezorientowanych, a gra toczyła się właściwie na jedną bramkę.

Pierwszy godny uwagi atak Szwajcarki wyprowadziły w 26. minucie i … od razu przyniósł im on efekt w postaci gola wyrównującego. Kapitalnym przeglądem pola wykazała się w tej sytuacji Ramona Bachmann, gdyż to jej kilkudziesięciometrowy przerzut do Reuteler otworzył podopiecznym Nilsa Nielsena drogę do bramki Hedvig Lindahl. Wykończenie efektownej, zespołowej akcji przez Anę-Marię Crnogorcevic było już wyłącznie formalnością, ale z korzystnego (mając na uwadze obraz gry) rezultatu Helwetki nie cieszyły się długo. Raz jeszcze próbkę swych nieprzeciętnych umiejętności pokazała nam Asllani, która tym razem piętą posłała futbolówkę w kierunku swojej nowej klubowej koleżanki, a Mimmi Larsson – tym razem na raty – ponownie pokonała Thalmann. Wynik 2-1 okazał się tym, przy którym oba zespoły udały się do szatni, choć gdyby prowadzenie Szwedek było nieco wyższe, nikt nie mógłby zgłaszać co do tego pretensji. Wszak sama tylko Asllani miała przed przerwą aż trzy okazje, aby umieścić piłkę w szwajcarskiej bramce. Niestety, za każdym razem do pełni szczęścia brakowało jej centymetrów i niemal bezbłędnego występu pomocniczka Linköping wciąż nie mogła okrasić golem.

Na szczęście mecze piłkarskie trwają 90, a nie 45 minut, a po przerwie Asllani uderzyła już tak precyzyjnie, że Szwajcarki mogły tylko przyglądać się temu strzałowi i z podziwem bić brawo. Oczywiście, przy tym golu również nie popisała się defensywa naszych dzisiejszych rywalek (Brunner i Mauron nie miały prawa przepuścić podania Hanny Glas oraz pozostawić Asllani bez ścisłego krycia), ale w niczym nie ujmuje to klasie naszej najlepszej dziesiątki, która właśnie teraz zdaje się rozgrywać najlepsze mecze w całej swojej reprezentacyjnej karierze. Tradycyjnie obecnych na Estadio Algarve szwedzkich kibiców cieszyć mogła jednak nie tylko kapitalna dyspozycja duetu Asllani – Rubensson, ale i zdobyty po długiej przerwie gol po stałym fragmencie, który na dodatek był efektem nie improwizacji, a umiejętnie odrobionego zadania treningowego. Z narożnika dośrodkowała Eriksson, piłkę na piąty metr zgrała Carlsson, a Larsson – choć uderzyła nie do końca czysto – skompletowała pierwszego w narodowych barwach hat-tricka, najprawdopodobniej zapewniając sobie w ten sposób miejsce w 23-osobowej kadrze na mundial. Cóż, właśnie tak najlepiej wykorzystuje się szansę otrzymaną od selekcjonera.

Chrapkę na kolejne gole miała dziś zresztą nie tylko była napastniczka Eskilstuny, ale w ostatnim kwadransie nie udało się już podwyższyć i tak pewnego prowadzenia. W niczym nie zmienia to jednak faktu, że – podobnie jak po meczu w Viborgu – za ten występ należą się szwedzkim piłkarkom naprawdę wysokie noty. Klasą dla siebie była przywoływana tu wielokrotnie Asllani, ze swoich zadań rewelacyjnie wywiązywała się Rubensson, a Larsson zrobiła trzysta procent tego, czego zazwyczaj wymaga się od snajperek. Bardzo obiecująco wyglądało ponadto prawe skrzydło (Glas – Janogy), eksploatowane nieco bardziej i z lepszym efektem niż Carlsson oraz Schough na przeciwległej flance, a Eriksson znów udowodniła, że przyznanie jej w tym roku Diamentowej Piłki z pewnością nie byłoby nadużyciem. Jasne, bramkową akcję Szwajcarek oraz kilka innych, newralgicznych momentów z dzisiejszego meczu z pewnością trzeba będzie dokładnie przeanalizować, ale ci, którzy podczas kadencji Pii Sundhage utrzymywali, że z tej grupy zawodniczek nie da się wycisnąć więcej, kolejny raz przekonali się jak bardzo daleka od prawdy była ta opinia. A nie zapominajmy, że obecny selekcjoner, w przeciwieństwie do swojej poprzedniczki, nie może skorzystać na przykład z niezastąpionej Lotty Schelin. Możemy być jednak pewni, że najlepsza strzelczyni w historii szwedzkiej kadry także oglądała dzisiejsze popisy swoich koleżanek z uśmiechem na ustach, gdyż na taką reprezentację Szwecji patrzy się po prostu z niekłamaną przyjemnością. Dlatego też cieszymy się, że najbliższa okazja, aby zobaczyć ją ponownie w akcji, nadarzy się już za niespełna 48 godzin. Wyjściowa jedenastka będzie diametralnie inna, ale cel pozostaje ten sam: rozegrać dobre spotkanie. Rywal nieobliczalny i dawno niewidziany – Portugalia.

Te sparingi mają sens!

peter

Szwedzki selekcjoner może być zadowolony z zestawu rywalek w meczach towarzyskich (Fot. SvFF)

Jeszcze na stadionie w Viborgu, dosłownie kilka minut po tym jak reprezentacja Szwecji w pięknym stylu przypieczętowała awans na francuski mundial, Peter Gerhardsson zapowiedział, że przed turniejem we Francji chciałby rozegrać dziesięć spotkań kontrolnych. Dziś wiemy już, że życzenie to zostanie w stu procentach spełnione, choć wśród niektórych komentatorów pewne kontrowersje budzi dobór rywalek. Obawy te uzasadniane są tym, że aż połowa spośród przeciwniczek szwedzkiej kadry w meczach towarzyskich na mistrzostwa w ogóle się nie zakwalifikowała, a na dodatek ich styl nieco odbiega od tego prezentowanego przez zespoły, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć w czerwcu. Czy w związku z powyższym rzeczywiście mamy powody do niepokoju? Otóż niekoniecznie!

Chile, Tajlandia, USA – tak wygląda zestaw grupowych rywali reprezentacji Szwecji. W teorii mogłoby się wydawać, że najbardziej logiczne byłoby w tej sytuacji zorganizowanie sparingu z Argentyną, Kanadą i na przykład Wietnamem, ale przecież nie zawsze trzeba iść po najmniejszej linii oporu. Tym bardziej, że rozwiązania oczywiste nie zawsze okazują się jednocześnie najlepszymi. Zacznijmy od USA, czyli obrończyń tytułu i zarazem liderek wszelakich możliwych rankingów światowych. Znalezienie godnego substytutu dla numer jeden zawsze jest nie lada wyzwaniem, ale w tym konkretnym przypadku poszukiwania możemy zawęzić do drużyn ze ścisłego topu, z dobrą motoryką i przygotowaniem fizycznym, nie bojących się grać piłką i przy okazji z jakimś ograniem na wielkich imprezach. Po przeczytaniu tych warunków wychodzi, że w największym stopniu spełniają je dwie reprezentacje – angielska oraz niemiecka – i z obiema kadra Petera Gerhardssona rozegra przed mundialem mecz towarzyski. Do tego dochodzi nam jeszcze Portugalia, która zupełnie jak Chile czy Tajlandia preferuje futbol zdecydowanie bardziej techniczny, a oprócz tego dysponuje zawodniczkami o łudząco podobnych parametrach fizycznych do naszych dwóch pierwszych grupowych rywali. Zderzeniem z zupełnie innym futbolem był dla nas także styczniowy mecz w Kapsztadzie (zaplanowany jeszcze wtedy, gdy istniało około sześćdziesięcioprocentowe prawdopodobieństwo, że na mundialu spotkamy się z przeciwnikiem z Afryki), a nieobliczalna i zawsze groźna Szwajcaria może okazać się idealnym przetarciem na przykład przed nazywanym przez wielu najważniejszym na całych mistrzostwach meczem 1/8 finału, w którym to możemy grać równocześnie o ćwierćfinał MŚ oraz Igrzyska w Tokio. Mając to wszystko na uwadze, absolutnie nie podzielam opinii, że dobór zimowych i wiosennych sparingpartnerek nie wypalił i jeśli okaże się, że turniej we Francji zakończy się całkowitą klapą (czego – w przeciwieństwie na przykład do EURO 2017 – nie przewiduję), to przyczyn ewentualnej porażki na pewno będzie trzeba poszukać gdzie indziej.

Zostawmy już jednak rywalki, bo jeśli chce się osiągnąć jakikolwiek sukces w dowolnej branży, to patrzeć trzeba przede wszystkim na siebie. Peter Gerhardsson już w momencie ogłaszania kadry zastrzegł, że podczas trzech meczów na portugalskim wybrzeżu będzie – podobnie jak przed rokiem – stosować sporą rotację, ale pomimo tego spodziewamy się już teraz zobaczyć na własne oczy zalążek tego, co w czerwcu reprezentacja Szwecji zaprezentuje nam na boiskach we Francji. Czy jednym z pomysłów naszego selekcjonera będzie zagranie przynajmniej kilkudziesięciu minut z duetem Fischer – Eriksson na środku czteroosobowego bloku defensywnego? Czy Nathalie Björn będzie pierwszą alternatywą dla Hanny Glas na prawym wahadle w ustawieniu z trójką obrończyń? I analogicznie: kto może zluzować Jonnę Andersson na lewym; Mia Carlsson, czy może jej klubowa koleżanka Eriksson? Wyjściowej jedenastki na Chile na pewno nie poznamy ani jutro, ani za miesiąc, ale każdy kolejny mecz przynosi nam coraz więcej odpowiedzi i oby portugalskie tournee nie było w tej kwestii wyjątkiem. Tym bardziej, że w ofensywie wyzwań przed naszymi trenerami jest chyba jeszcze więcej, a wśród nich są chociażby znalezienie najbardziej odpowiedniej pozycji i roli dla młodych strzelb w osobach Julii Zigiotti oraz Anny Anvegård, czy uporanie się z nierówną dyspozycją reprezentacyjną Olivii Schough. Skoro jednak udało się wykorzystać w stu dziesięciu procentach potencjał Kosovare Asllani, to czemu z innymi piłkarkami miałoby być inaczej? Wiadomo, czas nagli, ale – jak wspominałem już wiele razy – tym razem przynajmniej mamy pewność, że leci z nami nie tylko pilot, ale i cała, dobrze wyszkolona załoga. Miłośnicy awiatyki doskonale wiedzą, że nie jest to jeszcze gwarancja sukcesu, ale na pewno mocno zwiększamy w ten sposób jego prawdopodobieństwo. A o to przecież w tym sporcie chodzi.

Wizja na mundial

logos_nordic

Czy MŚ 2027 odbędą się w sześciu krajach nordyckich?

Rozegrane na boiskach Szwecji i Norwegii EURO 1997 było pierwszą poważną imprezą piłkarską organizowaną przez więcej niż jeden kraj. Czy dokładnie w trzydziestą rocznicę tamtych wydarzeń centrum futbolowego świata znów znajdzie się na północnym krańcu Europy? Sześć nordyckich związków piłkarskich gorąco wierzy, że jest to jak najbardziej realne i już teraz rozpoczyna przygotowania do zgłoszenia wspólnej kandydatury do organizacji mistrzostw świata 2027. Od idei do skutecznej jej realizacji jest oczywiście bardzo daleka droga, a w tym konkretnym przypadku ewentualne problemy wskazać nietrudno, ale skoro już ktoś zdecydował, że porywamy się na tak ambitny cel, to rzuconą sobie rękawice trzeba podnieść. Jeśli się uda – będzie czego gratulować, jeśli nie – i tak nordycki futbol może całkiem na tym sporo zyskać. Rzecz jasna pod warunkiem, że cały temat zostanie rozegrany w odpowiedni sposób zarówno pod względem sportowym, jak i organizacyjnym.

Sygnały płynące z FIFA pokazują jednoznacznie, że światowa centrala bardzo przychylnie patrzy obecnie na łączone kandydatury i to właśnie ten fakt był pierwszym impulsem do rozpoczęcia wstępnych rozmów na temat organizacji jednego z wielkich turniejów przez kraje nordyckie. Po krótkiej wymianie argumentów udało się dojść do porozumienia, że mundial w roku 2027 jest tą imprezą, na której warto się skupić i tak właśnie powstał projekt pod roboczą nazwą Vision 2027. Niezwykle dumny jest z niego Karl-Erik Nilsson, który wypowiadając się w imieniu SvFF zapewnił, że szwedzka federacja dołoży wszelkich starań, aby ten odważny pomysł udało się doprowadzić do szczęśliwego końca. Cieszę się, że kraje będące pionierami kobiecego futbolu zebrały się dziś po to, aby wspólnie omówić kwestię organizacji mistrzostw świata – podkreślił prezydent SvFF.

Prace nad projektem dopiero nabierają kształtów, ale ze wspólnego oświadczenia dowiedzieliśmy się między innymi, że pierwszym etapem realizacji Vision 2027 będzie wskazanie konkretnych miast i stadionów, które za osiem lat mogłyby gościć u siebie najlepsze piłkarki świata. Wstępny plan zakłada, że chętnych będzie więcej niż miejsc i jeśli tak rzeczywiście będzie, to każdy z potencjalnych gospodarzy zostanie poddany analizie geograficznej, logistycznej, ekonomicznej i sportowej. Warunki narzucane przez FIFA kolejnym organizatorom wielkich, piłkarskich imprez są bowiem coraz bardziej rygorystyczne i wcale nie tak łatwo je spełnić. Bez względu na to, które miasta i areny zostaną ostatecznie wskazane, realizacja projektu zakłada także przeprowadzenie wielu inwestycji dodatkowych, aby każdy z sześciu krajów skorzystał na uczestnictwie w Vision 2027. Ponadto, federacje zadecydowały, że wspólna kandydatura oparta będzie na łączących wszystkie nacje nordyckich wartościach i stanie się źródłem pogłębiania współpracy regionalnej na wielu polach. Jak więc widać, w teorii wszystko brzmi wprost fantastycznie. A jak będzie w praktyce? Cóż, pozostaje czekać … i trzymać kciuki! Kto wie, może za osiem lat najważniejszy piłkarski mecz czterolecia odbędzie się w Sztokholmie lub w Kopenhadze?

******

O ile kwestia organizacji MŚ 2027 znajduje się obecnie w fazie wstępnych planów, o tyle Gamla Ullevi może już w zasadzie szykować się do finału Ligi Mistrzyń wiosną 2021. Decyzja o przyznaniu szwedzkiej arenie jednego z najważniejszych wydarzeń w klubowej piłce europejskiej oficjalnie zostanie ogłoszona w maju, ale po wycofaniu się z wyścigu czeskiej Pragi, kwestia ta jest już wyłącznie formalnością. Warto zaznaczyć, że Göteborg bardzo mocno zabiegał o organizację właśnie tego finału ze względu na to, że za dwa lata największe miasto zachodniej Szwecji świętować będzie swoje 400-lecie, a finał LM ma być jednym z centralnych punktów tych radosnych i uroczystych obchodów. Obecność wśród finalistów przynajmniej jednego przedstawiciela Damallsvenskan oczywiście jeszcze bardziej podniosłaby rangę tego wydarzenia, ale o sukces boiskowy może niestety być znacznie trudniej niż o dyplomatyczny. Choć z drugiej strony, podobno futbol to najbardziej nieprzewidywalny sport …

Narzekać nie będziemy

euro21

Wszystkie grupy eliminacji EURO 2021

Islandia, Węgry, Słowacja, Łotwa – oto rywalki reprezentacji Szwecji w eliminacjach EURO 2021. Jak widać, nie ma wśród nich ani Danii (nareszcie!), ani Portugalii, a to oznacza, że dzisiejsze losowanie możemy uznać za udane. Nadine Kessler oraz Rachel Brown swoją robotę już jednak wykonały, a resztę zadania wykonać musi na boisku kadra Petera Gerhardssona. Nie wydaje się ono przesadnie skomplikowane (wszak nawet drugie miejsce w grupie daje szansę bezpośredniego awansu), ale ani na moment nie można zapominać, że od wyjazdu do Anglii cały czas dzieli nas osiem meczów, z których każdy rozpocznie się od wyniku 0-0, a takie kwestie jak na przykład bilanse historyczne nie będą odgrywały podczas nich żadnej roli. Przeszłością nie zamierza żyć także szwedzki selekcjoner, choć i on wyraził zadowolenie z tego, że tym razem unikniemy wyjazdu na mecz o punkty do Viborga. Jestem bardzo szczęśliwy, że trafiliśmy do grupy pięciozespołowej, bo to pozwoli nam podczas trwania eliminacji zaplanować także mecze towarzyskie. Jeśli chodzi o rywalki, to są to niewątpliwie drużyny znajdujące się obecnie w fazie rozwoju. Węgierki już teraz znamy bardzo dobrze, gdyż mierzyliśmy się z nimi w walce o mundial. Z drugiego koszyka nie trafiliśmy na Danię, ale o Islandii też wiemy sporo i niewątpliwie czekają nas kolejne, emocjonujące nordyckie derby – podsumował na gorąco Gerhardsson.


Sylwetki rywalek szwedzkiej kadry:

Islandia (22. miejsce w rankingu FIFA)

iceland

Fot. Getty Images

3 razy grały w finałach EURO

ćwierćfinalistki EURO 2013

Bilans ze Szwecją: 2 zwycięstwa, 1 remis, 12 porażek; bramki 10-52


Węgry (43. miejsce w rankingu FIFA)

noia-1280x640

Fot. Daily News

nigdy nie grały w finałach EURO

Bilans ze Szwecją: 6 porażek; bramki 2-31


Słowacja (45. miejsce w rankingu FIFA)

ns554syISZ2ZxEwwcY7qtw-futbal-slovensko-zeny-reprezentacia

Fot. futbaltour.sk

nigdy nie grały w finałach EURO

Bilans ze Szwecją: 4 porażki; bramki 1-13


Łotwa (93. miejsce w rankingu FIFA)

CZGnIgMWYAAe0ZA

Fot. Dominic Aquilina

nigdy nie grały w finałach EURO

Bilans ze Szwecją: 2 porażki; bramki 0-14


Eliminacyjny terminarz szwedzkiej kadry:

3. września 2019: Łotwa – Szwecja

4. października 2019: Węgry – Szwecja

8. października 2019: Szwecja – Słowacja

14. kwietnia 2020: Szwecja – Węgry

4. czerwca 2020: Słowacja – Szwecja

9. czerwca 2020: Szwecja – Islandia

17. września 2020: Szwecja – Łotwa

22. września 2020: Islandia – Szwecja

Przed losowaniem el. EURO 2021

2236814_w1

Kto będzie szczęśliwy po jutrzejszym losowaniu? Oby był to P. Gerhardsson (Fot. Getty Images)

Gdy myślimy obecnie o reprezentacji, to w zdecydowanej większości przypadków nasze myśli koncentrują się wokół czekających nas już za niespełna cztery miesiące piłkarskich mistrzostw świata we Francji. Jutro przyjdzie jednak taki dzień, w którym przynajmniej na kilkanaście minut zapomnimy o teraźniejszości i wybierzemy się w nieodległą przyszłość, gdyż to właśnie w czwartkowe popołudnie dowiemy się z kim kadra Petera Gerhardssona powalczy o awans do EURO 2021.

Czytelnikom tego tekstu nie trzeba zapewne przypominać, że to właśnie na angielskiej ziemi reprezentacja Szwecji odniosła jedyne jak dotąd zwycięstwo w seniorskim turnieju rangi mistrzowskiej. Szansa na powtórzenie tej wspaniałej historii nadarzy się już za nieco ponad dwa lata, ale aby w ogóle marzyć o takim scenariuszu, najpierw trzeba się na EURO 2021 zakwalifikować. Nie da się ukryć, że rezygnując z przedwstępnej fazy eliminacji oraz rozbijając zgłoszone do rozgrywek zespoły na dziewięć grup, UEFA mocno ułatwiła drogę na Wyspy Brytyjskie tym najwyżej rozstawionym, ale światowy futbol widział już przecież nie takie sensacje, więc od pierwszego do ostatniego meczu kwalifikacyjnego trzeba będzie zachować stuprocentową koncentrację. Tym bardziej, że wynik każdego ze spotkań o punkty może mieć niebagatelne znaczenie przy okazji ustalania mundialowych koszyków w następnym cyklu, a chyba nikt nie ma wątpliwości co do tego, że o awans na każde kolejne mistrzostwa świata będzie nam coraz trudniej. No, chyba że FIFA łaskawie rozdmucha swoją flagową imprezę do takich rozmiarów, że zagra na niej każdy kto potrafi prosto kopnąć piłkę, ale – dla dobra samego turnieju – pozostaje mieć nadzieję, że do tego aż tak prędko nie dojdzie.

Wróćmy jednak do jutrzejszego losowania, po którym to możemy znaleźć się albo w grupie marzeń, albo w grupie stanowiącej dla kadrowiczek Petera Gerhardssona zdecydowanie większe wyzwanie. Z całą pewnością uda się za to uniknąć klasycznej grupy strachu, gdyż w najbardziej pesymistycznym wariancie z drugiego koszyka możemy trafić Danię (chyba już w końcu wystarczy tych wewnątrzskandynawskich bojów eliminacyjnych!), zaś z trzeciego – Portugalię, która formę szwedzkich piłkarek przetestuje towarzysko już za dwa tygodnie w Albufeirze. Taki zestaw rywalek nie byłby oczywiście idealny, ale – bądźmy szczerzy – zajęcie pierwszego miejsca w tej hipotetycznej grupie wciąż trudno byłoby nazwać wielką sensacją, a zapewne znaleźliby się i tacy, którzy uważaliby to wręcz za obowiązek. Zamiast Danii i Portugalii równie dobrze możemy jednak zmierzyć się na przykład z Ukrainą i Bośnią lub z Rosją i Białorusią, a to oznaczałoby w zasadzie autostradę do Anglii. Jasne, ani na moment nie zapominamy o tym, że nawet na autostradzie może przytrafić się kolizja (reprezentacja Szwecji nie tak dawno przeżyła taką we Lwowie), ale przy takich przeciwniczkach od roli zdecydowanych faworytek uciec byłoby bardzo trudno.

Niższe koszyki to już zespoły mniej lub bardziej anonimowe i choć przynajmniej kilka z nich może pochwalić się dobrej klasy piłkarkami w swoich szeregach, to komplet punktów w starciach z nimi należy na ten moment uznać za obowiązek. Z różnych, nie tylko czysto sportowych przyczyn, lepiej byłoby oczywiście udać się na eliminacyjne mecze do Mołdawii, Macedonii i Litwy niż do Turcji/Kazachstanu, Azerbejdżanu i Kosowa, ale nie zmienia to jednak faktu, że i tak z największym zaciekawieniem będziemy śledzić to, czy szwedzka droga do Londynu będzie wiodła przez Viborg, Leuven czy Lwów. Czas więc na tradycyjne zawołanie: niech los jutro nam sprzyja! Skoro zadziałało w grudniu, to nie ma chyba przeszkód, aby zadziałało i w lutym.


Podział na koszyki przed losowaniem el. EURO 2021:

I: Holandia, Francja, Niemcy, Hiszpania, Szwecja, Norwegia, Szwajcaria, Szkocja, Włochy

II: Austria, Dania, Islandia, Belgia, Rosja, Walia, Ukraina, Finlandia, Czechy

III: Portugalia, Irlandia, Polska, Rumunia, Serbia, Słowenia, Węgry, Bośnia, Białoruś

IV: Turcja, Słowacja, Chorwacja, Irlandia Północna, Grecja, Izrael, Kazachstan, Albania, Mołdawia

V: Wyspy Owcze, Malta, Macedonia, Estonia, Czarnogóra, Gruzja, Łotwa, Litwa, Azerbejdżan, Cypr, Kosowo

Trzy grupowe finały

piff

W Piteå znów radość – tym razem pucharowa (Fot. Bildbyrån)

Göteborg – Linköping, Rosengård – Kristianstad oraz Eskilstuna – Djurgården – te mecze ostatniej kolejki fazy grupowej wyłonią nam trzech półfinalistów Pucharu Szwecji. W jeszcze bardziej komfortowej sytuacji znajdują się natomiast piłkarki z Piteå, które swój pierwszy w historii awans do najlepszej czwórki przyklepały już w zasadzie w miniony weekend. Pewne zwycięstwo AIK nad Hammarby w derbach stolicy pozwoliło wprawdzie obu stołecznym klubom zachować matematyczne szanse na wygranie grupy, ale w praktyce z takiego obrotu spraw najbardziej cieszyli się właśnie w Norrbotten.

Raz jeszcze z dobrej strony pokazały się na pucharowych boiskach piłkarki z Uppsali, które tym razem mocno postraszyły Eskilstunę. Na Lötens IP drugoligowiec prowadził już 2-0 po golach Korhonen i Toivio, ale finisz podopiecznych Magnusa Karlssona był piorunujący. Zespół z Tunavallen potrzebował bowiem zaledwie dwudziestu minut, aby najpierw odrobić straty, a następnie zapewnić sobie trzy absolutnie bezcenne punkty. Łupem bramkowym wśród przyjezdnych podzieliły się Tunturi, Dahlkvist, Karlsson i Kullashi i to właśnie ich trafienia pozwoliły wicemistrzyniom Szwecji sprzed czterech lat utrzymać pierwsze miejsce w przejściowej tabeli grupy C.

Wielkich emocji, przynajmniej w wymiarze czysto sportowym, nie było za to na Åbyvallen, gdzie piłkarki z Göteborga dosłownie przejechały się po występującym na trzecim poziomie rozgrywkowym Jitexie Möldnal. Piłkarki Marcusa Lantza zaaplikowały znacznie niżej notowanym rywalkom aż trzynaście goli, choć można było odnieść wrażenie, że ani na moment nie włączyły w sobotnie popołudnie wyższego biegu. Podziałem punktów zakończyła się natomiast zdecydowanie bardziej wyrównana potyczka na Arenie Linköping, choć przez chwilę wydawało się, że gol niezastąpionej Kosovare Asllani znów przesądzi o zwycięstwie ekipy z Östergötland. W doliczonym czasie gry, po dobrze rozegranym stałym fragmencie, do remisu doprowadziła jednak Elin Karlsson, która obok aktywnej Ugandyjki Rity Kivumbi oraz bardzo pewnej w swoich interwencjach Erin McLeod, była tego dnia najmocniejszym punktem jedenastki z Växjö.

Po planowe zwycięstwa sięgnęły w grupie B Kristianstad i Rosengård, ale o ile w przypadku drużyny prowadzonej przez Elisabet Gunnarsdottir w rolach głównych ponownie wystąpiły Gudmundsdottir, Chikwelu oraz Welin, o tyle fani w Malmö mogli wczoraj oklaskiwać zupełnie nową bohaterkę. Szesnastoletnia Hanna Bennison wskoczyła do wyjściowej jedenastki Jonasa Eidevalla w miejsce Caroline Seger i najlepszą recenzją jej występu niech będzie fakt, że nikt z fanów FCR ani trochę nie odczuł nieobecności kapitanki reprezentacji Szwecji na placu gry. Czyżby więc pucharowe zmagania przyniosły nam pierwszą kandydatkę do tytułu odkrycia roku? Kto wie, choć już dziś możemy stwierdzić, że niesamowita boiskowa dojrzałość, jaką Bennison zaprezentowała nam w starciu z Kalmar, na pewno każe nam bliżej przyjrzeć się tej młodej pomocniczce, która w przyszłości może okazać się następczynią Seger nie tylko w klubie ze stolicy Skanii.

cupen2