Żaden inny szwedzki klub nie wzbudza tak bardzo skrajnych emocji jak FC Rosengård. W tym względzie akurat nie różnimy się specjalnie od reszty piłkarskiego świata, gdyż wszędzie najwięcej i najbardziej kontrowersyjnie mówi się o najlepszych. W przeddzień ligowego klasyka postanowiliśmy sprawdzić, czy liczne zarzuty kierowane pod adresem mistrza kraju mają w ogóle racjonalne uzasadnienie.
Zarzut 1: Dominacja Rosengård zmniejsza atrakcyjność ligi
Brzmi to trochę, jakby ktoś zgłaszał pretensje, że Shelly-Ann Fraser czy Dafne Schippers biegają zbyt szybko, przez co zmniejsza się atrakcyjność biegów sprinterskich. Pomijając jednak absurdalne założenie, przyjrzyjmy się faktom, gdyż i one są w tym przypadku dość jednoznaczne. W trzech spośród pięciu ostatnich sezonów walka o mistrzostwo rozstrzygnęła się dopiero w ostatniej kolejce, nie zawsze zresztą na korzyść FC Rosengård. Co więcej, w tym tylko okresie na ligowym podium oprócz hegemona z Malmö stało aż siedem (!) innych klubów (Göteborg, Umeå, Tyresö, Linköping, Örebro, Eskilstuna oraz Piteå). Pomijając angielską WSL, trudno byłoby znaleźć w Europie inną czołową ligę, w której w rywalizację o najwyższe laury zamieszanych byłoby aż tyle ekip.
Nie da się ukryć, że pod względem ekonomicznym Rosengård znajduje się obecnie o kilka długości przed większością ligowych rywali. Należy jednak zadać pytanie, czy aby na pewno ów fakt ma negatywny wpływ na pozycję Damallsvenskan. Osobiście jestem przeciwnikiem teorii, że rozgrywki ligowe są silne siłą najsłabszej drużyny i zawsze kibicowałem projektom podobnym do tego, który realizowany jest aktualnie w Malmö, upatrując w nich szansy także dla … pozostałych klubów. Czy tego chcemy, czy nie, to Rosengård jest na ten moment wizytówką i najlepszą reklamą szwedzkiej piłki w Europie i na świecie. Mozliwość gry w tej samej lidze, co chociażby Marta może stanowić magnes dla niejednej adeptki futbolu. Na tej samej zasadzie, wiele młodych Afrykanek z pewnością zechciałoby zmierzyć się na boisku z Gaelle Enganamouit. Nie zapominajmy, że obecność Marty w kadrze Umeå IK była jednym z głównych powodów, dla których na przyjazd do Szwecji zdecydowała się szesnastoletnia wówczas Ramona Bachmann.
Zarzut 2: Rosengård to tak naprawdę reprezentacja “reszty świata”
Oj, ten temat rzeczywiście rozgrzał i spolaryzował wczesną wiosną szwedzkie środowisko piłkarskie. Podczas jednego z przedsezonowych sparingów w pewnym momencie w koszulkach Rosengård biegały po boisku zawodniczki pochodzące z … jedenastu różnych krajów, przy okazji reprezentujące pięć różnych kontynentów! Był to oczywiście pierwszy taki przypadek w historii szwedzkiej, a wcale niewykluczone, że i światowej piłki nożnej. W inaugurującym sezon meczu o Superpuchar sytuacja wyglądała bardzo podobnie (dwie Szwedki w wyjściowej jedenastce, dziesięć reprezentowanych nacji), co jedynie podgrzało atmosferę i rozpoczęło ogólnonarodową dyskusję, w której głos zabrały najważniejsze osoby w szwedzkiej piłce.
Zaczęło się od komentarza Pii Sundhage, która w dość ostrych słowach skrytykowała kosmopolityzm Rosengård, zarzucając drużynie ze Skanii dbanie jedynie o własne interesy. Na odpowiedź z Malmö nie musieliśmy czekać długo. Przedstawiciele mistrza kraju jednoznacznie podkreślili, że w klubowej piłce chodzi o to, aby na boisku występowały zawodniczki “najlepsze, a nie najbardziej szwedzkie” i od tej zasady żadnego odstępstwa nie będzie. Ciąg dalszy tej historii mogliśmy oglądać w Popradzie, gdzie żadna z piłkarek Rosengård nie zagrała choćby minuty w eliminacyjnym spotkaniu przeciwko Słowacji. Wydaje się jednak, że dla dobra wszystkich zainteresowanych sprawą stron, chwilowy na szczęście konflikt na linii reprezentacja – mistrz kraju został już definitywnie zażegnany.
Wróćmy jednak do głównej osi problemu: czy rzeczywiście powinniśmy mieć klubowi z Malmö ze złe, że ten szuka potencjalnych wzmocnień w najodleglejszych zakątkach globu? Niestety, czasy w których Jitex stworzył ligową potęgę dysponując jedynie zaowdniczkami pochodzącymi z Möldnal i z Göteborga stanowią już bardzo odległą przeszłość. Taki model mógł przynieść efekty czterdzieści lat temu, ale dziś rywalizacja o piłkarski prymat toczy się przede wszystkim na polu ekonomicznym. Nie sposób zaprzeczyć, że w głównym stopniu względy finansowe decydują, iż obecnie to największe metropolie na kontynencie i mające w nich siedziby kluby-przedsiębiorstwa zaczynają odgrywać dominującą rolę w światowej piłce nożnej. To właśnie do takich ośrodków jak Paryż, Lyon, Londyn czy Monachium należy przyszłość i to one mogą na długie lata wyznaczyć granicę, której żaden klub nieposiadający potężnego zaplecza finansowego nie będzie mógł przeskoczyć. Nie szukając specjalnie daleko, dwudziestopięciotysięczne, położone tuż pod północnym kołem podbiegunowym miasteczko Umeå, niestety zupełnie nie wpisuje się w ten nowopowstający piłkarsko-ekonomiczny krajobraz. Wpisać w niego próbuje się za to Rosengård i w Malmö doskonale zdają sobie sprawę, że bez głośnych transferów (także, a może przede wszystkim tych zagranicznych) nie da się podjąć rywalizacji z najpotężniejszymi piłkarskimi przedsiębiorstwami na kontynencie.
Zarzut 3: W Rosengård nie szkoli się młodzieży
Prawdą jest, że o sile wyjściowej jedenastki drużyny z Malmö rzeczywiście nie stanowią wychowanki. Jedyną zawodniczką wyszkoloną w klubie, która może liczyć na mniej lub bardziej regularne występy w lidze jest Ebba Wieder. Prawdą jest również, że w tym względzie Rosengård niczym nie różni się od czołowych ekip z Anglii oraz kontynentalnej Europy, z którymi ma ambicje rywalizować. Piłkarscy romantycy z pewnością tęsknią za epoką, w której mistrzowską drużynę dało się wychować, a pozycja w ligowej tabeli nie zależała od wielkości klubowego budżetu, ale niestety, co podkreślono już powyżej, czasy te przeszły do historii w okolicach lat osiemdziesiątych minionego stulecia. W dzisiejszym futbolu silniejszy i bogatszy może po prostu więcej, czego dowodem był chociażby pamiętny transfer Lindsey Horan do francuskiego PSG i każdy klub chcący być częścią wielkiej gry, musi zaakceptować jej zasady i według nich postępować.
To, że wychowanek Rosengård próżno szukać wśród największych gwiazd ekipy z Malmö nie oznacza jednak, że praca z młodzieżą nie jest traktowana w klubie priorytetowo. Co więcej, można zaryzykować stwierdzenie, że gdyby od jutra wszystkie szwedzkie kluby zmuszone były korzystać wyłącznie z wyszkolonych przez siebie piłkarek, Rosengård cały czas zachowałby status czołowej drużyny w kraju. Jeśli spojrzymy na kadry Damallsvenskan i Elitettan na rundę wiosenną sezonu 2016 to okaże się, że tylko Umeå może równać się z drużyną ze Skanii pod względem liczby występujących obecnie na szczeblu centralnym wychowanek. Sposród dwudziestu sześciu klubów zaledwie jeden (!) dostarczył do dwóch najwyższych klas rozgrywkowych podobną liczbę piłkarek, co krytykowany bez większej refleksji Rosengård. Żeby było ciekawiej, główny konkurent w tegorocznej walce o mistrzowski tytuł znajduje się na przeciwnym biegunie tej listy, a za systemowe szkolenie młodzieży na poważnie wzięto się w Linköping stosunkowo niedawno.
Zarzut 4: Rosengård nie jest symbolem Malmö
Opinie, że Rosengård nie wykorzystuje wizerunkowej szansy, aby stać się symbolem miasta i regionu podnoszone są z niezwykłą regularnością. Oprócz zbyt mało odważnego zdaniem ekspertów stawiania na lokalną młodzież, klubowi zarzuca się między innymi częstą zmianę nazwy oraz niespójność w budowaniu wizerunku. Rzeczywiście, w swojej niemal pięćdziesięcioletniej historii drużyna z Malmö dwukrotnie zmieniała nazwę, ale podobne zabiegi mogliśmy obserwować także w Linköping (dawniej Kenty DFF) oraz Göteborgu, gdzie przenieniono nawet siedzibę klubu (z wysepki Landvetter do ścisłego centrum miasta, w okolice hali Scandinavium). Nie możemy zatem mówić, że w tym aspekcie Rosengård jakoś znacząco odbiega od średniej krajowej.
Zdecydowanie trudniej o jednoznaczną ocenę działań klubu w zakresie public relations. Z jednej strony naprawdę widać, że Rosengård powoli buduje swoją markę i pierwsze efekty tych działań widoczne są gołym okiem. Frekwencja ustabilizowała się na przyzwoitym jak na szwedzkie wielkomiejskie warunki poziomie, pojawiła się także niezbyt jeszcze liczna, ale bardzo aktywna grupa kibiców identyfikujących się z klubem. Nie można pominąć również faktu, iż Rosengård zaczął być wreszcie widoczny w mediach społecznościowych, a także w eventach promujących drużynę wśród najmłodszych mieszkanek i mieszkańców Malmö i okolic. Zdecydowanie pochwalić należy ponadto społeczne inicjatywy, jak chociażby podchwycona przez resztę ligi akcja Rosengård przeciw homofobii czy Zielona kartka, które ocieplają wizerunek klubu. Być może rację mają ci, którzy twierdzą, że na polu PR potencjał do wykorzystania jest jeszcze większy, ale z pewnością nadejdzie czas, że i te rezerwy zostaną w odpowiedni sposób spożytkowane.
Wnioski z powyższej analizy każdy musi wyciągnąć samodzielnie. Na kilkanaście godzin przed pierwszym gwizdkiem najważniejszego meczu pierwszego półrocza 2016 roku trzeba jednak jednoznacznie podkreślić, że nasza liga, a co za tym idzie cała szwedzka piłka, potrzebuje silnego Rosengård. Tak samo zresztą, jak potrzebuje silnego Linköping. A o tym, kto na chwilę obecną bardziej zasługuje na to, aby zasiąść w fotelu lidera, niech zdecyduje boisko.