Podcięte szwedzkie skrzydła

cox1

Fot. Kevin Cox

Nieco starsi kibice z pewnością doskonale pamiętają mundial sprzed piętnastu lat, który na stałe zapisał się na kartach szwedzkiej piłki nożnej. Tym trochę młodszym możemy przypomnieć, że turniej ten pierwotnie miał się odbyć w Chinach, ale ze względu na panującą wówczas w Azji epidemię SARS został on przeniesiony do USA i to właśnie stadiony w Waszyngtonie, Filadelfii, Columbus, Bostonie, Portland i Carson okazały się dla nas tak szczęśliwe. Gdyby dziś przeprowadzić ankietę na najbardziej pamiętny obrazek tamtych mistrzostw, większość pytanych prawdopodobnie wskazałaby zagraną idealnie w tempo przez Victorię Svensson prostopadłą piłkę w 41. minucie spotkania finałowego lub urywającą się spod opieki Sandry Minnert Hannę Ljungberg, która kilka sekund później sprawiła, że przez około dwadzieścia minut Szwedki mogły czuć się mistrzyniami świata. Nie zabrakłoby na pewno i takich, dla których największą bohaterką pierwszego mundialu w tym stuleciu była grająca właśnie wtedy swój turniej życia Malin Moström, a zwolennicy solidnej gry defensywnej również mieliby sporo racji argumentując, że to Hannie Marklund najbardziej należałoby się to szczególne wyróżnienie. Żadna z tych opinii nie byłaby oczywiście pozbawiona logiki, ale warto pamiętać, że awans podopiecznych Mariki Domanski-Lyfors do finału nie byłby możliwy, gdyby w najważniejszym momencie nie odpaliła niedoceniana przez wielu tajna broń szwedzkiej kadry. Skrzydła.

Nazwisk Malin Andersson, Anny Sjöström, czy wreszcie wchodzącej wówczas głównie na końcówki dwudziestoletniej Josefine Öqvist próżno szukać chociażby w jedenastce mistrzostw, ale każda z nich dołożyła ogromną cegiełkę do tego, że amerykańskim mundialem mogliśmy w pełni emocjonować się aż do samego finału na Home Depot Center. Dynamika i przebojowość skrzydłowych pozwoliły nam odwrócić losy dwóch meczów fazy pucharowej (z Brazylią i z Kanadą), ale nie jest to bynajmniej koniec ich zasług. Co więcej, można nawet zaryzykować stwierdzenie, że gdyby nie ich postawa, gwiazdy Moström, Svensson czy Ljungberg nie rozbłysłyby aż takim blaskiem, gdyż to właśnie rajdy prawą i lewą flanką niejednokrotnie pozwalały nam skutecznie rozerwać formację obronną rywalek. Oczywiście, prawdą jest, że współpraca na linii rozgrywające – skrzydłowe nie zawsze wyglądała perfekcyjnie, a w niektórych momentach podczas turnieju po prostu dopisywało nam szczęście, ale z drugiej strony nie da się zaprzeczyć, że piętnaście lat temu szwedzkie skrzydła stanowiły jakość, z którą trzeba było się liczyć.

Ubiegłoroczne finały piłkarskich mistrzostw Europy dobitnie pokazały, że posiadanie w kadrze klasowych skrzydłowych również dziś może stanowić niesamowitą wartość dodaną dla każdej reprezentacji. Złote medalistki z Holandii podbiły futbolowy świat fenomenalnym duetem Martens – van de Sanden, srebrne Dunki odpowiedziały nie mniej efektownymi Troelsgaard i Veje, a Angielka Nikita Parris rozpędziła się tak bardzo, że na chwilę obecną jest zdecydowanie najbardziej wartościową zawodniczką Manchesteru (a konkurencję ma w klubie niemałą). W razie potrzeby, na swoje skrzydłowe w każdej sytuacji liczyć mogą także w USA, Brazylii, Japonii, Norwegii, a nawet w Szkocji, ale niestety – pomimo szczerych chęci – szwedzkiej kadry dopisać do tej listy nie sposób. Podczas EURO 2017 Pia Sudhage próbowała eksperymentów z Lottą Schelin lub Kosovare Asllani na prawej flance, ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że trudno było ją za to przesadnie krytykować. Rzeczywistość wygląda bowiem tak, że akurat w tym sektorze boiska dysponujemy aktualnie niesamowicie skromnym potencjałem; niewykluczone nawet, że najbardziej skromnym w liczącej sobie przecież już kilkadziesiąt lat historii szwedzkiej kadry.

Od zakończenia holenderskiego EURO minęło już kilka miesięcy, ale konkretnych alternatyw na skrzydłach wcale nam od tego czasu nie przybyło. Trudno się zatem dziwić, że wśród dziewięciu pomocniczek powołanych przez Petera Gerhardssona na zaczynający się w najbliższą środę turniej o Puchar Algarve znalazło się miejsce dla zaledwie jednej nominalnej skrzydłowej w osobie Olivii Schough. Nie zapominamy rzecz jasna o Linie Hurtig, ale w jej przypadku należy pamiętać o tym, że dopiero od kilkunastu miesięcy regularnie grywa ona w swojej drużynie klubowej bliżej linii bocznej i wciąż w jakimś stopniu uczy się gry na nowej dla siebie pozycji. Obiecujące występy zawodniczki Linköping w rundzie jesiennej sezonu 2017 dają jednak nadzieję, że przynajmniej na lewej flance selekcjoner będzie miał na pewien czas względny spokój, choć pewną niedogodność stanowi fakt, że Hurtig jest piłkarką niesamowicie kontuzjogenną. Po drugiej stronie boiska nie mamy jednak nawet takiego komfortu, a wśród powołanych trudno doszukać się choćby jednej naturalnej prawoskrzydłowej. Nie jest nią bowiem ani Asllani (nominalnie cofnięta napastniczka, aktualnie ósemka), ani Rubensson (ostatnio na tej pozycji grała w wieku siedemnastu lat), ani Edgren (rozgrywająca), ani Angeldahl (rozgrywająca), ani Rolfö (dziesiątka z inklinacjami do gry w pierwszej linii) ani Jakobsson (napastniczka), ani Larsson (napastniczka). Wszystko wskazuje więc na to, że przynajmniej w najbliższych tygodniach Gerhardsson będzie zmuszony do podobnych eksperymentów, co jego poprzedniczka, a nam pozostanie jedynie niecierpliwie oczekiwać na ich efekty.

W nieco dalszej perspektywie możemy rzecz jasna liczyć na to, że sztab reprezentacji będzie mógł na tej pozycji skorzystać również z bardziej naturalnych wyborów, choć obecnie wszystkie najpoważniejsze kandydatki do zapełnienia powstałej luki znajdują się w nieco trudniejszym momencie swoich karier. Będąca absolutnym odkryciem Damallsvenskan w sezonie 2016 Johanna Rytting Kaneryd (rocznik 1997) jesienią została nawet powołana do kadry, ale debiut w niej uniemożliwiła jej poważna kontuzja (zerwanie więzadeł krzyżowych w stawie kolanowym), która wyłączyła ją z gry na wiele miesięcy. Julia Spetsmark (1989) pojechała na EURO do Holandii, ale fatalna dyspozycja Örebro nie pozwoliła jej do końca rozwinąć skrzydeł na krajowych boiskach, a po transferze do Manchesteru więcej czasu spędziła na ławce rezerwowych niż na boisku. Madelen Janogy (1995) to niezwykle ciekawa piłkarka, która z dobrej strony pokazywała się w reprezentacjach młodzieżowych, ale w seniorskim futbolu ma za sobą dopiero jedną w pełni udaną rundę w barwach Piteå. Nie mam absolutnie żadnych wątpliwości, że w przypadku awansu na przyszłoroczny mundial we Francji każda z wymienionych tu piłkarek może pójść w ślady Josefine Öqvist, stając się największym odkryciem turnieju finałowego. W niczym nie zmienia to jednak faktu, że według stanu na luty 2018 w temacie szwedzkich skrzydeł mamy zdecydowanie więcej znaków zapytania niż wykrzykników. Czy tak samo będzie również za dwanaście miesięcy? Trudno wyrokować, wszak w futbolowych realiach rok to niemal wieczność, a wiosną 2002 w kontekście reprezentacji także pojawiało się całkiem sporo wątpliwości. Mówią, że podobno historia lubi się powtarzać …

Przegląd zimowy

wieland

Fot. Mark Wieland

Zimowy przegląd europejskich i światowych boisk jest w tym roku o tyle interesujący, że minione tygodnie to naprawdę bardzo udany okres dla wielu szwedzkich piłkarek grających na co dzień w zagranicznych klubach. Jeszcze nie tak dawno obawialiśmy się o aklimatyzację i regularne występy Jonny Andersson w zupełnie nowym otoczeniu, a także o sportową przyszłość Lotty Ökvist, ale okazało się, że wiele naszych obaw było zdecydowanie na wyrost. Jasne, zawsze mogłoby być jeszcze lepiej, a więcej minut na zaprezentowanie swoich umiejętności mogła otrzymać na przykład Julia Spetsmark, ale pierwsze dwa miesiące nowego roku z pewnością dostarczyły nam więcej optymizmu niż zmartwień. Jest to niewątpliwie całkiem przyjemny wniosek.

Ponieważ już za kilka dni rozpoczyna się turniej o Puchar Algarve, dzisiejsze podsumowanie zostanie podzielone na dwie części. W pierwszej skupimy się wyłącznie na zawodniczkach powołanych przez Petera Gerhardssona na portugalskie zgrupowanie (znalazły się w niej przedstawicielki trzech lig zagranicznych), w drugiej – pozostałymi szwedzkimi piłkarkami występującymi poza granicami kraju.

Anglia

Skoro jesteśmy na Wyspach Brytyjskich, to zaglądamy oczywiście do Chelsea, gdzie dostępu do londyńskiej bramki dzielnie broni szwedzki tercet. Hedvig Lindahl, pomimo dużej konkurencji w postaci dwóch nieukrywających wysokich ambicji angielskich golkiperek, wciąż jest numerem jeden w bramce Niebieskich i od pamiętnego meczu z Arsenalem w każdym kolejnym spotkaniu zachowuje czyste konto. Pewne miejsce w wyjściowej jedenastce wicemistrza Anglii ma także Magdalena Eriksson i choć w środowym starciu z zamykającym tabelę Yeovil była stoperka Linköping nie zagrała od pierwszej minuty (podobnie zresztą jak Lindahl), to o jej regularną grę w najbliższych miesiącach możemy być względnie spokojni. Inna sprawa, że biorąc pod uwagę klub i kadrę, zima nie była w wykonaniu Eriksson aż tak efektowna jak jesień, w związku z czym na pewno nie obrazilibyśmy się za powrót do dyspozycji z października i listopada. Jednoznacznie na plus pierwsze dwa miesiące w Chelsea może za to zapisać Jonna Andersson, która zamyka ten okres z bilansem dwóch goli, dwóch asyst i wielu pozytywnych recenzji za swoje występy. Trzykrotna mistrzyni Szwecji w barwach Linköping nie stała się wprawdzie jeszcze piłkarką, od której Emma Hayes zaczynałaby układanie składu, ale nie oszukujmy się – początek przygody z londyńskim futbolem przebiega jak dotąd w niemal wymarzony sposób.

Francja

Remisując na wyjeździe z Fleury, Montpellier mocno skomplikował swoją sytuację w walce o wicemistrzostwo Francji, ale zanim to się stało, sympatycy MHSC przeżywali zdecydowanie bardziej miłe chwile dzięki Lindzie Sembrant. Szwedzka stoperka stała się dopiero trzecią piłkarką, która w sezonie 2017/18 zdołała w oficjalnym meczu pokonać bramkarkę Olympique Lyon, choć niestety jej gol jedynie zmniejszył rozmiary porażki z najlepszą klubową drużyną świata. Martwić może za to niemoc strzelecka dwóch najbardziej bramkostrzelnych snajperek Montpellier; trafiające pod koniec rundy jesiennej z niezwykłą regularnością Stina Blackstenius oraz Sofia Jakobsson w ostatnich tygodniach zdobyły łącznie … jednego gola. Przełamanie mile widziane, najlepiej podczas Pucharu Algarve.

Niemcy

O Fridolinie Rolfö wiemy tyle, że jeśli tylko jest zdrowa, to prezentuje ostatnio naprawdę wyborną dyspozycję. Jesienią była jedną z najlepszych (i zarazem najbardziej niedocenianych) piłkarek Bundesligi; wiosnę rozpoczęła od gola i asysty, które odwróciły losy starcia Bayernu z Essen. Wicemistrzynie Niemiec długo męczyły się z niżej notowanym rywalem, ale dwa zagrania szwedzkiej kadrowiczki sprawiły, że klub z Bawarii nie stracił jeszcze więcej dystansu do lidera z Wolfsburga. Bez zmian również u Amandy Ilestedt – była obrończyni Rosengård wciąż jest stałym elementem defensywy niepokonanej na ligowych boiskach Turbine, choć trzeba przyznać, że lepsze występy zdarza się jej przeplatać zdecydowanie słabszymi. Derbowe starcie z Jeną bez wątpienia było jednym z tych bardziej udanych meczów i aż prosiłoby się o stabilizację na takim właśnie poziomie.

******

Ciekawy okres mają za sobą nie tylko kadrowiczki: Nilla Fischer, która na zgrupowaniu w Portugalii nie pojawi się ze względów rodzinnych, niezmiennie pozostaje kapitanką i podstawową stoperką najlepszego klubu w Niemczech, a obiecujący debiut w barwach Werony zaliczyła Julia Molin, która decydując się na transfer do włoskiego klubu zmniejszyła szwedzką kolonię w cypryjskim Limassol. W tej samej lidze o miejsce na podium walczy ze swoją Fiorentiną Stephanie Öhrström, która po powrocie do kraju Antonii Göransson została jedyną Szwedką w kadrze wciąż urzędującego mistrza Italii. Na murawach WSL nie mamy ostatnio sposobności oglądać Jessiki Samuelsson (Arsenal) oraz Julii Spetsmark (Manchester), ale przyczyny ich absencji są zgoła odmienne. Pierwsza wciąż leczy poważną kontuzję, druga dopiero buduje swoją pozycję w zespole Nicka Cushinga. Bohaterką zdecydowanie najbardziej zwariowanego szwedzkiego transferu tej zimy była bez wątpienia Lotta Ökvist, która po licznych perypetiach zakotwiczyła ostatecznie w Houston. Dla wychowanej w Laponii piłkarki pobyt w klubie z Teksasu będzie z pewnością sporym wyzwaniem nie tylko ze względu na panujące tam warunki atmosferyczne, ale na jej ewentualny debiut w NWSL przyjdzie nam jeszcze poczekać. Podobnie zresztą jak na kolejną próbę zawojowania norweskiej Toppserien przez Mimmi Löfwenius oraz walkę wzmocnionego desantem z Malmö Brøndby o tytuł mistrzowski w Danii.

Faworytki nie zwalniają tempa

680

Fot. Christer Thorell

Podczas drugiego weekendu z fazą grupową Pucharu Szwecji znów nie doczekaliśmy się sensacyjnych rozstrzygnięć. Na jednych boiskach faworytki od pierwszej minuty nie zostawiały swoim rywalkom wątpliwości, na innych na decydujące o końcowym wyniku akcje trzeba było poczekać nieco dłużej, ale ostatecznie premierowa edycja zmagań w nowej formule póki co nie przyniosła nam ani jednej historii z gatunku cinderella story.

Brak niespodzianek nie jest jednak równoznaczny z brakiem emocji, o czym dobitnie przekonaliśmy się w Göteborgu. Podopiecznym Marcusa Lantza ostatecznie udał się rewanż za dwie ubiegłoroczne porażki z Limhamn Bunkeflo, ale piłkarki z Malmö także miały na Valhalli swoje bramkowe okazje. Większą skutecznością wykazały się jednak gospodynie i dzięki trafieniom Blomqvist oraz Bajramovic to one dopisały do swojego dorobku kolejne punkty. Zdecydowanie łatwiejszą przeprawę miały w sobotnie popołudnie mistrzynie z Linköping, które wybrały się w delegację do beniaminka Elitettan i wróciły z niej z pięcioma zdobytymi golami, a na listę strzelczyń wpisywały się kolejno Maanum, Almqvist, Asllani i Banusic.

2-01

2-02

W tym zdecydowanie bardziej interesującym meczu grupy 2 obejrzeliśmy wszystko, czym powinny cechować się derbowe potyczki. Było mnóstwo walki w środku pola, czerwona kartka dla Hanny Wilkinson, a do pełni szczęścia zabrakło sympatykom obu ekip choćby jednego gola. Blisko była Edgren, swoją szansę miała Lundh, ale po dziewięćdziesięciu minutach żadna ze stron nie mogła być w pełni usatysfakcjonowana widniejącym na tablicy wynikiem. Zdecydowanie inną grę obejrzeliśmy w Göteborgu, gdzie dziesięciokrotne mistrzynie Szwecji spotkały się z najsłabszą ekipą fazy grupowej i dobitnie pokazały jak wielka przepaść dzieli futbol amatorski od zawodowego. Fiona Brown w niespełna kwadrans skompletowała hat-tricka, ale jak się później okazało był to dopiero początek niezwykle ciężkiej niedzieli dla zawodniczek i kibiców Qviding.

2-03

2-07

Choć Tabitha Chawinga postanowiła wyruszyć na podbój Chin, w Borlänge wciąż mogą liczyć na gole napastniczki z Malawi i nawet nie muszą uczyć się nazwiska swojej nowej idolki. Temwa Chawinga bardzo szybko postanowiła bowiem ruszyć śladem starszej siostry i to w dużej mierze dzięki niej Kvarnsveden wciąż może zostać najbardziej sensacyjnym półfinalistą Pucharu Szwecji. Aby tak się stało, w ostatniej kolejce trzeba będzie wprawdzie pokonać Eskilstunę, ale piłkarki z Tunavallen jak dotąd nie zachwycają i nawet stosunkowo wysokie zwycięstwo nad trzecioligowym Älvsjö nie jest w stanie przesłonić tego, że na tle znacznie niżej notowanego rywala zawodniczki Jonasa Björkgrena prezentowały się bez większego błysku.

2-04

2-05

W ostatnich dwóch sezonach każda wizyta piłkarek Djurgården na Behrn Arenie kończyła się ich zwycięstwem w stosunku 3-0, a ponieważ tradycję należy szanować, to tym razem także nie mogło być inaczej. Małym zaskoczeniem może być jedynie to, że w tak sprzyjających okolicznościach swoich strzeleckich statystyk nie poprawiła Mia Jalkerud, ale Andersson, Wörner i Ekroth zadbały o to, aby najskuteczniejsza snajperka Djurgården nie musiała tego przesadnie długo rozpamiętywać. Niedzielnego popołudnia dobrze nie będzie za to wspominać Ann-Helén Grahm, choć przed pierwszym gwizdkiem najpewniej nie miałaby nic przeciwko temu, aby w trenerskim debiucie wywalczyć punkt w Arcushallen. Jeśli jednak na kilkadziesiąt sekund przed końcem spotkania jest się o krok od sprawienia jeszcze większej niespodzianki, to remis w takiej chwili ma wyjątkowo gorzki smak.

2-06

2-08

Zagrają o spadek?

2018-02-10_00008

Jaka przyszłość czeka rewelację poprzedniego sezonu? (Fot. Peter Jonsson)

Rozgrywki ligowe zazwyczaj wyglądają tak, że jedne kluby grają w nich o mistrzostwo, inne o możliwie najwyższą lokatę na koniec sezonu, a jeszcze inne o pozostanie na danym poziomie rozgrywek. W Södermalm postanowili jednak podejść do sprawy kreatywnie i spróbować powalczyć o … spadek z ekstraklasy. W poprzednim sezonie sztuka ta się nie powiodła, choć wszyscy eksperci jednogłośnie uznawali kadrę Hammarby za najsłabszą w Damallsvenskan, więc tym razem trzeba było sięgnąć po znacznie bardziej radykalne środki. Pierwszym krokiem było wytransferowanie liderki zespołu Filippy Angeldahl do mistrzowskiego Linköping, drugim – brak jakichkolwiek poważnych wzmocnień oraz w pełni świadoma rezygnacja z uzupełnienia kadrowych luk dostępnymi na rynku piłkarkami, trzecim – ustalenie budżetu sekcji na poziomie, który nie pozwalał na podjęcie rywalizacji z ligowymi rywalkami, a czwartym i ostatnim – zwolnienie za rzekomą niesubordynację trenera Olofa Unogårda, który w ostatnich dwóch latach najpierw wprowadził prowadzony przez siebie zespół do krajowej elity, a następnie – wbrew jakiejkolwiek logice – potrafił go w niej utrzymać, wykręcając przy tym fenomenalne siódme miejsce, okraszone dodatkowo dwoma zwycięstwami nad ćwierćfinalistą poprzedniej edycji Ligi Mistrzyń – FC Rosengård. Tak właśnie w pełnej krasie prezentuje się futbolowy kabaret po sztokholmsku.

Uporządkujmy raz jeszcze wszystkie fakty. Olof Unogård pracował w Hammarby przez dwa pełne sezony. W pierwszym – pomimo plagi kontuzji, która przez cały rok prześladowała stołeczny zespół – wywalczył z nim awans do Damallsvenskan. W drugim – z drużyny skazywanej na pewną degradację zrobił absolutną rewelację ligi. Sportowych powodów do tego, aby w przededniu kolejnych rozgrywek pozbawiać go posady trudno się więc doszukać. Oczywiście, mogły pojawić się inne aspekty, które uniemożliwiałyby dalszą współpracę Unogårda z właścicielami klubu, ale zapytany o powody odwołania charyzmatycznego szkoleniowca Richard von Yxkull nie jest w stanie udzielić satysfakcjonującej odpowiedzi. Trudno bowiem liczyć na to, że lakoniczne oświadczenie na oficjalnej stronie internetowej lub mówienie o innej wizji rozwoju i niesubordynacji zadowoliło tych, którym na sercu leży dobro Biało-zielonych.

Światło na całą sprawę rzucają ponadto wypowiedzi byłych i obecnych piłkarek Hammarby, które jednomyślnie stoją w tym konflikcie po stronie Unogårda. Zdaniem między innymi Amandy Johansson, Cathrine Dahlström czy Eleny Sadiku podstawową wadą odwołanego szkoleniowca było to, że za bardzo zależało mu na tym, aby zawodniczki mogły trenować i przygotowywać się do kolejnych meczów w warunkach godnych pierwszoligowca. Zdania Unogårda najwyraźniej nie podzielali jednak włodarze, a nadmierne zaangażowanie trenera było im ewidentnie nie na rękę. Różnica interesów w pewnym momencie zrobiła się tak wielka, że von Yxkull miał w zasadzie dwa wyjścia: albo pozbyć się niechcianego pracownika, albo przystać na jego warunki. Niestety, zdecydował się na to zdecydowanie mniej honorowe.

Wiemy już, że następczynią Unogårda zostanie 46-letnia Ann-Helén Grahm, którą w ostatnich latach oglądać mogliśmy przede wszystkim w roli asystentki. U boku Thomasa Dennerby’ego oraz Anny Signeul uczestniczyła łącznie w trzech wielkich turniejach i choć bycie częścią sztabu reprezentacji znacząco różni się od pełnienia funkcji głównej trenerki w drużynie klubowej, w Sztokholmie liczą na to, że pod jej wodzą raz jeszcze uda się im oszukać przeznaczenie. Optymizm ten jest o tyle uzasadniony, że współpracę z Grahm bardzo chwalą sobie doskonale znające ją ze szkockiej kadry Ifeoma Dieke oraz Shannon Lynn, ale wydaje się, że komfort pracy na Wyspach Brytyjskich był jednak znacznie większy niż w dzisiejszym Hammarby. Skoro jednak Olof Unogård pokazał, że utrzymanie w  lidze wbrew woli prezesów jest jak najbardziej wykonalne, to dlaczego nie miałaby tego samego osiągnąć trenerka, która także cechuje się wielką ambicją. Gdyby było inaczej, nigdy nie zdecydowałaby się bowiem wejść na pokład tego prowadzonego w niewiadomym kierunku statku.

Kadra na Puchar Algarve

BB171120LT055-header-1024x499

Fot. Bildbyrån

Filippa Angeldahl jest jedyną piłkarką z pola, która ma szansę zadebiutować w szwedzkiej kadrze podczas tegorocznej edycji towarzyskiego Pucharu Algarve. Jak przyznał sam selekcjoner, dwudziestolatka z Uppsali na powołanie zapracowała sobie nie tylko niezwykle obiecującym początkiem w Linköping (gol i asysta w dwóch pierwszych występach w barwach aktualnych mistrzyń kraju), ale także równą, stabilną dyspozycją podczas całej rundy jesiennej, kiedy to była jedną z najlepszych pomocniczek na boiskach Damallsvenskan. Popisowymi zagraniami byłej zawodniczki Hammarby są między innymi perfekcyjnie wykonywane stałe fragmenty oraz otwierające drogę do bramki prostopadłe podania i miejmy nadzieję, że na przełomie lutego i marca Angeldahl będzie miała okazję zaprezentować je także na niwie reprezentacyjnej. Taki scenariusz wydaje się być zresztą wielce prawdopodobny, gdyż Peter Gerhardsson zapowiada, że podczas portugalskiego zgrupowania zamierza stosować rotację w znacznie większym wymiarze niż robiła to jego poprzedniczka. Musimy myśleć zupełnie inaczej niż w sytuacji, kiedy gramy na przykład jeden mecz na przestrzeni dziesięciu dni. Aspekt fizyczny zawsze jest oczywiście niezwykle istotny, ale w przypadku jednego lub dwóch meczów można pozwolić sobie na powołanie piłkarki zadaniowej, która będzie wchodzić z ławki. Tutaj potrzebujemy jednak dużej liczby zawodniczek gotowych do gry przez 90 minut i ustalając kształt kadry miałem to na uwadze – komentuje swoje powołania selekcjoner, który jednocześnie cieszy się na perspektywę starcia z Kanadą. W ubiegłym roku mogliśmy zagrać z Francją i naprawdę dużo nam to dało. Kanadyjki reprezentują mniej więcej podobny poziom, a i Korea to także bardzo dobra drużyna. Mecze z takimi rywalkami podczas Pucharu Algarve to wspaniała baza przed wiosennymi potyczkami w eliminacjach mistrzostw świata – konkluduje Gerhardsson.

Możliwość, a nawet konieczność skorzystania z większej liczby piłkarek nie oznacza jednak, że towarzyskie zmagania w Portugalii będą dla szwedzkiej kadry wyłącznie okresem eksperymentów. Do reprezentacji wracają bowiem jej wieloletnie filary w osobach nieobecnych podczas styczniowego zgrupowania w RPA Lindahl, Fischer oraz Rolfö, a także Lina Hurtig, którą z gry w ostatnim meczu wyeliminowała odniesiona już w Kapsztadzie kontuzja. Z drugiej strony, dostrzeżenie w odpowiednim momencie wspomnianej Angeldahl, czy też odważne postawienie na Carlsson i Kullashi pokazują, że póki co Gerhardsson nie wpadł w pułapkę obracania się wokół tych samych 23 nazwisk, co nie tak dawno doprowadziło do klęski (na wielu polach) kadry Pii Sundhage. Drzwi do najważniejszej drużyny w kraju niezmiennie pozostają otwarte i jest to niewątpliwie najbardziej optymistyczny wniosek płynący z analizy ogłoszonych przez chwilą powołań.


Kadra na Puchar Algarve:

Bramkarki: Hilda Carlén (Linköping), Hedvig Lindahl (Chelsea), Zecira Musovic (Rosengård)

Obrończynie: Jonna Andersson (Chelsea), Nathalie Björn (Rosengård), Mia Carlsson (Kristianstad), Magdalena Eriksson (Chelsea), Nilla Fischer (Wolfsburg), Hanna Glas (Eskilstuna), Amanda Ilestedt (Turbine), Linda Sembrant (Montpellier)

Pomocniczki: Filippa Angeldahl (Linköping), Kosovare Asllani (Linköping), Hanna Folkesson (Rosengård), Lina Hurtig (Linköping), Fridolina Rolfö (Bayern), Elin Rubensson (Göteborg), Olivia Schough (Göteborg), Caroline Seger (Rosengård)

Napastniczki: Stina Blackstenius (Montpellier), Sofia Jakobsson (Montpellier), Loreta Kullashi (Eskilstuna), Mimmi Larsson (Eskilstuna)


Terminarz Pucharu Algarve:

28.02. Szwecja – Kanada (Parchal, sesja wieczorna)

02.03. Szwecja – Korea Południowa (Parchal, sesja wieczorna)

05.03. Szwecja – Rosja (Lagos, sesja popołudniowa)

07.03. mecz rankingowy (rywal, miejsce i czas ustalone zostaną 05.03.)

Kristianstad zagrał na siódemkę

image

Fot. Henrik Eriksson

Choć wydarzeniem numer jeden dzisiejszego dnia jest bez wątpienia fenomenalny bieg Charlotte Kalli po olimpijskie złoto, spragnieni piłkarskich emocji sympatycy szwedzkiego futbolu także nie mają prawa narzekać na brak wrażeń. Osiem pucharowych meczów w jedno popołudnie to dawka, do której zdecydowanie o tej porze roku nie jesteśmy przyzwyczajeni, ale kto powiedział, że reformę rozgrywek odczuć mają tylko same zawodniczki? Mówiąc jednak całkiem poważnie, sobotnie granie zapowiadało się naprawdę interesująco: derby Sztokholmu, derby Skanii, poważny test dla przebudowanego Linköping, powrót mistrzyni Europy do Göteborga, czy wreszcie starcie dawnej potęgi z klubem, którego barwy reprezentuje ta druga Chawinga – to tylko wybrane punkty z niezwykle bogatego, pucharowego menu. Przynajmniej na kilku arenach liczyliśmy więc na bardzo apetyczną, piłkarską ucztę i trzeba przyznać, że oczekiwania te zostały w znacznej części spełnione. Oto jak przebiegła historyczna, zimowa sobota z fazą grupową Pucharu Szwecji.

Grupa 1

Przez dwa kwadranse Limhamn Bunkeflo stawiał naprawdę dzielny opór mistrzyniom kraju, ale właśnie wtedy przypomniała o sobie Filippa Angeldahl. Będąca jednym z największych odkryć poprzedniego sezonu była pomocniczka Hammarby w niezwykle efektowny sposób przywitała się z kibicami z Östergötland, a jej gol okazał się punktem zwrotnym dzisiejszego meczu. Po przerwie gra toczyła się już bowiem pod dyktando Linköping, a prawdziwe show urządziły sobie Kosovare Asllani do spółki z Mariją Banusic. Ich współpraca przyniosła gospodyniom dwa kolejne trafienia, a opuszczający arenę sympatycy LFC mogli zastanawiać się, która akcja podopiecznych Marcusa Walfridsona zasłużyła na miano największej ozdoby mroźnej, pucharowej soboty.

Jeszcze wyższe zwycięstwo odniosły na początek fazy grupowej piłkarki z Göteborga, które aż sześciokrotnie umieszczały futbolówkę w siatce beniaminka Elitettan. Obecni w Lidköping fani KGFC z zapartym tchem wyczekiwali powrotu do klubu złotej medalistki EURO 2017, Holenderki Loes Geurts, a także debiutu fińskiej defensorki Emmy Koivisto, ale to zawodniczki ofensywne wystąpiły tym razem w głównych rolach. Po dwie bramki zapisały na swoich kontach Olivia Schough oraz Rebecka Blomqvist, a Elin Rubensson i Julia Roddar zadbały o całkowitą dominację Göteborga w drugiej linii.

1-01

1-02

Grupa 2

Gdyby spojrzeć na suchy wynik, zwycięstwo Rosengård nad Vittsjö wydaje się nie podlegać dyskusji. Samo spotkanie było jednak nadspodziewanie wyrównane, a Matt Ross i Thomas Mårtensson z pewnością jeszcze długo będą zastanawiać się jak mogłoby się ono potoczyć, gdyby tylko defensywa gości była dziś odrobinę bardziej szczelna. Niestety, obrończynie z Vittsjö (z bezpośrednio zamieszaną w utratę dwóch goli Amandą Persson na czele) konsekwentnie ułatwiały swoim rywalkom zadanie, a ponieważ te ostatnie miały w swoich szeregach Sanne Troelsgaard, nie mogło to się dla nich dobrze skończyć. Gwiazda duńskiej kadry w 75. minucie skompletowała ostatecznie hat-tricka, wykorzystując w zasadzie wszystkie prezenty od przeciwniczek.

Bezdyskusyjnie zwyciężył za to Kristianstad, który bez kontuzjowanej Tine Schryvers w kadrze rozbił uważany za najsłabszy zespół fazy grupowej Qviding aż 7-0. Z bardzo dobrej strony pokazała się w tym meczu Amanda Edgren, dla której był do swego rodzaju sentymentalny powrót na Valhallę, ale tak naprawdę każda z podopiecznych Elisabet Gunnarsdottir może zapisać dzisiejszy występ po stronie plusów. Trzy gole Rity Chikwelu, świetne wejście w mecz jej rodaczki Ogonny Chukwudi, czy wreszcie niezła zmiana młodej Eveliny Duljan to oczywiście dobre wiadomości dla klubu ze wschodniej Skanii, ale musimy pamiętać, że w kolejnych meczach poprzeczka będzie wisiała już zdecydowanie wyżej.

2-01

2-02

Grupa 3

Kojarzycie Loretę Kullashi? Jeśli nie, to poznacie ją po tym, że w roku 2018 jest niezwykle regularna. Debiut w seniorskiej kadrze? Dwa gole w drugiej połowie. Mecz towarzyski przeciwko Hammarby? Dwa gole w drugiej połowie. Mecz pucharowy przeciwko Uppsali? Dwa gole w drugiej połowie. Bohaterskie wyczyny Emelie Almesjö sprawiły, że na Tunavallen długo pachniało sensacją, ale urodzona w Helsinkach osiemnastoletnia napastniczka zadbała o to, aby komplet punktów pozostał przy pierwszoligowcu.

Z rywalem z niższej klasy rozgrywkowej poradził sobie także Kvarnsveden, choć i tu nie obyło się bez przejściowych trudności. Zawodniczki z Älvsjö postanowiły bowiem nawiązać do chlubnej historii klubu i za sprawą goli autorstwa Isabelle Käller oraz Jennifer Sjösten wysłały spadkowiczowi z Damallsvenskan jasny sygnał, że o żadnych łatwych punktach w tej grupie nie może być mowy. Nadzieje trzecioligowca skutecznie zgasiła jednak … Chawinga i choć na imię jej Temwa, a nie Tabitha, to w Borlänge status quo – najważniejsze bramki wciąż zdobywają snajperki z Malawi.

3-01

3-02

Grupa 4

Derby Sztokholmu miały być najciekawszym meczem dnia, ale jeśli faktycznie nim były, to tylko w pierwszej połowie. Po przerwie, grającym dziś bez kontuzjowanej Emmy Holmgren piłkarkom Hammarby ewidentnie brakowało już zarówno sił, jak i pomysłu na rozmontowanie defensywy Djurgården. Gospodynie zwyciężyły więc w pełni zasłużenie, a łupem bramkowym podzieliły się Islandka Ingibjörg Sigurdardottir oraz Mia Jalkerud, dla której był to jubileuszowy, setny gol w barwach stołecznego klubu.

Od falstartu rozpoczął się piłkarski rok w Örebro. Dobra gra w fazie grupowej Pucharu Szwecji miała być dla klubu z Behrn Areny nowym otwarciem po katastrofalnym sezonie 2017, ale najwyraźniej trzeba będzie na nie poczekać przynajmniej jeszcze tydzień. W starciu z Piteå ubiegłoroczny spadkowicz z najwyższej klasy rozgrywkowej nie zaprezentował bowiem przesadnie wielu argumentów, gładko ulegając rywalkom z Norrbotten 0-2 po golach Julii Karlernäs oraz Seliny Henriksson.

4-01

4-02