EURO rozlosowane

FCzWx7zXIAMZH-w

Reprezentacja Szwecji poznała grupowych rywali na przyszłorocznym EURO (Fot. Getty Images)

W czwartek w Manchesterze rozlosowano fazę grupową piłkarskich mistrzostw Europy, które – jeśli nic nie stanie nam na przeszkodzie – zostaną rozegrane w lipcu 2022 na boiskach Anglii. Kadra Petera Gerhardssona znalazła się w drugim koszyku, więc jeszcze przed rozpoczęciem ceremonii mogliśmy w ciemno zakładać, że już w pierwszej fazie turnieju czeka nas przynajmniej jedno starcie z którymś z potentatów. Padło ostatecznie na broniącą tytułu Holandię i nie jest to bynajmniej ze szwedzkiej perspektywy zła informacja. O ile przed pięcioma laty rywalizacji z Pomarańczowymi Lwicami warto było uniknąć, o tyle teraz może być ona niezwykle interesująca. Z ogłaszaniem tego meczu hitem fazy grupowej lepiej się jednak wstrzymać, gdyż … wiadomo jak to z tymi potencjalnymi hitami bywa, szczególnie w szwedzkim wydaniu. Z oczywistych względów to rywalizacja w Holandią ogniskuje zdecydowanie najwięcej uwagi, ale z kronikarskiego obowiązku warto zauważyć, że skład grupy C uzupełniły Szwajcaria i Rosja. Rywale niby niżej notowani, niby doskonale nam znani, ale szczególnie Helwetki na pewno marzą o sprawieniu na angielskich boiskach niespodzianki przynajmniej na miarę Austriaczek z EURO 2017. Przy okazji odnotujmy, że niemal tradycyjnie sprzyjać nie będzie nam terminarz, bo znów rozpoczynamy fazę grupową od potyczki z teoretycznie najsilniejszym rywalem, a najłatwiejszy na papierze mecz gramy dopiero w trzeciej kolejce. Na japońskich Igrzyskach kadra Gerhardssona pokazała jednak, że taki układ spotkań wcale nie musi być przeszkodą, więc po cichu liczymy na powtórkę, choć zdajemy sobie sprawę, że będzie o nią trudno. Bo mistrzostwa Europy w każdej kolejnej edycji stają się imprezą coraz bardziej wymagającą. I cieszmy się tym faktem, bo kiedyś nadejdzie zapewne dzień, w którym UEFA postanowi nam to EURO obrzydzić, rozszerzając je do absurdalnych rozmiarów.

Naoczni świadkowie czwartkowego losowania niemal jednomyślnie okrzyknęli Petera Gerhardssona jedną z jego największych gwiazd. Szwedzki selekcjoner imponował nie tylko charakterystycznym dla siebie stylem, który z przymrużeniem oka możemy klasyfikować w kategoriach sportowej elegancji, ale i niekonwencjonalnymi odpowiedziami na zadawane mu pytania. Wypowiedzi na temat grupowych rywalek były raczej tradycyjne, ale już analiza rockowej sceny Sheffield wrażenie zrobiła nawet na Anglikach. A jak doskonale wiemy, tych ostatnich mało co potrafi zadziwić. Gerhardsson zdradził jednak, że trochę marzyła mu się grupa z gospodyniami EURO, ale to życzenie spełnione ostatecznie nie zostało. Co więcej, drabinka fazy pucharowej mówi jasno, że do starcia Anglii ze Szwecją nie dojdzie wcześniej niż w półfinale. Ale, po chwili zastanowienia, może to i nawet lepiej, że akurat to marzenie naszego selekcjonera nie zostanie zrealizowane już w grupie? Bo przecież taki mecz przeciwko gospodyniom na wypełnionym po brzegi obiekcie w Milton Keynes, albo nawet na samym Wembley, byłby przecież jeszcze wspanialszym przeżyciem. Choć oczywiście, aby dotrzeć do decydującej fazy turnieju, trzeba będzie wznieść się na wyżyny swoich umiejętności.

Na koniec, niejako z urzędu, warto przypomnieć, że to właśnie w Anglii piłkarska reprezentacja Szwecji wygrała swój jedyny w historii wielki, seniorski turniej. Wtedy EURO odbywało się rzecz jasna na nieco innych zasadach i trudno było mówić o jednym kraju gospodarzu, ale ani trochę nie zmienia to faktu, że decydujący mecz z decydującą serią rzutów karnych rozegrany został w Luton. To właśnie tam swoimi interwencjami podbijała europejskie serca Elizabeth Leidinge, Anette Börjesson pokazała jak wygląda wzorowa gra w defensywie, a kończąca karierę Ann Jansson ze stołecznego Hammarby zagrała życiówkę w środku pola. Niekwestionowaną gwiazdą numer jeden wiosny 1984 była jednak oczywiście Pia Sundhage, która nie tylko zgarnęła tytuły królowej strzelczyń oraz najlepszej zawodniczki EURO, ale również skutecznie wykonała ostatnią jedenastkę na wagę tytułu mistrzowskiego dla Szwecji. Czy cztery dekady później, w oddalonym zaledwie o kilkadziesiąt kilometrów od Luton Londynie, któraś z dzisiejszych kadrowiczek pójdzie w jej ślady? Byłoby wspaniale, ale pamiętamy, że z podobnymi planami rozpocznie finałowy turniej piętnaście innych ekip, a każda z nich ma po swojej stronie naprawdę solidne, piłkarskie argumenty. Niezależnie od wszystkiego, lato 2022 zapowiada się więc niezwykle emocjonująco i to nie tylko dlatego, że będzie to pierwsza w (post)pandemicznej rzeczywistości impreza rozgrywana bez drakońskich restrykcji. A kto na jej koniec podniesie do góry charakterystyczny puchar? Tego dowiemy się oczywiście w odpowiednim czasie.


Grupowi rywale w statystyce:

Holandia (mecz w Sheffield, 9. lipca)

merlin_157439802_4ca02be0-b39d-4c88-aa51-2c98a69d822d-superJumbo

Miejsce w rankingu FIFA: 4

Największy sukces na EURO: zwycięstwo (2017)

Największa gwiazda: Vivianne Miedema (25 lat, Arsenal)

Bilans ze Szwecją: 7 zwycięstw, 5 remisów, 10 porażek; bramki 17-32

Ostatni mecz: Holandia 1-0 (d.) Szwecja (lipiec 2019)


Szwajcaria (mecz w Sheffield, 13. lipca)

CHYWY5WWoAAmWdF

Miejsce w rankingu FIFA: 20

Największy sukces na EURO: faza grupowa (2017)

Największa gwiazda: Ramona Bachmann (30 lat, PSG)

Bilans ze Szwecją: 1 zwycięstwo, 0 remisów, 12 porażek; bramki 7-44

Ostatni mecz: Szwecja 4-1 Szwajcaria (luty 2019)


Rosja (mecz w Leigh, 17. lipca)

EDPZF4lXYAAhe21

Miejsce w rankingu FIFA: 24

Największy sukces na EURO: faza grupowa (5 razy)

Największa gwiazda: Nelli Korowkina (Lokomotiw, 32 lata)

Bilans ze Szwecją: 0 zwycięstw, 0 remisów, 9 porażek; bramki 1-23

Ostatni mecz: Szwecja 3-0 Rosja (marzec 2018)


Terminarz kadry:

9. lipca, godz. 21:00: Holandia – Szwecja (Sheffield)

13. lipca, godz. 18:00: Szwajcaria – Szwecja (Sheffield)

17. lipca, godz. 18:00: Szwecja – Rosja (Leigh)

21. kolejka – zapowiedź

1573135248P1411475

Robert Vilahamn w niedzielę zadebiutuje w roli pierwszego trenera BK Häcken (Fot. BK Häcken)

Niby w Hisingen w tym sezonie ligowym nie walczą już o nic, ale włodarze klubu z Bravida Areny nie zamierzali czekać z kluczowymi decyzjami do zimy. I tak, w niedzielnym meczu przeciwko Djurgården, w roli szkoleniowca ustępujących mistrzyń kraju zadebiutuje Robert Vilahamn, zastępując na tym prestiżowym stanowisku Matsa Grena. Osoba nowego trenera Häcken może być dla wielu sympatyków Damallsvenskan nieco anonimowa, gdyż pan ten w swojej dotychczasowej karierze menedżerskiej związany był raczej z klubami męskimi. Ostatnimi czasy piastował stanowisko asystenta Andreasa Alma, a następnie Pera Mathiasa Høgmo w męskiej sekcji BK Häcken (zajmującej obecnie miejsce w środku tabeli Herrallsvenskan), a wcześniej z powodzeniem prowadził sekcję juniorów starszych z Bravida Areny. Co ciekawe, patriotyzm lokalny mocno przebija się także w jego karierze piłkarskiej, która łączyła się niemal wyłącznie z klubami z Göteborga i okolic. Jeśli jednak kibicujecie na przykład zawodnikom Trolhättan lub Qviding, a ani trochę nie kojarzycie z murawy zawodnika o nazwisku Vilahamn, to nie ma w tym absolutnie nic dziwnego. Nowy trener Häcken występował bowiem na boisku pod kawalerskim nazwiskiem Karlsson.

Osoba szkoleniowca będzie z pewnością powodem numer jeden, dla którego warto zainteresować się niedzielnym starciem na Bravida Arenie. Nie jest bowiem tajemnicą, że już w pierwszej połowie listopada piłkarki z Hisingen zmierzą się w arcyważnym dwumeczu z Benfiką Lizbona, od którego – mając na uwadze współczynnik krajowy UEFA – może w perspektywie maksymalnie dwóch lat zależeć bardzo wiele. Djurgården na papierze wydaje się wręcz wymarzonym rywalem na takie nowe otwarcie, gdyż piłkarki ze stolicy już od pewnego czasu grają kolejne mecze ligowe wyłącznie o prestiż. W Sztokholmie na efekt nowej miotły postawili bowiem na początku rundy jesiennej, a Magnus Pålsson stosunkowo szybko i bezboleśnie zrealizował podstawowe zadanie uratowania Damallsvenskan. Czy jednak jego podopieczne będą na stadionie w Hisingen stanowić wyłącznie tło dla wyżej notowanych rywalek? AIK i Vittsjö pokazały przecież, że z takim Häcken jak najbardziej da się walczyć nawet o zwycięstwo.

Poniedziałkowy wieczór należeć będzie za to do Rosengård, a w Malmö mocno ostrzą sobie zęby na mistrzowską fetę. Dwunasty w historii klubu tytuł przypieczętowany został już wprawdzie przed dwoma tygodniami, ale świętowanie wówczas ograniczyło się wyłącznie do wesołego busa z Piteå i tańców na lotnisku. Tak przynajmniej brzmi wersja oficjalna i jej będziemy się niezmiennie trzymać. Teraz nic nie będzie już stało na przeszkodzie, aby dać upust euforii, a to z kolei … złe informacje dla piłkarek z Eskilstuny. Bo zmotywowany Rosengård ani trochę nie będzie chciał psuć sobie nastrojów przed podniesieniem pucharu i mocno potrzebującej punktów drużynie z Sörmland z pewnością nie odpuści.

A ponieważ nasza liga to naczynia połączone, to na ewentualną porażkę Eskilstuny mocno liczą w innych częściach Skanii. Zarówno Kristianstad, jak i Vittsjö, wciąż wierzą w zakończenie sezonu na najniższym stopniu podium i choć zdecydowanie bliżej celu jest na ten moment Pomarańczowa Armia, to w obu klubach głośno zapowiadają grę do końca. Tym bardziej, że obie ekipy ze Skanii w najbliższy weekend zmierzą się z rywalkami będącymi jak najbardziej w zasięgu i dopisanie do swojego dorobku trzech oczek wydaje się być w ich przypadku obowiązkiem. Dobrym występem będą chciały podziękować swoim fanom za kończący się sezon piłkarki Hammarby, które na puchary poczekają jeszcze przynajmniej rok, ale w niczym nie zmienia to faktu, że to właśnie zielono-biały beniaminek ze stolicy skradł w ostatnich miesiącach serca wielu neutralnych kibiców. I to zarówno postawą na boisku, jak i na trybunach. I wreszcie starcie Örebro z Piteå, czyli mecz, który zazwyczaj nie obfitował w gole i strzeleckie popisy z obu stron. Tym razem oba zespoły będą mogły jednak podejść do niego na pełnym luzie, co może być zapowiedzią całkiem niezłego, piłkarskiego spektaklu. I oby tylko na Behrn Arenie, podobnie zresztą jak i na innych obiektach, dopisała nam pogoda. Bo, jak wiemy z doświadczenia, aura na przełomie października i listopada lubi czasami być niezbyt łaskawa.


Zestaw par 21. kolejki:

m01

m02

m03

m04

m05

m06

Raz jeszcze zwycięskie

FCptBDpXIAUBu-L

Deszczowa aura nie przeszkodziła szwedzkim piłkarkom w odniesieniu kolejnego zwycięstwa (Fot. Bildbyrån)

Kolejny mecz, kolejne zwycięstwo, kolejne czyste konto – choć styl bywa różny, to pod względem wyników kadra Petera Gerhardssona jest ostatnimi czasy wybitnie przewidywalna. Tym razem przekonała się o tym reprezentacja Szkocji, która całkiem długo była zresztą dla wiceliderek rankingu FIFA jak najbardziej równorzędnym rywalem. Nie zdało się to jednak na wiele, gdyż w drugiej połowie szwedzki selekcjoner posłał do boju między innymi Magdalenę Eriksson, Sofię Jakobsson i Fridolinę Rolfö i to właśnie rezerwowe (choć na co dzień podstawowe) piłkarki zadbały o to, aby końcowy rezultat w pełni zgadzał się z naszymi oczekiwaniami. Dzięki temu licznik dni bez porażki szwedzkiej kadry wciąż bije i już pojutrze pojawi się na nim całkiem imponująca liczba 600.

Analizę rozegranego w miasteczku Paisley meczu moglibyśmy tak naprawdę rozpocząć od trzydziestej piątej minuty, gdyż wcześniej na murawie działo się stosunkowo niewiele. Obie ekipy starały się oczywiście grać w piłkę, ale mocno utrudniał im to silny wiatr, który w teorii sprzyjał Szwedkom, a w praktyce skutecznie wybijał z uderzenia każdego, kto próbował w tych warunkach zbudować coś konstruktywnego. Oczywiście, nie sposób było nie zanotować kolejnych celnych, prostopadłych podań w wykonaniu Elin Rubensson, czy Filippy Angeldal, ale największe zagrożenie pod obiema bramkami w tej fazie meczu było przede wszystkim dziełem przypadku. Tak było między innymi po fatalnie wykonanym przez Olivię Schough rzucie rożnym, który jednak wykreował dogodną sytuację strzelecką najpierw Angeldal, a następnie Anvegård. Szkocka defensywa umiejętnie zażegnała jednak niebezpieczeństwo i mając na uwadze towarzyski charakter meczu może to nawet dobrze, że jego pierwszy gol nie padł w tak kuriozalnych okolicznościach.

Tym bardziej, że Szwedki ewidentnie rozkręcały się z minuty na minutę i w końcówce pierwszej połowy przeszły już do zmasowanej ofensywy. Po akcji Rebecki Blomqvist poprzeczkę szkockiej bramki obiła Anvegård, a chwilę później raz jeszcze przed szansą na udokumentowanie swojej świetnej postawy wpisaniem się na listę strzelczyń stanęła Angeldal. Złożona niemal wyłącznie z piłkarek, które sezon 2021 rozpoczynały w klubach Damallsvenskan jedenastka poczynała sobie na murawie coraz śmielej, a to z kolei sprawiało coraz więcej problemów gospodyniom. Podopieczne trenera Martineza Losy ani myślały bawić się w bezmyślne wybijanie futbolówki spod własnego pola karnego, ale o ile w pierwszych dwóch kwadransach udawało im się wychodzić spod szwedzkiego pressingu w sposób wręcz wzorowy, o tyle później co i już przytrafiała im się niebezpieczna strata w newralgicznym sektorze boiska. A to z kolei bezpośrednio wiązało się z potencjalnym zagrożeniem pod bramką Jenny Fife, której umiejętności wicemistrzynie olimpijskie z Tokio postanowiły mocno przetestować. Golkiperka Rangers do przerwy broniła jednak nad wyraz szczęśliwie, a gdy i ona nie dała rady, to na linii bramkowej niespodziewanie pojawiła się Erin Cuthbert, zapobiegając niemal pewnej utracie gola po strzale Madelen Janogy. Ofiarna interwencja gwiazdy Chelsea okazała się o tyle istotna, że do szatni oba zespoły schodziły dzięki niej przy bezbramkowym remisie.

Drugą połowę otworzyła w fenomenalnym stylu Johanna Kaneryd, która dwukrotnie zabawiła się z defensorką Leicester Sophie Howard. Skrzydłowej Häcken, podobnie zresztą jak w ostatnim meczu ligowym, zabrakło jednak wykończenia, choć w drugiej spośród wspomnianych sytuacji wystarczyło jedynie skierować futbolówkę do pustej już bramki. W odpowiedzi, na dośrodkowanie w szwedzkie pole karne zdecydowała się Caroline Weir, ale strzał głową w wykonaniu Howard został skutecznie zablokowany przez szczelny mur żółtych koszulek. W kolejnych minutach to Szwedki przejęły inicjatywę i przy akompaniamencie coraz mocniej padającego deszczu próbowały znaleźć sposób na rozmontowanie szkockiej defensywy. Ta sztuka udała się jednak dopiero w 72. minucie, kiedy to Eriksson zagrała do Fridoliny Rolfö, a napastniczka Barcelony, nie zastanawiając się długo, huknęła lewą nogą w okienko bramki Jenny Fife. Mogliśmy zatem powiedzieć, że gola na 1-0 przyniosła nam akcja dwójki (a będąc jeszcze bardziej precyzyjnym – trójki) rezerwowych, choć w przypadku akurat tych zawodniczek trudno kreować aż tak karkołomną narrację. Bo nawet jeśli Eriksson i Rolfö dzisiejsze spotkanie rozpoczęły na ławce, to podczas najważniejszych meczów kadry są one piłkarkami jak najbardziej podstawowymi. Podobnie mają się zresztą sprawy z Sofią Jakobsson, która to dokładnie kwadrans później zainicjowała rajd lewą stroną boiska. Dośrodkowania w szkocką szesnastkę nie zamknęła wprawdzie ani Rolfö, ani Kaneryd, ale w wykończeniu dobrze rozpoczętej akcji skutecznie wyręczyła je grająca niesamowicie pechowo Howard, pakując piłkę do własnej bramki. Samobójczy gol ustalił ostatecznie wynik na 0-2 i choć rozegrany na zachodnich przedmieściach Glasgow mecz stosunkowo długo nabierał tempa, to jego rezultat jak najbardziej oddaje to, co we wtorkowy wieczór wydarzyło się na murawie St. Mirren Park.

Gdyby wskazać największe wygrane październikowego dwumeczu, to z całą pewnością w gronie tym musiałoby się znaleźć miejsce dla Filippy Angeldal. Całkiem udany powrót do kadry po niemal dwuletniej przerwie zaliczyła ponadto Elin Rubensson, a Magdalena Eriksson każdym kolejnym występem potwierdza, że to właśnie ona będzie w najbliższych latach centralną postacią szwedzkiej defensywy. Na plus przeciwko Irlandii pokazała się ponadto Stina Blackstenius, która na chwilę obecną wydaje się być coraz bardziej wyraźnym numerem jeden w nieoficjalnym rankingu środkowych napastniczek. Jeśli zaś chodzi o kwestie czysto taktyczne, to pochwalić musimy płynne przejścia z ustawienia 3-4-2-1 na 4-4-2, które to konsekwentnie sprawiały niemały ból głowy hiszpańskiemu selekcjonerowi reprezentacji Szkocji. Cieszy ponadto fakt, że stosunkowo niegroźny okazał się uraz Liny Hurtig, a szybkiego powrotu do zdrowia życzymy teraz Blackstenius oraz Zecirze Musovic, które nabawiły się przeziębienia podczas brytyjskich wojaży. Za miesiąc obie powinny być już jednak w pełnej gotowości, a jest to o tyle dobra informacja, że wielkimi krokami zbliża się pierwszy od ponad dwóch lat mecz na wypełnionym Gamla Ullevi. Tak przynajmniej wygląda sytuacja na dziś i pozostaje trzymać kciuki, aby żadne kwestie pozasportowe znów nam w kalendarzu nie namieszały.

W Dublinie bez strat

FCPtptmWQAEXrKk

Hanna Bennison rozpoczęła mecz w Dublinie w wyjściowej jedenastce (Fot. Bildbyrån)

Trzy mecze, dziewięć punktów, zero straconych goli – w liczbach niby wszystko się zgadza, ale jednak początek eliminacji piłkarskich mistrzostw świata w wykonaniu kadrowiczek Petera Gerhardssona trudno nazwać wybitnym. Zwycięstwo na niełatwym terenie w Dublinie, po samobójczym golu doskonale znanej wszystkim sympatykom Damallsvenskan Louise Quinn, także przywołuje niejednoznaczne odczucia. Bo z jednej strony gospodynie niby nie zagroziły w poważniejszy sposób bramce Hedvig Lindahl, a z drugiej o wywiezienie kompletu punktów z Tallaght Stadium drżeliśmy tak naprawdę do szóstej minuty doliczonego czasu gry. Nie ma jednak wątpliwości, że dziś mierzyliśmy się z rywalem potrafiącym grać w piłkę i doskonale zorientowanym, o co w tej grze chodzi. I nawet jeśli stosunkowo pewne zwycięstwo Szwecji typowała przed pierwszym gwizdkiem większość … irlandzkich ekspertów, to nie mamy wątpliwości, że historyczny awans piłkarek z Zielonej Wyspy na wielką imprezę jest wyłącznie kwestią czasu. Szczególnie, gdy weźmiemy pod uwagę błyskawiczny rozwój ligi angielskiej, w której to na co dzień występuje trzon kadry prowadzonej obecnie przez Verę Pauw. Chociażby z tego powodu osiągnięty dziś wynik naprawdę warto potraktować z należytym szacunkiem, bo za jego sprawą właśnie wykonaliśmy wielki krok w kierunku bezpośredniej kwalifikacji na mundial w Australii i Nowej Zelandii.

Wykonanie planu nie oznacza jednak, że na murawie w Dublinie wszystko wyglądało doskonale. W oczy rzucała się przede wszystkim spora bezradność przy ofensywnych stałych fragmentach, które to jeszcze nie tak dawno były wręcz znakiem firmowym kadry Gerhardssona. Dziś jednak, podobnie jak przed miesiącem na Słowacji, nie udało się przełożyć na konkretną zdobycz żadnego z rzutów wolnych lub rożnych, choć na przestrzeni całego meczu okazji było kilkanaście. A na placu gry przez większą część spotkania znajdowały się przecież w komplecie Hurtig, Blackstenius i Eriksson. Jakimś usprawiedliwieniem może być tu oczywiście nieobecność podstawowej egzekutorki stałych fragmentów gry Kosovare Asllani, ale szwedzkiej niemocy pod bramką Courtney Brosnan nie da się tłumaczyć wyłącznie w ten sposób. Tym bardziej, że na przykład Bennison i Schough już wielokrotnie udowadniały, że potrafią idealnie dograć ze stojącej piłki.

Trochę więcej oczekiwaliśmy także po postawie obu bocznych defensorek, które zdecydowanie zbyt rzadko wspomagały w ofensywnych poczynaniach Sofię Jakobsson i Linę Hurtig. Trzeba jednak od razu oddać, że gdy już to robiły, to często wynikało z tego sporo pozytywnego zamieszania, a Hanna Glas musiała dodatkowo uważać na szalejącą po jej stronie boiska Katie McCabe. Skrzydłowa londyńskiego Arsenalu w pierwszej połowie zaprezentowała bowiem próbkę swoich umiejętności, kiedy to indywidualnym rajdem wdarła się w szwedzkie pole karne i naprawdę niewiele brakowało do tego, aby gospodynie stanęły wówczas przed stuprocentową szansą na otwarcie wyniku. Bardzo ciekawi byliśmy ponadto występu dość eksperymentalnego tercetu w środku pola Angeldal – Bennison – Rolfö i o ile pierwsza z wymienionych całkowicie stanęła na wysokości zadania, o tyle od dwóch ostatnich możemy i powinniśmy wymagać zdecydowanie więcej. Tym bardziej, że piłkarka Barcelony zagrała dziś na pozycji numer dziesięć, która najbardziej jej odpowiada. Tej doskonale znanej chociażby z japońskich Igrzysk lekkości w grze nie było jednak dziś zbyt wiele i nawet jeśli spora w tym zasługa walecznych Irlandek, to i tak nie był to występ, który była zawodniczka między innymi Linköping i Wolfsburga będzie długo wspominać.

Plusem meczu po szwedzkiej stronie była za to Filippa Angeldal, która sprawiła, że ani przez sekundę nie odczuliśmy na boisku nieobecności Caroline Seger. Pomocniczka Manchesteru City była dziś ustawiona nieco głębiej niż zazwyczaj, ale ani trochę nie przeszkodziło to jej w zainicjowaniu jedynej bramkowej akcji meczu, czy też w oddaniu najgroźniejszego strzału z dystansu na bramkę Brosnan. A gdyby zliczyć wszystkie jej podania otwierające przestrzeń koleżankom, to uzbierałaby się ich naprawdę pokaźna liczba. Inną zawodniczką, którą bez wahania należałoby dzisiejszy występ wyróżnić, jest Stina Blackstenius. Napastniczka Häcken miała w ostatnich tygodniach dość trudny czas w drużynie klubowej, ale na murawie w Dublinie absolutnie nie było tego widać. I jeśli są tacy, co uważają, że wysunięta napastniczka nie może być najciężej pracującą piłkarką na boisku, to 26-latka z Vadsteny właśnie rozbiła tę tezę w pył. Oczywiście, snajperki rozliczamy w pierwszej kolejności z goli, ale i w tej rubryce Blackstenius miała dziś swój wcale niemały udział. To właśnie ona była bowiem adresatką wspomnianego już podania od Angeldal i to ona sprytnym zwodem posadziła na ziemi Savannę McCarthy. Próba samego strzału była już rzecz jasna zdecydowanie mniej udana, ale – na szczęście dla Szwedek – futbolówka odbiła się jeszcze po drodze od Louise Quinn, co całkowicie zaskoczyło nieprzygotowaną na taki przebieg zdarzeń Brosnan.

Tak zdobytego prowadzenia podopieczne Gerhardssona już nie oddały, w czym dla odmiany spora zasługa Magdaleny Eriksson. Kapitanka Chelsea imponowała pewnością siebie, zarówno w pojedynkach powietrznych, jak i zdecydowanie bliżej murawy, gdzie wślizgami musiała także naprawiać pojedyncze błędy koleżanek. A warto wspomnieć o tym, że czujności szwedzka defensywa nie mogła stracić ani na chwilę, gdyż najpierw Heather Payne, a następnie Leanne Kiernan tylko czekały na ten jeden moment, kiedy będą mogły stanąć oko w oko z Hedvig Lindahl. Do występu idealnego zawodniczce mistrzyń Anglii zabrakło chyba tylko choćby jednej, konkretnej pieczątki z przodu, ale sztab Very Pauw najwyraźniej dobrze odrobił zadanie domowe, dzięki czemu gospodynie doskonale zdawały sobie sprawę, z czyjej strony może czyhać zagrożenie przy stałych fragmentach gry. A skoro już mowa o rzutach wolnych, to nasze defensorki pochwalić należy także za to, że nie dały Katie McCabe zbyt wielu okazji na wykonanie dośrodkowań ze stojącej piłki w szwedzką szesnastkę. Także z tego tytułu mały plusik moglibyśmy postawić również przy nazwisku Amandy Ilestedt, choć nie da się ukryć, że serca zabiły nam mocniej, gdy w 83. minucie stoperka PSG starła się w polu karnym z Denise O’Sullivan. Prowadząca to spotkanie Szwajcarka Deborah Anex nie zdecydowała się jednak na podyktowanie jedenastki i trzeba przyznać, że była w tym aspekcie konsekwentna, pozwalając piłkarkom obu ekip na kontaktową, fizyczną grę. Choć pewnie gdyby był to mecz w ramach finałów mundialu lub EURO, a w użyciu byłaby technologia VAR, to obejrzelibyśmy w Dublinie aż cztery rzuty karne, po dwa dla każdej ze stron. Na szczęście, na etapie eliminacji radzimy sobie jeszcze bez wielominutowego analizowania każdego kontaktu, dzięki czemu nie ucierpiała ani płynność meczu, ani żadna z drużyn.

Ucierpiała za to Lina Hurtig, która po upływie godziny gry musiała przedwcześnie opuścić boisko. Znając historię tej piłkarki pozostaje jedynie trzymać kciuki, aby nie była to poważna kontuzja, bo tych urodzona w Avescie skrzydłowa przeżyła już aż nadto. W jej miejsce na placu gry pojawiła się Olivia Schough i raz jeszcze okazało się, że zawodniczka Rosengård gra w tym roku swoją absolutną życiówkę. Swoją obecność na murawie zdążyła zaakcentować także Nilla Fischer, która w samej końcówce zmieniła Sofię Jakobsson. Decydując się na tę roszadę, Gerhardsson postanowił bronić wyniku, a stoperka Linköping wydatnie mu w tym pomogła, wygrywając dwie arcyważne główki w bezpośrednich okolicach szwedzkiego pola karnego. A było to o tyle istotne, że Irlandki naprawdę ambitnie szukały wyrównującego gola i być może gdyby Lucy Quinn nie zdecydowała się na oddanie kompletnie nieprzygotowanego strzału z dystansu, udałoby im się raz jeszcze zmusić do wysiłku Hedvig Lindahl. Ostatecznie starcie w Dublinie zakończyło się jednak skromnym zwycięstwem reprezentacji Szwecji i coś podpowiada nam, że w perspektywie całej kampanii będą to naprawdę istotne punkty.

Poczet mistrzyń 2021

05

Tradycja rzecz ważna, a skoro w ostatnich dniach poznaliśmy nowe mistrzynie Szwecji w piłce nożnej, to warto również tutaj ów fakt w odpowiedni sposób odnotować. Tym bardziej, że w tym roku możemy zaśpiewać wzorem naszych angielskich przyjaciół: football’s coming home. Mistrzowski tytuł powraca bowiem po przerwie do chyba najbardziej piłkarskiego regionu kraju, a konkretnie do jego stolicy. I przez kolejnych dwanaście miesięcy to Malmö ponownie będzie siedzibą najlepszego klubu w Szwecji.

Nie da się ukryć, że dwunasty w historii tytuł dla Rosengård jest jak najbardziej zasłużony. Klub ze Skanii prezentował najrówniejszą formę niemal od samego początku rozgrywek i choć szczególnie jesienią nie brakowało także tych nieco trudniejszych chwil, to drobne kryzysy udało się w kapitalny sposób przezwyciężyć. Jasne, w ostatnich tygodniach styl prezentowany przez piłkarki z Malmö nie zawsze zachwycał, ale pamiętajmy, że na świecie nie ma drużyn, które potrafią w sezonie rozegrać trzydzieści równie efektownych meczów. No, może jest jedna taka w Katalonii, ale zgodzimy się chyba co do tego, że jest ona absolutnym ewenementem. Wracając na nasze podwórko, raz jeszcze gratulujemy mistrzostwa zawodniczkom, trenerom, sztabowi oraz wszystkim kibicom Rosengård, życząc przy okazji powodzenia w realizacji kolejnych celów, które – jak doskonale wiemy – zostały już w Malmö jasno określone. Nam wszystkim życzymy natomiast, aby sezon 2021 został zapamiętany jako ostatni spośród rozgrywanych w pandemicznej rzeczywistości. Zanim jednak odmieniona Damallsvenskan powróci do nas na wiosnę, warto wymienić z imienia i nazwiska wszystkie osoby, które w tym roku dołożyły cegiełkę do sukcesu Rosengård, dzięki czemu przez kolejny rok mogą dumnie tytułować się mistrzami i mistrzyniami Szwecji.


Prezes: Håkan Wifvesson

Wiceprezeska: Karolina Westberg

Dyrektorka sportowa: Therese Sjögran

Zarząd: Hans Andersson, Emelie Condrup, Johan Glennmo, Anna Heide, Lotti Jænecke, Kenny Jönsson, Pirkko Kyllönen, Dan Magnusson, Karin Jarl Månsson, Erika Nettrander, Anna Nystedt, Daniel Persson, Dzijat Redzep, Per Trydling

Trenerzy: Jonas Eidevall, Renée Slegers

Asystenci: Kenneth Mattsson, Patrick Winqvist

Sztab medyczny: Lisbeth Jönsson, Tina Lindqvist, Malin Lundgren, Elina Maleki, Suad Mujkovic


KADRA 2021:

01

02

03

04


Podsumowanie 20. kolejki

damf

Podsumowanie 20. kolejki sezonu 2021 w Damallsvenskan:


Najlepszy mecz: Piteå 2-3 Rosengård. Ten mecz z wiadomych względów doczekał się osobnego artykułu, ale skoro w nim chwaliliśmy piłkarki z Malmö, to tutaj powiedzmy kilka ciepłych słów pod adresem Piteå. Bo przecież do dobrego futbolu, zupełnie jak do tanga, trzeba dwojga. A prawda jest taka, że na zmrożonej murawie LF Areny oba zespoły wsadziły nas na rollercoaster, z którego zeszliśmy dopiero po ostatnim gwizdku sędziego Pontusa Olofssona. Gospodynie mogą oczywiście żałować niewykorzystanych szans, bo remis, a nawet zwycięstwo było tego dnia jak najbardziej w ich zasięgu. Zarówno Sofie Wännerdahl, jak i Anam Imo obijały przecież poprzeczkę bramki Angel Mukasy, a nigeryjska napastniczka przegrała jeszcze pojedynek sam na sam z młodą golkiperką Rosengård. Zwyciężczyń jednak się nie sądzi, tym bardziej, że przyjezdne także miały okazje, aby swój bramkowy dorobek jeszcze bardziej podreperować. Prawdę mówiąc, niewielu spodziewało się, że nowego mistrza Szwecji poznamy jeszcze przed rozpoczęciem październikowego okienka reprezentacyjnego, ale jak już najważniejsze rozstrzygnięcia mają zapadać, to najlepiej tylko i wyłącznie po tak pasjonujących meczach.

Wydarzenie kolejki: Znamy mistrza, znamy spadkowicza. Dwudziesta kolejka Damallsvenskan przyniosła nam odpowiedzi na dwa, a być może nawet trzy (jeśli dodamy do tego tytuł wicemistrzowski dla klubu z Hisingen) najważniejsze przedsezonowe pytania. Oba zostały zresztą w odpowiedni sposób zauważone, więc aby się nie powtarzać, tutaj zapraszam sympatyków Rosengård (jeśli zechcą choć na chwilę przerwać kompletnie niespodziewaną fetę), a tutaj zdecydowanie mniej radosnych fanów Växjö.

Bohaterka kolejki: Clare Polkinghorne (Vittsjö). Doświadczona, australijska stoperka przez cały sezon była podporą defensywy Vittsjö, ale miniony tydzień okazał się w jej wykonaniu wyjątkowo efektowny i efektywny. Najpierw 32-latka z Brisbane poinformowała kibiców, że na kolejny sezon zostaje w północnej Skanii, a następnie rozegrała przeciwko Hammarby swój najlepszy mecz na szwedzkich boiskach. I to niezależnie od gola i asysty, które w sobotę pojawiły się przy jej nazwisku. A zwycięstwo nad bezpośrednim rywalem w ligowej tabeli było o tyle cenne, że w Vittsjö wciąż mogą marzyć o zostaniu najmniejszą wsią, która kiedykolwiek wystawiła klub w europejskich pucharach. Szanse na realizację tego celu już w tym roku wydają się być co najwyżej umiarkowane, ale przecież dopiero co byliśmy w naszej lidze świadkami wydarzeń kompletnie wymykających się prawom logiki.

Gol kolejki: Eveliina Summanen (Kristianstad). Z reguły takie strzały akurat na tym portalu nie pojawiają się w tej rubryce. Bo, nie oszukujmy się, większość lobów z połowy boiska to po prostu koszmarne błędy bramkarek. Tym razem mamy jednak do czynienia z wyjątkiem potwierdzającym regułę, bo choć Kelsey Daugherty zachowała się w rzeczonej sytuacji absolutnie katastrofalnie, to jednak nie sposób odebrać Summanen jej zasługi. A te były całkiem niemałe, bo zarówno kąt oddania strzału, jak i wiatr nie były bynajmniej jej sprzymierzeńcami. Nie mówiąc już o braku czasu na jakiekolwiek przygotowanie uderzenia. Reprezentantka Finlandii zrobiła jednak, co do niej należało i to także jej gol sprawił, że Kristianstad nagle znalazł się na czele peletonu rywalizującego o miejsce na najniższym stopniu ligowego podium.

Sensacja kolejki: Häcken powstrzymane przez beniaminka. Jeśli na wiosnę wygrywasz z ligowym rywalem 10-0, a jesienią nie potrafisz strzelić mu choćby jednego gola, to … na własne życzenie przegrywasz mistrzostwo. Strzelecka niemoc piłkarek Häcken trwa już jednak prawie siedem godzin i choć wliczają się w to mecze Ligi Mistrzyń z Lyonem i z Bayernem, to taki bilans musi budzić niepokój. W najbliższych tygodniach trener Mats Gren z pewnością spróbuje poszukać wyjścia z obecnego impasu, choć zadania nie ułatwi mu fakt, że ponad pół kadry pierwszego zespołu rozjedzie się w tym czasie na zgrupowania reprezentacji narodowych. A w Hisingen wciąż mają tej jesieni wiele do ugrania, bo choć starcia ligowe będą od tej pory miały dla Häcken znaczenie wyłącznie prestiżowe, to w europejskich pucharach cały czas jest o co grać. Szczególnie w kontekście czekającego nas już w listopadzie niezwykle interesującego dwumeczu z portugalską Benfiką Lizbona.

Liczba kolejki: 1474. Dokładnie tyle dni upłynęło od awansu Växjö do Damallsvenskan do dnia, w którym klub ze Småland stracił resztki szans na utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Pierwszoligowa przygoda nie okazała się więc ani bardzo krótka, ani nadzwyczaj długa, choć doskonale wiemy, że plany i ambicje sięgały zdecydowanie wyżej.


20. kolejka statystycznie:

Gole: 22  (średnia 3.67 / mecz)

Rzuty karne: 0

Żółte kartki: 11

Czerwone kartki: 0

Najszybszy gol: Olivia Schough (Rosengård) – 8. minuta (vs. Piteå)

Najpóźniejszy gol: Amanda Rantanen (Örebro) – 90+5. minuta (vs. Eskilstuna)


Jedenastka kolejki:

lag20

Milla-Maj Majasaari (AIK) – Berglind Ros Agustsdottir (Örebro), Clare Polkinghorne (Vittsjö), Sandra Adolfsson (Vittsjö), Sofie Wännerdahl (Piteå) – Amalie Vangsgaard (Linköping), Yuka Momiki (Linköping), Paulina Nyström (Eskilstuna) – Sveindis Jane Jonsdottir (Kristianstad), Olivia Schough (Rosengård) – Stefanie Sanders (Rosengård)


Komplet wyników:


Klasyfikacja strzelczyń:

skytte

Klasyfikacja asystentek:

assist

Piłkarka kolejki:

lirare