Na Valhalli nikt nie przegrał

ENNSTc9BQBVupSOAU2P_Olg5JYQ

W meczu na szczycie walczono dosłownie o każdą piłkę (Fot. Sydsvenskan)

Gdy na dzień przed najbardziej wyczekiwanym meczem pierwszej części sezonu działacze Rosengård ogłosili, że środowy trening piłkarek z Malmö będzie całkowicie zamknięty i odbędzie się przy zachowaniu wszelkich zasad dyskrecji, już wiedzieliśmy, że nieco ponad 24 godziny później czeka nas widowisko, którego długo nie zapomnimy. Nie wiedzieliśmy jednak jeszcze jaką niespodziankę szykuje dla rywalek z Göteborga trener Jonas Eidevall. Roszad personalnych raczej się nie spodziewaliśmy, odejścia od sprawdzonego ustawienia z trójką defensorek również, więc najbardziej logiczną opcją wydawał się scenariusz, w którym zawodniczki ze Skanii spróbują zaskoczyć obraną strategią lub przygotowanym specjalnie na ten dzień schematem rozegrania stałych fragmentów. Przypuszczenia te okazały się trafne, a wysoki pressing zastosowany przez Rosengård w pierwszym kwadransie sprawił, że oto byliśmy świadkami prawdopodobnie najbardziej intensywnych piętnastu minut w historii Damallsvenskan. Gdy tylko piłka znajdowała się w posiadaniu którejkolwiek z piłkarek Göteborga, momentalnie doskakiwała do niej zawodniczka w białej koszulce, skutecznie niwecząc wszelkie próby gospodyń na złapanie właściwego rytmu. Nie ma więc ani krzty przypadku w tym, że zanim stadionowy zegar pokazał piętnastą minutę, w statystykach meczu widniał rezultat 0-4, choć – na szczęście dla miejscowych – „tylko” w rubryce rzuty rożne. Mats Gren nie mógłby mieć jednak pretensji, gdyby przyjezdne wykorzystały przynajmniej jedną ze stwarzanych taśmowo sytuacji, gdyż z tak usposobionymi mistrzyniami Szwecji problemy mógłby mieć nawet Wolfsburg lub Lyon.

Piłkarkom z Göteborga udało się jednak przetrwać początkowy sztorm bez bramkowych strat, a w 20. minucie Pauline Hammarlund chytrym strzałem sprawdziła nawet czujność golkiperki z Malmö Zeciry Musovic. Po chwili wróciliśmy jednak do sprawdzonego obrazu meczu, w którym to Rosengård dominuje, ale nie potrafi przełożyć swojej optycznej przewagi na konkrety. Blisko była obijająca słupek bramki KGFC Anna Anvegård, blisko była Jessica Samuelsson, która mając przed sobą w zasadzie pustą bramkę nie trafiła w piłkę, blisko była niezmordowana i biegająca więcej niż kiedykolwiek wcześniej w karierze Mimmi Larsson, ale pomimo upływu minut, Jennifer Falk wciąż zachowywała czyste konto. Co więcej, zawodniczki ze Skanii w końcu zmęczyły się narzuconym przez siebie tempem, a nieprzypadkowo przecież okupujące fotel liderek przejściowej tabeli gospodynie zdawały się tylko na to czekać. Świetną partię w środku pola rozgrywała Filippa Angeldal, zatrybiły wreszcie fińskie skrzydła w osobach Kuikki oraz Koivisto, a oglądający to widowisko zza bram stadionu miejscowi fani po raz pierwszy tego dnia obserwowali boiskowe wydarzenia z nadzieją, a nie z obawą. Do przerwy żadnej z drużyn nie udało się jednak otworzyć wyniku i trzeba przyznać, że to gospodynie mogły być z takiego obrotu spraw bardziej zadowolone.

Druga połowa okazała się być kompletnie inną opowieścią, gdyż tym razem to Göteborg rozpoczął zdecydowanie bardziej bojowo i odważnie. Takie nastawienie przyniosło efekt w 53. minucie, kiedy to lewym skrzydłem urwała się doskonale dysponowana dziś Julia Roddar, a akcję zamknęła nabiegająca na dalszy słupek Kovisto, która w walce o pozycję okazała się sprytniejsza i od Levenstad i od Viggosdottir. 1-0 dla miejscowych, trochę wbrew temu, co działo się na murawie, ale podopieczne Matsa Grena, jakby naładowane dodatkowymi pokładami energii, wcale nie zamierzały na tym poprzestać. Jeszcze jedno dośrodkowanie z lewej flanki i tym razem zabrakło dosłownie centymetrów, aby Pauline Hammarlund podwyższyła prowadzenie. Jonas Eidevall zaczął powoli korzystać z potencjału swojej nieprawdopodobnie mocnej ławki, ale w żaden sposób nie przekładało się to na zmianę obrazu gry. Wystarczył jednak moment, aby Jelena Cankovic zagrała perfekcyjną piłkę w kierunku Mimmi Larsson, a rozgrywająca swój najlepszy mecz w sezonie 24-krotna reprezentantka Szwecji – pomimo asysty Kuikki oraz Berglud – umieściła futbolówkę w siatce Jennifer Falk.

Na tablicy wyników znów mieliśmy więc remis, a do zakończenia meczu pozostawało jeszcze 25 minut. To sporo czasu, ale czy wystarczająco dużo, aby komuś udało się wyprowadzić decydujący cios? Nie tym razem. W ostatniej fazie meczu przy piłce częściej znajdowały się piłkarki Rosengård, ale to gospodyniom udało się wykreować dwie najdogodniejsze okazje do strzelenia zwycięskiego gola. W pierwszym przypadku w głównej roli wystąpiła stoperka Göteborga Emma Kullberg, która po kilkudziesięciometrowym sprincie była o krok od tego, aby stanąć oko w oko z Zecirą Musovic. W drugim na strzał z dystansu zdecydowała się niewidoczna dziś długimi fragmentami Julia Zigiotti i brakowało naprawdę niewiele, aby próba ta zamieniła się w strzał życia. Zmierzającą pod poprzeczkę piłkę końcami palców na rzut rożny sparowała jednak bramkarka z Malmö. Ostatecznie mamy zatem podział punktów, dwie umiarkowanie zadowolone drużyny, dwóch umiarkowanie zadowolonych trenerów i wciąż całkowicie otwarty wyścig o mistrzowski tytuł. I dokładnie 24 dni do rewanżu w stolicy Skanii, gdzie też na pewno będzie się działo. Po dzisiejszym kapitalnym widowisku akurat tego jednego możemy być więcej niż pewni.

******

Trochę w cieniu szwedzkiego klasyka, o pierwszoligowe punkty rywalizowano na pięciu innych stadionach. Na jednym z nich o hat-tricka pokusiła się Clara Markstedt, dzięki czemu Vittsjö po raz pierwszy w obecnym sezonie cieszyło się z kompletu punktów. Zwycięstwo nad Uppsalą nie pomogło wprawdzie drużynie Thomasa Mårtenssona opuścić ostatniej lokaty w tabeli, ale pozwoliło utrzymać bezpośredni kontakt z bezpośrednio wyprzedzającymi ją rywalami. Czwarty mecz na zero z tyłu rozegrał na własnym boisku Linköping, który po golu Ronji Aronsson pokonał w najskromniejszym możliwym stosunku Örebro. Fanów z Östergötland martwić może jednak kontuzja Fridy Maanum, która już w 66. minucie musiała opuścić plac gry. Jeśli ów uraz okazałby się poważniejszy, Olof Unogård będzie próbował bronić pięciopunktowej zaliczki nad ligowym peletonem bez możliwości skorzystania ze swojej najlepszej zawodniczki. A skoro już o ligowym peletonie mowa, to na jego czoło wysuwa się Kristianstad, który tym razem odprawił na własnym boisku rywalki z Piteå. Swoje trzy punkty zgarnął ponadto odradzający się z każdym tygodniem sztokholmski team Pierre’a Fondina, a na VISMA Arenie w Växjö obie ekipy opuszczały murawę z poczuciem wielkiego niedosytu. Gospodynie, gdyż nie udało im się pokonać na swoim boisku bezpośrednich rywalek w walce o utrzymanie, przyjezdne, ponieważ na własną prośbę zremisowały wygrany mecz.


7. kolejka w liczbach:

Gole: 20  (średnia 3.33 / mecz)

Rzuty karne: 2  (oba wykorzystane)

Żółte kartki: 11

Czerwone kartki: 1

Najszybszy gol: Fernanda Da Silva (Piteå) – 12. minuta (vs. Kristianstad)

Najpóźniejszy gol: Clara Markstedt (Vittsjö) – 90+1. minuta (vs. Uppsala)

Piłkarka kolejki: Clara Markstedt (Vittsjö)

Gol kolejki: Jutta Rantala (Kristianstad)


Komplet wyników:


Piłkarka kolejki:

lirare

Klasyfikacja strzelczyń:

skytte

Klasyfikacja asystentek:

assist

7. kolejka – zapowiedź

bild

Starcia Julii Zigiotti z Caroline Seger są często ozdobą rywalizacji Göteborga z Rosengård (Fot. Bildbyrån)

To jest ten moment – w najbliższy czwartek o godzinie 19:00 na Valhalla IP w Göteborgu po raz pierwszy w obecnym sezonie ligowym zetrą się za sobą dwaj główni faworyci do tytułu mistrzowskiego. Na chwilę obecną o jeden punkt bliżej osiągnięcia celu są piłkarki Matsa Grena, ale w Skanii mają nadzieję, że stan tego wyścigu już za kilkadziesiąt godzin ulegnie znaczącej zmianie. Pewne zwycięstwo nad Örebro w poprzedniej kolejce było bowiem nie tylko pokazem ogromnej siły Rosengård, ale także potwierdzeniem często powtarzanej w Malmö tezy, że im dłużej trwa obecny sezon, tym lepiej zespół prowadzony przez Jonasa Eidevalla będzie prezentować się na boisku. Jeszcze miesiąc temu można było przeczytać wiele analiz krytycznie nastawionych przede wszystkim do ofensywnych poczynań jedenastokrotnych mistrzyń Szwecji, ale Anna Anvegård i Mimmi Larsson odpowiedziały na nie w najlepszy możliwy sposób, błyskawicznie przełamując strzelecką niemoc. Na osobny akapit zasługują ponadto skrzydła ekipy ze Skanii, których potencjał wzbudzałby całkowicie uzasadniony popłoch nawet w silniejszych od Damallsvenskan ligach. Na lewym wahadle trener Eidevall może dokonać wyboru pomiędzy Sofie Svavą, a Ali Riley, zaś na przeciwległej flance potężne zamieszanie w szeregach rywalek robią Jessica Samuelsson lub Johanna Kaneryd. Mało? Jeśli tak, to w rezerwie pozostają jeszcze wszechstronne Katrine Veje oraz Fiona Brown. Mamy więc sześć najwyższej klasy zawodniczek, co przy obowiązujących w dobie epidemii przepisach pozwalających na dokonanie aż pięciu zmian personalnych w czasie trwania jednego meczu, stwarza szkoleniowcowi Rosengård niemalże nieograniczone pole manewru. W środku pola także kłopoty bogactwa, bo nawet jeśli Caroline Seger, Sanne Troelsgaard i Jelena Cankovic to zawodniczki preferujące systemowe budowanie ataków pozycyjnych, to każda z nich potrafi w dowolnym momencie złamać akcję nieszablonowym, prostopadłym, otwierającym drogę do bramki podaniem. A do tego koktajlu musimy jeszcze dodać nazywaną jednym z dziesięciu największych talentów światowego futbolu Hannę Bennison. O defensywie ze Skanii nawet nie wspominamy, gdyż ona od początku rozgrywek zbiera jedynie pochwały, a Nathalie Björn w pełni słusznie okrzyknięto najbardziej wartościową piłkarką pierwszego miesiąca sezonu 2020 na boiskach Damallsvenskan.

Maszyna z Malmö wydaje się być naoliwiona tak doskonale, że rzucenie jej wyzwania powinno właściwie graniczyć z cudem. W Göteborgu nie zamierzają jednak się tym przejmować, choć komfort trenera Matsa Grena byłby znacząco większy, gdyby mógł on w czwartek skorzystać z Beaty Kollmats oraz Elin Rubensson, a Annika Schmidt i Emma Berglund nie znajdowałyby się na etapie wychodzenia z poważnych urazów. Te oczywiste utrudnienia nie załamują jednak nikogo na zachodnim wybrzeżu, gdzie pomimo kłopotów kadrowych wciąż mają swoje argumenty, aby z meczu na szczycie wyjść bez strat. Jednym z nich jest równie imponujący duet napastniczek w osobach Pauline Hammarlund oraz Stiny Blackstenius. Póki co na swoim optymalnym poziomie prezentuje się jedynie pierwsza z wymienionych, ale 56-krotna reprezentantka Szwecji kiedyś przełamać się zwyczajnie musi. A skoro tak, to czemu nie w chwili, gdy drużyna będzie najbardziej jej goli potrzebować? Wciąż mamy przecież w pamięci francuski mundial, na którym Blackstenius zostawiła to, co najlepsze na fazę pucharową. W Göteborgu nikt nie obraziłby się z pewnością za powtórkę. Swoją niepodważalną klasę mają także zawodniczki tworzące drugą linię KGFC. Vilde Bøe Risa i Julia Zigiotti nieprzypadkowo rywalizują o zwycięstwo w klasyfikacji asystentek, a strzały z dystansu w wykonaniu Filippy Angeldal to zmora niejednej bramkarki. I jeszcze wahadła: na prawym niezniszczalna od pierwszej do dziewięćdziesiątej minuty Emma Koivisto, a na lewym Julia Roddar, która w tym roku znów bryluje na pozycji, na której tak zachwycała nas jeszcze w barwach Kvarnsveden. Oczywiście, jeśli spojrzymy na ławkę rezerwowych, przewaga Rosengård wydaje się być niepodważalna, ale już analizując wyjściowe jedenastki aż tak znaczących różnic nie odnotowujemy. A nie zapominajmy, że istotnym atutem zespołu z Göteborga może stać się niepokonana w czterech kolejnych meczach Jennifer Falk, która chociażby w miniony weekend w Uppsali udowodniła, że zalicza się do ścisłej czołówki krajowych golkiperek. Patrząc analitycznie, w pierwszym z tegorocznych klasyków w roli minimalnych faworytek obsadzić musimy gości z Malmö, ale w praktyce oznacza to tyle, co nic. O podziale punktów zdecyduje bowiem boisko, umiejętności drużynowe i indywidualne, a być może nawet łut szczęścia. Niezależnie jednak od końcowych rozstrzygnięć, 30. lipca nie będzie dniem, w którym poznamy Mistrzynie Szwecji 2020. Już po 24 dniach czeka nas bowiem starcie rewanżowe (ach, te uroki sezonu w czasach epidemii), a do tego wszystkiego mamy jeszcze dziesięć pozostałych zespołów, które tylko czekają na okazję, aby urwać punkty wielkim faworytkom. I nie są w tym pragnieniu pozbawione szans, co dwukrotnie w przeciągu tygodnia pokazały nam chociażby zawodniczki z Eskilstuny. Nie zmienia to jednak faktu, że w najbliższy czwartek to Valhalla stanie się na dwie godziny centralnym punktem na piłkarskiej mapie Szwecji. I super, bo takich emocji jak najbardziej potrzebujemy!

A co czeka nas na pozostałych stadionach? Na VISMA Arenie w Växjö odbędzie się mecz o podobnym ciężarze gatunkowym, tyle że tu stawką będzie lepsza pozycja startowa w wyścigu o pozostanie w gronie pierwszoligowców. Zarówno piłkarki ze Småland, jak i ich rywalki z Västerbotten, w poprzedniej serii spotkań odniosły pierwsze w sezonie zwycięstwa. Kolejne trzy punkty byłyby z pewnością ogromnym zastrzykiem wiary i pozytywnej energii dla obu klubów, ale czy któremuś z nich rzeczywiście uda się kontynuować dobrą passę? Gdyby pójść śladem analizy meczu w Göteborgu, szacując piłkarski potencjał obu ławek, tutaj również zdecydowanie więcej argumentów znajdujemy po stronie gości. O tym, jak wielkie są umiejętności Lundin, Holm, czy Jusu Bah dopiero co przekonali się przecież w Linköping. Z drugiej jednak strony, na trudnym terenie w Piteå zawodniczki z Växjö udowodniły, że szeroka kadra niekoniecznie musi być gwarancją sukcesu. Niezwykle istotne dla sytuacji w dolnej części tabeli starcie czeka nas także w Vittsjö, gdzie żadna z drużyn absolutnie nie może pozwolić sobie na porażkę. Dla podopiecznych Thomasa Mårtenssona oznaczałaby ona powiększanie się dystansu dzielącego je od bezpiecznej strefy, zaś dla zespołu z Uppsali utratę jednej z najbardziej oczywistych okazji na dorzucenie kolejnego punkcika do klubowego skarbczyka. Siedem zdobytych jak dotąd przez beniaminka punktów budzi oczywiście szacunek, ale pamiętajmy, że z takim dorobkiem jeszcze nikt się w najwyższej klasie rozgrywkowej nie utrzymał.


Zestaw par 7. kolejki:

omg7_01

omg7_02

omg7_03

omg7_04

omg7_05

omg7_06

Liga bez słabych drużyn

bbbb

Växjö w świetnym stylu przełamało passę meczów bez zwycięstwa (Fot. Bildbyrån)

Pamiętacie jeszcze pierwsze prawo Damallsvenskan? Jeśli ktoś czytając zapowiedź szóstej kolejki myślał, że istnieje ono wyłącznie teoretycznie, to właśnie przekonał się, w jak wielkim był błędzie. W tej lidze naprawdę może się bowiem wydarzyć wszystko, o czym przekonały nas w miniony weekend zespoły z Umeå oraz Växjö. Oba odniosły pierwsze w sezonie zwycięstwa, oba dokonały tego w starciach z niepokonanymi dotąd przeciwnikami i w obu sytuacjach końcowy wynik w pełni odzwierciedlał boiskowe wydarzenia, a o żadnym przypadku nie mogło być mowy. Jeśli już, to piłkarki z Umeå miały prawo narzekać, że tak długo przyszło im drżeć o wynik w meczu, w którym były lepszym zespołem od pierwszego do ostatniego gwizdka. Na tle grającego na stojąco i bez jakiegokolwiek błysku Linköping, podopieczne Roberta Bergströma wyglądały jak ekipa nie tylko bardziej głodna punktów, ale i zwyczajnie lepsza piłkarsko. Aż do 77. minuty nijak nie przekładało się to jednak na konkrety, a na tablicy wyników widniał mocno mylący rezultat 0-2. Wtedy jednak sprawy w swoje ręce wzięły rezerwowe z Västerbotten i to im w końcu udało się skruszyć defensywny mur trzykrotnych mistrzyń Szwecji. Na listę strzelczyń, w niesamowicie spektakularnym stylu, wpisały się Lova Lundin (dwukrotnie) oraz Olivia Holm (jeden raz), a kreująca swoim koleżankom kolejne okazje siedemnastoletnia Monica Jusu Bah pokazała, że nieprzypadkowo nazywa się ją jednym z największych talentów szwedzkiego futbolu. Całkiem inny, choć równie skuteczny tercet, poprowadził ekipę z Växjö do przerwania passy wysokich porażek na LF Arenie w Piteå. Tutaj na decydującą dla losów meczu akcję czekać musieliśmy zaledwie kwadrans, gdyż właśnie po upływie 15 minut gry Nellie Karlsson zbiegła do linii końcowej i wycofała futbolówkę do niepilnowanej tuż przed linią pola karnego Jennie Nordin, a ta potężną bombą otworzyła wynik spotkania. Prowadzenie gości jeszcze w pierwszej połowie podwyższyć mogły Holt oraz Smajic, ale nieskuteczność piłkarek ze Småland tym razem się na nich nie zemściła. Gospodynie mocniej przycisnęły dopiero w końcówce, ale albo – jak Nina Jakobsson – w idealnych sytuacjach pudłowały, albo – wzorem Fernandy Da Silvy – posyłały piłkę dokładnie w to miejsce, gdzie już czekała na nią Katie Fraine.

Z grona faworytów po komplet punktów sięgnęły w tej kolejce jedynie Rosengård oraz Göteborg, potwierdzając niejako w ten sposób swoje mistrzowskie aspiracje. Zawodniczkom z Malmö wystarczyło nieco ponad dwadzieścia minut, aby całkowicie zdemolować Örebro, które na mecz w stolicy Skanii wyszło chyba nieco zbyt optymistycznie. Wicemistrzynie kraju wygrały natomiast różnicą „zaledwie” dwóch goli z beniaminkiem z Uppsali, ale trzeba pamiętać, że mając na uwadze czekające nas już w najbliższy czwartek starcie na szczycie, Mats Gren dał w sobotnie popołudnie odpocząć kilku swoim czołowym piłkarkom. Z tej właśnie przyczyny, od pierwszej minuty w zespole Göteborga oglądaliśmy między innymi Hannę Wijk i Annę Csiki, ale autorką obu goli okazała się znacznie bardziej od nich doświadczona Pauline Hammarlund, która jako jedyna znalazła tego dnia sposób na pokonanie tradycyjnie już dobrze dysponowanej Emmy Holmgren.

Neutralni kibice na pewno nie nudzili się podczas meczu w Sztokholmie, gdzie w pewnym momencie Djurgården prowadził już różnicą trzech goli, ale szalony pościg Kristianstad został ostatecznie zakończony połowicznym sukcesem (czyli takim na wagę jednego punktu). Piłkarki Pierre’a Fondina w samej końcówce mogły raz jeszcze odwrócić losy tej niesamowicie intensywnej rywalizacji na swoją korzyść, ale Brett Maron i spółka nie dali zaskoczyć się po raz czwarty, wobec czego fanom ze stolicy na pocieszenie pozostało wspomnienie perfekcyjnie wykonanego przez Fanny Lång rzutu wolnego, który byłby ozdobą każdego stadionu na świecie. Z coraz większym niepokojem patrzą za to w kalendarz w Vittsjö, gdyż ekipa prowadzona przed Thomasa Mårtenssona znów nieźle weszła w mecz i znów w końcówce przegrała nie tyle z przeciwnikiem, co sama ze sobą. W północnej Skanii mogą teraz zastanawiać się co byłoby, gdyby Ebba Wieder strzeliła jednak gola na 2-1, ale wszystkie te rozważania będą przynajmniej przez pewien czas prowadzone z pozycji czerwonej latarni ligowej tabeli.


6. kolejka w liczbach:

Gole: 24  (średnia 4.00 / mecz)

Rzuty karne: 1  (wykorzystany)

Żółte kartki: 9

Czerwone kartki: 0

Najszybszy gol: Pauline Hammarlund (Göteborg) – 2. minuta (vs. Uppsala)

Najpóźniejszy gol: Lova Lundin (Umeå) – 89. minuta (vs. Linköping)

Piłkarka kolejki: Jennie Nordin (Växjö)

Gol kolejki: Lova Lundin (Umeå)


Komplet wyników:


Piłkarka kolejki:

lirare

Klasyfikacja strzelczyń:

skytte

Klasyfikacja asystentek:

assist

6. kolejka – zapowiedź

W Vittsjö wciąż wypatrują pierwszego zwycięstwa w sezonie (Fot. Bildbyrån)

Zaledwie kilka dni temu wspominaliśmy o pladze kontuzji na początku nowego sezonu, ale wszystko wskazuje na to, że w tej materii wcale nie dotarliśmy jeszcze do punktu kulminacyjnego, a pobicie niechlubnego rekordu sprzed ośmiu lat wydaje się wyłącznie kwestią czasu. O ile jednak wciąż są na piłkarskiej mapie Szwecji kluby, z którymi medycyna obchodzi się póki co względnie łagodnie, o tyle na przykład w Vittsjö z każdym upływającym dniem sytuacja robi się coraz bardziej dramatyczna. Najbardziej aktualnym ciosem zadanym drużynie spod Hässleholm była diagnoza wykluczająca z gry na przynajmniej dwa miesiące kanadyjską bramkarkę Sabrinę D’Angelo, która w minionym sezonie była istotnym elementem najbardziej szczelnej formacji defensywnej na boiskach Damallsvenskan. W jej miejsce w trybie pilnym sprowadzono zdobywczynię Ligi Mistrzyń z FFC Frankfurt Anke Preuss i choć 27-letnia Niemka wydaje się być bardzo solidnym wzmocnieniem, to autentycznie nie zazdrościmy Thomasowi Mårtenssonowi zadania poskładania interesującej, lecz łatanej na szybko kadry. Po meczu przeciwko Piteå jedna z piłkarek Vittsjö narzekała na brak zgrania, który w poprzednich rozgrywkach był zdecydowanie największym atutem zespołu z północnej Skanii. Nie wątpimy, że Mårtensson i jego sztab także zdają sobie z tego sprawę, ale póki co trzeba było grać tym, co jest, a nowe zawodniczki, choć regularnie meldują się w klubie, nie mają w ogóle czasu na aklimatyzację. Piłkarkom z Vittsjö nie sprzyja ponadto terminarz, który na tym etapie sezonu karze grać o ligowe punkty średnio co cztery-pięć dni. Najbliższa okazja na podreperowanie punktowego dorobku i odniesienie pierwszego w tym roku zwycięstwa nadarzy się w sobotę w Eskilstunie, ale faworytek w tym starciu należałoby raczej upatrywać w zespole gospodyń. Drużyna prowadzona przez Magnusa Karlssona jest jednak w ostatnich tygodniach nad wyraz nieprzewidywalna. Z pięciu ugranych dotąd punktów aż cztery zdobyła w dwumeczu z Rosengård i Göteborgiem, a to – paradoksalnie – daje przyjezdnym podstawy, aby żyć nadzieją.

Drugie z najciekawszych starć weekendu obejrzymy na Stadionie Olimpijskim w Sztokholmie, gdzie z wizytą przyjedzie podbudowany dwoma kolejnymi zwycięstwami Kristianstad. W miniony poniedziałek w Göteborgu trener Pierre Fondin dał odpocząć swoim największym gwiazdom, które w zamyśle miały być w pełni gotowe właśnie na rywalizację z ekipą ze Skanii. Schough, Diaz i Motlhalo nie będą miały jednak w sobotę łatwego zadania, gdyż do pełni sił wraca już podpora defensywy Kristianstad Therese Ivarsson, która wraz z Mią Carlsson tworzy naprawdę trudny do sforsowania duet. Elisabet Gunnarsdottir może jednak liczyć nie tylko na swoje obrończynie; w kapitalnej dyspozycji w pierwszej fazie sezonu znajduje się kapitanka Alice Nilsson, a Svava Ros Gudmundsdottir z powodzeniem robi to, czego oczekujemy od każdej napastniczki. Trzecie z rzędu zwycięstwo gości oznaczać będzie potwierdzenie medalowych aspiracji, których w Kristianstad nie zamierzają ukrywać, ale w stolicy za punkt honoru postawili sobie, aby już nigdy więcej nikt nie przyjeżdżał do Królewskiego Miasta jak po swoje. A skoro tak, to emocje mamy gwarantowane.

Patrząc na rozpiskę szóstej serii spotkań, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że czołowa czwórka powinna w stosunkowo bezproblemowy sposób wzbogacić się w niej o trzy kolejne punkty, a Anvegård, Blackstenius, Hammarlund, Larsson, czy Da Silva spróbują przy tym mocno podreperować swój dorobek strzelecki. Pierwsze prawo Damallsvenskan mówi jednak jasno: jeśli w tej lidze coś wydaje się absolutnie pewne, to możecie być przekonani, że wydarzy się coś dokładnie odwrotnego. Warto więc zajrzeć w ten weekend na każde z pierwszoligowych boisk, gdyż całkiem prawdopodobne, że na którymś z nich będziemy świadkami sporego kalibru niespodzianki.


Zestaw par 6. kolejki:

omg6_01

omg6_02

omg6_03

omg6_04

omg6_05

omg6_06

Weekend trzech liderów

9095862

Karin Lundin trafia ostatnio jak na zawołanie (Fot. Bildbyrån)

Piątą kolejkę Damallsvenskan rozpoczynaliśmy z liderem z Göteborga, następnie na czoło stawki wysunął się Rosengård, zmieniony po kilkudziesięciu minutach przez Linköping, aż wreszcie – w poniedziałkowy wieczór – wróciliśmy do punktu wyjścia. Dwa gole Julii Roddar pozwoliły piłkarkom Matsa Grena odprawić stołeczny Djurgården, który jednak miał w tym meczu swoje momenty i przy odrobienie szczęścia wcale nie musiał wyjeżdżać z zachodniego wybrzeża pokonany. Raz jeszcze potwierdziło się jednak, jak wielkim atutem dla aktualnych wicemistrzyń Szwecji jest Vilde Bøe Risa. Znajdująca się na początku obecnego sezonu w życiowej formie Norweżka już w drugiej minucie błyskawicznie dostrzegła nabiegającą na wprost bramki gości Roddar i dorzuciła jej idealną piłkę, a przez kolejne sześć kwadransów była dyrygentką niemal każdej ofensywnej akcji drużyny z Göteborga. I gdyby tylko Stina Blackstenius i Filippa Angeldal były równie skuteczne w ich wykańczaniu, gospodynie odniosłyby w tym starciu spokojne zwycięstwo. Tak się jednak nie stało, a gdy po przerwie w zespole ze Sztokholmu na boisku pojawiły się Olivia Schough oraz Malin Diaz, pod bramką Jennifer Falk coraz częściej zaczęło robić się gorąco. Na szczęście dla miejscowych kibiców, za każdym razem kończyło się jednak wyłącznie na strachu.

Nie bez problemów o trzy punkty wzbogaciły się w niedzielne popołudnie wciąż niepokonane w bieżących rozgrywkach Linköping oraz Piteå. Oba wymienione kluby odniosły najskromniejsze możliwe zwycięstwa, po niezwykle efektownych trafieniach odpowiednio Fridy Maanum i Fernandy Da Silvy. Norweska pomocniczka LFC na listę strzelczyń wpisała się za sprawą przepięknego strzału w okienko bramki Eskilstuny, zaś Brazylijka z Norrland popisała się umiejętnościami technicznymi najwyższej próby, nieco ośmieszając w tym procesie bezradną defensywę Vittsjö. Nieco bardziej okazałe zwycięstwo odniosły tym razem zawodniczki Rosengård, które pewnie wypunktowały na wyjeździe beniaminka z Umeå i choć tam również do 82. minuty na tablicy wyników widniał rezultat 0-1, to triumf ekipy ze Skanii nie podlegał dyskusji właściwie ani przez moment. Uwagę ekspertów bardziej niż boiskowe wydarzenia i fatalny stan murawy w Västerbotten przyciągnęły jednak personalia … rezerwowych w drużynie z Malmö. Na ławce w ekipie prowadzonej przez Jonasa Eidevalla zasiadły bowiem takie piłkarki jak Ali Riley, Anam Imo, Johanna Kaneryd, Katrine Veje, Anna Anvegård, czy Fiona Brown. Prawda, że robi wrażenie? A pamiętajmy, że wedle obowiązujących w tym sezonie przepisów, aż pięć z nich mogło po przerwie zameldować się na boisku, jeszcze bardziej dobitnie akcentując różnicę klas dzielącą oba zespoły.

Po cichu swoje zdają się robić również piłkarki z Örebro, które w miniony weekend odprawiły z bagażem jednego gola Växjö. Bagaż nie był może przesadnie ciężki, ale w pełni wystarczający, aby to podopieczne Stefana Ärnsveda znów mogły po ostatnim gwizdku gratulować sobie dobrze wykonanego zadania. Decydująca o wyniku meczu okazała się 62. minuta, kiedy to z narożnika dośrodkowała Heidi Kollanen, a czekająca na dalszym słupku Karin Lundin – dokładnie jak tydzień wcześniej w Umeå – umieściła piłkę w siatce precyzyjnym strzałem głową. Warto dodać, że dla byłej napastniczki Göteborga było to już czwarte trafienie w tegorocznych rozgrywkach, a po raz trzeci asystę przy jej golu zaliczyła właśnie Kollanen. Jeden gol przesądził też o zwycięstwie Kristianstad, który miał nadspodziewanie ciężką przeprawę z beniaminkiem z Uppsali. Przez nieco ponad dziesięć minut przyjezdne nawet prowadziły, ale na bramkę Korhonen zespół ze Skanii odpowiedziały kolejno Jutta Rantala oraz Josefin Harrysson i zrobiły to w takim stylu, że ich strzałów prawdopodobnie nie byłaby w stanie zatrzymać żadna bramkarka na świecie.


5. kolejka w liczbach:

Gole: 11  (średnia 1.83 / mecz)

Rzuty karne: 0

Żółte kartki: 6

Czerwone kartki: 0

Najszybszy gol: Julia Roddar (Göteborg) – 2. minuta (vs. Djurgården)

Najpóźniejszy gol: Anna Anvegård (Rosengård) – 86. minuta (vs. Umeå)

Piłkarka kolejki: Faith Ikidi (Piteå)

Gol kolejki: Jutta Rantala (Kristianstad)


Komplet wyników:


Piłkarka kolejki:

lirare

Klasyfikacja strzelczyń:

skytte

Klasyfikacja asystentek:

assist

5. kolejka – zapowiedź

marta

Marta Vieira da Silva to postać łącząca kibiców z Umeå i Malmö (Fot. Bildbyrån)

Szybko, szybciej, najszybciej … Damallsvenskan zaczyna rozpędzać się na dobre, a przełom lipca i sierpnia będzie prawdziwym testem dla każdej z występujących na pierwszoligowych boiskach drużyn. Wygrane wydają się być zespoły dysponujące stosunkowo szeroką kadrą oraz te, którym póki co udaje się unikać kontuzji. O tym ostatnim w najbardziej bolesny sposób przekonali się kibice i działacze w Vittsjö, gdzie w trybie pilnym rozpoczęto poszukiwania potencjalnych wzmocnień, przede wszystkim w formacjach ofensywnych. Efektem tych działań było pozyskanie w trybie awaryjnym tak głośnych nazwisk jak Heather Williams, czy Emily Gielnik, ale klub z północnej Skanii cały czas czeka na pierwsze ligowe zwycięstwo w obecnym sezonie. W niemal bliźniaczej sytuacji znajdują się w Växjö, z tą jednak różnicą, że tam o sprowadzeniu piłkarek z klubów pokroju monachijskiego Bayernu mogą jedynie pomarzyć. Jakimś pocieszeniem dla fanów futbolu ze Småland może być fakt, że coraz bliżej powrotu na zieloną murawę jest Tilde Johansson, choć jej miejsce na liście długoterminowo niezdolnych do gry właśnie zajęła Stina Lennartsson.

Czy taki wysyp kontuzji powinien nas dziwić? Na ten problem można spojrzeć dwojako, lecz faktem jest, że jeszcze przed rozpoczęciem sezonu wszyscy zgodnie podkreślaliśmy, że może być to jeden z czynników mocno kształtujących tegoroczną tabelę końcową. Brak meczów kontrolnych, sezon przygotowawczy skrócony do absolutnego minimum, czy wreszcie długie tygodnie treningów wyłącznie indywidualnych musiały odbić się na dyspozycji fizycznej piłkarek. W tym nie ma żadnego przypadku i tego niestety należało się spodziewać. A intensywny, żeby nie powiedzieć morderczy terminarz na letnie miesiące, wcale nam w tej kwestii nie pomaga. Kwestią otwartą pozostawało w zasadzie to, które kluby będą musiały zmagać się z największą plagą urazów i póki co wydaje się, że właśnie Växjö i Vittsjö dzierżą w tej kategorii palmę pierwszeństwa. Choć poważne kontuzje zdarzają się nie tylko tam. Jak wyliczył Johan Rydén, na ten moment lista zawodniczek z urazami więzadeł krzyżowych w kolanie (czyli największą zmorą piłkarek na każdej długości i szerokości geograficznej) liczy sobie aż czternaście nazwisk, co jest niechlubnym rekordem Damallsvenskan. Znajdują się na niej: Elin Karlsson, Emma Jeppsson, Tilde Johansson i Stina Lennartsson (Växjö), Selina Henriksson i Linnea Selberg (Piteå), Zabibu Nduwimana i Johanna Nyman (Umeå), Elise Kellond-Knight i Moa Olsson (Kristianstad), Maria Hovmark i Kim Sundlöv (Djurgården), Beata Kollmats (Göteborg) oraz Tove Almqvist (Vittsjö). Na tym jednak nie koniec problemów, bo na przykład w KGFC z gry na krótszy okres wyłączone są tak ważne ogniwa drużyny jak Emma Berglund, czy Annika Schmidt, a w Vittsjö podobny los spotkał chociażby Alexandrę Benediktsson oraz Mię Leth Jans. A przecież w najbliższych tygodniach wcale nie musi być lepiej, bo skoro równo za miesiąc będziemy już za półmetkiem sezonu 2020, to łatwo wyliczyć, że wszelkie obciążenia zostały podkręcone do maksimum, a okazji do zaliczenia nieplanowanej wizyty w szpitalu lub klinice rehabilitacyjnej będzie naprawdę sporo.

Stosunkowo najlepszą sytuację kadrową mają póki co w Rosengård, gdzie do pełni dyspozycji wraca powoli trenująca przez kilkanaście dni na nieco lżejszych obciążeniach Jessica Samuelsson. Dodatkowym wzmocnieniem ekipy prowadzonej przez Jonasa Eidevalla jest wypożyczenie z Orlando Pride dawnej gwiazdy szwedzkich boisk Nowozelandki Ali Riley, ale bez względu na to czy i w jakim wymiarze była defensorka między innymi Chelsea i Bayernu zaprezentuje się nam w niedzielę na boisku, jedenastokrotne mistrzynie Szwecji i tak będą zdecydowanymi faworytkami do zwycięstwa w starciu z Umeå. Ciężko o punkty może być także drugiemu z beniaminków, gdyż wszystko wskazuje na to, że po kilku meczach rozbiegowych na właściwe dla siebie tory weszły Therese Åsland i Svava Ros Gudmundsdottir. A to może zwiastować poważne kłopoty dla wciąż nieogranej w pierwszoligowych realiach defensywy z Uppsali. W Linköping obejrzymy rywalizację drużyn, które bardzo chciałyby w tym roku włączyć się do walki o miejsce gwarantujące prawo startu w eliminacjach Ligi Mistrzyń, a dodatkowym smaczkiem tego meczu będzie pojedynek dwóch najskuteczniejszych snajperek Damallsvenskan: Lorety Kullashi oraz Ebere Orji. Póki co skuteczniejsza dokładnie o jedno trafienie jest Nigeryjka z Östergötland, ale stan tej gry, podobnie zresztą jak sytuacja w ligowej tabeli, może w niedzielne popołudnie ulec sporym przetasowaniom. Na odczarowanie wyjątkowo niewygodnego dla zawodniczek z Piteå terenu w Vittsjö mocno liczy Stellan Carlsson. Klub z Norrbotten nie potrafił sięgnąć po komplet punktów w północnej Skanii nawet w swoim mistrzowskim sezonie, więc nic dziwnego że w czerwono-białym obozie przed piątą kolejką dominuje podejście pod tytułem “Jak nie teraz, to kiedy?”. W poniedziałek czeka nas za to potyczka klubów z dwóch największych szwedzkich miast, gdyż do Göteborga zawita mocno podbudowane pierwszym w sezonie ligowym zwycięstwem Djurgården. Każdy, kto widział radość piłkarek ze Sztokholmu po ostatnim gwizdku meczu z Vittsjö, doskonale zdaje sobie sprawę, jak bardzo wszyscy w stolicy potrzebowali tych trzech punktów. O kolejne może być na zachodnim wybrzeżu nadzwyczaj ciężko, ale gdyby przyjezdnym udało się wyszarpać choćby remis, to mogłoby to stanowić zapowiedź długo wyczekiwanego powrotu Djurgården na właściwe dla tego klubu miejsce w pierwszoligowej hierarchii.


Zestaw par 5. kolejki:

omg5_01

omg5_02

omg5_03

omg5_04

omg5_05

omg5_06