Szczęśliwego Nowego Roku!

80616429_455232465387855_600160965958303744_n

Kończący się właśnie rok narobił całkiem sporo zamieszania nie tylko w społeczności piłkarskiej. Dobra informacja jest jednak taka, że za kilkanaście godzin raz na zawsze go pożegnamy, wkraczając pełni obaw, ale i nadziei w nową dekadę. Wszystkim sympatykom szwedzkiej piłki (i nie tylko im!) życzę więc, aby rok 2021 był dla Was początkiem powrotu do normalności, której symbolem staną się przeprowadzone bez przeszkód Igrzyska w Tokio. Niech Wam i Waszym bliskim zawsze dopisuje zdrowie, bo jeśli ono będzie, to o resztę już sami się zatroszczymy. Pomimo wielu koszmarów, upływający rok uwolnił drzemiące dotąd głęboko w ludziach ogromne pokłady pozytywnej energii. Zabierzmy je więc ze sobą w Nowy Rok, bądźmy dla siebie dobrzy (no, jak się nie da, to przynajmniej neutralni) i celebrujmy naszą różnorodność, bo to właśnie ona jest siłą, która od wieków pcha ten świat do przodu. Dbajcie o siebie i do usłyszenia już w nowej dekadzie.

Szczęśliwego Nowego Roku!


* Serwis szwedzkapilka.com udaje się teraz na tradycyjną, noworoczną przerwę, ale mam nadzieję, że w tym samym, albo i szerszym składzie spotkamy się ponownie za około dwa tygodnie. A tematów do dyskusji z pewnością nam nie zabraknie: planowana reforma Damallsvenskan, nowości z transferowej giełdy i przyszłość europejskich pucharów już czekają, aby przyjrzeć się im z bliska. Do zobaczenia!

Szwedzkie TOP 50 – napastniczki

getty images

Kosovare Asllani chce poprowadzić madrycki Real do Ligi Mistrzyń (Fot. Getty Images)

Na początek szybka zagadka: jaki kolor najbardziej kojarzy nam się z madryckim Realem? Że niby biały? No tak, on oczywiście dominuje na pierwszym komplecie strojów piłkarek ze stolicy Hiszpanii, ale nie będzie przesady w stwierdzeniu, że w roku 2020 Madryt, a przynajmniej jego część, był niebiesko-żółty. Na wiosnę wynik zawodzącego na całej linii klubu ciągnęła Sofia Jakobsson, a jesienią postacią zdecydowanie pierwszoplanową była w jego szeregach Kosovare Asllani. Jasne, futbol to dyscyplina wybitnie zespołowa, ale z prawdopodobieństwem ocierającym się o pewność możemy stwierdzić, że bez swoich dwóch szwedzkich gwiazd sympatycy Realu raczej nie szykowaliby się w tej chwili na walkę o pierwszy w historii klubu występ w eliminacjach Ligi Mistrzyń. I właśnie to niech będzie najlepszym podsumowaniem wyczynów naszego eksportowego duetu na hiszpańskich boiskach.

W kraju rywalizację o miano napastniczki numer jeden stoczyły ze sobą Anna Anvegård z Pauline Hammarlund i trzeba przyznać, że niezwykle trudno wskazać w niej zwyciężczynię. Klasyfikację strzelczyń bezapelacyjnie wygrała oczywiście zawodniczka Rosengård, ale już po dodaniu do tego dorobku asyst i kluczowych podań na prowadzenie wysuwa się przedstawicielka mistrzowskiego Göteborga. Obie mocno zaznaczyły swoją obecność także podczas meczów reprezentacji, ale ze względu na to, że to Anvegård była autorką najważniejszego z perspektywy kadry gola (na 1-0 w Reykjaviku), to ona znalazła się w końcowym rankingu o oczko wyżej. Warto wspomnieć, że obie wspomniane w tym akapicie piłkarki miały w swoich klubach całkiem zacne towarzystwo. I tak, Hammarlund w stawianiu kolejnych kroków na drodze do mistrzostwa dzielnie sekundowały Rebecka Blomqvist oraz Stina Blackstenius, zaś Anvegård mogła niezmiennie liczyć na wsparcie Mimmi Larsson, która przez złapaniem kontuzji była nawet najskuteczniejszą napastniczką całej ligi. Trzecim klubem Damallsvenskan, o którym dużo mówiło się w kontekście piłkarek ofensywnych, była rozczarowująca na całej linii Eskilstuna. No, może nie na całej, bo do postawy duetu Loreta KullashiFelicia Rogic przyczepić się akurat nie sposób. Obie zakończyły ostatecznie sezon z dwucyfrową liczbą goli na koncie i to w dużej mierze ich trafienia spowodowały, że na wiosnę 2021 znów będziemy mogli zaprosić wszystkich zainteresowanych na pierwszoligowe transmisje z Tunavallen.

Na koniec zostały nam trzy piłkarki, które sklasyfikować było zdecydowanie najtrudniej. W przypadku Fridoliny Rolfö oraz Liny Hurtig problemem okazało się to, co zwykle, czyli kontuzje. Pierwsza potrafiła swoim golem wprowadzić Wolfsburg do finału Ligi Mistrzyń, druga omal nie stała się sprawczynią największej sensacji roku, jaką niewątpliwie mogła być klęska Olympique Lyon w Turynie. Mając jednak na uwadze cały rok, musimy pamiętać o tym, że na przestrzeni dwunastu miesięcy grały one jednak zdecydowanie mniej niż te, które w rankingu znalazły się na czołowych pozycjach. Powrót w wielkim stylu nie tylko do reprezentacji, ale i do serc szwedzkich fanów, zaliczyła natomiast Olivia Schough. 29-letnia skrzydłowa w iście spektakularnym stylu uratowała pierwszą ligę dla Djurgården i nic dziwnego, że w kolejnym sezonie – już w barwach Rosengård – przyjdzie jej rywalizować o zupełnie inne cele.

04

Szwedzkie TOP 50 – pomocniczki

seger

W drugiej linii bez zmian – Caroline Seger wciąż niepodważalną liderką (Fot. Bildbyrån)

Nie ma co się oszukiwać, rywalizacja wśród klasycznych pomocniczek nie stała w tym roku na przesadnie wysokim poziomie, ale nie jest to bynajmniej wina tej, która tę klasyfikację w kończącej się właśnie dekadzie całkowicie zdominowała. Nie inaczej było zresztą w roku 2020, w którym to Caroline Seger jako jedyna Szwedka znalazła się w najlepszej jedenastce Damallsvenskan, a w kadrze jako kapitanka poprowadziła najważniejszą drużynę w kraju do pewnego awansu na angielskie EURO. Indywidualnie zbliżyła się przy okazji do mocno wyśrubowanego rekordu Therese Sjögran, ale o nim więcej i bardziej donośnie wspominać będziemy zapewne już w roku 2021. U boku tak doświadczonej koleżanki harmonijnie rozwija się talent Hanny Bennison, która jeszcze przed osiemnastymi urodzinami wzbudzała niemałe zainteresowanie francuskich i angielskich gigantów. Młoda pomocniczka ostatecznie zdecydowała się jeszcze pozostać w Malmö i z perspektywy czasu decyzja ta wydaje się być nadzwyczaj rozsądna. Miniony rok dla Bennison rozpoczął się bowiem wyśmienicie, ale jego końcówka upłynęła już pod znakiem walki najpierw z wirusem, a następnie z urazem mięśniowym. Pozostaje życzyć, aby początek nowej dekady był już całkowicie wolny od takich problemów.

Duet pomocniczek Rosengård niewątpliwie robi wrażenie, ale w Göteborgu także nie mogą narzekać na zawodniczki akurat tej formacji. Julia Roddar nie sprawdziła się jako wahadłowa w rywalizacji z Manchesterem City, ale na boku pomocy spisywała się wprost kapitalne, wielokrotnie ratując swojemu klubowi bezcenne punkty w zwieńczonej sukcesem rywalizacji o najwyższy, ligowy laur. Powrót na pozycję, na której regularnie występowała jeszcze w czasach Kvarnsveden, okazał się w jej przypadku strzałem w przysłowiową dziesiątkę. Zdecydowanie największym odkryciem roku 2020 w obozie KGFC była jednak niewątpliwie Filippa Curmark. Była zawodniczka Jitexu przeszła błyskawiczną transformację z zawodniczki drugiego szeregu w liderkę, od której tak naprawdę zaczyna się ustalanie składu, a wisienką na torcie był w jej przypadku okraszony golem debiut w pierwszej reprezentacji. Stabilnie na przestrzeni całego sezonu prezentował się także nierozłączny duet Julia ZigiottiFilippa Angeldal. Piłkarki, które wcześniej występowały razem w Hammarby i Linköping, także w Göteborgu niejednokrotnie udowadniały swoją nieprzeciętną, sportową wartość i nie ma przypadku w tym, że obie znalazły się w podsumowującym miniony rok rankingu.

Na osobne słowa uznania zasłużyli sobie także w Kristianstad i choć na nagłówki internetowych portali we wschodniej Skanii zdecydowanie najczęściej trafiały nazwiska Åsland i Summanen, to nie sposób nie docenić roli Alice Nilsson, która jako kapitanka i cicha liderka drugiej linii poprowadziła drużynę Elisabet Gunnarsdottir do historycznego sukcesu. Swoja cegiełkę dołożyła do niego również Anna Welin, która optymalną dyspozycję łapała stosunkowo długo, ale jak już weszła na swój najwyższy poziom, to wszystkie rywalki miały z powstrzymaniem jej nie lada kłopot. Drugą, piłkarską młodość przeżywała w Piteå Josefin Johansson i kto wie, czy gdyby nie jej postawa, to mistrzynie sprzed dwóch lat w ogóle oglądalibyśmy w przyszłym roku w najwyższej klasie rozgrywkowej. Pamiętamy bowiem, że w na pewnym etapie sezonu widmo degradacji zajrzało w oczy klubu z Norrbotten tak mocno, że jego władze zaczęły nawet wstępnie planować budżet na Elitettan. Zdecydowanie bardziej spokojnie ligowy byt zapewnili sobie w Örebro, w czym ogromna zasługa chyba najbardziej niedocenianej zawodniczki roku 2020 Freji Olofsson. 22-latka wróciła do kraju po krótkiej przygodzie w norweskiej Toppserien, z miejsca stając się jednym z największych objawień ligowych boisk. I nie ma absolutnie żadnego przypadku w tym, że w kolejnym sezonie jej talent i kunszt oklaskiwać będą już kibice po drugiej stronie Atlantyku.

03

Szwedzkie TOP 50 – obrończynie

bildbyran

Magdalena Eriksson trzeci raz znalazła się na szczycie rankingu obrończyń (Fot. Bildbyrån)

Jeżeli któraś ze szwedzkich piłkarek może z przekonaniem powiedzieć, że rok 2020 należał do niej, to jest to niewątpliwie Magdalena Eriksson. Miarą sukcesu kapitanki Chelsea może być to, że większość obserwatorów angielskiej FA WSL bez wahania umieściło jej nazwisko w jedenastce sezonu, a informacja o przedłużeniu przez Eriksson kontraktu z londyńskim klubem była fetowana przez kibiców The Blues nie mniej niż transfery Samanthy Kerr, czy Pernille Harder. Swój najlepszy sportowo rok ma za sobą także Jonna Andersson, która wreszcie przypomniała sobie, że swego czasu potrafiła swoimi rajdami i dośrodkowaniami spędzać sen z powiek całej Damallsvenskan. Po przenosinach na Wyspy Brytyjskie jej kariera początkowo nieco wyhamowała, ale w tym roku oglądaliśmy już zawodniczkę kompletną, która nie pozostawia Emmie Hayes żadnych wątpliwości co do obsady lewej obrony. I jeżeli nasz duet z Chelsea może czegoś żałować, to wyłącznie tego, że miniony sezon FA WSL nie został dokończony, w związku z czym nie udało się odzyskać tytułu mistrzowskiego w boiskowej rywalizacji. Medale przyznane przy stoliku to jednak nie do końca to samo, a przecież nie możemy zapominać, że w momencie przerwania rozgrywek to Manchester City formalnie liderował tabeli. Taka szansa najpewniej pojawi się jednak już na wiosnę, a Eriksson, Andersson oraz ich klubowe koleżanki będą mogły przynajmniej na kilka miesięcy uciąć spekulacje co do tego, kto rządzi w angielskiej piłce klubowej.

W swoich ligach całkiem nieźle wygląda także sytuacja Bayernu i Juventusu, czyli zespołów, w których to szwedzkie piłkarki stanowią o sile defensywy. W Monachium bardzo dobrze zaaklimatyzowała się Hanna Glas, dzięki czemu fani z Bawarii nie muszą już drzeć o obsadę prawej flanki defensywy, a Beerensteyn, Schüller czy Lohmann o jakość posyłanych w pole karne piłek. Po przeciwnej stronie boiska w wyjściowej jedenastce najczęściej oglądamy Amandę Ilestedt, która w Bundeslidze stała się jedną z najbardziej wszechstronnych szwedzkich defensorek. A to niewątpliwie atut, który wykorzystać mogą szkoleniowcy nie tylko Bayernu, ale i reprezentacji Szwecji. I wreszcie Linda Sembrant, czyli nasza już bynajmniej nie tajna broń przy ofensywnych stałych fragmentach gry. Doświadczona stoperka Juventusu doskonale wywiązuje się jednak przede wszystkim z zadań defensywnych, choć akurat w dwóch zamykających piłkarski rok 2020 meczach nie zdołała ustrzec się błędów.

A co słychać na krajowym podwórku? Tutaj brylowała przede wszystkim Nilla Fischer, zamykając tym samym usta krytykom, którzy obawiali się, że po transferze do Linköping jej kariera de facto się zakończy. 36-letnia defensorka nie zamierza jednak składać broni, a następnym jej celem wydaje się być wyjazd na Igrzyska do Tokio. I jeśli tylko jej dyspozycja będzie taka, jak w zakończonym właśnie sezonie, to Peter Gerhardsson nie powinien pominąć jej podczas selekcji. Mocną i coraz bardziej ugruntowaną pozycję w rankingu wyrabia sobie również Nathalie Björn, która w kadrze występuje przede wszystkim na szóstce, ale w klubie jest niezmiennie pewnym punktem trzyosobowego bloku defensywnego Rosengård. Na specjalne wyróżnienie zasłużył sobie także duet obrończyń Växjö w osobach Jennie Nordin oraz Nellie Karlsson. Nie ma co się oszukiwać: gdyby nie ich postawa, to drużyna z najmniejszą liczbą strzelonych goli nie mogłaby nawet śnić o tym, aby zakończyć sezon w górnej połówce tabeli. Jedną z rewelacji roku 2020 była ponadto równa, wysoka dyspozycja Josefine Rybrink, która nareszcie potwierdziła, że jej dawny błysk jeszcze w barwach Kungsbacki nie był wyłącznie jednorazowym wyskokiem. I dobrze, bo akurat Kristianstad to chyba najbardziej odpowiednie miejsce do dalszego rozwoju tak dobrze zapowiadających się karier.

02

Szwedzkie TOP 50 – bramkarki

MATHIAS_BERGELD

Jennifer Falk, czyli przez Göteborg do kadry (Fot. Mathias Bergeld)

Koniec roku? A zatem czas na coroczny ranking pięćdziesięciu najlepszych szwedzkich piłkarek ostatnich miesięcy! Kolejny raz lista została podzielona na cztery segmenty, w zależności od pozycji, na których występują dane zawodniczki. Oczywiście, już sam podział może wzbudzać nieco kontrowersji, gdyż w nowoczesnym futbolu zacierają się różnice szczególnie między pomocniczkami, a napastniczkami, ale póki co kryteria oceny pozostają bez zmian w stosunku do tych ubiegłorocznych. Nie jest jednak wykluczone, że w następnym podsumowaniu (jeśli takie w ogóle będzie miało miejsce) z czterech segmentów zrobią się trzy, choć takie rozwiązanie wydaje się mieć mniej więcej tyle samo plusów, co minusów. Z jednej strony pozbylibyśmy się powracającego raz po raz kłopotu klasyfikacji nominalnych skrzydłowych, a także pomocniczek o wybitnie ofensywnych inklinacjach, z drugiej jednak musielibyśmy zmierzyć się z sytuacją, w której Caroline Seger i Filippa Curmark znajdują się w tym samym zestawieniu co Pauline Hammarlund i Anna Anvegård, a trudno akurat o tych piłkarkach powiedzieć, aby na co dzień występowały w podobnych sektorach boiska. Na analizę wszystkich za i przeciw mamy jednak jeszcze całkiem sporo czasu, więc bez zbędnej zwłoki przejdźmy do tego, co na ten moment najistotniejsze.

Bądźmy szczerzy – akurat wśród bramkarek odwrócenia dotychczasowej hierarchii spodziewaliśmy się chyba najmniej. Niepodzielną dominatorką od lat była tu bowiem Hedvig Lindahl i bardzo niewiele wskazywało na to, że cokolwiek może się w tej kwestii zmienić. 38-latka z Sörmland wiosną oddała jednak miejsce w wyjściowej jedenastce Wolfsburga, a po transferze do madryckiego Atletico z gry na dłużej wyłączyła ją kontuzja. A szkoda, bo nie możemy zapominać, że ze stolicą Hiszpanii Lindahl przywitała się w wielkim stylu, świetnym występem przeciwko Barcelonie. Niestety, na kolejne popisy 170-krotnej reprezentantki Szwecji między słupkami będziemy musieli trochę poczekać, a wygranie rywalizacji z Pauline Peyraud-Magnin również nie musi okazać się wyłącznie formalnością. Kłopoty bardziej doświadczonej koleżanki stały się niejako szansą dla Jennifer Falk, która udanymi występami w barwach Göteborga wywalczyła sobie mocniejszą niż kiedykolwiek wcześniej pozycję w reprezentacji. Niestety, przyzwoita dyspozycja Falk była w przypadku szwedzkich golkiperek wyjątkiem potwierdzającym regułę, gdyż pozostałe zawodniczki z tegorocznego rankingu zdecydowanie nie zaliczą roku 2020 do udanych. Emma Holmgren wciąż potrafiła zachwycić fenomenalnymi interwencjami, ale w jej grze brakowało chwilami stabilizacji, którą tak bardzo imponowała w sezonie 2019. Zecira Musovic doszła do jedynego, słusznego wniosku, że w Malmö jej kariera niebezpiecznie weszła w fazę stagnacji i podjęła tyle odważną, co ryzykowną decyzję o zamianie Skanii na Londyn. O jej skutkach informować będziemy na bieżąco, ale trzymamy mocno kciuki, aby historia zatoczyła koło, a szwedzka golkiperka znów stała się idolką fanów z Kingsmeadow. I wreszcie Stephanie Öhrström, która dołożyła cegiełkę do zdobycia przez Fiorentinę wicemistrzostwa Włoch, ale finalnie, w najważniejszych meczach jesieni, przypadła jej wyłącznie rola rezerwowej. A solidna postawa Katji Schroffenegger podpowiada, że o powrót do regularnej gry 33-latka z Trelleborga będzie musiała mocno powalczyć. Najsmutniejszą konstatacją tegorocznego rankingu jest chyba jednak to, że pomimo zastrzeżeń do postawy bramkarek z czołowej piątki, nie znalazł się absolutnie nikt, kto choć w minimalnym stopniu zagroziłby ich pozycji.

01

Grudniowy raport transferowy

Ria-Öling

Ria Öling to kolejna zawodniczka, która zdecydowała się zamienić Växjö na Malmö (Fot. FC Rosengård)

Końcówka roku to dla wielu czas wzmożonych zakupów. Z tej tradycji nie zamierzają wyłamywać się także kluby Damallsvenskan, które jeszcze przed oficjalnym otwarciem okienka transferowego rozpoczęły mozolny proces budowy kadr na sezon 2021. W teorii mają na to jeszcze całkiem sporo czasu, ale w praktyce doskonale wiemy, że najlepsze wejście w nowy, piłkarski rok mają zazwyczaj ci, którzy najpóźniej w drugiej połowie stycznia mają już gotowy trzon zespołu. Inna sprawa, że w obecnej, przedziwnej rzeczywistości musimy oczywiście wziąć poprawkę na to, iż może ziścić się scenariusz, w którym cały wiosenny terminarz ponownie będziemy mogli wyrzucić do kosza. Bilans ostatnich dni na froncie walki z epidemią jest bowiem tak tragiczny, że aż trudno skupić swoje myśli na kwestiach stricte sportowych. Mając jednak nadzieję, że najgorsze już za nami, a początek nowej dekady przyniesie nam wyłącznie dobre wiadomości, przeanalizujmy dotychczasową aktywność dwunastu klubów najwyższej klasy rozgrywkowej na transferowej giełdzie.

Zacznijmy może od dwóch najlepszych ekip sezonu 2020, które najwyraźniej zgodnie wyszły z założenia, że aby kupić, to najpierw trzeba sprzedać. Wraz z upływem kolejnych dni wydłużała się lista zawodniczek, które zdecydowały się opuścić Malmö i Göteborg, a z takiego obrotu sprawy najbardziej zadowoleni byli o dziwo w Wolfsburgu. To właśnie barwy aktualnego mistrza Niemiec już od stycznia reprezentować będą Sofie Svava i Rebecka Blomqvist, a dotychczasowa pewniaczka w bramce Rosengård Zecira Musovic zdecydowała się ostatecznie na kierunek londyński. Na linii Malmö – Göteborg doszło także do nieoczekiwanej zmiany miejsc, w wyniku której Emma Berglund powróciła po czterech latach przerwy do Skanii, zaś Johanna Kaneryd przeniosła się na zachodnie wybrzeże kraju. Nieco skromniej prezentują się dotychczasowe zakupy obu zespołów, choć jeśli wyjdziemy z założenia, że ważniejsza od ilości jest jakość, to nazwiska nowych piłkarek Rosengård niewątpliwie robią wrażenie. W zespole jedenastokrotnych mistrzyń Szwecji będą bowiem występować mająca za sobą najlepszy sezon w karierze Olivia Schough, a także fińska pomocniczka Ria Öling, która swoim transferem niejako kontynuuje konsekwentnie stosowaną przez Therese Sjögran tradycję wyciągania kluczowych zawodniczek z Växjö. Obserwując kariery Jeleny Cankovic oraz Anny Anvegård trzeba jednak uczciwie przyznać, że strategia ta wydaje się być całkowicie trafiona i absolutnie nie widać potrzeby, aby ją zmieniać.

Okienko transferowe to zawsze taki czas, kiedy ze szczególną ciekawością spoglądamy w kierunku beniaminków. Szczególnie jeśli ich parę stanowią dwa utytułowane kluby ze stolicy, które w najbliższej przyszłości bardzo chciałyby nawiązać do lat swojej świetności. Zarówno AIK, jak i Hammarby rozpędzają się jednak bardzo powoli, choć pomimo tego z obu obozów wysłano już jasny sygnał, że tym razem pierwszoligowa przygoda nie będzie wyłącznie kilkunastomiesięcznym epizodem. Hammarby wzmocniło swoje szeregi Evą Nyström oraz Niną Jakobsson, czyli dwiema naprawdę klasowymi piłkarkami występującymi dotychczas na dalekiej Północy. AIK odpowiedział natomiast transferem świeżo upieczonej reprezentantki Japonii Honoki Hayashi, która w minionym sezonie była pewnym punktem rewelacyjnego Cerezo Osaka. Możemy być jednak pewni, że nie jest to jeszcze ostatnie słowo żadnego z beniminków, a sam fakt, że w ich kontekście całkiem poważnie wymienia się nazwiska Janogy czy Nordin świadczy o tym, że kibiców z różnych części Sztokholmu czeka niezwykle intensywny i ciekawy styczeń.

A co słychać w Kristianstad? Tutaj aktualny stan najlepiej określałoby chyba słowo stabilizacja i jest to niewątpliwie doskonała wiadomość dla wszystkich, którzy dobrze życzą drużynie prowadzonej przez Elisabet Gunnarsdottir. Jedynym (choć z pewnością nie ostatnim) nowym nazwiskiem w kadrze klubu ze wschodniej Skanii jest póki co młodzieżowa reprezentantka Serbii Emma Petrovic, ale równie ważną informacją dla fanów KDFF było przedłużenie kontraktów ze wszystkimi kluczowymi zawodniczkami, które przyczyniły się do niebywale udanej kampanii 2020. Charakterystyczną, pomarańczową koszulkę w kolejnym sezonie będą zatem wciąż zakładać między innymi Eveliina Summanen oraz Therese Åsland, co niejako z automatu stawia Kristianstad wśród kandydatów do zajęcia jednego z czołowych miejsc. W tym samym gronie, co na pierwszy rzut oka może być nieco zaskakujące, widzimy także mającą za sobą całkowicie katastrofalny rok Eskilstunę. Na Tunavallen niektórzy spodziewali się prawdziwego trzęsienia ziemi, ale w klubie doszli do chyba jedynego słusznego wniosku, że od rewolucji zdecydowanie bardziej skuteczna jest ewolucja. Trzon kadry pozostał więc właściwie niezmieniony, a defensywa została dodatkowo wzmocniona najlepszą szwedzką bramkarką młodego pokolenia Emmą Holmgren, a także nazwaną przez Sportbladet Odkryciem Roku 20-letnią stoperką z Örebro Emmą Östlund. Z odważnych, choć realnych zapowiedzi jednoznacznie wynika jednak, że budżet United będzie w kolejnym sezonie nieco wyższy niż w obecnym, wobec czego możemy spodziewać się kolejnych ruchów Eskilstuny na transferowej giełdzie i nawet bez specjalnego zdradzania szczegółów wiemy, że przynajmniej w skali lokalnej będzie o nich głośno.

A kto postanowił wykorzystać zimę do przeprowadzenia całkiem sporej, kadrowej rewolucji? Cóż, nie będzie chyba wielkim zaskoczeniem, że w gronie tych klubów znajdziemy akurat Linköping. Pół-żartem moglibyśmy powiedzieć, że w Östergötland najwyraźniej zbyt mocno hołdują zasadzie nowy rok – nowy ja, ale z szacunku dla fenomenalnych kibiców spod znaku Lejonflocken absolutnie nie będziemy tego robić. Nie da się jednak całkowicie przemilczeć faktu, że mistrzynie Szwecji sprzed trzech lat ponownie wchodzą w sezon z nowym szkoleniowcem, przeorganizowanym sztabem, nowym pomysłem na siebie, nowymi piłkarkami i nową strategią, która tym razem już na pewno ma przynieść oczekiwane efekty. Na te ostatnie będziemy jednak musieli jeszcze trochę poczekać i choć na papierze pozyskanie Kapocs czy Simonsson wydaje się być ruchem jak najbardziej godnym pochwały, to na ferowanie konkretnych wyroków przyjdzie jeszcze czas. Historia nauczyła nas bowiem, że Linköping to takie miejsce, gdzie ruchy pozornie logiczne potrafią przynieść opłakane skutki (i na odwrót). Dla dobra całej ligi życzymy jednak LFC wszystkiego najlepszego i ze wzmożoną ciekawością będziemy przyglądać się, jak nową, piłkarską potęgę buduje w Östergötland Andreé Jeglertz. Aż tak mocarstwowych planów nie mają za to w Örebro, gdzie póki co kreuje nam się główny kandydat do spadku. Kibiców z Behrn Areny również możemy jednak uspokoić, przypominając, że lepiej być skazywanym na pewną degradację w styczniu niż na przykład w październiku. W kilku miastach coś zresztą na ten temat wiedzą.


Bilans transferowy klubów Damallsvenskan (stan na 20. grudnia 2020):

01

02

03

04

05

06

07

08

09

10

11

12