Raport z boisk Europy

ChelseaWomen_Zecira_Musovic

Zecira Musovic coraz częściej ma okazję prezentować się na boiskach FA WSL (Fot. The Guardian)

Globalizacja futbolu postępuje, w związku z czym z każdym upływającym rokiem znacząco zwiększa się liczba szwedzkich piłkarek próbujących szczęścia poza granicami kraju. A ponieważ już za kilkadziesiąt godzin w wielu najsilniejszych ligach Europy oficjalnie zamknie się zimowe okienko transferowe, to nie będzie chyba lepszego momentu, aby przyjrzeć się naszym ambasadorkom, które na co dzień oklaskiwane są przez fanów z Barcelony, Rzymu, czy Londynu. Tym razem darujemy sobie jednak tabelki ze sporą ilością cyferek, bo chodzi tu nie tyle o nie, co o sprawdzenie, w ilu przypadkach decyzja o próbie podboju kontynentu okazała się strzałem w przysłowiową dziesiątkę, a w ilu wręcz przeciwnie. Bo brutalna rzeczywistość wygląda tak, że niestety nie każda z naszych utlandsproffs (tak nazywamy potocznie szwedzkie piłkarki występujące zagranicą) cieszy się zaufaniem swoich trenerów klubowych. A jego brak i w konsekwencji mocno nieregularne występy mogą okazać się poważnym problemem chociażby w perspektywie lipcowo-sierpniowego mundialu. Pod lupę braliśmy oczywiście rozgrywki w pięciu czołowych ligach Europy, gdyż norweska Toppserien oraz amerykańska NWSL (gdzie też mamy swoją reprezentację) grają jak wiadomo systemem wiosna-jesień.


Anglia

Grają regularnie: Hanna Bennison (Everton), Nathalie Björn (Everton), Stina Blackstenius (Arsenal), Magdalena Eriksson (Chelsea), Emma Kullberg (Brighton), Julia Zigiotti (Brighton)

Grają nieregularnie: Filippa Angeldal (Man. City), Lina Hurtig (Arsenal), Johanna Kaneryd (Chelsea), Zecira Musovic (Chelsea)

Grają sporadycznie lub wcale: –

Dołączyły w zimowym okienku: –

Co ciekawe, najsilniejsza liga Europy jest jednocześnie tą, w której szwedzkie zawodniczki grają najbardziej regularnie. Pozycja Magdaleny Eriksson w Chelsea jest niepodważalna nawet w momencie, gdy absolutnie nie mówimy już o zawodniczce wymienianej w gronie podstawowych kandydatek do jedenastki sezonu. Na fali wznoszącej znajduje się za to Hanna Bennison, która jesienią stała się centralnym elementem drugiej linii Evertonu i szczególnie na przełomie listopada i grudnia ubiegłego roku to głównie za jej sprawą The Toffees rozpoczęły marsz w górę ligowej tabeli. Problemów z regularnymi występami (ich jakość to już temat na zupełnie inne opowiadanie) nie ma także nasz duet z Brighton, choć Emmę Kullberg z gry wyłączyły ostatnio kwestie zdrowotne. Te ostatnie szerokim łukiem omijają póki co Stinę Blackstenius, która z kolei wobec urazów Vivienne Miedemy oraz Beth Mead stała się postacią numer jeden w pierwszej linii Arsenalu. A w niej coraz częściej oglądać możemy także Linę Hurtig, gdyż to właśnie była zawodniczka Linköping i Juventusu w zaistniałej sytuacji wskoczyła pod koniec roku do wyjściowej jedenastki Jonasa Eidevalla. Wielkich zmian nie odnotowano póki co u Filippy Angeldal, więc z powodów patriotycznych powinniśmy chyba ściskać kciuki, aby Manchester City jak najdłużej występował zarówno w Pucharze Anglii, jak i w Conti Cup. W tych samych rozgrywkach dotychczas najczęściej podziwialiśmy także Johannę Kaneryd oraz Zecirę Musovic, ale 26-letnia golkiperka ze Skanii wraz z nadejściem Nowego Roku wreszcie stała się pierwszym wyborem Emmy Hayes między słupkami bramki mistrzyń Anglii. I niech ten stan rzeczy utrzyma się jak najdłużej, gdyż kadra tylko na tym skorzysta.


Francja

Grają regularnie: Amanda Ilestedt (PSG)

Grają nieregularnie: –

Grają sporadycznie lub wcale: Emma Holmgren (Lyon)

Dołączyły w zimowym okienku: –

Rok temu Amanda Ilestedt przeżywała swój najlepszy czas w dotychczasowej karierze i wydawało się, że to właśnie we francuskiej metropolii 29-letnia stoperka odnalazła swoje miejsce na ziemi. Dwanaście miesięcy później po tamtej formie nie ma już śladu, czego apogeum obejrzeliśmy w niedawnych derbach przeciwko Fleury. Z punktu widzenia reprezentacji lepiej jednak, aby delikatny dołek przytrafił się w połowie zimy niż na przykład w połowie lata, a o piłkarski potencjał Ilestedt – podobnie jak w przypadku Eriksson – jesteśmy względnie spokojni. Zdecydowanie inaczej mają się sprawy z Emmą Holmgren, która wobec ogromnej konkurencji w Olympique Lyon raczej w najbliższej przyszłości nie powinna liczyć na regularną grę w barwach mistrzyń Francji. W tej nieco dalszej zresztą również.


Hiszpania

Grają regularnie: Amanda Edgren (Huelva), Sofia Hagman (Huelva), Hanna Lundkvist (Atletico), Fridolina Rolfö (Barcelona)

Grają nieregularnie: Freja Olofsson (Real)

Grają sporadycznie lub wcale: –

Dołączyły w zimowym okienku: Therese Simonsson (Huelva)

Zaczniemy dość nietypowo, bo od wizyty w Huelvie, ale ta ekstrawagancja jest tym razem jak najbardziej uzasadniona. Piłkarki Sportingu były bowiem jedną z największych rewelacji pierwszej części sezonu i jeszcze tydzień temu niespodziewanie chyba nawet dla samych siebie plasowały się w górnej połówce tabeli Ligi F. Co godne odnotowania, ten niewątpliwy sukces nie byłby możliwy bez dwójki szwedzkich pomocniczek w osobach zorientowanej zdecydowanie na ofensywę Amamdy Edgren oraz jej nieco bardziej defensywnej koleżanki Sofii Hagman. I choć niedzielna porażka w Sociedad była cokolwiek bolesna, a przewaga nad strefą spadkową wciąż nie pozwala kibicom w Huelvie na spokojny sen, to mamy nadzieję, że do końca sezonu o Sportingu będziemy mówić i pisać niemal wyłącznie pozytywnie. Tym bardziej, że zimą nasza kolonia w tym klubie powiększyła się jeszcze o Therese Simonsson, której z tego miejsca gorąco życzymy powodzenia w podboju hiszpańskich aren. Pozyskana z Linköping napastniczka może pójść w ślady na przykład Fridoliny Rolfö, z której to w Barcelonie są tak bardzo zadowoleni, że właśnie przedłużyli z nią kontrakt o trzy kolejne lata. I nawet jeśli w Katalonii szwedzka 29-latka występuje na placu gry z nieco innymi zadaniami niż w kadrze, to Peter Gerhardsson już wiele razy udowadniał, iż ten fakt doskonale potrafi przekuć w atut. Zdecydowanie najbardziej niepokojące wieści długo napływały za to z Madrytu, ale w ostatnich tygodniach Hanna Lundkvist wreszcie przedarła się do wyjściowej jedenastki Atletico i mocno wierzymy w to, że w jej ślady niebawem pójdzie także Freja Olofsson. Zdajemy sobie jednak przy tym sprawę, że rywalizacja w środku pola Realu stoi jednak na zdecydowanie wyższym poziomie niż na boku defensywy Las Colchoneras.


Niemcy

Grają regularnie: –

Grają nieregularnie: Rebecka Blomqvist (Wolfsburg)

Grają sporadycznie lub wcale: Hanna Glas (Bayern)

Dołączyły w zimowym okienku: –

Liczby Rebecki Blomqvist nie są może dramatyczne, ale nie da się ukryć, że w układance trenera Stroota szwedzka napastniczka nie jest ofensywnym wyborem numer jeden. Co gorsza, nie jest nawet wyborem numer pięć, a znajdujące się przed nią w kolejce do gry konkurentki ani myślą zwalniać tempa. Podobnie jak w przypadku Angeldal, pocieszenia możemy jednak szukać w tym, że Wilczyce rywalizują jednocześnie na kilku frontach, a w terminarzu nie brakuje meczów, w których rotacja jest nie tyle możliwa, co wręcz wskazana ze względu na stosunkowo niewielkie ryzyko straty punktów. Zdecydowanie bardziej skomplikowana jest natomiast sytuacja defensorki monachijskiego Bayernu Hanny Glas, która z powodu poważnej kontuzji jesienią w ogóle nie grała w piłkę i w najbliższych tygodniach ów stan rzeczy się niestety nie zmieni.


Włochy

Grają regularnie: Kosovare Asllani (Milan), Julia Karlernäs (Como), Amanda Nildén (Juventus)

Grają nieregularnie: Marija Banusic (Parma), Emma Lind (Roma), Linda Sembrant (Juventus)

Grają sporadycznie lub wcale: Evelina Duljan (Juventus), Beata Kollmats (Roma), Elin Landström (Roma), Stephanie Öhrström (Roma)

Dołączyły w zimowym okienku: Pauline Hammarlund (Fiorentina), Paulina Nyström (Juventus), Alva Selerud (Roma)

Trwające właśnie rozgrywki zdecydowanie nie rozpieszczają sympatyków AC Milan, ale akurat do postawy Kosovare Asllani specjalnych zastrzeżeń fani Wiśniowo-Czarnych zgłaszać nie powinni. Choć trzeba uczciwie zaznaczyć, że styczeń nie był najlepszym miesiącem w wykonaniu naszej wybitnej reprezentantki i mamy nadzieję, że po mocno przeciętnym występie w derbach Mediolanu doczekamy się u niej spodziewanego odbicia formy. Powody do zadowolenia z pewnością ma także Julia Karlernäs, która po mocno nieudanych epizodach w Sevilli oraz Hisingen, właśnie we Włoszech, a konkretnie w kadrze beniaminka z Como, zdecydowanie wyprowadziła swoją karierę z powrotem na właściwe tory. W tym miejscu koniec jednak z pozytywami, bo o ile szwedzka kolonia na półwyspie Apenińskim jest wyjątkowo liczna, o tyle poza wymienioną dwójką powody do radości dawała nam jedynie Amanda Nildén, dopóki na kilka miesięcy z gry nie wyłączyła jej kontuzja. Swoje minuty zbierają ponadto Linda Sembrant oraz Emma Lind (ta ostatnia w tych mniej kluczowych z perspektywy Romy meczach), ale nie są to bynajmniej występy, o których szeroko rozpisywałyby się włoskie serwisy sportowe. Pozostałe szwedzkie piłkarki pojawiają się na boiskach Serie A albo sporadycznie, albo wcale i trudno liczyć, aby nadchodzące tygodnie przyniosły w tym aspekcie znaczącą poprawę. Choć w przypadku chociażby Elin Landström może to naprawdę dziwić, gdyż ta doświadczona defensorka ma za sobą całkiem udaną przygodą w barwach Interu. W zimowym okienku szeregi włoskich ekip zasiliły Hammarlund, Nyström oraz Selerud, ale w ich przypadku na jakiekolwiek oceny jest jeszcze zdecydowanie zbyt wcześnie. Łatwo jednak zdecydowanie nie będzie, gdyż mówimy o zawodniczkach, które zasiliły kadry zespołów walczących o najwyższe cele na przynajmniej dwóch frontach. Tym bardziej warto odnotować, że Selerud przywitała się z nowym otoczeniem asystą w debiucie i liczymy na to, że okaże się to dobrą wróżbą nie tylko dla niej, ale dla całej trójki nowych przedstawicielek szwedzkiej kolonii na włoskiej ziemi.


Od Algarve do mundialu

contentmedium

Jedna za wszystkie, wszystkie za jedną – misja mundial oficjalnie rozpoczęta (Fot. Bildbyrån)

Jeżeli w najbliższych miesiącach nie wydarzy się coś, co znów skutecznie zatrzyma świat, to dokładnie za pół roku kadrowiczki Petera Gerhardssona wybiegną na murawę stadionu w Wellington, gdzie przyjdzie im zainaugurować australijsko-nowozelandzki mundial. Terminarz FIFA ułożył się na tyle niekorzystnie, że w newralgicznym okresie selekcjonerzy reprezentacji nie będą mieli zbyt wielu okazji ku temu, aby przyjrzeć się z bliska swoim najlepszym piłkarkom. Ot, dziesięć dni oficjalnego okienka w lutym, dziewięć w kwietniu i do tego tydzień tuż przed startem imprezy, już po ogłoszeniu ostatecznego kształtu kadr. Gdy to wszystko zliczymy, to nie ma może tragedii, ale o jakimkolwiek komforcie też trudno tu mówić. Nic więc dziwnego, że trenerzy chwytają się każdej możliwości, aby kupić sobie dodatkowy czas i to właśnie w tym kontekście należy rozpatrywać styczniowe zgrupowanie w krajowym składzie na portugalskim wybrzeżu. Pierwotny plan zakładał, że być może uda się w tym terminie zakontraktować jeden mecz towarzyski, ale skoro nie udało się znaleźć wartościowych rywalek, to musieliśmy zadowolić się tym, co jest. Sytuację dodatkowo skomplikowała jeszcze nieobecność zawodniczek Rosengård oraz kilku liderek Häcken, ale – jak słusznie zauważyła Fanny Andersson – w ten sposób drzwi kadry otworzyły się nieco szerzej dla przedstawicielek pozostałych klubów Damallsvenskan. I bardzo dobrze, że tak się stało, gdyż to właśnie rywalizacja na poszczególnych pozycjach sprawia, że drużyna żyje. A dokładnie tego potrzebujemy w miesiącach poprzedzających najważniejszą imprezę czterolecia.

To, że na Algarve nie rozgrywaliśmy oficjalnych meczów, nie oznacza bynajmniej, iż kadrowiczki ograniczały się wyłącznie do treningów. W inaugurującej piłkarski rok wewnętrznej gierce Niebieskie zwyciężyły z Żółtymi 1-0, a autorką jedynego trafienia była Paulina Nyström. Wspomniany gol padł tuż przed końcem spotkania, a 22-letnia rewelacja poprzedniego sezonu strzałem z ostrego kąta zaskoczyła swoją niedoszłą koleżankę klubową Cajsę Andersson. Bo choć w grudniu wiele wskazywało na to, że była napastniczka Eskilstuny przeniesie się od Nowego Roku do Linköping, to ostatecznie bardziej interesująca okazała się dla niej oferta z niebieskiej części Liverpoolu. Co ciekawe, propozycję transferu w dokładnie tym samym kierunku otrzymała zimą także Madelen Janogy, ale ona z kolei zamierza najpierw wywalczyć z Hammarby mistrzostwo Szwecji, co zresztą zakomunikowała w sposób niezwykle jasny i dosadny. A jej wiara w siłę kadry Bajen jest na tyle duża, że na realizację tego cokolwiek ambitnego planu daje sobie i drużynie rok. Cóż, akurat ta zawodniczka zazwyczaj doskonale wie, co mówi, więc na miejscu fanów z południowego Sztokholmu tak na wszelki wypadek już zaczęlibyśmy rozglądać się za szampanami, żeby w listopadzie nie szukać ich na ostatnią chwilę. Wracając jednak do spraw bieżących, zarówno Nyström, jak i Janogy zostały okrzyknięte jednymi z największych wygranych styczniowego zgrupowania. Niezwykle pozytywne recenzje zebrały ponadto występujące na przeciwnych bokach defensywy nastolatki z Hisingen, ale w ich przypadku należy zadać sobie pytanie, czy Gerhardsson zdecyduje się na dołączenie Hanny Wijk lub Anny Sandberg do kadry dosłownie na chwilę przed mundialem. Póki co mocno przemawiają za takim ruchem argumenty czysto sportowe, ale historia uczy, że nasz selekcjoner nie jest przesadnie skory akurat do takich eksperymentów. Informatorzy z Algarve donoszą ponadto, że kolejnym plusem wewnętrznej gierki była niezwykle pewna na środku defensywy Josefine Rybrink, co cieszy o tyle, że w tym sektorze boiska szwedzka kołderka wcale nie jest tak długa, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Szczególnie, jeśli założymy, że jeden z dwóch podstawowych pomysłów na turniej zakłada grę z trójką nominalnych stoperek.

Walka o miejsce w samolocie do Nowej Zelandii dopiero się więc na dobre zaczyna, choć nie da się ukryć, że w chwilach największej próby polegać będziemy przede wszystkim na sprawdzonych i pozytywnie zweryfikowanych rozwiązaniach. Nie oszukujmy się, nie mamy takich bogatych rezerw jak Amerykanki, Angielki, Niemki, czy Hiszpanki (te ostatnie w zasadzie bez względu na skład personalny) i to właśnie te cztery nacje polecą do Oceanii jako główne kandydatki do medali. My, podobnie zresztą jak cztery lata temu we Francji, atakować będziemy z drugiego szeregu i pozostaje mieć nadzieję, że końcowy efekt raz jeszcze okaże się przynajmniej równie imponujący. W porównaniu z rokiem 2019 istnieją jednak dwie zasadnicze różnice, mocno ograniczające nasze szanse. Po pierwsze, tym razem ewidentnie nie sprzyja nam drabinka, która tuż po wyjściu z grupy skazuje nas najpewniej na mecz przeciwko aktualnym mistrzyniom lub wicemistrzyniom świata, a dalej wcale nie robi się łatwiejsza. Już szóstego sierpnia zagramy zatem pierwszy z czterech ewentualnych finałów, a ponieważ mówimy tu o fazie pucharowej, to w żadnym z nich nie będziemy mogli pozwolić sobie na ewentualną wpadkę. Po drugie, wiele wskazuje na to, że po raz pierwszy w tym wieku pojedziemy na mistrzostwa bez żadnej pewności co do postawy naszych bramkarek. Jasne, Zecira Musovic zebrała przyzwoite recenzje za występ w derbach Londynu, ale każdy, kto oglądał potyczkę Arsenalu z Chelsea wie, że nie był to żadną miarą w jej wykonaniu mecz wybitny. Regularne występy golkiperki mistrzyń Anglii na boiskach WSL będą jednak priorytetem, gdyż jak dotąd bywało z tym bardzo różnie. Podobnie zresztą jak ze stabilizacją formy u Falk, Andersson i Lindahl, które w komplecie przeżywały jesienią prawdziwą sinusoidę emocji, co bynajmniej wskazane nie jest. O ile między słupkami stawiamy na tę chwilę zdecydowanie więcej znaków zapytania niż wykrzykników. o tyle kręgosłup pozostałych formacji wydaje się trzymać oczekiwany poziom. Eriksson i Ilestedt to stabilność i solidność w defensywie, Seger do spółki z Angeldal zabezpieczają środek pola, przed nimi pierwsze skrzypce grają Rolfö i Asllani, a niepodważalnym wyborem na dziewiątce pozostaje Stina Blackstenius. Aby jednak na poważnie liczyć się w mundialowym rozdaniu, cała wymieniona tu siódemka musi na przełomie lipca i sierpnia znajdować się w optymalnej dyspozycji fizycznej i mentalnej. Bo o ile Angielki spokojnie poradzą sobie bez Beth Mead, a Hiszpanki bez Alexii Putellas, o tyle u nas nieobecność lub zwyczajnie słabsza forma którejkolwiek z liderek będzie niezwykle odczuwalna. Podobnie zresztą jak u Holenderek, które młodzież mają nawet bardziej efektowną od nas, ale i tak nie dadzą rady zastąpić jeden do jednego Vivianne Miedemy. Ściskajmy więc kciuki, aby zima, a następnie wiosna oraz początek lata minęły nam pod znakiem wyłącznie dobrych informacji płynących z Londynu, Mediolanu, czy Barcelony. Bo to także od nich może zależeć to, czy szóstego sierpnia ogarnie nas futbolowa euforia, czy właśnie tego dnia odpalimy serwisy z ofertami last minute, aby zaplanować sobie przedłużone, letnie wakacje.

Zimowy barometr transferowy – vol. 3

Window

Dziś raport z ostatnich czterech klubów, które na tę chwilę mają w zasadzie jeden cel – wszelkimi możliwymi sposobami utrzymać się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Wśród nich trudno szukać potencjalnej rewelacji sezonu, choć oczywiście wciąż doskonale mamy w pamięci sezon 2018, kiedy to całkowicie zaszokował nas zespół typowany przez wielu do dolnej połówki tabeli. Wobec omawianych poniżej klubów nie mamy aż tak wygórowanych oczekiwań, choć niezmiennie życzylibyśmy sobie, aby rywalizacja o ligowy byt stała na zdecydowanie wyższym poziomie niż przed rokiem.

norrkoping

Gdyby kilka lat temu w świat poszła informacja, że oto absolutny beniaminek Damallsvenskan pozyskał w zimowym okienku zawodniczki pokroju Erin Nayler lub Shannon Woeller, wiadomości te niewątpliwie zelektryzowałyby całe piłkarskie środowisko w kraju. Czas robi jednak swoje i dziś chyba bardziej ekscytuje nas perspektywa obejrzenia na pierwszoligowych boiskach bramkostrzelnej Amerykanki Robertson oraz obdarzonej nieprzeciętnym talentem Finki Koivisto, o której nie bez przyczyny mówi się, że może stać się jedną z indywidualnych rewelacji sezonu 2023. I w Norrköping niewątpliwie na to liczą, bo choć władze klubu nakreśliły już długofalową wizję rozwoju, to wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że na ten moment najważniejsze jest bezpieczne przetrwanie pierwszego sezonu w elicie. A trzeba przyznać, że beniaminek z pewnością ma wszelkie środki, aby misja ta zakończyła się powodzeniem, gdyż to u bezpośrednich, ligowych konkurentów w połowie stycznia widzimy zdecydowanie więcej potencjalnych zagrożeń i znaków zapytania. Posłuchajmy więc trenera Fredheima i dołączmy się do całkiem zresztą licznego grona tych, którzy mają nadzieję, iż najbliższy rok będzie dla futbolu w Norrköping początkiem nowej, lepszej ery.

bp

Rok temu obroniły pierwszą ligę, choć styl, w którym tego dokonały, budzić może co najwyżej łagodny uśmiech politowania. Bo jak inaczej możemy nazwać sezon, w którym spośród 26 ligowych meczów wygrywa się zaledwie trzy? To wszystko wystarczyło jednak na baraże, a je zawodniczki z Brommy bez większego problemu rozstrzygnęły już na swoją korzyść. Tym razem wcale nie musi być jednak łatwiej, gdyż szeregi BP opuściły zimą między innymi Koss, Łobanowa, Famili, Norlin i Barsley. Ich miejsce zajęły głównie piłkarki – nazwijmy sprawę po imieniu – odpalone z innych sztokholmskich klubów i to właśnie taka lokalna mieszanka, pod wodzą kompletnie niedoświadczonego na tym poziomie trenera Daniela Gunnarsa, ruszy w marcu do boju na pierwszoligowych boiskach. I jeśli mielibyśmy w czymś upatrywać szansy na sukces, to chyba wyłącznie w tym, że przynajmniej w dwóch innych klubach panuje obecnie zdecydowanie większy chaos personalno-organizacyjny, a na zachodnich obrzeżach Sztokholmu o jakichkolwiek problemach komunikacyjnych nie może być mowy. A ponieważ żadną miarą nie możemy wykluczyć scenariusza, w którym trzy wygrane mecze na przestrzeni roku ponownie wystarczą do skutecznej obrony pierwszoligowej licencji, kibicom z Brommy póki co zalecamy umiarkowany optymizm.

kalmar

Na początek krótka lekcja historii najnowszej: w poprzednim sezonie drużyna odpadków (jak przytomnie nazwała ją Katie Pingel) utrzymała się w lidze z siedmiopunktową zaliczką nad Umeå i aż jedenastopunktową nad AIK. Cóż jednak z tego, skoro nadszedł Nowy Rok, a w Kalmarze drugi raz wszyscy przeżywają swego rodzaju deja vu. Sportowy cel znów został bowiem osiągnięty, ale zimą z klubu zawinął się cały sztab szkoleniowy, a kadra zawodnicza w niczym nie przypomina tej, która kończyła poprzednie rozgrywki. Tym razem, przynajmniej w pierwotnym zamyśle, ma być ona nieco mniej amerykańska, choć centralną postacią formacji ofensywnej niezmiennie pozostanie Alyssa Walker, a w drugiej linii wiele zależeć ma od postawy Ellen McAdams. Defensywę ze Småland w ryzach utrzymać mają doświadczona Słowaczka Patricia Fischerova oraz świeżo upieczona reprezentantka Filipin Jessika Cowart, a dostępu do bramki strzec będzie wyciągnięta z ławki w Linköping 21-letnia Finka Anna Koivunen. Czy taka ekipa, pod wodzą nowego szkoleniowca Jensa Wedeborga, pokaże się na ligowych boiskach wystarczająco dobrze, aby ponownie zakończyć kampanię nad kreską? Niby niewiele za tym przemawia, ale rok temu argumentów na tak było przecież jeszcze mniej, a wszyscy wiemy, co nastąpiło później.

uppsala

W trybie last minute czasami opłaca się zorganizować wakacje lub krótki city break, ale przygotowanie drużyny do sezonu wymaga jednak nieco poważniejszego planowania. W Uppsali na taki luksus pozwolić sobie jednak nie mogli, gdyż o tym, że przyjdzie im rywalizować w najwyższej klasie rozgrywkowej, dowiedzieli się dopiero w połowie grudnia, po pamiętnym orzeczeniu komisji licencyjnej. A wtedy było już wiadomo, że z klubem definitywnie żegnają się dwie liderki w osobach Nicole Robertson oraz Rosy Herreros, których nie da się przecież łatwo i bezboleśnie zastąpić. W Uppsali błyskawicznie przystąpiono oczywiście do działania, ale transferowe możliwości klubu od początku były mocno ograniczone. W tych warunkach i tak udało się sprowadzić do zespołu kilka interesujących nazwisk (Kristell, Nyberg, Öhman), ale trudno oprzeć się wrażeniu, że w kadrze trenera Valfridssona próżno szukać piłkarek, które w momentach największej próby wzięłyby na swoje braki odpowiedzialność za grę. A bez takich zawodniczek trudno liczyć na cud, jakim w przypadku powracającego do Damallsvenskan po trzyletniej przerwie beniaminka byłoby niewątpliwie zajęcie na finiszu ligowych zmagań lokaty numer jedenaście. Bo o czymkolwiek więcej nie sposób nawet w tym momencie rozmawiać.

Zimowy barometr transferowy – vol. 2

Window

Za słabi na walkę o medale, ale jednocześnie zbyt silni, aby spaść – tak w największym skrócie moglibyśmy scharakteryzować zespoły, którym przyjrzymy się bliżej w drugiej części transferowego barometru. To wszystko jednak tylko mało znaczące prognozy, gdyż dokładnie dwanaście miesięcy temu właśnie w tym gronie znalazłyby się zapewne między innymi Eskilstuna oraz Umeå, a obu tych ekip próżno teraz szukać w najwyższej klasie rozgrywkowej. Do dzisiejszej analizy dołączamy zatem życzenia, aby żaden z wymienionych tu klubów nie wyłożył się ani sportowo, ani organizacyjnie, a może – przy odrobinie szczęścia – któremuś z nich uda się nawet powalczyć o coś więcej. Wszak niespodzianki i nieoczywiste rozstrzygnięcia to jedna z najpiękniejszych twarzy futbolu, a skoro za marzenia nie karzą, to pozwólmy fanom z Behrn Areny czy Stadionu Olimpijskiego pomarzyć. Przynajmniej do zakończenia pierwszej ligowej kolejki, bo potem może być róznie …

djurgarden

Oj, czekają już trochę w Djurgården na ten realnie przełomowy sezon. Czy doczekają się w najbliższych miesiącach? Póki co perspektywy wydają się być całkiem niezłe i to przynajmniej z kilku powodów. Po pierwsze, zimowe wzmocnienia może nie rzucają przesadnie na kolana, ale trzeba przyznać, że realnie odpowiadają na problemy formacji, do postawy której było ostatnimi czasy najwięcej zastrzeżeń. Po drugie, zawodniczki ściągnięte do klubu pod koniec lata wreszcie dostały czas, aby wkomponować się w zespół i zacząć na dobre stanowić o jego sile. Po trzecie, z wyjątkiem Lindy Motlhalo udało się utrzymać w stolicy cały trzon zespołu. Po czwarte, jeśli Tove Almqvist oraz Nellie Lilja mają kiedykolwiek wejść na ten mityczny poziom międzynarodowy, to jest to właśnie ten moment. Po piąte, po długiej przerwie do gry w pełni gotowe będą zagraniczne liderki w osobach Portii Boakye oraz Hayley Dowd. Co zatem może pójść nie tak? No cóż, mówimy przecież o Djurgården, więc pomni doświadczeń minionych lat, napiszemy po prostu, że .. wszystko. Ale kto wie, być może wreszcie nadszedł czas, aby tę nieprzychylną kartę odwrócić?

pitea

Golkiperki z Ameryki Północnej póki co kojarzyły się fanom z LF Areny z występami albo bardzo solidnymi (McGlynn), albo wręcz spektakularnymi (Labbé). Nie mamy więc wątpliwości, że Samantha Leshnak podchodzi właśnie do najpoważniejszego jak dotąd piłkarskiego egzaminu, a od jego wyników może w dużym stopniu zależeć powodzenie tegorocznej ligowej kampanii w wykonaniu podopiecznych Stellana Carlssona. Po stronie zysków w oczy rzuca się ponadto nazwisko Wilmy Carlsson, która niegdyś uznawana była za jeden z największych talentów piłkarskiej Szwecji, ale jak dotąd na boisku nie udało jej się tej tezy potwierdzić. Czy zrobi to w barwach klubu, który jeszcze niedawno, z absolutnie oczywistych powodów, nazywaliśmy kliniką złamanych karier? Na to, a także na eksplozję potencjału Tovy Skoog z pewnością liczą fani z Norrbotten, choć na koniec dnia najwięcej i tak zależeć będzie od doświadczonego duetu Fanny Andersson – Josefin Johansson, który to od dłuższego czasu ratuje drużynie z dalekiej Północy bezcenne punkty, a bywa że i znacznie więcej.

orebro

Kadrowa rewolucja na Behrn Arenie? Nihili novi sub sole! Z taką rzeczywistością trener Rickard Johansson musi mierzyć się średnio dwa razy do roku, a my przyglądamy się tym poczynaniom z coraz większym zaciekawieniem. Po letniej wyprzedaży udało się bowiem szkoleniowcowi z Närke dokonać piłkarskiego cudu i gdyby po kilku miesiącach zrobił to jeszcze raz, to mielibyśmy do czynienia z wyczynem absolutnie wyjątkowym, którego przeoczyć po prostu nie wypada. Dopiero co zachwycaliśmy się tym, jak fenomenalnie w nowych dla siebie rolach wyglądają Lockwood, Agustsdottir, Pechersky, czy Pikkujämsä, ale żadnej z nich już w kadrze Örebro nie ma. Podobnie zresztą jak Abrahamsson, Öhman i Wickenheiser. Lista transferów przychodzących nie prezentuje się może aż tak spektakularnie, ale przecież na przykład Freja Olofsson i Anna Sandberg właśnie na Behrn Arenie wyrobiły sobie cenione w świecie futbolu nazwiska. I ani trochę nie zdziwimy się, jeśli ich tropami podążą chociażby Lillbäck, Johannesdottir, czy siostry Pelgander. Bo w Örebro, jak mało gdzie, jest naprawdę przyjazny klimat do rozwoju.

vaxjo

Beniaminek wygrywający w cuglach rozgrywki Elitettan i mierzący przynajmniej w bezpieczną lokatę w środku tabeli. W niemal identycznym położeniu dokładnie rok temu znajdowało się Umeå i … wszyscy pamiętamy jaką piękną katastrofą się to zakończyło. Powtórki z rozrywki jednak nie przewidujemy, gdyż na liście startowej tegorocznej Damallsvenskan znajdziemy przynajmniej cztery kluby, których potencjał piłkarski wydaje się być zdecydowanie skromniejszy. Poza tym, na ławce trenerskiej beniaminka ze Småland zasiada Olof Unogård, czyli jak najbardziej właściwa osoba na właściwym miejscu. Jeśli macie co do tego wątpliwości – zapytajcie kibiców Hammarby, a oni je błyskawicznie rozwieją. Zimowe okno transferowe w wykonaniu Växjö nie jest jak dotąd przesadnie imponujące, ale zarówno dwie młode Norweżki, jak i ich nieco bardziej doświadczona koleżanka z Finlandii z pewnością wniosą do klubowej kadry dodatkową jakość. A jeśli uda się zatrzymać w zespole Evelyn Ijeh, to akcje podopiecznych Unogårda będą jeszcze zwyżkować. I bardzo dobrze, i tak ma być!

Zimowy barometr transferowy – vol. 1

Window

Nowy rok – stare przyzwyczajenia. Styczeń jak zwykle jest dla szwedzkich klubów okresem kompletowania kadr na kolejny sezon, a jedyna różnica polega na tym, że w poprzednich latach na tym etapie większość kluczowych transferów była już dopięta. Tym razem, choć mamy już za sobą połowę miesiąca, w wielu gabinetach wciąż trwają gorączkowe ruchy, a dyrektorzy i trenerzy nie ukrywają, że projekt Damallsvenskan 2023 wciąż znajduje się w fazie budowy. Od tej reguły są oczywiście wyjątki, ale do nich przejdziemy w kolejnych częściach podsumowania. Dziś natomiast przyjrzymy się bliżej klubom, które przynajmniej w teorii powinny w nadchodzących miesiącach bić się o najwyższe cele w szwedzkiej piłce klubowej. Wielka szóstko, zapraszamy do raportu:

rosengard

Tutaj tak naprawdę ciężko o rzetelne podsumowanie, gdyż od jakiegoś czasu w polityce transferowej klubu z Malmö właściwie … nie zgadza się nic. Mocno zaburzone zostały proporcje zawodniczek krajowych i zagranicznych, specjalistek od gry w środku pola i skrzydłowych, zawodniczek od kreacji i tych o specyfice nieco bardziej defensywnej, a tę wyliczankę moglibyśmy tak naprawdę kontynuować w nieskończoność. Efekt tego jest taki, że jedne pozycje w kadrze są obsadzone aż nazbyt licznie, na innych zaś trzeba szukać rozwiązań cokolwiek nieoczywistych. Wciąż mamy jednak nadzieję, że działania te są jedynie częścią jakiegoś bliżej nieznanego nam jeszcze długofalowego planu i na koniec okaże się, iż od początku miały one jednak jakiś ukryty sens. Wiara w ten scenariusz jest oczywiście mocno umiarkowana, choć z drugiej strony skoro w ubiegłym roku z transferowego bałaganu wyłonił się pierwszy od kilkunastu lat dublet (mistrzostwo + puchar), to może w największym mieście Skanii wyszli z założenia, że w tym szaleństwie jest metoda? Tym bardziej, że sprowadzone zimą ze stołecznego Hammarby zawodniczki (ze szczególnym uwzględnieniem Emilii Larsson) mają potencjał, aby stać się w najbliższych miesiącach czołowymi postaciami ligi, a wśród tych, które zdecydowały się klub opuścić, próżno szukać głównych architektek wspomnianych chwilę wcześniej sukcesów. Czyli co, zachowujemy sposób i czekamy na kolejne posunięcia dyrektorki Sjögren i trenerki Slegers? Cóż, wydaje się, że i tak nie mamy innego wyjścia.

hacken

Nie brakuje głosów, że Häcken to jeden z największych przegranych początku zimowego okienka, ale czy aby na pewno są one słuszne? Oczywiście, Pauline Hammarlund była kluczową postacią mistrzowskiej ekipy 2020, a jej powrót po długiej rekonwalescencji również okazał się nadzwyczaj obiecujący. Jednak sprowadzenie w jej miejsce świeżo upieczonej reprezentantki Kanady, która dopiero co błyszczała w barwach szkockiego Celtiku, możemy niebawem wspominać jako jeden z najlepszych ruchów transferowych na szwedzkim rynku. A nie zapominajmy, że po długiej przerwie spowodowanej kontuzją do gry gotowa będzie także Rosa Kafaji. Największym problemem klubu z Hisingen może paradoksalnie okazać się … przetrwanie bez strat kolejnych tygodni, gdyż nie jest tajemnicą, że na brak interesujących ofert narzekać nie mogą między innymi Gejl, Larsen, Sandberg, czy Wijk, a utrata tego kwartetu byłaby już dla Roberta Vilahamna poważnym wyzwaniem.

linkoping

W Östergötland mocno starali się o sprowadzenie do klubu rewelacji poprzednich rozgrywek Pauliny Nyström, ale na dziś wydaje się, że 22-letnia napastniczka wybierze jednak bardziej intratną ofertę z angielskiej WSL. Szeregi LFC wzmocniły jednak jej dwie dotychczasowe klubowe koleżanki (Saving, Östlund), a także dwa obiecujące talenty do formacji ofensywnej (Björk, Tandberg). Do tego dochodzi jeszcze rotacja na pozycji rezerwowej bramkarki, czyli sprowadzenie Koss w miejsce Koivunen. Po stronie strat mamy za to kończącą niezwykle bogatą karierę, legendarną Nillę Fischer, a także najlepszą strzelczynię (Vangsgaard) oraz asystentkę (Selerud) poprzedniego sezonu. Obie te zawodniczki, podobnie zresztą jak Therese Simonsson, zdecydowały się na zagraniczne wojaże. Czy zatem można powiedzieć, że Lwice z Linköping per saldo wyszły tej zimy na plus? Nie będziemy odkrywczy, jeśli powiemy, że z takimi opiniami powinniśmy wstrzymać się przynajmniej do lata, gdyż większość wykonanych tu ruchów może zakończyć się zarówno spektakularnym sukcesem, jak i całkowitą klęską. Intuicja podpowiada, że piłkarkom z Linköping nie będzie łatwo utrzymać lokatę na podium, ale jeśli Ahtinen lub Momiki zagrają sezon życia, to być może uda się nawet przywołać nie tak przecież odległe wspomnienia mistrzowskich lat. Zadanie niezwykle ambitne, ale przecież trener Jeglertz nawet takich wyzwań się nie boi.

kristianstad

Z klubu odeszła wprawdzie liderka formacji defensywnej Gabirielle Carle, ale poza tym jednym wyjątkiem trzon tegorocznego składu udało się póki co utrzymać. A przecież zawodniczki pokroju Viens, czy Tindell jak najbardziej znajdowały się na celownikach klubów z silniejszych lig. Już tradycyjnie, potencjalnych wzmocnień trenerka Gunnarsdottir poszukała na krajowych boiskach, a zarówno Hlin Eiriksdottir, jak i Carly Wickenheiser, to transfery obarczone naprawdę minimalnym prawdopodobieństwem pomyłki. Na papierze Kristianstad prezentuje się zatem nadzwyczaj solidnie i przynajmniej w teorii klub z północno-wschodniej Skanii powinien aktywnie włączyć się do walki o najwyższe cele. Czy praktyka tym razem pójdzie w parze z teorią? Zweryfikuje oczywiście boisko.

hammarby

38 lat czekania i wystarczy – takie motto powinno w najbliższych miesiącach przyświecać sympatykom klubu z Södermalm. W zielono-białej części Sztokholmu udało się bowiem zmontować naprawdę mocną i dobrze zbilansowaną kadrę, a wiemy, że na naszym podwórku nie jest to bynajmniej regułą. Trener Pinones-Arce będzie musiał oczywiście dopilnować, aby ta niezwykle ciekawa mieszanka doświadczenia i talentu zagrała na miarę swojego potencjału, a gdy tak się stanie, to Hammarby może w tym roku cieszyć się nie tylko najlepszymi kibicami w kraju. I mocno trzymamy kciuki, aby tak się stało, gdyż ta publiczność po prostu zasługuje na to, aby oklaskiwać swoje zawodniczki w walce o naprawdę najwyższe cele.

vittsjo

Jaki tu spokój – mogliby powiedzieć zgodnie włodarze i kibice z Vittsjö. W zespole z okolic Hässleholm obyło się bowiem bez wielkiej, zimowej rewolucji, a prawie wszystkie kluczowe zawodniczki zdecydowały nie zmieniać na kolejny sezon barw klubowych. Dotyczy to między innymi kapitanki Sandry Adolfsson, wybuchowego, australijskiego tercetu (Gorry, Grant, Polkinghorne), czy tez ofensywnego duetu Markstedt – Sällström. Jedynym wyjątkiem od reguły jest jednak obsada bramki i tu akurat można mieć poważne obawy, czy pozyskana z fińskiego Åland United Lainey Burdett będzie w stanie wypełnić lukę po odejściu Shannon Lynn oraz Sabriny D’Angelo. A poprzeczka wisi niesamowicie wysoko, wszak obie jej poprzedniczki przynajmniej raz znalazły się w najlepszej jedenastce sezonu Damallsvenskan.

Szwedzkie TOP-50 – napastniczki

blackstenius

Stina Blackstenius, czyli historia udanych przenosin z Hisingen do Londynu (Fot. Bildbyrån)

Gdy Stina Blackstenius zamieniała zimą Hisingen na Londyn, wielu ekspertów obawiało się powtórki z Montpellier. Całkiem jednak niesłusznie! 26-letnia napastniczka w nowych barwach klubowych odnalazła się znakomicie i zamiast spędzać czas na ławce rezerwowych, stworzyła wraz z Vivianne Miedemą, Caitlin Foord i Beth Mead jeden z najbardziej bramkostrzelnych ofensywnych kwartetów w Europie. Tuż za plecami naszej niekwestionowanej liderki mamy Olivię Schough, dla której każdy kolejny rok wydaje się być spełnieniem piłkarskich marzeń. A przecież jeszcze nie tak dawno wielu głośno i nie bez racji zastanawiało się, czy skrzydłowa Rosengård aby na pewno prezentuje poziom reprezentacyjny. Dziś podobnych wątpliwości nie zgłasza już jednak absolutnie nikt. Czołową piątkę uzupełniają zawodniczki, które także w poprzednim roku zajmowały w tym zestawieniu najbardziej eksponowane lokaty. Johanna Kaneryd wiosną zachwyciła Emmę Hayes do tego stopnia, że od czterech miesięcy karierę kontynuuje już w londyńskiej Chelsea, Lina Hurtig już za moment jeszcze bardziej zwiększy ofensywną siłę rażenia Arsenalu, a Madelen Janogy to prawdziwy skarb południowego Sztokholmu i nic dziwnego, że przedłużenie z nią kontraktu było głośno i entuzjastycznie fetowane przez najwierniejszych fanów Hammarby.

Po krótkiej nieobecności przypomniała o sobie Loreta Kullashi i po trudnych początkach w Malmö znów zaczęła pokazywać nam na boisku to, za co kilka lat temu wszyscy wprost oszaleliśmy na jej punkcie. Imponujący powrót po kilkunastomiesięcznej rehabilitacji zanotowała także Pauline Hammarlund i wiele wskazuje, że kolejne sukcesy przyjdzie jej świętować już w innych, fioletowych barwach włoskiej Fiorentiny. Odkryciem lata i rewelacją szwedzkich boisk ligowych była natomiast opisywana już nieco wcześniej Paulina Nyström, gdyż to jej gole oraz asysty osładzały nieco gorzką rzeczywistość sympatyków futbolu na Tunavallen. Clara Markstedt to niezmiennie klasa sama w sobie, choć wciąż nierozwikłaną zagadką pozostaje to, dlaczego jesień w jej wykonaniu jest zawsze zdecydowanie bardziej imponująca niż wiosna. Jeszcze jeden dobry rok ma za sobą Emilia Larsson, której jak widać nie zaszkodziła zdecydowanie większa konkurencja w kadrze Bajen.

Rebecka Blomqvist błysnęła w kadrze przeciwko Szwajcarii czy Francji, ale w Wolfsburgu była tak naprawdę dopiero siódmym wyborem ofensywnym trenera Tommy’ego Stroota, co więcej niż o samej zawodniczce mówi o potędze kadrowej mistrzyń Niemiec. Sofia Jakobsson nie podbiła najbardziej wymagającej ligi świata i nie zawsze byłą podstawową zawodniczką klubu z San Diego, ale nie zapominajmy, że to jej wejście z ławki odmieniło losy rywalizacji z Chicago Red Stars w ćwierćfinale fazy play-off. Amanda Edgren to jeszcze jedna Szwedka, która przypomniała o swojej obecności więcej niż przyzwoitymi występami dla hiszpańskiej Huelvy, a od stycznia jej nową klubową koleżanką zostanie mająca za sobą bardzo udany sezon w barwach Linköping Therese Simonsson. Sympatycy Växjö mogli natomiast być wdzięczni, że to właśnie dla ich klubu gra najlepsza piłkarka Elitettan Evelyn Ijeh, a jej powrót na pierwszoligowe boiska może okazać się jedną z najbardziej gorących historii zbliżającej się wiosny w Damallsvenskan.

TOP50-04