Raz, dwa, trzy – lider w Hisingen

kafkaf

Rosa Kafaji od wielu tygodni imponuje fenomenalną formą (Fot. Bildbyrån)

Nie ma sensu zaklinanie rzeczywistości: za nami prawdopodobnie najmniej atrakcyjna piłkarsko kolejka Damallsvenskan w obecnej kampanii. Tyle dobrego, że akurat w ten weekend uwaga wielu kibiców naszej dyscypliny skupiona była na kończących się właśnie rozgrywkach topowych, europejskich lig, gdzie w rolach głównych wystąpiło zresztą wiele byłych i obecnych reprezentantek Szwecji. Jeśli zatem należycie do grona tych, którzy – oczywiście w drodze wyjątku – zdecydowali się poświęcić więcej uwagi mistrzowskiemu pożegnaniu Magdaleny Eriksson z Londynem lub długo wyczekiwanemu powrotowi Kosovare Asllani w zwycięskich derbach Mediolanu, to dobra wiadomość jest taka, że na rodzimym podwórku wcale nie macie tym razem aż tak wiele do nadrabiania. Choć nie jest również tak, że na szwedzkich stadionach nie działo się absolutnie nic. Ot, na przykład Linköping postanowił dostarczyć swoim kibicom nadprogramowych emocji i do przerwy przegrywał na własnym boisku z Kalmarem. Tak, wydaje się to absolutnie niewiarygodne, ale żadnej pomyłki bynajmniej tu nie ma. W drugiej połowie sprawy w swoje ręce postanowiła wziąć jednak Yuka Momiki, ale pomimo dwóch goli jej autorstwa fani LFC o komplet punktów w rywalizacji z czerwoną latarnią ligi drżeć musieli w zasadzie do ostatniej akcji meczu. A gdyby tylko Violah Nambi okazała się nieco bardziej precyzyjna, to kto wie, czy oto nie bylibyśmy świadkami największego piłkarskiego upsetu tej wiosny.

Sporo obiecywaliśmy sobie po potyczce lidera z wiceliderem, ale starcie na wypełnionej niemal po brzegi LF Arenie mocno rozczarowało. Nie mogło jednak być inaczej, skoro jedna drużyna na mecz właściwie nie dojechała i ku rozpaczy miejscowych kibiców mowa tu o gospodyniach. Podopieczne trenera Carlssona zderzyły się z rozpędzonym Häcken na tyle boleśnie, że w piątkowy wieczór nie potrafiły wykreować sobie choćby jednej dogodnej sytuacji, ani razu nie strzeliły w światło bramki Jennifer Falk, a jedyny tego dnia rzut rożny wywalczyły dopiero w 88. minucie gry. Kwadrans wcześniej czerwony kartonik obejrzał zresztą szkoleniowiec klubu z Norrbotten, który w taktycznej potyczce ze swoim vis-a-vis w osobie Roberta Vilahamna okazał się równie bezradny, co jego podopieczne na murawie. Gościnie z Västergötland pokazały za to, że z wypuszczonego w mało przyjemnych okolicznościach zwycięstwa z Rosengård udało się wyciągnąć właściwe wnioski, a zaproponowana przez sztab z Hisingen terapia okazuje się nadzwyczaj skuteczna. Kolejny już raz kapitalną formą błysnęła na lewej flance defensywy Anna Sandberg, okraszoną jeszcze jednym czystym kontem perfekcję zaprezentował nam duet stoperek Luik – Rybrink, ale największe show i tak zrobiła Rosa Kafaji. A potrzebowała do tego zaledwie 184 sekund, jednego fenomenalnego kopnięcia lewą nogą i jednego prawą. Dwa przepiękne gole najwyraźniej całkowicie odebrały zawodniczkom z LF Areny ochotę do gry, pierwsza w sezonie porażka Piteå stała się faktem, a Häcken – nawet grając w trybie nieco oszczędnościowym – bez większych problemów dowiózł bezpieczny wynik do końcowego gwizdka, dzięki czemu od teraz to Osy z Hisingen spoglądają z góry na goniący je ligowy peleton.

A co tam słychać u beniaminków? Växjö z Uppsalą strzeliły sobie wzajemnie po trzy prawidłowe gole, ale w meczowym protokole… zremisowały 2-2 i nic dziwnego, że obie strony odczuwały z tego tytułu całkiem spory niedosyt. Powody do zadowolenia także się jednak znalazły; po stronie gospodyń dostarczyły ich przede wszystkim Dessi Dupuy, Alexandra Jonasson oraz Evelyn Ijeh, zaś wśród rywalek Klara Folkesson i Matilda Kristell. Ta ostatnia miała szczególną okazję do świętowania, gdyż trafienie z 78. minuty było jednocześnie jej pierwszym na poziomie Damallsvenskan. I możemy przypuszczać, że pozostanie ono na długo w jej pamięci, gdyż jak przyznała z rozbrajającą szczerością sama zainteresowana, celny strzał był tak naprawdę nieudaną próbą dośrodkowania. Cóż, w futbolu czasami po prostu trzeba mieć trochę szczęścia. Na jego brak narzekać mogą za to w Norrköping, bo choć przyjezdne z Brommy tylko raz poważnie zagroziły bramce Sofii Hjern, to komplet punktów i tak pojechał z nimi do zachodniego Sztokholmu. Hitem poniedziałkowego grania miała być rywalizacja Kristianstad z Hammarby. Oba zespoły przystępowały do bezpośredniego starcia z identycznym dorobkiem i ten stan rzeczy ani trochę nie zdezaktualizował się po rozegraniu dziesiątej serii spotkań. W pewnym momencie mogło się wydawać, że to podopieczne trenera Pinonesa-Arce sięgną w tej potyczce po komplet punktów, ale gdy w 83. minucie udało im się wreszcie skutecznie przełamać defensywę rywalek, to piłkarki ze stolicy najwyraźniej uznały, że robota na dziś została wykonana i teraz wystarczy już tylko poczłapać sobie po murawie w wyczekiwaniu na końcowy gwizdek. Taktyka ta okazała się jednak mocno chybiona, a wyraźnie podrażnione gospodynie nie tylko wyrównały stan rywalizacji, ale miały jeszcze dwie wyborne piłki meczowe, aby to im udało się ostatecznie sięgnąć po pełną pulę. I gdyby nie ekwilibrystyczne interwencje odpowiednio Evy Nyström i Anny Tamminen na linii bramkowej, to tak zapewne by się stało. Przybyłym do północno-wschodniej Skanii fanom Bajen nastroje regularnie poprawiały jednak informacje napływające ze Stadionu Olimpijskiego w Sztokholmie, gdzie w równolegle rozgrywanym meczu Djurgården tracił kolejne gole w starciu z Vittsjö. Co ciekawe, w barwach ekipy z okolic Hässleholm po raz pierwszy w tym roku na listę strzelczyń wpisały się solidarnie Markstedt i Sällström, a to bez względu na okoliczności zawsze zwiastuje kłopoty rywalkom drużyny Ulfa Kristianssona.


Komplet wyników:


Statystyki indywidualne:


Statystyki drużynowe:


Przejściowa tabela:

dam2

Odblokować nowego gracza

loeck

Melina Loeck ma już na koncie udane interwencje w starciach z Hammarby (Fot. Bildbyrån)

Kristianstad piłkarskim mistrzem Szwecji nie był jeszcze nigdy w historii. Hammarby swój ostatni tytuł świętowało niespełna czterdzieści lat temu. Prosta matematyka poparta szybką analizą danych demograficznych jednoznacznie wskazuje więc, że mistrzowskiego sezonu którejkolwiek z tych ekip zdecydowana większość czytających ten tekst pamiętać po prostu nie może. Taki stan rzeczy ma jednak szansę zmienić się już niebawem, gdyż zarówno Elisabet Gunnarsdottir, jak i Pablo Pinones-Arce nie ukrywają, że w tym roku nagroda pocieszenia w postaci na przykład brązowych medali ani trochę ich nie uszczęśliwi. W podobnym tonie wypowiadały się zresztą także liderki obu zespołów w osobach Evelyne Viens oraz Madelen Janogy. Obie znajdują się na radarach naprawdę uznanych, piłkarskich marek, obie potwierdziły gotowość do wykonania kolejnego kroku, ale jednocześnie obie zastrzegły, że to wszystko dopiero po wypełnieniu obecnej misji. Jest ona oczywiście niezwykle ambitna, ale ani we wschodniej Skanii, ani w południowym Sztokholmie nie mają najmniejszych wątpliwości, że ligowa kampania 2023 to właśnie ten moment, w którym Kristianstad/Hammarby (niepotrzebne skreślić) pójdą all in i w połowie listopada postawią w klubowej gablocie Puchar Księżniczki Wiktorii. Przed sezonem zwracaliśmy uwagę, że to właśnie te kluby zbudowały najsilniejsze i najbardziej kompletne formacje ofensywne w Damallsvenskan. Początek sezonu zdaje się jak najbardziej tę tezę potwierdzać, ale na kilka godzin przed bezpośrednim starciem przyjrzymy się, która ze stron lepiej wypadnie w zestawieniu całych, wyjściowych jedenastek.

Melina Loeck vs Anna Tamminen. Gdyby brać pod uwagę całą karierę obu golkiperek na szwedzkich boiskach, to premierowy punkt powinien chyba powędrować do niemieckiej bramkarki Kristianstad. Ostatnie tygodnie niewątpliwie należały jednak do zdecydowanie bardziej doświadczonej Finki, która bohaterką zielono-białej części stolicy została nie tylko w niedawnym starciu z Rosengård, ale także w zwycięskiej, derbowej rywalizacji z Djurgården. Kristianstad 0-1 Hammarby.

Alice Nilsson vs Alice Carlsson. Dwie imienniczki, które wobec systematycznego wzmacniania kadr obu ekip miały już dawno utracić miejsce w składach. Nic takiego jednak nie nastąpiło i… całe szczęście, gdyż to właśnie między innymi za takie romantyczne historie najbardziej kochamy futbol. Dziś wieczorem na szali znów zostaną położone niezwykle ważne punkty, a najbardziej wierne żołnierki obu zespołów znów przywdzieją klubowe barwy i z wiarą w końcowy sukces ruszą w kolejny, ligowy bój. Kristianstad 0.5-1.5 Hammarby.

Jordan Brewster vs Simone Boye. Duńska weteranka zwiedziła już największe stadiony świata i chyba mało kto spodziewał się, że w obecny sezon uda jej się wejść w aż tak imponującym stylu. Futbolowych fajerwerków spodziewaliśmy się za to po 23-letniej Amerykance, ale w jej przypadku początek szwedzkiej przygody przebiegał pod znakiem mieszanki nawracających mikrourazów i boiskowych rozczarowań, z których zdecydowanie największym był nieudany występ w pucharowym półfinale przeciwko Häcken. Czy oto nadszedł moment, w którym nieszczęśliwa karta zacznie się wreszcie odwracać? Kristianstad 0.5-2.5 Hammarby.

Josefin Harrysson vs Eva Nyström. Gdyby nawet brać pod uwagę całą Damallsvenskan, trudno o inne zestawienie dwóch zawodniczek, w którym werdykt byłby aż tak oczywisty. Obie potrafią zagrać tak, że ręce mimowolnie składają się do oklasków, obie potrafią również w dowolnym momencie sprawić, że kibice ich zespołów synchronicznie łapią się za głowy. Bohater pewnego, kultowego filmu przekonywał swego czasu, że życie jest jak pudełko czekoladek. Trudno powiedzieć, czy miał w tej konkretnej kwestii rację, ale gdyby odnosił się do boiskowych popisów tej dwójki, to niewątpliwie trafiłby takim stwierdzeniem w sam środek tarczy. Kristianstad 1-3 Hammarby.

Sheila van den Bulk vs Thea Sørbo. Mistrzyni Europy sprzed sześciu lat kontra uznawana w swojej ojczyźnie za nieprzeciętny talent 20-letnia Norweżka z Kolbotn. Pojedyncze zagrania u progu obecnego sezonu pokazały nam, że opowieści o niemałym potencjale Sørbo nie muszą być ani trochę przesadzone, ale na tę chwilę stawiamy jednak na solidność, przewidywalność i doświadczenie. A także na perfekcyjne stałe fragmenty gry oraz mierzone, kilkudziesięciometrowe, prostopadłe podania potrafiące w jednej chwili odmienić przebieg widowiska. Kristianstad 2-3 Hammarby.

Emmi Alanen vs Julia Roddar. Dwie panie, które w teorii peak kariery powinny mieć już za sobą, ale praktyka ani trochę tego nie potwierdza. Reprezentantka Finlandii zdążyła już w tym roku na przykład zakończyć pucharową przygodę Rosengård, natomiast była zawodniczka Washington Spirit udowodniła, że przekwalifikowanie jej na klasyczną pomocniczkę w typie box-to-box okazało się jedną z najlepszych decyzji trenera Pinonesa-Arce. I co najlepsze, w obu przypadkach czujemy, że wcale nie było to jeszcze ostatnie słowo. Kristianstad 2.5-3.5 Hammarby.

Carly Wickenheiser vs Kyra Cooney-Cross. Pozyskana zimą z Örebro 26-letnia Amerykanka prywatnie jest wielką fanką hokeja i akurat ten nieistotny wydawałoby się szczegół może mieć dziś niezwykle istotne znaczenie. A z jakiego to konkretnie powodu? Cóż, nie da się ukryć, że młodsza od niej o pięć lat Cooney-Cross na boisku potrafi stać się niemal tak nieuchwytnym celem jak hokejowy krążek. Rok temu Australijka z południowego Sztokholmu zmagała się przede wszystkim z kontuzjami, w tym roku zmaga się już wyłącznie z rywalkami. Dodajmy jeszcze, że ku ich wielkiej rozpaczy. Kristianstad 2.5-4.5 Hammarby.

Emma Petrovic vs Jonna Andersson. Piłkarka Hammarby ma w swoim sportowym bagażu między innymi 80 występów dla reprezentacji Szwecji, trzy mistrzostwa Damallsvenskan i cztery sezony spędzone w wielkiej, londyńskiej Chelsea. Urodzona dokładnie dekadę później Serbka tak głośny transfer ma jeszcze przed sobą, ale nie wątpimy, że w jej przypadku należy pytać się kiedy, a nie czy w ogóle. Oglądanie ich rywalizacji może nieoczekiwanie okazać się jednym z najciekawszych aspektów dzisiejszego meczu i nic nie szkodzi, że większość czasu przyjdzie im spędzić po przeciwnych stronach boiska. Kristianstad 3-5 Hammarby.

Hlin Eiriksdottir vs Matilda Vinberg. Zacznijmy od tego, co obie te piłkarki łączy, czyli od zdecydowanie zbyt wolno bijącego licznika występów w pierwszej reprezentacji swoich krajów. Jeśli jednak ich klubowe popisy cały czas będą wyglądać tak imponująco, jak w ostatnich miesiącach, to selekcjonerzy Halldorsson i Gerhardsson nie będą już mieli większego wyboru. Obie stanowią wręcz perfekcyjne dopełnienie niezwykle bramkostrzelnych, ofensywnych tercetów, ale jedna z nich – pomimo naprawdę młodego wieku – potrafi również w decydującym momencie wziąć na swoje barki rolę liderki. A tę cechę niewątpliwie bardzo doceniamy. Kristianstad 3-6 Hammarby.

Tabby Tindell vs Maika Hamano. Jedna przyszła do swojego obecnego klubu z Kalmaru, druga zaś z INAC Kobe. I nawet jeśli w życiu zdecydowanie nie powinniśmy kierować się stereotypami, to jednak… coś faktycznie jest tutaj na rzeczy. Bo nie ma ani trochę przypadku w tym, że wielokrotny mistrz Japonii to zespół, który grał w piłkę jak Barcelona wiele lat wcześniej niż zaczęła to robić sama Duma Katalonii. Dziewiętnastoletnia Hamano ma oczywiście spore rezerwy w sferze fizyczno-motorycznej, ale pod względem techniki użytkowej oraz boiskowego IQ ustępuje naprawdę niewielu zawodniczkom na świecie. I nie mówimy tu tylko o jej kategorii wiekowej. Kristianstad 3-7 Hammarby.

Evelyne Viens vs Madelen Janogy. Posiadającą malijskie korzenie reprezentantkę Szwecji kochamy miłością bezwarunkową od czasu, gdy po raz pierwszy urzekła nas swoją grą w barwach Mallbacken. Cóż jednak z tego, skoro 26-latka z Quebecu gdzieś od przełomu sierpnia i września 2022 zrobiła sobie z naszej ligi jednoosobowy plac zabaw. I choć z zasady nie wpuszcza na niego nikogo, to bawi się na nim tak znakomicie, że poprzednią kampanię uświetniła efektownym, piłkarskim double-double (20 goli oraz 10 asyst), a obecnie znajduje się na kursie, aby wyczyn ten powtórzyć lub nawet poprawić. A my przyglądamy się, bijemy brawo i podziwiamy. Kristianstad 4-7 Hammarby.

Jak widać, drugie konfrontacje na ekranie i po raz drugi gospodynie dostały lanie. I to nawet w identycznym stosunku. Piątkowy wieczór pokazał nam, że czasami takie przedmeczowe zabawy istotnie znajdują potwierdzenie na boisku, ale na miejscu sympatyków Kristianstad raczej nie zaprzątalibyśmy sobie tym faktem głowy. Podopieczne trenerki Gunnarsdottir w roli papierowego underdoga grać bowiem jak najbardziej potrafią, a że dawno nie miały takiej okazji, to istnieje całkiem spora szansa, że dziś postanowią to ponad wszelką wątpliwość udowodnić.

Gra o marzenia – sezon 2

e640eb8f-6e0a-41f0-9827-11ba3a4521da

Faith Ikidi przez lata skutecznie powstrzymywała kolejne liderki ofensywy z Hisingen (Fot. Michael Erichsen)

Potyczki lidera z wiceliderem nie są bynajmniej w piłkarskim uniwersum czymś nadzwyczajnym. Przy odpowiednich przemeblowaniach w górnej połówce tabeli taka sytuacja może powtórzyć się nawet kilka razy na przestrzeni jednego sezonu, więc po co w ogóle całe to zamieszanie? Czy warto poświęcać aż tyle uwagi pojedynczemu meczowi w sytuacji, gdy mistrza Szwecji poznamy dopiero za pół roku i nie mamy absolutnie żadnej gwarancji, że w ostatecznym rozdaniu naszej futbolowej gry o tron którakolwiek z tych ekip w ogóle pozostanie w grze? Odpowiedź na to pytanie jest jednoznacznie twierdząca, bo czasami występują obiektywne okoliczności, które zwyczajnie nie pozwalają przejść obok takiego wydarzenia obojętnie bez względu na to, co przyniesie najbliższa przyszłość. Tak było przed pięcioma laty, kiedy to absolutnie sensacyjny lider z dalekiej Północy podejmował na własnym boisku aspirującego wicelidera z Västergötland w starciu, którego stawką było zdecydowanie więcej niż tylko trzy punkty. Przy tamtej okazji powstał nawet specjalny tekst przedmeczowy, w którym to w formie niezobowiązującej zabawy próbowaliśmy pozycja po pozycji oszacować jakościowy potencjał obu ekip. Trochę czasu od tamtych chwil upłynęło, świat zdecydowanie nie jest już taki sam, jak latem 2018, ale jak widać nie przeszkodziło to nam raz jeszcze dotrzeć do punktu, w którym sensacyjny lider z Norrbotten znów zmierzy się w walce o najwyższe cele z rozpędzającym się wiceliderem z Göteborga. Stadion ten sam, drużyny te same (no, jedna po drobnym liftingu), stawka meczu zbliżona i nawet jeśli znajdujemy się na jeszcze wcześniejszym niż wtedy etapie sezonu, a obie ekipy walczą o swój drugi (a nie pierwszy) mistrzowski tytuł w historii, to chyba nie zaszkodzi nawiązać do sympatycznej tradycji sprzed pięciu lat? A skoro tak, to zanim zawodniczki dwóch najlepszych zespołów obecnej kampanii rozpoczną swoje show na murawie LF Areny, zapraszam na – mam nadzieję – zjadliwą przystawkę w postaci konfrontacji na papierze ekranie. Przedmeczowe ładowanie oficjalnie uważam zatem za rozpoczęte!

Samantha Murphy vs Jennifer Falk. Zaczynamy od naprawdę mocnego uderzenia, czyli od konfrontacji byłej golkiperki North Carolina Courage z najpoważniejszą na ten moment kandydatką do wyjściowej jedenastki w kadrze Petera Gerhardssona. 30-letnia Falk aż czterokrotnie potrafiła wywalczyć sobie miejsce w Jedenastce Roku Damallsvenskan, ale póki co na piąte tego typu wyróżnienie chyba się nie zanosi. Zdecydowanie wyższą i bardziej równą dyspozycją w początkowej fazie sezonu imponowała bowiem o cztery lata młodsza Amerykanka. Piteå 1-0 Häcken.

Ronja Aronsson vs Hanna Wijk. Pierwsza z wymienionych doskonale pamięta mistrzowski sezon 2018, po którym to postanowiła wyruszyć w świat, zatrzymując się kolejno w Linköping oraz włoskiej Florencji. Zdecydowanie najlepiej czuje się jednak pod kołem podbiegunowym i to właśnie tam zamierza sięgnąć po kolejny tytuł. Otoczenia póki co zmieniać nie zamierza także 19-letnia Wijk, którą mocno interesowały się już czołowe kluby z kontynentalnej Europy. Oferty te zostały jednak zignorowane przez samą zawodniczkę, gdyż póki co priorytetem wydaje się kwestia wywalczenia mistrzostwa dla Hisingen. Piteå 1.5-0.5 Häcken.

Wilma Carlsson vs Josefine Rybrink. Zestawienie zawodniczek mocno niedocenianych, a przecież bez ich niemałego wkładu żadna z formacji defensywnych nie zbierałaby w ostatnich tygodniach aż tak pozytywnych not. Obie posiadają swoje niezaprzeczalne atuty, obie wciąż mogą jeszcze wiele w niektórych aspektach swojej gry poprawić (paradoksalnie: mówimy tu w zasadzie o tych samych aspektach), ale gdyby patrzeć tylko na ten sezon, to zarówno bezwzględne liczby, jak i ogólne wrażenie podpowiadają nam wskazania na piłkarkę Os. Piteå 1.5-1.5 Häcken.

Faith Ikidi vs Aivi Luik. Dwie weteranki, które w maju złapały taką formę, że jeśli tylko w najbliższej kolejce nie wydarzy się żadna katastrofa, to wspólnie obsadzą miejsca na środku defensywy w Drużynie Miesiąca. Nigeryjkę znamy od kilkunastu lat i jeśli myślimy o legendach Damallsvenskan, to jej nazwisko wielu z nas przychodzi do głowy jako jedno z pierwszych. Australijkę wciąż za to poznajemy i nie da się ukryć, że oglądanie jej gry jest zdecydowanie doświadczeniem z gatunku tych najbardziej pozytywnych. Decyzję trzeba jednak podjąć, a skoro tak, to… Piteå 2.5-1.5 Häcken.

Sara Eriksson vs Anna Sandberg. Dwie ambitne nastolatki, które ani trochę nie ukrywają faktu, że tę ligę zamierzają podbić w iście brawurowym stylu. A podbijanie to, co trzeba obiektywnie przyznać, idzie im jak dotąd całkiem nieźle. Nie ma jednak przypadku w tym, że tylko o jednej z wymienionych coraz głośniej i wyraźniej wspomina się nawet w kontekście australijsko-nowozelandzkiego mundialu i nie są to bynajmniej słowa wypowiadane na wyrost. Cóż, to brzmi jak naprawdę solidna rekomendacja. Piteå 2.5-2.5 Häcken.

Ellen Löfqvist vs Marika Bergman Lundin. Piłkarka z Norrbotten to w ostatnich latach w zasadzie synonim solidnego, ligowego grania. Bez fajerwerków (no, może z wyjątkiem efektownych goli strzelanych głową), ale i bez kiksów powodujących u kibiców z Piteå przyspieszone bicie serca. Zawodniczka z Hisingen wydaje się posiadać dokładnie te same cechy, lecz jej dodatkowym atutem wydaje się być dobrze rozumiana boiskowa kreatywność i nieprzewidywalność, którą zdążyli poznać już nie tylko w Vittsjö czy Linköping, ale także w Paryżu. Piteå 2.5-3.5 Häcken.

Fanny Andersson vs Elin Rubensson. Pierwsza niezmiennie znajduje się na granicy powołania do kadry Petera Gerhardssona, druga w seniorskiej reprezentacji rozegrała już prawie osiemdziesiąt spotkań. To wszystko mogłoby wskazywać na całkiem sporą przewagę pochodzącej ze Skanii pomocniczki Häcken, ale na boisku tej jakościowej różnicy nie widać ani trochę. Obie posiadają w sobie gen liderki, który pozwala im w dowolnym momencie meczu w pojedynkę zrobić różnicę. Komu więc uda się uwolnić go tym razem? Piteå 3-4 Häcken.

Olivia Holm vs Rosa Kafaji. Pozyskana z Umeå zawodniczka w trzech kolejnych meczach udowadniała, że w środku pola potrafi być w pełni wartościową partnerką zdecydowanie bardziej doświadczonej Andersson. Jej główny problem polega jednak na tym, iż w tym zestawieniu po drugiej stronie znajduje się talent najczystszej próby, który po całkowicie straconym z powodu kontuzji sezonie 2022, odradza się w najpiękniejszym możliwym stylu. O możliwościach Kafaji najlepiej świadczy fakt, że wybieraliśmy ją szwedzkim Odkryciem Roku w czasach, gdy byłą zawodniczką AIK. A to chyba zamyka już absolutnie wszystkie dyskusje. Piteå 3-5 Häcken.

Tuva Skoog vs Julie Blakstad. Jedna dopiero co obchodziła osiemnaste urodziny, a tuż przed nimi spadała z Damallsvenskan wraz z Umeå. Druga jest zaledwie o cztery lata starsza, ale dopiero co potrafiła wywalczyć sobie miejsce w wyjściowej jedenastce Manchesteru City, gdzie pod koniec rundy jesiennej grała bardziej regularnie niż chociażby Filippa Angeldal. I jeśli w przypadku środkowych pomocniczek dotychczasowe osiągnięcia kariery mogły być nieco mylące, o tyle tutaj o podobnej zależności mowy być chyba nie może. Piteå 3-6 Häcken.

Katrina Guillou vs Anna Anvegård. Obie bardzo chciałyby pojechać latem na mundial, ale nie da się ukryć, że konkurencja w kadrze Filipin wydaje się być nieco łatwiejsza niż w Szwecji. Jeśli jednak Anvegård będzie kontynuować serię kapitalnych meczów przeciwko najpoważniejszym ligowym konkurentkom, to selekcjoner Gerhardsson może mieć za chwilę do rozwiązania naprawdę niełatwe równanie. Bo o średnio udanym epizodzie w Evertonie (rzecz jasna z wielu powodów, także tych niepiłkarskich) pamiętamy już chyba coraz bardziej mgliście. Piteå 3-7 Häcken.

Anam Imo vs Clarissa Larisey. Trener Jonas Eidevall swego czasu próbował przekonać nas, że 22-letnia dziś Nigeryjka to prawdopodobnie najbardziej utalentowana zawodniczka, z którą miał przyjemność współpracować. Wspomniał również, że w przyszłości na pewno sięgnie ona po koronę królowej strzelczyń Damallsvenskan i choć słowa te długo wydawały się być wypowiedziane nieco na wyrost, to wiosna 2023 dostarczyła nam w tej kwestii zupełnie nową perspektywę. Wysoką, sportową klasę prezentuje również pozyskana zimą z ligi szkockiej Larisey, która po niełatwych początkach, ewidentnie z każdym kolejnym meczem przybliża się do swojej optymalnej dyspozycji. Mecz na szczycie czeka nas jednak już za kilka godzin, czyli końcowy wynik to… Piteå 4-7 Häcken.

Na boisku jedenaście najprawdopodobniej nie padnie, ale wspaniałego, piłkarskiego popołudnia życzymy zarówno kibicom emocjonalnie zaangażowanym po którejkolwiek ze stron, jak i tym całkowicie neutralnym. Trzymajcie się i jak to mówią sędzie we francuskiej Division 1: Bon match dla wszystkich!

Monday, we’re in love!

hiffcr

Na stadionie w Sztokholmie walki i dramaturgii zdecydowanie nie brakowało (Fot. Hammarby IF)

Ach, co to był za wieczór! Jeżeli cały czas trzymają was emocje po poniedziałkowym hicie kolejki, to nie bójcie się – wszystko z wami w porządku. Na stadionie w Sztokholmie mieliśmy bowiem prawie wszystko, co powinno charakteryzować wspaniałe, piłkarskie widowisko. Genialna atmosfera na trybunach uświetniona niezwykle kreatywną oprawą kibiców Hammarby – była. Walka o każdy milimetr boiska – jak najbardziej. Napięcie na obu ławkach zwieńczone upomnieniami na trenerów – odhaczone. Prowadzenie obu ekip, dwa gole zdobyte w odstępie jednej minuty i wreszcie podział punktów po obronionym rzucie karnym w doliczonym czasie gry – oczywiście. A przecież nawet po kapitalnej interwencji Anny Tamminen Rosengård i tak zdołał jeszcze wypracować sobie kolejną, doskonałą okazję do strzelenia zwycięskiego gola, kiedy to za nierozważną zabawę Evy Nyström we własnej szesnastce najboleśniejszą możliwą karę wymierzyć mogła Sofie Bredgaard. Tym razem przed utratą gola gospodynie skutecznie uratowała jednak Simone Boye i może nawet dobrze się stało, gdyż z neutralnego punktu widzenia po takim spotkaniu oba zespoły zasłużyły na to, aby dopisać do swojego tegorocznego dorobku przynajmniej jeden punkt. A wcale nie jest przecież tak, że tylko i wyłącznie gościnie ze Skanii mogły w samej końcówce postawić na tym meczu decydującą pieczęć. Coś na ten temat z pewnością miałaby do powiedzenia Kyra Cooney-Cross, której pudło z 80. minuty śnić może się jeszcze bardzo, bardzo długo. I nic w tym dziwnego, gdyż reprezentantka Australii dziewięćdziesiąt dziewięć ze stu analogicznych sytuacji spokojnie zakończyłaby z golem lub asystą do Maiki Hamano. Pech polegał jednak na tym, iż ten jeden wyjątek przyplątał się akurat w najgorszym możliwym momencie.

Jeszcze jeden rewelacyjny występ rozegrała skrzydłowa Rosengård Olivia Schough, a historia jej kariery może stanowić wspaniałą inspirację dla wielu sportowców, którzy w swoich dyscyplinach niekoniecznie byli uważani za cudowne dzieci. Widzimy jednak, że wcale nie jest to warunkiem koniecznym do tego, aby skutecznie przełamywać kolejne bariery, a realnego skoku jakościowego równie dobrze można dokonać także po trzydziestce. A przecież gdzieś w okolicach kanadyjskiego mundialu nie bez racji mnożyły się kąśliwe uwagi, że jednymi z największych atutów Schough są nieprzeciętne umiejętności wokalne, a także dbanie o podtrzymanie pozytywnej atmosfery w klubowej szatni. Osiem lat później słowa te jawią się jednak niemal jak bluźnierstwo, choć malkontenci niezmiennie zarzucają 32-letniej dziś skrzydłowej, że wachlarz jej zagrań wcale nie jest przesadnie szeroki. Cóż jednak z tego, skoro swoje popisowe akcje udało jej się dorowadzić do takiej perfekcji, że nabierają się na nie nawet te rywalki, które doskonale wiedzą, co Schough za moment będzie robić. I chyba właśnie ten aspekt najbardziej celnie podkreśla jej aktualną, sportową klasę. A przestrzelony rzut karny? Cóż, podobne historie zdarzały się największym legendom, choć akurat dziś wieczorem to pozornie kompletnie nieudane kopnięcie zawodniczki Rosengård wcale nie było efektem przegranej próby nerwów. Jak przyznała bowiem po ostatnim gwizdku sama zainteresowana, strzał po ziemi w środek bramki był efektem tego, że… z zasady nigdy tak nie strzela, a spodziewała się, że w Hammarby solidnie odrobili pracę domową. I nie było to nawet do końca błędne założenie, ale celowo delikatnie opóźniona reakcja Tamminen pozwoliła sztokholmiankom uratować jeden punkt. Gdyby jednak ktoś chciał w wolnej chwili nadrobić skrót poniedziałkowego spektaklu, to gorąco polecamy tylko i wyłącznie wersję 90-minutową. Bo Öling, Wik, Sørbo, Hamano i reszta obsady uraczyły nas taką gamą cudownych zagrań, że naprawdę szkoda byłoby przegapić którekolwiek z nich.

Dziewiąta kolejka należała ewidentnie do bramkarek, gdyż aż trzy specjalistki od gry na tej właśnie pozycji zapracowały sobie na miano bohaterek meczu. A znając specyfikę naszej ligi, jest to ewenement zdecydowanie godny uwagi. Oprócz wspomnianej już Tamminen, w rolach jak najbardziej pierwszoplanowych wystąpiły także Melina Loeck z Kristianstad oraz Milla-Maj Majasaari z Uppsali i to właśnie ich postawa pozwoliła zostawić w pokonanym polu rywalki z odpowiednio Djurgården i Örebro. A trzeba uczciwie przyznać, że w obu tych meczach po zwycięstwo wcale nie sięgnęły zespoły lepsze tego dnia piłkarsko. Jeśli jednak masz niemal bezgraniczne oparcie w swojej golkiperce, a do tego z przodu grają w twoich barwach takie liderki jak Evelyne Viens (to o Kristianstad) czy Johanna Renmark (a to o naszym rewelacyjnym beniaminku), to punkty wpadają ci do skarbczyka nawet wtedy, gdy niekoniecznie wszystko układa się po twojej myśli na boisku i poza nim. I super, gdyż futbol kochamy również za to, że nie zawsze da się go odmierzyć jedynie za pomocą suchych liczb. Choć Audrey Harding na tę chwilę miałaby w tym temacie trochę inną opinię.

Skoro jesteśmy już przy beniaminkach, to warto odnotować, iż piątą kolejną porażkę zanotował tak często chwalony przez nas tej wiosny Norrköping. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że majowy terminarz ani trochę nie rozpieszczał podopiecznych trenera Fredheima, które na tle zdecydowanie bardziej doświadczonych w pierwszoligowym graniu przeciwniczek i tak potrafiły pokazać się z naprawdę przyzwoitej strony. Nie inaczej było w niedzielnej rywalizacji z Vittsjö, bo choć Gorry, Markstedt i Rantala udanie zadbały o to, aby komplet oczek wrócił razem z nimi do północnej Skanii, to po końcowym gwizdku i tak zdecydowanie najwięcej mówiło się o fenomenalnej dyspozycji Wilmy Leidhammar oraz My Cato. Jasne, do kadry na tegoroczny mundial żadna z nich w trybie last minute raczej nie wskoczy, ale sam fakt, że w ogóle ktokolwiek bierze taki scenariusz pod uwagę pokazuje, iż w Norrköping chyba robią coś dobrze. I teraz pozostaje tylko życzyć cierpliwości i konsekwencji w dążeniu do realizacji wytyczonych sobie niezwykle ambitnych, długoterminowych celów. Powody do uśmiechu mają także w Växjö, bo naprawdę mało kto spodziewał się, że doskonale naoliwiona przez trenera Unogårda maszyna na tym etapie sezonu będzie miała już na koncie aż cztery zwycięstwa. Co ciekawe, wszystkie odniesione w najskromniejszych możliwych rozmiarach (1-0) i za każdym razem bezpośredni udział w bramkowej akcji brała Evelyn Ijeh. Liderka formacji ofensywnej ze swoich zadań niewątpliwie wywiązuje się więc perfekcyjnie, ale równie wielki wkład w tak efektowną sekwencję wyników mają także Elin Nilsson oraz Alexandra Jonasson i to właśnie one są jednymi z najpoważniejszych pretendentek do miana nieoczywistych bohaterek ligowego przedwiośnia (cóż, wiosna do Szwecji przyszła w tym roku wyjątkowo późno). Osobne słowa uznania należą się także dowodzonej przez Emmę Pennsäter defensywie z Växjö, która najwyraźniej doskonale zdaje sobie sprawę, że w piłce nożnej lepiej wpuścić sześć goli w jednym meczu niż jednego w sześciu kolejnych potyczkach. I tak, zderzenie z rozpędzonym Hammarby było na swój sposób traumatycznym doświadczeniem, ale dziś w Småland już nikt o nim nie pamięta. I całkiem słusznie.

Natłok wrażeń sprawił, że trochę zapomnieliśmy o tym, jak piękne show dały nam w piątkowy wieczór piłkarki Häcken. Podopieczne Roberta Vilahamna do przerwy trzykrotnie trafiały w obramowanie bramki Linköping, ale gdy na trybunach Bravida Areny zaczęto nieśmiało przebąkiwać coś o klątwie, w niespełna czterdzieści sekund po wznowieniu gry bezsensowne dyskusje zamknęła Marika Bergman Lundin, wykorzystując niepewną interwencję Cajsy Andersson. I od tego momentu sympatycy coraz bardziej żwawych Os z Hisingen (w sumie nic w tym dziwnego, wszak w maju natura budzi się do życia) mogli już tylko z szerokimi uśmiechami na ustach oklaskiwać rajdy Anny Sandberg, techniczną maestrię Rosy Kafaji, czy najlepszy występ na szwedzkich boiskach Julie Blakstad oraz Clarissy Larisey. Dobry prognostyk przed meczem na szczycie? A jakże, choć w Norrbotten również dołożą wszystkich starań, aby Piteå nie okazało się przesadnie gościnnym miejscem dla przybyszy z zachodniego wybrzeża. To wszystko brzmi chyba jak zapowiedź kolejnych, niepowtarzalnych emocji, a zatem… widzimy się w kolejny weekend!


Komplet wyników:


Statystyki indywidualne:


Statystyki drużynowe:


Przejściowa tabela:

dam2