Podsumowanie letniego okienka

tw

Dziś o północy oficjalnie zamyka się letnie okienko transferowe w Szwecji

W przeciwieństwie do większości europejskich lig grających systemem jesień-wiosna, w Damallsvenskan to letnie okienko transferowe bywa zazwyczaj tym zdecydowanie spokojniejszym. Nie inaczej było i w tym roku, choć nie oznacza to bynajmniej,  że szwedzkie kluby w ogóle zrezygnowały z aktywności na futbolowym rynku. Ani trochę nie jest zaskoczeniem fakt, iż najdalej idące zmiany miały miejsce w naszych dwóch eksportowych klubach, gdyż zarówno w Malmö, jak i w Hisingen już za kilka tygodni odpalona zostanie operacja podboju Ligi Mistrzyń (choć póki co wyłącznie jej eliminacyjnej fazy). Nie sposób jednak przejść zupełnie obojętnie obok mądrej i zbilansowanej polityki transferowej Hammarby i wiele wskazuje na to, że już niebawem Sztokholm wreszcie doczeka się drużyny z prawdziwego zdarzenia, która rzuci wyzwanie absolutnej, krajowej czołówce. I dobrze, bo najlepsi kibice w Szwecji na to po prostu zasługują. W przeciwwadze do działaczy Bajen stoją za to w AIK, gdzie pierwszą ligę postanowiono ratować w sposób cokolwiek oryginalny. Jeszcze jedną letnią wyprzedaż przeprowadziła zmagająca się z wielkimi problemami finansowymi Eskilstuna, a dwóch kluczowych zawodniczek bez żalu pozbyto się także w Örebro. Na Behrn Arenie panuje jednak względny spokój, gdyż plan na sezon właściwie już wykonany, a przy obecnej formule rozgrywek ekipa z Närke utrzymania może być całkowicie pewna nawet jeśli jesienią nie uda jej się ugrać choćby jednego punktu. Pełną listę letnich roszad na transferowej karuzeli znajdziecie oczywiście poniżej, a jeśli chcielibyście przyjrzeć się jesiennej wersji szwedzkiego skarbu kibica, to wystarczy kliknąć tutaj (strona aktualizowana na bieżąco).

aik01

bp01

dif01

esk01

hif01

bkh01

kal01

kri01

lfc01

pif01

fcr01

uik01

vit01

ore01

Podsumowanie 18. kolejki

rosengard

Łatwo nie było, ale lider zostaje w Malmö (Fot. FC Rosengård)

Momenty 18. kolejki:

W bólach, ale za trzy punkty. Rosengård wygrywa, Häcken również, czyli w teorii boisko potwierdziło to, co podpowiadał papier. Trzeba jednak oddać, że rywalki z górnej połówki tabeli postawiły niezwykle wymagające warunki zarówno mistrzyniom, jak i wicemistrzyniom kraju, a losy obu meczów na szczycie były absolutnie otwarte dosłownie do ostatnich sekund. Na osobne słowa pochwały zasłużyły sobie przede wszystkim piłkarki Linköping, które w stolicy Skanii rozegrały jedno z najlepszych spotkań w obecnym sezonie i gdyby w futbolu obowiązywał podobny system punktowania, jak w sportach walki, to LFC wyjeżdżałby z Malmö bogatszy o trzy punkty. Jeśli jednak w rywalizacji z głównym faworytem rozgrywek marnuje się trzy setki, to pretensje o końcowy rezultat można mieć wyłącznie do siebie. Podopieczne trenera Jeglertza zaskoczyły Rosengård wysokim pressingiem, znalazły sposób na rozważne wykorzystanie siły swoich skrzydeł, ale cóż z tego, skoro pod bramką Teagan Micah nie były w stanie sfinalizować żadnej z licznie stwarzanych przez siebie okazji. W kapitalnych sytuacjach pudłowała Kapocs, pudłowała Simonsson, a swojego dnia nie miała nawet liderka klasyfikacji strzelczyń Amalie Vangsgaard. Rosengård pierwszą połowę zagrał kompletnie bez polotu, po przerwie za to przycisnął i niemal od razu … dostał w prezencie rzut karny, którego na gola nie zamieniła jednak Loreta Kullashi. Jej strzał, podobnie jak efektowne uderzenie Sofie Bredgaard, bez zarzutu odbiła doskonale dysponowana Cajsa Andersson. Koronkowej akcji z 74. minuty nie była jednak w stanie zatrzymać nawet ona, a ósma w sezonie asysta Olivii Schough zapewniła gospodyniom skromne, lecz bezcenne zwycięstwo. O trzy punkty wzbogacił się także wicemistrz z Hisingen, przerywając tym samym serię dziewięciu kolejnych, ligowych zwycięstw Kristianstad. Podopieczne trenerki Gunnarsdottir przeżyły na własnym boisku swoiste deja vu z meczu przeciwko Ajaxowi, gdyż ponownie zostały wzorcowo wypunktowane przez zespół bardziej dojrzały piłkarsko. I nawet efektowne trafienie Tabby Tindell (swoją drogą po kolejnym w tej rundzie błędzie Jennifer Falk) na niewiele się zdało, bo wcześniej do siatki gospodyń trafiały kolejno Hammarlund i Rubensson. A przecież powtórka z Ajaxu mogła być jeszcze bardziej dosłowna, gdyż Moę Olsson pokonała także Anna Anvegård, która jednak – ku uldze fanów ze Skanii – znajdowała się wówczas na minimalnym spalonym.

Nikt nie chce się utrzymać. Derby Sztokholmu, starcie ostatniej z przedostatnią drużyną w tabeli i sezon, w którym nawet kilkanaście punktów może zagwarantować utrzymanie – w teorii mogło się wydawać, że mecz Brommy z AIK powinien być całkiem sympatyczną przystawką przed niedzielnymi daniami głównymi na boiskach Damallsvenskan. Bo nawet jeśli żadna ze stołecznych drużyn nie zachwycała nas dotychczas poziomem sportowym, to przecież w takiej sytuacji przynajmniej zaangażowanie i determinacja powinny być na odpowiednim poziomie. No właśnie – powinny. Niestety, z murawy stadionu Grimsta IP długimi fragmentami wiało nudą i choć wynik niby cały czas był gdzieś na styku, to jednak rywalizację o ligowe być albo nie być bezstronnym obserwatorom oglądało się cokolwiek ciężko. Na punkty rywalizację bezspornie wygrały grające wyjątkowo w czarnych strojach gospodynie, a to przede wszystkim za sprawą dynamicznej Fridy Thörnqvist, która tuż po wznowieniu gry, po centrze Tempest-Marie Norlin, wyprowadziła ekipę beniaminka na prowadzenie. Do remisu niedługo później doprowadziła jednak super-rezerwowa w talii Gryzoni Emma Engström i ten rezultat nie uległ już zmianie do ostatniego gwizdka sędzi Hanny Laajanen. Choć Vaila Barsley zapewne do teraz zastanawia się jakim cudem nie udało jej się pokonać Seriny Backmark, gdy w 75. minucie stanęła oko w oko z młodą bramkarką AIK. Podział punktów oznacza, że żadnej ze sztokholmskich ekip nie udało się wystawić głowy nad strefę spadkową, ale patrząc na aktualną formę tych zespołów naprawdę trudno się temu dziwić. Problem w tym, że pierwszoligowego poziomu nie prezentują też ani Umeå, ani Kalmar, ale skoro chcieliśmy sztucznie powiększonej ligi, to poziom jest, jaki jest.

Na pozostałych stadionach:

Jedyną niespodzianką osiemnastej serii spotkań na pewno możemy uznać remis Vittsjö z Kalmarem. Piłkarki z północnej Skanii ewidentnie sprawiały wrażenie zespołu, który chce wygrać mecz na stojąco, ale okazało się, że nawet w Damallsvenskan taka taktyka niekoniecznie musi przynieść pożądane efekty. Choć trzeba przyznać, że apatyczne i schematyczne gospodynie były naprawdę bliskie podniesienia z murawy kompletu punktów, bo jeszcze na pięć minut przed końcem prowadziły po golu Clare Polkinghorne po stałym fragmencie gry. Nieco przypadkowa przebitka Fanny Nilsson z Alyssą Walker pozwoliła jednak gościom doprowadzić do wyrównania, dzięki czemu beniaminek z Kalmar zapisał na swoim koncie drugi, wyjazdowy punkt w sezonie 2022. Błędów koleżanek z Vittsjö nie zamierzały powielać piłkarki Hammarby, które łatwo, pewnie i przyjemnie rozbiły na obcym terenie Umeå. Ósmego gola w sezonie zapisała na swoim koncie w tym meczu powracająca do kadry Madelen Janogy, ale zdecydowanie najwięcej braw wśród zawodniczek Bajen zebrał duet Matilda Vinberg – Vilde Hasund i nie ma co ukrywać, że to właśnie te dwie zawodniczki od pierwszej do ostatniej minuty napędzały grę coraz lepiej funkcjonującej maszyny z Södermalm. Na dwóch pozostałych stadionach kibice obejrzeli tylko po jednym golu, ale o ile ci na Behrn Arenie niekoniecznie opuszczali arenę w Örebro ukontentowani, o tyle sympatycy Eskilstuny wreszcie doczekali się pierwszych, jesiennych punktów zawodniczek United. Szkoda tylko, że radość na Tunavallen wciąż jest mocno przytłumiona problemami natury ekonomicznej, które kładą się coraz większym cieniem na klubie z Sörmland.

Komplet wyników:

picks18

Przejściowa tabela:

dam2

Klasyfikacje indywidualne:

Kadra na Finlandię

istockphoto-465316135-612x612

Szwedzka kadra – stan przygotowań do mundialu na sierpień 2022 (Fot. iStock)

Nie ma co ukrywać: już dawno, wyłączając oczywiście czas wielkich turniejów, nie czekaliśmy na konferencję selekcjonera szwedzkiej reprezentacji z takim zaciekawieniem. Bo jeśli kiedyś miałoby nastąpić to ostatnie, głębsze przewietrzenie szatni przed przyszłorocznym mundialem, to moment na to wydawał się wręcz idealny. Z powodu kontuzji sama wypisała się z listy powołanych Caroline Seger, a w tym samym czasie kilka młodych piłkarek wysłało w stronę sztabu jasny impuls, że gra o bilety do Australii i Nowej Zelandii tak naprawdę dopiero się zaczyna. Z drugiej jednak strony, trener Gerhardsson ostatnimi czasy w sposób jasny i czytelny sygnalizował, że do wyselekcjonowanej przez siebie grupy ma niemal stuprocentowe zaufanie i nawet jeśli po japońskich Igrzyskach gra naszej kadry wyglądała co najwyżej przeciętnie, to dokonywane przez niego roszady personalne nigdy nie wykraczały poza obowiązkową kosmetykę. Czy doświadczenia angielskiego EURO przyniosły nam w tej materii jakąś refleksję? Okazuje się, że chyba niekoniecznie.

Oczywiście, na ogłoszonej dziś liście znajdziemy bez trudu nazwiska zawodniczek, których próżno było szukać w kadrze na EURO. Takim przykładem jest chociażby Emma Holmgren i to właśnie sytuacji wśród bramkarek naprawdę warto poświęcić osobny akapit. Bo nawet jeśli do obecnego punktu rzeczywiście dotarliśmy w atmosferze przyjaznego dialogu i zrozumienia wszystkich zainteresowanych stron, to nie da się ukryć, że całą sprawę dało się załatwić zdecydowanie lepiej. Tym bardziej, jeśli mamy w pamięci słowa wypowiedziane przez Hedvig Lindahl jeszcze przed powrotem z Anglii. Sprawa golkiperki Djurgården w ogóle wydaje się być wdzięcznym tematem na niejedną rozprawę socjologiczną. Wiele mediów to właśnie z doświadczonej bramkarki zrobiło bowiem winowajczynię numer jeden braku awansu do finału mistrzostw Europy, a taka postawa wydaje się równie irracjonalna, co … wynoszenie tej samej zawodniczki do rangi bohaterki japońskich Igrzysk dwanaście miesięcy wcześniej. A prawda, jak to zwykle bywa, jest zdecydowanie bardziej prozaiczna: zarówno latem 2021, jak i latem 2022, Lindahl była rezerwową w swoim klubie, a na wielkim turnieju nie wybroniła nam nic ponad to, co wybronić powinna. Jasne, rok temu końcową ocenę indywidualną trochę podniosły jej skuteczne interwencje przy rzutach karnych, ale akurat na angielskich boiskach w tej roli nie dane jej było się sprawdzić. A ani trochę nie zdziwilibyśmy się, gdyby i tym razem efekt był podobny. Tak, czy inaczej, Lindahl wśród powołanych nie ma, a jej miejsce w kadrze zajmuje piłkarka, która … przez ostatni rok poważny futbol oglądała wyłącznie z perspektywy trybun albo kanapy w salonie. I choć o debiut Emmy Holmgren w kadrze wielokrotnie apelowaliśmy w latach 2019-2020, kiedy to tydzień w tydzień mogliśmy podziwiać jej twarz w jedenastce tygodnia Damallsvenskan, o tyle obecnie timing na przywrócenie do łask zawodniczki (jeszcze) Lyonu wydaje się najgorszy z możliwych. A propos mediów, to ich nową faworytką do gry między słupkami stała się Jennifer Falk, czyli zawodniczka mająca aktualnie za sobą zdecydowanie najsłabszą rundę od jesieni 2018. Całe szczęście, że akurat w jej przypadku raczej możemy być spokojni o to, że była to wyłącznie czasowa obniżka formy.

W przypadku zawodniczek w pola obyło się bez większych zaskoczeń, bo trudno nazwać takimi powroty do kadry Filippy Curmark czy Madelen Janogy. Trochę szkoda, że miejsca na zgrupowaniu nie wystarczyło dla choćby jednej przedstawicielki najmłodszej generacji, choć … nie jest to tak do końca prawdą. Gerhardsson zaprosił bowiem do Visby Hannę Wijk (Häcken) oraz Matildę Vinberg (Hammarby), ale zastrzegł przy tym, że żadna z nich nie będzie brana pod uwagę w perspektywie gry przeciwko Finlandii. Dla dwóch utalentowanych nastolatek szykowany jest bowiem szybki turnus zapoznawczy, po którym obie udadzą się na zgrupowanie reprezentacji młodzieżowej. I nawet jeśli trudno takiemu planowi odmówić sensu, to mając na uwadze aktualny stan naszej kadry, być może zdecydowanie więcej dałoby powołanie przynajmniej jednej z wymienionych (Vinberg) w roli pełnoprawnej członkini kadry A. Bo takie swoiste zawieszenie między dwoma światami na dłuższą metę rzadko przynosi pozytywne efekty. Na krótszą zresztą również.

Sam mecz z Finlandią, choć de facto dla wielu towarzyski (wszak eliminacje już dawno wygrane), warto jednak potraktować w stu procentach poważnie. I jest ku temu zaskakująco wiele powodów. Po pierwsze, miło byłoby poprawić sobie humory i nadszarpniętą reputację po bolesnym 0-4 z Anglią. Po drugie, koniecznie trzeba przyklepać pierwszy koszyk w losowaniu grup finałów MŚ 2023 (na chwilę obecną jest on zagwarantowany w 99%). Po trzecie, warto zbierać kolejne oczka do rankingu reprezentacji UEFA, gdyż mając na uwadze ambitne plany włodarzy europejskiej piłki, mogą się nam one za kilka lat bardzo przydać. A najnowsza historia szwedzkiego futbolu doskonale pamięta przypadki, w których odpuszczony, teoretycznie mało istotny mecz, niósł za sobą dalece idące konsekwencje. Śzóstego września warto zagrać więc dla siebie, dla kibiców i … dla rankingu, a wtedy – przynajmniej na chwilę – powinno być dobrze.


Kadra na Finlandię:

Bramkarki: Jennifer Falk (Häcken), Emma Holmgren (Lyon), Zecira Musovic (Chelsea)

Obrończynie: Jonna Andersson (Hammarby), Nathalie Björn (Everton), Magdalena Eriksson (Chelsea), Hanna Glas (Bayern), Amanda Ilestedt (PSG), Emma Kullberg (Brighton), Amanda Nildén (Juventus), Linda Sembrant (Juventus)

Pomocniczki: Filippa Angeldal (Man. City), Kosovare Asllani (Milan), Hanna Bennison (Everton), Filippa Curmark (Häcken), Johanna Kaneryd (Chelsea), Fridolina Rolfö (Barcelona), Elin Rubensson (Häcken), Olivia Schough (Rosengård)

Napastniczki: Stina Blackstenius (Arsenal), Rebecka Blomqvist (Wolfsburg), Lina Hurtig (Arsenal), Madelen Janogy (Hammarby)


Terminarz kadry:

6. września, godz. 18:00: Finlandia – Szwecja (Tampere)

Podsumowanie 17. kolejki

byrmo

Tego się nie spodziewaliśmy, czyli fotel lidera dla Linköping (Fot. Caroline Byrmo)

Momenty 17. kolejki:

Faworytki znów w grze. Wróciły! I to w naprawdę skrajnie różnym stylu. Nasze dwie eksportowe drużyny rozegrały w piątkowy wieczór swoje pierwsze oficjalne mecze po letniej przebudowie kadr i za sprawą obu zrobiło się naprawdę ciekawie. W zdecydowanie lepszych humorach upalny, sierpniowy weekend przywitały piłkarki Häcken, które zrobiły dokładnie to, czego od nich oczekiwano, pewnie pokonując na Bravida Arenie kompletnie bezbarwne i bezradne Örebro. Inna sprawa, że chyba nawet najwięksi optymiści nie liczyli na to, że już po dwunastu minutach gry podopieczne trenera Vilahamna będą prowadzić 4-0, a dwa gole i asystę zapisze na swoim koncie rewelacyjna, osiemnastoletnia wahadłowa Hanna Wijk. Fani Os z Hisingen mogli jednak oklaskiwać nie tylko fenomenalną nastolatkę, ale również powracające do wielkiej gry po zdrowotnych perturbacjach Elin Rubensson (dwie asysty) oraz Pauline Hammarlund (pieczętujący efektowne zwycięstwo gol na 6-0). Oficjalne debiuty w nowych barwach na duży plus zapisały ponadto Anna Sandberg, Dora Zeller, czy Aivi Luik, a przecież wydaje się, że czas będzie jesieni…ą wielkim sprzymierzeńcem Häcken i ekipa z Hisingen z każdym kolejnym tygodniem może coraz bardziej przypominać dobrze naoliwioną maszynę. Takich słów z całą pewnością nie można natomiast skierować pod adresem zawodniczek Rosengård, które po raz pierwszy w historii nie zabrały ze sobą na pokład samolotu wracającego z LF Areny choćby jednego punktu. A i strzelony przez nie honorowy gol autorstwa Rebecki Knaak wzbudził sporo kontrowersji nie tylko wśród zagorzałych sympatyków Piteå. W samej końcówce trenerka Renée Slegers desygnowała do gry aż … pięć nominalnych napastniczek, ale tym razem pożytku było z tego doprawdy niewiele. Mocno zawiodły ustawione w tym meczu na skrzydłach Olivia Schough oraz Mimmi Larsson, a ta ostatnia dodatkowo wyróżniła się jeszcze faulem na Amandzie McGlynn. Dwóch zmarnowanych setek żałować może natomiast Loreta Kullashi, która wciąż czeka na prawdziwe przełamanie w barwach klubu ze stolicy Skanii. A Piteå zwyczajnie zrobiło swoje i pomimo nieobecności Anam Imo bezbłędnie wykorzystało słabszy dzień mocniejszego rywala. Prawdziwy koncert zagrały nam na LF Arenie Katrina Guillou i Fanny Andersson, choć nie tylko one zasłużyły po ostatnim gwizdku na wielkie słowa uznania. Bo gospodynie najzwyczajniej w świecie wygrały tę potyczkę, będąc zespołem po prostu lepszym, a teki triumf smakuje zdecydowanie lepiej.

Sztokholm miastem piłki. W dawnych czasach mówiło się, że tym zdecydowanie najbardziej piłkarskim z wielkich, szwedzkich miast jest Malmö, ale w minioną niedzielę to w Sztokholmie wszystko kręciło się wokół futbolu. Atmosfery na trybunach Tele2 Areny nie dało się porównać z czymkolwiek innym i ciekawi byliśmy wyłącznie tego, czy do atmosfery sportowego święta dostosują się również główne bohaterki tego widowiska. Nasze obawy okazały się jednak całkowicie bezpodstawne, a to w dużej mierze zasługa gospodyń, które od pierwszej minuty ruszyły do zmasowanych ataków na bramkę Hedvig Lindahl. Próby te zostały stosunkowo szybko nagrodzone, gdyż jeszcze przed upływem pierwszego kwadransa Vilde Hasund zaskoczyła doświadczoną bramkarkę Djurgården strzałem z ostrego kąta w krótki róg i Hammarby znalazło się na w pełni zasłużonym prowadzeniu. Myli się jednak ten, kto już w tamtej chwili uznał derbową potyczkę za rozstrzygniętą. Bo choć to silniejsze kadrowo gospodynie miały po swojej stronie zdecydowanie więcej jakości, to rywalki ani myślały się poddać i za sprawą niesamowicie eksplozywnego tercetu Bergström – Lindwall – Johansson potrafiły wykreować naprawdę konkretne okazje pod bramką Zielono-Białych. Jeśli jednak końcówka pierwszej połowy przyniosła kibicom gości nadzieję, to Hammarby potrzebowało zaledwie … szesnastu sekund, aby ją skutecznie zgasić. Vilde Hasund i Madelen Janogy najpierw przeprowadziły akcję, która przyniosła miejscowym drugiego gola, a chwilę później, ku uciesze fanów Bajen, dokładnie ten sam duet poprawił wynik na 3-0. I po tych nokdaunach Djurgården już się nie podniosło, a Hammarby mogło celebrować drugie z rzędu ligowe zwycięstwo.

Na pozostałych stadionach:

Zarówno AIK, jak i Umeå doskonale zdawały sprawę, o co toczy się gra. Starcie ekip bezpośrednio zaangażowanych w walkę o utrzymanie było potyczką, której nikt nie mógł przegrać i oba zespoły swój plan minimum skutecznie wypełniły. Problem jednak z tym, że remis koniec końców także nie był dla żadnej ze stron wynikiem wymarzonym i znacząco nie przybliżył żadnej ze stron do przedłużenia pierwszoligowej przygody o kolejny sezon. Gospodynie mogły żałować przede wszystkim tego, że gol zdobyty w piątej minucie doliczonego czasu gry przez Emmę Engström padł z minimalnego spalonego, natomiast sympatykom futbolu z Västerbotten długo będą śnić się po nocach strzały z dystansu Lisy Dahlkvist oraz Olivii Holm, po których od pełni szczęścia dzieliły ich dosłownie milimetry. Planowe zwycięstwo nad zamykającą tabelę Brommą odniosły piłkarki z Linköping, choć na gole w rywalizacji z outsiderem przyszło im czekać aż 55 minut. Gdy worek z bramkami się już jednak rozwiązał, to różnica klas między zespołami była aż nadto widoczna. Siedemnastą serię spotkań zakończyła potyczka sąsiadek w ligowej tabeli, w której to Vittsjö zmierzyło się na własnym boisku z Eskilstuną i zgodnie ze starą, dobrą tradycją nie pozwoliło przeciwniczkom na wywiezienie z północnej Skanii choćby jednego punktu.

Komplet wyników:

picks17

Przejściowa tabela:

dam2

Klasyfikacje indywidualne:

17. kolejka – rozkład jazdy

m02

m03

m04

m05

m06

m07

UWAGA: Jeden z meczów 17. kolejki Damallsvenskan (Kalmar – Kristianstad) został rozegrany awansem w dniu 6. sierpnia ze względu na start piłkarek ze Skanii w eliminacjach Ligi Mistrzyń. Podopieczne Elisabet Gunnarsdottir zwyciężyły wówczas na wyjeździe 2-0, a łupem bramkowym podzieliły się Tabitha Tindell oraz Gabrielle Carle.