Zagrają w świetle nocy

vilhelm_stokstad

Czy w nocy z 16. na 17. czerwca piłkarki z Piteå też będą sobie gratulować? (Fot. Vilhelm Stokstad)

Zastanawialiście się kiedykolwiek, jak mógłby wyglądać ligowy mecz kończący się o północy w blasku letniego, polarnego słońca? Jeśli tak, to już za niespełna pięć miesięcy będziecie mogli przekonać się na własne oczy! 16. czerwca 2018, około godziny 22:00, na stadionie w Kirunie rozpocznie się bowiem mecz, który bez względu na jego ostateczne rozstrzygnięcie i tak przejdzie do historii nie tylko Damallsvenskan, ale i całej szwedzkiej piłki.

Idea, aby futbol w pierwszoligowym wydaniu zagościł daleko za kołem podbiegunowym, narodziła się w głowie pochodzącego z Laponii Nilkasa Myhra. Mieszkający aktualnie w Kalifornii profesor uniwersytetu Chapman piłkarkom z Piteå kibicuje od wielu lat, a organizacja Polarnego Meczu jest jego zdaniem doskonałą okazją na jeszcze większą promocję klubu wśród lokalnych społeczności. Zgadza się, że Piteå jest zbyt małym ośrodkiem, aby samodzielnie utrzymać drużynę w czołówce Damallsvenskan, ale czemu nie wziąć przykładu z hokeistów z Luleå i nie zbudować zespołu, który będzie reprezentantem całego regionu? – pyta retorycznie Myhr i dodaje – Cieszę się, że klub zdecydował się rozegrać tak istotny mecz w świetle nocy i nie mam najmniejszych wątpliwości, że będzie to niezapomniane wydarzenie.

Podekscytowani możliwością bycia częścią tego historycznego widowiska są także w Kirunie. Miasto, o którym dotychczas w krajowych i zagranicznych mediach mówiło się głównie ze względu na charakterystyczną lokalizację lub będący jego nieformalną wizytówką lodowy hotel, tym razem znalazło się w centrum uwagi z całkiem innych powodów. Tak, to będzie zdecydowanie największe wydarzenie sportowe w Kirunie od wielu lat – podkreśla Tommy Stridsman, prezes Kiruna FF. Dołożymy oczywiście wszelkich starań, aby nasza współpraca z klubem z Piteå oraz wszystkimi stronami zaangażowanymi w ten projekt przebiegała bez zarzutu. Jesteśmy zaszczyceni, że mieszkańcy Kiruny będą mogli zobaczyć u siebie światowej klasy piłkarki i zrobimy wszystko, aby ten dzień stał się dla nich prawdziwym świętem futbolu – konkluduje.

Co ciekawe, do pomysłu nocnego, polarnego grania z wielkim entuzjazmem podchodzą nie tylko w Norrland, ale i w Skanii. Choć piłkarki FC Rosengård 16. czerwca ustanowią absolutny rekord kraju bez podziału na dywizje i dyscypliny (nigdy wcześniej nie zdarzyło się, aby szwedzka drużyna klubowa musiała pokonać aż 1850 kilometrów w drodze na ligowy mecz), nie to jest zdaniem Håkana Wifvessona istotą sprawy. Mówimy głośno i wyraźnie, że odczuwamy wielką dumę z bycia częścią tej inicjatywy. Nasz klub od zawsze starał się uczestniczyć w projektach mających na celu większą integrację społeczną i cudownie, że będziemy mogli dotrzeć z naszym przesłaniem również tam. Wiem, że bardzo wiele młodych dziewcząt marzy o wielkiej karierze piłkarskiej i mam nadzieję, że możliwość bezpośredniego kontaktu z idolkami będzie dla nich niezwykle motywującym doświadczeniem – kończy właściciel klubu z Malmö.

Skoro wszyscy są zadowoleni, to chyba pozostaje jedynie z niecierpliwością wyczekiwać tego wspaniałego, piłkarskiego święta w nietypowej scenerii, a szczęśliwcom, którzy obejrzą je z perspektywy trybun stadionu w Kirunie, życzyć niezapomnianych wrażeń, których – z przyczyn całkowicie obiektywnych – nigdy nie dostarczy im żaden Paryż, Londyn, czy inne Monachium.

Niech żyje! Szwedzka myśl szkoleniowa!

nff-signs-swedish-coach-thomas-dennerby-and-assistant-jorgen-petersson

Fot. Bildbyrån

Thomas Dennerby selekcjonerem reprezentacji Nigerii! Tak brzmiała może nie do końca sensacyjna, ale mimo wszystko dość niespodziewana wiadomość, która skutecznie rozgrzała w połowie stycznia szwedzkie środowisko piłkarskie. Trudno oczywiście poddawać w wątpliwość trenerskie kwalifikacje 58-latka ze Sztokholmu (nawiasem mówiąc, wielka szkoda, że tego samego nie da się powiedzieć o nowym opiekunie angielskiej kadry), ale jednak kraj ośmiokrotnych mistrzyń Afryki jest w przypadku Dennerby’ego wyborem stosunkowo nieoczywistym. Dlaczego? Cóż, chyba wszyscy mamy jeszcze doskonale w pamięci kanadyjski mundial i profesjonalizm to zdecydowanie ostatnie słowo, którym dałoby się scharakteryzować postępowanie członków nigeryjskiego sztabu na tej właśnie imprezie. Oczywiście, od wydarzeń w Winnipeg minęły już niemal trzy lata, co w futbolu może oznaczać wieczność, ale jednak ubiegłoroczne przepychanki zawodniczek oraz ich agentów z federacją, w efekcie których Nigeria nie rozegrała przez kilkanaście miesięcy żadnego oficjalnego meczu, każą z dość dużą rezerwą podchodzić do zapewnień o obyczajowej rewolucji, jaka miała się ostatnio dokonać w najlepszym piłkarsko kraju zachodniej Afryki.

Decyzja Dennerby’ego o podjęciu wyzwania skrajnie odmiennego od tych, które towarzyszyły mu w dotychczasowej karierze trenerskiej, wcale nie jest jednak aż tak irracjonalna, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Jeśli bowiem ktoś ma zaprowadzić porządek w związku, który jeszcze nie tak dawno wyrzucał piłkarki z reprezentacji tylko dlatego, że nie przyjechały na zgrupowanie, na które de facto przyjechać nie mogły, to były selekcjoner szwedzkiej kadry wydaje się tu jak najbardziej właściwym wyborem. Co ciekawe, podobnie zdają się rozumować także wewnątrz federacji, w związku z czym to sam Dennerby miał decydujący głos chociażby w doborze sztabu (pierwszym asystentem został ostatecznie Jörgen Pettersson). Warunkiem Nigeryjczyków było jedynie to, aby znalazło się w nim miejsce dla trojga miejscowych trenerów, co także wydaje się całkiem racjonalnym posunięciem. Czy faktycznie możemy zatem liczyć, że tym razem perspektywa nowego otwarcia jest faktycznie realna? Shehu Dikko, wiceprezes nigeryjskiej federacji, nie ma wątpliwości, że tak jest w istocie i zapowiada, że sięgnięcie po szwedzkiego selekcjonera to dopiero początek drogi mającej zaprowadzić jego rodaczki na szczyt nie tylko afrykańskiej, ale i światowej piłki. Co więcej, zdaniem Dikko, Dennerby ma również przyczynić się do przeniesienia skandynawskiego modelu szkolenia na afrykański grunt, co w prostej linii powinno doprowadzić do dynamicznego rozwoju regularnie zasilającej pierwszą reprezentację piłki młodzieżowej. Plany – jak widać – są więc całkiem konkretne i w przededniu oficjalnej prezentacji w nowej roli, pozostaje po prostu życzyć udającej się do Abudży szwedzkiej delegacji samych trafnych decyzji, a także mnóstwa siły w walce z problemami natury sportowej i pozasportowej. Już dziś możemy być pewni, że nazwiska Dennerby i Pettersson zapiszą się na kartach nigeryjskiego futbolu, ale dopiero przyszłość pokaże, czy staną się one synonimem wielkiego sukcesu, czy jeszcze większego skandalu. Wszelkie warianty pośrednie akurat w tym konkretnym przypadku wydają się być stosunkowo mało prawdopodobne.

******

kimm

Fot. Phoenix FC Pekin

Thomas Dennerby nie jest bynajmniej jedynym szwedzkim szkoleniowcem, który w kończącym się właśnie tygodniu zdecydował się na dość drastyczną zmianę miejsca zamieszkania. Kim Björkegren zdecydował się jednak na kierunek azjatycki, zamieniając mistrzowski, lecz znajdujący się w stanie permanentnej przebudowy Linköping, na spragnioną sukcesów chińską stolicę. Nazwa Phoenix FC Pekin dla większości sympatyków szwedzkiej piłki pozostaje wprawdzie całkowicie anonimowa, ale ambicje napędzanego pieniędzmi lokalnego potentata gazowego klubu sięgają zdecydowanie wyżej niż wskazywałyby na to ostatnie wyniki. W dwóch ostatnich sezonach zawodniczki ze stolicy kończyły bowiem zmagania w chińskiej Superlidze tuż nad kreską oznaczającą degradację, doznając przy tym wysokich porażek w prestiżowych nie tylko sportowo, ale i biznesowo, starciach z rywalkami z Dalian.

Chińska strona podkreśla, że Björkegren od samego początku był dla niej pierwszym wyborem, a zainteresowanie usługami szwedzkiego szkoleniowca wyrażał także jeden z klubów amerykańskiej NWSL. Zatrudnienie byłego opiekuna Linköping odbierane jest w Pekinie jako część długofalowej strategii, którą zapoczątkowała latem ubiegłego roku gruntowna modernizacja klubowych obiektów. Dzięki francuskiej myśli technicznej, już niebawem w miejscu olbrzymiego, choć nieco przestarzałego stadionu Xiannongtan ma powstać nowoczesna akademia, a dzięki szwedzkiej myśli szkoleniowej, schematycznie i mało atrakcyjnie grająca drużyna ma stać się rewelacją nadchodzących rozgrywek. Pierwsze spotkanie ze swoimi nowymi podopiecznymi czeka Björkegrena już jutro w Barcelonie, gdyż to właśnie tam ekipa z chińskiej stolicy przebywa na zimowym zgrupowaniu. Podobnie jak w przypadku Dennerby’ego, wypada zatem życzyć łagodnego lądowania w nowej rzeczywistości.

******

Klasyfikowanie trenerów na podstawie paszportu lub pochodzenia nie ma oczywiście najmniejszego sensu, ale zainteresowanie szwedzkimi specjalistami ze strony Azjatów i Afrykańczyków jak najbardziej wpisuje się w panujący obecnie na rynku trend. Nie zapominajmy bowiem, że podczas ubiegłorocznych mistrzostw Europy to właśnie Szwecja była najliczniej reprezentowaną wśród trenerów nacją, a kluczową postacią w sztabie amerykańskiej kadry niezmiennie pozostaje Tony Gustavsson. Tę wyliczankę można byłoby oczywiście jeszcze kontynuować i choć wszyscy mamy świadomość, że trendy ulegają cyklicznym zmianom, to warto docenić fakt, iż szwedzka myśl szkoleniowa właśnie teraz ma w skali globalnej swoje przedłużone pięć minut. I chyba nikt nie miałby nic przeciwko temu, aby trwało ono jak najdłużej!

Świeża krew w Damallsvenskan

norheim

Andrea Norheim zimą zamieniła Lyon na Piteå (Fot. Jærbladet)

Choć w ostatnich latach szeregi Damallsvenskan opuściło wiele czołowych zawodniczek, ruch transferowy na linii Szwecja – reszta świata nie jest bynajmniej ruchem jednokierunkowym. Trudno się zresztą temu dziwić, wszak liga, która z niebywałą regularnością kształtuje kolejne piłkarskie diamenty, a na dodatek kusi niespotykanym w innych krajach Europy wyrównanym poziomem występujących w niej drużyn, w sposób oczywisty staje się naturalnym wyborem dla ambitnych i szukających nowych wyzwań przyszłych gwiazd futbolowych aren. Nie inaczej było także i tej zimy i choć w Szwecji do zakończenia okienka transferowego pozostały jeszcze ponad dwa miesiące, to już dziś możemy powiedzieć, że wiosną na boiskach Damallsvenskan przywitamy wiele naprawdę ciekawych i interesujących piłkarek. Czy któraś z nich pójdzie tropem Ramony Bachmann, Pernilli Harder lub Lieke Martens i już w niedalekiej przyszłości stanie się ambasadorką naszej dyscypliny? Są na to całkiem duże szanse, gdyż poniższa lista obejmująca dziesięć najgorętszych szwedzkich transferów zimy 2017/18 niemal w całości zdominowana jest przez zawodniczki, które najlepsze lata swoich karier mają jeszcze przed sobą. A zatem – sprawdźmy komu już za kilka tygodni będziemy mogli powiedzieć välkommen:

mmt

Maria Møller Thomsen – wielka nadzieja duńskiej piłki (fot. Iver Tidemand)

10. Maria Møller Thomsen (Odense -> Limhamn Bunkeflo)

Oparta na żelaznym kwartecie Björklund – Kristjansdottir – Winberg – Wännerdahl defensywa zdecydowanie nie była w poprzednim sezonie najsilniejszą formacją beniaminka z Malmö i choć stary-nowy trener Otto Persson zapowiada, że nie zamierza robić w niej rewolucji, to klub ze stolicy Skanii od początku zimowego okienka rozglądał się za zawodniczkami, które mogłyby stanowić dla wymienionych tu piłkarek sensowną alternatywę. Efektem tych właśnie poszukiwań okazał się transfer dziewiętnastoletniej młodzieżowej reprezentantki Danii, która jesienią zagrała w pełnym wymiarze we wszystkich czternastu spotkaniach Odense, zbierając za swoje występy bardzo pozytywne recenzje.

9. Selina Henriksson (Umeå -> Piteå)

Może występować na boku defensywy, na wahadle, a w razie potrzeby nawet jako ofensywnie usposobiona skrzydłowa. Co istotne, w każdej z tych ról potrafi dać swojemu zespołowi coś ekstra. W minionym roku na dobre przebiła się do wyjściowej jedenastki ekipy z Västerbotten i z miejsca zaczęła odgrywać w niej kluczową rolę. Czy podobnie będzie także w Piteå? Trudno powiedzieć, ale wydaje się, że jest to jak najbardziej właściwy adres dla tej znajdującej się wciąż jeszcze na początku swojej futbolowej drogi, niezwykle utalentowanej dziewiętnastolatki.

8. Elin Åkerman (Uppsala -> Växjö)

Nie była może aż tak wielkim objawieniem zaplecza szwedzkiej ekstraklasy jak Chawinga, Kullashi, czy nieco wcześniej Jalkerud, ale jednak 26 goli i 9 asyst  w dwóch ostatnich sezonach to całkiem niezła wizytówka tej występującej przecież częściej na dziesiątce niż w pierwszej linii dwudziestolatki. Jeśli tylko dobrze zaaklimatyzuje się w kadrze beniaminka ze Småland i znajdzie wspólny język z Anną Anvegård, może stać się prawdziwym objawieniem ligi, choć nie możemy zapominać, że najpierw będzie musiała wyjść zwycięsko z wewnętrznej rywalizacji.

7. Lisa-Marie Utland (Røa -> Rosengård)

Jak zaczęła strzelać wiosną 2017, to nie przestała już to końca sezonu, zamykając go ostatecznie z imponującym dorobkiem siedemnastu goli. Jej zwyżkująca forma nie uszła uwadze ani Martina Sjögrena, który zabrał ją na finały EURO 2017, ani skautów FC Rosengård, którzy zimą sprowadzili ją do stolicy Skanii. Utland oczywiście nie jest najgłośniejszym nazwiskiem w kadrze dziesięciokrotnych mistrzyń Szwecji, ale historia – także ta najnowsza – uczy nas, że akurat w Malmö często odpalały niekoniecznie te piłkarki, z którymi wiązano największe nadzieje. Czy 25-letnia Norweżka wpisze się w ten trend i jak swego czasu Ali Riley czy Ella Masar podbije Damallsvenskan efektowną szarżą?

hon

Rakel Hönudottir na islandzkich boiskach często górowała nad rywalkami (Fot. blikar.is)

6. Rakel Hönnudottir (Breithablik -> Limhamn Bunkeflo)

Nie najstarsza, ale z pewnością zdecydowanie najbardziej doświadczona w tym gronie. Na rodzinnej Islandii wygrała już wszystko i w przededniu trzydziestych urodzin zdecydowała się otworzyć zupełnie nowy etap swojej kariery. Trzykrotnie uczestniczyła w finałach mistrzostw Europy, reprezentacyjną koszulkę zakładała już prawie dziewięćdziesiąt razy, a teraz – wraz z Mią Persson – ma odpowiadać za zdobywanie goli w Limhamn Bunkeflo. Na papierze ten duet sprawia wrażenie świetnie zestawionego, ale jak to zwykle bywa, prawdziwa weryfikacja tego transferu nastąpi dopiero na zielonej murawie.

5. Josefine Rybrink (Kungsbacka -> Kristianstad)

O zespole z Kristianstad można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że ma problemy ze stoperkami. Duet Atladottir – Ivarsson okazał się na tyle skuteczny, że problemy z jego sforsowaniem miała nawet Tabitha Chawinga, a przecież w razie potrzeby na środku obrony zagrać może również przestawiona niedawno (z powodzeniem) na lewą flankę Mia Carlsson. Skoro jednak pojawiła się możliwość ściągnięcia do wschodniej Skanii najbardziej obiecującej defensorki młodego pokolenia w szwedzkiej piłce, to nieodpowiedzialnością byłoby z niej nie skorzystać. O dwudziestolatce z Kungsbacki w ostatnim półroczu pisano wyłącznie w samych superlatywach i wydaje się, że akurat ona – jak mało która z jej rówieśniczek – jest już w pełni gotowa na zderzenie z pierwszoligową rzeczywistością.

4. Katie Fraine (Avaldsnes -> Växjö)

Jedyna trzydziestolatka w tym zestawieniu i jednocześnie nasza bardzo dobra znajoma. Na szwedzkich boiskach rozegrała już ponad sto spotkań, ale po mniej lub bardziej udanych przygodach z Mallbacken, Linköping oraz Vittsjö, zdecydowała się na transfer do norweskiego Avaldsnes. Tam wiodło się jej na ogół dobrze; sięgnęła po puchar kraju, a także dostąpiła zaszczytu występu w Lidze Mistrzyń, gdzie broniła między innymi strzały piłkarek Barcelony, ale perspektywa gry dla beniaminka ze Småland okazała się na tyle kusząca, że warto było porzucić dla niej europejskie salony. W Växjö pokładają w golkiperce w Florydy naprawdę spore nadzieje, wszak ze względu na jej doświadczenie ten transfer obarczony jest naprawdę małym ryzykiem.

3. Ingrid Ryland (Avaldsnes -> Djurgården)

Srebrna medalistka EURO 2013, uczestniczka tegorocznej edycji Ligi Mistrzyń i wieloletnia gwiazda norweskiej Toppserien z pewnością liczy na to, iż drugi w jej karierze zagraniczny transfer okaże się zdecydowanie bardziej udany niż ten pierwszy. Z tym akurat nie powinno być najmniejszego problemu, bo o ile pobyt w angielskim Liverpoolu zakończył się powrotem do kraju po ośmiu mało spektakularnych występach, o tyle w Sztokholmie mają nadzieję, że 28-latka z Førde zostanie najlepszą prawą defensorką w Damallsvenskan i wraz z Ekroth, van den Bulk oraz Sigurthardottir stworzy najbardziej szczelną formację defensywną w całej lidze. Dodajmy tylko, że te całkiem ambitne plany stołecznych włodarzy i kibiców absolutnie nie są pozbawione racjonalnych przesłanek.

nordin

Jennie Nordin ma za sobą świetny sezon na boiskach norweskiej Toppserien (Fot. Bildbyrån)

2. Jennie Nordin (Vålerenga -> Växjö)

Postawa stołecznej Vålerengi była chyba największym rozczarowaniem sezonu 2017 w norweskiej ekstraklasie, ale akurat do gry 24-letniej obrończyni nikt w Oslo nie zgłaszał najmniejszych zastrzeżeń. Była piłkarka AIK oraz Linköping nie tylko wielokrotnie naprawiała błędy koleżanek z formacji defensywnej, ale także okazywała się niezwykle pomocna przy ofensywnych stałych fragmentach, które aż czterokrotnie zamieniała na gola. Niestety, zdecydowanie najlepszy sezon w karierze nie zaowocował powołaniem do reprezentacji, o które Nordin spróbuje teraz powalczyć już w barwach nieukrywającego wysokich ambicji beniaminka. Czy ze Småland droga do kadry Petera Gerhardssona rzeczywiście okaże się krótsza niż z norweskiej stolicy?

1. Andrea Norheim (Lyon -> Piteå)

Jeżeli w wieku siedemnastu lat dostajesz propozycje gry dla najlepszego klubowego zespołu świata, absolutnie nie możesz być przypadkową piłkarką. Jeżeli niespełna dwa lata później, decydujesz się zamienić wielki Lyon na małe, lapońskie miasteczko pod kołem podbiegunowym, z pewnością nie brakuje ci ani odwagi, ani ambicji. Osiemastoletnia Norheim to bez wątpienia jeden z największych brylantów nie tylko w nordyckim, ale i w światowym futbolu i możemy być dumni, że to właśnie na boiskach Damallsvenskan obserwować będziemy jego rozwój. Tego, że on nastąpi jesteśmy bowiem niemal pewni, w końcu to właśnie w Piteå już niejedna kariera powróciła na właściwe tory.

Cool-ashi!!

kullashi

Dwie bohaterki dzisiejszego meczu (Fot. SvFF)

Gdyby relację z zakończonego właśnie meczu w Kapsztadzie ograniczyć wyłącznie do jego pierwszej odsłony, moglibyśmy z pełną odpowiedzialnością napisać o najsłabszym występie szwedzkiej kadry za kadencji Petera Gerhardssona. Na szczęście, piłkarskie widowiska mają tę zaletę, że kończą się nie po czterdziestu pięciu, a po dziewięćdziesięciu minutach gry, a po przerwie obejrzeliśmy już zdecydowanie lepsze oblicze naszych piłkarek. Wciąż nie był to oczywiście poziom, który sprawiłby, że styczniową eskapadę do Afryki będziemy po latach wspominać z wypiekami na twarzach, ale możemy być pewni, że przynajmniej jedna szwedzka piłkarka dzisiejsze popołudnie zapamięta do końca życia. Osiemnastoletnia Loreta Kullashi potrzebowała zaledwie 62 sekund i jednego kontaktu z piłką, aby rozpocząć strzelanie w dorosłej reprezentacji, a nieco ponad kwadrans później precyzyjnym uderzeniem zza pola karnego ustaliła wynik spotkania na 3-0. Debiut napastniczki Eskilstuny mógł być jeszcze bardziej okazały, ale w doliczonym czasie gry trójka sędziowska z Lesotho nie zdecydowała się na podyktowanie rzutu karnego za faul Bambanani Mbane na zawodniczce z Tunavallen, która w takich okolicznościach najpewniej sama podeszłaby do ustawionej na jedenastym metrze futbolówki. Na hat-trick w niebiesko-żółtych barwach Kullashi będzie musiała jednak jeszcze trochę poczekać, ale jesteśmy dziwnie spokojni, że ten fakt w najmniejszym stopniu nie popsuje jej triumfalnego powrotu do klubu.

Oprócz autorki dwóch goli, na wyróżnienie zasłużyła także Kosovare Asllani, która kontynuuje passę bardzo solidnych występów w reprezentacji. Od początku kadencji Gerhardssona, rzucana przez poprzednią selekcjonerkę z pozycji na pozycję piłkarka Linköping jest konsekwentnie wystawiana na ósemce i wydaje się, że właśnie w tej roli jej potencjał wykorzystywany jest tak, aby przynosił zespołowi najwięcej korzyści. Asllani kolejny raz była bowiem zdecydowanie najbardziej aktywną spośród tercetu środkowych pomocniczek, a jej asysta przy otwierającym wynik spektakularnym samobóju Mbane była dziś przysłowiową wisienką na torcie. Po stronie plusów mecz przeciwko RPA zapisać mogą ponadto Stina Blackstenius oraz Sofia Jakobsson, choć obie ofensywne piłkarki z Montpellier z pewnością wolałyby okrasić swój występ przynajmniej jednym golem. Pomimo kilku okazji, żadnej z napastniczek wicemistrza Francji nie udało się jednak znaleźć sposobu na pokonanie Kaylin Swart, choć po atomowym strzale Jakobsson gospodynie ratować musiała poprzeczka, a po jednej z prób Blackstenius – ofiarna interwencja Lebohang Ramalepe.

Sporo uwag możemy mieć za to do postawy szwedzkiej defensywy, gdyż tak naprawdę żadna z piłkarek tej formacji nie może powiedzieć, że zagrała dziś bezbłędne zawody. Kiksy oraz błędy w ustawieniu popełniały solidarnie Sembrant, Ilestedt i Eriksson, ale – na nasze szczęście – żaden z nich nie zakończył się tym razem utratą gola, dzięki czemu w czwartym meczu za kadencji obecnego selekcjonera znów udało się zachować czyste konto. Tym razem największa jednak w tym zasługa Sduduzo Dlamimi, a także Thembi Kgatlany, które pomimo przynajmniej trzech naprawdę dogodnych okazji, ani razu nie zmusiły Hildy Carlén do kapitulacji. To właśnie ze strony niezwykle dynamicznej Kgatlany, a także posyłającej niebezpieczne, prostopadłe podania w jej kierunku Esau, szczególnie w pierwszej połowie na szwedzką defensywę czyhało największe zagrożenie, a nasze obrończynie nie zawsze i nie w pełni potrafiły je zneutralizować. W meczach o punkty zdecydowanie lepszej postawy z pewnością będziemy oczekiwać także od duetu Caroline Seger – Elin Rubensson, gdyż obie zdecydowanie zbyt rzadko brały dziś na siebie ciężar rozgrywania piłki i nie stanowiły dostatecznego wsparcia dla znacznie bardziej widocznej Asllani, a także od Olivii Schough, która wróciła do wyjściowej jedenastki w doskonale nam znanym stylu. Chęci było sporo, wiatru jeszcze więcej, ale wymiernych efektów z obecności skrzydłowej Göteborga na boisku – stosunkowo niewiele.

Zdecydowanie najgorszą wiadomością z punktu widzenia zarówno kadry, jak i zainteresowanych klubów jest jednak to, że aż dwie piłkarki wracają z afrykańskiego zgrupowania z urazami. W Sztokholmie oraz w Linköping z pewnością mają nadzieję, że kontuzje odpowiednio Emmy Holmgren oraz Liny Hurtig nie okażą się na tyle groźne, aby miały negatywny wpływ na przygotowanie obu zawodniczek do rozpoczynającego się niebawem sezonu. Już w połowie lutego czekają nas bowiem emocje w postaci meczów fazy grupowej Pucharu Szwecji, a za niewiele ponad miesiąc znów w centrum uwagi znajdzie się reprezentacja, która zgodnie z wieloletnią tradycją uda się na gościnne występy do portugalskiego Algarve.

Przez Afrykę do Francji

P1010021

Fot. SvFF

O tym, że najkrótsza droga z lotniska Landvetter do francuskiego Lyonu z pewnością nie wiedzie przez Kapsztad, wiemy bez konieczności dokonywania szczegółowych pomiarów. Czasami jednak zdarzają się sytuacje, w których uwarunkowania matematyczno-geograficzne schodzą na dalszy plan i tak było właśnie w przypadku wyboru miejsca, w którym kadra Petera Gerhardssona ma skutecznie przygotować się do stawienia czoła czekającym ją w tym roku wyzwaniom. Celem numer jeden jest oczywiście wywalczenie awansu na mundial bez konieczności rozgrywania spotkań barażowych i choć pierwszy mecz o niezwykle cenne, eliminacyjne punkty czeka nas dopiero za trzy miesiące, to styczniowe zgrupowanie w RPA może posłużyć nie tylko dokonaniu wstępnej selekcji personalnej, ale także wypracowaniu pewnych schematów, które w końcowym rozrachunku mogą stanowić różnicę między sukcesem i porażką misji Francja 2019. Wbrew pozorom, czasu na spokojne treningi w kolejnych terminach FIFA nie będzie już aż tak wiele, a rozkład meczów na Pucharze Algarve niejako samoistnie wymusza takie rozłożenie akcentów, że lutowo-marcowy obóz w Portugalii będzie miał charakter bardziej praktyczny niż teoretyczny.

Należy oczywiście mieć na uwadze fakt, iż w daleką podróż do Afryki szwedzka kadra udała się bez kilku piłkarek, które w ostatnich miesiącach odgrywały w niej istotną rolę. Z różnych powodów w samolocie lecącym do RPA zabrakło chociażby Hedvig Lindahl, Nilli Fischer, Jessiki Samuelsson, Emmy Berglund oraz Lotty Schelin, która do końca stycznia ma podjąć ostateczną decyzję co do swojej sportowej przyszłości. Ich absencja jest jednak równocześnie szansą dla piłkarek, które dobrą postawą w rozgrywkach ligowych zaskarbiły sobie zaufanie sztabu Petera Gerhardssona. Do tego grona zaliczyć możemy nie tylko dwie niezwykle utalentowane golkiperki Emmę Holmgren oraz Zecirę Musovic, ale także Loretę Kullashi, Annę Oskarsson, Nathalie Björn, Amandę Edgren, czy Julię Roddar. Nie ma rzecz jasna żadnej gwarancji, że którakolwiek z wymienionych wybiegnie w niedzielę w wyjściowej jedenastce (choć przynajmniej w jednym przypadku jest na to całkiem spora szansa), ale kilkanaście dni spędzonych wewnątrz kadry, a co za tym idzie poznanie panującej w niej atmosfery od środka, też może okazać się niezwykle cennym kapitałem, który zaowocuje w niedalekiej przyszłości.

W teorii, kulminacyjnym punktem eskapady na południową półkulę ma być niedzielny sparing z reprezentacją RPA, ale w praktyce to nie jego wynik będzie determinował, czy selekcjoner uzna zimowe zgrupowanie za udane. Oczywiście, nikt nie zaprzeczy, że miło byłoby podtrzymać świetną passę meczów bez porażki i bez straconego gola trwającą od początku kadencji Gerhardssona, ale wysokie zwycięstwo w Kapsztadzie absolutnie nie jest na dziś celem nadrzędnym. Zdecydowanie ważniejsza jest bowiem konsekwencja w realizacji kolejnych szkoleniowych celów, które – jeśli wierzyć samym zawodniczkom – pracujący od jesieni minionego roku sztab nakreśla niezwykle precyzyjnie. Wprawdzie podczas spotkań z mediami sam selekcjoner nie opowiada o nich tak kwieciście i barwnie jak jego poprzedniczka, ale chyba nie mielibyśmy nic przeciwko temu, aby zamiast w błysku konferencyjnych sal, szwedzka, piłkarska jakość od teraz widoczna była przede wszystkim na zielonej murawie. Kończące miniony rok mecze z Węgrami oraz Francją przywróciły nam wiarę w tę kadrę, więc warto postarać się, aby ów korzystny trend utrzymał się przynajmniej do szczęśliwego finału 4. września, kiedy to wspólnie nakreślimy sobie nowe cele. Do tego, aby tak się stało, niezbędne jest jednak rosnące morale i pozytywny klimat wokół reprezentacji, który budować trzeba już tu i teraz. Dlatego tak istotne jest, aby każda z powołanych na afrykańskie zgrupowanie piłkarek – od Hildy Carlén do Stiny Blackstenius – zakończyła je z poczuciem, że był to dobrze spożytkowany czas. A jeśli tak się stanie, to o wyniki możemy być całkowicie spokojni.

Terminarz fazy grupowej

589

Hanna Ljungberg i Caroline Seger dziesięć lat temu zagrały przeciwko sobie w finale Pucharu Szwecji (Fot. Tobias Josefsson)

Puchar Szwecji to rozgrywki, które w ostatnich latach zdają się odzyskiwać utraconą renomę i wydaje się, że odświeżenie ich formatu może w tym jeszcze pomóc. Na ostateczne oceny oczywiście jeszcze przyjdzie czas, ale już teraz trenerzy pozostałych w grze zespołów podkreślają, że wprowadzenie fazy grupowej okazało się strzałem w dziesiątkę ze względów szkoleniowych, a możliwość rozegrania w lutym i marcu kilku meczów o stawkę to rozwiązanie, na którym zyskają wszyscy zainteresowani. Przypomnijmy, że po ubiegłorocznej reformie, szesnaście klubów, które z powodzeniem przebrnęły trzy rundy kwalifikacyjne, zostało podzielonych na cztery grupy po cztery ekipy, a ich zwycięzcy awansują bezpośrednio do półfinałów. Oto jak prezentuje się szczegółowy rozkład jazdy dla każdej z grup:

Grupa 1:

10.02. Linköping – Limhamn Bunkeflo, Lidköping – Göteborg

17.02. Lidköping – Linköping, Göteborg – Limhamn Bunkeflo

11.03. Limhamn Bunkeflo – Lidköping, Linköping – Göteborg

Grupa 2:

10.02. Rosengård – Vittsjö, Qviding – Kristianstad

17.02. Kristianstad – Vittsjö, Qviding – Rosengård

11.03. Vittsjö – Qviding, Rosengård – Kristianstad

Grupa 3:

10.02. Eskilstuna – Uppsala, Älvsjö – Kvarnsveden

17.02. Älvsjö – Eskilstuna, Kvarnsveden – Uppsala

10.03. Uppsala – Älvsjö, Eskilstuna – Kvarnsveden

Grupa 4:

10.02. Örebro – Piteå, Djurgården – Hammarby

17.02. Örebro – Djurgården, Piteå – Hammarby

11.03. Hammarby – Örebro, Piteå – Djurgården