Piteå – to brzmi dumnie!

1a07a97f-a7fd-4dae-bd64-dc53ca97630a

Mistrzynie Szwecji 2018 (Fot. Robert Nyholm)

Powoli dociera do nas, że największy sukces w historii piłki nożnej w Norrbotten wcale nie był tylko nieprawdopodobnym snem, a cała ta przygoda wydarzyła się naprawdę. Powoli w jedną całość zaczynają się nam układać te wszystkie pojedyncze obrazki sezonu 2018, które połączone ze sobą doprowadziły nas do tak nieprawdopodobnych rozstrzygnięć. Znów widzimy June Pedersen precyzyjnie wykonującą rzut wolny na Valhalli i dogrywającą perfekcyjną piłkę na głowę Julii Karlernäs na Arenie Linköping. Raz jeszcze przypomina nam się szaleńcza pogoń piłkarek z Piteå w meczu z Göteborgiem, a także coraz bardziej rozpaczliwa obrona jednobramkowej zaliczki na Satdionie Olimpijskim w Sztokholmie. Gdzieś w tle przebijają się nawet obie potyczki z outsiderem z Kalmar, które przecież dla nowych mistrzyń były prawdziwą drogą przez mękę. I wreszcie ta ostatnia kolejka; LF Arena, nadkomplet publiczności i wybuch niepohamowanej radości, gdy śledzący na bieżąco wydarzenia w na stadionie w Göteborgu kibice zorientowali się, że po golu Rebecki Blomqvist w 90. minucie Rosengård przegrywa na Ullevi. Właśnie wtedy stało się całkowicie jasne, że oto na naszych oczach pisze się historia, choć była ona tak niewiarygodna, że nie wszyscy zdawali sobie sprawę ze znaczenia tej chwili.

W Piteå naprawdę nie mogli wybrać sobie lepszego momentu na to, aby stać się ogólnokrajową sensacją. W tym roku klub z Norrbotten obchodzi bowiem stulecie istnienia i świętowanie tak zacnego jubileuszu pierwszym w historii mistrzowskim tytułem to chyba najwspanialszy możliwy scenariusz. Tak olbrzymi sukces nie byłby jednak możliwy bez szkoleniowca Stellana Carlssona, który pomimo poważnych problemów natury rodzinnej zdecydował się szybko powrócić na ławkę trenerską, a także bez każdej spośród desygnowanych przez niego do gry piłkarek. Było ich zaledwie osiemnaście (pięć kolejnych przynajmniej w jednym spotkaniu znalazło się w gronie rezerwowych), ale wszystkie one szczerze wierzyły, że to nie ekonomia i geografia, lecz serce i wiara będą odgrywać kluczową rolę w walce o ligowe punkty. Wiara w siebie i w swoją drużynę, gdyż to właśnie zespołowość była tym czynnikiem, który zaprowadził zespół bez gwiazd na sam szczyt. Wiele razy wspominano o kolektywie, jakim ekipa z Piteå bez wątpienia była nie tylko na murawie, ale także poza nią. Warto jednak raz jeszcze wymienić z imienia i nazwiska piłkarki, które najpierw nie bały się uwierzyć w to, że niemożliwe naprawdę nie istnieje, a następnie same to udowodniły. Panie i panowie, oto mistrzynie Szwecji 2018:

1

2

3

4

5

Witamy w Damallsvenskan – Örebro

smusohlsson

Wiosną znów spotkamy się w Damallsvenskan z piłkarkami z Örebro (Fot. Rasmus Ohlsson)

Sezon 2017 z całą pewnością nie był specjalnie udany dla klubu z Örebro. No dobrze, nie ma sensu silić się na przesadną delikatność – rok temu kibice z Behrn Areny przeżyli za sprawą swoich piłkarek prawdziwy koszmar. Drużyna, która zaledwie dwa lata wcześniej toczyła wyrównane boje ze słynnym PSG o awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzyń (1-1 w dwumeczu i awans Francuzek dzięki bramce strzelonej na wyjeździe), w sposób całkowicie niewytłumaczalny przestała grać w piłkę i zakończyła rok na ostatnim miejscu w tabeli Damallsvenskan. Takiego obrotu sprawy nie przewidział absolutnie nikt, bo choć ze składu, który jesienią 2014 świętował wicemistrzostwo Szwecji ubyło kilka zawodniczek, to na ich miejsce sprowadzono przecież inne, mające zagwarantować przynajmniej podobny – jeśli nie wyższy – poziom. Niestety, prowadzony przez czworo trenerów na przestrzeni kilkunastu miesięcy zespół zupełnie się roztroił, a Carola Söberg, Marina Pettersson-Engström, Lisa Dahlkvist, Michelle De Jongh, Julia Spetsmark i spółka nie potrafiły uratować dla Örebro ekstraklasy. 12. listopada 2017 rozpoczęła się więc próba charakteru klubu, który na najwyższym szczeblu rozgrywkowym spędził szesnaście poprzednich lat.

Tuż po spadku zastanawiałem się, którą z dróg obierze teraz ten zasłużony dla szwedzkiej piłki klub. Najbardziej prawdopodobne opcje były tak naprawdę dwie: walka o błyskawiczny powrót do krajowej elity lub równie błyskawiczny zjazd ze szczebla centralnego. Ostatnie lata nauczyły nas, że życie spadkowicza z Damallsvenskan nie należy do najłatwiejszych, a realia Elitettan diametralnie różnią się od tych panujących na drugim szczeblu rozgrywkowym na przykład w Niemczech. Wystarczy wykonać jeden telefon do Möldnal lub Sztokholmu, aby zrozumieć, jak cienka jest linia, na której balansują każdego roku dwa kolejne kluby. Na Behrn Arenie doskonale zdawali sobie z tego sprawę i w pełni świadomie podjęli wyzwanie. Niespełna rok później możemy powiedzieć, że zakończyło się ono stuprocentowym powodzeniem.

W przypadku Örebro trudno wskazać jeden moment, który byłby wyraźnym przełomem w kwestii walki o powrót do krajowej elity. Bliżej bylibyśmy chyba nawet stwierdzenia, że efekty przyniosło dwanaście miesięcy wytężonej pracy, podczas których wszystkie osoby związane z klubem zjednoczone były w jednym celu. Nawet punkty w lidze ekipa prowadzona sprawną ręką Stefana Ärnsveda zdobywała zadziwiająco regularnie; nie przytrafił się jej podczas sezonu ani jeden głębszy kryzys, ale od czasu do czasu zdarzały się pojedyncze wpadki. Oczywiście, bez większego problemu da się wskazać mecze, które w pamięci kibiców pozostaną na dłużej (3-3 w Kungsbace, wyjazdowe zwycięstwo nad Umeå, czy dwumecz z Kvarnsveden), ale jednak słowem, które jako pierwsze przychodzi na myśl przy podsumowaniu sezonu w wykonaniu Örebro jest solidność. To właśnie ona pozwoliła uzbierać taką liczbę punktów, aby przez niemal całą rundę jesienną skutecznie odpierać ataki peletonu prowadzonego przez amerykańskiego beniaminka z Lidköping.

Skoro jesteśmy już przy piłkarkach z USA, to trzeba zaznaczyć, że w kadrze Örebro także ich nie brakowało. Addison Steiner stworzyła wraz ze swoją rodaczką Courtney Strode prawdopodobnie najbardziej interesujący duet napastniczek na zapleczu szwedzkiej ekstraklasy, a pierwsza z wymienionych była autorką wszystkich najważniejszych goli na drodze do upragnionego awansu. Swoje zrobiła także dowodzona przez Fridę Abrahamsson, a także ustawianą najczęściej na szóstce jej imienniczkę Svensson formacja defensywna, a w bramce lepsze i gorsze momenty (ale jednak ze zdecydowaną przewagą tych pierwszych) miewała Mimmi Paulsson-Febo. Wydaje się, że chyba największe rezerwy wciąż posiada mocno odmłodzona po spadku z Damallsvenskan druga linia i choć przesunięcie Freji Olofsson nieco wyżej okazało się naprawdę celnym posunięciem, to właśnie wśród pomocniczek możemy spodziewać się najbardziej spektakularnych roszad w zimowym okienku transferowym. Na to przyjdzie jednak jeszcze czas i pora, a póki co życzymy udanego, spokojnego i wesołego powrotu ze Västerås, a następnie hucznej, w pełni zasłużonej fety. A już wiosną – po naprawdę krótkiej przerwie – znów będę miał przyjemność zaprosić was na pierwszoligowe relacje z Behrn Areny. Trochę tęskniliśmy, ale dobrze, że już wróciłyście:

KIF Örebro – witamy w Damallsvenskan!

Historyczny wieczór w Piteå!

PIF

Piteå IF – mistrzynie Szwecji 2018 (Fot. Damallsvenskan)

A jednak!!! 27. października 2018 stało się coś, w co jeszcze pół roku temu nie wierzył nikt! Dwudziestotysięczne miasteczko leżące tuż pod kołem podbiegunowym stało się przynajmniej na dwanaście najbliższych miesięcy stolicą szwedzkiej piłki nożnej! Na naszych oczach napisała się historia tak filmowa, że gdybyśmy jej nie zobaczyli, to sami mielibyśmy pewnie niemałe trudności, aby w nią uwierzyć. Każda upływająca minuta upewnia nas jednak w przekonaniu, że jest ona jak najbardziej prawdziwa i że właśnie byliśmy świadkami czegoś, co wspominać będzie się jeszcze przez wiele, wiele lat.

Sezon 2018 ułożył się tak, że o piłkarkach Piteå napisano już chyba wszystko. Że wiele z nich nie miało w pełni profesjonalnych kontraktów, że wiele z nich wychowało się w małych klubach w Norrbotten, czyli regionie kojarzonym przez wiele lat raczej z innymi sportami niż futbol, że budżet klubu plasuje go bliżej dolnych niż górnych rejonów tabeli – to wszystko wiemy doskonale. Równie dobrze znamy historię trenera Carlssona i tych spośród jego podopiecznych, które do Piteå trafiły raczej z myślą o próbie odbudowy kariery i regularnej grze niż walce o mistrzostwo czy europejskie puchary. Ta cała otoczka przestała jednak mieć jakiekolwiek znaczenie, gdy dziś o godzinie 15:30 pani Lovisa Johansson, na wypełnionej do ostatniego miejsca LF Arenie, dała gwizdkiem sygnał do rozpoczęcia spotkania. Wtedy liczyło się tylko dziewięćdziesiąt minut, podczas których gospodynie musiały pomóc sobie same, pokonując Växjö i przedłużając w ten sposób nadzieje na końcowy triumf. Zadanie z całą pewnością nie należało do łatwych, gdyż beniaminek ze Småland wiele razy w tym sezonie udowadniał, że potrafi grać w piłkę na solidnym, pierwszoligowym poziomie. Tym razem, podopieczne Pierre’a Fondina były jednak całkowicie bezradne wobec rozgrywających swój najważniejszy mecz w życiu piłkarek z Piteå. Tuż przed przerwą, dzięki jeszcze jednej tej jesieni dwójkowej akcji Cankovic oraz Anvegård, gościom udało się na chwilę złapać kontakt, ale dwa perfekcyjnie (choć i nieco szczęśliwie) rozegrane stałe fragmenty na początku drugiej połowy szybko uspokoiły licznie zgromadzonych na trybunach LF Areny kibiców z Norrbotten. Teraz pozostawało już tylko wyczekiwać pomyślnych wieści z Ullevi, a tam działo się bardzo dużo …

Göteborg rozpoczął od niezwykle mocnego uderzenia, gdyż już w 3. minucie niechciana swego czasu w klubie z Malmö Elin Rubensson przepięknym strzałem w okienko otworzyła wynik spotkania. Ta sama piłkarka pół godziny później podwyższyła mierzonym lobem na 2-0 i choć to Rosengård częściej znajdował się w posiadaniu piłki, gospodynie przez pierwsze trzy kwadranse skutecznie odsuwały niebezpieczeństwo od przedpola bramki Loes Geurts. Po przerwie wystarczyło jednak zaledwie niespełna 120 sekund, aby dwa gole Lisy-Marie Utland błyskawicznie wyrównały stan rywalizacji. Remis na Ullevi oznaczał, że Rosengård przeskakiwał w przejściowej tabeli Göteborg i potrzebował już tylko jednego gola, aby zapewnić sobie jedenasty tytuł mistrzowski bez względu na to, co wydarzy się na Północy. Okazje na to, aby go zdobyć, były naprawdę przednie – sama Anja Mittag zmarnowała dwie setki, a Utland była o zaledwie kilka centymetrów od zapisania na swoim koncie hat-tricka. Fenomenalny mecz na lewej flance rozgrywała Szkotka Fiona Brown, która raz po raz niepokoiła swoimi rajdami i crossami defensywę z Västergötland, ale Geurts i jej obrończynie w nieprawdopodobny, a momentami wręcz heroiczny sposób broniły się przed stratą kolejnego gola. Aż wreszcie nadeszła 90. minuta, w której to stawiające wszystko na jedną kartę piłkarki Jonasa Eidevalla zostały boleśnie skontrowane. W roli głównej wystąpiła będąca największym odkryciem tego sezonu Rebecka Blomqvist, która znalazła się sama przed Musovic i nie dała golkiperce z Malmö żadnych szans na skuteczną interwencję. Przyjezdne nadal nie przestawały wierzyć, chwilę później Geurts w sobie tylko znanym stylu zapobiegła utracie gola po strzale Viggosdottir, ale gdy w szóstej minucie doliczonego czasu gry kolejna kontra ponownie znalazła drogę do siatki Rosengård, stało się jasne, że po długiej przerwie Liga Mistrzyń znów zawita do największego miasta na zachodnim wybrzeżu.

Nie mniej ciekawie było też w dolnych rejonach tabeli, gdzie jako pierwsze swoją chęć pozostania w gronie dwunastu najlepszych drużyn w kraju zgłosiło Vittsjö. Clara Markstedt na tyle skutecznie urwała się opiekującej się nią Sejde Abrahamsson, że ta ostatnia musiała ratować się faulem we własnej szesnastce, a rzut karny na bramkę pewnie zamieniła Michelle De Jongh. Nawet skromna porażka wciąż pozwalała Hammarby liczyć na utrzymanie się w Damallsvenskan, ale sytuacja ta przestała być aktualna dokładnie o godzinie 16:04. Wtedy to na Limhamns IP Malin Winberg zamieniła na bramkę centrę Sofii Wännerdahl z rzutu wolnego i to przedwcześnie przez wielu skreślany Limhamn Bunkeflo znalazł się nad kreską. Utrzymał się zresztą nad nią już do samego końca, gdyż Djurgården nie bardzo miał pomysł na to jak wywrzeć nieco większą presję na defensywie z Malmö, a w tym samym czasie w stolicy Astrid Larsson zmarnowała idealną okazję na doprowadzenie do bezcennego z jej perspektywy remisu. W ostatnich minutach coraz bardziej zrezygnowane Hammarby dobiły jeszcze Markstedt i De Jongh, dzięki czemu Skania w przyszłym roku znów będzie mogła pochwalić się aż czterema zespołami w najwyższej klasie rozgrywkowej, natomiast Bajen – po dwuletniej przerwie w ligowych kontaktach – ponownie zagra sobie derby z AIK. Żal żegnać się z zespołem Isaka Dahlina, ale trzeba obiektywnie przyznać, że jesienią to właśnie klub ze stolicy był najsłabszym obok Kalmar ogniwem całej ligi.

Jeśli natomiast ktoś zdecydował się dziś obejrzeć mecz w Linköping, to niech przyjmie moje najszczersze gratulacje również był świadkiem czegoś wyjątkowego. W starciu ustępujących mistrzyń Szwecji z Kristianstad zabrakło goli i był to pierwszy i zarazem ostatni bezbramkowy remis sezonu 2018 w Damallsvenskan. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że tylko dla jednej z tych ekip był on podsumowaniem udanego sezonu.

Komplet wyników:

Piteå – Växjö 6-1 (Janogy 21., 37., Blankenship 51., 56., Karlernäs 73., Edlund 88. – Anvegård 43.)

Linköping – Kristianstad 0-0

Göteborg – Rosengård 4-2 (Rubensson 3., 35., Blomqvist 90., Zigiotti 90+6. – Utland 50., 52.)

Limhamn Bunkeflo – Djurgården 1-0 (Winberg 34.)

Hammarby – Vittsjö 0-3 (De Jongh 4. (k), 84., Markstedt 87.)

Eskilstuna – Kalmar 4-1 (Larsson 2., Karlsson 10., 78., Tunturi 13. – Johansson Prakt 60.)

Super Sobota – zapowiedź

wixtrom

Mistrzostwo można świętować na wiele sposobów. Tak robiła to Kosovare Asllani (Fot. Jimmy Wixtröm)

Jeszcze tylko nieco ponad 24 godziny oczekiwań, następnie dwie godziny nieprawdopodobnych emocji i wszystko stanie się jasne. Jeden z najbardziej szalonych sezonów szwedzkiej Damallsvenskan w historii niechybnie zmierza ku końcowi, ale zanim wręczymy medale, czeka nas jeszcze jedno pasjonujące popołudnie z dwunastoma najlepszymi zespołami w kraju. Na czterech z sześciu stadionów gra toczyć się będzie o najwyższą możliwą stawkę, a jedynie w Linköping i w Eskilstunie na szali nie będzie leżeć ani mistrzostwo, ani utrzymanie. Może to i dobrze, gdyż równowaga w przyrodzie być musi, a akurat w tych dwóch miastach w ostatnich latach grywało się o wielkie cele.

Analizowanie tabeli przed ostatnią kolejką raczej mija się z celem, gdyż chyba każdy, kto czyta tę zapowiedź, potrafi bez zająknięcia wyrecytować wszystkie zależności. W Malmö cieszą się, że po tak burzliwym sezonie i pogubieniu tylu punktów szansa na jedenasty tytuł mistrzowski dla Rosengård wciąż jest bardzo realna, ale w Göteborgu wszyscy liczą na cud nad Götą. A także w magię starej Ullevi, która w swojej całkiem już długiej historii była świadkiem wielu wspaniałych momentów szwedzkiej piłki. Kolejny z nich może mieć miejsce już w sobotę, a w roli głównej wystąpić mogą piłkarki Marcusa Lantza. Trenera, który przed objęciem posady obiecał, że niebawem w Göteborgu znów będzie się grać o wysokie cele i już w pierwszym sezonie danego słowa dotrzymał. Wygranie ligi byłoby dla KGFC miłym i chyba w sumie nieoczekiwanym bonusem, ale nawet gdyby zawodniczkom z Västergötland udało się jutro pokonać Rosengård,  ich los zależny będzie ot tego, co wydarzy się na dalekiej Północy.

Pomimo poniedziałkowej porażki w Malmö, szans na sprawienie olbrzymiej sensacji nie straciło jeszcze bowiem Piteå. Podopieczne Stellana Carlssona zagrają jutro na wypełnionej do ostatniego miejsca (co do tego nie ma chyba najmniejszych wątpliwości) LF Arenie i przy korzystnym układzie wyników wciąż są w stanie sprawić, aby to nie na Ullevi odbyła się mistrzowska feta. Jednym z warunków, które muszą w Piteå bezwzględnie spełnić, jest jednak zwycięstwo nad zawsze groźnym Växjö i to właśnie na realizacji tej części planu powinni się na Północy skupić. Beniaminek ze Småland tylko teoretycznie gra bowiem o nic – obronienie szóstej lokaty (a w tym celu najpewniej trzeba będzie przywieźć z Norrbotten trzy punkty) oznaczać będzie zrealizowanie przedsezonowego planu maksimum i dodatkowe premie. Czy po niezwykle trudnym, pierwszym roku w elicie Anvegård, Cankovic i spółka znajdą w sobie jeszcze dostatecznie dużo energii, aby podnieść je z murawy LF Areny?

Nie mniej interesująco zapowiada się walka o pozostanie w Damallsvenskan. W grze o utrzymanie wciąż pozostają trzy kluby: Hammarby, Vitsjö oraz Limhamn Bunkeflo. Pierwsze dwa zagrają jutro przeciwko sobie, a trzeci zmierzy się ze stołecznym Djurgården, które zaledwie od kilku dni jest spokojne o ligowy byt. Pikanterii tej rywalizacji dodaje fakt, iż każda z uczestniczących w niej drużyn zależna jest na ten moment wyłącznie od siebie. Wystarczy po prostu wygrać (w przypadku Hammarby – nawet zremisować) swój mecz i nie trzeba oglądać się na to, co dzieje się na innych stadionach. W całej brutalności i bezkompromisowości, z którą nierozłącznie kojarzy się gra o ligowy byt, taka sytuacja zapewnia względny komfort wszystkim zainteresowanym stronom, choć bardzo szybko może on się zamienić w przekleństwo, gdy tylko wynik stanie się niepomyślny.

Celowo unikałem w tej zapowiedzi zagłębiania się w detale i wróżenia z ligowych fusów, gdyż na tym etapie nie miałoby to wielkiego sensu. Jutro o godzinie 15:30, pierwszy gwizdek na sześciu stadionach w kraju da znak do rozpoczęcia rywalizacji, w której zarówno największy zwycięzca, jak i największy przegrany będzie tylko jeden. Cały rok czekaliśmy, aby poznać jego imię, więc niech ten moment wreszcie nadejdzie. Powodzenia dla wszystkich i niech zwycięży najlepszy!

A jeśli komuś będzie zbyt mało emocji, to już w niedzielę zapraszam na afterparty z Elitettan. Tam również będzie arcyciekawie, a rywalizacja na obu końcach ligowej tabeli zapowiada się niezwykle smakowicie!

Zestaw par 22. kolejki:

omg22_01

omg22_02

omg22_03

omg22_04

omg22_05

omg22_06

Kadra na Anglię i Norwegię

pg

Czy reprezentacja Szwecji wejdzie podczas mundialu na wyższy poziom (Fot. Bildbyrån)

Piłkarskie ostatki w wydaniu reprezentacyjnym czekają nas w tym roku na angielskiej i norweskiej ziemi. Podczas dzisiejszej, krótkiej konferencji poznaliśmy nazwiska zawodniczek, które w pierwszej połowie listopada spróbują zakończyć ten udany, choć jednocześnie bardzo nerwowy rok miłym akordem.

Zaskoczenia? Na pewno brak Nilli Fischer, ale selekcjoner akurat tę decyzję wytłumaczył zanim ktokolwiek zdołał go o niż zapytać. Nie ma tu żadnej kontuzji. Nilla była jedną z naszych najlepszych piłkarek w meczach o punkty i po prostu nie widzę potrzeby powoływania jej na każdy sparing. Tym bardziej, że teraz ma bardzo dużo obowiązków w drużynie klubowej – wyjaśnił Peter Gerhardsson. Opiekun szwedzkiej kadry wyraził ponadto zadowolenie, że w końcu do jego dyspozycji będzie powracająca po bardzo długim okresie rekonwalescencji Jessica Samuelsson, a także odniósł się do przebiegu dwóch październikowych meczów. Piłka nożna czasami bywa kompletnie nielogiczna. W Helsingborgu zagraliśmy maksymalnie efektywnie i strzeliliśmy dwa gole, a we Włoszech – pomimo tylu sytuacji – nie strzeliliśmy nic. Cieszę się jednak, że zrealizowaliśmy nasz plan, który zakładał sprawdzenie w tych meczach przynajmniej dwudziestu piłkarek. Testowanie nowych wariantów najlepiej wychodzi wtedy, gdy zawodniczki z nieco mniejszym doświadczeniem wychodzą w jedenastce obok tych bardziej doświadczonych. Tak robiliśmy dotychczas i tego będziemy się trzymać – zakończył selekcjoner. I trudno się z nim nie zgodzić, gdyż czasy sztywnej, obowiązującej nawet w grach towarzyskich hierarchii wszyscy doskonale pamiętamy i wracać do nich zdecydowanie nie chcemy.


Kadra na Anglię:

Bramkarki: Cajsa Andersson (Piteå), Hedvig Lindahl (Chelsea), Zecira Musovic (Rosengård)

Obrończynie: Jonna Andersson (Chelsea), Nathalie Björn (Rosengård), Mia Carlsson (Kristianstad), Magdalena Eriksson (Chelsea), Hanna Glas (PSG), Amanda Ilestedt (Turbine), Jessica Samuelsson (Arsenal), Linda Sembrant (Montpellier)

Pomocniczki: Kosovare Asllani (Linköping), Hanna Folkesson (Rosengård), Julia Karlernäs (Piteå), Julia Roddar (Göteborg), Fridolina Rolfö (Bayern), Elin Rubensson (Göteborg), Olivia Schough (Göteborg), Caroline Seger (Rosengård), Julia Spetsmark (Djurgården)

Napastniczki: Anna Anvegård (Växjö), Stina Blackstenius (Montpellier), Lina Hurtig (Linköping), Sofia Jakobsson (Montpellier)


Swój mecz podczas listopadowego okienka reprezentacyjnego rozegra także będąca bezpośrednim zapleczem pierwszej reprezentacji kadra U-23. Oto lista osiemnastu piłkarek powołanych przez selekcjonera Ulfa Kristianssona na wyjazdowy mecz z Norwegią.

Kadra na Norwegię:

Bramkarki: Emma Holmgren (Hammarby), Moa Öhman (Piteå)

Obrończynie: Ronja Aronsson (Piteå), Nellie Karlsson (Växjö), Amanda Nildén (Brighton), Anna Oskarsson (Linköping), Emma Pennsäter (Göteborg), Josefine Rybrink (Kristianstad)

Pomocniczki: Tove Almqvist (Linköping), Filippa Angeldahl (Linköping), Madelen Janogy (Piteå), Michelle De Jongh (Vittsjö), Ellen Löfqvist (Piteå), Ebba Wieder (Rosengård)

Napastniczki: Marija Banusic (Pekin), Rebecka Blomqvist (Göteborg), Loreta Kullashi (Eskilstuna), Julia Zigiotti (Göteborg)


Szwedzki rozkład jazdy:

8. listopada, godz. 18:00 (Drammen): Norwegia – Szwecja

11. listopada, godz: 14:30 (Rotherham): Anglia – Szwecja

Podsumowanie 21. kolejki

dam

Czas na podsumowanie 21. kolejki sezonu 2018 w Damallsvenskan

Najlepszy mecz: Rosengård 1-0 Piteå. Gdyby oceniać wyłącznie poziom piłkarski, nie był to z pewnością najbardziej atrakcyjny mecz, jaki oglądaliśmy w tym roku na szwedzkich boiskach. Spektaklu na Malmö IP nie da się jednak rozpatrywać wyłącznie w takich kategoriach, o czym najlepiej świadczy … pomeczowa wypowiedź trenera Eidevalla. Ze sportowego punktu widzenia trzeba odnotować, że gol Anji Mittag sprawił, iż w najbliższą sobotę czeka nas najprawdopodobniej całkiem ekscytujące popołudnie. I znów to właśnie na Szwecję zwrócone będą oczy sympatyków futbolu z całego świata.

Najładniejszy gol: Rakel Hönnudottir (Limhamn Bunkeflo). Samo wykończenie akcji przez reprezentantkę Islandii nie było być może przesadnie spektakularne (choć warto pochwalić, że znalazła się w odpowiednim miejscu i czasie), ale rozegranie rzutu wolnego przez zawodniczki Limhamn Bunkeflo wzbudza już największy możliwy podziw. Sofia Wännerdahl i Mia Persson najpierw przez dobrych kilkanaście sekund dyskutowały o tym, co mają zagrać, a następnie tak zaskoczyły swoim niekonwencjonalnym wyborem defensywę Kalmar, że ta połapała się w sytuacji dopiero wtedy, gdy przyszło wyjmować piłkę z siatki.

Najlepsza piłkarka: Clara Markstedt (Vittsjö). Lindy Sällström w Vittsjö już wprawdzie nie ma, ale liczba hat-tricków w wykonaniu piłkarek tego klubu zgadzać się musi. Tym razem rolę snajperki wzięła na siebie Clara Markstedt, a ponieważ defensywa Eskilstuny w niedzielę monolitu raczej nie stanowiła, to żal byłoby z tego nie skorzystać. Dla zespołu Matta Rossa i Thomasa Mårtenssona ważniejsze od indywidualnych popisów napastniczki ze Sztokholmu są jednak trzy punkty, które pozwalają Vittsjö nie tylko pozostać w grze o utrzymanie, ale również być do końca zależnym wyłącznie od siebie. A to już – przyznacie sami – całkiem spory komfort.


21. kolejka w liczbach:

Gole: 24  (średnia 4.00 / mecz)

Rzuty karne: 1  (wykorzystany)

Żółte kartki: 9

Czerwone kartki: 0

Najwyższa frekwencja: 1 795  (Rosengård – Piteå)

Najniższa frekwencja: 286  (Kalmar – Limhamn Bunkeflo)

Najszybszy gol: Clara Markstedt (Vittsjö) – 5. minuta (vs. Eskilstuna)

Najpóźniej strzelony gol: Clara Markstedt (Vittsjö) – 88. minuta (vs. Eskilstuna)


Jedenastka kolejki:

TEAM_21

Klasyfikacja strzelczyń:

skytte

Klasyfikacja asystentek:

assist

Komplet wyników:

dam