Podsumowanie 14. kolejki

damf

Podsumowanie 14. kolejki sezonu 2021 w Damallsvenskan:


Najlepszy mecz: Vittsjö 0-4 Rosengård. Końcowy wynik derbów Skanii sugerowałby jednostronne widowisko, ale w pierwszych dwóch kwadransach podopieczne Thomasa Mårtenssona naprawdę grały z liderkami tabeli jak równe z równymi. Co więcej, w tym okresie gry to Vittsjö stworzyło sobie najdogodniejszą okazję do strzelenia gola i kto wie, jak potoczyłoby się to spotkanie, gdyby Fernanda da Silva jako pierwsza tego dnia trafiła do siatki. Im dłużej jednak trwał mecz, tym większą przewagę miały na placu gry przyjezdne, które ostatecznie odniosły w pełni zasłużone, okazałe zwycięstwo nad lokalnymi rywalkami. A dyspozycja Katrine Veje, Jeleny Cankovic, czy Sanne Troelsgaard pozwala kibicom z Malmö na delikatny optymizm w perspektywie dzisiejszej konfrontacji z niemieckim Hoffenheim.

Wydarzenie kolejki: Växjö w drodze nad przepaść. Tak, w Småland są przyzwyczajeni do nerwowych końcówek sezonów, ale tym razem piłkarki z Växjö naprawdę przesadziły. Wyjazdowa porażka ze stołecznym Djurgården sprawiła bowiem, że bezpieczna strefa zaczęła podopiecznym Marii Nilsson niebezpiecznie odjeżdżać, a strzelecka niemoc jak trwała, tak trwa nadal. I na nic póki co zdała się letnia wymiana Signe Holt Andersen na fiński duet Engman – Kemppi. Jak na ironię, ofensywne zawodniczki z VISMA Areny trudno tak naprawdę przesadnie krytykować, ale piłka nożna to taka dyscyplina sportu, że aby zdobywać punkty, trzeba strzelać gole. A z tym elementem futbolowego rzemiosła mają akurat w Växjö największy problem. Czasu na ewentualne poprawki nie pozostało zbyt wiele, gdyż ewentualna porażka w najbliższym meczu z Örebro może okazać się naprawdę brzemienna w skutkach. Na tyle, że chyba będzie już czas zacząć planować przyszłoroczne wyjazdy do klubów Elitettan.

Bohaterka kolejki: Sanne Troelsgaard (Rosengård). Doświadczona reprezentantka Danii wiosną pozostawała nieco w cieniu swoich klubowych koleżanek, ale gdy już z niego wyszła, to przypomniała nam dlaczego swego czasu nazywano ją jednym z największych talentów europejskiej piłki. W derbowej rywalizacji z VIttsjö była zdecydowanie najlepsza na boisku, o czym najbardziej boleśnie przekonały się Mie Leth Jans oraz Ebba Hed. Defensorki ekipy z północy Skanii, podobnie zresztą jak kanadyjska golkiperka Sabrina D’Angelo, były wobec postawy Troelsgaard całkowicie bezradne i możemy zaryzykować tezę, że to właśnie kapitalna dyspozycja duńskiej skrzydłowej pozwoliła liderkom Damallsvenskan odnieść stosunkowo komfortowe zwycięstwo na niełatwym przecież terenie, na którym ostatnimi czasy często zdarzało im się gubić bezcenne punkty.

Gol kolejki: Ria Öling (Rosengård). Ustaliliśmy już, że do pewnego momentu rywalizacja na Vittsjö IP była niesamowicie wyrównana, ale później nadeszła 28. minuta meczu, która odmieniła wszystko. Na solowy rajd środkiem boiska zdecydowała się Jelena Cankovic, w sobie tylko znanym stylu podprowadzając futbolówkę w pobliże pola karnego gospodyń. Na lewej flance doskonale odnalazła się Olivia Schough, która zagrała miękką centrę w szesnastkę, ale z tym zagraniem poradziła sobie jeszcze Adolfsson. Stoperka Vittsjö interweniowała jednak na tyle nieszczęśliwie, że piłka chwilę później znalazła się pod nogami Rii Öling, a pomocniczka z Finlandii przymierzyła z dystansu tak precyzyjnie, że – mówiąc potocznie – nie było czego zbierać. Od tej chwili piłkarkom Rosengård grało się już zdecydowanie łatwiej.

Sensacja kolejki: AIK i Örebro znów punktują. Wspominaliśmy już o przepaści, nad którą sunie pociąg o nazwie Växjö, ale trzeba zaznaczyć, że sytuacja zespołu ze Småland staje się coraz bardziej dramatyczna również ze względu na wyniki innych spotkań. Drużyny znajdujące się tuż nad strefą spadkową postanowiły bowiem solidarnie zapunktować, choć w minionej kolejce wcale nie miały łatwych przeciwniczek. Stołeczny AIK rywalizował bowiem z Kristianstad i grając bez kompleksów podzielił się z niedawnym pucharowiczem punktami, w czym spora zasługa Hannah Davison oraz Rosy Kafaji. Jeszcze cenniejszy skalp zapisało na swoim koncie Örebro, które w niezwykle dramatycznych okolicznościach okazało się minimalnie lepsze od Linköping. Gola na wagę zwycięstwa ekipy z Behrn Areny strzeliła w drugiej minucie doliczonego czasu gry Jessie Scarpa, dla której było to zresztą premierowe trafienie na szwedzkich boiskach. Cóż, doprawdy trudno byłoby wybrać sobie lepszy moment na otwarcie indywidualnych statystyk.

Liczba kolejki: 9. Tyle goli strzeliły w sumie w ostatniej kolejce nasze dwie eksportowe drużyny – Rosengård i Häcken. A trzeba dodać, że gdyby momentami nie szwankowała skuteczność, to dorobek ten spokojnie mógłby być zdecydowanie bardziej okazały. Przed czekającymi nas już za chwilę meczami eliminacji Ligi Mistrzyń jest to niewątpliwie dobry prognostyk.


14. kolejka statystycznie:

Gole: 19  (średnia 3.17 / mecz)

Rzuty karne: 0

Żółte kartki: 9

Czerwone kartki: 0

Najszybszy gol: Hanna Lundkvist (Hammarby) – 3. minuta (vs. Häcken)

Najpóźniejszy gol: Jessie Scarpa (Örebro) – 90+2. minuta (vs. Linköping)


Jedenastka kolejki:

lag14

Kelsey Daugherty (Djurgården) – Anna Oskarsson (Eskilstuna), Bianca Schmidt (Rosengård), Hannah Davison (AIK), Sara Olai (Djurgården) – Jelena Cankovic (Rosengård), Filippa Curmark (Häcken) – Sanne Troelsgaard (Rosengård), Mia Jalkerud (Eskilstuna), Julia Zigiotti (Häcken) – Mille Gejl (Häcken)


Komplet wyników:


Klasyfikacja strzelczyń:

skytte

Klasyfikacja asystentek:

assist

Piłkarka kolejki:

lirare

Podsumowanie 13. kolejki

damf

Podsumowanie 13. kolejki sezonu 2021 w Damallsvenskan:


Najlepszy mecz: Kristianstad 1-3 Häcken. Nasi pucharowicze dostarczyli nam sporo futbolu na najwyższym poziomie, choć trzeba uczciwie zaznaczyć, że stało się tak przede wszystkim dzięki świetnej postawie piłkarek z Hisingen. Podopieczne Matsa Grena wyszły na murawę stadionu w Kristianstad nastawione niezwykle bojowo i już po niespełna minucie należał im się rzut karny za faul Kajsy Törnkvist na Stinie Blackstenius. Jedenastka podyktowana ostatecznie nie została, ale najlepsza snajperka ligi i tak jeszcze przed przerwą zdołała otworzyć wynik meczu, finalizując składną, zespołową akcję. A gdyby zawodniczki Häcken wykorzystały przynajmniej połowę ze stworzonych przez siebie stuprocentowych okazji, to mecz ten rozstrzygnąłby się najpewniej już w pierwszych 45 minutach. Druga połowa była nieco bardziej wyrównana, ale i w niej większą dojrzałością i jakością wyróżniały się przyjezdne, po których absolutnie nie było widać braku meczowego rytmu. Bardzo udany debiut na szwedzkich boiskach zaliczyła autorka gola na 2-0 Stine Larsen, ale w ekipie z Västergötland tak naprawdę ciężko było znaleźć słabe punkty. Tym większy szacunek dla gospodyń za walkę do końca, zwieńczoną zresztą zdobyciem honorowego gola już w doliczonym czasie gry.

Wydarzenie kolejki: Derby znów dla Gryzoni. Wiosną miały sporo szczęścia, ale latem na zwycięstwo w tym niezwykle prestiżowym starciu po prostu zasłużyły. O kim mowa? O piłkarkach stołecznego AIK, które po raz drugi w obecnych rozgrywkach okazały się lepsze od Djurgården. Rozstrzygnięcie to jest oczywiście w pewnym stopniu niespodzianką, ale z drugiej strony nie da się nie zauważyć, że w Solnej wreszcie zaczęło się dziać coś pozytywnego. A symptomem tych zmian może być fakt sięgnięcia po komplet punktów w meczu, w którym kluczowymi postaciami AIK wcale nie były największe gwiazdy tego zespołu. Owszem, Hayashi, Kafaji, czy Danielsson zagrały na swoim solidnym poziomie, ale to nie o nich mówiło się w pierwszej kolejności po ostatnim gwizdku. Kapitalną robotę na środku obrony wykonał nowy duet stoperek Hannah Davison – Sara Nordin, a gola na wagę zwycięstwa zapisała na swoim koncie rozgrywająca dotychczas stosunkowo dyskretny sezon Linda Hallin. Na nowych dla siebie pozycjach więcej niż przyzwoicie spisały się ponadto Caroline Murray oraz Emma Santamäki i to wszystko razem może być pierwszą od dłuższego czasu zapowiedzią lepszych dni w obozie beniaminka. A Djurgården? Sytuacja w ligowej tabeli wciąż wydaje się być stosunkowo bezpieczna, ale derbowej porażki nie przetrwał na stanowisku trener Pierre Fondin, co chyba najbardziej dobitnie podkreśla wagę tego spotkania.

Bohaterka kolejki: Filippa Angeldal (Häcken). Chcą ją w Hiszpanii, chcą ją w Anglii, a jeśli wierzyć doniesieniom, to zapytanie złożyła nawet Barcelona. Czy się temu dziwimy? Ani trochę! Pomocniczka Häcken to wręcz modelowy przykład tego, jak wiele można osiągnąć, jeżeli nieprzeciętny talent zostanie podparty odpowiednią dawką wysiłku i determinacji. Progres, jaki ta zawodniczka zrobiła zarówno pod względem fizycznym, jak i czysto piłkarskim, musi budzić szacunek i jeśli tylko sama zainteresowana będzie dalej podążać wyznaczoną sobie ścieżką, to takich koncertów jak ten dzisiejszy w Kristianstad, obejrzymy w jej wykonaniu jeszcze wiele. Bez wątpienia był to jeden z najlepszych indywidualnych występów na boiskach Damallsvenskan w całym sezonie 2021, a to chyba mówi już samo za siebie. Tak, Angeldal w aktualnej formie ociera się o perfekcję i jest to niewątpliwie fakt, który musimy głośno i wyraźnie zaakcentować!

Gol kolejki: Felicia Rogic (Eskilstuna). Samo wykończenie – jak to u Rogic – nie było może nadzwyczaj efektowne, ale już asysta Mii Jalkerud to zagranie naprawdę najwyższej próby. Gol ten okazał się wyjątkowy również z tego powodu, że to właśnie dzięki niemu Eskilstuna po raz pierwszy w obecnym sezonie wdrapała się na ligowe podium. Dokonała tego oczywiście w momencie, gdy absolutnie nikt na to nie liczył, ale w przypadku tego klubu jest to już chyba klasyka gatunku.

Sensacja kolejki: Efektowny debiut w Piteå. Gdy dowolna zawodniczka zmienia barwy klubowe, zazwyczaj mówi się, że w nowym otoczeniu niezbędny jest czas na aklimatyzację. Szczególnie jeśli mówimy o transferach dokonanych w środku sezonu. Czasami jednak i od tej reguły zdarzają się odstępstwa i z takim właśnie przypadkiem mieliśmy do czynienia w niedzielę na LF Arenie. Fanny Andersson przywitała się z kibicami z Piteå golem na wagę bezcennego punktu, ale nawet bez tego trafienia i tak była zdecydowanie najlepszą zawodniczką klubu z Norrbotten w starciu z Linköping. Doskonale pamiętamy, że w rundzie wiosennej druga linia zespołu prowadzonego przez Stellana Carlssona dość mocno i często szwankowała, ale być może oto właśnie odnalazł się ten długo wyczekiwany, brakujący element. Kolejny test piłkarskiej jakości już za kilka dni na stadionie, na którym Andersson jeszcze kilka tygodni temu miała przyjemność regularnie występować. Czyli – będzie się działo!

Liczba kolejki: 6. Tyle punktów dzieli obecnie dwóch najpoważniejszych pretendentów w wyścigu o mistrzostwo. Tytuł najlepszej drużyny w kraju na tę chwilę znajduje się nieco bliżej Malmö, ale jesienne granie może jeszcze w tej kwestii sporo namieszać.


13. kolejka statystycznie:

Gole: 15  (średnia 2.50 / mecz)

Rzuty karne: 0

Żółte kartki: 16

Czerwone kartki: 0

Najszybszy gol: Mia Jalkerud (Eskilstuna) – 4. minuta (vs. Hammarby)

Najpóźniejszy gol: Anna Welin (Kristianstad) – 90+1. minuta (vs. Häcken)


Jedenastka kolejki:

lag13

Sabrina D’Angelo (Vittsjö) – Elise Stenevik (Eskilstuna), Hannah Davison (AIK), Lotta Ökvist (Häcken), Katrine Veje (Rosengård) – Sofie Bredgaard (Linköping), Fanny Andersson (Piteå) – Hlin Eiriksdottir (Piteå), Filippa Angeldal (Häcken), Sanne Troelsgaard (Rosengård) – Mia Jalkerud (Eskilstuna)


Komplet wyników:


Klasyfikacja strzelczyń:

skytte

Klasyfikacja asystentek:

assist

Piłkarka kolejki:

lirare

Weekend z Ligą Mistrzyń

W tej sytuacji, podobnie jak w wielu innych, do szczęścia zabrakło niewiele (Fot. Peter Sonander)

Miniony weekend upłynął nam przede wszystkim pod znakiem Ligi Mistrzyń. Całą zabawę rozpoczęły piłkarki Kristianstad, które w meczu drugiej rundy eliminacyjnej tych coraz bardziej prestiżowych rozgrywek zmierzyły się z francuskim Bordeaux. I choć przeszkoda w postaci trzeciego zespołu Division 1 okazała się ostatecznie zbyt trudna, to nie da się ukryć, że podopieczne Elisabet Gunnarsdottir w swoim europejskim debiucie zaprezentowały się nader korzystnie. Porażka oczywiście zawsze boli, a nastrojów ani trochę nie poprawia fakt, że marzenia o awansie do fazy grupowej trzeba będzie odłożyć na póki co bliżej nieokreśloną przyszłość, ale niech głośno i wyraźnie wybrzmią w tym miejscu słowa, że Damallsvenskan może być naprawdę dumna z takich reprezentantek. Bo jeśli przegrywać, to właśnie w takim stylu i właśnie po takiej walce.

Co zadecydowało o tym, że to Bordeaux wyszło z tej konfrontacji zwycięsko? Bo przecież na boisku ani przez moment nie było widać różnicy klas, czy budżetów, która to z definicji miała stawiać kluby pokroju Kristianstad na straconej pozycji. Jedni powiedzą, że kluczową rolę odegrało tu szczęście, ale ono – jak wiemy – sprzyja zazwyczaj lepszym. Zdecydowanie bliższa prawdy będzie zatem opinia, że zawodniczki z Francji wykazały się w sobotę zdecydowanie lepszą skutecznością. Bramkowe sytuacje stwarzały sobie bowiem oba zespoły, ale to Bordeaux z zimną krwią potrafiło jej wykorzystywać. Tak było na przykład w dziewiątej minucie gry, kiedy to Katja Snoeijs doskonałym podaniem obsłużyła Melissę Herrerę, a reprezentantka Kostaryki bez litości wpakowała futbolówkę do bramki Maron. Tak było również niespełna kwadrans później, kiedy to w polu karnym zdecydowanie zbyt wiele swobody miała świeżo upieczona mistrzyni olimpijska Vanessa Gilles i to wystarczyło, żeby Kristianstad musiał odrabiać już dwubramkową stratę. Rywalki z Francji także popełniały błędy, ale w ich przypadku nie niosło to za sobą aż tak poważnych konsekwencji. Gola kontaktowego, po jednym z wielu stałych fragmentów (a jakże!), udało się wprawdzie zdobyć stosunkowo szybko, ale na strzał głową Mii Carlsson raz jeszcze odpowiedziała najlepsza na placu gry Snoeijs, dzięki czemu jeszcze przed przerwą zrobiło się 3-1 dla Bordeaux. I tej zaliczki Żyrondystki już nie wypuściły.

Zwycięstwo faworytek z Francji wcale nie było jednak lekkie, łatwe i przyjemne, gdyż po przerwie to Kristianstad całkowicie kontrolował boiskowe wydarzenia. I choć przewaga na tablicy wyników wydawała się stosunkowo bezpieczna, to jeden gol w każdej chwili mógł diametralnie zmienić nastroje na obu ławkach. A zawodniczki ze Skanii do samego końca wierzyły, że są w stanie go strzelić i nie była to w żadnym wypadku wiara bezpodstawna. Okazje na złapanie bezpośredniego kontaktu, szczególnie w samej końcówce, udawało się bowiem stwarzać taśmowo, ale problemy pojawiały się, gdy przyszło do ich wykańczania. Strzał głową Edgren bez większych problemów wyłapała Moorhouse, podobny los spotkał futbolówkę po uderzeniu Therese Åsland, a gdy Sveindis Jane Jonsdottir z angielską golkiperką sobie poradziła, to jej z kolei zabrakło precyzji. I choć młoda gwiazda reprezentacji Islandii jest nieomylna w dziewięciu na dziesięć analogicznych sytuacji, to pomyłka przytrafiła się jej akurat w tym najważniejszym być może momencie. Podopieczne Elisabet Gunnarsdottir walczyły z pełną determinacją jeszcze w doliczonym czasie gry, aby pożegnać się z eliminacjami do Ligi Mistrzyń przynajmniej golem kontaktowym, ale tego dnia i tego celu nie udało się ostatecznie zrealizować. Szkoda, bo po ostatnim gwizdku serbskiej sędzi mogliśmy z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że gra była tym razem zdecydowanie lepsza niż wynik. Gdy jednak opadną emocje, to w Kristianstad na pewno zdadzą sobie sprawę jak godnie ten nieznany dotąd międzynarodowej publiczności klub ze wschodniej Skanii reprezentował szwedzką piłkę klubową w Europie. A taka świadomość czasami potrafi cieszyć bardziej niż niejedno zwycięstwo, choć aby ją docenić, musi zazwyczaj upłynąć całkiem sporo czasu. Bez względu na wszystko, piłkarkom i szkoleniowcom Pomarańczowej Armii należą się wielkie słowa podziękowania za dwa fantastyczne, pucharowe wieczory i mamy nadzieję, że niebawem będzie okazja na powtórkę.


21.08.2021.

1. runda eliminacji Ligi Mistrzyń 2021/22

Kristianstads DFF 1-3 FC Girondins de Bordeaux

0-1 Herrera 9., 0-2 Gilles 20., 1-2 Carlsson 26., 1-3 Snoeijs 42.

Kristianstad: Maron – Rybrink, Atladottir, Carlsson – Edgren, Åsland, Summanen, Nilsson, Harrysson (66. Welin) – Jonsdottir, Rantala

Bordeaux: Moorhouse – Lardez, Berkely (37. Palis), Gilles, Perisset – Jaurena, Bilbault, Lavogez – Herrera, Garbino (66. Dufour) – Snoeijs (87. Gomes)

******

Od trzeciej rundy eliminacyjnej do gry o Ligę Mistrzyń wchodzą dwa pozostałe szwedzkie kluby, które w niedzielne popołudnie poznały swoje rywalki na drodze do fazy grupowej. Mistrzynie z Häcken zmierzą się w wewnątrznordyckim boju z norweską Vålerengą (pierwszy mecz zagrają 1. września na wyjeździe), zaś FC Rosengård stanie w szranki z niemieckim Hoffenheim (pierwszy mecz 31. sierpnia w Malmö). Rewanże w obu szwedzkich parach zaplanowano na środę, 8. września.

Alice in Wonderland

1629294601

Wychowanka Kristianstad Alice Nilsson została autorką historycznego gola w europejskich pucharach (Fot. Bildbyrån)

Pogoda we wschodniej Skanii ewidentnie nie była dziś łaskawa dla piłkarek i już przed pierwszym gwizdkiem bośniackiej sędzi wiedzieliśmy, że jednym z głównych aktorów tego widowiska będzie niestety wiatr. Ten okazał się przynajmniej na tyle sprawiedliwy, że wiał w taki sposób, aby nie sprzyjać żadnej z drużyn, ale zarówno podopieczne Elisabet Gunnarsdottir, jak i wicemistrzynie Danii miały w początkowej fazie meczu spore problemy z konstruowaniem akcji ofensywnych. Zdecydowanie więcej inicjatywy wykazywały jednak w tym aspekcie gospodynie, które raz po raz próbowały oszukać defensywę rywalek za pomocą długich, prostopadłych podań. Po jednym z takich zagrań Amandzie Edgren udało się nawet umieścić futbolówkę w siatce gości, ale gol ten został zdobyty z ewidentnego spalonego. W 32. minucie nie było już jednak żadnych wątpliwości, że tym razem bramka dla Kristianstad była jak najbardziej prawidłowa. I jak przystało na zespół prowadzony od dekady przez według islandzkiej myśli szkoleniowej, gol ten padł po stałym fragmencie gry. Z narożnika boiska dośrodkowała Åsland, po czym w szesnastce Brøndby doszło to prawdziwej kotłowaniny. Gospodynie aż trzykrotnie uderzały na bramkę Ann-Kathrin Dilfer, ale dopiero ostatnia z prób przyniosła im powodzenie. I choć wydawało się, że to Anna Welin zapisze się w annałach jako zdobywczyni premierowego gola dla Kristianstad w europejskich pucharach, to jej próbę na linii bramkowej rozpaczliwą interwencją zatrzymała jeszcze jedna z duńskich defensorek. Wobec dobitki Alice Nilsson piłkarki gości były już jednak kompletnie bezradne i tym sposobem to właśnie wychowanka ekipy ze wschodniej Skanii wywalczyła sobie dożywotnie miejsce w klubowej galerii sław. Piękniejszego scenariusza doprawdy trudno było sobie wymarzyć.

Druga połowa także nie była wielkim widowiskiem, głównie za sprawą sporej nieporadności w poczynaniach zawodniczek Brøndby. Oczywiście, Nanna Christiansen przyzwoicie rozdzielała piłki w środku pola, żywą, dynamiczną zmianę dała wprowadzona w przerwie w miejsce Hiszpanki Ortiz Frederikke Lindhardt, ale to wszystko było zdecydowanie zbyt mało na Kristianstad. Bo jeśli przez 99 minut gry nie oddaje się na bramkę rywalek ani jednego czystego, celnego strzału, to nie da się marzyć o awansie do kolejnej fazy europejskich pucharów. Jedyną interwencją z gatunku tych do zapamiętania Brett Maron popisała się na niespełna kwadrans przed końcem meczu, gdy jej refleks spróbowała przetestować Beatrice Persson. Szybko okazało się jednak, że nawet gdyby futbolówka uderzona przez byłą napastniczkę Vittsjö znalazła drogę do siatki, to ewentualny gol i tak nie zostałby uznany.

A co w tym czasie robił Kristianstad? Grał swoje! Całkiem niezłe – z perspektywy obecnego sezonu – zawody rozegrała wreszcie Therese Åsland, która momentami przypominała znów liderkę drugiej linii z prawdziwego zdarzenia. Swój wielki mecz rozegrała ponadto wspomniana Nilsson, choć w okolicach 70. minuty mocno zadrżeliśmy, gdy wychowanka Kristianstad padła na murawę po zderzeniu z Katrine Jørgensen. Całe szczęście, skończyło się jednak tylko na strachu i 27-latka mogła na pełnym komforcie dokończyć zawody. Zaskakująco dobrze wyglądała także współpraca Mii Carlsson z Juttą Rantalą na lewej flance, choć możemy zakładać, że za trzy dni obie te piłkarki nie dostaną już od rywalek aż tyle swobody. Ogromną boiskową inteligencją wykazywała się również ta, na której skupiona była z pewnością uwaga zdecydowanej większości neutralnych obserwatorów. Sveindis Jane Jonsdottir na listę strzelczyń się wprawdzie nie wpisała, ale to bardzo zła wiadomość … przede wszystkim dla piłkarek i sympatyków Bordeaux. Trzy mecze z rzędu bez gola islandzkiej snajperce przytrafiają się bowiem wyjątkowo rzadko.

Nie da się ukryć, że zwycięstwo Kristianstad, choć skromne, było dziś w pełni zasłużone. Pokonując wicemistrzynie Danii, podopieczne Elisabet Gunnarsdottir pokazały, że w swym debiutanckim sezonie w europejskich pucharach nie zamierzają zadowalać się wyłącznie samym udziałem i możemy być pewni, że nie było to jeszcze ich ostatnie słowo. Tym bardziej, że za trzy dni czwarta drużyna Damallsvenskan zagra najpewniej bez żadnej presji, bo plan minimum i tak został już wykonany. A że Åsland, Jonsdottir i spółka grając na luzie stają się jeszcze bardziej niebezpieczne, to już całkiem inna sprawa. Dziś na stadionie w Kristianstad przekonaliśmy się, że wietrzne i momentami deszczowe, środowe popołudnie może zakończyć się w całkiem miłej atmosferze, więc teraz pozostaje tyko czekać, abyśmy w podobnych nastrojach żegnali również sobotni wieczór. Droga do futbolowej elity wciąż pozostaje oczywiście niesamowicie długa i kręta, ale pierwszą przeszkodę udało się już pokonać. I choć piłkarki ze Skanii dokonały tego w stylu być może nie efektownym, to z pewnością był to w ich wykonaniu niesamowicie solidny występ. A przecież właśnie tej solidności oczekujemy od Kristianstad w pierwszej kolejności.


18.08.2021.

1. runda eliminacji Ligi Mistrzyń 2021/22

Kristianstads DFF 1-0 Brøndbyernes IF

1-0 Nilsson 32.

Kristianstad: Maron – Rybrink, Atladottir, Carlsson – Nilsson, Welin (64. T. Persson), Summanen, Åsland, Rantala (88. Duljan) – Jonsdottir, Edgren (76. Harrysson)

Brøndby: Dilfer – Gisladottir, Sunde (83. Rylov), Pieldrup, Beck (64. Winther) – Tavlo-Petersson, Christiansen, Jørgensen – Ortiz (46. Lindhardt), Buchberg – B. Persson

Znad przepaści do Europy

ume3

Remis na błocie, czyli dzień, który uratował Kristianstad (Fot. Bildbyrån)

Był piąty dzień listopada roku 2016. Ligowy terminarz ułożył się tak, że w ostatniej kolejce sezonu dwie drużyny walczące o pozostanie w gronie dwunastu najlepszych zespołów w kraju, miały zmierzyć się w bezpośrednim starciu. Zarówno Kristianstad, jak i Umeå, borykały się wówczas także z wieloma problemami natury pozasportowej. Klub ze Skanii dwa razy z rzędu przystąpił do gry na najwyższym poziomie rozgrywkowym dzięki warunkowej licencji, której losy ważyły się zresztą do ostatniej chwili. W Västerbotten, gdzie dodatkowo mocno kręciła się trenerska karuzela, także się nie przelewało i w siedzibie siedmiokrotnego mistrza Szwecji wszyscy nastawiali się powoli na wielką wyprzedaż. Nie trzeba więc chyba podkreślać, że dla obu zainteresowanych stron w ostatniej kolejce stawką było zdecydowanie więcej niż trzy punkty. Także ze szwedzkiego podwórka znamy bowiem mnóstwo przykładów potwierdzających tezę, że gdy niepewny jutra klub spada z Damallsvenskan, to jego upadek nie kończy się zazwyczaj w drugiej lidze, a znacznie, znacznie niżej. I choć od tej reguły bywają chlubne wyjątki, to zapewne ani w Kristianstad, ani w Umeå nikt nie chciał sprawdzać tego na sobie. Pewnym symbolem był również fakt, że ten mecz o sportowy byt miał odbyć się na mocno wysłużonej murawie Vilans IP, nieprzypadkowo nazywanej największym klepiskiem w szwedzkim, profesjonalnym futbolu. Naprawdę trudno o bardziej trafną symbolikę.

Sytuacja przed ostatnią kolejką była dość prosta: gospodyniom do pełni szczęścia wystarczał remis, przyjezdne natomiast bezwzględnie potrzebowały zwycięstwa. Istniał także scenariusz, według którego przy remisie spadały oba kluby, ale zakładał on równocześnie wyjazdowe zwycięstwo Mallbacken nad Rosengård, a w taki obrót wydarzeń wierzył chyba tylko najbardziej optymistycznie nastawiony do życia jeden procent mieszkańców Sunne i okolic. Uprzedzając fakty, w Malmö sensacji ostatecznie nie było, więc decydująca batalia faktycznie odbyła się na arenie w Kristianstad. I rozpoczęła się ona całkiem przyjemnie dla miejscowych, gdyż już w 14. minucie napastniczka rodem z Wybrzeża Kości Słoniowej Ida Guehai wyprowadziła swoją drużynę na prowadzenie. Później jednak nad Skanią zaczął padać deszcz … najpierw delikatny, ale im dłużej trwał mecz, tym bardziej opady przybierały na sile. Nie trzeba oczywiście dodawać, że murawa na Vilans IP była absolutnie nieprzygotowana na taki obrót zdarzeń, w wyniku czego ostatnich dwadzieścia minut gry zdecydowanie bardziej niż piłkę nożną przypominało błotny futbol. A sytuacja obu klubów była o tyle dramatyczna, że nieco wcześniej Lina Hurtig do spółki z Jenny Hjohlman przypomniały sobie, że nieprzypadkowo nazywa się je przyszłością szwedzkiej kadry, dzięki czemu na tablicy wyników widniał rezultat 1-1. Wciąż w pełni satysfakcjonujący Kristianstad, ale jeden gol, choćby całkowicie przypadkowy, wywracał o sto osiemdziesiąt stopni sytuację w ligowej tabeli. Boisko absolutnie do gry się nie nadawało, ale mecz trwał w najlepsze. Umeå uzyskało optyczną przewagę, Kristianstad nastawiał się na kontry, ale na murawie i tak rządził przypadek, bo w takich warunkach trudno było o jakiekolwiek przemyślane zagrania zarówno w ofensywie, jak i w defensywie. Mijały jednak kolejne minuty, a ani Hurtig, ani Rita Chikwelu, ani żadna inna zawodniczka gości nie potrafiła po raz drugi wepchnąć futbolówki do siatki Stiny Lykke Petersen. Kałuża zatrzymała wprawdzie także jedną z bardzo dobrze zapowiadających się akcji gospodyń, ale tym akurat we wschodniej Skanii przejmowano się najmniej. Najistotniejsze było bowiem to, że wynik 1-1 utrzymał się do chwili, w którym pani Tess Olofsson zdecydowała się zakończyć spotkanie, oznajmiając w ten sposób światu, że Kristianstad zachował ligowy byt. Obrazek leżących w błocie piłkarek obu zespołów na długo utkwił w pamięci wszystkim, którzy tego popołudnia mieli przyjemność być świadkami niesamowicie dramatycznych wydarzeń na Vilans IP.

Dziś, w przededniu debiutu drużyny z Kristianstad w europejskich pucharach, wspominam tamte chwile nieprzypadkowo. Wielu kibicom różnych dyscyplin sportu, choć nie tylko im, doskonale znane jest bowiem zjawisko efektu motyla. Nikt oczywiście nie jest w stanie sprawdzić, jak wyglądałaby piłkarska mapa Szwecji A.D. 2021, gdyby wtedy, w meczu na błocie, to Umeå osiągnęło satysfakcjonujący dla siebie wynik. Coś jednak podpowiada mi, że szczególnie losy Kristianstad potoczyłyby się jednak zdecydowanie inaczej. Degradacja do niższej ligi byłaby niewątpliwie ciosem dla klubu, który i tak balansował już na krawędzi i choć oczywiście nie ma takiej tragedii, po której nie dałoby się  podnieść, to jednak ciężko wyobrazić sobie, aby w tej alternatywnej rzeczywistości klub ze wschodniej Skanii właśnie szykowałby się do walki w eliminacjach Ligi Mistrzyń. I choć sam awans do Europy wywalczyła rzecz jasna drużyna, która w poprzednim sezonie zakończyła ligowe rozgrywki na najniższym stopniu podium, to nie mniejsze słowa uznania należą się tym, które kilka lat wcześniej nie pozwoliły temu klubowi upaść. Wiele z tych osób do dziś znajduje się zresztą w Kristianstad, z trenerką Elisabet Gunnarsdottir oraz jej islandzkim sztabem na czele. Wśród piłkarek do tego grona zalicza się oczywiście wychowanka Alice Nilsson, a także Mia Carlsson, Therese Ivarsson, Sif Atladottir, czy Brett Maron. One w tym klubie przeżyły naprawdę wiele i gdy jutro wyjdą na murawę nowej Areny Kristianstad, to właśnie dla nich będzie to największą nagrodą. Bo chyba nikt nie zasłużył bardziej na celebrowanie najbardziej doniosłej chwili w historii klubu niż osoby, które były z nim także w chwilach największej próby. Dodajmy przy tym, że zdecydowanie niełatwej.

Drużyna duńskiego Brøndby, która przywita Kristianstad w piłkarskiej Europie, nie jest oczywiście dla nas wielką tajemnicą. Doskonale znamy umiejętności i klasę sportową Nanny Christensen, czy Julie Tavlo-Petersson, Samarę Ortiz pamiętamy ze wspólnych występów ze szwedzkimi piłkarkami w madryckim Realu (choć w meczach oficjalnych wiele się tam nie nagrała), Beatrice Persson jeszcze wiosną oglądaliśmy w barwach Vittsjö, a transfer utalentowanej Mille Gejl do Häcken zdecydowanie nas ucieszył, gdyż to właśnie ta zawodniczka była w ostatnich miesiącach jedną z kluczowych postaci klubu z przedmieść Kopenhagi. Pamiętamy również, że Brøndby ma doświadczenie w eliminowaniu z rozgrywek niespodziewanych szwedzkich pucharowiczów, o czym nie tak dawno przekonali się w Piteå. Szanse na awans do kolejnej fazy wydają się być jednak wyrównane. Owszem, podopieczne Elisabet Gunnarsdottir w tym roku nie są już taką rewelacją, jak było to jeszcze dwanaście miesięcy temu. Dość powiedzieć, że z trzynastu ligowych spotkań na swoją korzyść rozstrzygnęły zaledwie pięć, a z krajowym pucharem pożegnały się na etapie fazy grupowej. Ubiegłorocznej formy mocno szukają przede wszystkim Therese Åsland i Jutta Rantala, a wspomniana już Alice Nilsson wciąż dochodzi do siebie po kontuzji. Klasą dla siebie pozostaje jednak dwudziestoletnia, ofensywna broń w osobie Sveindis Jane Jonsdottir, a duet Rybrink – Carlsson jako pierwszy w kraju potrafił zagrać na zero z tyłu przeciwko rozpędzonemu Rosengård. Piłkarskich emocji nie powinno więc jutro zabraknąć, ale bez względu na końcowy rezultat – choć oczywiście gorąco wierzymy w zwycięstwo – Kristianstad już wygrał. Chociażby tym, że jutro zaprosi swoje duńskie rywalki nie na Vilans IP, a na nowoczesny, pierwszoligowy stadion z bezpieczną, hybrydową murawą, na otwarcie którego pofatygował się zresztą osobiście Peter Gerhardsson. To już jest wielkie zwycięstwo tych, którzy byli z tym klubem na dobre i na złe. To dla nich jutrzejsze popołudnie będzie chwilą smakującą szczególnie wyjątkowo i aż ciekawe ile osób z tego grona choć przez ułamek sekundy przypomni sobie, jak daleką drogę trzeba było przejść, aby znaleźć się w dokładnie tym miejscu. Na szczęście, przeszłość pozostanie już tylko wspomnieniem, a teraźniejszość maluje się w całkiem ciekawych barwach. A skoro tak, to życzymy Pomarańczowej Armii z Kritianstad dobrej zabawy i mamy nadzieję, że widzimy się w kolejnej rundzie!

Przed ligową jesienią

161124638_1731287263738324_1841427718311538710_n

Takim składem FC Rosengård inaugurował sezon 2021. Latem w stolicy Skanii doszło jednak do znaczącej przebudowy kadry (Fot. FC Rosengård)

Jeszcze nie zdążyliśmy dobrze naładować baterii po dopiero co zakończonych Igrzyskach w Tokio, a tu już na horyzoncie pojawiają się emocje w wydaniu ligowym, którym dodatkowo przez pierwsze tygodnie towarzyszyć będzie delikatny chaos. Zawdzięczamy go rzecz jasna startującym już w najbliższą środę eliminacjom do Ligi Mistrzyń, w których to ujrzymy w tym sezonie aż trzy szwedzkie kluby. Już od pierwszej rundy kwalifikacyjnej swoją przygodą z Europą rozpocznie Kristianstad, w związku z czym to właśnie drużyna prowadzona przez Elisabet Gunnarsdottir będzie mieć w drugiej połowie sierpnia zdecydowanie najbardziej napięty terminarz. Piłkarki ze wschodniej Skanii najpierw zainaugurują ligową jesień rozegranym awansem meczem z AIK, a następnie do końca miesiąca, a w przypadku powodzenia w starciach z Brøndby oraz Bordeaux nawet dłużej, czeka je perspektywa gry co trzy dni. Na szczęście, wraz z nadejściem września ligowo-pucharowy rytm ponownie nam się unormuje, ale zanim to nastąpi, każdy z klubów Damallsvenskan rozegra jeszcze dwa mecze o punkty. A w nich, jak wiadomo, będzie można sporo wygrać i jeszcze więcej przegrać. Bo choć wiosną ukształtowała się nam trochę liga trzech prędkości, to na tę chwilę pytań wciąż pozostaje zdecydowanie więcej niż odpowiedzi. I to zarówno w kontekście walki o mistrzostwo i puchary, jak i w okolicach strefy spadkowej.

Zanim więc piłkarki powrócą do klubowego grania, warto przyjrzeć się aktualnemu stanowi posiadania każdej z ekip, a także zastanowić się nad jej potencjałem. I temu właśnie poświęcimy kilka najbliższych chwil, pamiętając jednak o tym, że tego swoistego podsumowania dokonujemy de facto na trzy dni przed zamknięciem letniego okienka transferowego. Czyli, krótko mówiąc, niektóre z naszych wniosków mogą się stosunkowo szybko zdezaktualizować, jeśli na przykład któryś z zespołów zdecyduje się na zakupową ofensywę w trybie last minute. Terminarz europejskich pucharów nie pozostawił nam jednak innej opcji, więc chcąc zdążyć przed przyspieszoną, ligową inauguracją, rozpoczynamy naszą letnią analizę. I na początek zajrzymy tam, gdzie szczególnie na przełomie czerwca i lipca działo się zdecydowanie najwięcej, czyli oczywiście do Malmö.

FC Rosengård – zgodnie z przewidywaniami, to właśnie u lidera transferowe lato było zdecydowanie najbardziej gorące. Z klubem pożegnały się Nathalie Björn, Glodis Perla Viggosdottir oraz Anna Anvegård, a następna w kolejce może być kuszona przez potentata z Paryża mistrzyni olimpijska Stephanie Labbé. Na ten moment zawodniczką Rosengård pozostaje natomiast Hanna Bennison, choć poważne zainteresowanie pozyskaniem utalentowanej nastolatki wyrażały kluby z Anglii, Francji i Niemiec. Czyżby więc miała sprawdzi się zapowiedź Therese Sjögran, że aby pozyskać tę pomocniczkę, trzeba będzie pobić absolutny rekord transferowy? Czas pokaże. Latem w stolicy Skanii w każdym razie nie próżnowali, dzięki czemu w Malmö zameldowały się australijska bramkarka Teagan Micah (ostatnio Sandviken), niemiecka defensorka Bianca Schmidt (ostatnio Turbine), a także duńska pomocniczka Frederikke Thøgersen (ostatnio Fiorentina). Ponadto, powstałą po odejściu Viggosdottir lukę na pozycji stoperki wypełnić ma jej rodaczka Gudrun Arnardottir. Rosengård nie zapomniał także o letnich wzmocnieniach w ofensywie, choć w ich przypadku trudno było mówić o zaskoczeniu. Zarówno Mia Persson, jak i Loreta Kullashi były bowiem przymierzane do ekipy ze Skanii już od dłuższego czasu. Otwarte pozostaje natomiast pytanie, czy przebudowany skład, pod wodzą nowej trenerki Renée Slegers, będzie w stanie obronić wywalczoną wiosną przewagę i sięgnąć tym samym po dwunasty w historii klubu mistrzowski tytuł? Przed rozpoczęciem jesiennego grania wydaje się, że tylko poważny kryzys formy mógłby zatrzymać ten marsz, ale jeśli atak na Ligę Mistrzyń zakończy się powodzeniem (co nie jest wcale wykluczone!), to w Malmö będą za moment musieli zmierzyć się z perspektywą gry na trzech frontach. A to zawsze zwiastuje potencjalne niespodzianki.

BK Häcken – obrończynie tytułu tracą do lidera sześć punktów, ale udany finisz wiosennej kampanii mocno poprawił nastroje w Hisingen. Tym bardziej, że powodzeniem zakończyły się poszukiwania zawodniczki, która od zaraz zastąpiłaby kontuzjowaną Pauline Hammarlund. Wybór padł na reprezentantkę Danii Stine Larsen i wydaje się, że piłkarki o dokładnie takiej charakterystyce trzeba było ofensywie wciąż aktualnych mistrzyń Szwecji. Drugą linię Häcken wzmocniła ponadto jedna z liderek Piteå z mistrzowskiego sezonu 2018 Julia Karlernäs, dla której będzie to powrót na szwedzkie boiska po krótkim epizodzie w Andaluzji. Nową zawodniczką w kadrze drużyny prowadzonej przez Matsa Grena jest również nazywana jednym z największych duńskich talentów wszechstronna pomocniczka Mille Gejl. Kto wie, czy największym sukcesem Häcken nie będzie jednak utrzymanie duetu Blackstenius – Angeldal, gdyż szczególnie od momentu rozpoczęcia japońskich Igrzysk, w Hisingen właściwie nie ma dnia, kiedy ktoś nie wyrażałby chęci pozyskania przynajmniej jednej z tych piłkarek. Od chęci do czynów jednak daleka droga, więc fani mistrzyń Szwecji mocno ściskają kciuki, aby misja zatrzymania obu tych zawodniczek zakończyła się powodzeniem. Nie ma bowiem wątpliwości, że z nimi w kadrze będzie zdecydowanie łatwiej bić się o Ligę Mistrzyń, a awans do fazy grupowej jest w tym roku w Hisingen planem minimum.

Hammarby IF – rewelacyjny beniaminek postawił na konsolidację i wydaje się, że ta decyzja jak najbardziej ma sens. Tym bardziej, że trener Pinones-Arce już nie raz udowodnił, że z tą grupą piłkarek można dokonać prawdziwych, boiskowych cudów. Wiele mówiło się o tym, że znajdujące się wiosną w kapitalnej dyspozycji Emilia Larsson oraz Emma Jansson mogą zasilić ligowych rywali, ale w obu przypadkach na zapowiedziach się skończyło. A pamiętajmy, że po dłuższych przerwach spowodowanych kontuzjami do gry wracają Elise Kellond-Knight oraz Petronella Ekroth, w związku z czym obie mogą być spokojnie traktowane jak wzmocnienia przed decydującą walką o … puchary? Choć wciąż brzmi to nieco surrealistycznie, to po takiej pierwszej połowie sezonu aż nie wypada napisać inaczej.

Kristianstads DFF – w północno-wschodniej Skanii póki co również spokojnie. Z klubem pożegnały się młode i niewątpliwie utalentowane Mathilde Janzen (transfer do Hoffenheim) oraz Ebba Jahnfors (do AIK), ale żadna z tych piłkarek nie była wiosną czołową postacią w talii Elisabet Gunnarsdottir. Zdecydowanie więcej niepokoju wzbudziła natomiast informacja o urazie niemieckiej golkiperki Meliny Loeck, która najprawdopodobniej nie będzie mogła wesprzeć drużyny w eliminacjach do Ligi Mistrzyń. W Kristianstad najbardziej liczą jednak na życiową dyspozycję Sveindis Jane Jonsdottir, odrodzenie Therese Åsland oraz doskonale funkcjonujący kolektyw w drugiej linii. Choć nie da się ukryć, że szczególnie na początku rundy trzeba będzie mocno rotować wyjściową jedenastką. Całe szczęście, że jeszcze zimą zadbano o odpowiednią głębię składu, która niewątpliwie pozwoli podjąć rękawicę na kilku frontach. Trzeba będzie jednak mocno uważać, aby jednoczesna próba realizacji kilku celów nie zakończyła się efektownym i sumarycznym niepowodzeniem.

Eskilstuna United – drużyna-zagadka. Najbardziej nieobliczalna zarówno jeśli chodzi o typowanie pojedynczych wyników, jak i o predykcje na całą rundę lub sezon. Nie inaczej jest zresztą tym razem. Z jednej bowiem strony niby wszystko się zgadza, finansowo jest stabilnie, na stadion wracają kibice, a plany sięgają walki przynajmniej o ligowe podium. Z drugiej: z drużyną za chwilę pożegna się trener, klub traci latem 2/3 stanowiącego o sile ofensywy tercetu, a także zawodniczkę, która wiosną brała udział przy niemal połowie bramkowych akcji i była prawdopodobnie najlepszą lewą wahadłową ligi. Jasne, Kullashi i Nildén odeszły do ekip bijących się o Ligę Mistrzyń, a transfer Andersson miał miejsce z powodów osobistych, ale dla United są to niewątpliwie spore osłabienia. Tym bardziej, że w miejsce wspomnianych zawodniczek pozyskano póki co 31-letnią legendę stołecznego Djurgården Mię Jalkerud (ostatnio w norweskim Arna-Bjørnar) oraz 21-letnią snajperkę Vittsjö Paulinę Nyström i o żadnej z nich nie da się powiedzieć, że znajduje się na tę chwilę w swoim piłkarskim prime. Tyle tylko, że wspominaliśmy już coś o nieprzewidywalności Eskilstuny. Może zatem na Tunavallen będą mieli powody do radości akurat wtedy, gdy coraz więcej obserwatorów zaczęło w ten projekt wątpić?

Linköpings FC – jeżeli ktoś tego lata poważnie się osłabił, to jest to niewątpliwie zespół z Östergötland. Przez ostatnie cztery lata Frida Maanum konsekwentnie wspinała się po szczebelkach kariery i odeszła z klubu jako jedna z największych gwiazd ligi. Podobnego statusu nie dorobiła się jeszcze jej rodaczka Synne Skinnes Hansen, ale gdy tylko pozwalało jej zdrowie, to na murawie zawsze pokazywała swoją niewątpliwą klasę. Do tego wszystkiego dołożyć możemy jeszcze transfer Elin Landström, która może nie osiągnęła w LFC tyle, ile sama pragnęła przychodząc do tego klubu, ale jednak niezmiennie pozostawała gwarantem solidnego poziomu. Wspomniany tercet rozjechał się na trzy strony świata, a w jego miejsce przybyły zawodniczki nie mniej ciekawe, choć będące w dużym stopniu zagadką. Jedną z nich jest ukraińska pomocniczka z Charkowa Nadia Kunina, choć w Östergötland nie ukrywają, że w tym przypadku liczą przynajmniej na powtórkę z transferu jej rodaczki Wiery Diateł, która przed laty zachwycała swoją grą sympatyków Linköping. Innym znakiem zapytania jest wyciągnięta z duńskiego Nordsjælland Amalie Vangsgaard. Zdecydowanie więcej wiemy za to o reprezentantce Japonii Yuce Momiki, dla której będzie to drugie podejście do Damallsvenskan. Pierwsze zakończyło się poważną kontuzją po niespełna kwadransie gry, ale limit pecha ta zawodniczka chyba już wyczerpała. Pociągnięcie LFC na ligowe podium może okazać się jednak zbyt trudnym zadaniem nawet dla tak świetnie wyszkolonej technicznie zawodniczki.

Vittsjö GIK – w najsłynniejszej, piłkarskiej wsi Europy lato póki co także spokojne, gdyż oprócz wspomnianej już Nyström udało się utrzymać stan posiadania. A to oznacza całkiem ciekawą perspektywę, gdyż po kontuzjach i wypożyczeniach do gry wracają Tove Almqvist, Michelle De Jongh oraz Ebba Wieder, czyli trzy piłkarki, które w swojej kadrze chętnie widziałby absolutnie każdy klub tej ligi. Jeśli więc Fernanda Da Silva utrzyma formę z wiosny, Emily Gielnik przypomni sobie, że nie tak dawno walczyła o miejsce w jedenastce Bayernu Monachium, a Sabrina D’Angelo zagra nam to, co w pamiętnym finale NWSL, to w Vittsjö mogą mentalnie szykować się na bardzo przyjemną jesień. Atak na lokatę w górnej połówce tabeli wydaje się obowiązkiem, a walka o ligowe podium jak najbardziej realnym wyzwaniem. Choć trzeba oczywiście pamiętać, że to nie Vittsjö startuje do niej z pole position.

Djurgårdens IF – na papierze jedyny zespól, któremu jesienią nie grozi ani bezpośrednia walka o puchary, ani o uniknięcie degradacji. Czy jest to jednak równoznaczne z tym, że kibiców Dumy Sztokholmu czeka nadzwyczaj spokojny czas? Nie do końca, bo w klubie wciąż mają bardzo wiele do udowodnienia, przede wszystkim sobie samym. Jedyną istotną letnią roszadą kadrową było pozyskanie duńskiej stoperki Kamilli Karlsen, która ma zastąpić sprzedaną do Rosengård Islandkę Arnardottir. Z powodów zdrowotnych przerwę w karierze oficjalnie ogłosiła ponadto Amerykanka Rachel Bloznalis, ale z przyczyn oczywistych również wiosną nie oglądaliśmy jej na boisku. Poza tym, trener Pierre Fondin będzie dysponował dokładnie tą samą grupą piłkarek, co w rundzie wiosennej, choć oczywiście grupa ta będzie zdecydowanie bardziej zgrana i to zarówno pod względem czysto sportowym, jak i mentalnym. Wszyscy pamiętamy bowiem, w jak wielkich bólach rodził się ten zespół, ale wydaje się, że przykre doświadczenia sprzed kilku miesięcy ostatecznie go wzmocniły. Przynajmniej tymczasowo, gdyż w Djurgården sytuacja lubi zmieniać się bardzo dynamicznie.

KIF Örebro – pamiętacie mecz Szkocja – Finlandia w eliminacjach EURO 2022? W samej końcówce spotkania trenerka Anna Signeul posłała wówczas do boju debiutantkę, która w piątej minucie doliczonego czasu gry została autorką nieco przypadkowego gola na wagę zwycięstwa Suomi. Rzeczona debiutantka nazywa się Amanda Rantanen i jesienią będziemy oglądać ją na boiskach Damallsvenskan w barwach Örebro. Ma ona zastąpić dotychczasową snajperkę Karin Lundin, która zdecydowała się na kontynuowanie kariery na włoskich boiskach. Poza tym, kadra zespołu prowadzonego przez Rickarda Johanssona nie uległa większym zmianom, choć należy odnotować zbliżający się wielkimi krokami powrót na boisko Heidi Kollanen, która do momentu odniesienia kontuzji była w poprzednim sezonie czołową postacią nie tylko swojej drużyny, ale i całej ligi. Czy zatem fiński duet z przodu i islandzka solidność w defensywie wystarczą do utrzymania statusu pierwszoligowca? W klubie nie dopuszczają do siebie innej alternatywy, a mając na uwadze, że mało zespołów w Damallsvenskan jest zarządzanych tak rozważnie jak klub z Behrn Areny, wypada po prostu się do tych życzeń przyłączyć.

Piteå IF – sensacyjne mistrzynie sprzed trzech lat znów odnajdują się w swoim naturalnym środowisku klubów walczących o utrzymanie. Rok temu udało się uratować ligowy byt w ostatniej kolejce, ale nikt nie powiedział, że tym razem będzie łatwiej. Tym bardziej, że brak klasowej napastniczki, gwarantującej przynajmniej kilka goli w sezonie, wciąż jest w Norrbotten palącym problemem. Wzmocnieniem drugiej linii z pewnością będzie dość nieoczekiwany swoją drogą transfer Fanny Andersson, ale jeśli na dalekiej Północy marzą o względnie spokojnej jesieni, to począwszy od sierpniowych meczów trzeba będzie prezentować się na boisku zdecydowanie lepiej niż wiosną. W przeciwnym razie, fanów na LF Arenie znów czekają emocje do samego końca, choć akurat tych wrażeń wszyscy w Piteå i okolicach woleliby raczej uniknąć.

AIK FF – beniaminek z Solnej był kandydatem numer jeden do spadku i gdyby brać pod uwagę wyłącznie formę prezentowaną na boisku, to stołeczne Gryzonie zamykałyby teraz ligową tabelę. W futbolu najbardziej liczą się jednak punkty, a tych podopieczne Maiju Ruotsalainen uzbierały wiosną dziewięć, co plasuje je obecnie tuż nad strefą spadkową. Problemem AIK była wiosną przede wszystkim mocno nierówna kadra, gdyż obok zawodniczek absolutnie klasowych jak Hayashi, Kafaji, czy Danielsson występowały piłkarki nijak do poziomu Damallsvenskan nie pasujące. A gdy pod koniec rundy w ogóle zabrakło liderek, AIK stał się niestety etatowym dostarczycielem punktów, na dodatek nie potrafiącym strzelić choćby jednego gola. W przerwie letniej zapowiadano cztery-pięć transferów, ale o ile liczbowo norma została już wyrobiona, o tyle ich jakość może budzić pewne wątpliwości. Oczywiście przy założeniu, że miały to być wzmocnienia na teraz, gdyż potencjału Ebbie Jahnfors, Mathildzie Nildén oraz Julii Olsson nikt nie zamierza odmawiać. Jedynym poważnym zastrzykiem piłkarskiej jakości wydaje się być póki co pozyskanie Kaisy Collin, byłej królowej strzelczyń ligi fińskiej, ale czy do spółki z Danielsson i Kafaji będzie ona w stanie uratować pierwszą ligę dla Solnej? A może jednak okaże się, że AIK zaskoczy nas jeszcze w ostatnich godzinach okienka transferowego? Tak, czy inaczej, w żółto-czarnej części stolicy nadchodząca jesień będzie się prawdopodobnie mocno dłużyć i wcale nie musi zakończyć się happy endem.

Växjö DFF – to nie była aż tak katastrofalna wiosna dla klubu ze Småland, jak wskazywałaby tabela, ale jeśli nie potrafi się trafiać do siatki rywalek, to efekty są właśnie takie. Od samego początku sezonu w Växjö trwa niczym nieuzasadniona ofensywna niemoc, a kontuzja Violi Nambi oraz transfer Signe Holt do rzymskiego Lazio absolutnie nie ułatwiły sprawy. Receptą na problemy drużyny prowadzonej przez Marię Nilsson mogą okazać się dwie zawodniczki rodem z Finlandii, które w przeszłości występowały już na szwedzkich boiskach. Jednak aktualna dyspozycja zarówno Adeliny Engman (pozyskanej z francuskiego Montpellier), jak i Juliette Kemppi (z London City Lionesses) wydaje się być póki co sporą niewiadomą. Szczelnośc formacji defensywnej poprawić mają za to wyciągnięta z Brisbane Roar Winonah Heatley oraz wracająca do pełni formy po kontuzji Elin Karlsson. Jeśli dodamy do tego jeszcze inną rekonwalescentkę w osobie Stiny Lennartsson, to Växjö możemy spokojnie uznać za jednego ze zwycięzców letniego okienka transferowego. A przecież nie możemy zapominać, że rok temu klub ze Småland także zamykał na półmetku ligową tabelę, a sezon zakończył w jej górnej połówce, opromieniony zwycięstwem na Malmö IP. Tym razem sytuacja początkowa jest jeszcze bardziej skomplikowana, ale z drugiej strony nikt nie oczekuje przecież awansu do szóstki. Do pełni szczęście wystarczy nawet jedenasta lokata i ten cel zrealizować po prostu trzeba. W przeciwnym razie będzie można mówić nie tyle o rozczarowaniu, co o całkowitej katastrofie.


Zestaw par 13./14. kolejki:

m01

m01

m02

m03

m04

m05

m06

m02

m03

m04

m05

m06