13. kolejka (uzupełnienie)

Przed zaplanowanymi na środowy wieczór derbami Malmö, z niemałym zaciekawieniem nasłuchiwaliśmy nie tylko najnowszych informacji o stanie zdrowia poszczególnych piłkarek (z powodu kontuzji w ostatniej chwili wypadły między innymi Nilsson i Landeka), ale także kolejnych, sensacyjnych doniesień na temat rewelacyjnie sprzedających się biletów. Przeniesienie meczu na największy w mieście stadion Swedbank, a także całkiem spora medialna otoczka sprawiły, że w dniu meczowym realne wydawało się nawet pobicie frekwencyjnego rekordu wszechczasów w Damallsvenskan i choć do tego wyniku ostatecznie trochę zabrakło, to i tak większość zawodniczek Limhamn Bunkeflo po raz pierwszy w swojej karierze miała okazję zaprezentować się przed tak liczną publicznością. Szybko okazało się jednak, że poradzenie sobie z presją nie będzie tego dnia ich największym problemem, a jedyną piłkarką beniaminka, która od samego początku spotkania przejawiała spore problemy z koncentracją była Josephine Frigge. Na szczęście dla sympatyków LB, trzy fatalne błędy rezerwowej nominalnie golkiperki nie niosły za sobą bramkowych konsekwencji, a tuż przed końcem pierwszej połowy to gospodynie stworzyły sobie wymarzoną okazję do objęcia prowadzenia. Erin McLeod najpierw w dobrym stylu sparowała jednak strzał Anny Welin, a chwilę później popisała się efektowną interwencją na refleks po uderzeniu Mii Persson i na przerwę obie ekipy schodziły przy bezbramkowym remisie. Najwyraźniej ośmielone tą sytuacją podopieczne Svena Sjunnessona w drugiej części gry postanowiły jeszcze odważniej zaatakować bramkę Rosengård, ale gdy wydawało się, że właśnie przejmują inicjatywę, gola z niczego zapisały na swoim koncie faworytki. McLeod zdecydowała się na daleki wykop z własnej szesnastki, a Kristjansdottir oraz Winberg na tyle nieporadnie próbowały wybijać futbolówkę, że Masar znalazła się sama przed Frigge, robiąc z nieoczekiwanego prezentu właściwy użytek. Utrata bramki w tak pechowych okolicznościach nie podłamała jednak piłkarek beniaminka, które natychmiast ruszyły do odrabiania strat i przynajmniej trzykrotnie były tego bardzo bliskie. Między słupkami Rosengård fenomenalnie spisywała się jednak McLeod i w największym stopniu to właśnie byłej reprezentantce Kanady dziesięciokrotne mistrzynie Szwecji mogą zawdzięczać to, że skromne prowadzenie, a także kolejne z rzędu czyste konto udało im się ostatecznie dowieźć do końcowego gwizdka.

07

08

09

10

14. kolejka – zapowiedź

Tegoroczny kalendarz ułożył się tak, że druga połowa sierpnia upływa nam ewidentnie pod znakiem derbów. Po starciach Vittsjö z Kristianstad, Örebro z Eskilstuną i Limhamn Bunkeflo z Rosengård, przyszedł czas na kolejną odsłonę piłkarskiej bitwy o Sztokholm. Czy, podobnie jak wiosną, pierwszy gwizdek w rywalizacji dwóch stołecznych klubów znów trzeba będzie opóźnić o kilkanaście minut ze względu na olbrzymie zainteresowanie kibiców? Tego póki co nie wiemy, ale pewne jest, że dziś wieczorem ładunek futbolowych emocji przekroczy w stolicy wszelkie dopuszczalne normy. Pomimo absencji Petronelli Ekroth i wynikających z niej problemów z właściwym rozłożeniem akcentów w defensywie, Djurgården wydaje się być papierowym faworytem, ale sympatycy Bajen z pewnością mają nadzieję na sprawienie niespodzianki i pierwsze w tym wieku zwycięstwo na Stadionie Olimpijskim. Gdyby tak się stało, Hammarby nie tylko odzyskałoby nieformalny prymat w stolicy, ale także zapisało na swoim koncie trzy niezwykle cenne punkty w perspektywie walki o pozostanie w Damallsvenskan na kolejny sezon. Nie zapominajmy jednak, że gospodynie mają na środowy wieczór całkowicie inne plany.

W czwartek i niedzielę na ligowe boiska wyjdą dwaj główni pretendenci do mistrzowskiego tytułu i choć obaj zmierzą się ze znacznie niżej notowanymi rywalami, to jedynie Rosengård wydaje się być zdecydowanym faworytem swojej potyczki. Poza jednym potknięciem (które, gdyby nie aktorskie umiejętności Ramony Bachmann, mogło nieść za sobą znacznie poważniejsze konsekwencje) drużyna prowadzona obecnie przez Jacka Majgaarda zazwyczaj bez większych problemów radziła sobie z na własnym boisku z Vittsjö i tym razem nie powinno być inaczej. Zdecydowanie bardziej skomplikowane zadanie czeka za to piłkarki z Linköping. Po pierwsze, udadzą się one na teren, na którym z reguły grało im się niezwykle ciężko. Po drugie, przystąpią do meczu z Göteborgiem po dwóch kolejnych porażkach i ze świadomością, że jakikolwiek margines błędu został już wyczerpany. Po trzecie, ekipa z Västergötland latem doszła najwyraźniej do wniosku, że wobec przedłużającej się absencji Jennifer Falk warto zainwestować w solidną bramkarkę, a dwa czyste konta z rzędu niejako potwierdzają, że była to jak najbardziej słuszna decyzja. Na Valhalli możliwe wydaje się więc każde rozstrzygnięcie, choć czterech goli Maji Kildemoes tym razem raczej nie powinniśmy się spodziewać.

Równie ważny, jeśli nie w ogóle najważniejszy mecz najbliższej serii spotkań odbędzie się na Behrn Arenie w Örebro. Zamykające ligową tabelę piłkarki Martina Skogmana podejmą przedostatnie Kvarnsveden i choć ewentualna porażka nie zamknie jeszcze nikomu drogi do utrzymania, to mocno skomplikuje i tak bardzo już trudną sytuację któregoś z klubów. W obu obozach doskonale zdają sobie sprawę z powagi sytuacji i pomimo tego, że ani w Örebro, ani w Borlänge nikt nie wypowie głośno słowa “spadek”, nikomu nie trzeba tłumaczyć, że zatrzymanie Chawingi / pokonanie Söberg (w zależności od perspektywy) może okazać się kluczem do udanej jesieni na ligowych boiskach.

Po wywiezieniu trzech punktów z twierdzy Linköping, kompletnie nieprzewidywalne w tym sezonie Piteå podejmie na własnym boisku nie zachwycający na wyjazdach Kristianstad. Na papierze, więcej argumentów zdaje się przemawiać na korzyść miejscowych, ale ponieważ gra drużyny Stellana Carlssona w tym sezonie wymyka się jakiejkolwiek logice, to może warto zainwestować w zwycięstwo drużyny ze wschodniej Skanii? Niespodzianki nie powinniśmy zobaczyć za to na Tunavallen, ale wobec mało przekonującej postawy piłkarek United w ostatnich tygodniach, możemy być pewni, że beniaminek z Malmö uda się do Eskilstuny z nadzieją na przywiezienie stamtąd pierwszego w historii ligowego punktu.

omg14_1

omg14_2

omg14_3

omg14_4

omg14_5

omg14_6

Dobra zmiana?

BB160121BB260

Fot. SvFF

Czekaliśmy, czekaliśmy i się doczekaliśmy. Jeszcze na kilka minut przed rozpoczęciem dzisiejszej konferencji Petera Gerhardssona ogromny niepokój mieszał się z nie mniejszą ekscytacją, ale bardzo szybko stało się jasne, że jakiekolwiek obawy okazały się całkowicie bezpodstawne. Dobrym prognostykiem była już prezentacja największego w historii i niezwykle specjalistycznego sztabu szkoleniowego i medycznego kadry, a gdy głos zabrał wreszcie sam selekcjoner, raz jeszcze przekonaliśmy się, że za sterami najważniejszej drużyny w kraju znalazł się właściwy człowiek. Nie ma sensu wracać teraz do zamkniętego rozdziału z przeszłości, ale sposób, w jaki Gerhardsson odnosił się na przykład do trenerów klubowych jednoznacznie sugerował, że od teraz wzajemne relacje budowane będą na dialogu, a nie na wojnie na wyniszczenie. Jak by nie patrzeć, jest to ewidentnie zmiana na lepsze.

Bardzo pozytywnie odebrana została także prezentacja kadry na wrześniowy mecz z Chorwacją, zarówno pod względem formy, jak i treści. Nowy selekcjoner nie ograniczył się bowiem do odczytania 23 nazwisk, ale przy każdym z nich zatrzymał się na dłużej, informując, jaką rolę pełnić będą w zespole powołane przez niego piłkarki. Co więcej, liczne odniesienia do konkretnych sytuacji z meczów ligowych były dowodem na to, że wszystkie zawodniczki są na bieżąco monitorowane, co w przeszłości wcale nie było aż takie oczywiste. Nie muszę chyba przypominać w tym miejscu trenerki, która nie była w stanie powiedzieć, czy jej kapitanka gra regularnie w swojej drużynie klubowej. O tym, że Gerhardsson jest na bieżąco z dyspozycją konkretnych piłkarek przekonała nas ostatecznie lista powołań, na której znalazło się miejsce chociażby dla rozgrywających świetny sezon Mii Carlsson, Johanny Rytting Kaneryd, Tove Almqvist, czy Nathalie Björn. Wiadomo, że na podstawie jednej konferencji nie można wyciągać zbyt daleko idących wniosków, ale istnieje całkiem duża szansa, że po wieloletnim okresie stagnacji, szwedzka kadra przestanie w końcu przypominać zamknięty krąg, którego progów nie może przekroczyć nikt z zewnątrz. Danie szansy piłkarce Kristianstad czy Djurgården kosztem mających wcześniej w zasadzie abonament na reprezentację kadrowiczek można bowiem odczytać nie tylko jako nagrodę dla konkretnych zawodniczek, ale jako zachętę dla wszystkich marzących o grze dla najważniejszej drużyny w kraju. Bo skoro od teraz jednym z najważniejszych czynników przy powołaniach będzie aktualna dyspozycja, to szanse na dostąpienie tego niebywałego zaszczytu mocno się wyrównują, co z kolei jest dobrą informacją dla każdego, a przede wszystkim dla szwedzkiej piłki.

Ze względu na to, że we wrześniu czeka nas tylko jeden mecz eliminacyjny, Peter Gerhardsson postanowił, że w Chorwacji szwedzka kadra spędzi aż dziewięć dni. Ten swego rodzaju mini-obóz ma pomóc kadrowiczkom i szkoleniowcom w lepszym poznaniu się, gdyż to właśnie wzajemne zrozumienie może stanowić klucz do zwycięstwa w niektórych spotkaniach. Selekcjoner podkreślał, że zdaje sobie sprawę z różnic pomiędzy piłką klubową i reprezentacyjną, ale fakt, że póki co nie miał okazji trenować żadnej z powołanych przez niego piłkarek sprawia, że każdy dodatkowy dzień może okazać się w tym przypadku niezwykle cenny. Jest w tym oczywiście sporo racji, ale pozostaje mieć nadzieję, że wspólnie spędzony tydzień wystarczy, abyśmy na już boisku w Varazdinie zobaczyli przynajmniej zalążek reprezentacji, której grę będzie się oglądać (i opisywać) z przyjemnością. Jeśli i ten cel uda się zrealizować, to będzie to ewidentnie jeszcze jedna zmiana na lepsze.


Kadra na Chorwację:

Bramkarki: Hilda Carlén (Piteå), Hedvig Lindahl (Chelsea), Zecira Musovic (Rosengård)

Obrończynie: Jonna Andersson (Linköping), Nathalie Björn (Eskilstuna), Mia Carlsson (Kristianstad), Magdalena Eriksson (Chelsea), Nilla Fischer (Wolfsburg), Amanda Ilestedt (Turbine), Jessica Samuelsson (Arsenal), Linda Sembrant (Montpellier)

Pomocniczki: Tove Almqvist (Linköping), Petra Andersson (Eskilstuna), Kosovare Asllani (Linköping), Hanna Folkesson (Rosengård), Lina Hurtig (Linköping), Johanna Rytting Kaneryd (Djurgården), Caroline Seger (Rosengård), Julia Spetsmark (Örebro)

Napastniczki: Marija Banusic (Linköping), Stina Blackstenius (Montpellier), Mimmi Larsson (Eskilstuna), Fridolina Rolfö (Bayern)

Niedzielne szaleństwa na Arenie

BB170827BB846

Fot. SvFF

Ostatnie lata sprawiły, że finały krajowego pucharu z udziałem Rosengård oraz Linköping wydają się czymś absolutnie naturalnym, ale w rzeczywistości drużyny te dopiero po raz trzeci zmierzyły się w decydującej potyczce, której stawką było wspomniane trofeum. Oba poprzednie mecze pamiętamy oczywiście doskonale, bo mówimy przecież o najnowszej historii szwedzkiej piłki. Przed dwoma laty piłkarki z Östergötland pewnie zwyciężyły na własnym boisku 2-0, a dwanaście miesięcy później na Malmö IP rywalki ze Skanii odgryzły się równie efektownym 3-1. O ile jednak w przypadku spotkań z lat 2015-2016 już przed pierwszym gwizdkiem można było pokusić się o wskazanie faworyta, o tyle tym razem obie ekipy miały po swojej stronie mniej więcej podobną liczbę argumentów przemawiających na ich korzyść. Analiza bilansu letniego okienka transferowego, aktualnej formy poszczególnych zawodniczek, czy nawet kryteriów pozasportowych z reguły doprowadzała nas do punktu, w którym trzeba było finalnie przyznać, że w tym meczu w zasadzie żadnego rozstrzygnięcia nie będzie można nazwać sensacją. Nic więc dziwnego, że z tym większym zaciekawieniem oczekiwaliśmy tego, co w sierpniowe, niedzielne popołudnie miało wydarzyć się na murawie Areny Linköping.

Choć od pierwszych minut było całkowicie jasne, że obie drużyny postawiły na odpowiedzialny futbol, ci, którzy postanowili pofatygować się do Östergötland, aby obejrzeć piłkę nożną w najlepszym, szwedzkim wydaniu, nie mieli prawa narzekać na nudę. Stuprocentowych okazji pod obiema bramkami może faktycznie brakowało, ale patrząc na tempo i intensywność gry, nikt nie mógł mieć wątpliwości, że po boisku biegają naprawdę klasowe zespoły. Wiadomo, że minimalnie niecelne strzały Masar czy Banusic, a także dwa sprytnie rozegrane przez gospodynie rzuty rożne, zachwycały bardziej piłkarskich koneserów niż spragnionych otwartego futbolu kibiców, ale warto docenić, że na Arenie Linköping żadna ze stron nie kwapiła się do popełniania tak nielubianych przez nas prostych błędów w defensywie, a jeśli już takie się przytrafiały, to najczęściej były one błyskawicznie naprawiane. Taki stan rzeczy sprawił, że do szatni obie ekipy udały się przy bezbramkowym remisie i wciąż trudno było stwierdzić, kto na tę chwilę znajdował się bliżej pucharu.

Obraz gry nieco zmienił się po przerwie, gdy obie strony najwyraźniej stwierdziły, że bilans walki w środku pola koniec końców i tak wyjdzie na zero, w związku z czym warto nieco śmielej zaatakować skrzydłami. Zdecydowanie bardziej aktywne stały się wahadłowe obrończynie obu drużyn, które coraz częściej zapuszczały się w okolice szesnastki rywalek, a rozciągnięcie gry sprawiło, że pomocniczki miały teraz choć trochę więcej miejsca i czasu na spokojne rozegranie piłki. Jak na ironię, pierwszy tego popołudnia gol padł jednak nie po misternie skonstruowanym ataku pozycyjnym któregoś z zespołów, a po zupełnie nie pasującej do tego widowiska niepotrzebnej stracie gospodyń w środku pola, przytomnym zachowaniu Mittag i precyzyjnym strzale Troelsgaard, która nie dała Cajsie Andersson szans na skuteczną interwencję. Zawodniczki z Linköping w tym momencie miały jeszcze dokładnie trzydzieści minut na to, żeby doprowadzić przynajmniej do dogrywki, ale sztuki tej ostatecznie nie udało się im dokonać. Nie pomogły ani bite seriami stałe fragmenty, ani kolejne wrzutki w pole karne Erin McLeod, ani wreszcie szalejąca na całej długości i szerokości boiska rezerwowa Frida Maanum – obrończynie tytułu grały na tyle rozważnie (a gdy była taka potrzeba, to i szczęśliwie), że to one mogły po ostatnim gwizdku Malin Johansson ze Sztokholmu unieść ręce do góry w geście triumfu.

Drugie w tym roku kalendarzowym zwycięstwo piłkarek z Rosengård na Arenie Linköping oznacza, że przez najbliższy rok Puchar Szwecji pozostanie w gablocie na Malmö IP. Kolejna edycja tych rozgrywek odbędzie się już na nowych zasadach, a większa liczba meczów i wprowadzenie fazy grupowej na poziomie dawnej 1/8 finału mają jeszcze bardziej wzmocnić ich prestiż. Póki co, obaj tegoroczni finaliści skupiają się jednak przede wszystkim na zdecydowanie bliższej przyszłości, gdyż już za dwa tygodnie przyjdzie im ponownie stanąć naprzeciw siebie na zielonej murawie, a stawką zaplanowanego na 10. września pojedynku może okazać się nawet mistrzostwo kraju. Kto zwycięży tym razem, wykonując w ten sposób olbrzymi krok w kierunku tego, aby świętować w połowie listopada? W tej chwili na fali wznoszącej wydają się być podopieczne duńskiego szkoleniowca Jacka Majgaarda, ale przecież mówimy o Damallsvenskan, czyli lidze, w której niemożliwe nie istnieje.

Podsumowanie 13. kolejki

W poprzednim sezonie piłkarki z Piteå potrzebowały niespełna dziesięciu minut, aby dwukrotnie uciszyć Linköping Arenę, ale absolutnie nikt nie spodziewał się, że mająca obecnie olbrzymie kłopoty ze strzelaniem goli drużyna z Norrland także i w tym roku pokusi się o podobny wyczyn. Josefin Johansson i Hanna Pettersson udowodniły jednak, że w futbolu nie ma rzeczy niemożliwych i za sprawą dwóch akcji wspomnianego duetu ekipa Stellana Carlssona sensacyjnie znalazła się na dwubramkowym prowadzeniu. Co godne podkreślenia, przyjezdne w ogóle nie przestraszyły się nieoczekiwanej szansy na wywiezienie z trudnego terenu kompletu punktów i zamiast cofnąć się do głębokiej defensywy, bez jakichkolwiek oznak paniki kontynuowały swoją grę. Oczywiście, dysponujące potężną siłą ofensywną gospodynie jeszcze przed przerwą stworzyły sobie dwie fantastyczne okazje do zdobycia gola (zmarnowały je kolejno Hurtig i Banusic), ale Piteå ani na moment nie dało się zamknąć mistrzyniom Szwecji na własnej połowie. Co więcej, na początku drugiej części gry zawodniczki z Norrland wyprowadziły kolejny cios, gdy po fatalnym błędzie Kildemoes na listę strzelczyń wpisała się Jakobsson. W tym momencie stało się jasne, że jeśli w Östergötland nie wydarzy się jakiś kataklizm, to tak zdyscyplinowana drużyna, jaką w środowy wieczór był zespół Stellana Carlssona, po prostu nie może już wypuścić zwycięstwa z rąk. Tak się faktycznie stało, ale zanim trzy punkty odleciały razem z piłkarkami z Piteå na daleką Północ, gospodynie postarały się jeszcze o emocjonującą końcówkę. Trafienia Banusic i Hurtig (oba po akcjach rozpoczętych przez Asllani) nie były już jednak w stanie odwrócić losów meczu, w związku z czym Linköping trochę na własne życzenie mocno skomplikował sobie sytuację w tabeli przed wrześniową konfrontacją na szczycie.

01

Derbowe potyczki rządzą się własnymi prawami, więc trudno się dziwić, że pomimo fatalnej dyspozycji obu zespołów w ostatnich tygodniach, sympatycy Örebro i Eskilstuny mieli nadzieję, że właśnie teraz nadszedł moment na przełamanie złej passy. W pierwszym kwadransie zdecydowanie więcej w tym kierunku zrobiły piłkarki Viktora Erikssona, ale pomimo kilku naprawdę efektownych zagrań Diaz i Brown, Carola Söberg wciąż zachowywała czyste konto. Po okresie wyraźnej przewagi gości, śmielej postanowiły zaatakować zawodniczki z Örebro i za sprawą Michelle De Jongh udało im się nawet stworzyć dogodną okazję do objęcia prowadzenia, ale na posterunku znajdowała się zachowująca czujność Emelie Lundberg. Bezbramkowy remis na Behrn Arenie utrzymał się do 33. minuty, kiedy to szarżująca lewym skrzydłem Fiona Brown urwała się Gråhns,  a dośrodkowaną przez reprezentantkę Szkocji futbolówkę do siatki skierowała nabiegająca z głębi pola Schjelderup, korzystając z błędu w ustawieniu Emelie Andersson. Choć brzmi to niewiarygodnie, trafienie reprezentantki Norwegii było pierwszym od trzech miesięcy golem zdobytym przez piłkarkę Eskilstuny na ligowych boiskach. Po przerwie wszyscy spodziewali się błyskawicznej ofensywy ze strony nie mającego już wiele do stracenia Örebro, ale niesamowicie rozważna postawa defensorek United sprawiła, że nawet po stałych fragmentach gry pod bramką Lundberg ani razu nie zrobiło się gorąco. Zdecydowanie bliżej podwyższenia skromnego prowadzenia – głównie za sprawą dynamicznej Brown – były za to przyjezdne, ale źle ustawiony celownik Mimmi Larsson przypomniał nam, że problem strzeleckiej niemocy piłkarek Eskilstuny nie został jeszcze do końca rozwiązany. Na ich szczęście, do odniesienia prestiżowego, derbowego zwycięstwa w zupełności wystarczył im jeden strzelony gol.

02

Rywalizacja drużyn z Vittsjö i Kristianstad nie ma może niebywale długiej historii, ale w ostatnich latach pojedynki o miano nieformalnego numeru dwa w Skanii zaczęły wyraźnie zyskiwać na prestiżu. Lepszym bilansem bezpośrednich spotkań mogą się pochwalić piłkarki znad Bałtyku, ale wiosną to drużyna prowadzona przez Thomasa Mårtenssona potrafiła szybko objąć prowadzenie i – pomimo olbrzymiej przewagi optycznej rywalek – dowieźć korzystny rezultat do końcowego gwizdka. Tym razem scenariusz z kwietniowego starcia w pewnym stopniu się powtórzył, gdyż ponownie już pierwsza groźniejsza akcja przyniosła zawodniczkom z Vittsjö powodzenie. Hed posłała kilkudziesięciometrowe podanie w kierunku Wilkinson, a reprezentantka Nowej Zelandii poradziła sobie z Atladottir i mierzonym strzałem pokonała próbującą ratować sytuację Brett Maron. Kolejne minuty także przyniosły nam powtórkę z wiosennej rozrywki, gdyż dominacja Kristianstad stawała się coraz bardziej widoczna, a w szesnastce Shannon Lynn raz po raz robiło się naprawdę gorąco. Poprzeczkę bramki gospodyń obijały kolejno Chikwelu oraz wracająca do gry po ciężkiej kontuzji Tine Schryvers, ale na tablicy wyników po stronie gości wciąż świeciła się cyfra zero. Taki stan utrzymał się do 59. minuty, kiedy to belgijska rekonwalescentka dośrodkowała z rzutu wolnego na głowę Carlsson, a rozgrywająca kolejny w tym sezonie udany mecz doświadczona defensorka Kristianstad doprowadziła do remisu. Bramka na 1-1 nie zmieniła znacząco obrazu gry, ale choć piłkę na wagę zwycięstwa miały na nodze między innymi Chikwelu i Chukwudi, Shannon Lynn więcej goli tego dnia już nie puściła. Podział punktów w derbach Skanii sprawia, że na dziewięć kolejek przed końcem rozgrywek obie ekipy wciąż nie mogą być pewne pozostania na kolejny rok w Damallsvenskan, ale wydaje się, że to podopieczne Elisabet Gunnarsdottir przystąpią do decydujących meczów z większą wiarą we własne umiejętności.

03

Licznie przybyli na Ljungbergsplanen sympatycy Kvarnsveden opuszczali stadion w Borlänge z bardzo dużym poczuciem niedosytu. Z jednej strony przyszło im obejrzeć całkiem niezły występ ich drużyny, która do ostatniego gwizdka walczyła o każdą piłkę tak zaciekle, jakby to właśnie od niej zależało być albo nie być w Damallsvenskan na kolejny rok. Z drugiej – remis 2-2 spowodował, że przynajmniej do następnej soboty zespół z Dalarny wciąż nie wydostanie się ze strefy spadkowej, a powoli wkraczamy przecież w tę fazę sezonu, w której dla własnego bezpieczeństwa lepiej po prostu utrzymywać się nad kreską. Nad nią podopieczne Jonasa Björkgrena w środowy wieczór znajdowały się przez zaledwie dwie minuty, gdyż na dającego gospodyniom prowadzenie gola niezawodnej Tabithy Chawingi piłkarki ze stolicy błyskawicznie odpowiedziały trafieniem Madeleine Stegius po sprytnie rozegranym rzucie rożnym. W kolejnych minutach, choć spotkanie właściwie cały czas toczyło się na niezwykle wysokim tempie, a dogodnych okazji i kontrowersji nie brakowało (największą z nich było z pewnością zatrzymanie piłki ręką na linii bramkowej przez Kim Sundlöv po uderzeniu Chawingi), bardzo długo żadna z ekip nie potrafiła udokumentować swojej dobrej gry golem. Zmianę wyniku przyniósł nam dopiero kolejny stały fragment gry w wykonaniu gości i chytry strzał Freji Hellenberg, choć trzeba przyznać, że zarówno Wahlén, jak i Salander miały obowiązek wybić powoli zmierzającą do siatki Kvarnsveden futbolówkę. Grające po czerwonej kartce dla Petronelli Ekroth w liczebnej przewadze gospodynie nie zamierzały jednak godzić się z porażką i jeszcze jeden błysk Chawingi sprawił, że Agnes Dahlström na niespełna kwadrans przed końcem ponownie wyrównała stan rywalizacji. Na więcej, ku rozpaczy coraz bardziej żywo reagującej na boiskowe wydarzenia widowni, zabrakło już jednak czasu.

04

Choć w pierwszej chwili może się to wydać całkowicie niedorzeczne, drużyny Hammarby oraz Göteborga łączy naprawdę wiele. Jasne, Olof Unogård i Stefan Rehn hołdują raczej odmiennym stylom prowadzenia zespołu, co widać chociażby po ustawieniu i taktyce prezentowanej na boisku przez ich ekipy, ale nie da się ukryć, że obaj dysponują niesamowicie młodą jak na pierwszoligowe warunki kadrą, która tej jesieni ma im zapewnić bezpieczne utrzymanie w Damallsvenskan. Przed bezpośrednim starciem zarówno sztokholmianki, jak i drużyna z zachodniego wybrzeża, znajdowały się poza strefą spadkową, ale w obu obozach doskonale zdawano sobie sprawę, jak bardzo istotne może okazać się wywalczenie w tej konfrontacji kompletu punktów. Na Zinkendamms IP nikt nie zamierzał jednak rzucać się do huraganowych ataków, w związku z czym pierwsza połowa długimi fragmentami przypominała obustronne wyczekiwanie na błąd przeciwnika. Ze strony gości bardzo aktywnie starały się grać Rubensson oraz Persson, która w sobotni wieczór ewidentnie potrafiła się znaleźć we właściwym miejscu i czasie. Ich próby nie przyniosły jednak ekipie z Göteborga bramkowych korzyści, podobnie zresztą jak samotny rajd Tiernan po przeciwnej stronie boiska. Po przerwie obraz gry niestety nie uległ zmianie, a gorąco zagrzewający do boju stołeczną ekipę kibice wciąż oglądali klasyczny mecz walki, w którym to przyjezdne były stroną bliższą przechylenia szali zwycięstwa na swoją stronę. Z chytrym strzałem z dystansu w wykonaniu Rubensson doskonale poradziła sobie jednak Holmgren, a uderzenie Hammarlund ze znacznie bliższej odległości poszybowało wysoko nad poprzeczką, w związku z czym oba zespoły dopisały sobie a tabeli po jednym punkcie, który także trzeba uszanować.

05

UWAGA! Najlepsza piłkarka oraz jedenastka 13. kolejki zostanie zaprezentowana po rozegraniu ostatniego meczu tej serii spotkań (Limhamn Bunkeflo – Rosengård), które zostało przełożone na środę, 30. sierpnia.

Codziennie aktualizowane tabele Damallsvenskan oraz Elitettan znajdziecie w zakładkach na górze strony.

13. kolejka – zapowiedź

Rozpoczynająca się dziś trzynasta kolejka dla jednych okaże się pechowa, dla innych szczęśliwa, ale z całą pewnością dla wszystkich będzie ona niesamowicie istotna. Dlaczego? Jedną z przyczyn jest oczywiście sytuacja w ligowej tabeli, która po jesiennej inauguracji zrobiła się tak bardzo skomplikowana, że zamiast silić się na analizę różnych możliwych kombinacji, lepiej po prostu poczekać na obrót boiskowych wydarzeń. Nie jest to jednak jedyny powód, który sprawia, że najbliższa seria spotkań będzie absolutnie wyjątkowa. 28. sierpnia poznamy bowiem nazwiska zawodniczek powołanych na pierwszy mecz eliminacji mistrzostw świata 2019, a nikomu z czytających te słowa nie trzeba chyba przypominać, jak wielkie znaczenie dla całej szwedzkiej piłki może mieć ta data. Czy solidna postawa na ligowych boiskach sprawi, że komuś uda się w ostatnim momencie załapać do pierwszej kadry Petera Gerhardssona? Trudno powiedzieć, ale na pewno dobry występ w Damallsvenskan, szczególnie w tak ważnym momencie, nikomu nie zaszkodzi. Tym bardziej, że nowy selekcjoner zdaje się rozumieć zasady funkcjonowania narodowej reprezentacji zdecydowanie lepiej niż jego poprzedniczki.

Kilka potencjalnych kadrowiczek będziemy mieli okazję obejrzeć w Linköping, gdzie obrończynie mistrzowskiego tytułu i jednocześnie liderki Damallsvenskan zagrają z Piteå o powiększenie przewagi nad rywalkami z Malmö oraz poprawę morale przed niedzielnym finałem krajowego pucharu. W pewnie wygranym meczu z Örebro z bardzo dobrej strony pokazały się ofensywne piłkarki LFC, ale mocno przebudowana i osłabiona defensywa nie ustrzegła się kilku poważnych błędów. Na szczęście dla kibiców z Östergötland, przeciwniczki postanowiły być wyjątkowe wyrozumiałe i z nich nie skorzystały, ale drużyna Stellana Carlssona – pomimo olbrzymich problemów ze skutecznością – wcale nie musi okazać się tak samo wspaniałomyślna. Teoretycznie, czas wydaje się być wielkim sprzymierzeńcem ekipy z Linköping, ale wystarczy jedno spojrzenie w terminarz, aby zrozumieć dlaczego zespół Kima Björkegrena szczególnie w dwóch najbliższych kolejkach nie może sobie pozwolić na jakąkolwiek stratę punktów.

Dziś wieczorem nie zabraknie także emocji derbowych: w Skanii Vittsjö zagra z Kristianstad o to, która z tych ekip przynajmniej na tydzień ucieknie na kilka punktów od strefy spadkowej, a w Örebro niespodziewany outsider zmierzy się z katastrofalnie dysponowaną w ostatnich miesiącach Eskilstuną, która od 24. maja czeka nie tylko na zwycięstwo, ale chociażby na gola strzelonego przez piłkarkę United. Wszyscy zainteresowani doskonale zdają sobie sprawę, że wkraczamy w tę fazę sezonu, w której jeden fałszywy ruch może pociągnąć za sobą prawdziwą lawinę, a ponieważ nikt nie zamierza dobrowolnie żegnać się z ekstraklasą, to możemy być pewni, że poziom dramaturgii na obu boiskach będzie odpowiedni.

Na bramkową ucztę szykują się kibice w Borlänge, gdzie zepchnięte w minioną sobotę pod kreskę Kvarnsveden podejmie szturmujące pozycje medalowe stołeczne Djurgården. Forma obu ekip kazałaby upatrywać faworytek w piłkarkach ze stolicy, ale zarówno historia pojedynków wspomnianych drużyn, jak i obecność w składzie zespołu z Dalarny Tabithy Chawingi oraz Julii Roddar wyraźnie podpowiadają, że każde rozstrzygnięcie jest tu możliwe. Równie ciekawie zapowiada się rywalizacja Hammarby z Göteborgiem, która od wielu już lat dostarcza kibicom niezapomnianych wrażeń. Wiosną, podopieczne Olofa Unogårda potrzebowały zaledwie kwadransa, aby odrobić na Valhalli trzybramkową stratę, a w nieco bardziej odległej przeszłości zdarzało się przecież, że na bramce ekipy z Västergötland w starciu z Bajen stała defensywna pomocniczka, a bohaterką meczu została zawodniczka z Nikaragui. Powtórki z tego ostatniego trudno akurat dziś oczekiwać, ale z całą pewnością w Sztokholmie znów będzie emocjonująco.

Trzynasta kolejkę oficjalnie zakończą przełożone na 30. sierpnia derby Malmö, w których wzmocniony porwacającymi do gry Hanną Folkesson oraz (najprawdopodobniej) Lottą Schelin Rosengård zmierzy się z Limhamn Bunkeflo. Rolę gospodyń będą formalnie pełnić piłkarki beniaminka, ale ze względu na spore zainteresowanie meczem, zostanie on rozegrany nie na Limhamns IP, a na znacznie większym, mogącym pomieścić aż 25 tysięcy widzów Stadionie Swedbank.

omg13_1

omg13_2

omg13_3

omg13_4

omg13_5

omg13_6