Podsumowanie 25. kolejki

vangsgaard

Hat-trick Amalie Vangsgaard i Linköping umacnia się w ligowym TOP-3 (Fot. SVT)

Momenty 25. kolejki:

Jeden fałszywy alarm pożarowy, trzy gole Amalie Vangsgaard, jedna odpowiedź Evelyne Viens, dwie kapitalne interwencje Cajsy Andersson, dziewięćdziesiąt minut emocji, a ostatecznie trzy bezcenne punkty gwarantujące piłkarkom z Linköping miejsce w czołowej trójce na koniec sezonu. Jak zatem widać – bilans piątkowego wieczora z perspektywy fana klubu z Östergötland prezentuje się naprawdę zacnie. I trzeba powiedzieć to wprost: jest to niebywały sukces zarówno trenera Jeglertza, jak i jego podopiecznych, które przed rozpoczęciem rozgrywek nie były typowane w pierwszym rzędzie kandydatek do podium. I bardzo długo zanosiło się na to, że LFC faktycznie na nim nie stanie, ale konsekwentne gromadzenie punktów w starciach z rywalkami z miejsc 5-10 okazało się kluczem do skutecznego wypełnienia zadania. Zwycięstwo w przedostatniej kolejce nad Kristianstad było pierwszym, jakie zawodniczki z Linköping odniosły w rywalizacji z innym zespołem z TOP-4. Co więcej, w pięciu poprzednich tego typu potyczkach nie potrafiły ugrać nawet pojedynczego remisu. To wszystko nie ma już jednak teraz najmniejszego znaczenia, a Olga Ahtinen, Amalie Vangsgaard, Stina Lennartsson i reszta ekipy z Östergötland mogą zbierać jak najbardziej zasłużone gratulacje.

Wynik 4-1, a do tego honorowy gol strzelony przez Kristianstad dopiero w samej końcówce, mogłyby sugerować, że piątkowe starcie było dla gospodyń swego rodzaju spacerkiem. Otóż nic bardziej mylnego! Jeszcze przy bezbramkowym remisie piłkarkom LFC najpierw całkiem nieświadomie pomogła sędzia, przerywając świetny kontratak gości w sytuacji, gdy trzeba było zastosować prawo korzyści. Upłynęło zaledwie kilka chwil i w sposób równie ekwilibrystyczny, co szczęśliwy przed utratą pewnego wydawałoby się gola uratowała swój zespół Ahtinen, ale to przyjezdne wciąż były zdecydowanie bliższe otwarcia wyniku. Ta sztuka im się jednak nie udała, a w 24. minucie w sukurs gospodyniom przyszła Delaney Baie Pridham, obsługując Amalie Vangsgaard wprost idealnym podaniem. Liderka klasyfikacji strzelczyń z prezentu oczywiście skorzystała i pierwsza bramkowa okazja LFC zakończyła się tym samym pełnym powodzeniem. Po chwili mieliśmy nieprzewidzianą przerwę, gdy z powodu fałszywego jak się miało okazać alarmu pożarowego trzeba było ewakuować cały stadion. Ta niespodziewana pauza zdecydowanie lepiej posłużyła piłkarkom trenera Jeglertza, które już w pierwszej akcji po wznowieniu gry podwyższyły na 2-0. Żeby było zabawniej, gola tego nie zobaczyła większość dopiero wracających na swoje miejsca kibiców, ale mamy nadzieję, że w tych wyjątkowych okolicznościach wybaczą oni swoim piłkarkom ten pośpiech. Druga połowa to znów wymiana ciosów, w której to gospodynie okazały się zdecydowanie bardziej konkretne. Dwie asysty niezmordowanej Stiny Lennartsson, dwa gola niezawodnej Vangsgaard i można było powoli zaczynać świętowanie. Przyjezdne oczywiście do samego końca próbowały odwrócić losy rywalizacji, Viens i Tindell dwoiły się i troiły, ale doskonała dyspozycja bramkarki Andersson, a także dyrygowanej przez Nellie Karlsson defensywy LFC pozwoliła gościom ze Skanii jedynie na honorowe trafienie w 88. minucie. Chwilę później rozmiary porażki powinna jeszcze zmniejszyć Oskarsdottir, ale młoda Islandka zamiast do pustej już bramki skierowała futbolówkę prosto na słupek, dobitnie podsumowując w ten sposób ofensywną niemoc swojego zespołu.

O ile w Kristianstad mogą mówić o delikatnym rozczarowaniu, o tyle w Umeå wykonali efektowny krok w kierunku błyskawicznego powrotu do Elitettan. Jak do tego doszło? Trudno w zasadzie powiedzieć, gdyż piłkarki trenera Fagerholma jeszcze w 55. minucie meczu z Brommą miały w rękach w zasadzie wszystkie najmocniejsze karty. Po golu Villemo Dahlqvist gospodynie prowadziły 1-0 i choć nie prezentowały bynajmniej wielkiego futbolu (jak zresztą zawsze), to jednak nie dopuszczały rywalek ze stolicy w zasadzie do żadnych sytuacji pod bramką Erin Nayler. A jeśli już ktoś miał okazje do zmiany wyniku, to były to właśnie piłkarki z Västerbotten, które przynajmniej dwukrotnie mocniej zatrudniły defensywę Brommy. Tę ostatnią w grze kapitalną postawą utrzymywała przede wszystkim doświadczona była reprezentantka Szkocji Vaila Barsley, a jej dwie interwencje okazały się mieć znaczenie przynajmniej na tyle kluczowe, co wydarzenia z minut 58-60. To właśnie wtedy piłkarkom gości wystarczyło zaledwie 120 sekund, aby całkowicie odwrócić losy rywalizacji, wychodząc z 0-1 na 2-1. Zaczęło się od całkowicie bezsensownego faulu Elviry Fjällström we własnej szesnastce, który na wyrównującego gola bezbłędnie zamieniła Alice Ahlberg. To był jednak dopiero początek nieszczęść Umeå, gdyż nowozelandzka golkiperka Erin Nayler najwyraźniej za bardzo napatrzyła się na swoją australijską koleżankę z Rosengård, puszczając za kołnierz strzał z dystansu Ellen Toivio. I pomimo tego, że gospodynie desperacko dążyły do zdobycia przynajmniej gola wyrównującego, to Bromma utrzymała korzystny dla siebie rezultat do końcowego gwizdka. A to oznacza dokładnie tyle, że przed ostatnią ligową kolejką obie ekipy zrównały się punktami, ale to zawodniczki ze stolicy legitymują się zdecydowanie mniej niekorzystnym bilansem bramkowym. Czy jednak którykolwiek z tych zespołów zasługuje na to, aby na wiosnę znów zaprezentować się nam na pierwszoligowych boiskach? Cóż, jest to chyba pytanie cokolwiek retoryczne …

A co wydarzyło się w weekend na innych stadionach? Po zaskakująco wyrównanym widowisku Hammarby podzieliło się punktami z Örebro. Bezbramkowy remis nie krzywdził żadnej ze stron, choć używając terminologii znanej ze sportów walki, to zawodniczki z Närke minimalnie wygrałyby to starcie na punkty, gdyż na przestrzeni dziewięćdziesięciu minut to one pozostawiły po sobie nieco lepsze wrażenie. Najlepszą sytuację bramkową tuż przed końcem pierwszej połowy zmarnowała jednak stoperka Bajen Eva Nyström. Dwa stałe fragmenty gry pozwoliły Vittsjö wywieźć komplet punktów z Norrbotten, choć w ostatniej akcji meczu humory tych, którzy dzielnie wytrwali do tego momentu na trybunach LF Areny, osłodziła nieco efektownym, honorowym trafieniem Hlin Eiriksdottir. Na brak emocji nie narzekała także garstka widzów na stadionie w Kalmarze, gdzie miejscowe potrzebowały przynajmniej remisu, aby zapewnić sobie pozostanie w Damallsvenskan na kolejny sezon. Gospodynie objęły prowadzenie w 39. minucie, kiedy to niefrasobliwość defensywy z Eskilstuny wykorzystały kolejno Wilma Finnman oraz Alyssa Walker. Niezwykle korzystnego wyniku nie udało im się jednak utrzymać nawet do przerwy, gdyż jeszcze przed nią do wyrównania doprowadziła niezwykle bramkostrzelna tej jesieni Paulina Nyström. W drugiej połowie oba zespoły miały swoje okazje, najbliżej powodzenia były Noor Eckhoff (po stronie gości), a także Charlene Nowotny (wśród gospodyń), ale na tablicy wyników niezmiennie utrzymywał się rezultat 1-1. Wtedy nadeszła 93. minuta i jedna z największych kontrowersji tego sezonu na szwedzkich boiskach. W zamieszaniu podbramkowym futbolówkę do siatki Kalmaru skierowała rezerwowa United Lucia Duras, ale po długich konsultacjach z arbitrami liniowymi Sandra Almkvist gola ostatecznie anulowała, gwarantując tym samym zawodniczkom ze Småland licencję na pierwszoligowe granie również w sezonie 2023. Przedostatnią serię spotkań zamknęły dwa poniedziałkowe mecze, w których nasze eksportowe zespoły podejmowały na swoich boiskach niżej notowane rywalki ze stolicy. Niespodzianek nie odnotowaliśmy; Rosengård nie popsuł sobie mistrzowskiej fety, pewnie punktując Djurgården, a Häcken nie pozostawił na Bravida Arenie złudzeń zamykającemu tabelę AIK.

Komplet wyników:

picks25

Przejściowa tabela:

dam2

Klasyfikacje indywidualne:

Niełatwa lekcja katalońskiego

fcrfcb

Nadkomplet widzów na stadionie w Malmö to rzeczywiście dawno niewidziany obrazek

Przed czwartkowym wieczorem na Malmö IP mieliśmy nie lada problem. Bo jak tu właściwie traktować dzisiejszy mecz? Czy powinniśmy podejść do niego na zasadzie nagrody za wywalczenie trzynastego w historii klubu z Rosengård mistrzostwa kraju? Teoretycznie miałoby to sens, ale jednak byłoby to równoznaczne z potraktowaniem zawodniczek ze Skanii bez należytego szacunku. Bo tak, do Szwecji przyjechała właśnie prawdopodobnie najbardziej efektowna drużyna klubowa świata, ale przecież klub z Malmö także reprezentowany jest przez zestaw ambitnych, profesjonalnych piłkarek, a nie grupę hobbystek kopiących po godzinach futbolówkę. Czyli co, gramy jednak o zwycięstwo? W rywalizacji dwóch zawodowych ekip właśnie tak to powinno wyglądać, ale jednak trudno było myśleć realnie o tym, żeby podjąć dziś z Barceloną równorzędną walkę. O ile jakieś przypadkowe urwanie punktów dało się jeszcze gdzieś resztkami wyobraźni zobaczyć, o tyle perspektywa ciekawego, toczonego pod obiema bramkami meczu wydawała się całkowicie odrealniona.

Niektórzy powodów do delikatnego optymizmu próbowali szukać w tym, że aura była dziś w Malmö wyjątkowo kapryśna, a padający z coraz to większą siłą deszcz miał skutecznie uniemożliwić gościom prowadzenie na murawie tradycyjnej, katalońskiej gry. Tym bardziej, że stan boiska i bez meteorologicznych przebojów jak zawsze na tym etapie sezonu pozostawia już sporo do życzenia. Szybko okazało się jednak, że Barcelonie nie przeszkadza ani mokra nawierzchnia, ani sztuczna płyta i po kilku chwilach tradycyjnego wieczorka zapoznawczego mistrzynie Hiszpanii ruszyły do bardziej konkretnych ataków. A gdy to już się stało, to pierwszy tego dnia gol był już tylko i wyłącznie kwestią czasu. Po kwadransie futbolówkę do siatki skierowała po pięknej zespołowej akcji Brazylijka Geyse, ale sędzia liniowa tego trafienia jak najbardziej słusznie jeszcze nie uznała. Była napastniczka CFF Madryt spróbowała zatem raz jeszcze, ale tym razem przed wybuchem radości powstrzymała ją … Asisat Oshoala, przypadkowo blokując niechybnie zmierzającą do siatki futbolówkę. W 30. minucie gry już nic nie było jednak w stanie przeszkodzić piłkarkom z Katalonii w otwarciu wyniku, a centrę kapitalnie spisującej się od początku meczu na lewej flance Fridoliny Rolfö na bramkę zamieniła Aitana Bonmati. Ta sama zawodniczka raz jeszcze pokonała przed przerwą australijską golkiperkę Rosengård, a tym razem w roli asystentki wystąpiła wspomniana już wcześniej Geyse. Barcelona miała w tym momencie pełną kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami, a jedynym (choć niestety poważnym) problemem dla zespołu z Katalonii wydawała się być kontuzja Caroline Hansen, która po starciu z Jessiką Wik musiała przedwcześnie opuścić boisko, narzekając na problem mięśniowy.

Rosengård co prawda robił, co mógł, ale ponieważ mógł niewiele, to przez niespełna czterdzieści minut pierwszej połowy mistrzynie Szwecji wymieniły między sobą zaledwie … pięćdziesiąt podań. I jakkolwiek irracjonalnie to zabrzmi, mając na uwadze tak niecodzienne statystyki, z postawy podopiecznych trenerki Slegers można było być umiarkowanie zadowolonym. Dośrodkowania Schough i Larsson zmusiły Sandrę Panos do dwóch interwencji na przedpolu, faul Geyse na Larsson sprokurował niebezpieczny z perspektywy gości rzut wolny, a aktywna w środku pola Bredgaard ani trochę nie przypominała zawodniczki, która jeszcze cztery dni z powodów zdrowotnych temu nie była w stanie dokończyć meczu w Kristianstad. Do pełni szczęścia miejscowym fanom brakowało już chyba tylko celnego strzału, ale i na niego przyszła pora. W drugiej z doliczonych do pierwszej połowy minut na kolejny już rajd zdecydowała się Schough, która oddała futbolówkę dobrze podłączającej się do akcji Persson. Doświadczona pomocniczka zagrała jednak niedokładnie, ale na tyle szczęśliwie, że po rykoszecie od Bonmati futbolówka znalazła się pod nogami Olivii Holdt. A 21-letnia Dunka, nie namyślając się ani chwili, uderzyła na bramkę Panos i – podobnie jak przed miesiącem w Bergen – mogła cieszyć się z gola zdobytego w Lidze Mistrzyń. Choć tym razem już nie w eliminacjach, lecz w fazie zasadniczej. Pierwszy celny strzał Rosengård zakończył się pierwszym straconym przez Barcelonę golem na europejskich boiskach w obecnym sezonie.

1-2 do przerwy to w teorii wynik będący gwarantem otwartej pod wieloma względami drugiej połowy. W Malmö prędzej spodziewaliśmy się jednak dalszego ciągu naporu na bramkę mistrzyń Szwecji niż pogoni miejscowych za remisem czy zwycięstwem. I rzeczywiście, to na połowie gospodyń czwartkowego meczu nieustannie działo się zdecydowanie najwięcej, a gdyby tylko finalistki ubiegłorocznej edycji Ligi Mistrzyń zaprezentowały podobną skuteczność jak tydzień wcześniej, to i ten mecz jak najbardziej mógł zakończyć się absolutnym pogromem. Mnożące się stałe fragmenty, niebezpieczne wejścia w szesnastkę Rosengård i sytuacje sam na sam nie przekładały się jednak na kolejne gole także dlatego, że z bezpośrednich konfrontacji na przykład z Oshoalą i Crnogorcevic obronną ręką wyszła Teagan Micah. Australijska golkiperka nie byłaby jednak sobą gdyby przy okazji nie zaprezentowała nam jakiegoś absurdalnego zachowania. Tym razem miało to miejsce w 65. minucie, kiedy to zdarzyło jej się puścić strzał Mariony Caldentey z … koła środkowego. Dodatkowy komentarz jest tu absolutnie zbędny, dodać możemy jedynie tyle, że jedna z liderek Barcelony swój bramkowy dorobek podreperowała jeszcze w doliczonym czasie gry, odbijając wyplutą przez bramkarkę z Malmö piłkę. Skończyło się zatem ostatecznie na czterech golach dla gości, ale bez względu na to, czy byłoby ich osiem, czy może dwa, opuszczaliśmy stadion z poczuciem, że oto byliśmy świadkami konfrontacji dwóch piłkarskich światów. I nie była to bynajmniej przyjemna refleksja.

Na koniec jeszcze słowo o frekwencji: wielu kibiców mocno akcentowało fakt wyprzedania pełnej puli biletów na dzisiejszy mecz. I owszem, nie mam jakichkolwiek wątpliwości, że pewnie i dwa razy większy stadion dałoby się nam przy tej okazji zapełnić. Ja jednak trochę z przekąsem powiem, że nie miałem pojęcia, że w Malmö i okolicach mieszka aż tylu wiernych fanów Barcelony. Bo frekwencja na niezwykle istotnych przecież z perspektywy Rosengård meczach ligowych jednoznacznie wskazuje, że jedynym powodem zachęcającym do przyjścia na stadion akurat w deszczowe, czwartkowe popołudnie pod koniec października była dla zdecydowanej większości zgromadzonych obecność na murawie zawodniczek z Katalonii. Bo okazja do tego, aby obejrzeć w akcji Bredgaard, Holdt, czy Öling trafia się przecież na tym samym stadionie zdecydowanie częściej, ale chętnych akurat na te usługi ewidentnie brakuje. Tyle tylko, że dopóki będziemy sztucznie nakręcać i fetyszyzować pojedyncze frekwencyjne wyskoki, dopóty nigdy nie zrozumiemy skali problemu. A przykład NWSL pokazuje, że lokalna piłka w wydaniu ligowym też może być interesującym produktem w trybie day-to-day. Ale tutaj chyba nie ma większego sensu ciągnąć tematu, gdyż osoby podgrzewające medialny szum najczęściej reagują na niewygodną prawdę mocno alergicznie. A skoro tak, to trzymajcie się i do zobaczenia na kluczowym z perspektywy całej naszej ligi dwumeczu z Benfiką.

2

Kadra na Australię

Selekcjoner Peter Gerhardsson zaprezentował 23-osobową kadrę na ostatni w bieżącym roku kalendarzowym mecz towarzyski. Wśród powołanych na starcie ze współgospodyniami przyszłorocznego mundialu zabrakło między innymi Fridoliny Rolfö (odpoczynek się należy!), a także mocno wyróżniających się na ligowych boiskach młodych nadziei szwedzkiego futbolu Hanny Wijk oraz Matildy Vinberg (tego nijak nie rozumiemy). Cieszyć może obecność Cajsy Andersson, bo choć nieprzeciętnego talentu Emmie Holmgren nie odmawiamy, to jednak 1,5 roku bez gry w kluczowym dla golkiperki wieku jest całkiem istotnym problemem, obok którego nie powinno się przechodzić obojętnie. Nasz selekcjoner ewidentnie ma też pewną słabość do duetu z Brightonu, gdyż w samolocie lecącym na Antypody znalazło się miejsce zarówno dla Emmy Kullberg, jak i dla Julii Zigiotti, choć żadna z wymienionych – mówiąc bardzo delikatnie – angielskich boisk jak dotąd nie zawojowała.

Pełna lista powołań oraz terminarz kadry poniżej, tym razem w nieco odświeżonej formie graficznej:

nov1

nov12

Poczet mistrzyń 2022

fcr

Prawda, że ta nasza liga jest wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju? Świętowanie mistrzowskiego tytułu na boisku wydaje się być całkiem spoko opcją, ale my potrafimy nawet tak wydawałoby się prosty element ligowego krajobrazu na swój jedyny i niepowtarzalny sposób urozmaicić. W tym wieku przeżyliśmy już fetę w tak nietypowych miejscach jak pizzeria, czy szatnia totalnie przypadkowego klubu, ale dwa ostatnie sezony ewidentnie pozwoliły nam wejść w tej materii na jeszcze wyższy poziom. A przyznajmy, że nie było to łatwe.

Zanim przejdziemy do wydarzeń minionych godzin, zróbmy jeszcze szybki throwback do tego, co przeżywaliśmy niemal równo dwanaście miesięcy temu. Liderki z Rosengård wybierały się wówczas na swój mecz do Piteå, a goniący je (przynajmniej w teorii) w tabeli Häcken mierzył się w Solnej z tamtejszym AIK. I nawet jeśli Gryzonie nie były aż tak beznadziejną drużyną jak obecnie, to jednak absolutnie nikt będący przy zdrowych zmysłach nie zakładał, że w rywalizacji z rozpędzoną ekipą z Hisingen są w stanie urwać jakiekolwiek punkty. Tym bardziej, że dosłownie chwilę wcześniej Blackstenius, Angeldal i koleżanki rozjechały je równie efektownym, co smutnym 10-0. W stolicy dokonało się jednak niemożliwe, a dysponująca ogromnym jak na nasze warunki ofensywnym potencjałem drużyna z Västergötland przez dziewięćdziesiąt minut nieporadnie biła głową w niezbyt szczelny w sumie mur. A że Rosengård – za sprawą dyżurnej super-rezerwowej Stefanie Sanders – na dalekiej Północy wygrał, to kwestia mistrzowskiego tytułu rozstrzygnęła się w najbardziej chyba niespodziewanym momencie. Zaskoczone takim obrotem spraw były przede wszystkim piłkarki z Malmö, które do Norrbotten nie zabrały nawet gadżetów na tradycyjną fetę. Zamiast tego była szybka pizza w autobusie na lotnisko w Luleå i balony kupione już w Sztokholmie, gdzie większa część kadry FCR kilka godzin później była już w drodze na zgrupowania swoich reprezentacji narodowych.

Wydawałoby się, że tego przebić się już nie da, ale spokojnie: od przypadków beznadziejnych mamy przecież Damallsvenskan. Tym razem Rosengård znów zrobił swoje na trudnym terenie i po derbowym triumfie nad Kristianstad mógł w poczuciu dobrze wykonanego obowiązku regenerować się przez Barceloną oraz Djurgården (swoją drogą, naprawdę ciekawy zestaw rywali). Opcją zdecydowanie najbardziej pożądaną było wywalczenie tytułu w Halloween, dzięki zwycięstwu na własnym boisku nad Dumą Sztokholmu, choć można było zakładać, że istotny dla układu tabeli może okazać się również zaplanowane na najbliższy piątek starcie na Arenie Linköping. Bo w to, że grający bez swoich dwóch kluczowych piłkarek (Ahtinen, Lennartsson) zespół z Östergötland zgubi punkty w domowej rywalizacji z Kalmarem, nie wierzył przecież nikt. Nic więc dziwnego, że piłkarki FCR nawet niespecjalnie śledziły potyczkę swoich ligowych rywalek, bo – jak przyznała już po fakcie trenerka Renée Slegers – nie miało to przecież większego sensu. Zdecydowanie ważniejsza była przecież odpowiednia regeneracja przed czwartkowym wyzwaniem w Lidze Mistrzyń, które do łatwych się bynajmniej nie zalicza, a kluczowe piłkarki w osobach Schough, Berglund, Holdt, czy Bredgaard pod koniec niedzielnych derbów w komplecie zgłaszały drobne, fizyczne dolegliwości. Tyle tylko, że Alyssa Walker, Violah Nambi i spółka ewidentnie postanowiły te spokojne przygotowania do Barcelony zakłócić, a dwa strzelone przez Kalmar gole sprawiły, że w Rosengård spokojny wieczór zamienił się nagle w czas wypełniony medialnymi obowiązkami. Choć niektóre zawodniczki nawet nie ukrywały, że o trzynastym w historii klubu z Malmö dowiedziały się pod kocykiem, w zaciszu sypialni. I jest to lokalizacja cokolwiek osobliwa, ale nie będziemy pisać, że za rok nie zrobi się jeszcze bardziej nietypowo, bo chyba zdążyliśmy się już nauczyć, że u nas w kraju sky is the limit. No, przynajmniej w tej kwestii.

Zgodnie z tradycją, poniżej znajdziecie szybki przegląd kadr, czyli Poczet Mistrzyń 2022. Serdeczne gratulacje składamy na ręce dyrektorki Sjögran, trenerki Slegers, całego sztabu szkoleniowo-medycznego oraz każdej zawodniczki FCR, która dołożyła choćby najmniejszą cegiełkę do tego triumfu. Tak, jest to najsłabszy mistrz w historii ligi, silny w znacznym stopniu słabością rywalek, ale jednak nie zapominajmy, że w bezpośrednich meczach Rosengård ani razu nie dał się pokonać żadnemu z głównych pretendentów. A skoro tak, to puchar zwyczajnie nie mógł powędrować w bardziej godne ręce, a stolica Skanii cały czas pozostaje stolicą piłkarskiej Szwecji. Raz jeszcze gratulujemy i … nie zakłócamy dalej przygotowań do czwartku, a mecz z Barceloną niech będzie po prostu nagrodą za ten sezon. Niech żyje mistrz!

KADRA FC ROSENGÅRD 2022:

gk

def

mid

fw

Podsumowanie 24. kolejki

kalmar

Punkt zdobyty przez piłkarki z Kalmaru w Linköping już oficjalnie zamknął nam mistrzowski wyścig (Fot. Corren)

Momenty 24. kolejki:

Rozkład meczów kazał nam (jak się miało okazać – nie do końca słusznie) zakładać, że tym razem najbardziej istotne dla układu tabeli rzeczy dziać będą się przede wszystkim na dwóch stadionach: w Hisingen oraz w Kristianstad. Na Bravida Arenę przyjechało Piteå i choć podopieczne trenera Carlssona na papierze nie były w starciu z rozpędzonymi gospodyniami faworytkami, to ambitnej i bezkompromisowej postawy można było od nich w zasadzie w ciemno oczekiwać. I nawet jeśli (spoiler alert!) punktów zawodniczkom z Norrbotten urwać się ostateczne nie udało, to takich meczów na pierwszoligowym poziomie jak najbardziej możemy oglądać więcej. Jasne, Häcken dominowało, momentami potrafiło zepchnąć rywalki do całkiem głębokiej defensywy i w pełni zasłużenie sięgnęło na koniec dnia po zwycięstwo – co to tego nie ma jakichkolwiek wątpliwości. Przyjezdne przypomniały nam jednak, że pomimo pewnych jakościowych deficytów też da się zaprezentować całkiem przyjemny dla oka futbol i bynajmniej nie chodzi tu wyłącznie o gol-marzenie Hanny Andersson, który z miejsca stał się mocnym kandydatem do miana najpiękniejszej bramki sezonu. Piłkarska klasa i doświadczenie Rubensson, Anvegård i Larsen zrobiły jednak oczekiwaną różnicę, dzięki czemu w Hisingen już właściwie zaklepali sobie miejsce w TOP-3, a teraz gra idzie wyłącznie o wicemistrzostwo, które nieco osłodziłoby fanom w Västergötland wiosenno-letnią serię rozczarowań.

Na stadionie w Kristianstad wreszcie dostaliśmy coś, czego na szwedzkich, ligowych boiskach nie obserwowaliśmy od dawna (z wyłączeniem meczów z udziałem Hammarby, gdyż te z definicji zaliczają się w tym względzie do osobnej kategorii). Mowa tu oczywiście o żyjących boiskowymi wydarzeniami trybunach, bo niezwykle prestiżowe dla obu ekip derby Skanii okazały się także wystarczającym magnesem dla sympatyków obu ekip. Początkowo zdecydowanie więcej powodów do radości mieli ci miejscowi, gdyż to Kristianstad sukcesywnie przejmował inicjatywę nad boiskowymi wydarzeniami. I nawet jeśli stuprocentowych akcji pod bramką gości brakowało, to zestawiona dość eksperymentalnie i pozbawiona liderki w osobie Rebcki Knaak defensywa z Malmö cały czas musiała mieć się na baczności. Wystarczył jednak tylko jeden moment nieuwagi i obrończynie tytułu pokazały dlaczego mistrzostwo udawało im się wygrać aż dwanaście razy. Olivia Holdt rozrzuciła grę do Kullashi, ta dostrzegła ustawioną dziś na szpicy Mimmi Larsson, a była piłkarka LFC i Eskilstuny uwolniła się spod krycia Mayi Kith i spokojnym strzałem głową umieściła futbolówkę w siatce. Wynik 0-1 gwarantował nam jednak emocje w drugiej połowie i tych rzeczywiście nie zabrakło. Po stronie gości na plus wyróżniały się przede wszystkim Olivia Holdt oraz jej imienniczka Schough i to właśnie za ich sprawą najpierw Larsson, a następnie Karin Lundin były bliskie podwyższenia prowadzenia. Swoje okazje miały także podopieczne trenerki Gunnarsdottir, ale na debiutującą w pierwszoligowej bramce Someę Polozen sposobu nie znalazła ani Emma Petrovic, ani Tabby Tindell. Momentami wydawało się wręcz, że futbolówka w jakiś magiczny sposób nie chce wpaść do bramki Rosengård, bo szans na to, aby wrócić do meczu, zagrzewane głośnym dopingiem piłkarki z Kristianstad miały przynajmniej kilka. Co nie udało się im, raz jeszcze zrobiły jednak przyjezdne. Już w doliczonym czasie gry, w trochę hokejowym stylu, wynik definitywnie zamknęły rezerwowe FCR i komplet punktów pojechał radosnym autobusem do Malmö. A skoro tak, to na zmianę układu sił w Skanii najwyraźniej jeszcze trochę poczekamy.

A co wydarzyło się na innych stadionach? Piłkarki Brommy już w pierwszej akcji potrafiły nieoczekiwanie ukąsić Hammarby, ale chwilę później postawiły przed własną szesnastką wirtualną tabliczkę z napisem ‘Välkommen in‘ i efekt takich działań był już dość łatwy do przewidzenia. Hasund, Cooney-Cross, Vinberg i Andersson nie musiały nawet wchodzić na najwyższe obroty, aby w przeciągu nieco ponad kwadransa wyjść na 4-1 i derby stolicy były w tym momencie całkowicie rozstrzygnięte. Punktów z Vittsjö nie przywiózł także AIK, dając zaskoczyć się rywalkom z północnej Skanii w chyba najbardziej przewidywalny sposób, czyli dośrodkowaniem Katriny Gorry na głowę Clare Polkinghorne. Stołecznym Gryzoniom oddajmy jednak to, że na przestrzeni ostatnich miesięcy w identycznym stylu dawały się oszukać również zdecydowanie bardziej solidne formacje defensywne. Z zaskakująco niezłej strony pokazały się na Tunavallen zawodniczki z Umeå, ale one z kolei miały pecha trafić na najlepszy tej jesieni dzień Felicii Rogic i to właśnie dynamiczna napastniczka wspólnie z Pauliną Nyström najbardziej zadbały o to, aby pełna pula pozostała na Tunavallen. W kończącym piłkarski weekend meczu wykartkowany Linköping dokonał wydawałoby się niemożliwego, po całości kompromitując się w rywalizacji z Kalmarem, choć jeszcze w doliczonym czasie gry mógł, a nawet powinien przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Pomimo wstydliwej wpadki podopieczne trenera Jeglertza i tak trzymają już jedną rękę na medalach za zajęcie trzeciej lokaty na koniec sezonu, ale aby osiągnąć cel, muszą teraz wystrzegać się kolejnych błędów. Kluczowy w tej kwestii mecz czeka je już w najbliższy piątek, a rywalem będzie znajdujący się w kryzysie, lecz potrafiący odpalić w absolutnie każdym momencie Kristianstad. A gdzieś w tle będziemy emocjonować się pojedynkiem Amalie Vangsgaard z Evelyne Viens na szczycie klasyfikacji strzelczyń. Zbierajmy więc siły, bo pomimo rozstrzygniętego wyścigu mistrzowskiego (o tym szerzej w osobnym wpisie), do rozwiązania cały czas pozostało nam jeszcze kilka istotnych, ligowych zagadek.

Komplet wyników:

picks24

Przejściowa tabela:

dam2

Klasyfikacje indywidualne: