Są takie mecze, po których więcej dobrego można powiedzieć o drużynie przegranej niż zwycięskiej. Dziś na Ljungbergsplanen mieliśmy okazję obejrzeć jeden z nich.
Pierwsza porażka Kvarnsveden w ekstraklasie musiała prędzej czy później nadejść, ale trzeba otwarcie powiedzieć, że akurat w meczu z Göteborgiem beniaminek z Dalarny w najmniejszym stopniu na nią nie zasłużył. Można pokusić się nawet o stwierdzenie, że to podopieczne Jonasa Björkgrena zrobiły więcej, aby ostatecznie sięgnąć po komplet punktów. W piłce nożnej liczą się jednak przede wszystkim gole, a futbolówka za nic nie chciała dziś wpaść do siatki drużyny z Göteborga, choć klarownych okazji nie brakowało. Kolejny raz świetną partię rozgrywała Toohey, która nie tylko fenomenalnie dyrygowała poczynaniami drugiej linii gospodyń, ale także zapisała na swoim koncie kilka kluczowych odbiorów. Wiele zamieszania w defensywie z Göteborga stwarzały także Roddar oraz Dahlström, dwie niezwykle dynamiczne skrzydłowe Kvarnsveden. Gry szukała również aktywna jak zawsze Chawinga. Piłkarka z Malawi, choć przez większość meczu była podwajana lub nawet potrajana, nie bała się pojedynków z silniejszymi fizycznie obrończyniami gości i potrafiła wykreować sobie lub koleżankom dogodne sytuacje strzeleckie. Do pełni szczęścia zabrakło tak naprawdę tylko jednego – gola.
W najbliższą niedzielę Kvarnsveden czeka wyjazd do Eskilstuny i trzeba mieć nadzieję, że dzisiejsza pechowa porażka nie podetnie skrzydeł piłkarkom beniaminka, które zaliczyły jeden z bardziej efektownych wjazdów do ekstraklasy od wielu lat. W ostatnich tygodniach przekonaliśmy się, że piłkarsko drużyna z Borlänge jest już w pełni gotowa na występy w najwyższej klasie rozgrywkowej. Teraz przez Jonasem Björkgrenem i całym sztabem szkoleniowym zadanie być może jeszcze trudniejsze – sprawić, aby zawodniczki z Dalarny były do gry w Damallsvenskan przygotowane również mentalnie. O tym, w jakim stopniu udało się to osiągnąć, przekonamy się już niebawem. Na drodze beniaminka w najbliższych dniach staną bowiem kolejno Eskilstuna oraz Linköping.
Na pierwszego gola w sezonie Göteborg czekał ponad dwieście minut. To dużo, zważywszy, że mówimy o drużynie, której celem jest walka o miejsce na ligowym podium. Trafienie Rebecki Blomqvist okazało się jednak bezcenne. Zapewniło ono bowiem podopiecznym Stefana Rehna trzy punkty, których drużyna z Västergötaland potrzebowała jak tlenu. Göteborg nie zagrał dziś olśniewającego meczu, ale miał w składzie bezbłędną na linii i przedpolu Loes Geurts, kreatywną i solidną Elin Landström oraz – przede wszystkim – górował nad rywalem ekstraklasowym doświadczeniem i boiskowym cwaniactwem. Te czynniki tym razem okazały się decydujące i zapewniły gościom pierwsze w sezonie zwycięstwo, które w 96. minucie przypieczętowała jeszcze Pauline Hammarlund, otwierając tym samym swój strzelecki licznik za sezon 2016.