Miał być hit kolejki, ale padający rzęsiście deszcz sprawił, że szczególnie w pierwszej połowie oglądaliśmy na Tunavallen klasyczny “mecz na wodzie”. Nawet w tak trudnych warunkach piłkarki z Linköping potrafiły jednak udokumentować swoją wyższość nad niesłabym przecież rywalem. Raz jeszcze różnice zrobiły te, które pomimo wciąż bardzo młodego wieku są wizytówką i chlubą lidera ekstraklasy.
Pernille Harder i Stina Blackstenius – łączy je wiele, dzieli jeszcze więcej, ale na początku sezonu Dunka i Szwedka stworzyły na boisku duet absolutnie nie do zatrzymania. Obie wydają się być obecnie w takiej dyspozycji, że każdy ich kontakt z piłką stanowi poważne zagrożenie dla defensywy przeciwnej drużyny. Mogło się wydawać, że ciężkie boisko w Eskilstunie może stworzyć pewien problem dla grających zazwyczaj efektowny, kombinacyjny futbol zawodniczek z Linköping, ale nic takiego nie miało miejsca. Skoro nie można było po ziemi, to po prostu trzeba było grać górą. Magdalena Ericsson wrzuciła piłkę na szósty metr, a tam Harder najpierw niczym narciarka alpejska urządziła sobie slalom pomiędzy mało zwrotnymi obrończyniami Eskilstuny, a następnie mierzonym strzałem nie dała Lundberg najmniejszych szans na interwencję. O ile Dunka była zdecydowanie najlepszą piłkarką w pierwszej połowie, o tyle druga należała przede wszystkim do Blackstenius. Liderka klasyfikacji strzelczyń na swojego piątego gola w sezonie musiała czekać do 64. minuty, ale akcję meczu przeprowadziła tuż po przerwie. Blackstenius w niewyobrażalny wręcz sposób zabawiła się przy linii końcowej z Louise Quinn (wybraną przecież do najlepszej jedenastki Damallsvenskan w poprzednim sezonie) i zaliczyła piękną asystę przy drugim trafieniu Harder.
W poprzednich latach Linköping zawsze mierzył wysoko, ale straty punktów z zespołami z dolnej połówki ligowej tabeli sprawiały, że marzenia o tytule trzeba było porzucić już wiosną. Tym razem podobnych wpadek udało się uniknąć, a podopieczne Martina Sjögrena od początku sezonu plasują się w ścisłej czołówce. Co więcej, już niebawem w pełni gotowa do gry będzie Fridolina Rolfö, a więc istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że superduet zmieni się w supertercet. Pierwszy i jedyny w historii mistrzowski tytuł dla Linköping był jednocześnie końcem ligowej dominacji Umeå. Czy w tym roku w podobny sposób zakończy się zwycięska passa Rosengård?
O zupełnie inne cele będzie grać za to Eskilstuna. Porażka z Linköping nie jest jeszcze powodem do bicia na alarm, ale niestety problemy, o których pisaliśmy przed rozpoczęciem sezonu, są widoczne również na boisku. W kadrze wicemistrzyń Szwecji wyraźnie brakuje liderek pokroju Enganamouit czy Petry Larsson. Zimowe transfery Björn, Jansson czy Andersson były bardzo ciekawe, ale nie zapominajmy, że wszystkie wymienione piłkarki w poprzednim sezonie spadły ze swoimi poprzednimi klubami z Damallsvenskan. Zawodniczką, która nie boi się wziąć na swoje barki odpowiedzialności za wynik z pewnością jest za to pozyskana z Chelsea Marija Banusic i pozostaje mieć nadzieję, że zdobyty dziś w doliczonym czasie gol będzie zwiastunem nadejścia lepszych czasów dla tej utalentowanej przecież napastniczki. Do poprawy jest także postawa formacji defensywnej, która w poprzednich latach była niezwykle silnym punktem Eskilstuny.