Czy faworyci znów zabłysną?

contentmedium

W poprzedniej serii spotkań, każde z ośmiu meczów fazy grupowej Pucharu Szwecji zakończyło się zwycięstwem wyżej rozstawionego zespołu. Czy oznacza to, że faworyci postanowili rozstrzygnąć kwestię awansu do półfinału wyłącznie we własnym gronie? Niewykluczone, ale aby tak się stało, w ten weekend muszą oni raz jeszcze odeprzeć atak ze strony ambitnych i niemających wiele do stracenia rywali. W teorii nie ma nic prostszego niż udowodnienie swojej boiskowej wartości na tle teoretycznie słabszego rywala, ale w praktyce bywa z tym bardzo różnie, o czym niedawno przekonała się chociażby Barcelona. Czy któryś ze szwedzkich potentatów również otrzyma w najbliższych godzinach bolesną lekcję piłkarskiej pokory? Rachunek prawdopodobieństwa podpowiada, że taki scenariusz jest naprawdę całkiem realny.

Co ciekawe, jednym z zespołów, który może mieć w sobotę bardzo ciężką przeprawę, jest prowadzony przez Olofa Unogårda Linköping. Drużyna wzmocniona w zimowym okienku transferowym kilkoma reprezentantkami Szwecji rozpoczęła pucharowe zmagania od stosunkowo pewnego zwycięstwa nad trzecioligowym Jitexem Möldnal, ale możemy się spodziewać, że Växjö podniesie faworytkom poprzeczkę zdecydowanie wyżej. Czy Kosovare Asllani raz jeszcze okaże się bohaterką ekipy z Östergötland? A może sposób na zatrzymanie najbardziej wszechstronnej szwedzkiej dziesiątki znajdzie defensywa ze Småland? Przekonamy się niebawem, ale bez względu na końcowy rezultat, na murawie Areny Linköping będzie bardzo, bardzo ciekawie.

Emocji nie powinno zabraknąć także w starciach derbowych. Po siedmiu golach na inaugurację fazy grupowej, Kristianstad wydaje się zdecydowanym faworytem potyczki z Limhamn Bunkeflo, ale Elisabet Gunnarsdottir musi liczyć na to, że dwie islandzkie strzelby i tym razem będą strzelać celnie. Na skuteczność swoich napastniczek liczą także fani Hammarby, którzy mają nadzieję, że kwestia pierwszego miejsca w grupie trzeciej rozstrzygnie się dopiero podczas marcowego starcia Bajen z mistrzyniami z Piteå. Aby tak się stało, w niedzielne popołudnie trzeba będzie jednak rozstrzygnąć na swoją korzyść derby stolicy z AIK i choć piłkarki z Södermalm są chyba minimalnymi faworytkami w tym zestawieniu, to nie od dziś wiemy, że starcia dwóch sztokholmskich klubów zawsze wymykają się jakimkolwiek regułom. No, może poza jednym przypadkiem, ale – na szczęście dla Hammarby – nie o nim dziś rozmawiamy.

Emocji nie powinno zabraknąć także w Uppsali, gdzie przed tygodniem drugoligowiec był o zaledwie kilkadziesiąt sekund od sprawienia nie lada sensacji. Co nie udało się przeciwko Djurgården, ma jednak udać się przeciwko Eskilstunie i choć podopieczne Magnusa Karlssona zainaugurowały grupowe zmagania równie pewnym, co prestiżowym zwycięstwem nad Örebro, w Uppsali nikt nie zamierza poddawać się bez walki. Celem klubu z Eliettan niezmiennie pozostaje ugranie przynajmniej kilku punktów na przeciwniczkach z wyższej klasy rozgrywkowej, a poprzednia seria spotkań pokazała ponad wszelką wątpliwość, że nie są to wcale marzenia pozbawione realnych przesłanek. Jutro może nawet być o tyle łatwiej niż przed tygodniem, że w kadrze Eskilstuny nie ma Ariam Berhane, która jak wiemy lubi strzelać zwycięskie gole w doliczonym czasie gry, o czym z kolei w niedziele wieczorem mogą przekonać się sympatycy Örebro. Beniaminek Damallsvenskan udaje się bowiem do Sztokholmu, gdzie wyjątkowo na Tele2 Arenie stanie w szranki z faworyzowanym Djurgården.

Pucharowy weekend:

Grupa A: Jitex – Göteborg (sob., godz. 14), Linköping – Växjö (sob., godz. 15)

Grupa B: Kalmar – Rosengård (sob., godz. 15), Kristianstad – LB 07 (sob., godz. 15)

Grupa C: Ljusdal – Piteå (niedz., godz. 13), Hammarby – AIK (niedz., godz. 13)

Grupa D: Uppsala – Eskilstuna (sob., godz. 14), Djurgården – Örebro (niedz., godz. 18)

Kadra na Puchar Algarve

Fotboll, Dam, Infšr VM-kval, Sverige, TrŠning

Szwedzka kadra ponownie zawita na portugalskie boiska (Fot. SvFF)

Początek roku w szwedzkim futbolu upływa nam stosunkowo spokojnie. Trzęsienia ziemi nie przyniosły nam bowiem ani weekendowe potyczki pucharowe, ani zakończona przed chwilą konferencja selekcjonera kadry narodowej, podczas której Peter Gerhardsson ogłosił nazwiska 24 piłkarek powołanych na lutowo-marcowy Puchar Algarve. Rozgrywany cyklicznie na portugalskiej ziemi turniej towarzyski jest w tym roku kolejnym etapem przygotowań do francuskiego mundialu i choć możemy się spodziewać, że walka o miejsce w reprezentacji trwać będzie do ostatniego momentu, to dzisiejsze wybory selekcjonera dają nam pewną wskazówkę, co do tego, jak może wyglądać szwedzka kadra na najważniejszy turniej czterolecia.

Wśród bramkarek absolutnie niepodważalna jest pozycja nieobecnej na styczniowym zgrupowaniu Hedvig Lindahl (golkiperka Chelsea rzecz jasna wraca teraz do kadry), ale powołania dla Zeciry Musovic oraz Cajsy Andersson mogą sugerować, że to właśnie te zawodniczki są na ten moment pierwszą i drugą alternatywą na tej pozycji. Możemy być jednak pewni, że sztab szkoleniowy będzie bacznie przyglądać się wiosennym zmaganiom na boiskach Damallsvenskan i niewykluczone, że na przykład Emma Holmgren lub Jennifer Falk mocno zamieszają w tej nieoficjalnej hierarchii. Jeśli chodzi o piłkarki z pola, na uwagę zasługuje fakt, że zaufanie selekcjonera ponownie zaskarbiły sobie Julia Zigiotti oraz Madelen Janogy. Obie te piłkarki pokazały się z dobrej strony nie tylko na zimowym obozie w RPA, ale również w pierwszej kolejce fazy grupowej Pucharu Szwecji, co najwyraźniej nie uszło uwadze sztabowi reprezentacji. I jest to niewątpliwie dobra wiadomość dla wszystkich zainteresowanych. Te nieco gorsze wieści przedstawiają się tak, że z powodu mniej lub bardziej poważnych urazów w kadrze na Puchar Algarve nie znalazły się Anna Oskarsson, Jessica Samuelsson, Julia Roddar oraz Fridolina Rolfö. Występ żadnej z nich na mistrzostwach świata nie jest jednak z powodów zdrowotnych wykluczony.

Podsumowując dzisiejszą konferencję, Peter Gerhardsson zaznaczył, że – podobnie jak w ubiegłym roku – podczas portugalskiego tournée da szansę gry wszystkim powołanym przez siebie piłkarkom. Terminarz wygląda tak, że pomiędzy pierwszymi dwoma meczami mamy bardzo mało czasu, więc oczywiście będziemy korzystać w nich z wielu zawodniczek … w zasadzie ze wszystkich. Nieco dłuższa przerwa przed meczem rankingowym otwiera nam zdecydowanie więcej możliwości i pozwala na spokojnie przetestować kilka opcji – powiedział selekcjoner i zaznaczył, że nie może się doczekać początku zgrupowania. Temu ostatniemu trudno się zresztą dziwić, w końcu nie codziennie przygotowuje się kadrę do występu na mundialu.


Kadra na Puchar Algarve:

Bramkarki: Cajsa Andersson (Piteå), Hedvig Lindahl (Chelsea), Zecira Musovic (Rosengård)

Obrończynie: Sandra Adolfsson (Vittsjö), Jonna Andersson (Chelsea), Nathalie Björn (Rosengård), Mia Carlsson (Kristianstad), Magdalena Eriksson (Chelsea), Nilla Fischer (Wolfsburg), Hanna Glas (PSG), Amanda Ilestedt (Turbine), Linda Sembrant (Montpellier)

Pomocniczki: Kosovare Asllani (Linköping), Hanna Folkesson (Djurgården), Lina Hurtig (Linköping), Elin Rubensson (Göteborg), Olivia Schough (Djurgården), Caroline Seger (Rosengård), Julia Zigiotti (Göteborg)

Napastniczki: Anna Anvegård (Växjö), Stina Blackstenius (Linköping), Sofia Jakobsson (Montpellier), Madelen Janogy (Piteå), Mimmi Larsson (Linköping)


Terminarz Pucharu Algarve:

27. lutego; godz. 17:45: Szwecja – Szwajcaria (Faro-Loule)

1. marca; godz. 17:45: Portugalia – Szwecja (Albufeira)

6. marca – mecz rankingowy

Siódmy bieg Kristianstad

dfeef63f-97ea-4ac2-b8f9-144608e1eec2

Kristianstad góruje nad Kalmar – tak wyglądał sobotni mecz (Fot. Carl Wikström)

Sensacje? Brak. Niespodzianki? Raczej też, chyba że za taką uznamy gola dla trzecioligowego Jitexu w starciu z naszpikowanym reprezentantkami kraju Linköping. W pierwszej kolejce fazy grupowej Pucharu Szwecji faworytki zgodnie wygrywały swoje mecze i choć zwycięstwa nie zawsze przychodziły im lekko, łatwo i przyjemnie, to na koniec weekendu osiem najwyżej rozstawionych zespołów może ze spokojem spojrzeć w lustro i pogratulować sobie wykonania pierwszego w tym roku zadania.

Zdecydowanie najbardziej efektowny popis strzelecki urządziły sobie w sobotę piłkarki z Kristianstad. Podopieczne Elisabet Gunnarsdottir nie miały litości dla rywalek z nadbałtyckiego Kalmar, a rezultat 7-1 w pełni oddaje dominację pierwszoligowca nad zespołem z Elitettan. We wschodniej Skanii najbardziej jednak cieszą się z tego, że aż pięć goli padło łupem nowych nabytków czwartej drużyny ubiegłego sezonu: hat-trickiem przywitała się z fanami z Kristianstad Islandka Svava Gudmundsdottir, zaś po jednym trafieniu dorzuciły do puli jej rodaczka Thordis Sigfusdottir oraz pozyskana zimą z Limhamn Bunkeflo Anna Welin.

Pewne, wyjazdowe zwycięstwa odniosły także finalistki poprzedniej edycji pucharowych zmagań; Rosengård po golach Anji Mittag oraz Fiony Brown (dwóch) tradycyjnie pokonał w derbach Malmö Limhamn Bunkeflo, zaś Linköping – po hat-tricku Kosovare Asllani oraz premierowym trafieniu w nowych barwach Mimmi Larsson – bez większych turbulencji uporał się z trzecioligowym Jitexem Möldnal. Warto jednak podkreślić, że zawodniczki występujące na co dzień na boiskach Division 1 bardzo ambitnie przeciwstawiły się jednym z głównych faworytek całych rozgrywek, a ich starania w 83. minucie przyniosły honorowego gola autorstwa Nory Rönnfors.

Zdecydowanie najbliżej sprawienia pucharowej niespodzianki była w tej kolejce Uppsala, która dopiero w ostatniej akcji meczu straciła punkt w starciu z mierzącym w obecnym sezonie bardzo wysoko Djurgården. Smutek kibiców na Lotens IP był tym większy, że w doliczonym czasie gry remisu pozbawiła gospodynie Ariam Behrane, która zimą przeniosła się do stolicy … właśnie z Uppsali! Kolejny raz przekonaliśmy się więc jak piękny,  a zarazem przewrotny może być futbol. Nie bez problemu po trzy punkty sięgnął także inny stołeczny zespół, ale piłkarkom Hammarby ostatecznie udało się przełamać opór trzecioligowego Ljusdal i zwyciężyć 3-2. Pełnym sukcesem zakończył się także powrót do domu wicemistrzyń Szwecji z Göteborga, które na starej-nowej Valhalli po przepięknym golu Julii Zigiotti okazały się lepsze od zawsze nieobliczalnego Växjö. Zaskakujących wyników nie doczekaliśmy się także w starciach Eskilstuny z Örebro oraz Piteå z AIK – w obu przypadkach w dobrym stylu po komplet punktów sięgnęły faworyzowane gospodynie, a Vaila Barsley i Madelen Janogy potwierdziły, że w tym roku znów będą niezwykle ważnymi punktami swoich drużyn.

Komplet weekendowych wyników:

cupen1

Pucharowiczki na start!

SONY DSC

Dekadę temu Jitex rywalizował z Linköping także na ligowych boiskach (Fot. Mats Andreasson)

Wprawdzie w niektórych częściach kraju śnieg dopiero spadł, lecz dla szesnastu szwedzkich klubów już w ten weekend kończy się skrócona, piłkarska zima. Okienko transferowe wciąż pozostaje oczywiście otwarte i aż do kwietnia możemy spodziewać się interesujących transakcji na futbolowej giełdzie, ale od teraz żyć możemy już nie tylko nimi, gdyż na krajowe boiska (i hale) wracają najbliższe naszym sercom zespoły. Wracają zresztą mocno odmienione, więc z tym większym zaciekawieniem będziemy przyglądać się ich poczynaniom, odliczając jednocześnie dni do nowego sezonu ligowego oraz do rozpoczynającego się niemal dokładnie za cztery miesiące francuskiego mundialu. W dużym błędzie są jednak ci, którzy twierdzą, że faza grupowa Pucharu Szwecji będzie jedynie przystawką do wspomnianych dań głównych. Już poprzedni sezon pokazał, że nowa formuła pucharowych zmagań okazała się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę, a mając na uwadze sporą aktywność szwedzkich klubów na zimowym rynku transferowym, mamy pełne prawo oczekiwać, że tym razem poziom emocji może tylko wzrosnąć.

W ostatnich dniach zdecydowanie najwięcej działo się w Linköping, w efekcie czego klub z Östergötland był naprzemiennie chwalony i krytykowany przez wielu piłkarskich publicystów. Jednoznacznie na plus oceniono równie głośne, co przemyślane (przynajmniej w momencie ich przeprowadzenia) transfery, dzięki którym autorska drużyna Olofa Unogårda wreszcie zaczęła nabierać realnych kształtów. Z Emmą Holmgren, Julią Ashley, Mimmi Larsson, czy wreszcie Stiną Blackstenius w kadrze ekipa z Linköping z miejsca stała się jednym z faworytów do sięgnięcia w tym roku po mistrzowski laur, a nie zapominajmy, że po mundialu dołączy jeszcze do niej powracająca z Wolfsburga Nilla Fischer. Przerzucenie wszystkich sił i środków na seniorski zespół okazało się jednak na tyle kosztowne, że w Östergötland podjęto decyzję o niezgłoszeniu do ligowych rozgrywek w sezonie 2019 drużyny dziewiętnastolatek, co natychmiast spotkało się z licznymi słowami krytyki. Czy słusznie? Z jednej strony mówimy o klubie, który nigdy nie stawiał mocno na piłkę młodzieżową (według stanu na 7.02.2019 w kadrach dwunastu klubów Damallsvenskan nie ma ani jednej piłkarki wychowanej w LFC), a zmuszanie na siłę do tworzenia określonej przepisami liczby drużyn juniorskich nigdy nie wydaje się być dobrym rozwiązaniem. Z drugiej – istnieją podstawy, aby obawiać się, że będzie to niebezpieczny precedens, a chętnych do podążenia tą samą ścieżką w Damallsvenskan i Elitettan jak wiemy nie brakuje. Pojutrze w centrum uwagi znów znajdzie się jednak pierwszy zespół Linköping, który w walce o premierowe w tym roku pucharowe punkty zmierzy się z niezwykle utytułowanym, lecz występującym od kilku lat na trzecim poziomie rozgrywkowym Jitexem Möldnal. Gol Stiny Blackstenius lub Mimmi Larsson w debiucie? Taki scenariusz wydaje się całkiem prawdopodobny i na pewno pomógłby on uspokoić nieco atmosferę wokół klubu.

Zdecydowanie bardziej wyrównanej walki spodziewamy się za to na odnowionej i świeżo wyremontowanej Valhalli, gdzie po półrocznej przerwie powracają wicemistrzynie z Göteborga. Marcus Lantz w porozumieniu z zarządem klubu postanowił, że ze względu na krótszą niż zwykle rundę wiosenną, kluczowych dla ostatecznego kształtu kadry wzmocnień nad Götą poszukają dopiero podczas letniej przerwy w rozgrywkach. Czy strategia ta nie okaże się zgubna? Pierwszą odpowiedź poznamy już w sobotę, a będzie ona o tyle ciekawa, że Växjö w dotychczasowych sparingach także nie sprawiało jeszcze wrażenia kompletnego projektu.

Co słychać w innych grupach? Derby Malmö zapowiadają się na jeszcze jedno starcie dwóch drużyn w budowie, czego oboje trenerzy nie zamierzają nawet ukrywać, a sprawczynie największej sensacji w historii Damallsvenskan z Piteå, po średnio udanej (przynajmniej jeśli chodzi o wyniki) serii sparingów z rywalkami z ligi szkockiej, postarają się wrócić na zwycięską ścieżkę w starciu z drugoligowym AIK. Duża wymienność piłkarek między klubami sprawia, że hitem pierwszej kolejki zmagań w grupie D wydaje się być potyczka Eskilstuny z Örebro, choć z pewnością nie zabraknie także chętnych do tego, aby po raz pierwszy zobaczyć w akcji odnowione i mierzące niezwykle wysoko Djurgården. Aby to zrobić, trzeba będzie udać się do Uppsali, gdyż to właśnie tam zainaugurują nowy, piłkarski rok zawodniczki ze stolicy.

Pucharowy weekend:

Grupa A: Göteborg – Växjö (sob., godz. 14), Jitex – Linköping (sob., godz. 14)

Grupa B: Rosengård – LB 07 (sob., godz. 13), Kalmar – Kristianstad (sob., godz. 15)

Grupa C: Ljusdal – Hammarby (sob., godz. 16), Piteå – AIK (niedz., godz. 14)

Grupa D: Eskilstuna – Örebro (sob., godz. 14), Uppsala – Djurgården (sob., godz. 14)

Złota dziesiątka szwedzkiej kadry

emguld1984

Mistrzynie Europy!! Szwedzkie piłkarki świętują w deszczowym Luton (Fot. SvFF)

Finał mistrzostw świata, mistrzostw Europy, czy Igrzysk Olimpijskich? A może żaden z nich? Piłkarska reprezentacja Szwecji rozegrała w minionym półwieczu tyle wspaniałych meczów, że wybór tego jedynego, najwspanialszego wydaje się wręcz niemożliwy. Okres przedmundialowy mocno sprzyja jednak wspominaniu pięknych kart z przeszłości, a skoro tak, to zapraszam na bardzo subiektywną (jak zresztą zwykle) listę dziesięciu boiskowych spektakli, których prędko nie zapomnimy. A coś podpowiada mi, że nie zapomnimy ich pewnie nigdy.

10. Dania – Szwecja 0-1 (eliminacje MŚ 2019)

Historia bardzo świeża, ale to nie powód, aby jej odpowiednio nie doceniać. Tym bardziej, że dla niektórych był to najlepszy mecz w wykonaniu szwedzkiej kadry od wielu lat. Kończące eliminacje do francuskiego mundialu starcie w Viborgu było jednocześnie bezpośrednią potyczką o pierwsze, gwarantujące bezpośredni awans, miejsce w grupie. Naszpikowana gwiazdami dużego formatu duńska ofensywa okazała się jednak całkowicie bezbronna w zderzeniu z zestawioną specjalnie na tę okazję przez Petera Gerhardssona szwedzką defensywą. Glas, Fischer, Sembrant, Eriksson i Andersson zagrały niemal bezbłędnie, a żeby radość była pełna, tuż po przerwie zwycięskim golem uraczyła nas jeszcze Sofia Jakobsson. Wywalczony w takich okolicznościach na duńskiej ziemi awans smakował bardzo podobnie jak ten sprzed ośmiu lat i należy sobie życzyć, aby analogie z turniejem w Niemczech wcale się w tym miejscu nie skończyły.

9. USA – Szwecja 1-1 (k. 3-4) (ćwierćfinał IO 2016)

Igrzyska w Brazylii to nie był dobry turniej w wykonaniu piłkarskiej reprezentacji Szwecji. Możemy nawet pokusić się o opinię, że nigdy wcześniej i nigdy później do finału wielkiej imprezy nie przedostał się zespół równie bezbarwny, co ówczesna kadra Pii Sundhage. Ale pomimo tych wszystkich obiektywnych okoliczności, ćwierćfinałowa wiktoria nad liderkami światowego rankingu miała jednak swój niepowtarzalny smaczek. Asystę Lisy Dahlkvist do Stiny Blackstenius będziemy doskonale pamiętać nawet za kilkadziesiąt lat, podobnie zresztą jak absolutnie prawidłowego gola Lotty Schelin w dogrywce, z którego okradła nas trójka sędziowska z Oceanii. Inna sprawa, że gdyby trafienie na 2-1 zostało jednak uznane, to prawdopodobnie nie mielibyśmy okazji przeżyć wspaniałego, zakończonego happy-endem konkursu jedenastek i nigdy nie zobaczylibyśmy Hedvig Lindahl odbierającej przed jego rozpoczęciem zwycięskie (jak się okazało) instrukcje.

8. Szwecja – Anglia 3-2 (dogr.) (półfinał EURO 1987)

Wielki rewanż za rozstrzygnięty dopiero w serii rzutów karnych finał poprzednich mistrzostw Europy miał miejsce na norweskiej ziemi. Głodne sukcesu Angielki od razu przystąpiły do działania i mogło się wydawać, że tym razem to one wyjdą zwycięsko z obustronnej wymiany ciosów na Melløs Stadion, gdyż na trafienia Jackie Sherrard oraz Lindy Curl Szwedki odpowiedziały „tylko” jednym golem Anette Börjesson. Wtedy jednak sprawy w swoje ręce postanowiła wziąć opromieniona tytułem królowej strzelczyń Damallsvenskan Gunilla Axén, która zabawiła się z angielskimi defensorkami tak, jak wielokrotnie robiła to z rywalkami na ligowych boiskach. Jej pierwszy gol przedłużył emocje o dogrywkę, a drugi – zdobyty wówczas, gdy wszyscy szykowali się już na powtórkę z rozrywki w postaci kolejnego rozstrzygnięcia w rzutach karnych – sprawił, że po raz pierwszy (i po dziś dzień jedyny) finał mistrzostw Europy był wewnętrzną sprawą państw skandynawskich.

7. Niemcy – Szwecja 2-1 (dogr.) (finał MŚ 2003)

Po przegranym w dogrywce finale EURO 2001 zasada złotego gola i tak nie kojarzyła się nam najlepiej, ale dwa lata później znienawidziliśmy ją ostatecznie i bezwarunkowo. Rywal ten sam, faza turnieju ta sama, ale stawka jeszcze większa, bo była nią gwiazdka na reprezentacyjnej koszulce. Przebieg samego meczu wszyscy do dziś pamiętamy chyba aż za dobrze: najpierw trafia Ljungberg, później – tuż po przerwie – wyrównuje Meinert, a w dogrywce, po błędzie Jönsson, Künzer doprowadza całą piłkarską Szwecję do łez. Wiele osób nie bez racji niestrudzenie przypomina, że zwycięski gol dla Niemek padł po rzucie wolnym, który nigdy nie powinien zostać podyktowany. Tak, to prawda, ale nie zapominajmy, że jeszcze w regulaminowym czasie gry rywalkom należał się przynajmniej jeden ewidentny rzut karny za faul na Garefrekes. 12. października 2003 rumuńska sędzia myliła się solidarnie w obie strony, choć dla drużyny, która w wyniku jednej z błędnych decyzji została pozbawiona szansy na zapisanie się w panteonie mistrzyń świata, jest to oczywiście niewielkie pocieszenie.

2011_kval

Gol Charlotte Rohlin – jedziemy na mundial do Niemiec! (Fot. Getty Images)

6. Dania – Szwecja 2-2 (dogr.) (baraże o awans do MŚ 2011)

Niemiecki mundial wspominamy całkiem miło, ale nie możemy zapominać, że tak naprawdę brakowało bardzo niewiele, abyśmy przeżywali go w charakterze neutralnych obserwatorów. Po skromnym, lecz niezwykle cennym 2-1 w Göteborgu, kadra Thomasa Dennerby’ego jechała do Danii pełna nadziei, ale rewanżowy mecz barażowy od początku nie układał się po myśli Szwedek. Kontuzja Lindy Forsberg, konieczne roszady taktyczne, nieuznany gol Josefine Ökvist i wreszcie dwie stracone w odstępie niespełna 120 sekund bramki tuż przed końcem pierwszej połowy całkowicie odmieniły losy rywalizacji. Teraz to sąsiadki zza Kattegatu znalazły się zdecydowanie bliżej awansu do turnieju finałowego, ale na nasze szczęście nie był to jeszcze koniec emocji. Ostatnie słowo należało bowiem do Charlotte Rohlin, a w zasadzie do jej głowy, gdyż to właśnie tą częścią ciała grająca przez całą swoją karierę w Linköping stoperka dwukrotnie uderzyła futbolówkę tak, że Heidi Johansen musiała wyjmować ją z siatki. Warto pamiętać, że to właśnie te gole pozwoliły nam kilka miesięcy później przeżyć piękną, mundialowi przygodę.

5. Szwecja – Niemcy 0-1 (półfinał EURO 2013)

Najważniejszy dla całego pokolenia ludzi szwedzkiej piłki turniej rozpoczął się wprawdzie od delikatnego falstartu (remis z Danią), ale później kadra prowadzona wówczas od niedawna przez Pię Sundhage kroczyła już od zwycięstwa do zwycięstwa. Rozgrywane na stadionie narodowym w Göteborgu półfinałowe starcie z broniącymi tytułu Niemkami było wydarzeniem, na które – bez cienia przesady – czekał z niecierpliwością cały kraj. Z większą niż kiedykolwiek wcześniej presją szwedzkie piłkarki poradziły sobie jednak znakomicie i długimi fragmentami całkowicie dominowały nad ówczesnymi mistrzyniami Europy. Niestety, piłka nożna nie zawsze jest sprawiedliwa, a gol Dzsenifer Marozsan sprawił, że to Niemki po ostatnim gwizdku Esther Staubli mogły cieszyć się z awansu do finału. Miejscowym kibicom, którzy do ostatniego miejsca wypełnili trybuny na Gamla Ullevi, na osłodę pozostała satysfakcja ze świetnej postawy szwedzkiego zespołu i wspomnienie kilkusekundowej euforii po nieuznanym ostatecznie wyrównującym golu autorstwa Lotty Schelin.

4. Brazylia – Szwecja 1-2 (ćwierćfinał MŚ 2003)

Kontuzja Caroline Jönsson sprawiła, że przed ćwierćfinałowym starciem z Brazylią Marika Domanski miała do dyspozycji zaledwie jedną zdolną do gry bramkarkę. Mało doświadczona na międzynarodowej arenie Sofia Lundgren zajęła więc miejsce między słupkami i … mało brakowało, a swój udział w meczu zakończyłaby jeszcze przed przerwą. Chińska sędzia uznała jednak, że faul na szarżującej Marcie kwalifikował się jedynie na żółtą kartkę i choć nastoletnia Brazylijka pewnie wykorzystała podyktowany za to przewinienie rzut karny (wyrównując tym samym stan meczu), to najważniejszą informacją dnia było to, że do szatni schodziliśmy w jedenastoosobowym składzie. A w nim udało się poszukać w drugiej połowie zwycięskiego gola, którego w niezwykle spektakularnym stylu zapisała na swoim koncie Malin Andersson. Mierzony strzał pomocniczki z Malmö z rzutu wolnego z pewnością do dziś śni się po nocach tym nieco starszym sympatykom Canarinhas.

3. Szwecja – Niemcy 3-2 (faza grupowa MŚ 1995)

Gdy na otwarcie ”domowych” mistrzostw świata nieoczekiwanie przegrywasz z Brazylią, zaczyna robić się naprawdę nieciekawie. Gdy w połowie drugiego meczu przegrywasz 0-2 z uznawanymi powszechnie za faworytki grupy Niemkami, można powoli zacząć mówić o sytuacji kryzysowej. Na szczęście, właśnie wtedy na scenę wchodzą Malin Andersson, Pia Sundhage i Lena Videkull, które w zaledwie dwadzieścia minut ratują nie tylko mecz (kompletnie odwracając jego losy), ale i cały turniej. Gol z karnego na 1-2 przywrócił wiarę, wyrównujące trafienie Sundhage roznieciło płomień nadziei, a po strzale Andersson stadion w Helsingborgu eksplodował po raz pierwszy (i wcale nie ostatni) podczas tego mundialu. I tylko szkoda, że tak pięknie rozpoczęta historia kadry prowadzonej przez Bengta Simonssona zakończyła się na równie dramatycznym ćwierćfinale, który zresztą również o mało co nie znalazł się na tej liście.

sundhage

Pia Sundhage strzeliła jedynego gola w meczu z Chinkami (Fot. Getty Images)

2. Chiny – Szwecja 0-1 (ćwierćfinał MŚ 1991)

Gospodynie szły przez fazę grupową jak walec; na otwarcie mistrzostw, w obecności ponad 60 tysięcy kibiców, rozbiły 4-0 broniącą tytułu Norwegię, tyle samo goli zaaplikowały walecznym Nowozelandkom, a w meczu przeciwko Danii jedynie brak skuteczności przeszkodził im w strzeleniu rywalkom więcej niż ”tylko” dwóch bramek. Najlepsza w historii (tak, bardziej kompletna niż w 1988 czy 1999) chińska ofensywa wydawała się być maszyną nie do zatrzymania, ale w ćwierćfinałowej potyczce z reprezentacją Szwecji natrafiła ona na zaporę, której pomimo trwającego 90 minut szturmu i ścian mocno pomagających gospodyniom, nijak nie udało się sforsować. Kapitalne zawody rozegrała doświadczona już wtedy golkiperka Jitexu Elisabeth Leidinge, ale wielkie słowa uznania należą się także Evie Zeikfalvy, Anette Hansson, czy Malin Lundgren, bez których sensacyjny awans do strefy medalowej nigdy by się nie wydarzył. Nie możemy oczywiście zapominać także o Pii Sundhage, gdyż to jej gol już z 3. minuty okazał się ostatecznie jedynym, jaki 24. listopada 1991 obejrzeli fani na stadionie w Guangzhou.

1. Szwecja – Anglia 1-1 (k. 4-3) (finał EURO 1984)

Nie mogło być inaczej – jedyny w historii szwedzkiego futbolu zwycięski finał wielkiej, seniorskiej imprezy ląduje na samym szczycie tego rankingu. Młodszym kibicom warto przypomnieć, że działo się to wszystko w czasach, gdy po raz ostatni najlepszą drużynę piłkarskiej Europy wyłaniał nie jeden mecz, a dwumecz. Skromne zwycięstwo w Göteborgu po golu Pii Sundhage dawało wprawdzie całkiem niezłą pozycję wyjściową przed rewanżem, ale to mecz na Kenilworth Road Stadium nieopodal Londynu miał zadecydować o tym kto ostatecznie sięgnie po palmę pierwszeństwa na Starym Kontynencie. I faktycznie zadecydował, choć efektowne trafienie Lindy Curl (nazwisko jak widać zobowiązuje) sprawiło, że emocje w deszczowym Luton przedłużyły się nam aż do rzutów karnych. W nich popis swoich umiejętności dała jednak Elisabeth Leidinge, w sobie tylko znany sposób broniąc strzał Lorraine Hanson. A później do ustawionej na jedenastym metrze futbolówki podeszła Sundhage i na brytyjskiej ziemi rozpoczęła się szwedzka feta. Ach, jak cudownie byłoby powtórzyć ten scenariusz latem 2021!