Weekend gospodarskich derbów

Bitwa o Östergötland tym razem dla piłkarek z Norrköping (Fot. Bildbyrån)

Była 23. minuta derbowego starcia na Platinumcars Arenie w Norrköping, kiedy gospodynie wreszcie udokumentowały golem swoją bezdyskusyjną przewagę w tej fazie spotkania. Ów fakt sam w sobie nie był jakoś przesadnie zaskakujący, lecz ku uciesze najbardziej zagorzałych fanów zasiadających na kultowej Curva Nordahl, na listę strzelców wpisała się zawodniczka, której nazwiska w tej konkretnej rubryce spodziewaliśmy się chyba najmniej. Osiemnastoletnia Freja Lindwall wskoczyła do wyjściowej jedenastki w wyniku urazu Elin Rombing i choć w pierwszych kilku minutach meczu w jej boiskowych poczynaniach dało się zauważyć pewne zalążki sportowej tremy, to błyskawicznie została ona przekształcona w pozytywną energię, a niezwykle efektowny gol na 1-0 był najlepszym tego dowodem. Przed przerwą zawodniczki w biało-niebieskich strojach zdawały się całkowicie kontrolować przebieg rywalizacji, ale coraz bardziej rozpaczliwie szukający jakichkolwiek punktów Linköping podjął jeszcze próbę podłączenia się do gry. Seryjnie bite rzuty rożne oraz rosnąca w szybkim tempie liczba wymienionych podań ani trochę nie przekładały się jednak na konkrety pod bramką Caroline DeLisle, a gdy gościniom wreszcie udało się coś wykreować, to stadionowy zegar wskazywał dziewięćdziesiątą minutę i dwa gole deficytu. Grające zdecydowanie bardziej energooszczędnie podopieczne trenera Carlssona potrafiły bowiem wyprowadzić składną, zespołową akcję, którą celnym strzałem sfinalizowała Vesna Milivojevic.

Wyjątkowo mało gościnne były dla swoich derbowych konkurentek także piłkarki z Kristianstad, które zresztą powinny w sobotnie popołudnie opuszczać murawę z identycznym wynikiem, co dzień później ich koleżanki z Norrköping. Pomarańczowe w tym sezonie mają jednak wyjątkowego pecha do arbitrów i jeśli jeszcze kilka dni temu wydawało nam się, że wiosennego popisu Anni Hartikainen absolutnie nic w najbliższym czasie nie przebije, to te założenia szybko przyszło nam zweryfikować. Bo oto w 56. minucie derbów Skanii prowadząca to spotkanie Salma Griberg najwyraźniej postanowiła zapewnić fanom obu ekip nadprogramowe emocje, uznając gola dla FC Rosengård, którego widziała… tylko ona sama. Po główce Emmy Pennsäter (swoją drogą, warto odnotować kolejne kapitalne dośrodkowanie mającej zdecydowanie dobry czas Anastazji Pobiegajło) Moa Olsson sparowała futbolówkę na poprzeczkę tak ewidentnie, że ta w żadnym momencie nie doleciała nawet do linii bramkowej. Ani jedna z zawodniczek FCR nie zdecydowała się nawet na taktyczne podniesienie rąk do góry, defensorki z Kristianstad celebrowały udaną interwencję swojej golkiperki, aż tu nagle pani sędzia postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i całe szczęście, że decyzja ta nie wpłynęła ostatecznie w sposób bardziej znaczący na końcowe rozstrzygnięcie. Gospodynie do siatki Samanthy Murphy trafiały bowiem dwukrotnie i w obu przypadkach były to gole przecudnej urody. Tym najbardziej spektakularnym uznaliśmy ostatecznie trafienie autorstwa Alice Egnér, a stało się tak prawdopodobnie dlatego, że w przeciwieństwie do Emmy Petrovic była skrzydłowa Trelleborga nie uderzała ze stojącej piłki. Dla Kristianstad zdecydowanie najważniejszy był jednak tego dnia sam powrót na zwycięską ścieżkę, choć wywalczone w takich okolicznościach zwycięstwo nad takim rywalem z pewnością wpłynie pozytywnie na i tak całkiem niezłe morale w klubowej szatni.

Drugi w sezonie mecz wygrały piłkarki beniaminka z Alingsås, dzięki czemu trwające rozgrywki już teraz stały się najlepszymi w całej historii klubu. Jeszcze bardziej budujące jest jednak to, że podopieczne trenera Häggströma w sobotę były od przeciwniczek z Brommy po prostu wyraźnie lepsze, a dwukrotne odwrócenie niekorzystnego wyniku było w pełni zasłużoną konsekwencją wypracowywanej mozolnie przewagi. Tilde Karlsson rozegrała mecz, który przy dobrym układzie może okazać się w jej sportowej karierze punktem zwrotnym, lecz na specjalne wyróżnienie swoją postawą zasłużyły także autorka zwycięskiego gola Emmy Blomberg oraz harująca jak mrówka na prawej flance Alma Öberg. O występującej tym razem w roli asystentki Karin Lundin nawet nie wspominamy, gdyż wszystko, co dla AIF w ostatnich miesiącach dobre, najczęściej zaczyna się właśnie od napastniczki pozyskanej zimą z włoskiej Fiorentiny i nie inaczej było także i tym razem. Bliskie równie efektownego zwycięstwa nad wyżej notowanym Djurgården były ponadto piłkarki z Vittsjö, lecz na drodze do sięgnięcia po pełną pulę stanęła im kombinacja indolencji strzeleckiej Sofie Rewuchy oraz niesamowity refleks Anny Koivunen. Ze stolicy zawodniczki z okolic Hässleholm mogły jednak wracać w poczuciu dobrze wykonanej misji, a premierowe trafienie Australijki Danieli Galic na boiskach Damallsvenskan jest z ich perspektywy dodatkowym bonusem i obietnicą spokojniejszej niż można było jeszcze nie tak dawno przypuszczać rundy jesiennej.

Na koniec wspomnimy o tercecie liderek, który zrobił swoje, zwyciężając w swoich meczach pewnie, bezdyskusyjnie i całkiem efektownie. Felicia Schröder i Ellen Wangerheim niezmiennie śrubują strzeleckie rekordy, a Tabitha Tindell z Monicą Jusu Bah (po stronie Häcken) oraz Anna Jøsendal z Vilde Hasund (w ekipie Hammarby) dzielnie im w tych przedsięwzięciach sekundują. Tempo tandemu faworytek póki co zaskakująco dobrze wytrzymuje beniaminek z Malmö, prowadzony w bój przez charyzmatyczną liderkę drugiej linii Mię Persson. Doświadczona pomocniczka w niedzielę zapisała przy swoim nazwisku asystę przy golu Tuvy Skoog, a jej zespół po raz drugi w tym sezonie pewnie pokonał stołeczny AIK. Dla piłkarek trenera Syberyjskiego był to z pewnością wyjątkowo zimny prysznic po udanym początku rundy, ale w Solnej mogą przynajmniej pocieszać się tym, że naprzeciwko ewidentnie najbardziej niewygodnego z ich perspektywy ligowego rywala do końca roku już ani razu nie przyjdzie im stanąć.


Komplet wyników:


Statystyki indywidualne:


Statystyki drużynowe:


Przejściowa tabela:


#pokolejce


Jedenastka kolejki:

Doceńmy derby póki czas

Norrköping kontra Linköping – czy za rok te ekipy również będą miały okazję rozegrać ligowe derby? (Fot. Bildbyrån)

Zapowiedzi pierwszej jesiennej kolejki po prostu nie dało się uświetnić innym zdjęciem. Bo choć derby Östergötland to w naszym uniwersum tradycja wciąż stosunkowo nowa, to chyba nikomu nie trzeba już specjalnie tłumaczyć, jak unikatowe to wydarzenie. Oba kluby, obie grupy kibiców, a nawet oba rywalizujące miasta na ten jeden dzień mobilizują się w sposób absolutnie wyjątkowy i ani trochę nie dziwi nas, iż Amerykanka Samantha Angel doskonale zdawała sobie sprawę, dlaczego strzelony przez nią zwycięski gol przeciwko LFC znaczy po tysiąckroć więcej niż trafienia przeciwko innym ligowym rywalkom. Bez wątpliwości, najbliższa niedziela w Damallsvenskan będzie zatem miała charakter świąteczny, lecz na stole cały czas znajduje się pytanie, czy aby starcie to nie będzie ostatnią – przynajmniej na jakiś czas – pierwszoligową potyczką pod hasłem Norrköping vs Linköping. Tak się bowiem nieciekawie składa, że ekipa prowadzona od kilku tygodni przez Williego Kirka na półmetku rozgrywek traci do bezpiecznej pozycji aż dziewięć punktów, a do strefy barażowej tylko o jedno oczko mniej. Dystans do nadrobienia? Jasna sprawa, ale jeśli na Bilbörsen Arenie za rok chcą wciąż grać w krajowej elicie, to najwyższy czas zacząć w końcu te mecze wygrywać. Argumentów przemawiających za powrotem nie tak dawnych mistrzyń Szwecji z wiosenno-letniego niebytu trochę by się znalazło, bo przecież Jonna Andersson, Michelle De Jongh, czy Maria Olafsdottir nagle nie zapomniały na czym polega futbol, a sprowadzone w trybie trochę awaryjnym Amerykanki Mellenhorst oraz Kelley także udowodniły, że zasady tej gry doskonale rozumieją. Co więcej, w drużynie Stellana Carlssona niezmiennie panuje szpital, a natężenia problemów zarówno typowo sportowych, jak i tych czysto medycznych, znacząco przekracza dopuszczalną średnią. Czy jednak przed rywalizacją derbową warto opierać się na jakichkolwiek logicznych przesłankach? Być może tak, choć gdy tylko przypomnimy sobie z jaką determinacją w oczach na historyczną potyczkę przeciwko Linköping wychodziły z tunelu My Cato i Wilma Leidhammar, to niczym bumerang powraca dziwne przeczucie, że w niedzielę to sfera mentalno-emocjonalna znów odegra jeśli nie najważniejszą, to na pewno pierwszoplanową rolę. Na trybunach będzie głośno, radośnie i biało-niebiesko, a jak będzie na murawie? Cierpliwości, o tym przekonamy się już za kilkadziesiąt godzin.

A skoro już jesteśmy przy derbach… Kristianstad niezwykle długo szukał sposobu na to, by pokonać Rosengård, lecz odkąd legendarna Elisabet Gunnarsdottir wreszcie po raz pierwszy zatriumfowała nad zespołem prowadzonym wówczas tymczasowo przez Malin Levenstad, to w bezpośredniej rywalizacji tych ekip niewątpliwie rozpoczęła się nowa era. I choć Pomarańczowe nie zdominowały jej do tego stopnia, jak wcześniej czyniły to ich zdecydowanie bardziej utytułowane lokalne konkurentki, to jednak perspektywa ewentualnego zwycięstwa KDFF raczej nikogo dziś nie szokuje. Co więcej, gdybyśmy pisali tę zapowiedź kilka tygodni temu, to w zespole trenera Angergårda należałoby upatrywać faworytek, lecz zarówno przebieg letniego okienka transferowego, jak i postawa obu ekip na starcie rundy rewanżowej każą spojrzeć na tę potyczkę jak na typowy mecz z gatunku 50/50. A przecież nie zapominajmy, że gdzieś w tle będzie jeszcze przewijać się temat rewanżu za wiosnę, kiedy to Rosengård sięgnął po zwycięstwo w nadzwyczaj kontrowersyjnych okolicznościach, a nieodgwizdane, podwójne zagranie ręką Anni Hartikainen stało się viralem, który przedostał się nawet poza szwedzką bańkę. Jako nautralni sympatycy zdecydowanie najbardziej ciekawi nas jednak postawa liderek obu ekip, ze szczególnym uwzględnieniem Amy Sayer (wśród gospodyń) oraz Anastazji Pobiegajło (w zespole trenera Kjetselberga). Choć raz jeszcze warto zaznaczyć, że w tej rywalizacji bohaterką nagłówków może zostać dosłownie każda z zawodniczek dowolnej drużyny.

A co tam słychać o naszego tercetu liderek? W teorii powinno być spokojnie i stabilnie, ale w tej dywizji żadnych rozstrzygnięć nie można być pewnym. Podążające pewnym krokiem od zwycięstwa do zwycięstwa piłkarki z Hisingen z Växjö powinny jednak wrócić bogatsze o trzy kolejne punkty i to nie tylko ze względu na absurdalnie wręcz perfekcyjną skuteczność Felicii Schröder. Trener Lind ma bowiem w swoim rękawie zdecydowanie więcej asów i jokerek, w kapitalnej (żeby nie powiedzieć bardziej dosadnie) dyspozycji znajdują się Tabitha Tindell, Alice Bergström i Anna Anvegård, przemożną ochotę do gry wykazuje Monica Jusu Bah, a w blokach startowych niezmiennie czekają nowe nabytki w osobach Pernille Sanvig oraz Faith Chinzimu. Na nieprzyjemny teren do Piteå wybiera się wicelider z Södermalm i w tę daleką podróż samolot z piłkarkami Hammarby na pokładzie wyruszy jeszcze pod wodzą Martina Sjögrena. W tym tygodniu pojawiła się jednak informacja, że były selekcjoner reprezentacji Norwegii od przyszłego sezonu będzie trenerem amerykańskiego Chicago Stars, a ogłoszenie to wzbudziło mieszane reakcje po obu stronach Atlantyku. Dla fanów Bajen najważniejsze w ten weekend będzie jednak utrzymanie dystansu do Häcken i jakiś konkretny impuls przekonujący o tym, że forma liderek wreszcie znajduje się na wznoszącej. Bo z wyjątkiem norweskiego tercetu Blakstad – Hasund – Joramo, kluczowe zawodniczki Hammarby na starcie rundy aktualną dyspozycją absolutnie nie imponują. Tego samego nie da się powiedzieć o znajdujących się ewidentnie w uderzeniu Miljanie Ivanovic oraz Tuvie Skoog, ale czy beniaminek z Malmö na tak energicznie trzepoczących skrzydłach wzbije się ku kolejnemu zwycięstwu? Logika podpowiada, że ze względów personalno-taktycznych dla AIK może to być jedno z najtrudniejszych spotkań w sezonie, ale na papierze punktów jeszcze nigdy (no, prawie) nikomu nie dopisywaliśmy i teraz też nie damy się na podobny manewr namówić. I dokładnie z tych samych powodów zaapelujemy o ekstra koncentrację w obozie Brommy, bo jeśli tak często i słusznie chwalone tutaj podopieczne trenera Gunnarsa faktycznie chcą podczepić się do gry o bezpośrednie utrzymanie, to sobotnie popołudnie bezwzględnie muszą zaksięgować na plus trzy. A przecież na malowniczym Mjörnvallen niejeden śmiałek zostawił już sporo nie tylko mocno nadszarpniętych nerwów, ale i bezcennych punktów.

Felicia tworzy historię

Felicia Schröder i BK Häcken w połowie ligowej kampanii zdecydowanie znajdują się na właściwym kursie (Fot. Bildbyrån)

Przez 65 minut sobotniej rywalizacji na Bravida Arenie Felicia Schröder nie zaliczała się do pierwszoplanowych postaci tego widowiska. Piłkarki z Hisingen konsekwentnie próbowały zagrażać bramce strzeżonej przez Annę Koivunen, ale jeśli kogokolwiek mielibyśmy za te działania wyróżnić, to na czele komitetu kolejkowego znajdowałyby się przede wszystkim Tabitha Tindell oraz Monica Jusu Bah. To właśnie skrzydłowe klubu z Hisingen robiły najwięcej wiatru w okolicach szesnastki Djurgården i to one – po pojedynczych błyskach geniuszu – jeszcze przed przerwą stanęły przed szansą na otwarcie wyniku. Najskuteczniejsza snajperka ligi była natomiast wyjątkowo niewidoczna, a gdy już na moment się uaktywniła, to w spektakularny sposób przegrała pojedynek z golkiperką reprezentacji Finlandii. Piłkarski mecz trwa jednak 90 minut, a osiemnastoletnia Schröder z tego oczywistego faktu doskonale zdaje sobie sprawę. Cierpliwe wyczekiwanie na odpowiedni moment przyniosło wreszcie efekty, gdy najbardziej obecnie rozchwytywana zawodniczka całej Damallsvenskan ruszyła idealnie w tempo do piłki zagranej przez Tindell, zwiodła całą formację defensywną Dumy Sztokholmu i precyzyjnym strzałem nie pozostawiła Koivunen jakichkolwiek szans na skuteczną interwencję. Häcken wyjątkowo długo bił głową w postawiony przez rywalki ze stolicy mur, ale gdy już udało się go przebić, to w Västergötland rozpoczęła się fiesta na całego. Po czterech kolejnych minutach przytomne zachowanie w polu karnym pozwoliło Felicii Schröder cieszyć się z dubletu, a hat-trick stał się rzeczywistością jeszcze przed upływem kwadransa, gdy liderka klasyfikacji strzelczyń wykorzystała swoją niebywałą szybkość po kapitalnym, otwierającym podaniu od Anny Anvegård. W tym momencie zabawa się jednak nie zakończyła, gdyż ewidentnie pozytywnie usposobiona Schröder po raz czwarty ukłuła już w doliczonym czasie gry, tym razem korzystając z pozycji wykreowanej przez rezerwowe tego dnia Matildę Nildén oraz Alvę Selerud. I choć brzmi to wręcz niewiarygodnie, świętująca w tym roku pełnoletniość piłkarka na półmetku ligowych zmagań legitymuje się dorobkiem dwudziestu goli i gdyby jakimś cudem udało się jej tę skuteczność podtrzymać także jesienią, to nazywany przez wielu nieosiągalnym historyczny rekord legendarnej Hanny Ljungberg (39 goli w sezonie 2002) byłby realnie zagrożony. A przecież warto wspomnieć, że do podobnych liczb nie potrafiły zbliżyć się takie legendy futbolu jak Lotta Schelin, Marta, Ramona Bachmann, Pernille Harder, czy Tabitha Chawinga. Inna sprawa, że nawet jeśli z dowolnych powodów tego konkretnego wyniku z tabel ostatecznie nie uda się jednak wymazać, to kampania 2025 już zawsze będzie dla nas mieć twarz Felicii Schröder. A jeśli po raz drugi w historii mistrzowski tytuł zawita w listopadzie do Hisingen, to raczej nie będzie większych problemów ze wskazaniem ewidentnej pretendentki do tytułu MVP.

A propos historii, to ta zadziała się także w stolicy Skanii, gdzie w piątek rozegrano długo wyczekiwane derby Malmö na poziomie najwyższej klasy rozgrywkowej. Mecz ten był wyjątkowy jeszcze zanim w ogóle wybrzmiał pierwszy gwizdek, wszak w naszym uniwersum nieczęsto zdarza się, aby absolutny beniaminek jechał na teren obrończyń tytułu w roli faworyta. Zawodniczki w błękitno-białych strojach z tej roli wywiązały się jednak bezbłędnie, choć na zadanie decydującego ciosu przyszło im czekać aż do 86. minuty. Co więcej, wyprowadzony został on w wyjątkowo kuriozalnych okolicznościach, gdyż po dalekim podaniu Nathalie Hoff Persson powracająca na szwedzkie boiska golkiperka FCR Samantha Murphy zaliczyła wyjątkowo brzemienny w skutkach pusty przelot, a do bezpańskiej piłki dopadła… wprowadzona na plac gry kilkadziesiąt sekund wcześniej Anna Plantin. Obiektywnie trzeba jednak przyznać, że gościnie na to zwycięstwo naprawdę solidnie zapracowały i każdy inny wynik tej potyczki byłby z ich perspektywy krzywdzący. W obozie Rosengård mocno liczyli na nowe otwarcie będące bezpośrednim następstwem letnich transferów, lecz w zasadzie jedynie Białorusinka Anastazja Pobiegajło może być ze swojego piątkowego występu umiarkowanie zadowolona. W zdecydowanie lepszych nastrojach boisko opuszczała wykupiona przez Malmö FF z angielskiego London City Lionesses Serbka Miljana Ivanovic, która do spółki z Tuvą Skoog może stworzyć najbardziej eksplozywny duet skrzydłowych w naszej lidze. I nawet jeśli w obecnych rozgrywkach nie wystarczy to do bezpośredniego włączenia się do mistrzowskiego wyścigu, to trzeba jasno powiedzieć, że oto dotarliśmy do punktu, w którym brak awansu do europejskich pucharów byłby z perspektywy beniaminka ogromnym rozczarowaniem. Nie bez racji mówią jednak, że presja to przywilej, więc obserwujmy, jak skutecznie podopieczne trenera Valfridssona będą w najbliższym czasie z niego korzystać.

Na innych boiskach także byliśmy świadkami kilku ciekawych rozstrzygnięć, wśród których z pewnością na pierwszy plan wysuwa się efektowna wiktoria piłkarek z Växjö na Bilbörsen Arenie. Przez mniej więcej 25 minut to zawodniczki z Linköping absolutnie dominowały na murawie i wyłącznie kapitalna dyspozycja Mai Bay pozwalała gościniom z Kronobergu utrzymywać się w grze. Piłkarkom trenera Unogårda wystarczył jednak tylko jeden ofensywny zryw, aby Suzu Amano wyprowadziła swój zespół na prowadzenie, skutecznie dobijając próbę Mai Bodin. A gdy jeszcze przed przerwą w niesamowicie efektowny sposób po jednym trafieniu dołożyły do zespołowego dorobku Larkin Russell oraz Ebba Wieder, stało się jasne, że oto Växjö zapisze na swoim koncie niezwykle cenne punkty, a bieżąca sytuacja trzykrotnych mistrzyń Szwecji stanie się więcej niż kryzysowa. Spodziewane, choć wywalczone po niemałym trudzie i znoju zwycięstwo odniósł na Grimsta IP zespół z Norrköping. Nie będzie wielkiego zaskoczenia, że autorkami bramek na wagę zwycięstwa okazały się Vesna Milivojevic i Wilma Leidhammar, lecz warto nadmienić, że być może jeszcze pokaźniejszych rozmiarów cegiełkę dołożyły do tego wyniku defensorki, dowodzone tego dnia przez niemal perfekcyjną w swoich poczynaniach Jessikę Wik. Nawet po wygranej wśród sympatyków Peking nie zapanowała jednak niezmącona niczym radość, gdyż do wyjątkowo i niepokojąco długiej listy kontuzjowanych piłkarek IFK dopisaliśmy właśnie nazwisko Elin Rombing, która murawę w wielkim bólu i dyskomforcie opuścić musiała jeszcze przed przerwą. Aż takich rozterek nie mają za to w Solnej, bo tam akurat rundę wiosenną udało się zakończyć dokładnie tak samo, jak w marcu ją rozpoczęto. Znów sympatyczne, domowe 2-0, znów świetna postawa formacji defensywnej (ratujące zespół przed utratą gola interwencje Nordin oraz Lindstedt zdecydowanie warto sobie odwinąć) i znów gole autorstwa piłkarek nieoczywistych, z którymi trener Syberyjski może wiązać naprawdę duże nadzieje na niechybnie nadchodzącą jesień. Wielkich marzeń i planów nie brakuje także w Södermalm, gdzie jedne z dwóch głównych pretendentek do tytułu bez najmniejszych problemów odprawiły z bagażem siedmiu goli beniaminka z Alingsås. A językiem obowiązującym na Kanalplan podczas tego zamieszania był niewątpliwie norweski i do teraz nie możemy się w pełni zdecydować, czy bardziej zaimponowały nam cztery trafienia Julie Blakstad, czy może cztery asysty komfortowo liderującej tej właśnie statystyce Vilde Hasund.


Komplet wyników:


Statystyki indywidualne:


Statystyki drużynowe:


Przejściowa tabela:


#pokolejce


Jedenastka kolejki:

Czas na bal półmetkowy

Jo-Anne Cronquist była bohaterką pucharowej edycji derbów Malmö (Fot. Skånska Dagbladet)

To jest ten moment! Już dziś, po długiej i pełnej reprezentacyjnych emocji przerwie powraca nasza ulubiona liga i od razu serwuje nam danie, na które przynajmniej w jednym szwedzkim mieście fani futbolu czekali chwili, gdy awans piłkarek Malmö FF do elity stał się faktem. Przedsmak tej rywalizacji obejrzeliśmy już w fazie zasadniczej Svenska Cupen, gdzie o awansie Rosengård przesądziło trafienie Jo-Anne Cronquist w przedostatniej minucie regulaminowego czasu gry. Młoda defensorka w jednej chwili została wówczas wrogiem numer jeden dla błękitnej części miasta i pozostaje mieć nadzieję, że dzisiejsza konfrontacja – bez względu na jej ostateczne rozstrzygnięcie – nie wygeneruje nam aż takiej dawki negatywnych emocji. Choć o tym, że na trybunach będzie gorąco, jesteśmy przekonani na 2025 procent, a gdyby ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości, to wystarczy posłuchać, jak mobilizują się na piątkowy wieczór sympatycy tegorocznego beniaminka. A mają ku temu powody jak najbardziej zasadne, gdyż to właśnie MFF przystępuje do wyczekiwanej batalii w roli delikatnego faworyta. Derbowe potyczki mają jednak swój wyjątkowy, niepowtarzalny urok, więc obrończyń mistrzowskiego tytułu nie tyle nie skreślamy, co po prostu nie będziemy postrzegać ich ewentualnego sukcesu w kategoriach niespodzianki. Tym bardziej, że Aleksandra Pobiegajło, Thea Sørbo, Elli Pikkujämsä, czy wreszcie doskonale znane szwedzkim kibicom golkiperka Samantha Murphy i napastniczka Anam Imo będą wyjątkowo zmotywowane, aby zaliczyć efektowny i niezapomniany debiut w nowych barwach.

W piątkowy wieczór obejrzymy jeszcze trzy inne starcia na poziomie Damallsvenskan, lecz na pierwszy plan w tym zestawie wysuwa się konfrontacja Linköping i Växjö. Oba zespoły wiosną rozczarowywały z niebywałą wręcz konsekwencją i zamiast okupować bezpieczne lokaty gdzieś w środku stawki, póki co solidarnie muszą drżeć o ligowy byt. W Östergötland postawili wszystko na jedną kartę, a powierzenie losów zespołu w ręce szkockiego menedżera Willy’ego Kirka może stać się momentem zwrotnym w najnowszej historii tego utytułowanego klubu. Niewiadomą pozostaje jedynie, czy zwrot ten wykonany zostanie w kierunku powrotu do lat świetności, czy może w stronę Elitettan. Oba warianty póki co jawią się jako mniej więcej tak samo prawdopodobne, bo o ile boiskowe wady i zalety Emmy Lennartsson, czy Vilmy Koivisto znaliśmy na wylot, o tyle amerykańsko-japoński letni zaciąg przynajmniej na tę chwilę stanowi ogromną niewiadomą. Z dużą dozą niepewności rozgrywki wznawiają także w Växjö, bo choć tam podobnej rewolucji nie zaobserwowano, to forma kluczowych zawodniczek klubu wydaje się być równie zagadkowa, a problemy natury zdrowotnej życia trenerowi Unogårdowi ani trochę nie ułatwiają. Zdecydowanie spokojniej powinno być w dwóch pozostałych spotkaniach, choć o ile Hammarby raczej bez historii powinno uporać się z beniaminkiem z Alingsås, o tyle Bromma kilka razy potrafiła nas już w ostatnim czasie zaskoczyć i na miejscu zawodniczek z Norrköping tak na wszelki wypadek mielibyśmy się jednak na baczności.

Starcia sobotnio-niedzielne to kolejna część sagi pod tytułem Häcken vs Djurgården. W tej konfiguracji boiskowe rozstrzygnięcia często przeczą logice, lecz tym razem gospodynie zrobią wszystko, aby niespodziewanie wywalczonego fotela liderek tak od razu nie oddać, a niejako przy okazji koronować się mistrzyniami półmetka. Realizacja tego planu wydaje się o tyle prostsza, że pomimo zakusów z największych, europejskich firm, jak dotąd trenerowi Lindowi udało się zatrzymać cały trzon zespołu, a dodatkowo umowy z klubem z Hisingen przedłużyły Felicia Schröder oraz Anna Anvegård. Fani na zachodnim wybrzeżu na pewno zastanawiają się, czy pozyskana latem Faith Chinzimu okaże się ogólnokrajową sensacją na miarę Tabithy Chawingi, lecz odpowiedzi na to pytanie w najbliższych godzinach najpewniej jeszcze nie poznamy. Być może jednak będziemy mieli sposobność dostąpić zaszczytu podziwiania debiutu na boiskach Damallsvenskan reprezentantki Korei Casey Phair, która niedawno na zasadzie krótkoterminowego wypożyczenia przeniosła się do Dumy Sztokholmu z amerykańskiego Angel City FC. Po dłuższej przerwie do gry powraca także rodaczka ostatniej z wymienionych Hwa-Yeon Son, a prowadzony przez trenera Syberyjskiego AIK postara się rzucić wyzwanie tradycyjnie osłabianemu w tej fazie sezonu Kristianstad. Niedzielna batalia Vittsjö z Piteå zapowiada się jako klasyczny mecz dla koneserów boiskowej walki, lecz chociażby ze względu na potencjalne debiuty Danieli Galic (po stronie gospodyń), a także Shiho Matsubary oraz Amiry Ali (po stronie gościń), warto także na chwilę skierować uwagę w stronę najpopularniejszej w Europie pierwszoligowej, piłkarskiej wsi.