
Anna Tamminen już dwukrotnie została wybrana najbardziej wartościową zawodniczką derbów pomiędzy Hammarby i Djurgården (Fot. Bildbyrån)
Czerwcowy wieczór, Kanalplan, sztokholmskie derby – to będzie mecz, którym z pewnością żyć będzie cała piłkarska stolica. Po jednej stronie liderki Damallsvenskan, dopiero co koronowane zwyciężczynie Svenska Cupen i faworytki nie tylko tej batalii. Po drugiej – drużyna aspirująca do tego, aby w najbliższym czasie stać się częścią szeroko rozumianej czołówki. Ligowa rywalizacja Hammarby i Djurgården w XXI wieku układa się tak, że zazwyczaj po komplet punktów sięga w niej zespół wyżej na dany moment notowany. I choć niespodziewanych rozstrzygnięć trafiło się jak na lekarstwo, to potyczki dwóch stołecznych klubów przyzwyczaiły nas do tego, że generalnie emocji i utrzymującego się do ostatnich minut napięcia w nich nie brakuje, o końcowym sukcesie jednych bądź drugich decydują pojedyncze zagrania, a w temacie czysto piłkarskiej jakości także wszystko się zgadza. Tym razem dodatkowego smaczku doda boiskowej rywalizacji konfrontacja dwóch fińskich golkiperek (Tamminen vs Koivunen), dwóch norweskich wirtuozek środka pola (Joramo vs Åsland), czy wreszcie dwóch wszechstronnych, szwedzkich snajperek reprezentujących kompletnie różne generacje i zupełnie odmienne style (Wangerheim vs Larsson). Na papierze w każdej z tych par delikatne, papierowe wskazanie poszłoby w kierunku Zielono-Białych i to właśnie podopieczne trenera Sjögrena tym razem wyjdą na boisko z przeświadczeniem, że derbowe zwycięstwo jest w ich przypadku obowiązkiem. Djurgården ma natomiast ten komfort, że przystępuje do gry jako ekipa, która zdecydowanie bardziej może niż musi, lecz po całkowicie nieudanej wyprawie do Malmö, na porażkę w równie bezbarwnym stylu, Marcelo Fernandez również pozwolić sobie nie może. Czy faworytki z Södermalm udźwigną presję wyniku, wysyłając tym samym jasny sygnał, że prawdziwy mistrzowski wyścig odbędzie się z udziałem tylko dwóch głównych pretendentów? A może wbrew wszelkim przewidywaniom doczekamy się niespodzianki, która może nie zrewiduje jeszcze naszych przewidywań, ale z całą pewnością wleje spore pokłady nadziej w serca sympatyków DIF, którzy podobnie jak piłkarki Dumy Sztokholmu od początku tegorocznej kampanii pokazują się z jak najlepszej strony? Póki co pewne jest jedno – w poniedziałkowy wieczór będzie się działo, a przedostatni, ligowy weekend przed letnią przerwą zakończymy z przytupem.
Zanim jednak w szranki staną dwa zespoły ze stolicy, swoje mecze rozegrają pozostali pretendenci do medali. W niedzielę na swój najdalszy w sezonie wyjazd uda się beniaminek z Malmö, a przed wyprawą podopiecznych trenera Valfridssona do Piteå wiemy tak naprawdę tyle, że… nic nie wiemy. Jasne, indywidualna jakość jest po stronie MFF, a zawodniczki pokroju Isabelli D’Aquili, Sary Kanutte, czy Inés Belloumou już zdążyły podczas tej rundy pokazać, że w decydujących momentach potrafią wciąć na swoje barki odpowiedzialność za wynik drużyny. O specjalną motywację na LF Arenie martwić nie muszą się ponadto Moa Öhman, Ellen Löfqvist oraz znajdująca się w kapitalnej dyspozycji Tuva Skoog, gdyż one wszystkie nie tak dawno reprezentowały jeszcze klub z Norrbotten. Dysponujące zdecydowanie skromniejszym arsenałem Piteå jak nikt inny potrafi jednak zamykać mecze i sprowadzać je do nieustannej, boiskowej walki, a w takich zapaśniczych potyczkach szanse na triumf rozkładają się już bardziej po równo. Nie zdziwimy się jednak, jeśli na koniec dnia różnicę między zwycięstwem i porażką stanowić będzie wynik konfrontacji dwóch weteranek szwedzkich boisk, a pojedynek Josefin Johansson z Mią Persson o dominację w środku pola może nieoczekiwanie skraść show i stać się ozdobą nie tylko tego meczu, ale i całej kolejki. Nieco spokojniej powinno być za to w Kristianstad oraz Hisingen, bo choć Bromma i AIK konsekwentnie udowadniają, że Sztokholm w tym roku ma na poziomie pierwszej ligi cztery pełnowartościowe kluby, to jednak w starciu z takimi osobowościami jak Felicia Schröder, Anna Anvegård, Katla Tryggvadottir, czy Alexandra Johannsdottir, stołeczne ekipy mogą nie odnaleźć skutecznej odpowiedzi. Jak już jednak ustaliliśmy przy okazji zapowiedzi derbów – móc i musieć to dwa różne słowa, więc i tutaj z przedwczesnym dopisywaniem jakichkolwiek punktów zdecydowanie radzilibyśmy się przezornie wstrzymać.
I wreszcie dwie konfrontacje, które spokojnie możemy zaliczyć do grona meczów o odkupienie win. Jeśli bowiem wskazań cztery największe rozczarowania pierwszej fazy sezonu, to bez wątpienia na liście tej w komplecie znaleźliby się Norrköping, Växjö, Linköping oraz Rosengård. O kolejność moglibyśmy się tu oczywiście spierać (choć ta podana w poprzednim zdaniu nie jest bynajmniej przypadkowa), lecz każda z wymienionych ekip zdecydowanie może na tym etapie ligowej kampanii mieć sobie całkiem sporo do zarzucenia. A przynajmniej mieć powinna, bo jak posłucha się wypowiedzi nie tylko zawodniczek, ale i niektórych przedstawicielek obu klubów z Östergötland, to można odnieść wrażenie, że ktoś porusza się tu w alternatywnej rzeczywistości i bynajmniej nie jesteśmy to my. Zaklinanie rzeczywistości na niewiele się jednak zda, jeśli punktów nie zacznie przybywać, a margines błędu z każdym upływającym tygodniem staje się zwyczajnie coraz mniejszy. Kto zrozumie tę prawdę najpóźniej, ten może dosłownie za chwilę znaleźć się w kłopotach, z których wcale nie wychodzi się tak łatwo.
PS. miniony tydzień przyniósł smutne informacje o poważnych urazach Mai Regnås (Norrköping) oraz Tuvy Ölvestad (Bromma). Obu zawodniczkom życzymy oczywiście szybkiego rozpoczęcia rehabilitacji i wytrwałości w dążeniu do kolejnych celów, jakiekolwiek by one nie były.













































