Nic dwa razy…?

pif

Czy to zdjęcie z roku 2018? Nie, to maj 2023, a Piteå znów na szczycie! (Fot. Bildbyrån)

Podobno istnieją historie, które na przestrzeni dziejów nie mają prawa wydarzyć się więcej niż raz. I wiele przemawiało za tym, że sezon 2018 w Damallsvenskan należy właśnie do tej kategorii. Wszak w realiach współczesnego futbolu próżno szukać innego zespołu, który wywalczył tytuł mistrzowski poważnej ligi w sytuacji, gdy typowano go raczej jako potencjalnego spadkowicza. Po sensacyjnym wdrapaniu się na sam szczyt krajowej piramidy, w Piteå szybko wrócili jednak w lepiej zbadane rejony, jakimi w przypadku zawodniczek z Norrbotten niewątpliwie są dolne strefy stanów średnich ligowej tabeli. Co więcej, przed dwoma laty drużyna prowadzona przez Stellana Carlssona de facto zakończyła ligowe granie pod kreską, a pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej zapewniło jej wyłącznie średnio przemyślane rozszerzenie Damallsvenskan do czternastu zespołów. Szalony wyskok sprzed pięciu lat coraz bardziej jawił się więc jako filmowa, lecz zdecydowanie jednorazowa anomalia. Aż tu nagle nadeszła wiosna 2023…

Tym razem o wskazywaniu Piteå jako potencjalnego spadkowicza nie było wprawdzie mowy, ale wynikało to przede wszystkim z tego, że w nadętej lidze znalazło się miejsce dla takich wynalazków, jak Bromma, Uppsala, czy inny Kalmar. A gorzej od nich w piłkę grać się zwyczajnie nie da (dla porządku: mówimy tu o pierwszoligowym graniu). Wśród ekspertów panował jednak konsensus, że w grze o medale liczyć się będzie wyłącznie Wielka Szóstka (trzy kluby ze Skanii, Hammarby, Häcken oraz Linköping), a jeśli ktoś będzie w stanie im w pojedynczych meczach zagrozić, to w tej roli widziano przede wszystkim stołeczny Djurgården. Dla Piteå miał to być natomiast jeszcze jeden spokojny sezon spędzony w strefie niczyjej, gdzieś w okolicach lokat 8-10. Tym bardziej, że u progu ligowej wiosny kontuzje wyłączyły z gry między innymi Josefin Johansson, Ronję Aronsson oraz Selinę Henriksson, a problemy natury fizycznej nie omijały również kluczowych z ofensywnego punktu widzenia Anam Imo, czy Kartiny Guillou. Tyle teorii, gdyż ta – jak to często bywa – mocno rozjechała nam się z praktyką. Duma Norrbotten przebłyski dobrej gry pokazała nam już w krajowym pucharze, gdzie naszpikowane gwiazdami Hammarby dopiero w dogrywce potrafiło przechylić szalę awansu na swoją korzyść, a start ligowych zmagań udowodnił nam, że nie był to bynajmniej chwilowy wystrzał formy, a stały i mający nadspodziewanie solidne fundamenty trend.

Mówi się, że w futbolu tytuły wygrywa defensywa, więc nie będzie wielkiego zaskoczenia, że bohaterką numer jeden jest dla sympatyków Piteå wyciągnięta z ligi islandzkiej Samantha Murphy. 26-letnia Amerykanka znalazła się na sportowym zakręcie po niezbyt przyjaznym rozstaniu z rodzimą ligą NWSL, ale Stellan Carlsson kolejny już raz pokazał, że pod kołem podbiegunowym potrafią radzić sobie z podobnymi przypadkami jak mało gdzie. Pamiętacie, jak przed laty zaczęliśmy na własne potrzeby nazywać klub z Norrbotten kliniką złamanych karier? Cóż, najwyraźniej czas potwierdzić, że działa ona cały czas, a jej skuteczność ani trochę nie spada. A nazwisko Murphy spokojnie możemy dopisać do długiej listy, na której znajdują się już tak zasłużone dla naszej dyscypliny postacie jak Stephanie Labbé, Pauline Hammarlund czy Madelen Janogy. Zdecydowanie bardziej harmonijne są sportowe losy Faith Ikidi oraz Ellen Löfqvist, czyli jedynych przedstawicielek mistrzowskiego składu 2018 w obecnej wyjściowej jedenastce. To właśnie one zbudowały wraz z młodą, wyciągniętą z Umeå Wilmą Carlsson trzyosobowy blok defensywny, na którym tej wiosny cyklicznie łamią sobie zęby kolejni ligowi potentaci. Prawdziwym odkryciem minionych tygodni jest jednak z pewnością Rebecka Holm, która do tego momentu w poważnym futbolu nie wyróżniła się absolutnie niczym. Czy ktoś jeszcze dwa miesiące temu mógł przypuszczać, że to właśnie ta zawodniczka stworzy z Fanny Andersson jeden z najlepiej rozumiejących się duetów środka pola? Być może wierzył w to trener Carlsson i jeśli rzeczywiście tak wyglądał jego plan, to wypada mu tylko pogratulować. Bo skoro wspomniana już Johansson stanowiła w poprzednich sezonach centralny punkt drugiej linii, to teraz okazało się, że nawet bez tak kluczowej zawodniczki istnieje w Norrbotten życie. I wcale nie musi być ono smutne i pozbawione perspektyw. A przecież na wznoszącej znajdują się jeszcze takie talenty, jak Sara Eriksson i Tuva Skoog, które w najmniej spodziewanym momencie także mogą przywdziać peleryny superbohaterek i na swoich barkach przeprowadzić całą drużynę przez ewentualny kryzys. Bo w Piteå mamy taki mikroklimat, że do wygrywania nie trzeba tu głośnych nazwisk.

Nie bez przyczyny to drużyna trenera Carlssona znajduje się w centrum uwagi, gdyż to właśnie ona po rozegraniu ośmiu serii spotkań wygodnie rozsiadła się w fotelu przeznaczonym dla liderek Damallsvenskan. Co równie istotne, dokonała tego w chyba najlepszym możliwym stylu, czyli pokonując w bezpośrednim starciu przewodzące dotąd ligowej stawce Hammarby. Gościniom z Södermalm nie pomógł nawet powrót do wyjściowej jedenastki Madelen Janogy, choć oddajmy, że 33-krotna reprezentantka kraju miała akurat całkiem spory udział przy wyrównującym trafieniu Sary Kanutte. Decydujące słowo należało jednak do gospodyń, które tuż po wznowieniu gry zagrały coś, co potrafią najlepiej. Akcja po części sytuacyjna, po części wypracowana, ale gdy przyszło do finalizacji, to zarówno Filipinka Guillou, jak i Nigeryjka Imo znalazły się dokładnie w tym miejscu, w którym znaleźć się powinny. Sztokholmianki oczywiście miały swoje okazje, aby doprowadzić przynajmniej do remisu, w doliczonym czasie gry zresztą niemal dokonała tej sztuki Jonna Andersson, ale po końcowym gwizdku podopieczne trenera Pinonesa-Arce znów mogły jedynie żałować niewykorzystanych szans. I podobnie jak tydzień temu w Hisingen, fani Bajen głośno narzekali, że gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka, to lider na pewno pozostałby w zielono-białej części Sztokholmu. Cóż, trochę prawdy w tych rozważaniach jest, choć czy możemy tak z ręką na sercu powiedzieć, że Hammarby z przebiegu gry bezwzględnie zasłużył na komplet punktów w którymś z dwóch ostatnich meczów? Raczej nie, oba te starcia były w znacznym stopniu wyrównane i miały pełne prawo pójść w obie strony. A że ostatecznie poszły w tę niezbyt z perspektywy południowych dzielnic stolicy korzystną? Football, bloody hell!

W rzeczywistości każdego człowieka istnieje bardzo niewiele pewnych rzeczy. Wiecie, podatki, celne główki Lindsey Horan oraz fakt, że Häcken nigdy nie wygrywa w Malmö. Klub z Västergötland już wiele razy potrafił objąć w stolicy Skanii prowadzenie, a później nawet je podwyższyć i dowieźć do 90. minuty, ale cóż z tego, skoro na koniec i tak zostawało z niego wyłącznie niedowierzanie mieszające się z rozczarowaniem. Nie inaczej było w miniony piątek, kiedy to po dwóch trafieniach Anny Anvegård wydawało się, że Osy z Hisingen mają pełną kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Fanom w sektorze gości humorów nie popsuła nawet kontaktowa bramka Sofie Bredgaard i w sumie całkiem słusznie, gdyż podopieczne trenera Vilahamna ani myślały zwalniać tempa i najpierw Kafaji, a następnie Blakstad powinny zamknąć ten mecz jeszcze przed rozpoczęciem finałowego kwadransa. Tak się jednak nie stało, a później – niczym w słynnej kibicowskiej przyśpiewce – mistrzynie Szwecji wrzuciły wyższy bieg, Loreta Kullashi perfekcyjnie obsłużyła Olivię Schough i… dziękujemy, po ewentualne zwycięstwo zapraszamy panie z Hisingen za rok. Na historyczne, derbowe punkty w najwyższej klasie rozgrywkowej poczekają także fani z Norrköping, którzy jednak dodają tej lidze tyle kolorytu, że aż szkoda, iż nie przekłada się to na dodatkowe punkty w ligowej tabeli. Choć czy aby na pewno się nie przekłada? Obserwując ambicję i determinację, z jaką piłkarki absolutnego beniaminka tydzień po tygodniu stawiają czoła zdecydowanie bardziej rutynowanym rywalkom, możemy dojść do dokładnie odwrotnej konkluzji, nawet jeśli akurat z nieodległego Linköping ponad czterotysięczna (!) grupa fanów wracała tym razem na tarczy. Nie mamy jednak żadnych wątpliwości, że ekipa zasiadająca na co dzień na słynnej Curva Nordahl jeszcze nie raz poniesie tego lata swoje ulubienice do rzeczy naprawdę wielkich. A mając przed oczami zawodniczki pokroju Wilmy Leidhammar czy My Cato widzimy, że i na sportowym polu przyszłość futbolu w Norrköping rysuje się w zdecydowanie jasnych barwach. Skoro jesteśmy już przy derbach, to takowe odbyły się również w Vittsjö, gdzie drużyna Ulfa Kristianssona podzieliła się punktami z mającym mistrzowskie aspiracje Kristianstad. Gościnie prowadziły od 3. minuty po trafieniu niezawodniej Evelyne Viens i do pewnego momentu wydawało się, że nic złego tego wieczora stać im się po prostu nie może. Wtedy jednak do gry weszła Hanna Ekengren i do spółki z Rantalą, Persson oraz Grant wyszarpała dla najsłynniejszej, piłkarskiej wsi w Szwecji jeden punkt. A do tego, aby ostatecznie zamienić go w trzy, zabrakło dosłownie centymetrów. Podczas tak napakowanej ładunkiem emocjonalnym kolejki jeszcze bardziej odstawał od stawki pewien produkt meczopodobny, ale dla dobra nas wszystkich… ani słowa o Kalmarze. Nie w tym miejscu i nie w tych okolicznościach, bo po prostu nie wypada.


Komplet wyników:


Statystyki indywidualne:


Statystyki drużynowe:


Przejściowa tabela:

dam2

Rosa kwitnie w maju

Fvn8yCgX0AEnCZM

Dwie bohaterki meczu na szczycie celebrują zwycięskiego gola (Fot. Bildbyrån)

To miał być mecz godny starcia dwóch kandydatów do tytułu i trzeba przyznać, że oczekiwań nie zawiódł. Na koniec dnia powody do zadowolenia mieli jednak wyłącznie sympatycy Häcken, gdyż za sprawą złotego gola Rosy Kafaji komplet punktów pozostał ostatecznie w Hisingen, a drużyna trenera Roberta Vilahamna dogoniła w przejściowej tabeli liderki z Hammarby. Znajdująca się tej wiosny w wybornej formie 19-letnia napastniczka przytomnie wykorzystała nieco sytuacyjną, choć niesamowicie dokładną centrę Julie Blakstad i w 39. minucie przymierzyła tak idealnie, że Anna Tamminen tym razem do powiedzenia nie miała absolutnie nic. Skromne prowadzenie gospodyń było wynikiem, który chyba w najlepszy możliwy sposób oddawał przebieg pierwszej połowy spotkania. Po wyrównanym i ostrożnym początku to piłkarki z Västergötland ruszyły bowiem do zdecydowanie odważniejszych ataków, a na szczególną uwagę zasługiwała niezwykle płynna współpraca Anny Sandberg ze swoją imienniczką Anvegård po lewej stronie boiska. Gola doczekaliśmy się jednak po dośrodkowaniu z prawego skrzydła, a wspomniana już Norweżka Blakstad pokazała, że po nadspodziewanie trudnych początkach, aklimatyzacja na boiskach Damallsvenskan wreszcie przebiega u niej bez większych turbulencji. I całe szczęścia, bo ta liga potrzebuje takich zawodniczek w najlepszej możliwej dyspozycji.

Po przerwie do głosu coraz częściej zaczęły dochodzić zawodniczki Hammarby, w związku z czym wreszcie kotłowało się także pod bramką Jennifer Falk. Reprezentacyjna golkiperka zachowywała jednak czujność zarówno przy nieprzyjemnych strzałach sztokholmianek z dystansu, jak i w zakresie gry na przedpolu, co akurat w jej przypadku wcale nie było ostatnimi czasy aż taką oczywistością. Plan trenera Vilahamna skutecznie pozbawił piłkarki Bajen kilku największych atutów, gdyż ani Matilda Vinberg, ani Maika Hamano tym razem wyjątkowo nie zachwycały nas płynną i efektowną grą. Co więcej, także po przerwie to gospodynie potrafiły wykreować najbardziej konkretną okazję do ponownej zmiany rezultatu, ale tym razem finalizacja w wykonaniu Kafaji pozostawiała już wiele do życzenia. Na skromne 1-0 nikt w Hisingen obrażać się jednak nie zamierza, a okazja do ponownego sprawdzenia swoich umiejętności na tle tych samych przeciwniczek pojawi się już za niespełna cztery tygodnie, kiedy to oba kluby zmierzą się w finale Pucharu Szwecji na sztokholmskiej Tele2 Arenie. I patrząc na to, jak sprzedają się bilety na to widowisko, możemy być więcej niż pewni, że oto czeka nas kolejny najwyższej klasy piłkarski spektakl.

Na sprawienie kolejnej niespodzianki mocno liczyli fani beniaminka z Norrköping, ale w rywalizacji z mistrzyniami z Rosengård o niczym podobnym mowy być nie mogło. Cato, Burvall i Zomers starały się jak mogły, ofiarności i determinacji odmówić im żadną miarą nie można, ale to zawodniczki ze Skanii były tego dnia zwyczajnie lepsze piłkarsko. Gol powracającej po kontuzji Lorety Kullashi oraz poprawka w wykonaniu Emilii Larsson w zupełności wystarczyły, aby zespół prowadzony od niedawna przez Joela Kjetselberga spokojnie zapisał na swoim koncie czwarte kolejne zwycięstwo. Z kompletem oczek wrócił z Växjö także Linköping, choć zawodniczki ze Småland jeszcze na kwadrans przed końcem trzymały w pełni satysfakcjonujący je wynik 2-2. Wtedy jednak różnicę zrobiła jedna z bohaterek pierwszej części ligowego sezonu w Damallsvenskan Cathinka Tandberg i o jakiejkolwiek niespodziance błyskawicznie zapomnieliśmy. W położonym nieopodal wspomnianego Växjö Kalmarze piłkarskie show zaprezentował nam fiński duet z Örebro. Heidi Kollanen strzelała, Katariina Kosola asystowała, a my z każdą minutą coraz głośniej zastanawialiśmy się co taki wynalazek jak Kalmar w ogóle robi w najwyższej klasie rozgrywkowej. Wynik meczu na szczycie oznaczał, że do wtorkowej potyczki na Stadionie Olimpijskim Piteå przystępowało jako jedyny niepokonany zespół w całej, ligowej stawce. Taki stan rzeczy trzeba było nazwać niemałym zaskoczeniem, ale mający już na rozkładzie kilku krajowych potentatów Djurgården zdecydowanie chciał go zmienić. Ambitne plany podopiecznym trenera Pålssona popsuła jednak niesamowicie skuteczna w ostatnich tygodniach Anam Imo. 22-letnia reprezentantka Nigerii potrzebowała zaledwie jednego dobrego podania, aby jeszcze przed upływem pierwszego kwadransa pokonać Elvirę Björklund i w efektownym stylu otworzyć wynik spotkania. Gospodynie nie zamierzały oczywiście zwieszać głów i – podobnie jak w niedawnych derbach przeciwko Hammarby – rzuciły się do odrabiania strat, ale potężne nieporozumienie pomiędzy Björklund i Matildą Plan pozwoliło gościniom z Norrbotten odskoczyć na bezpieczną odległość dwóch goli, a takiej zaliczki Piteå nie zwykło trwonić. Przywiezione w samolocie ze stolicy zwycięstwo sprawiło, że drużyna prowadzona przez Stellana Carlssona wspięła się na ligowe podium, co – biorąc pod uwagę przedsezonowe przewidywania – jest oczywiście sporym sukcesem Dumy Północy. I nic dziwnego, że pod kołem podbiegunowym coraz częściej wracają wspomnieniami do niezapomnianego, cudownego sezonu 2018.


Komplet wyników:


Statystyki indywidualne:


Statystyki drużynowe:


Przejściowa tabela:

dam2

Wiosenne przebudzenie

FvY8JvKWYAIJ5rC

Olivia Schough poprowadziła swój zespół do derbowego zwycięstwa (Fot. FC Rosengård)

Miał być zmierzch mistrzyń z Malmö, a tymczasem piłkarki Rosengård na przestrzeni niespełna dwóch tygodni przejechały się po obu derbowych rywalkach w stylu, który zdecydowanie bardziej przypominał lata absolutnej dominacji FCR w lidze. I o ile po meczu przeciwko mocno rozbitemu i niezmiennie rozczarowującemu Vittsjö nie bez racji można było kwestionować dyspozycję i klasę przeciwnika, o tyle starcie z Kristianstad było już jak najbardziej realnym wyzwaniem dla projektu sygnowanego nazwiskiem Joela Kjetselberg. Nowy szkoleniowiec swój pierwszy poważny egzamin zdał jednak z wyróżnieniem, a wydatnie pomogła mu w tym Olivia Schough, która tuż przed gwizdkiem na przerwę dwukrotnie znalazła sposób na pokonanie Meliny Loeck. Po stronie plusów piątkowe spotkanie zapisze także Ria Öling, która raz jeszcze pokazała nam jak bardzo ożywczy był w jej przypadku powrót do regularnych występów na swojej naturalnej pozycji. W ekipie gości w oczy rzucała się nieobecność głównej kreatorki gry w osobie Emmi Alanen, ale mocny kandydat do mistrzowskiego tytułu (a za takiego jak najbardziej słusznie w Kristianstad się uważają) również w tym składzie personalnym nie tyle mógł, co po prostu powinien zaprezentować się w stolicy Skanii ze zdecydowanie lepszej strony. Nic takiego nie miało jednak miejsca i pomimo niesłabnących starań Evelyne Viens oraz Hlin Eiriksdottir, stosunkowo spokojne popołudnie na murawie miała nie tylko Angel Mukasa, ale i cała formacja defensywna z Malmö. A to chyba najlepiej pokazuje, że końcowy wynik żadną miarą nie był tu dziełem przypadku, a logiczną konsekwencją boiskowych wydarzeń.

Gdy spotyka się lider z czerwoną latarnią tabeli, to wynik takiej konfrontacji przewidzieć zazwyczaj stosunkowo łatwo. Styl, w którym pozbawione kilku liderek Hammarby rozprawiło się z Kalmarem i tak nie mógł jednak pozostać niezauważony, gdyż podopieczne trenera Pinonesa-Arce na popularnym Kanalplan urządziły sobie po prostu punktowany trening. Najlepiej bawiła się podczas niego Matilda Vinberg, kończąc dzień z dorobkiem dwóch goli oraz dwóch asyst, ale 20-letnia pomocniczka jak najbardziej mogła liczyć na pełne wsparcie swoich klubowych koleżanek. Osiem puszczonych przez gościnie goli okazało się być w pełni adekwatnym wymiarem kary, a żeby problemów Kalmaru było mało, to z wyglądającymi na poważne urazami boisko przedwcześnie musiały opuścić Anna Koivunen i Charlene Nowotny, czyli zawodniczki kluczowe w kontekście ewentualnej walki o utrzymanie. O zupełnie inne cele gra natomiast rozpędzone Häcken, które znów zwyciężyło i znów zagrało na zero z tyłu. Potyczka na Behrn Arenie nie rozpoczęła się bynajmniej po myśli zawodniczek z Hisingen, ale wystarczyło zaledwie kilkadziesiąt sekund błysku na początku drugiej połowy i duet Kafaji – Anvegård ekspresowo rozstrzygnął kwestię trzech punktów, które wraz z coraz częściej żądlącymi Osami udały się w podróż powrotną na zachodnie wybrzeże kraju, gdzie już pojutrze czeka nas prawdziwy hit nie tylko najbliższej kolejki, ale być może całej rundy wiosennej.

Na kłopoty Clara Markstedt! Wracająca po kontuzji doświadczona napastniczka w ostatniej akcji meczu skutecznie wykorzystała centrę z narożnika boiska Jutty Rantali, dzięki czemu Vittsjö wyszarpało zwycięstwo na terenie beniaminka z Växjö. Status zespołu niepokonanego w tegorocznej Damallsvenskan zachowało Piteå, a trener Carlsson najwyraźniej ma ten komfort, że jak akurat nie strzelają Skoog czy Imo, to pałeczkę bez słowa sprzeciwu przejmuje od nich Katrina Guillou. Urodzona w USA reprezentantka Filipin dwa razy wyprowadzała klub z Norrland na prowadzenie w rywalizacji z Norrköping i na drugie z jej trafień rywalki nie znalazły już właściwej odpowiedzi. Zwycięstwo bez większej historii odniósł ponadto rywalizujący z Brommą Linköping, przełamując tym samym niebezpiecznie przedłużającą się serię meczów bez wygranej. Fanów LFC zdecydowanie bardziej niż oczekiwane trzy punkty w starciu z ligowym słabeuszem cieszyć może udany powrót do gry Stiny Lennartsson, a także utrzymująca się stabilna, wysoka dyspozycja duetu Kapocs – Björk. Kapitalna asysta Tove Almqvist do Tilde Lindwall dała piłkarkom Djurgården skromne prowadzenie w Uppsali, ale na nieco ponad kwadrans przed końcem stan rywalizacji dość niespodziewanie wyrównała Klara Folkesson i obie ekipy ostatecznie podzieliły się punktami.


Komplet wyników:


Statystyki indywidualne:


Statystyki drużynowe:


Przejściowa tabela:

dam2

Drużyna miesiąca – kwiecień

Bramkarka

gk

Minął miesiąc, a tej rubryce zmieniło się niewiele. A w zasadzie to nic, gdyż jedyne wolne miejsce w drużynie ponownie zgarnęła dla siebie 26-latka z Ohio. Jeśli jednak zastanawiacie się dlaczego, to odwińcie sobie końcówkę rywalizacji Piteå z Linköping lub najciekawsze fragmenty starcia piłkarek Stellana Carlssona z Uppsalą. Bo fakt, że ekipę z Norrbotten jak najbardziej słusznie nazywamy jedną z największych rewelacji początku sezonu w znacznym stopniu determinuje postawa ich bramkarki, która jak dotąd jest w swoich interwencjach niemalże bezbłędna.

Obrończynie

def

Zacznijmy od faktów. A te przedstawiają się tak, że defensywa Häcken w kwietniu nie dała się zaskoczyć we wszystkich rozgrywkach ani razu! I nawet jeśli zespół trenera Vilahamna nie miał w tym okresie jakoś szczególnie wymagającego terminarza, to takiego osiągnięcia nie sposób nie docenić. Tym bardziej, że zarówno Josefine Rybrink, jak i Anna Sandberg nie tylko imponowały solidnością w tyłach, ale co i raz dokładały od siebie konkretne liczby również w ofensywie. Zdecydowanie mniej powodów do radości miała w analogicznym okresie Charlotte Grant, bo choć sama była jedyną iskierką nadziei dla kibiców Vittsjö, to jej klubowe koleżanki ani trochę nie dostosowały się poziomem do 21-letniej reprezentantki Australii, która – na domiar złego – zamknęła miesiąc kontuzją odniesioną w przegranych derbach Skanii. Oby w ten właśnie sposób tegoroczny limit pecha został już przez nią całkowicie wyczerpany.

Pomocniczki

mid

Nowy trener Joel Kjestelberg nie odmienił być może postawy mistrzyń z Rosengård jednym, magicznym dotknięciem, ale trzeba mu oddać, że decyzja o przesunięciu Rii Öling z powrotem do środka pomocy była chyba najlepszą, jaką w tym momencie mógł podjąć. I to właśnie dzięki niej znów mogliśmy podziwiać największe atuty reprezentantki Finlandii, która tak bardzo zachwycała nas swoją grą jeszcze w barwach Växjö. Po niezwykle imponującym początku nieco zacięła się maszyna z Linköping, w czym niemały udział miały niestety urazy kluczowych piłkarek. Z tego trendu zdecydowanie wyłamuje się jednak młoda Lisa Björk, która zdaje się nie zwracać uwagi na przejściowe niedogodności i niezmiennie zachwyca nas postawą na lewym wahadle. Liderki z Södermalm w kwietniu zapisały na swoim koncie komplet możliwych do wywalczenia punktów, a Cooney-Cross do spółki z Vinberg solidarnie zadbały o to, aby pokazać kibicom Bajen, że możliwe jest pogodzenie gry efektywnej i efektownej. I jak tu się dziwić, że fani Hammarby jeżdżą za swoimi piłkarkami dosłownie wszędzie? Wszak za taką drużyną to aż przyjemność gdzieś pojechać!

Napastniczki

fw

Rok temu Evelyne Viens zamknęła ligową kampanię z dorobkiem dwudziestu goli oraz dziesięciu asyst, a w zakończonym właśnie miesiącu wysłała do wszystkich jasny sygnał, że rekordy te jak najbardziej da się jeszcze wyśrubować. Drużynę trenerki Gunnarsdottir najpoważniejsze wyzwania czekają jednak dopiero na przełomie maja i czerwca, ale nie mamy wątpliwości, że kanadyjska snajperka i na nie będzie w pełni gotowa. O Maice Hamano pisaliśmy, że sobie w tej lidze trochę porządzi i nastolatka z Japonii słowa te jedynie potwierdza. A mecz przeciwko Linköping był w jej wykonaniu niemal perfekcyjny. Anam Imo o miejsce w jedenastce miesiąca rywalizowała przede wszystkim z dwiema klubowymi koleżankami w osobach Tuvy Skoog oraz Hanny Andersson, ale to była (a być może i przyszła?) reprezentantka Nigerii była z tej trójki najskuteczniejsza i to jej trafienia okazały się w ostatecznym rozrachunku znaczyć najwięcej.


april

Samantha Murphy (Piteå) – Charlotte Grant (Vittsjö), Josefine Rybrink (Häcken), Anna Sandberg (Häcken) – Matilda Vinberg (Hammarby), Ria Öling (Rosengård), Kyra Cooney-Cross (Hammarby), Lisa Björk (Linköping) – Anam Imo (Piteå), Maika Hamano (Hammarby) – Evelyne Viens (Kristianstad)