Nasza klasa 2025

Już za chwileczkę, już za momencik, uwaga większości fanów futbolu w Europie zwróci się w kierunku Szwajcarii, gdzie szesnaście czołowych reprezentacji naszego kontynentu, na ośmiu stadionach, w miejmy nadzieję sportowy sposób, spróbuje udowodnić sobie to i owo. A niewyjaśnionych i niedokończonych historii jest tak wiele, że już w fazie grupowej możemy oczekiwać wyjątkowego poziomu emocji, intensywności, triumfów i rozczarowań. Losowanie ułożyło się nam bowiem tak, że ktoś z faworytów na pewno pożegna się przedwcześnie z turniejem (Holenderki wydają się być tutaj najbardziej zagrożone, choć i obrończynie tytułu z Anglii powinny na wszelki wypadek mieć się na baczności), a ktoś z papierowych underdogów może w tym samym czasie utorować sobie autostradę do strefy medalowej. Tutaj potencjalnej niespodzianki szukalibyśmy na przykład w Islandii, choć to już może tak bardziej między nami i nieoficjalnie, bo przy poprzedniej okazji zdecydowanie nie przynieśliśmy tej kadrze swoim wskazaniem szczęścia. I to pomimo faktu, że EURO 2022 kadra ta zakończyła bez choćby jednej porażki (lecz żeby być do końca sprawiedliwym: również bez choćby jednego zwycięstwa).

Zanim jednak będziemy życzyć sobie nawzajem udanego turnieju, który tradycyjnie popsuje/umili (to już w zależności od indywidualnych preferencji) nam VAR, warto pożegnać gromkimi oklaskami 21 bohaterek szwedzkich boisk, które w barwach swoich narodowych reprezentacji powalczą tego lata o tytuł piłkarskich mistrzyń Europy. Drużyna Damallsvenskan jak zawsze prezentuje się niezwykle efektownie i choć nie sposób, aby każda z jej przedstawicielek była na koniec imprezy tak samo ukontentowana, to każdej bez wyjątku życzymy bezpiecznego (to niezmiennie priorytet numer jeden) i sportowo udanego turnieju, podczas którego uda się spełnić jak najwięcej indywidualnych oraz zespołowych celów. Odważnie podążajcie obraną przez siebie drogą i… nie planujcie przesadnie długiego, letniego wypoczynku, bo niewykluczone, że któraś z Was zostanie na EURO 2025 aż do ostatniego dnia. Przecież dokładnie osiem lat temu największymi gwiazdami obu finalistek europejskiego czempionatu były przedstawicielki naszej ligi i gdyby sytuacja ta miała się powtórzyć, to nikt z tego tytułu wniosku odrębnego zgłaszać raczej nie będzie.

Nam wszystkim życzę natomiast dobrej zabawy z reprezentacyjną piłką, bez względu na to, w jakich okolicznościach będziecie śledzić to wielkie, lipcowe zamieszanie. Cieszmy się każdą sekundą, kibicujmy naszym faworytkom i z dumą celebrujmy miejsce, w którym jako społeczność i dyscyplina sportu się znaleźliśmy. A wszystkich już dziś stęsknionych za klubową piłką uspokajamy: już 8. sierpnia wyczekiwane przez lata pierwszoligowe derby Malmö. Zleci szybko – słowo!

PS. podczas trwania finałów EURO 2025 wpisy mogą pojawiać się tutaj dość nieregularnie (szczególnie podczas fazy grupowej), ale tradycyjne felietony i luźne, mniej lub bardziej merytoryczne przemyślenia jak zawsze postaram się dostarczać na bieżąco. Nie będzie to klasyczny dziennik (jak miało to miejsce np. w Holandii), ale turniejową tradycję szanować trzeba.

Dobrej zabawy, let’s love the game!

Godzinka spokoju

Szwedzka radość w Oslo zawsze cieszy (Fot. Bildbyrån)

Rozgrywane tuż przed docelową imprezą, towarzyskie mecze nasi angielscy przyjaciele nazywają po prostu send-off games. I rzeczywiście jest w tym nazewnictwie sporo prawdy, wszak w takim dniu chodzi przede wszystkim o to, aby w miłej i sympatycznej atmosferze pożegnać się z kibicami, a do tego uniknąć dodatkowych kontuzji oraz innych, pozaboiskowych problemów. Wniosków czysto sportowych oczekiwać w takim wypadku znacznie trudniej, gdyż forma w zamyśle ma osiągnąć swój optymalny poziom dopiero za kilka(naście) dni, a każda reprezentacja przygotowuje się do realnie istotnych potyczek według sobie tylko znanego planu. Nie więc dziwnego, że w ostatnich godzinach najwięcej emocji wzbudzały przepychanki pomiędzy sztabem naszej kadry, a przedstawicielami FC Barcelony w sprawie szczegółowej analizy kondycji fizycznej Fridoliny Rolfö. W Katalonii doszli do wniosku, że w zasadzie to jedna z liderek Blågult lipcowy wyjazd do Szwajcarii mogłaby sobie całkowicie odpuścić, lecz o takim rozwiązaniu szkoleniowcy oraz lekarze szwedzkiej kadry nie chcą nawet słyszeć. I najpewniej uda im się postawić na swoim, choć absolutnie logiczne medycznie argumenty na poparcie swych tez przedstawiają obie strony, a dowołana w trybie awaryjnym na zgrupowanie Matilda Vinberg niezmiennie czeka w pełnej gotowości.

Wracając jednak do samego meczu, oba zespoły zdecydowanie potraktowały towarzyskie starcie z wzajemnym szacunkiem, choć atmosfera skandynawskich derbów sprawiła, że czasowo pojawiały się w okolicach murawy zarówno spięcia, jak i elementy szeroko rozumianej walki. W tej konwencji zdecydowanie najdalej zapędziła się największa gwiazda reprezentacji Norwegii Caroline Graham Hansen, która w stylu kojarzącym się raczej z okrągłą klatką niż z futbolową murawą postanowiła zapolować na Filippę Angeldal. Co dokładnie autorka miała na myśli? Zgadnąć niestety nie sposób, lecz naprawdę wielka szkoda, iż właśnie takie zagranie stało się jednym z symboli meczu, który z zasady miał służyć kompletnie innym celom. Cóż, sportowej klasy skrzydłowej Barcelony absolutnie nikt odmawiać nie zamierza, ale definicja prawdziwej mistrzyni wykracza dalece poza umiejętności strzału, dośrodkowania i dryblingu i na tym polu popularna CGH zanotowała dziś sporą, wizerunkową wpadkę. Szczęśliwie dla wszystkich, tych potencjalnie najbardziej negatywnych konsekwencji bezmyślnego zagrania ostatecznie udało się uniknąć, ale – cytując klasyków – niesmak pozostał.

Wracając do kwestii czysto piłkarskich, choć przed pierwszym gwizdkiem mogliśmy trochę obawiać się kreatywności i finezji norweskich skrzydeł, to te szwedzkie okazały się w swoich działaniach zdecydowanie bardziej konkretne. Sygnał do ataku gdzieś w okolicach trzeciej minuty dała wchodząca szturmem do pierwszej reprezentacji Smilla Holmberg, ale bez dwóch zdań zdecydowanie najbardziej spektakularne wrażenie pozostawiła dziś po sobie Johanna Kaneryd. Ten fakt cieszy nas podwójnie, wszak nie tak dawno gorąco apelowaliśmy o niepopadanie w przesadny pesymizm w kwestii aktualnej dyspozycji piłkarki londyńskiej Chelsea. Oczywiście, runda wiosenna była w jej wykonaniu mocno nierówna, ale ani przez moment nie mieliśmy wątpliwości, że w chwili najważniejszej próby to właśnie duet Kaneryd – Angeldal będzie musiał ponieść na swoich barkach kadrę Blågult ku ewentualnym sukcesom. Na stadionie w Oslo mogliśmy obserwować ten proces w czasie rzeczywistym, gdyż zarówno obie bramkowe akcje, jak i niemal każde zagranie prowadzące do poważniejszego zagrożenia bramki Cecilie Fiskerstrand, nosiło na sobie pieczęć z podpisem jednej z naszych liderek. Dodajmy, że zdecydowanie godnych tego miana.

Raz jeszcze na pozytywną cenzurkę zapracowała sobie niezmordowana na prawej flance defensywy Smilla Holmberg, która najwyraźniej nie tylko ze Stiną Lennartsson potrafi stworzyć nadzwyczaj produktywny tandem. Osiemnastolatce z Hammarby dwukrotnie zdarzyło się jednak zdrzemnąć na chwilę we własnym polu karnym i choć Ada Hegerberg żadnego z momentów dekoncentracji na gola nie zamieniła, to na przyszłość warto w analogicznych sytuacjach zadbać o maksymalną koncentrację. To samo tyczy się zresztą Jonny Andersson, którą analogicznie możemy dziś pochwalić, dokładając do tego malutką uwagę, że Graham Hansen oraz Frida Maanum chwilami miały w newralgicznym sektorze murawy zdecydowanie zbyt wiele swobody i do pełni chwały zabrakło im jedynie bardziej precyzyjnego dośrodkowania. Skoro jesteśmy już przy plusach, to naprawdę obiecująco wyglądała współpraca rzeczonej Angeldal z Hanną Bennison w środku pola i jeśli w madryckim Realu mają taki właśnie pomysł na obsadę drugiej linii w nadchodzącym sezonie, to… aż zacieramy z tej okazji ręce, bo i kadra może okazać się nieoczekiwanym beneficjentem tego hiszpańskiego eksperymentu. Choć dla porządku podkreślmy, że gdy na placu gry w miejsce Angeldal zameldowała się Julia Zigiotti, poziom prezentowany przez reprezentację Szwecji bynajmniej się nie obniżył.

Tuż przed meczem w Oslo w mojej głowie pojawiła się myśl, aby po jego zakończeniu niczego nie żałować i w przededniu docelowej imprezy nie wykreować tysiąca zupełnie niepotrzebnych tematów i problemów. Czy cel ten udało się zrealizować? W znacznym stopniu tak.  Jasne, czwartkowy wieczór na Ullevaal byłby jeszcze słodszy, gdyby na listę strzelczyń dodatkowo wpisały się Madelen Janogy oraz Kosovare Asllani (a obie były tego niezwykle bliskie), ale już naprawdę nie bądźmy zbyt zachłanni. Szwedzka kadra pod wodzą Petera Gerhardssona raz jeszcze w najważniejszym momencie wycisza narastające wokół siebie spory i niepokoje, a za chwilę uda się na turniej, na którym wydarzyć może się absolutnie wszystko. Spokojnej drogi do Szwajcarii i dobrej zabawy w alpejskich klimatach. I wiecie co? Nie wracajcie zbyt szybko do domu!

Puchary plus

No i wylosowali! Mogło być idealnie, mogło być bardzo trudno, a ostatecznie spotkaliśmy się – jak to często w podobnych sytuacjach bywa – gdzieś pośrodku. Bo z jednej strony droga dwóch szwedzkich klubów do upragnionej fazy zasadniczej zreformowanej Ligi Mistrzyń nieco się wydłużyła, z drugiej zaś – znacząco wzrosło prawdopodobieństwo, że w europejskich pucharach przynajmniej do końca roku będziemy emocjonować się występami kompletu przedstawicieli Damallsvenskan. Bo warto przypomnieć, że wygrana rywalizacja w pierwszej rundzie eliminacji LM od najbliższego sezonu gwarantuje udział w 1/16 finału Pucharu Europy. A te rozgrywki wydają się wręcz skrojone pod nasze kluby i żal byłoby w nich porządnie nie zapunktować.

Aby jednak w ogóle o tym myśleć, trzeba skutecznie uporać się z pierwszą przeszkodą. Na drodze, którą podąża FC Rosengård stanowi ją zwycięzca turnieju prekwalifikacyjnego z udziałem: ZFK Ljuboten (Macedonia Północna), NSI Runavik (Wyspy Owcze), NSA Sofia (Bułgaria) oraz Pjunika Erewań (Armenia). Próby wskazania najbardziej prawdopodobnego scenariusza tych zmagań nie zamierzamy się nawet podejmować, lecz nie da się ukryć, że ktokolwiek by tu nie awansował, drużyna trenera Kjetselberga ma po prostu obowiązek przebrnąć tę fazę bez jakichkolwiek nerwów i turbulencji. Szczęście na analogicznym etapie rywalizacji uśmiechnęło się także do Hammarby, na które w koszyku nierozstawionych ekip biorących udział w ścieżce ligowej czekało całkiem sporo pułapek. Zdecydowanie nie zaliczał się jednak do nich ukraiński Metalist Charków, a to właśnie ten rywal koniec końców stanie na drodze Bajen ku dalszej, pucharowej przygodzie.

W ewentualnej, kolejnej rundzie poprzeczka pójdzie w górę przynajmniej o kilka poziomów. Potencjalnym przeciwnikiem Rosengård może bowiem okazać się nowy mistrz Belgii OH Leuven, który w nieprawdopodobnych okolicznościach strącił z ligowego tronu wieloletnie hegemonki z brukselskiego Anderlechtu. Jeszcze ciekawsze wyzwanie może stać się udziałem Hammarby, gdyż w tej samej części drabinki znalazło się miejsce dla czekającego na swój pierwszy, wielki moment na międzynarodowej scenie Manchesteru United. Jako się jednak rzekło, odpadnięcie na tym etapie tragedią absolutnie nie będzie, więc oba nasze zespoły spokojnie będą mogły przystąpić do tych batalii z poziomu drużyn mających zdecydowanie więcej do zyskania niż do stracenia, a to zawsze całkiem wygodna pozycja startowa.

Żeby było jeszcze ciekawiej, dokładnie w chwili rozpoczęcia losowanie eliminacji LM, BK Häcken wypuścił w świat informację o przedłużeniu umowy z Felicią Schröder. Osiemnastoletnia liderka klasyfikacji strzelczyń Damallsvenskan związała się z klubem z Hisingen 3,5-letnią umową i według nieoficjalnych źródeł od lipca stanie się najlepiej opłacaną zawodniczką szwedzkiej ekstraklasy. A żeby ten czerwcowy wtorek dla wszystkich sympatyków Os z Västergötland stał się jeszcze lepszy, to i wyniki szwajcarskiego losowania ułożyły się dla Häcken nadzwyczaj korzystnie. Do fazy play-off na pewno awansuje bowiem ktoś z tercetu FK Mińsk – Glasgow City – Austria Wiedeń, a zwycięzca tego mini-turnieju będzie jednym z pięciu potencjalnych przeciwników ekipy trenera Linda w decydującej, rozgrywanej już w formie klasycznego dwumeczu, batalii o Ligę Mistrzyń. A skoro tak, to obiektywnie musimy stwierdzić, że dzisiejsze, nadzwyczaj bogate w świeże informacje popołudnie, jako społeczność szwedzkiej piłki klubowej musimy zapisać zdecydowanie na plus.

I znów się pozmieniało

Na stadionie w Norrköping było sporo walki, również w najbardziej dosłownym znaczeniu tego słowa (Fot. Bildbyrån)

Gdy po dwóch rozegranych kolejkach typowane przez wielu obserwatorów jako główne faworytki mistrzowskiego wyścigu piłkarki Häcken miały na koncie zero punktów, w Sztokholmie i Malmö głośno zastanawiano się, czy kiedykolwiek w historii mistrzem Szwecji została drużyna rozpoczynająca sezon od dwóch kolejnych porażek. Wtedy szybko pospieszyliśmy z odpowiedzią, że takie wydarzenie jak dotąd nie miało miejsca, zaznaczając jednak uczciwie, iż jest to wyłącznie kwestią czasu, być może nawet tego z naszej perspektywy najbliższego. Oczywiście, zawodniczki z Hisingen wciąż mają przed sobą niesamowicie długą drogę, lecz tuż przed półmetkiem tegorocznej kampanii udało im się nie tylko nadrobić wszystkie poniesione uprzednio straty, ale nawet zaksięgować po swojej stronie punkcik przewagi nad najgroźniejszymi konkurentkami. Zaliczka przy tak wyrównanej rywalizacji wyjątkowo skromna, lecz pozwalająca wyczekiwać drugiej części zmagań ze względnym komfortem. Tym bardziej, że przez ostatni miesiąc to właśnie w Västergötland grano najbardziej efektowny futbol w tej części Europy.

Na koniec rundy wiosennej, podopieczne trenera Linda aż pięć razy ukłuły na LF Arenie wracające do dosłownie rozumianej przeciętności po niebywale krótkim przebłysku Piteå. Ktoś powie, że punktem zwrotnym była w tym starciu czerwona kartka, którą jeszcze w pierwszej połowie obejrzała Selina Henriksson, jeszcze inni docenią obroniony przez Jennifer Falk rzut karny, ale prawda jest taka, że Häcken odniósł to zwycięstwo na trzecim biegu, całkowicie kontrolując mecz od pierwszej do ostatniej minuty. Felicia Schröder raz jeszcze zabawiła się z defensywą rywalek i choć w miniony czwartek urodzin nie obchodziła, to po raz drugi tej wiosny zapisała na swoim koncie aż cztery trafienia. W ekipie Os na pochwały zasługuje jednak więcej indywidualności, bo przecież efektowne rajdy Alice Bergström i Moniki Jusu Bah także wprowadzały w poczynania gospodyń z Norrbotten sporo popłochu, a gdy na placu gry pojawiła się super-rezerwowa Paulina Nyström, poziom zagrożenia tylko wzrósł. Co ciekawe, była snajperka między innymi Eskilstuny i Juventusu ewidentnie stała się na tym etapie sezonu niezwykle cenną kartą w talii trenera Linda i otwartym pozostaje pytanie, czy libański szkoleniowiec jesienią zdecyduje się odważniej postawić na ewidentnie znajdującą się w uderzeniu napastniczkę.

Kapitalny mecz zaserwowały nam w niedzielne popołudnie piłkarki Norrköping i Hammarby, choć po jego zakończeniu w obu obozach dominowały zauważalne gołym okiem smutek i rozczarowanie. Podział punktów nie zadowolił bowiem absolutnie nikogo, o czym przekonaliśmy się zresztą już podczas siedmiu doliczonych do drugiej połowy spotkania minut, podczas których obie ekipy najwyraźniej kompletnie zapomniały o bronieniu, idąc all in w poszukiwaniu zwycięskiego trafienia. Co niebywałe, nikomu szali zwycięstwa na swoją stronę przechylić się nie udało, choć Ellen Wangerheim w drodze na zgrupowanie kadry zapewne zastanawiała się, jakim cudem jej strzał z najbliższej odległości skutecznie odbiła Caroline DeLisle. Golkiperka z Florydy tą interwencją zapewne poprawiła sobie humor po wydarzeniach z 87. minuty, kiedy to futbolówka pechowo wtoczyła się do siatki, odbijając się od jej pleców. A żeby było jeszcze ciekawiej, w niemal identycznych okolicznościach fortuna uśmiechnęła się do Hammarby także w pierwszej połowie, kiedy to Emilie Joramo po raz pierwszy tego dnia wyrównywała stan rywalizacji. Sytuacyjne uderzenie norweskiej pomocniczki obiło wówczas wewnętrzną część słupka, ale siła i kąt strzału sprawiły, że futbolówka ostatecznie przekroczyła linię bramkową. Zdecydowanie najbardziej spektakularny gol na Platinumcars Arenie padł za to w 17. sekundzie, kiedy to Dana Leskinen jednym zwodem położyła na murawie Julie Blakstad i precyzyjnie dośrodkowała na głowę pozbawionej jakiegokolwiek krycia specjalistki od strzelania goli w pierwszych minutach gry Svei Rehnberg. Drugi gol dla Peking to już historia potężnego zamieszania w polu karnym, podczas którego najlepiej odnalazła się Ebba Handfast, ale trzeba przyznać, że zarówno gospodynie, jak i przyjezdne, swój bramkowy dorobek spokojnie mogły jeszcze podwoić. Nie zamierzamy jednak narzekać, wszak w Norrköping i tak byliśmy świadkami wyjątkowo epickiego spektaklu, a poziom zmęczenia zawodniczek obu zespołów po ostatnim gwizdku najbardziej namacalnie podkreśla jego niesamowitą intensywność.

Wzruszeń i emocji nie brakowało także na innych stadionach. Ot, chociażby na tym w Malmö, gdzie ponad dwa tysiące sympatyków MFF oklaskiwało skromne zwycięstwo piłkarek beniaminka nad zawsze niewygodną Brommą. Jedyny w tym meczu gol padł już w 10. minucie, gdy ciekawie rozegrany rzut wolny na bramkę zamieniła żegnająca się w ten sposób ze Skanią Inés Belloumou. Była młodzieżowa reprezentantka Francji swoje trafienie najpierw zadedykowała sektorowi najwierniejszych fanów Malmö, a następnie ze łzami w oczach pobiegła w kierunku ławki rezerwowych, gdzie na kilkadziesiąt sekund utonęła w objęciach trenera Valfridssona. I to właśnie z tej pełnej wzajemnego szacunku sceny najbardziej zapamiętamy ostatni w tej rundzie domowy występ mierzącego wysoko beniaminka. Kontaktu z ekipą z Malmö tracić nie zamierzają także Djurgården oraz Kristianstad, które po letniej przerwie przynajmniej podejmą próbę ataku na podium, a co za tym idzie – prawo gry w eliminacjach EuroPucharów. Obie wspomniane tu ekipy w ostatnich meczach rundy nie zachwyciły, ale ostatecznie uniknęły niepotrzebnych z ich punktu widzenia wpadek, pokonując na własnych obiektach odpowiednio Växjö oraz Linköping. Pewnym usprawiedliwieniem dla KDFF może być fakt, że w przedświąteczny, czwartkowy wieczór karty na stadionie rozdawał w pierwszej kolejności wiatr (stąd tyle kuriozalnych goli i kiksów), choć sztab szkoleniowy Kristianstad uczciwie przyznał, że i dyspozycja fizyczna Pomarańczowych pozostawiała tego dnia sporo do życzenia. Trzy punkty dla Djurgården uratowały natomiast w równej części strzał życia Japonki Urary Watanabe oraz… dopracowana w tej rundzie do perfekcji umiejętność wywalczania rzutów karnych, które następnie z niespotykaną nawet na tym poziomie precyzją egzekwuje Therese Åsland.

Na Mjörnvallen miało być wyrównane granie i w zasadzie takie było, z drobnym jednak zastrzeżeniem, że wynik tej konfrontacji znany był gdzieś w okolicach dwudziestej minuty. Grające w delegacji AIK stwarzane przez siebie okazje wykorzystywało bowiem bezlitośnie, a łupem bramkowym sprawiedliwie podzieliły się Adelisa Grabus, Daniella Famili oraz Haruna Tabata. Motorem napędowym w ekipie Gryzoni z Solnej była jednak siedemnastoletnia Nova Selin i to właśnie jej gra wzbudzała najwięcej entuzjazmu nie tylko wśród obecnej na stadionie w Alingsås grupki sympatyków AIK. Podziałem punktów zakończyły się ostatnie przed letnią przerwą w rozgrywkach derby Skanii, choć Rosengård dwukrotnie obejmował w rywalizacji z Vittsjö prowadzenie. W obu przypadkach gościnie doprowadzały jednak do remisu po stałych fragmentach gry, najpierw Anna Haddock precyzyjnie dośrodkowała na głowę Olivii Wänglund, a następnie centrę Ilony Walty wykorzystała Nellie Persson, w niezwykle elegancki sposób strzelając gola pośladkami. I nie jest to bynajmniej ironia; kto nie wierzy, niech obejrzy i (d)oceni.

PS. Podczas letniej przerwy w rozgrywkach warto pochylić się nieco nad kwestią sędziowanie w Damallsvenskan. Nie od dziś wiemy, że w naszej lidze sędziowie pozwalają na nieco ostrzejszą grę i jest to jak najbardziej akceptowalne dopóty, dopóki nie mamy do czynienia z bezpośrednim zagrożeniem dla zdrowia zawodniczek. W meczach 12. kolejki w niezwykle ostry sposób swoje rywalki zaatakowały Tilde Karlsson (Alingsås) oraz Julie Blakstad (Hammarby), lecz żadna z nich nie obejrzała za swoje niezgodne z przepisami czerwonej kartki. Te oraz inne sytuacje zdecydowanie warto przeanalizować i na tej podstawie wypracować rozwiązanie, które pozwoli we właściwy sposób postępować w analogicznych sytuacjach w przyszłości.


Komplet wyników:


Statystyki indywidualne:


Statystyki drużynowe:


Przejściowa tabela:


#pokolejce


Jedenastka kolejki:

Gra o spokojniejsze wakacje

Przed rokiem piłkarki z Piteå skutecznie zaskoczyły Häcken w finale Pucharu Szwecji (Fot. Michael Erichsen)

Po emocjach poniedziałkowych derbów aż chciałoby przesunąć w czasie zbliżającą się letnią przerwę w rozgrywkach klubowych, ale terminarz niestety pozostaje w tej kwestii bezlitosny i jakichkolwiek negocjacji podejmować nie zamierza. A skoro tak, to postarajmy się wycisnąć z najbliższego weekendu ile się da, bo niewykluczone, że oto przed nami ostatnia szansa, aby obejrzeć w akcji czternaście zespołów Damallsvenskan w aktualnych składach. Latem największe europejskie i amerykańskie firmy mają bowiem zwyczaj udawania się na całkiem pokaźne zakupy, a przecież w Sztokholmie, Göteborgu, czy Malmö także nie zamierzają stać się jedynie biernymi obserwatorami tego wielkiego, transferowego zamieszania. Zanim jednak na dobre pochłoną nas spekulacje futbolowej giełdy, raz jeszcze zerknijmy na boiska, bo ostatni akord tej części sezonu zdecydowanie dostarczy nam przynajmniej kilku istotnych odpowiedzi.

Po pierwsze – kto spędzi najbliższe dwa miesiące, dumnie spoglądając z góry na cały, ligowy peleton? Sprawa jest tu o tyle prosta, że uskrzydlone derbową wiktorią Hammarby zdaje się posiadać w swoich rękach wszystkie najmocniejsze karty. Blakstad, Joramo, czy Lennartsson fenomenalnej formy w kilka dni raczej nie zgubiły, a choć Bajen czeka w niedzielę niełatwy wyjazd, to jednak obiekt w Norrköping przynajmniej w ostatnich dwóch latach kolarzy się piłkarskiej społeczności z Södermalm jednoznacznie pozytywnie. Tym razem stawką rywalizacji nie będzie wprawdzie kolejne trofeum do klubowej gabloty, ale tytuł nieoficjalnych mistrzyń wiosny także swoją wymowę ma, bo przecież zasłużony urlop smakuje po stokroć lepiej, gdy udajesz się na niego z poczuciem dobrze wykonanego zadania. Na ewentualne potknięcie Hammarby czekać będą oczywiście w Hisingen, lecz podopieczne trenera Linda najpierw muszą skupić się na bezbłędnym wykonaniu własnego zadania. Przywiezienie trzech oczek z Norrbotten nie wydaje się wprawdzie wyzwaniem z kategorii tych najtrudniejszych, ale na baczności mieć się trzeba, wszak Piteå – nawet targane wewnętrznymi problemami – na własnym terenie potrafi odwinąć się każdemu. A w cieniu toczącego się bez ustanku mistrzowskiego wyścigu, w obozach obu głównych pretendentów będziemy świadkami przynajmniej kilku pożegnań, gdyż nie jest wielką tajemnicą, że zarówno Häcken, jak i Hammarby jesienią przystąpią do rozgrywek w nieco odświeżonych składach.

Po drugie – czy Malmö obroni miejsce na podium? Tutaj także niemal wprost narzuca się odpowiedź twierdząca, bo choć Bromma tej wiosny już nie raz psuła nam starannie napisany scenariusz (i chwała jej za to!), to w stolicy Skanii faworytki powinny bezbłędnie wywiązać się ze swojej roli. W przypadku ekipy z błękitnej części Malmö więcej niż o czekającym ją starciu z BP mówiło się w ostatnich dniach o negocjacjach w sprawie przedłużenia umowy z Inés Belloumou, lecz pomimo wysiłków trenera Valfridssona oraz szefów pionu sportowego, na tę chwilę najbardziej prawdopodobny wydaje się powrót reprezentantki Algierii do londyńskiego West Hamu. Tutaj sytuacja jest dynamiczna, ale fani MFF mogą pocieszać się tym, że długoterminowymi kontraktami związały się z klubem Tuva Skoog oraz Isabella D’Aquila, a jeśli wierzyć kolportowanym tu i ówdzie plotkom, to w najbliższych tygodniach w okolicach Eleda Stadion mogą pojawić się nowe, równie ekscytujące piłkarskie uniwersum nazwiska. Na własnych obiektach rundę zakończą także dwa największe, pozytywne zaskoczenia wiosennej części sezonu. I żeby zachować niezbędny w przyrodzie balans, zarówno Kristianstad, jak i Djurgården zmierzą się z ekipami, które z kolei na przestrzeni ostatnich trzech miesięcy najbardziej nas rozczarowały. Lato w Växjö oraz Linköping zapowiada się nadzwyczaj gorąco, a ewentualna porażka dodatkowo skomplikowałaby i tak niełatwą już pozycję wyjściową obu klubów, które na bieżąco muszą mierzyć się także z problemami natury ekonomicznej.

Derby Skanii to zawsze interesująca pozycja w ligowym menu, choć akurat Vittsjö na terenie Rosengård po komplet punktów jeszcze nigdy w historii nie sięgnął. I teraz także nie będzie w tym zestawieniu faworytem, choć nie da się ukryć, że czasy zdecydowanie się zmieniły, a ewentualny triumf piłkarek trenera Blagojevicia jakąś wielką niespodzianką okrzyknięty nie zostanie. Szczególnie, że Anna Haddock oraz Jaida Nyby naprawdę dały radę uporządkować grę zespołu z gminy Hässleholm, co jeszcze w okolicach przełomu marca i kwietnia wydawało się nie lada wyzwaniem. Niezwykle udaną rundę ma za sobą również Hanna Ekengren i choć jej ofiarna praca  w ofensywie często zostaje przyćmiona przez bardziej efektowne popisy rywalek z innych ekip, to jednak warto to nazwisko przywołać, podkreślić i docenić. Podobnie jak tercet Emilia Larsson – Emilie Woldvik – Molly Johansson, bez którego Rosengård bez wątpienia obrałby kurs nie na środek, lecz na dolne rejony tabeli. W tych ostatnich próżno szukać także piłkarek AIK, które na koniec nadzwyczaj produktywnej w swoim wykonaniu rundy udadzą się na malownicze Mjörnvallen. W pięknych szczególnie o tej porze roku okolicznościach przyrody punkty da się jednak stosunkowo łatwo zgubić, więc trener Syberyjski oraz jego podopieczne w niedzielne popołudnie nie będą mogły pozwolić sobie nawet na moment dekoncentracji.

Derby na sześć gwiazdek

Julie Blakstad rozstrzygnęła derbową potyczkę w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry (Fot. Bildbyrån)

Hitem jedenastej serii spotkań miały być zaplanowane na poniedziałkowy wieczór derby stolicy, w których Hammarby podejmowało Djurgården. Oprawa i okoliczności jak najbardziej nam zresztą o tym przypominały, wszak na Kanalplan w puli znajdował się między innymi awans na pierwszą lokatę w przejściowej tabeli, a także wszystkie pozostałe przywileje, z którymi z zasady wiąże się zwycięstwo nad lokalnym rywalem. Kwestie pozaboiskowe szybko zeszły jednak na dalszy plan, bo piłkarki obu stołecznych klubów zaserwowały nam najbardziej smakowitą ucztę pierwszej części ligowego sezonu. Zaczęło się od trzęsienia ziemi, gdyż Hammarby potrzebowało zaledwie dwóch minut i dwudziestu sekund, aby po wrzutce Smilli Holmberg na bliższy słupek i… strzale głową Asato Miyagawy wysforować się na prowadzenie. Przedmeczowe założenia trenera Fernandeza trzeba było zatem błyskawicznie modyfikować, ale przed przerwą gospodynie kontroli nad meczem nie oddały ani na moment. W podobnym trybie rozpoczęła się także druga połowa i tylko dzięki niezwykle ofiarnym interwencjom Pauline Hammarlund, Ebby Hed oraz Anny Koivunen Djurgården jakąś nadprzyrodzoną siłą utrzymywał się w grze. A później przyszła 78. minuta, Therese Åsland zagrała idealną piłkę w kierunku Mimmi Larsson, a była reprezentantka Szwecji wykazała się niesamowitą przytomnością umysłu, wywalczając dla swojego zespołu rzut karny. Ten udało się ostatecznie zamienić na wyrównujące trafienie, ale ostatnie tego wieczora słowo i tak należało do gospodyń. A konkretniej do Julie Blakstad, czyli niekwestionowanej postaci numer jeden tego widowiska, która przymierzyła w samo okienko bramki DIF tak idealnie, że w lepszy sposób tego derbowego starcia podsumować się po prostu nie dało.

A co działo się wcześniej? Otóż na dwa dni w fotelu liderek wygodnie rozsiadły się piłkarki Häcken, a w Hisingen wszyscy powoli zapominają, że obecny sezon jedne z głównych faworytek do złota rozpoczęły od dwóch przykrych porażek oraz przedwczesnego pożegnania się z rozgrywkami Pucharu Szwecji. Tym razem podopieczne trenera Linda dosłownie przejechały się po AIK, prezentując podobny pokaz mocy jak chociażby w niedawnych starciach z Linköping, Alingsås i Brommą. Prawdziwy koncert w środku pola dała pochodząca z Wysp Owczych reprezentantka Danii Johanna Fossdalsa, która nagrodę dla najbardziej wartościowej zawodniczki tego spotkania zgarnęłaby nawet bez niezwykle spektakularnego trafienia na 4-0. Skoro jednak miał to być występ perfekcyjny, to wypadało podkreślić ów fakt w odpowiedni do sytuacji sposób. Całkiem przyjemne popołudnie na Bravida Arenie przeżyła także defensywna pomocniczka Häcken Carly Wickenheiser, gdyż to za jej sprawą gospodynie szybko ustawiły pod siebie mecz i kontroli nad boiskowymi wydarzeniami nie oddały ani na moment. Z kronikarskiego obowiązku warto odnotować jeszcze dwunaste w tej kampanii trafienie Felicii Schröder, niezwykle eksplozywne wejście z ławki Pauliny Nyström, a także łatwość, z jaką zawodniczki z Västergötland raz po raz rozmontowywały całkiem solidnie prezentującą się przecież tej wiosny defensywę z Solnej. Cóż, szwedzki Lyon najwyraźniej odnalazł zagubiony rytm i w Hisingen mogą tylko żałować, że prawie dwumiesięczna, letnia przerwa w rozgrywkach czai się tuż za rogiem.

Pewne, wyjazdowe zwycięstwa zaksięgowały w ten weekend obaj pierwszoligowcy z Malmö. Broniący tytułu Rosengård udał się w tym celu do Linköping i w odróżnieniu od kilku poprzednich ligowych batalii pokazał, że potrafi grać konkretnie i skutecznie. O ile wcześniej zdarzało nam się jak najbardziej słusznie narzekać na rażący brak skuteczności zawodniczek FCR, o tyle teraz trzy celne strzały wystarczyły, aby nie pozostawić przeciwniczkom jakichkolwiek złudzeń co do ostatecznych losów rywalizacji. Jeszcze w pierwszym kwadransie strzelanie rozpoczęła mierzonym uderzeniem z rzutu wolnego Emilia Larsson, gola na 2-0 w zasadzie zrobiła Oonie Sevenius rezerwowa tego dnia Molly Johansson, zaś efektowną wiktorię przypieczętowała szykująca się powoli do wyjazdu na szwajcarskie EURO z reprezentacją Norwegii Emilie Woldvik. W identycznych rozmiarach na LF Arenie w Piteå triumfowało MFF, choć podróżujący za swoim klubem dosłownie przez cały kraj fani ze stolicy Skanii z celebracją poczekać musieli aż do 60. minuty. Właśnie wtedy rozgrywające całościowo kapitalną rundę Isabella D’Aquila do spółki z Mią Persson po raz pierwszy znalazły sposób na sforsowanie defensywy z Norrbotten i w tym momencie właściwie stało się jasne, że komplet punktów wróci wraz z piłkarkami trenera Valfridssona samolotem do Malmö. Na swoim dawnym, domowym obiekcie przypomnieć postanowiła się jednak także Tuva Skoog, a chęci te zaowocowały golem, asystą i… zapisaniem w księdze klubowych rekordów nazwiska Matildy Kristell, która ustaliła wynik meczu przy okazji pierwszego kontaktu z piłką, zaledwie kilkadziesiąt sekund po pojawieniu się na boisku.

W czerwcowym upale, który dosłownie na chwilę nawiedził skandynawskie stadiony, punktami podzieliły się Norrköping i Växjö. Swoista batalia na wyniszczenie nie przyniosła zatem pełni szczęścia żadnej z ekip mocno kandydujących do niezbyt zaszczytnego miana największego rozczarowania pierwszej połowy sezonu. Zdecydowanie bliżej sięgnięcia po pełną pulę były piłkarki IFK, lecz pomimo ewidentnych starań Elin Rombing, Samanthy Angel i Vesny Milivojevic, optycznej przewagi nie udało się przekuć w nic ponad remis. A i o niego byłoby trudno, gdyby w ostatniej minucie przed przerwą za indywidualne krycie czyhającej na dalszym słupku Angel odpowiedzialny był ktokolwiek inny niż filigranowa Chloe Minas. Nieoczekiwany obrót przybrały wydarzenia na dwóch stadionach w Skanii, gdzie faworyzowane Kristianstad oraz Vittsjö męczyły się okrutnie z niżej notowanymi przeciwniczkami. Podopiecznym trenera Blagojevicia koniec końców udało się w najskromniejszym możliwym rozmiarze pokonać czerwoną latarnię z Alingsås, choć do teraz mamy wątpliwości, czy po sytuacyjnym strzale Lisy Klingi futbolówka aby  na pewno przekroczyła całym obwodem linię bramkową. Dwa punkty stracił natomiast kroczący ostatnimi czasy od zwycięstwa do zwycięstwa Kristianstad, bo choć perfekcyjnie prezentowała się australijska współpraca w tandemie Siemsen – Sayer, a super-rezerwowa Viktoria Persson raz jeszcze zrobiła swoje, to skuteczność ewidentnie opuściła tym razem pierwszoplanową tej wiosny snajperkę KDFF Beatę Olsson. Była piłkarka AIK miała przynajmniej dwie stuprocentowe okazje, aby definitywnie rozstrzygnąć losy starcia z Brommą, lecz w obu przypadkach pomyliła się w nieprawdopodobny wręcz sposób, a rewanżująca się za pechową interwencję z pierwszej połowy Julia Olsson do spółki z powracającą z przedwczesnej, sportowej emerytury Alice Ahlberg przypomniały, że w futbolu niewykorzystane sytuacje lubią się mścić.


Komplet wyników:


Statystyki indywidualne:


Statystyki drużynowe:


Przejściowa tabela:


#pokolejce


Jedenastka kolejki: