Przystanek Damallsvenskan

4CB3D046F3CD0AC925060533B361C846927B6D7FDBD1F85980113962B886F26F_713x0

Alexandra Johannsdottir tej zimy zamieniła fiolet na pomarańcz i Serie A na Damallsvenskan (Fot. Visir)

W szwedzkiej piłce nożnej styczeń nazywany jest przede wszystkim miesiącem transferów, więc nic dziwnego, że i u nas to właśnie ta tematyka zajmuje obecnie zdecydowanie najwięcej czasu antenowego. Wiele kluczowych ruchów zdążyliśmy podsumować już przy okazji poprzedniej aktualizacji, lecz bez obaw – działacze i skauci reprezentujący większość klubów Damallsvenskan bez wytchnienia harują w pocie czoła, aby i tym razem było o czym pisać. Bo choć jesteśmy w pełni świadomi naszej pozycji w europejskim, futbolowym ekosystemie, to okres przerwy międzysezonowej absolutnie nie musi kojarzyć się nam tylko i wyłącznie z sentymentalnymi rozstaniami. Jasne, jak co roku wiele gwiazd minionych rozgrywek wybyło z kraju w nadziei na podbój którejś z topowych lig, ale jakość przynajmniej kilku transferów przychodzących pozwala wyczekiwać marcowego grania z poczuciem umiarkowanej ekscytacji.

Ot, spójrzmy choćby w kierunku Kristianstad, gdzie zupełnie nieoczekiwanie dokonano chyba najbardziej spektakularnego transferu tej zimy. 25-letnia Alexandra Johannsdottir to przecież piłkarka znajdująca się potencjalnie w szczytowym punkcie kariery, która dopiero co regularnie zbierała minuty na boiskach włoskiej Serie A, a wcześniej zaliczyła nawet epizod w Eintrachcie Frankfurt. 49 występów w całkiem przecież solidnej reprezentacji Islandii także ma swoją wymowę i doprawdy wręcz nie możemy się doczekać efektów jej boiskowej współpracy na przykład z Emmi Alanen. Czy zatem w środku pola Kristianstad już tej wiosny stworzony zostanie duet idealny? Cóż, takie pojęcia w sporcie podobno występują niezwykle rzadko, lecz jeśli fani w północno-wschodniej Skanii mają szybko zapomnieć o Carly Wickenheiser, to klubowi działacze naprawdę zrobili wiele, aby takiemu scenariuszowi dopomóc. Szczególnie, że mówimy o klubie, który z zupełnie oczywistych względów ma tożsamość bardziej islandzką niż połowa mieszkańców Reykjaviku.

Nieco bardziej oczywistym kandydatem na zwycięzcę zimowego polowania był beniaminek z Malmö i nie da się ukryć, że w największym mieście Skanii także nie zamierzali zasypywać gruszek w popiele. Na temat pozyskanej z potężnego Portland Thorns amerykańskiej napastniczki Izzy D’Aquili co nieco już wspomnieliśmy, więc teraz zwróćmy się w kierunku formacji defensywnej, którą również zasiliła zawodniczka nie tak dawno uważana za jeden z największych talentów w skali globalnej. 23-letnia Inés Bellomou była podstawową piłkarką kolejnych młodzieżowych reprezentacji Francji, w barwach Montpellier jeszcze jako nastolatka nastukała niemal sto oficjalnych występów, a niesamowicie owocny okres kariery przypieczętowała transferem do Bayernu Monachium. W ekipie bawarskiego potentata miejsca w wyjściowym składzie wywalczyć się jej niestety nie udało, ale jesienne popisy w koszulce rzymskiego Lazio pokazały dwie niezwykle istotne kwestie. Po pierwsze, informacje o nieprzeciętnym talencie Bellomou zdecydowanie znajdują swoje potwierdzenie w faktach. Po drugie, błękitna koszulka ewidentnie pozwala francuskiej defensorce uwolnić najlepszą wersję siebie. I świetnie, że w najbliższym czasie próby te będziemy obserwować regularnie na szwedzkich boiskach.

Nadchodzący sezon będzie dla kibiców FC Rosengård wyjątkowym doświadczeniem. Nie może jednak być inaczej, skoro klub przez dekady bazujący na doświadczeniu swoich liderek konstruuje właśnie kadrę niemal tętniącą młodzieńczą fantazją i entuzjazmem. Potwierdzeniem takiego właśnie kursu może być chociażby transfer zaledwie dwudziestoletniej snajperki z Finlandii Oony Sevenius, która powraca na północ kontynentu z wyraźną misją odbudowania się po nie do końca udanym epizodzie na włoskich boiskach. Aby jednak zachować niezbędny balans, ekipa czternastokrotnych mistrzyń Szwecji sięga także po zawodniczki o ugruntowanej już reputacji na lokalnym rynku i do tej właśnie grupy powinniśmy zaliczyć 26-letnią Emilie Woldvik. Norweską stoperkę bez jakiejkolwiek przesady śmiało możemy nazwać gwiazdą rodzimej ligi, a trzy mistrzowskie tytuły oraz dwa krajowe puchary wywalczone w barwach Lillestrøm jedynie ten status cementują. Niezaprzeczalnym atutem Woldvik jest także jej fizyczność, bo jeśli przez pięć kolejnych sezonów nie opuszczasz z powodu kontuzji choćby jednego ligowego weekendu, to w wymagającym coraz lepszego przygotowania motorycznego współczesnym futbolu ewidentnie masz nad swoimi konkurentkami pewną niezaprzeczalną i niezwykle pożądaną przewagę.

Przegląd zagranicznych transferów dni ostatnich warto uzupełnić jeszcze o kilka pozycji, których pod żadnym pozorem nie powinniśmy pozostawiać bez echa. Tak się bowiem ciekawie złożyło, że to właśnie w Piteå swój amerykański sen kontynuować będzie 24-letnia Emily Gray. Pochodząca z New Jersey pomocniczka była swego czasu typowana nawet na potencjalną jedynkę draftu, ale choć ze znalezieniem angażu w NWSL problemów nie miała żadnych, to jednak najbardziej wymagających rozgrywek świata zawojować się jej nie udało. Pewien przełom przyniosła dopiero odważna decyzja o przeprowadzce do duńskiego Odense i pozostaje wierzyć, że również w sąsiednim skandynawskim kraju Gray zechce pokazać nam tę lepszą piłkarsko twarz. Wzmocnień wybitnie niestandardowych poszukali w Vittsjö, choć gdyby przyjrzeć się temu fenomenowi nieco bliżej, to profile zarówno 23-latki z Kentucky Anny Haddock, jak i mającej za sobą niezwykle udany sezon 19-letniej Finki Ilony Walty, zaskakująco dobrze wpasowują się w kontynuację nieśmiertelnego dziedzictwa Caleviego Hämäläinena. Honorowy właściciel klubu z okolic Hässleholm z pewnością nie obraziłby się także na transfery Nanne Ruuskanen oraz Camille Ashe, lecz akurat ten duet będzie próbować wiosną swojego szczęścia w barwach stołecznego Djurgården, gdzie wciąż szukają (i niezmiennie nie potrafią odnaleźć) złotej, zwycięskiej formuły.

trjan

Plan półroczny

firande

Poprzedni rok w szwedzkim futbolu bezsprzecznie należał do piłkarek FC Rosengård (Fot. Norra Skåne)

Liga, puchar, kadra – choć najbliższe półrocze pozornie nie zapowiada się przesadnie ekscytująco, to jednak nie zabraknie w nim dat, które zdecydowanie warto już zawczasu zaznaczyć w kalendarzu czerwonym flamastrem. Poniższa lista nie jest oczywiście kompletna, lecz niewątpliwie stanowi ona niezły punkt wyjściowy do planowania sezonu zimowo-wiosennego ze szwedzkim futbolem. A jeśli tak, to planery w dłoń i do dzieła!

01

Wiosenne granie pod znakiem Damallsvenskan potrwa dokładnie trzy miesiące. Cała karuzela zacznie kręcić się 22. marca i tego dnia Linköping postara się wziąć skuteczny rewanż za ubiegłoroczną, inauguracyjną wpadkę w Brommie. A okazja będzie ku temu całkiem niezła, gdyż Lwice z Östergötland ponownie zawitają na początek sezonu do stolicy, choć tym razem do jej północnych dzielnic. W pierwszej kolejce zdecydowanie najciekawiej zapowiadają się jednak potyczki wicemistrzowskiego Häcken z beniaminkiem z Malmö (czyżby jeszcze jeden popis Felicii Schröder?) oraz stołecznego Hammarby z odmienionym i mierzącym naprawdę wysoko Växjö.

Bezpośrednie starcia ekip Wielkiej Trójki tym razem rozłożyły się nam w terminarzu stosunkowo równomiernie: już 14. kwietnia mistrzynie z Rosengård udadzą się do stolicy, trzy tygodnie później ze sportową wizytą do Södermalm wpadnie Häcken, który 24. maja zawita również w podobnym celu do Skanii. Jeszcze w marcu podopieczne trenera Linda czeka natomiast wyjazdowe starcie w Kristianstad, a chyba nie trzeba nikomu przypominać, jak emocjonująco ułożył się ubiegłoroczny dwumecz między tymi właśnie ekipami. Inna sprawa, że dla piłkarek ze wschodniej Skanii początek sezonu zapowiada się nadzwyczaj wymagająco, gdyż 21. kwietnia ich wiosenną dyspozycję przetestują także na swoim boisku obrończynie tytułu z Rosengård. Ze względu na specyfikę zimowego okienka transferowego, w powyższym kalendarzyku znalazło się także miejsce dla potyczki Piteå vs Malmö, która nie tylko otworzy zupełnie nowy rozdział rywalizacji Północy z Południem, ale przede wszystkim będzie absolutnie wyjątkowym przeżyciem dla przynajmniej kilku piłkarek, które dopiero co zmieniły klubową przynależność.

Na derbowym poletku także będzie się działo: będące niemal stuprocentowym gwarantem emocji na murawie i na trybunach derby Östergötland czekają nas już 20. kwietnia, w pierwszej połowie maja obejrzymy w akcji chyba najbardziej nieprzewidywalną parę lokalnych, ligowych bohaterek (Kristianstad vs Vittsjö), a dosłownie chwilę później czeka nas rywalizacja pod wezwaniem Matildy Plan, czyli mecz Djurgården vs AIK. I tylko w Malmö fani futbolu będą musieli uzbroić się w cierpliwość, gdyż ze względu na przygotowania kadry do wyjazdu na szwajcarskie EURO, 13. kolejkę Damallsvenskan oficjalnie przeniesiono na jesień, wobec czego na te chyba najbardziej wyczekiwane przez wszystkich derby trzeba będzie poczekać nieco dłużej niż zakładał to pierwotny plan.

02

Półfinał w Święto Pracy, finał w Dzień Szwecji – ta nowa tradycja utożsamiania ważnych dat w kalendarzu z decydującą fazą zmagań o Puchar Szwecji ewidentnie się sprawdza. Kandydatek do tego, aby zmierzyć się w decydującej batalii, wciąż jest jednak szesnaście, a o tym, kto dostąpi zaszczytu znalezienia się w tym nieformalnym Final Four, przekonamy się podczas trzech napakowanych emocjami, marcowych weekendów.

Na nasze szczęście, SvFF orz EFD wreszcie zdecydowali się pójść po rozum do głowy, dzięki czemu w tym roku odpuszczamy sobie kuriozalne kryteria geograficzne. Co więcej, na wcześniejszych etapach rywalizacji nie odpadł żaden z potencjalnych pretendentów i choć wtedy większość neutralnych obserwatorów obserwowała ten całkowity brak niespodzianek z rozczarowaniem, to teraz przynajmniej na papierze gwarantuje on więcej emocji w rozpoczynającej się już niebawem fazie grupowej. A trzeba uczciwie przyznać, że byłby on zdecydowanie wskazany, gdyż ostatnimi czasy właśnie ten etap rozgrywek najbardziej ucierpiał na atrakcyjności. Kompletny podział na grupy znajdziecie w grafice powyżej i chyba zgodzimy się co do tego, że na pierwszy rzut oka z największą ekscytacją spoglądamy w kierunku zestawu Rosengård, Växjö, Linköping, Malmö. Puchar nie od dziś rządzi się jednak własnymi prawami, więc być może znów ktoś zaskoczy nas do tego stopnia, jak niespełna dwanaście miesięcy temu zrobiła to pewne ekipa z Północy. A być może znów będzie to nasz dobry znajomy Stellan Carlsson, który zechce powtórzyć niezapominane chwile wielkiego triumfu ze swoim nowym klubem.

03

Tutaj naprawdę krótka wzmianka, gdyż ten terminarz analizowaliśmy szerzej przy okazji całorocznego podsumowania dokonań naszych kadrowiczek. Lutowe zgrupowanie to dwa wyjazdy, w kwietniu przywitamy u siebie kolejno Włoszki oraz Walijki, a na przełomie maja i czerwca dowiemy się jak bardzo postawa podopiecznych selekcjonera Gerhardssona w meczach Ligi Narodów potencjalnie ułatwiła (lub opcjonalnie utrudniła) im drogę na brazylijski mundial. Bo trzeba pamiętać, że to właśnie na podstawie wyników tych sześciu spotkań, dokonany zostanie ostateczny podział na koszyki el. MŚ w strefie europejskiej.

Całkiem nowy świat

akgun

Nesrin Akgün w barwach Häcken – jeden z hitów zimowego okienka transferowego na szwedzkim podwórku (Fot. BK Häcken)

Nowy rok, nowa Damallsvenskan. Jak co roku szwedzkie kluby zimą ani myślą próżnować i po trosze z chęci, po trosze z potrzeby chwili, znacząco przemodelowują swoje kadry. Efekty tych starań bywają oczywiście różne, wszak zarządzanie zasobami ludzkimi to zaiste skomplikowana materia, lecz owa wzmożona aktywność na transferowym ryneczku niewątpliwie ułatwia nam egzystencję podczas długich, zimowych wieczorów. I samo odliczanie do wiosny staje się nieco bardziej znośne, gdy oczami wyobraźni wizualizujemy sobie konkretne piłkarki w nowych barwach i nierzadko w odmiennych niż dotychczasowe systemach gry.

W gabinetach naszej eksportowej Wielkiej Trójki okres przejściowy zazwyczaj zwiastuje ogromne zmiany, lecz tym razem w Södermalm zwyczajowego trzęsienia ziemi udało się póki co uniknąć. I choć jedynym transferem przychodzącym Hammarby jest jak dotąd pozyskanie nazywanej onegdaj wielkim talentem defensorki ze Skanii Athinny Lundgren, to właśnie ekipa Martina Sjögrena może dumnie nazwać się jednym z największych zwycięzców zimowej zawieruchy. Bo w ligach pokroju Damallsvenskan najwięcej zyskuje ten, kto skutecznie chroni swoje najcenniejsze aktywa, a w tej kategorii szefowie Bajen wykazali się rzadko spotykaną u nas skutecznością. Efektownego rozbioru dokonano za to na mistrzowskim i zarazem rekordowym Rosengård, gdzie do ubytków kontrolowanych (Seger, Berglund, Tanikawa) i oczekiwanych (Holdt, Wik, Knaak), trzeba było dopisać także te nie do końca wliczone w koszty (Schough, Kadowaki). A tutaj wcale nie musi się ta nieprzyjemna wyliczanka zamknąć, bo przecież chociażby Ria Öling nie od dziś wzbudza niemałe zainteresowanie klubów z mocniejszych piłkarsko krajów. Co więcej, do potężnych zmian doszło w Malmö również na stanowiskach dyrektorskich i dopiero przyszłość zweryfikuje, jak z zastąpieniem charyzmatycznej i kontrowersyjnej Therese Sjögran poradzi sobie Emelie Lundberg. W stolicy Skanii wciąż wierzą za to w magię Joela Kjetselberga, a uważne obserwowanie jego pracy może stać się jednym z najbardziej ekscytujących aspektów futbolowej wiosny. Bo jeśli w nieporównywalnie trudniejszych warunkach uda mu się w miarę bezboleśnie przeprowadzić utytułowany klub przez realia pokoleniowej sztafety, a wprowadzanie młodych gwiazdek (Molly i Maja Johansson, Bea Sprung, Oona Sevenius, a być może także coraz częściej łączona medialnie z Rosengård Emilia Pelgander) przyniesie oczekiwane efekty, to będzie to niepodważalny dowód, że tytuł Trenera Roku 2024 trafił w absolutnie godne ręce. Sporo nowych twarzy pojawiło się także na pierwszych po noworocznej przerwie zajęciach na Bravida Arenie. Najgłośniej dyskutowanym posunięciem transferowym Häcken okazał się oczywiście powrót mającej za sobą niełatwe przejścia natury prywatnej Elin Rubensson, choć kto wie, czy to dwudziestoletnia wahadłowa Nesrin Akgün nie okaże się kluczem do odzyskania mistrzowskiej korony dla ekipy z zachodniego wybrzeża. Inna kwestia, że libański trener Mak Adam Lind w nowym rozdaniu będzie musiał radzić sobie bez kilku jak dotąd kluczowych elementów swojej pieczołowicie tworzonej układanki, choć akurat Carly Wickenheiser wydaje się wręcz idealnym zastępstwem dla wytransferowanej do Florencji Filippy Curmark, Emelie Byrnak zgłasza pełną gotowość do błyskawicznego wskoczenia w miejsce zwolnione przez Josefine Rybrink, a stanowiąca mimo wszystko pewną zagadkę Filipa Sampaio stanowi zabezpieczenie na wypadek ewentualnego odejścia Anny Anvegård.

W pozostałych klubach zasoby zdają się być zdecydowanie bardziej ograniczone, wobec choć doświadczenie uczy, że i tutaj możemy spodziewać się potencjalnych złotych strzałów. Jednym z nich, choć absolutnie nieoczywistym, jest niewątpliwie przedłużenie kontraktu w Kristianstad przez Hlin Eiriksdottir, która postanowiła pozostać we wschodniej Skanii pomimo naprawdę konkretnych ofert z zagranicznych lig. Bliźniaczo podobnie prezentują się efekty zimowego shoppingu obu zespołów z Östergötland, które solidarnie pozyskały w swoje szeregi doświadczoną, szwedzką weterankę na jeden z boków defensywy oraz nieprzetestowaną dotychczas w skandynawskim klimacie młodą napastniczkę. W Norrköping mają oczywiście nadzieję, iż duet Jessica Wik – Jada Conijnenberg okaże się zdecydowanie lepszym wyborem niż chyba minimalnie bardziej bezpieczny zestaw Jonna Andersson – Lilli Halttunen, lecz z dzisiejszej perspektywy nie sposób pokusić się w tej kwestii o choćby przybliżoną predykcję. Z dość dużą pewnością możemy za to stwierdzić, że podoba nam się zimowa, transferowa aktywność Olofa Unogårda. Szkoleniowiec i zarazem szef pionu sportowego z Växjö ewidentnie nie zraził się oczekiwanymi odejściami Nesrin Akgün i Alexandry Jonasson, sprowadzając w ich miejsce nie tylko obiecujący, japoński duet Suzu Amano – Miho Kamogawa, ale również nakłaniając niezwykle solidną i pewną Nellie Karlsson do powrotu w dawne, miło przecież wspominane strony. Dodajmy do tego gwarantującą konkretne liczby Maję Bodin, a także dysponujące sporym, choć na tę chwilę mocno uśpionym potencjałem Ebbę Wieder oraz Josefin Harrysson i nota dla ekipy z Zielonej Stolicy Szwecji musi być naprawdę wysoka.

W Sztokholmie hitem na lokalną skalę było niewątpliwie przejście Matildy Plan z Djurgården do AIK, a bardziej lub mniej zorientowani w temacie eksperci nie omieszkali przeanalizować tego ruchu również pod kątem nie do końca sportowym. Ci nieco bardziej skupieni na futbolu fani DIF mogli natomiast celebrować przedłużenie umowy z co i raz kuszoną przez możnych naszego kontynentu Therese Åsland, transfery przychodzące wspomnianej przed chwilą Jonasson oraz Anny Koivunen, a nie jest wcale wykluczone, że ich tropem podąży także stacjonująca dotychczas we Włoszech młodsza z sióstr Pelgander. Nieco spokojniejsza piłkarsko zima nawiedziła tym razem zachodnie rubieże naszej stolicy, choć nie da się ukryć, że Bromma w absolutnie każdej formacji straciła jeden niezwykle cenny element (Koivunen – Karlsson – Hjelm – Andrup). Ze zdecydowanie największą ekscytacją tradycyjnie spoglądamy jednak w kierunku beniaminków i choć to w Malmö ma swoją siedzibę najbardziej wyczekiwany pierwszoligowy debiutant w obecnym stuleciu, to i w Alingsås klubowi właściciele mają tej zimy ręce pełne roboty. Transfery występującej dotychczas w Mallbacken bramkarki Alexandry Blom, czy też reprezentującej barwy Göteborga młodzieżowej reprezentantki Austrii Isabelli Svanström opinią publiczną może nie wstrząsnęły (choć docenić je trzeba), ale jeśli do skutku dojdzie dopinane właśnie pozyskanie Karin Lundin z włoskiej Fiorentiny, to już bezsprzecznie będziemy mogli mówić o jednym z absolutnych hitów krajowego okienka. Jako się jednak rzekło, tych ostatnich najwięcej znajdziemy w Malmö, gdzie dysponujący naprawdę solidnymi atutami beniaminek nie tylko dokonał czegoś na kształt pierwszego rozbioru Piteå (Öhman, Löfqvist, Skoog), ale podbił dodatkowo stawkę pozyskaniem liderek ofensywy Djurgården (Stinalisa Johansson) oraz Norrköping (Sara Kanutte) i nawet na poletku NWSL zarzucił skutecznie sieci (Izzy D’Aquila). Efekty? Jak zawsze… po owocach ich poznacie.

Szwedzkie TOP-50 – napastniczki

skysports-johanna-rytting-kaneryd_6691492

Johanna Kaneryd miała jesienią wiele okazji, aby zamanifestować radość po swoich udanych zagraniach (Fot. Sky Sports)

To była prawdziwie złota, szwedzka jesień w zachodnim Londynie. Ale zanim Johanna Kaneryd rozkochała w sobie połowę Kingsmeadow, przyszedł popis na Aviva Stadium w Dublinie, gdzie w niesamowicie istotnym z perspektywy całych eliminacji meczu z Irlandią, pochodząca spod Sztokholmu skrzydłowa niemal w pojedynkę poprowadziła Blågult do tak bardzo potrzebnego nam wówczas zwycięstwa. Jej dyspozycja okazała się kluczowa także w niezwykle prestiżowych dwumeczach przeciwko Anglii oraz Francji, a na niwie klubowej jej rajdy, centry i precyzyjne strzały siały popłoch w defensywie takich ekip jak Real Madryt, Arsenal, czy Manchester City. I jeśli Sonia Bompastor marzy o tym, aby już w pierwszym roku pracy na Wyspach Brytyjskich zagwarantować sobie dożywotnie miejsce w galerii sław Chelsea, to Kaneryd w życiowej formie będzie jej do osiągnięcia tego celu po prostu niezbędna. Bo mówimy tu o jednej z niewielu piłkarek, która jest w stanie w pojedynkę zrobić różnicę w rywalizacji przeciwko tuzom pokroju Barcelony i Olympique Lyon, a pokonanie przynajmniej którejś z tych ekip może okazać się konieczne, aby w gablocie Niebieskich wreszcie pojawił się ostatni niezdobyty, tak bardzo wytęskniony puchar.

Sezon 2023 był w karierze Madelen Janogy kolejnym wielkim przełomem, lecz w przeciwieństwie do większości koleżanek z mistrzowskiego składu Hammarby, zamiast na zasłużone wakacje, nasza bohaterka udała się zimą na podbój włoskiej Serie A. Aklimatyzacja we Florencji przebiegła nadzwyczaj szybko i bezboleśnie, a przecież był to jeden z aspektów tej przeprowadzki, którego w przypadku Janogy obawialiśmy się najbardziej. Urodzona w Falköping napastniczka błyskawicznie odnalazła się jednak w nowej rzeczywistości, w łaski fanów Violi wkupiła się wyjazdowym dubletem przeciwko Juventusowi, a na listę strzelczyń wpisywała się tak regularnie, że w pewnym momencie stała się realną kandydatką do tytułu królowej strzelczyń. Sporo turbulencji miniony rok przyniósł w północnym Londynie i bez wątpienia wpłynęły one także na postawę całej szwedzkiej kolonii w Arsenalu. Rosa Kafaji zdążyła jednak błysnąć formą jeszcze w barwach Häcken, gdyż to jej gol pozwolił Osom z Hisingen świętować awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzyń, a jej wejścia z ławki w reprezentacyjnych bojach przeciwko Irlandii oraz Anglii jak najbardziej zasadnie określiliśmy mianem brawurowych. Stina Blackstenius w kadrze trafiała głównie przeciwko niżej notowanym rywalkom, a w zespole Kanonierek stała się w pewnym momencie żelazną rezerwową bez konkretnych liczb. Nowe otwarcie pod wodzą Renée Slegers okazało się jednak realną szansą także dla niej, czego dowodem były taśmowo wywalczane przez nią stałe fragmenty gry oraz niespotykane wcześniej statystyki w segmencie kreacji. A zatem czyżby właśnie dokonywała się reaktywacja Blackstenius w wersji dziewięć i pół? Ku chwale kadry, oby tak się stało! Alessia Russo jak najbardziej także stawia pod tą odważną zapowiedzią łapkę w górę.

BK Häcken niezmiennie pozostaje najbardziej szwedzkim klubem spośród naszych ligowych potentatów, lecz mało kto spodziewał się, że to od osoby Alice Bergström rozpoczniemy tegoroczną wyliczankę ofensywnych bohaterek klubu z Hisingen. Pozyskana z Djurgården skrzydłowa próbki swoich nieprzeciętnych okoliczności pokazywała już w okresie przedsezonowym, a później –  zupełnie jak w kalifornijskim filmie – generowane za jej udziałem emocje na trybunach Bravida Areny tylko i wyłącznie rosły. I choć po drodze nie obyło się bez pojedynczych potknięć, to jednak całościowo mówimy tu o piłkarce gotowej na zdecydowanie poważniejsze wyzwania niż szwedzka ekstraklasa. Swoje chwile chwały latem i wczesną jesienią przeżywała także Anna Anvegård, która wyjątkowo upodobała sobie nękanie defensywy stołecznego Hammarby. I trochę tylko szkoda, że w decydujących dla ekipy trenera Linda tygodniach, dwukrotna królowa strzelczyń Damallsvenskan poczynania swoich klubowych koleżanek oglądać musiała wyłącznie z perspektywy trybun. Siłami siedemnastoletniej Felicii Schröder rozsądnie i odpowiedzialnie dysponował za to sam szkoleniowiec, lecz nawet całkiem słusznie rozciągnięty nad jej harmonijnie rozwijającą się karierą parasol ochronny nie powstrzymał jej przed strzelaniem w fazie grupowej Ligi Mistrzyń, urodzinowym hat-trickiem przeciwko Norrköping i wreszcie osiągnięciem dwucyfrowego dorobku na koniec sezonu ligowego. Niemal identycznym bilansem legitymowała się także ulubienica Kanalplan Ellen Wangerheim, która znalazłaby się w tym zestawieniu zdecydowanie wyżej, gdyby kilka razy w decydujących momentach nie zawiodła jej skuteczność. Bo choć gol strzelony Manchesterowi City przy wypełnionych trybunach bez dwóch zdań miał swoją wymowę, to naprawdę niewiele brakowało, aby niespodziewanie ukłuć na jej terenie wielką Barcelonę, czy definitywnie pogrążyć Häcken w starciu decydującym o pozostaniu w mistrzowskim wyścigu. W tym ostatnim bezkonkurencyjna okazała się jednak prowadzona przez trenera Kjetselberga ekipa FC Rosengård, w której to uwagę zwracała w pierwszej kolejności bezbłędnie funkcjonująca lewa flanka, gdzie po profesorsku współpracowały ze sobą Olivia Schough oraz jej duńska imienniczka Holdt.

Półroczny wypad do Meksyku przyniósł Evelyn Ijeh medal i puchar do gabloty, jednak dopiero występy na boiskach włoskiej Serie A miały realnie zweryfikować skalę jej talentu. Egzamin ten zaliczyć udało się może nie z wyróżnieniem, lecz jednoznacznie pozytywnie, a posiadającą nigeryjskie korzenie snajperkę w sposób szczególny zapamiętali sympatycy Sassuolo i Sampdorii, gdyż to właśnie przeciwko tym dwóm klubom 23-latce z Milanu grało się najlepiej i najbardziej efektywnie. Samej zainteresowanej na długo w pamięci pozostanie także barażowy mecz kadry z Luksemburgiem, w którym to oficjalnie uruchomiony został jej strzelecki, reprezentacyjny licznik. Mnóstwo przeżyć natury wszelakiej zafundowała runda wiosenna ubiegłorocznej królowej strzelczyń Damallsvenskan, lecz latem Cornelia Kapocs skutecznie wyrwała się z Linköping do Liverpoolu i w nowych barwach zdążyła już nawet ustrzelić dwa ratujące swojemu angielskiemu pracodawcy bezcenne punkty trafienia przeciwko Tottenhamowi oraz Crystal Palace. Jeszcze jeden niesamowicie produktywny rok ma za sobą Wilma Leidhammar, która w ofensywie Norrköping stworzyła z Sarą Kanutte i Vesną Milivojevic prawdziwy tercet od zadań specjalnych. Po kilkuletnim niebycie z przytupem przypomniała o swoim istnieniu Mimmi Larsson, która najpierw niczym feniks odrodziła się w Lipsku, a następnie kontynuowała proces powrotu do zbiorowej, kibicowskiej świadomości serią udanych występów w barwach Djurgården. Ekipę Dumy Sztokholmu z powodzeniem reprezentowała także Stinalisa Johansson, potwierdzając niejako, że poprzedni sezon nie był dla niej wyłącznie jednorazowym wystrzałem. W niemal identycznych słowach podsumować możemy pierwszy pełny, zagraniczny sezon w wykonaniu Johanny Renmark, która wraz z koleżankami z norweskiego Brann nie obroniła wprawdzie mistrzowskich insygniów, lecz indywidualnie zaliczyła w statystycznym ujęciu naprawdę zauważalny progres.

topka4

Szwedzkie TOP-50 – pomocniczki

Angeldahl-real-madrid

Filippa Angeldal mogła być zadowolona z pierwszych miesięcy na hiszpańskiej ziemi (Fot. Getty Images)

W Manchesterze City długo rywalizowała o miejsce w wyjściowej jedenastce z Laurą Coombs, a gdy wreszcie wydawało się, że tę batalię udało jej się ostatecznie wygrać, to… regularnymi występami w środku pola niespodziewanie zainteresowała się Jessica Park i trzeba było wrócić do punktu wyjścia. Taki obrót spraw ani trochę się 27-latce z Uppsali nie spodobał, więc decyzja o zamianie mglistej, angielskiej północy na słoneczną, hiszpańską stolicę, była w tym przypadku reakcją tyle spodziewaną, co wręcz naturalną i oczekiwaną. Co jednak w tym wszystkim kluczowe, okazała się ona strzałem może nie w sam środek tarczy, ale na pewno w solidne dziewięć i pół. Bo choć w mającym mocarstwowe plany Realu konkurencja także jest całkiem zacna, to Filippa Angeldal z miejsca stała się istotnym elementem układanki trenera Torila zarówno podczas meczów Ligi F, jak i w trudnych, europejskich bojach. Z perspektywy kadry najbardziej ucieszył nas jednak progres wykonany przez naszą laureatkę na niwie reprezentacyjnej, gdzie wreszcie doczekaliśmy się dyrygentki i kreatorki gry z prawdziwego zdarzenia. I jeśli ktoś potencjalnie ma poprowadzić nas do rozkręcenia nieoczekiwanej, wielkiej, lipcowej euforii na szwajcarskich boiskach, to pomocniczka z Madrytu zajmuje na tej nadzwyczaj krótkiej skądinąd liście jedno z bardziej eksponowanych miejsc.

Rok 2024 nie był w wykonaniu Fridoliny Rolfö aż tak efektowny jak dwa poprzednie, ale cały czas jesteśmy jedną z niewielu nacji mogącej poszczycić się zawodniczką regularnie zbierającą minuty w słynnej, niezatapialnej Barcelonie. A to już samo w sobie zasługuje na wielkie uznanie, bo przecież kontraktu uprawniającego do trenowania w najlepszej drużynie globu nie wygrywa się ani w loterii, ani tym bardziej na kole fortuny. Trzecią, piłkarską młodość przeżywała w ostatnich miesiącach Caroline Seger, której najwyraźniej pomogła podjęta przed rokiem decyzja o zakończeniu kariery reprezentacyjnej. Zbliżająca się wielkimi krokami do swoich czterdziestych urodzin legenda szwedzkiej piłki miała w związku z tym zdecydowanie więcej czasu na regenerację i zaleczenie starych urazów, a gdy na swoje miejsce wróciła energia i długo wyczekiwana iskra, to prowadzony przez nią Rosengård bez ostrzeżenia stał się rewelacją na skalę europejską, a gwiazdy rozwijającej pod jej pieczą skrzydła Momoko Tanikawy oraz Olivii Holdt rozbłysły pełnym blaskiem. Historię Linn Vickius przybliżaliśmy już przy okazji nagradzania jej za Progres Roku, więc teraz ograniczymy się jedynie do życzeń, aby jej fenomenalna dyspozycja została wreszcie dostrzeżona i odpowiednio nagrodzona przez sztab szwedzkiej kadry, co będzie w oczywisty sposób wiązało się z cokolwiek sympatyczną korektą letnich planów.

Matilda Vinberg znajdowała się niezwykle wysoko na liście życzeń trenera Roberta Vilahamna, lecz na angielskich boiskach zdecydowanie lepiej idą jej póki co występy w roli zmienniczki. Swoją pierwszą, zagraniczną przygodę przeżywa obecnie była kapitanka IFK Norrköping My Cato, która po niezwykle uroczystym pożegnaniu w Östergötland zasiliła kadrę skazywanego na pewną degradację beniaminka z Crystal Palace i błyskawicznie wkupiła się w łaski londyńskich kibiców. Nie sposób wskazać, czy jej nowej ekipie uda się ostatecznie oszukać przeznaczenie, ale jeśli tylko runda rewanżowa angielskiej FA WSL będzie w wykonaniu Cato przynajmniej tak samo udana, to o jej przyszłość możemy być póki co względnie spokojni. Dość podobnie przedstawia się kwestia Hanny Bennison, która w rankingu pomocniczek Juventusu ustępuje nieco pola Ariannie Caruso i Evie Schatzer, ale minuty zbiera regularnie i konsekwentnie, a do tego w barażowym dwumeczu przeciwko Serbii doczekała się także tak bardzo potrzebnego przełomu w reprezentacji. Powołanie do kadry zdaje się nie grozić Julii Karlernäs, która jednak ani trochę się tym nie przejmuje i niezmiennie pozostaje najrówniej prezentującą się Szwedką na boiskach włoskiej Serie A, a jej Como z każdym upływającym tygodniem wykonuje solidny krok ku temu, aby wraz z kwartetem wielkich firm (Roma, Juventus, Inter, Fiorentina), nieoczekiwanie znaleźć się wiosną w grupie mistrzowskiej i porywalizować bez presji o prawo gry w europejskich pucharach.

Dośrodkowania ze stojącej piłki i otwierające, prostopadłe podania to znaki firmowe Alexandry Jonasson, która znów stanowiła centralny punkt środka pola cokolwiek nierównej i chimerycznej ekipy z Växjö. W nowym roku 25-latka reprezentować będzie już jednak barwy stołecznego Djurgården, z którym z kolei pół toku temu pożegnała się Nellie Lilja. Rozstanie to przebiegało jednak w stosunkowo pozytywnej atmosferze, a sama zainteresowana przeniosła się do Malmö, gdzie zdążyła jeszcze położyć pieczęć pod najbardziej oczekiwany awans do Damallsvenskan w ostatniej dekadzie. Do naszego zestawienia powraca po rocznej nieobecności Alice Nilsson, która w zdominowanej przez zagraniczne piłkarki kadrze Kristianstad pozostaje jednocześnie symbolem solidności, wszechstronności i przywiązania do klubowych barw. Problemy natury zdrowotnej mocno dawały się ostatnio we znaki Filippie Curmark, lecz była zawodniczka Jitexu i tak potrafiła udowodnić, że na boiskach Damallsvenskan jej umiejętności bezwzględnie predestynują ją do roli jednej z liderek. Ranking zamyka nam tercet z lig zagranicznych, który z pozoru zdecydowanie więcej dzieli niż łączy. Kosovare Asllani w nie tak odległej przeszłości szturmowała czołowe lokaty rankingu, lecz od pewnego czasu podążająca niezmiennie własnymi ścieżkami 36-latka zdaje się znajdować na fali opadającej. Choć znając samą zainteresowaną, ani trochę nie zdziwimy się, jeśli okaże się to jedynie przystankiem przed kolejnym atakiem na szczyt. Julia Zigiotti przeniosła się do Monachium z angielskiego Brightonu, lecz jak dotąd niełatwo przychodzi jej przebicie się przez mur postawiony w środku pola przez Georgię Stanway, Sarę Zadrazil oraz Lindę Dallmann. Zdecydowanie więcej okazji do zaprezentowania swoich umiejętności miała za to dziewiętnastoletnia Vera Blom, która najpierw zaliczyła efektowny, pierwszoligowy chrzest w barwach atrakcyjnie grającej wiosną Brommy, a następnie z powodzeniem kontynuowała piękną, piłkarską przygodę po przenosinach na Uniwersytet Florydy.

topka3

Szwedzkie TOP-50 – obrończynie

Nathalie_Bjorn_Everton_Preview_Jan_2024

Nathalie Björn zimą zdecydowała się na odważną przeprowadzkę z Liverpoolu do Londynu (Fot. Chelsea FC)

Okres spędzony w Evertonie był dla Nathalie Björn pierwszym zagranicznym wyzwaniem, lecz to przeprowadzka do londyńskiej Chelsea okazała się dla niej realną próbą sił. I choć trafiały się podczas niej dni lepsze i gorsze, to ogólny bilans ewidentnie działa na korzyść 27-latki z Uppsali. Dwa świetne występy przeciwko Manchesterowi United, premierowe trafienie w barwach The Blues w rywalizacji z Crystal Palace, do tego udany powrót do europejskich pucharów (choć w fazie grupowej poprzeczka nie wisiała w przypadku mistrzyń Anglii przesadnie wysoko) oraz rola niepodważalnej liderki formacji defensywnej w kadrze Petera Gerhardssona. Tak, zwyciężczyni w tej kategorii mogła być tylko jedna, choć najbliższe miesiące mogą okazać się dla Björn jeszcze bardziej wymagające, a rywalizacja o miejsce w składzie Chelsea z takimi gwiazdami jak Bright i Buchanan (na środku defensywy), czy Lawrence i Bronze (na prawej flance) zapowiada się niezwykle ekscytująco. Podobnie zresztą jak finały szwajcarskiego EURO, na które nasza tegoroczna laureatka pojedzie mimo wszystko w nowej i nieznanej dla siebie roli. Jeśli jednak ktoś ma temu wszystkiemu podołać i wyjść z tego zamieszania obronną ręką, to niewątpliwie trafiliśmy tu na jak najbardziej właściwy adres.

Niezwykle harmonijnie zdaje się rozwijać kariera Hanny Wijk, którą niedawno nagradzaliśmy zaszczytnym mianem Szwedzkiego Odkrycia Roku. Tym razem dwudziestolatka z zachodniego wybrzeża zapracowała sobie między innymi na tytuł Zawodniczki Miesiąca Damallsvenskan, a seria udanych występów zaowocowała nie tylko pewnym miejscem w Jedenastce Sezonu naszej ekstraklasy, ale i debiutem w pierwszej reprezentacji, co znając podejście selekcjonera Gerhardssona, musi budzić najwyższe uznanie. O ile Wijk błyszczała przede wszystkim jesienią, o tyle wiosna należała zdecydowanie do jej rówieśniczki i byłej klubowej koleżanki z Häcken Anny Sandberg. Świetna postawa jak najbardziej zasadnie zachwyciła nie tylko publiczność na Bravida Arenie, ale i skautów Manchesteru United, choć okres aklimatyzacji w nowej lidze mocno storpedowała młodej defensorce seria nawracających urazów. Przez większą część roku zdrowie dopisywało za to Hannie Lundkvist, która była jednym z niewielu promyczków nadziei dla fanów futbolu w San Diego. Aspirujący do gry o najwyższe cele klub z Kalifornii nie załapał się ostatecznie nawet do wyścigu o awans do fazy play-off, ale szwedzką wahadłową za taki stan rzeczy winilibyśmy najmniej. Lundkvist wreszcie doczekała się ponadto na swoją szansę w reprezentacji i choć w jej występach zabrakło być może wyczekiwanego błysku, to zdobyte na przestrzeni ostatnich miesięcy doświadczenie bez dwóch zdań wielokrotnie zaprocentuje jeszcze w przyszłości.

Zadowolona ze swoich boiskowych dokonań może być także Amanda Nildén, lecz w jej przypadku poczuciu satysfakcji może jednak towarzyszyć swego rodzaju niedosyt. Bo niby są regularne występy na boiskach angielskiej ekstraklasy, zdarzają się nawet pojedyncze zagrania natychmiast wywołujące efekt wow, ale jednak całościowo do całkowitego spełnienia czegoś nieustannie brakuje, zarówno w ujęciu indywidualnym, jak i z perspektywy rosnących przecież ambicji ekipy z północnego Londynu. Dwie nasze rodaczki zakotwiczyły w Monachium, lecz duet Magdalena ErikssonLinda Sembrant niezwykle rzadko stanowi parę pierwszego wyboru trenera Alexandra Strausa. Z różnych względów doświadczone Szwedki występują więc z reguły naprzemiennie i każda z nich zdążyła już rozegrać w stolicy Bawarii swój wielki mecz. O stabilizacji na oczekiwanym poziomie mówić w ich przypadku jednak żadną miarą nie mogliśmy, choć niewątpliwie takie asy w rękawie zawsze warto trzymać. Niezwykle ciekawa socjologicznie sytuacja miała miejsce w Hammarby, choć oczywiście Jonna Andersson oraz Smilla Holmberg zazwyczaj występują na przeciwległych bokach formacji defensywnej. W pucharowym meczu przeciwko Sankt Pölten ta dwójka dokonała jednak symbolicznego przekazania pałeczki, a jeśli tylko talent naszego tegorocznego Odkrycia Roku w dalszym ciągu rozwijać się będzie bez większych turbulencji, to i osiągnięcia starszej koleżanki szybko powinny stać się mocno zagrożone. Wszak od czasów Lotty Ökvist szwedzki futbol nie doczekał się aż tak fenomenalnie rokującej piłkarki na którymkolwiek z boków defensywy.

Do kategorii potencjalnych gwiazd przyszłości zaliczyć możemy również Nesrin Akgün. Jej historię szerzej opisywaliśmy tu nie tak dawno przy okazji nominacji, więc teraz przywołamy ją dla porządku jedynie w wersji mocno skondensowanej. Trener Unogård, zima, Växjö, przekwalifikowanie ze skrzydłowej na wahadłową i fenomenalna eksplozja talentu, zwieńczona transferem do Häcken. Co ciekawe, w klubie z Hisingen solidnych defensorek niezmiennie pod dostatkiem, lecz o ile miejsce w topce dla Josefine Rybrink już dawno przestało kogokolwiek dziwić, o tyle debiut w tym zestawieniu Elmy Nelhage bez wątpienia możemy uznać za jedno z największych pozytywnych zaskoczeń sezonu. Zawodniczka, która szerszej publice przedstawiła się podczas pamiętnego dwumeczu z Chelsea, nie pozostawiła nam jednak wyboru, a swoją postawą na ligowych boiskach udowodniła, że zaufanie otrzymane od klubowego trenera Maka Adama Linda, nie było ani trochę na wyrost. Wiosną i latem fenomenalną partię rozgrywała Ellen Löfqvist, która wobec nierównej i nieco chimerycznej postawy Wilmy Carlsson oraz Faith Ikidi często pełniła w sercu defensywy Piteå mało przyjemną funkcję ostatniej deski ratunku. Na szczęście całego Norrbotten, wychodziło jej to na tyle dobrze, że zamiast rozpaczliwej walki o utrzymanie była pewna lokata w środku tabeli, a także sensacyjny rajd po Puchar Szwecji, zwieńczony niezapomnianymi wiktoriami nad kolejno Rosengårdem oraz Häcken. Na naszej liście znajdziemy ponadto jeszcze dwa debiutujące w zestawieniu nazwiska: Elin Rombing zaliczyła klasyczny breakthrough season, podczas którego wreszcie stała się w kadrze rewelacyjnego Norrköping kimś więcej niż tylko zawodniczką rotacji, zaś Wilma Wärulf była obok Idy Bengtsson, Klary Andrup oraz Sary Olai główną architektką utrzymania Brommy w najwyższej klasie rozgrywkowej i to bez konieczności gry w barażach. Wyróżnienie dla Wärulf jest o tyle zasadne, że mówimy o jednej z najbardziej niedocenianych, a mimo tego wciąż robiących swoje (i co najważniejsze – robiących to dobrze!) piłkarek Damallsvenskan na przestrzeni ostatnich kilku lat.

topka2