Letni spacerek trójki liderek

kentajonsson

Vilde Hasund plastycznie pokazuje, ile goli strzeliła w niedzielnym starciu z Trelleborgiem (Fot. Kenta Jönsson)

Rosengård, Häcken oraz Hammarby – skład dyżurnego tercetu faworytek do ostatecznego podium pozostaje niezmienny od początku rozgrywek, a jedenasta seria ligowych zmagań jedynie wzmocniła w nas przekonanie, że każdy z wymienionych zespołów zgłasza mistrzowskie aspiracje nie bez przyczyny. Liderki z Malmö wybrały się w ramach turystyki stadionowej do stolicy i po raz drugi z rzędu zapakowały swoim przeciwniczkom siedem goli, nie tracąc przy tym choćby jednego. Odważne zapowiedzi zawodniczek z Brommy z brutalną rzeczywistością zderzyły się błyskawicznie, gdyż Sofie Bredgaard worek z bramkami rozwiązała już w czwartej minucie, a dosłownie chwilę później resztek nadziei pozbawiły ekipę z Grimsta Idrottsplats kolejno Rebecca Knaak oraz Halimatu Ayinde. I nawet nieobecność niezwykle produktywnej Momoko Tanikawy nie była w stanie rozpędzonego walce ze Skanii nie tyle zatrzymać, co choćby minimalnie spowolnić, dzięki czemu Rosengård został pierwszym w tym wieku zespołem, który otworzył ligową kampanię serią jedenastu kolejnych zwycięstw. I jest to osiągnięcie doprawdy imponujące, bo nawet naszpikowane absolutnymi gwiazdami światowego topu Umeå czy Tyresö takimi statystykami nigdy nie mogły się pochwalić. Zupełnie bez ironii, zarówno trenerowi Kjetselbergowi, jak i jego podopiecznym, oddajemy więc w tym miejscu należny szacunek, bo przecież ekipa z Malmö znalazła się w tym miejscu nie w wyniku znacznego powiększenia klubowego budżetu (w czym zresztą także nie byłoby nic złego), lecz doskonale przepracowanej zimy, podczas której w największym mieście Skanii wyjątkowo podejmowano wyłącznie trafne decyzje.

Główne konkurentki dystansu do uciekających liderek tym razem jednak ani myślały tracić i również bez większych turbulencji trzy pewne punkty zaksięgowano w weekend zarówno w Hisingen, jak i w Södermalm. Żeby było jeszcze ciekawiej, Häcken oraz Hammarby także postanowiły dać chwilę oddechu kluczowym postaciom formacji ofensywnej, ale nieobecność w wyjściowym składzie odpowiednio Rosy Kafaji i Ellen Wangerheim bynajmniej nie podziałała na ich koleżanki w sposób demotywujący. Na Bravida Arenie zabawa na dobre skończyła się już po upływie inauguracyjnego kwadransa, gdyż najpierw rajd Alice Bergström prawą flanką na gola zamieniła ustawiona na wprost bramki Clarissa Larisey, a następnie humory miejscowych fanów poprawiła jeszcze Felicia Schröder, finalizując efektowną, zespołową akcję gospodyń. I nawet jeśli wicemistrzynie Szwecji tym razem odpuściły sobie strzelecką kanonadę, to ich rywalki z Vittsjö – zupełnie jak trzy dni wcześniej przeciwko Hammarby – tak naprawdę ani przez moment nie były w stanie skutecznie zaczepić się do meczu. Jeden groźny strzał Kajsy Lind nie wystarczył, aby na stadionie w Västergötland doszło do nerwowej końcówki. Na popularnym Kanalplan bohaterką numer jeden, dwa, trzy i cztery została natomiast Norweżka Vilde Hasund, która tak bardzo stęskniła się za regularnym graniem, że potyczkę z zamykającym ligową stawkę beniaminkiem zakończyła z czterema golami i jedną asystą na koncie. Tego cokolwiek niebywałego wyczynu w niczym nie umniejsza fakt, iż pierwsze trafienie było efektem absolutnie kuriozalnego zachowanie defensywy z Trelleborga, a jeśli którykolwiek z fanów Bajen bał się o dyspozycję swojego zespołu pod nieobecność kontuzjowanej Anny Jøsendal, to obawy te szybko ustąpiły miejsca podziwowi i zachwytom pod adresem fenomenalnej 26-latki z urokliwego miasteczka o nazwie Ulsteinvik.

Zdecydowanie trudniejsze zadanie czekało w weekend ekipę z Kristianstad, ale i ona ostatecznie wracała ze Stadionu Olimpijskiego w Sztokholmie z tarczą i trzema punktami w garści. O końcowym rozstrzygnięciu przesądziła końcówka pierwszej połowy spotkania, kiedy to najpierw wynik rywalizacji otworzyła sytuacyjnym strzałem Emmi Alanen (nieco szczęśliwy z perspektywy gościń rykoszet od kanadyjskiej defensorki DIF Sury Yekki), a następnie na 2-0 podwyższyła Hlin Eiriksdottir, robiąc w ten sposób najlepszy możliwy użytek z przytomnego dogrania swojej rodaczki Gudny Arnadottir. Po przerwie mieliśmy jeszcze w stolicy między innymi dwa rzuty karne (z czego jeden niewykorzystany), kilka drobnych kontrowersji, zalążki ciekawej gry pod obiema bramkami, ale co miało pojechać do Skanii (czytaj: komplet punktów), tam właśnie pojechało. Skromne zwycięstwo nad dołującym Örebro odniosły piłkarki z Linköping, bo choć na gola Cornelii Kapocs tyle niespodziewanie, co w pełni zasłużenie, natychmiast odpowiedziała Molly Johansson, to już na poprawkę autorstwa Cathinki Tandberg podobnej reakcji ze strony zespołu z Närke się nie doczekaliśmy. W zdecydowanie bardziej minorowych nastrojach kończyli weekend w Norrköping, bo nie dość, że ewidentnej przewagi optycznej w rywalizacji z Piteå nie dało się przekuć na choćby jednego gola, to jeszcze z urazem zdecydowanie przedwcześnie boisko opuściła My Cato, czyli kapitanka, serce i mózg ekipy Peking. A ponieważ nieszczęścia lubią podobno chadzać trójkami, to w samej końcówce jedyny tak naprawdę celny strzał na bramkę Sofii Hjern okazał się trafieniem na wagę trzech punktów dla zespołu z dalekiej Północy. Bohaterką dnia okazała się dla fanów z Norrbotten wyciągnięta zimą z ligi regionalnej Emma Åström, ale wyszarpane w dramatycznych okolicznościach zwycięstwo na trudnym terenie wcale nie rozwiązuje wszystkich problemów, z jakimi mierzy się niezmiennie zamieszana przecież w rywalizację o utrzymanie drużyna trenera Carlssona, a potencjalne odnowienie się urazu Tuvy Skoog i tak skomplikowanej sytuacji ani trochę nie ułatwia.


Komplet wyników:


Klasyfikacje indywidualne:


Klasyfikacje drużynowe:


Przejściowa tabela:

dam2-4


#pokolejkach

awds10

awds11

Przebudzenie królowej

cornelia

Sezon 2023 był popisem napastniczki Linköping, która ostatecznie sięgnęła po tytuł królowej strzelczyń Damallsvenskan (Fot. Aftonbladet)

Tak, podsumowanie miało wlecieć we wtorek i jeśli chodzi o tradycyjną oprawę graficzną, to właśnie wtedy możecie się jej spodziewać. Skoro jednak wszelkie zaległości udało się w porę nadrobić, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby przygotować niespodziankę dla tych, którzy i tak zdecydowali się zajrzeć w weekend na tę stronę. Tym bardziej, że dość nieoczekiwanie, piłkarki dwunastu klubów Damallsvenskan postanowiły rozegrać w środku tygodnia jedną z najbardziej jak dotąd atrakcyjnych, ligowych kolejek i wręcz nietaktem byłoby opracowywanie jej wyłącznie w formie skróconej i mocno skompresowanej.

Tym razem wcale nie zaczniemy chronologicznie i w pierwszej kolejności zajrzymy na Bilbörsen Arenę w Linköping. Mamy jednak ku temu całkiem solidne argumenty, wszak zawodząca od początku rozgrywek drużyna Rafaela Roldana właśnie zanotowała swój zdecydowanie najsolidniejszy występ w obecnym roku kalendarzowym. Zgoda, jeszcze nie na dystansie pełnych dziewięćdziesięciu minut, ale postęp i tak zauważalny jest gołym okiem. Jak najbardziej trafiona okazała się zmiana taktyki, jakości w konkretnych sektorach boiska dodały przesunięcia personalne i naprawdę aż miło było patrzeć, jak Michelle De Jongh wraz z Vilmą Koivisto rozgrywają kapitalną partię w środku pola. Początkowe fragmenty drugiej połowy należały oczywiście do gościń z Piteå, ale marzenia ekipy z Norrbotten o fantastycznym powrocie do gry od stanu 0-3 błyskawicznie zgasiła Cornelia Kapocs, której z kolei asystowała wystawiona tym razem w roli prawej defensorki Lisa Björk. Co ciekawe, królowa strzelczyń szwedzkiej ekstraklasy z poprzedniego sezonu dwoma golami przeciwko Piteå dopiero uruchomiła swój tegoroczny licznik, a oddech ulgi malujący się na jej twarzy po stawiającym pieczęć na zwycięstwie LFC trafieniu na 4-2 dobitnie pokazał, jak bardzo zawodniczka ta potrzebowała tak długo wyczekiwanego przełamania. I choć zdecydowanie przedwczesnym byłoby ogłaszanie odrodzenia Linköping z wiosennej zapaści, to liderki formacji ofensywnej niewątpliwie budzą się właśnie z długiego i głębokiego snu. Poniesione straty są oczywiście na tyle pokaźne, że koniec końców jeszcze jednego medalu to zapewne nie przyniesie, ale w Östergötland zdecydowanie wolą oglądać Kapocs, Tandberg, Selerud, czy Dirdal w dyspozycji przynajmniej zbliżonej do tej optymalnej.

Zarówno Linköping, jak i Piteå podczas rundy wiosennej na dobre zadomowiły się w dolnej połówce tabeli, a skoro tak, to płynnie przechodzimy do dwóch pozostałych potyczek, w których to oglądaliśmy zespoły bezpośrednio zaangażowane w walkę o pozostanie na najwyższym poziomie rozgrywkowym. A ułożyły się one na tyle interesująco, że na koniec środowego wieczora mieliśmy na placu boju czterech rannych i żadnych zwycięzców. Punktami podzieliły się bowiem zarówno Bromma z AIK, jak i Örebro z Trelleborgiem, a nietrudno zgadnąć, że w potyczce z bezpośrednimi rywalkami remisy zdecydowanie częściej i chętniej postrzega się w kategorii porażki. Derby Sztokholmu były widowiskiem o tyle pełnym paradoksów, że choć na murawie ton rywalizacji niezmiennie nadawał beniaminek z Solnej, to BP dwukrotnie obejmował prowadzenie, a podopieczne trenera Björka (kolejny raz ukaranego zresztą żółtą kartką) straty odrabiały wyłącznie w następstwie stałych fragmentów gry. W ten sam sposób na Behrn Arenie wynik otworzyła Beatrice Gärds, sprytnie zmieniając tor lotu piłki po strzale niezawodnej Ashley Barron. Skromne prowadzenie zawodniczkom Örebro udało się utrzymać przez dokładnie pół godziny, ale wtedy zza krzaka głowę wystawiły dawne demony, Moa Karlsson na raty wykorzystała dośrodkowanie Sofie Rewuchy i tak bardzo potrzebne punkty raz jeszcze uciekły gospodyniom w samej końcówce. A patrząc z ich perspektywy, mogło być przecież jeszcze gorzej, bo w ostatniej akcji meczu futbolówkę w siatce Clary Ekstrand umieściła także najlepsza na placu gry Athinna Lundgren i tylko decyzja sędziego Paula Shamouna o odgwizdaniu przewinienia byłej stoperki Rosengård pozbawiła ekipę z Trelleborga sposobności do świętowania historycznego zwycięstwa na pierwszoligowym gruncie.

Równym krokiem maszerował za to w tygodniu tercet liderek, które solidarnie potwierdziły w ten sposób mistrzowskie, a przynajmniej medalowe aspiracje. Rosengård nie miał żadnej litości dla Växjö, Momoko Tanikawa trafiła na ligowych boiskach po raz dziesiąty, a Olivia Holdt imponowała przy okazji niemal każdego kontaktu stopy z futbolówką. W teorii nieco dłużej męczyły się w starciu z Djurgården piłkarki Häcken, ale jeden rzut oka na statystyki w zupełności wystarczy, aby zrozumieć skalę czwartkowej dominacji zespołu trenera Linda nad rywalkami ze stolicy. Jasne, gol Aleksandry Łobanowej z pewnością osłodził fanom Dumy Sztokholmu ten niesamowicie trudny wieczór, ale nie da się ukryć, że pierwszoplanową postacią starcia na Bravida Arenie była przede wszystkim Anna Sandberg i to ona dołożyła te najistotniejsze cegiełki do naprawdę cennego i w pełni zasłużonego zwycięstwa nad niewygodnym przecież dla wicemistrzyń Szwecji przeciwnikiem. Teoretycznie najmniej efektownie zaprezentowały się grające bez Anny Jøsendal oraz Julii Roddar obrończynie tytułu, ale gdy strzelanie rozpoczyna się już w czterdziestej sekundzie, a następnie na dużym spokoju kontroluje obraz gry, to trudno zgłaszać do takiej postawy jakieś specjalne pretensje. Jasne, Hammarby w tegorocznej wersji swoją grą zapewnia nam zdecydowanie mniej okazji do zachwytów niż Rosengård oraz Häcken, ale akurat okraszony niezwykle istotnym w dłuższej perspektywie dubletem Ellen Wangerheim triumf w północnej Skanii należy przede wszystkim uszanować, gdyż to właśnie w takich okolicznościach często kolekcjonuje się te najważniejsze w końcowym rozrachunku punkty. A skądinąd wiemy przecież, że akurat w Södermalm nie od dziś potrafią to robić.


Komplet wyników:

Bromma 2-2 AIK (Ölvestad 33., Olai 37. – Nordin 35., Jakobsson 77.)

Örebro 1-1 Trelleborg (Gärds 54. – Karlsson 84.)

Växjö 0-7 Rosengård (Tanikawa 3., Bredgaard 12., Knaak 19., Johansson 36. (s), Holdt 69., 79., Persson 85.)

Vittsjö 0-2 Hammarby (Wangerheim 1., 85.)

Linköping 4-2 Piteå (De Jongh 5., Tandberg 14. (k), Kapocs 23., 55. – Edlund 50., 53.)

Häcken 4-1 Djurgården (Sandberg 47., 68., Kafaji 75., Nildén 82. – Lobanova 67.)

Ruch jednostajnie przyspieszony

11107219

Po efektownym zwycięstwie nad Brommą Molly Johansson mogła się wreszcie szeroko uśmiechnąć (Fot. Rasmus Ohlsson)

UWAGA! Podsumowanie 10. oraz 11. kolejki Damallsvenskan zostanie opublikowane w jednym, wspólnym wpisie, który pojawi się na stronie prawdopodobnie w dn. 18. czerwca (wtorek). Bardzo dziękuję za cierpliwość i zrozumienie.

OBS! En sammanfattning av omgång 10-11 kommer att publiceras i ett enda inlägg den 18. juni (nästa tisdag). Ett stort tack för ert tålamod och förståelse.

ATTENTION! Post-game summary of Matchdays 10 & 11 will be published in a single post on June 18 (Tuesday). Many thanks for your patience and understanding.


Liga nie zwalnia, liga pędzi przed siebie! Do kolejnej, przypadającej na pierwszą połowę lipca przerwy reprezentacyjnej, większość klubów Damallsvenskan rozegra jeszcze aż sześć spotkań, więc znajomość matematyki na poziomie podstawowym podpowiada, iż najbliższe tygodnie będą dla zawodniczek z naszej ligi niezwykle intensywne. Wyłączając ekipy z Kristianstad oraz Norrköping (ich bezpośrednie starcie zostało ostatecznie przełożone na 11. sierpnia), pozostałe drużyny już za chwilę czeka konieczność zmierzenia się z rzeczywistością grania meczów o stawkę co trzy-cztery dni, a przecież z autopsji wiemy, że to właśnie tego typu smaczki wielokrotnie potrafiły w przeszłości odwrócić bieg ligowych wydarzeń. I choć sposobiący się do wyjazdowych potyczek kolejno z Växjö i Brommą lider z Malmö niezmiennie sprawia wrażenie pozbawionej jakichkolwiek słabych punktów, doskonale funkcjonującej maszyny, to jednak zawsze warto mieć gdzieś z tyłu głowy fakt, że przy takim natężeniu spotkań zdecydowanie więcej da się przegrać niż wygrać. Fani chociażby łyżwiarstwa figurowego znają ten paradoks na pamięć, gdyż w ich ukochanej dyscyplinie sportu podobną rolę pełni pierwszy segment rywalizacji, szerzej znany jako program krótki. Jadąc go perfekcyjnie wciąż nie masz jakiejkolwiek gwarancji walki o medale, ale gdy przytrafi ci się poważny błąd, to poniesione na tym etapie straty odrabia się zdecydowanie najtrudniej. I pomimo wyraźnie odmiennej specyfiki obu specjalności, kluby Damallsvenskan także znalazły się właśnie w punkcie, w którym zdecydowanie łatwiej im przegrać szansę, okazję, czy rosnące morale, niż uzyskać dla siebie jakieś konkretne profity na przyszłość. No, chyba że akurat rozmawiamy o Djurgården, bo akurat podopiecznym trenera Fernandeza sześć zdobytych do końca tygodnia punktów niewątpliwie dodałoby paliwa i rozbudziło uśpione od dawna sny o potędze, przynajmniej tej w wymiarze lokalnym. To wszystko jednak dalece idące rozważania, gdyż trzeba powiedzieć jasno, że o komplet oczek łatwo nie będzie, ani na Bravida Arenie w Hisingen, ani podczas domowej potyczki z nieobliczalnym, lecz ewidentnie rozkręcającym się tej wiosny Kristianstad.

Skoro jesteśmy już przy zespołach ze stolicy, to nie sposób nie zatrzymać się na chwilkę przy Hammarby, które niczym tlenu potrzebuje przełamania po trzech kolejnych porażkach. Taka passa obrończyniom mistrzowskiego tytułu w teorii nie miała prawa się przytrafić, ale o ile liderki z Malmö konsekwentnie budują swoją przewagę, o tyle reszta peletonu wcale aż tak dynamicznie człapiącym powoli i dostojnie Zielono-Białym nie ucieka. A skoro tak, to wyjazdowa wiktoria nad Vittsjö plus obowiązkowe trzy punkty w rywalizacji z szorującym po dnie tabeli beniaminkiem z Trelleborga, pozwolą piłkarkom z Södermalm na dobre wrócić do tej najbardziej prestiżowej gry. O medalach nie myślą póki co ani w Brommie, ani w Solnej, ale derbowa rywalizacja tych właśnie ekip też zapowiada się nam jako potencjalnie niezwykle przyjemne w smaku, a na dodatek lekkostrawne danie. Jeszcze niedawno zdecydowanych faworytek dopatrywalibyśmy się w tej parze w zawodniczkach z Grimsta Idrottsplats, ale wydarzenia ostatnich kilkunastu dni każą ów pogląd zauważalnie zrewidować, bo ani wstrząsana kontuzyjno-wirusowymi turbulencjami kadra BP nie wydaje się być aż tak solidna, ani AIK nie sprawia już wrażenia klubu wciąż przynależącego mentalnie do strefy wpływów Elitettan. Czyli co, będzie ciekawie? A pewnie, jeszcze jak!

W sportach zespołowych nie ma oczywiście meczów nieważnych, ale jednocześnie nie ma co oszukiwać się, że każdemu z nich przypisać można dokładnie takie samo znaczenie. Nasz terminarz ułożył się akurat w ten sposób, że Linköping, Piteå oraz Örebro dosłownie za chwilę stoczą boje, które w jakimś sensie zdefiniują nastroje dominujące w każdym z tych miast podczas letniej przerwy w rozgrywkach. Molly Johansson wraz z Wilmą Öhman wreszcie się przełamały, strzelecką niemoc mniej więcej w tym samym czasie skutecznie przerwała Cathinka Tandberg i tylko Anam Imo wciąż czeka na błysk pozwalający zespołowi z Norrbotten dołączyć do szacownego, choć wcale nie jakoś przesadnie ekskluzywnego grona walczącego przynajmniej o pewne miejsce w górnej połówce tabeli. A ponieważ z oczywistych względów wiadomym jest, że wspomniana misja zakończy się powodzeniem co najwyżej w dwóch przypadkach, to naprawdę warto dać Damallsvenskan szansę, spędzając nadchodzące dni właśnie ze szwedzką piłką klubową. Szczególnie, że akurat na przełomie czerwca i lipca mamy na europejskim gruncie konkurencję wyjątkowo minimalną.

Pomarańczowy niedosyt

bb

Tabby Tindell rozegrała w niedzielę świetny mecz, ale o zwycięstwie Kristianstad przesądzić nie zdołała (Fot. Bildbyrån)

Potyczkę trzeciej z drugą drużyną tabeli zapowiadaliśmy jako najpoważniejszy dotąd test dla Kristianstad pod wodzą Daniela Angergårda, ale nawet najwięksi optymiści z północno-wschodniej Skanii nie zakładali chyba aż takiej dominacji Pomarańczowych nad jedną z rewelacji tegorocznej edycji Ligi Mistrzyń. Podczas jednej z przedmeczowych wypowiedzi Hlin Eiriksdottir odważnie zapowiadała, że teraz czeka nas zupełnie nowe rozdanie, a pucharowe 2-7 z marca odeszło już dawno w niepamięć i boisko słowa te potwierdziło w pełnej rozciągłości. Bo nawet jeśli na przerwę to gościnie z Hisingen schodziły z jednobramkową zaliczką, to wynik ten w najmniejszym stopniu nie odzwierciedlał przebiegu boiskowych wydarzeń. Ot, Häcken po prostu potrafił zamienić na gola jedyną, trochę przypadkowo wykreowaną strzelecką okazję, zaś po drugiej stronie boiska świetnie spisywała się Jennifer Falk, której z kolei nie zaskoczyło choćby niezwykle precyzyjne uderzenie Katli Tryggvadottir zza linii pola karnego. W prezentującym się nadzwyczaj solidnie zespole trenera Angergårda na plus wyróżniały się natomiast przede wszystkim piłkarki formacji ofensywnej, ze szczególnym uwzględnieniem Tabby Tindell, a także fińskiej rekonwalescentki Emmi Alanen. I to właśnie za sprawą tego duetu KDFF w pierwszym kwadransie drugiej połowy całkowicie odwrócił losy meczu, gdyż najpierw stan rywalizacji wyrównała po wspanialej, solowej akcji Amerykanka, a niespełna dziesięć minut później kapitalną, zapoczątkowaną udanym odbiorem Clare Polkinghorne akcję, bezbłędnie wykończyła 33-letnia pomocniczka z Lappajärvi. Libański szkoleniowiec Häcken Mak Lind próbował oczywiście reagować, ale pomimo ewidentnego impulsu po wejściu z ławki Moniki Jusu Bah, to gospodynie cały czas zdawały się być stroną zdecydowanie bardziej konkretną i to one wykreowały sobie przynajmniej dwie sytuacje, po których powinny to spotkanie definitywnie zamknąć. Tak się jednak nie stało, a ponieważ bolączką numer jeden pozostaje w Kristianstad brak solidnej bramkarki, to jeden trochę sytuacyjny strzał Alice Bergström z trzydziestu metrów wystarczył, aby na tablicy wyników ponownie pojawił się remis. Podział punktów oficjalnie stał się zresztą faktem po ostatnim gwizdku sędzi Lovisy Johansson, choć w doliczonym czasie gry klasyczną piłkę meczową miała jeszcze na nodze Tabby Tindell. Bramkostrzelna snajperka z Florydy stanęła przed pustą bramką po tym, jak w nieco kuriozalnych okolicznościach futbolówkę oddały jej Jennifer Falk do spółki z Josefine Rybrink, ale niewytłumaczalny w żaden logiczny sposób kiks pozbawił ekipę z Kristianstad pewnego jak się mogło przez chwilę wydawać zwycięstwa. Inna sprawa, że niezrażone takim obrotem sprawy gospodynie spróbowały poszukać szczęścia raz jeszcze, ale ofiarna interwencja Filippy Curmark ostatecznie pozbawiła je nadziei na wywalczenie w tym starciu kompletu punktów.

Rozstrzygnięcia doczekaliśmy się za to w derbach Sztokholmu, które w zdecydowanie lepszych nastrojach kończyły zawodniczki Djurgården. Ten wynik jest jednak przede wszystkim efektem piorunującego otwarcia, które podopieczne trenera Fernandeza zaordynowały swoim rywalkom w początkowych dwudziestu pięciu minutach. Skala dominacji gospodyń w tym fragmencie spotkania przerosła bowiem najśmielsze oczekiwania i nawet tak jednostronne statystyki jak 10-0 w strzałach, 7-0 w wykreowanych sytuacjach, czy wreszcie 65-35 w posiadaniu piłki, nie oddają całkowicie faktu, iż przez niemal pół godziny na Olimpijskim oglądaliśmy coś na kształt treningu punktowanego, rozgrywanego wyłącznie na jednej połowie boiska. Fanów Dumy Sztokholmu zdecydowanie najbardziej interesowała jednak jedna rubryka, w której to udało się ostatecznie zaksięgować dwa trafienia, a na listę strzelczyń wpisywały się kolejno debiutująca w obecnych rozgrywkach ligowych Zara Jönsson oraz tradycyjnie wykazująca największą przytomność umysłu w podbramkowych zamieszaniach Beata Kollmats. Jeszcze jeden kapitalny mecz rozgrywał w środku pola fenomenalny tercet Åsland – Koyama – Lilja, na lewej flance coraz pewniej czuła się powracająca do gry po wielotygodniowej rehabilitacji Stinalisa Johansson i wydawało się, że oto będziemy świadkami jednego z najbardziej jednostronnych starć z udziałem dwóch stołecznych ekip w najnowszej historii Damallsvenskan. Pod koniec pierwszej połowy stała się jednak rzecz niebywała, gdyż mniej więcej w tym samym czasie AIK grać zaczął, a Djurgården wyhamował. Od teraz zachwycać mogliśmy się więc efektownymi rajdami Moy Sjöström, odbiorami i dystrybucją Olivii Lindstedt, a także jeszcze jednym świetnym wejściem z ławki młodej Mai Johansson. Beniaminek z Solnej niestrudzenie gonił, pozostawił po sobie naprawdę niezłe wrażenie, ale choć w większości meczowych statystyk udało mu się ostatecznie doścignąć wyżej notowanego, lokalnego rywala, to w tej zdecydowanie najważniejszej, zniwelowanie poniesionych uprzednio strat okazało się jednak zadaniem ponad siły. A skoro tak, to pomimo całkiem przyzwoitych not za styl, siódma porażka AIK w tegorocznej, ligowej kampanii, stała się właśnie faktem.

Powodów do zadowolenia nie mieli także w innych, sztokholomskich obozach. Tak bardzo chwalona przez nas na przestrzeni dwóch ostatnich miesięcy Bromma ewidentnie wpadła w dołek, a problemy z nawracającymi infekcjami i kontuzjami z pewnością życia trenerowi Gunnarsowi nie ułatwiają. Nawet nieobecność kilku absolutnie kluczowych piłkarek nie tłumaczy jednak postawy BP w starciu z Örebro, bo niepokoić fanów z Grimsta Idrottsplats powinna nie tyle sama porażka, co styl (a właściwie jego brak), w jakim została ona poniesiona. Bez względu na wspomniane okoliczności, zawodniczkom z Närke trzeba jednak głośno i wyraźnie pogratulować najlepszego występu w sezonie. Czwartkowa potyczka potwierdziła powtarzaną przez nas często podczas okresu przygotowawczego tezę, że ewentualne pozostanie zawodniczek z Behrn Areny w najwyższej klasie rozgrywkowej może w znacznej mierze zależeć od dyspozycji Molly Johansson. Tym razem liderka ofensywy Örebro pokazała nam tę zdecydowanie najbardziej efektowną twarz, a że całość doprawiły jeszcze cudowne asysty Nory Håheim oraz gol-marzenie Inki Sarjanoji, to gospodynie sprawiły swoim kibicom naprawdę przyjemny prezent na Dzień Szwecji. Trzecia porażka z rzędu przytrafiła się natomiast broniącemu tytułu Hammarby, które tym razem nie poradziło sobie na własnym boisku z mocno nieobliczalnym Växjö. Niemrawo prezentujące się gospodynie otworzyły wprawdzie wynik za sprawą Norweżki Julie Blakstad, ale dalej było już tylko gorzej, dzięki czemu tuż po końcowym gwizdku chwilę wspaniałej radości przeżywać mógł przede wszystkim opiekun przyjezdnych Olof Unogård, który swego czasu najpierw wprowadził ekipę z Södermalm do ekstraklasy, a następnie uczynił z niej absolutną rewelację pierwszoligowych boisk, której niestraszny był nawet ówczesny gwiazdozbiór ze Skanii. Na pozostałych stadionach wszystko przebiegło w zasadzie według nakreślonego wcześniej scenariusza, choć kto wie, czy Linköping faktycznie zwyciężyłby na terenie beniaminka z Trelleborga tak pewnie, gdyby setki w pierwszych minutach spotkania nie zmarnowała Alice Egnér. Zalążka niespodzianki nie stwierdzono za to ani w Malmö (Rosengård raz jeszcze występował w swojej lidze), ani na LF Arenie, gdzie Piteå i Vittsjö długo i konsekwentnie usypiały nas swoją grą, a decydująca o losach meczów akcja zakończyła się samobójczym trafieniem Sheili van Den Bulk po dośrodkowaniu Mai Green z rzutu wolnego.


Komplet wyników:


Klasyfikacje indywidualne:


Klasyfikacje drużynowe:


Przejściowa tabela:

elit2


#pokolejce

awds9

Baw się razem z nami!

obos

Jennifer Falk lub Zecira Musovic w bramce, w linii defensywnej od prawej Nathalie Björn, Amanda Ilestedt, Magdalena Eriksson oraz Jonna Andersson, Filippa Angeldal z Elin Rubensson w środku pola, przed nimi na dziesiątce Kosovare Asllani, na skrzydłach Johanna Kaneryd z Fridoliną Rolfö i wreszcie na szpicy, w roli najbardziej wysuniętej napastniczki Stina Blackstenius – dokładnie w ten sposób wyjściową jedenastkę reprezentacji Szwecji widzi selekcjoner Peter Gerhardsson. I jest w swoim postanowieniu do tego stopnia konsekwentny, że ewentualne roszady dokonywane są niemal wyłącznie w przypadku wystąpienia okoliczności nadzwyczajnych. Ale nawet wówczas, wśród potencjalnych zmienniczek także obowiązuje jasno określona hierarchia, z której wynika, że niedostępną stoperkę w pierwszej kolejności zastępuje Linda Sembrant, na bokach defensywy ta rola przypada odpowiednio Hannie Lundkvist (prawa flanka) oraz Amandzie Nildén (lewa), w środku pola pierwsze miejsca w komitecie kolejkowym należą niezmiennie do Julii Zigiotti oraz Hanny Bennison, zaś w formacji ofensywnej do Madelen Janogy i Rosy Kafaji, a zaraz za nimi znajdziemy Sofię Jakobsson, Annę Anvegård oraz Matildę Vinberg. Zawodniczki pokroju Schröder, Ijeh, Holmberg, czy Wangerheim na swoją szansę muszą natomiast cierpliwie poczekać, co u jednych wywołuje pomruk niezadowolenia, u innych zaś całkowitą akceptację i pełne zrozumienie.

Wybaczcie ten przydługi i oczywisty wstęp, ale służy on wyłącznie podkreśleniu, że we współczesnym, zdigitalizowanym świecie rola trenera lub selekcjonera do najłatwiejszych i najprzyjemniejszych zdecydowanie się nie zalicza. Podejmowane decyzje nie zawsze spotykają się z oczekiwanym przyjęciem, a ewentualne pomyłki kosztować potrafią naprawdę drogo. Niby banał, ale dzięki najnowszemu projektowi każdy z was może przekonać się o tym na własnej skórze. I choć akurat w rolę selekcjonera szwedzkiej kadry wcielać się tu nie będziemy, to wyzwanie Joelowi Kjetselbergowi, Martinowi Sjögrenowi, czy Olofowi Unogårdowi rzucić można bez problemu! Odpowiednia kombinacja wiedzy, strategii i niezbędnego w tym fachu szczęścia może zaprowadzić was ku zaszczytom, a trzeba przyznać, że startujecie z naprawdę wygodnej pozycji, bo już na początek dostajecie do swojej dyspozycji aż 100 milionów koron i to za te pieniądze musicie skompletować 15-osobową kadrę, która w każdej kolejce obecnego sezonu Damallsvenskan będzie zdobywać dla was punkty. Szczegółowe zasady gry znajdziecie tutaj, lecz dla większego komfortu, najważniejsze kwestie omówione zostały poniżej:


Zasady ogólne:

– w kadrze waszego zespołu musi znajdować się 15 zawodniczek (2 bramkarki, 5 obrończyń, 5 pomocniczek oraz 3 napastniczki)

– całkowita wartość kadry nie może przekroczyć 100 milionów koron

– w kadrze waszego zespołu mogą znajdować się maksymalnie trzy zawodniczki z tego samego klubu

– przed każdą kolejką wybieracie kapitankę oraz wicekapitankę waszego zespołu. Punkty zdobyta przez kapitankę liczone są podwójne, a w przypadku, gdy zawodniczka ta w ogóle nie pojawi się na boisku, mnożnik przechodzi automatycznie na wicekapitankę

– przed każdą kolejką możecie dokonać jednej, darmowej zmiany w waszej kadrze, pamiętając jednak o wspomnianych powyżej ograniczeniach klubowych oraz budżetowych

Punkty dodatnie:

– występ w wymiarze poniżej 60 minut – 1 punkt

– występ w wymiarze powyżej 60 minut – 2 punkty

– gol strzelony przez bramkarkę lub obrończynię – 6 punktów

– gol strzelony przez pomocniczkę lub napastniczkę – 5 punktów

– asysta – 3 punkty

– czyste konto (bramkarka) – 6 punktów

– czyste konto (obrończyni) – 4 punkty

– czyste konto (pomocniczka) – 1 punkt

– obroniony rzut karny – 5 punktów

Punkty ujemne:

– żółta kartka – 1 punkt

– czerwona kartka – 3 punkty

– gol samobójczy – 2 punkty

– więcej niż jeden stracony gol (bramkarka, obrończynie) – 1 punkt za każdy gol

– niewykorzystany rzut karny – 2 punkty


To wszystko jedynie zarys emocji, które niewątpliwie towarzyszą tej zabawie, ale jeśli poczuliście chęć sprawdzenia swoich sił w roli menedżera/menedżerki szwedzkiego klubu, to jak najbardziej zachęcam do wykonania takiego kroku. A gdy już to zrobicie, to koniecznie dołączajcie do naszej wewnętrznej ligi, którą znajdziecie tutaj. Skoro na co dzień łączy nas Damallsvenskan, to bawmy się razem. Udanej zabawy i niech w listopadzie zwycięży najlepszy!

Wymagająca próba Kristianstad

kdff

W Kristianstad coraz częściej piłkarki mogą gratulować sobie nawzajem udanych zagrań (Fot. kdff.nu)

Pierwszy kwartał nowego roku zdecydowanie sprowadził do Kristianstad minorowe nastroje. Po piętnastu latach rządów charyzmatycznej Elisabet Gunnarsdottir, w północno-wschodniej Skanii stanęli przed niezwykle trudnym wyzwaniem odnalezienia się w kompletnie nieznanej, nowej rzeczywistości i choć młody trener Daniel Angergård od pierwszych godzin swojej kadencji konsekwentnie próbował zarażać wszystkich wokół optymizmem i niezachwianą wiarą w prowadzony przez siebie zespół, to początki jego misji okazały się nadzwyczaj wymagające. Niesprawdzona na pierwszoligowym gruncie Moa Olsson stanowiła między słupkami jedną, wielką, nieodgadnioną zagadkę, a gdy już jej nazwisko pojawiało się w nagłówkach pomeczowych tekstów, to zazwyczaj oznaczało to spore kłopoty KDFF. Zdecydowanie poniżej oczekiwań spisywał się jednak przede wszystkim solidny dotąd blok defensywny i nawet jeśli weźmiemy poprawkę na fakt, iż zimą swoje profesjonalne kariery zakończyły Mia Carlsson oraz Therese Ivarsson, a mistrzyni Europy z reprezentacją Holandii Sheila van den Bulk zdecydowała się na przenosiny do nieodległego Vittsjö, to jednak po zawodniczkach tej klasy co Harrysson, Polkinghorne, czy wreszcie Alice Nilsson, można było oczekiwać wyraźnie lepszej postawy. A w pozostałych formacjach również nie było jakoś znacząco bardziej wesoło, ponieważ do kontuzjowanej Emmi Alanen błyskawicznie dołączyła Australijka Amy Sayer, dla której obecny sezon właściwie zakończył się zanim na dobre zdążył się w ogóle rozpocząć, a wystawiana konsekwentnie na szpicy Tabby Tindell potrzebowała sporo czasu, aby także i w tej układance odnaleźć odpowiedni dla siebie rytm. Na szczęście dla Kristianstad, czas zdaje się pracować na korzyść ekipy trenera Angergårda, która dopiero co bez jakichkolwiek wątpliwości rozbiła na wyjeździe tak bardzo chwaloną przez nas tej wiosny Brommę. Podobna dyspozycja nie musi rzecz jasna wystarczyć do tego, aby jakkolwiek zapunktować w starciu z mierzącym naprawdę wysoko, odświeżonym Häcken, ale jeśli w ogóle rozpoczęliśmy realne rozważania na temat ewentualnych szans zawodniczek KDFF, to już jest to z ich perspektywy całkiem spory krok do przodu. A przecież Tindell, Wickenheiser, Petrovic, czy wreszcie niesamowicie skuteczny, ofensywny islandzki duet, w naszej lidze potrafią dać odpowiednią jakość w potyczce z absolutnie każdym rywalem. One najpewniej nie zawiodą także i tym razem, ale czy aby na pewno na wysokości zadania staną ich nieco bardziej defensywnie usposobione koleżanki? Cóż, ostatnie tygodnie pokazują, że akurat z tym zagadnieniem mogą we wschodniej Skanii mieć zdecydowanie większy problem.

W Kristianstad jak najbardziej marzą o tym, aby okazać się pierwszą, ligową siłą spoza domyślnej wielkiej trójki, ale w pełni uzasadnione ambicje mają w tym kierunku także w stolicy. Tym bardziej, że upływające pod znakiem kolejnych rozczarowań sezony, skutecznie odebrały większości sympatyków Djurgården nadzieję na rychłe nadejście lepszych dni. Ci najwytrwalsi niezmiennie trwali jednak przy Dumie Sztokholmu i ich cierpliwość najwyraźniej została właśnie doceniona. Ustawienie z Åsland oraz Lilją w roli rozgrywających, Koyamą jako wolny elektron na dziesiątce i wreszcie Almqvist w roli pierwszej opcji w ofensywie okazało się koniec końców tym właściwym, a że swoją robotę sumiennie wykonują dodatkowo wahadłowe Łobanowa i Hed, a także niezwykle doświadczony duet stoperek, to i w przejściowej tabeli wiele nareszcie zaczyna się zgadzać. Djurgården sprawia wrażenie zespołu, który we właściwych proporcjach nauczył się łączyć efektywność z efektownością, a to z kolei w sposób jak najbardziej bezpośredni przekłada się na regularne punktowanie. Nie zapominamy rzecz jasna ani o starym porzekadle o derbach, ani tym bardziej o coraz bardziej przekonująco prezentującym się beniaminku z Solnej, ale na wysłużonym Stadionie Olimpijskim to gospodynie przystąpią do rywalizacji w roli faworytek i spróbują wystrzec się powtórki sprzed trzech lat, kiedy to w analogicznej sytuacji skutecznie wyjaśnił je duet w składzie Jenny Danielsson – Honoka Hayashi. A propos zdecydowanych faworytek, to takich nie zabraknie także na murawie w Malmö, gdzie dziewiąte kolejne zwycięstwo spróbuje dopisać do swojej kolekcji liderujący ligowej stawce Rosengård. Napędzaną siłą oraz kunsztem dwóch niesamowicie kreatywnych na lewej flance Olivii maszynę, tym razem spróbuje powstrzymać nieobliczalna ekipa z Norrköping, ale w obecnych rozgrywkach podobne wysiłki podejmowało już wielu i nikt tak naprawdę nie był choćby blisko powodzenia.

W tegorocznej Damallsvenskan wciąż znajdziemy dwa zespoły szukające pierwszego, ligowego zwycięstwa i tak się ciekawie składa, że w najbliższej kolejce oba rozegrają swoje mecze przed własną publicznością. Do beniaminka z Trelleborga przyjedzie Linköping i wbrew pozorom jest to chyba najmniej wygodny rywal, z jakim na tym etapie mogłyby się potencjalnie zmierzyć podopieczne trenera Felldina. Nad LFC nie będziemy się chwilowo więcej znęcać, ale w Östergötland chyba wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że każdy inny wynik niż dziewięć oczek w trzech nadchodzących meczach (Trelleborg, Piteå, Örebro) oznaczać będzie dalsze problemy zespołu, który rok temu o tej porze tak miło nas swoją postawą zaskakiwał. Skoro wspomnieliśmy już ekipę z Behrn Areny, to ona z kolei zmierzy się w czwartkowe popołudnie z tracącą nieco rozpęd, a na dodatek zmagającą się z niesprzyjającą falą kontuzji oraz infekcji Brommą. Czy nieszczęście rywalek okaże się kluczem do ewentualnego sukcesu piłkarek z Örebro? Stawianie sprawy w ten sposób byłoby oczywiście wielce niesprawiedliwe, choć z drugiej strony KIF tak bardzo potrzebuje jakiegokolwiek pozytywnego impulsu, że każdą tego typu okoliczność przyjmą w Närke z dobrodziejstwem inwentarza. Wyłączając epickie boje z sezonu 2018, ligowe potyczki Piteå z Vittsjö najczęściej były mocnymi kandydatkami do miana najmniej ciekawego dwumeczu w Damallsvenskan i obserwując początek tegorocznej kampanii, kontynuację tej mało chwalebnej serii możemy uznać za wielce prawdopodobną. A to z kolei oznacza, że 1-0 lub 2-1 po nieco przypadkowym, zwycięskim golu dla którejkolwiek ze stron, wydaje się być najbardziej prawdopodobnym scenariuszem niedzielnego popołudnia na LF Arenie. Słowo o Hammarby? Ależ proszę bardzo! Obrończynie tytułu przełamania po dwóch porażkach z rzędu poszukają w domowej rywalizacji z Växjö i one z kolei na taki akurat terminarz narzekać zdecydowanie nie powinny. Drużyna prowadzona aktualnie przez Olofa Unogårda niespodzianki sprawiać rzecz jasna potrafi, ale akurat w wyjazdowej rywalizacji z Bajen sztuka ta udaje się jej nadzwyczaj rzadko, a problemy zdrowotne dwóch czołowych zawodniczek sprawy tym bardziej nie ułatwiają. Przełamanie Ellen Wangerheim? Jak najbardziej realne, a kto wie, czy dodatkowo nie nastąpi ono w iście spektakularnym stylu.

md9