Drużyna miesiąca – maj

Podstawowa jedenastka

may

Między słupkami Anna Koivunen, która chyba jako jedyna spośród specjalistek od gry na tej cokolwiek newralgicznej pozycji może z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że w kończącym się właśnie miesiącu nie przytrafił się jej choćby jeden wyraźnie słabszy występ. I choć początki 22-latki na szwedzkich boiskach były naprawdę trudne, a co bardziej złośliwi komentatorzy bezwzględnie wyliczali jej mecze bez czystego konta, to na ten moment wydaje się, że potencjał tej golkiperki najbardziej realnie ocenił selekcjoner reprezentacji Finlandii Marko Saloranta, który najpierw niespodziewanie powołał ją na zgrupowanie kadry, a następnie dał szansę debiutu w barwach Helmarit. I jeśli tylko dyspozycja Koivunen utrzyma się przynajmniej na obecnym poziomie, to może okazać się, że był to zaledwie wstęp do naprawdę inspirującej historii.

Skoro dotknęliśmy już inspiracji i nieoczywistych bohaterek, to robimy niesamowicie płynne przejście do Ellen Löfqvist. 26-letnia stoperka postawiła na Bravida Arenie prawdziwy mur, stając się w ten sposób jedną z głównych architektek niespodziewanej, pucharowej wiktorii ekipy z Piteå. A ponieważ w lidze wcale nie prezentowała się gorzej, to i nominacja do drużyny miesiąca wleciała jak najbardziej zasłużenie. Kontrowersji nie powinno wzbudzić także wyróżnienie dla Sary Olai, która zgodnie z tradycją do swoich walorów defensywnych dorzuciła postanowiła dorzucić w bonusie także gole i asysty. Co jednak niezwykle istotne, w najmniejszym stopniu nie odbyło się do kosztem bezbłędnej realizacji podstawowych założeń. Na koniec pozostaje nam Halimatu Ayinde, którą fani Damallsvenskan przez lata zdążyli poznać jako niezwykle solidną defensywną pomocniczkę. Potrzeba nie od dziś jest jednak matką wynalazków, a kontuzja i przedłużająca się rekonwalescencja Rebecki Knaak, ciąża Emmy Berglund i wreszcie przenosiny do Portland Isabelli Obaze sprawiły, że 29-latka z Nigerii stała się niespodziewanym elementem najbardziej szczelnego bloku obronnego na szwedzkich boiskach, a doświadczenie wyniesione z gry na szóstce okazało się działać wyłącznie na jej korzyść.

W Malmö jak dotąd bezbłędnie funkcjonuje absolutnie każdy element układanki trenera Kjetselberga, ale to w szeroko rozumianej drugiej linii możemy dostrzec zdecydowanie najwięcej ewidentnych przewag Rosengård nad ligowymi konkurentkami. Wyczyny Momoko Tanikawy szczegółowo opisujemy na bieżąco, więc w tym miejscu – tak samo jak przed miesiącem – ograniczymy się jedynie do informacji, że nastolatka z Japonii ani trochę nie zwalnia i wciąż bawi się na kolejnych stadionach Damallsvenskan jak na prywatnym placu zabaw. Swego rodzaju niespodzianką jest jednak ewidentny wystrzał formy Caroline Seger, która najwyraźniej nie zamierza ograniczać się wyłącznie do roli liderki mentalnej. Trapiona w ostatnich miesiącach kontuzjami 240-krotna reprezentantka Szwecji swoją wartość pokazywać chce przede wszystkim na boisku i jeśli tylko zdoła podtrzymać majową dyspozycję, to zarówno nam, jak i kolejnym rywalkom FCR, pozostanie jedynie zamilknąć, klaskać i podziwiać tę legendarną zawodniczkę. Tercet ze stolicy Skanii domyka nam Olivia Holdt, która wraz ze swoją imienniczką Schough otworzyła na lewej flance Rosengård swoisty serwis all-inclusive i choć indywidualna nominacja trafia ostatecznie w ręce 22-letniej Dunki, to w pewnym uproszczeniu możemy traktować ją jak wyróżnienie kolektywne. W sercu środka pola znalazło się miejsce dla kreatorki gry Häcken Filippy Curmark, dzięki której fani z Hisingen nie muszą już tęsknić ani za Filippą Angeldal, ani tym bardziej za Elin Rubensson. Sympatycy mistrzowskiego Hammarby mogą natomiast nieco głębiej odetchnąć, bo indywidualne popisy pozyskanej zimą z norweskiego Rosenborga Anny Jøsendal zdecydowanie pozwoliły obrończyniom tytułu zminimalizować poniesione w początkowej fazie sezonu straty. A gdyby tylko fortuna postanowiła choć troszkę częściej sprzyjać pochodzącej z Vestland skrzydłowej, to w Södermalm rozpoczynaliby obecną przerwę reprezentacyjną w jeszcze bardziej optymistycznych nastrojach. Większych powodów do zmartwień nie mają za to w Djurgården, a jedną z osób za ten stan rzeczy w pierwszej kolejności odpowiedzialnych jest niewątpliwie Aleksandra Łobanowa, która regularnie daje nam tej wiosny przykład tego, jak powinna we współczesnym futbolu wyglądać prawa wahadłowa w wersji premium.

Strzelała jak na zawołanie w Kalmarze i po przenosinach do Kristianstad niewiele się w tej kwestii zmieniło. Tabby Tindell nie zalicza się prawdopodobnie do grona najbardziej efektownie grających napastniczek, ale gdy tylko złapie właściwy dla siebie rytm, to jest po prostu gwarantem naprawdę przyzwoitych liczb dla każdego klubu, w barwach którego akurat przyjdzie jej występować. A to właśnie za skuteczność oraz umiejętność wykańczania akcji powinniśmy rozliczać ofensywne piłkarki w pierwszej kolejności, wszak w takim Göteborgu na styl gry Christen Press nikt jakoś przesadnie głośno nie narzekał.


Ławka rezerwowych

may_res

Bramka: Maja Bay (Växjö)

Obrona: Eva Nyström (Hammarby), Julia Olsson (Bromma), Anna Sandberg (Häcken)

Pomoc: Kayla Adamek (Vittsjö), Nellie Lilja (Djurgården)

Atak: Tanya Boychuk (Vittsjö), Hlin Eiriksdottir (Kristianstad)

Nowe porządki w regionie

AP7I7280-2000x1333

Derby wygrane, Norrköping już oficjalnie numerem jeden w regionie (Fot. Bildbyrån)

Była 49. minuta derbowego starcia na Platinumcars Arenie, kiedy Vesna Milivojevic dośrodkowała z narożnika boiska, a zamykająca akcję na dalszym słupku Samantha Cary z najbliższej odległości wpakowała futbolówkę do siatki Cajsy Andersson. Ten pierwszy w seniorskiej piłce gol absolwentki uniwersytetu w Iowa okazał się być absolutnie wyjątkowy, gdyż to właśnie za jego sprawą Norrköping wreszcie pokonał w oficjalnym starciu bardziej utytułowanego, lokalnego rywala, potwierdzając w ten sposób fakt zmiany warty na szczycie klubowej hierarchii w regionie Östergötland. Z dzisiejszej perspektywy nie sposób przewidzieć, czy niepozorna, majowa sobota rzeczywiście okaże się kolejnym kamieniem milowym w drodze do upragnionych medali, ale – jak solidarnie zapowiadały po końcowym gwizdku zarówno uradowana strzelczyni, jak i kapitanka My Cato – w IFK zaczyna wykluwać się coś naprawdę interesującego i niesamowitym przywilejem jest być częścią tej przygody. Co ciekawe, Samantha Cary podkreśliła, iż dokładnie takie rozegranie stałych fragmentów gry ćwiczone było w minionym tygodniu wielokrotnie, a zwycięski gol żadną miarą nie był wyłącznie kwestią przypadku. Podobnie zresztą, jak ostre, prostopadłe podania bezpośrednio za plecy trzyosobowego bloku defensywnego LFC, które szczególnie w pierwszej połowie wprowadzały mnóstwo zamieszania w poczynaniach ekipy trenera Roldana. Kapitalną partię rozgrywała w tej materii przede wszystkim Fanny Andersson, która jednym błyskiem geniuszu potrafiła wypuścić na czyste pozycje zarówno Sarę Kanutte, jak i Sabinę Ravnell, którym z kolei do pełni szczęścia zabrakło dosłownie centymetrów. Obiektywnie trzeba więc powiedzieć, że trzy punkty zapisała na swoim koncie drużyna bardziej aktywna i tego dnia lepsza piłkarsko, choć kto wie, jak potoczyłoby się to spotkanie, gdyby jeszcze przed przerwą jedną ze swoich okazji na gola zamieniły gościnie z Linköping. Najbliżej doprowadzenia tej misji do pozytywnego z perspektywy LFC zakończenia była amerykańska rekonwalescentka Delaney Baie Pridham, ale jej strzał ofiarnie wyblokowały defensorki z Norrköping. A skoro jesteśmy już przy ekwilibrystycznych interwencjach zawodniczek z pola, to nie sposób nie docenić wyczynu reprezentantki Filipin Angeli Beard, która w samej końcówce aż dwa razy zatrzymała futbolówkę niechybnie zmierzającą do siatki swojego zespołu. Tym samym pieczątki na zwycięstwie IFK nie zdołała postawić rezerwowa tego dnia Elsa Burvall, ale po chwili już mało kto w ogóle o tym pamiętał, bo wraz z końcowym gwizdkiem rozpoczęła się w pełni zasłużona celebracja i smakowanie tej iście wyjątkowej w historii ubiegłorocznego beniaminka chwili.

Powiedzmy sobie szczerze: Hammarby nie ma ostatnimi czasy szczęścia w sytuacjach stykowych. Fani Bajen mogli przeżywać na Bravida Arenie prawdziwe déjà vu, bo zupełnie jak przed tygodniem Anna Jøsendal pocelowała ze stojącej piłki w obramowanie bramki rywalek, a pierwszy gol dla Häcken był bezpośrednim następstwem walki o piłkę pomiędzy Bellą Andersson, a Felicią Schröder, którą to zdecydowanie nie wszyscy sędziowie rozpatrywaliby w kategoriach przewinienia defensorki ze stolicy. Co więcej, to drużyna trenera Sjögrena pokazała nam tego popołudnia nieco więcej konkretów i choć cały, toczony na przyzwoitej intensywności mecz, był klasycznym widowiskiem falującym, to jednak okresy lepszej gry gościń z Södermalm okazały się, tymi podczas których na murawie robiło się zdecydowanie ciekawiej. Niewątpliwym plusem po stronie Häcken było za to wygranie rywalizacji o dominację w środku pola, która to według przedmeczowych zapowiedzi miała okazać się jednym z istotnych kluczy do końcowego zwycięstwa. Harująca przez cały mecz w drugiej linii Filippa Curmark wzięła na siebie rolę kreatorki gry i zupełnie jak w nieodległej przeszłości robiły to na boiskach Damallsvenskan Jelena Cankovic, czy Yuka Momiki, niemal każdym kontaktem z piłką wyznaczała rytm, w którym ekipa z Hisingen konstruowała swoje ofensywne akcje. W tych poczynaniach dzielnie sekundowała jej także autorka kluczowego gola Johanna Fossdalsa, a osobne brawa należą się również liderce formacji defensywnej Josefine Rybrink, która – podobnie jak wspomniana już Angela Beard oraz Sura Yekka z Djurgården – skutecznie przekonała nas o tym, że najbardziej spektakularne, piłkarskie interwencje wcale nie muszą być wyłącznie dziełem bramkarek.

Kreatywnie, odważnie i z polotem – te słowa zdecydowanie nie opisują tego, jak w bieżącą kampanię ligową weszły piłkarki z Kristianstad, ale nie da się ukryć, że każdy upływający tydzień zdaje się działać na ewidentną korzyść ekipy trenera Angergårda. Piąte tej wiosny wyjazdowe zwycięstwo okazało się o tyle cenne i wartościowe, że KDFF przywiozły je z mało gościnnej ostatnimi czasy Brommy, gdzie swoją siedzibę ma przecież rewelacja pierwszej fazy rozgrywek. Tym razem rola BP ograniczyła się jednak do bycia mało wyrazistym tłem dla ewidentnie nabierającego tempa rywala i choć cała zabawa rozpoczęła się od koronkowej akcji tercetu Blom – Andrup – Hjelm, to później na placu gry istniał tak naprawdę jeden zespół. Malkontenci będą zapewne podnosić, że podstawową strategią w arsenale KDFF wydaje się być długa piłka na Tindell, lecz skoro to właśnie te najprostsze środki przynoszą zdecydowanie najlepsze efekty, to po co w ogóle głębiej kombinować? Tym bardziej, że mocno krytykowana jeszcze kilka tygodni temu snajperka z Florydy ewidentnie zdaje się odnajdywać swój charakterystyczny, boiskowy flow, a obsługujące ją w pierwszej kolejności Emma Petrovic oraz Carly Wickenheiser doskonale widzą, jak zrobić z tego najlepszy możliwy użytek. Dodajmy do tego świetnie wywiązujący się ze swoich zadań ofensywny duet rodem z Islandii, powracającą do gry liderkę drugiej linii Emmi Alanen i dostaniemy odpowiedź jakim sposobem Kristianstad całkowicie niepostrzeżenie wdrapał się nam na ligowe podium pomimo ewidentnych problemów, których to nawiasem mówiąc nie udało się jeszcze jakkolwiek rozwiązać. O medalach i zaszczytach nie myślą póki co w AIK, ale zwycięski mecz o sześć punktów przeciwko Örebro niewątpliwie wlał sporo optymizmu w serca kibiców beniaminka z Solnej. Tym bardziej, że skromne 1-0 ani trochę nie oddaje skali totalnej dominacji stołecznych Gryzoni, które po wyrównanym pierwszym kwadransie sprowadziły starcie sąsiadów w ligowej tabeli do ruchu wybitnie jednokierunkowego, oczywiście w kierunku bramki Clary Ekstrand. Na stadionie w Malmö obyło się bez niespodzianek, choć pod nieobecność Momoko Tanikawy sympatycy Rosengård aż do 43. minuty czekali na pierwszy celny strzał swoich ulubienic w rywalizacji z nieobliczalnym Piteå. Worek z bramkami od razu rozwiązała jednak Olivia Holdt, a po przerwie o spokojną końcówkę zadbały przede wszystkim doświadczone liderki w osobach Caroline Seger oraz Olivii Schough. Zaskoczeń nie odnotowano także w derbach Skanii, gdzie Tunturi, Adamek oraz Boychuk bez większych zawirowań rozklepały beniaminka z Trelleborga, który bardziej niż jakikolwiek inny zespół potrzebuje w tej chwili nieco dłuższego oddechu na reprezentacyjne granie.


Komplet wyników:


Klasyfikacje indywidualne:


Klasyfikacje drużynowe:


Przejściowa tabela:

dam2


#pokolejce

awds8

Wiele do stracenia

fvn8ycgx0aenczm-4129337628-e1683635404414

W poprzednim sezonie kibiców przybyłych na Bravida Arenę ze Sztokholmu uciszył zwycięski gol Rosy Kafaji (Fot. Bildbyrån)

Pamiętacie ten słynny kadr sprzed niemal dwunastu miesięcy, kiedy to Rosa Kafaji z Anną Sandberg w niezwykle sugestywny sposób uciszały szczelnie wypełniony sektor kibiców Hammarby na Bravida Arenie? Wtedy jedno, magiczne mgnienie dwójki cudownych dzieci z Hisingen sprawiło, że komplet punktów pozostał w Västergötland, a Häcken doścignął w przejściowej tabeli swojego najgroźniejszego rywala w mistrzowskim wyścigu. Jutro stawką będzie teoretycznie nieco mniej eksponowany fotel wiceliderek, ale chyba jeszcze bardziej istotny jest fakt, że wobec bardzo prawdopodobnego zwycięstwa Rosengård nad Piteå, ewentualna strata punktów przez któregokolwiek z przedstawicieli grupy pościgowej może oznaczać dalsze powiększenie dystansu do konsekwentnie uciekających reszcie stawki piłkarek z Malmö. A historia naszej ligi pokazuje przecież nadzwyczaj dobitnie, że remisy i porażki z pierwszej części sezonu, najmocniej zaboleć potrafią gdzieś w okolicach ostatniej dekady października. W obu zainteresowanych klubach tę lekcję zresztą na własnym przykładzie przerobić już zdążyli, więc możemy w ciemno zakładać, że obie ekipy wyjdą na murawę Bravida Areny w pełni świadome tego, że tego popołudnia wygrać można naprawdę wiele, ale przegrać po stokroć więcej. A to już brzmi jak całkiem sympatyczna zapowiedź rywalizacji dwóch godnych siebie rywali. Tym bardziej, że w obu obozach wyraźnie dostrzegamy chęć wyrównania niedawnych rachunków; w Hisingen bardzo chcieliby się zrewanżować za przegrany w bezpośrednich bojach z Hammarby dublet, zaś w Södermalm wciąż żywa jest pamięć o niedawnym półfinale Pucharu Szwecji, a poza tym Bajen ani razu nie potrafiły jeszcze zwyciężyć na terenie swoich najbliższych rywalek od czasu, gdy te ostatnie przeprowadziły się na Bravida Arenę z centrum Göteborga.

Hit kolejki pozornie wskazać zatem dość łatwo, choć z drugiej strony… każdy, kto choć w minimalnym stopniu pamięta ubiegłoroczną otoczkę derbów Östergötland, mógłby wnieść do tej dyskusji naprawdę ciekawą perspektywę. A argumenty za tym, że to w Norrköping puls stadionu będzie w ten weekend bił zdecydowanie najszybciej, wydają się być oparte na całkiem solidnych fundamentach. Jasne, trener Roldan od początku rozgrywek sprawia wrażenie człowieka mocno zagubionego, a odejście Yuki Momiki do angielskiego Leicester – zgodnie zresztą z naszą przedsezonową zapowiedzią – okazało się być początkiem końca tamtego, sygnowanego nazwiskiem trenera Jeglertza Linköping, ale z drugiej strony nie powinniśmy się w tej słusznej skądinąd krytyce zapędzać zbyt daleko. Wszak już w meczu przeciwko Djurgården Lwice prezentowały naprawdę solidny i przemyślany futbol, Alva Selerud dosłownie za moment może stać się jednym z najbardziej gorących nazwisk ligi, a królowa (Cornelia Kapocs) i wicekrólowa (Cathinka Tandberg) strzelczyń z poprzedniej kampanii prędzej niż później ponownie zaczną trafiać i ani trochę nie zdziwi nas, jeśli przynajmniej jedna z nich pokusi się o mini-serię meczów z golem na koncie. Z drugiej strony mamy jednak wyjątkowo zmotywowaną akurat na ten dzień kapitankę My Cato, perfekcyjnie równoważącą jej entuzjazm Elin Rombing, nieobliczalną Wilmę Leidhammar, wszechstronną i coraz lepiej czującą się na szwedzkiej ziemi Vesnę Milivojevic i wreszcie ewidentnie przedkładającą efektywność nad efektownością Sarę Kanutte. Na trybunach zwycięsko z tej batalii z pewnością wyjdą fani Peking, ale wynik tej kluczowej, boiskowej rywalizacji jest kwestią całkowicie otwartą i jeśli tylko lubicie czuć dreszczyk emocji, to warto w tej parze rozważyć stawianie na underdoga (ktokolwiek by nim nie był). Bo po bezbramkowym remisie w poprzedniej konfrontacji tych ekip, tym razem obie strony ponad wszystko pragną konkretnego rozstrzygnięcia.

W sobotę frapująco zapowiadają się zresztą wszystkie starcia, bo patrzymy na takie AIK oraz Örebro i w obu przypadkach widzimy jeden, wielki znak zapytania. Gryzonie z Solnej chwilami prezentują się tak, jakby mentalnie wciąż funkcjonowały w realiach Elitettan, ale gdy już zaczynamy w nie wątpić, to Grabus, Sjöström, czy Reidy odpalają takie rakiety, że nagle myślenie odwraca nam się o sto osiemdziesiąt stopni. Jakkolwiek surrealistycznie to brzmi, beniaminek potrafił w samej końcówce zepchnąć do defensywy takie zespoły jak Häcken oraz Linköping i choć efektów punktowych nie było z tego żadnych, to AIK jak najbardziej zaprezentował się nam wówczas jako pełnoprawny pierwszoligowiec. A Örebro? O tym przypadku również można byłoby napisać kilka pokaźnych, naukowych publikacji, a ich wspólną konkluzją i tak byłoby stwierdzenie, że ekipa trenera Johanssona ani trochę nie zasłużyła na to, by aż sześć z siedmiu rozegranych tej wiosny ligowych meczów kończyć z czerwonym kwadracikiem w tabeli. Wiele sprzecznych przemyśleń niesie za sobą także analiza szans w rywalizacji Brommy z Kristianstad, bo o ile jeszcze dwa tygodnie temu zdecydowanie korzystniej prezentowały się zawodniczki z zachodniego Sztokholmu, o tyle w miniony weekend ofensywa KDFF nareszcie sprawiała wrażenie formacji rozumiejącej co i jak ma grać, a długo wyczekiwany powrót na boisko Emmi Alanen powinien zapewnić odpowiednią jakość także w środku pola, gdzie wreszcie da się przynajmniej w pewnym stopniu odciążyć i uwolnić Carly Wickenheiser. W niedzielę na mecz do Växjö wybierze się stołeczny Djurgården i tutaj również oglądać będziemy próbę odczarowania niełatwego i zarazem wybitnie niegościnnego terenu przez zespół ze stolicy. Czy Duma Sztokholmu poradzi sobie ze swoim zadaniem lepiej niż Hammarby? A może efekt będzie w obu przypadkach dokładnie taki sam? Ligowe granie zamkną nam derby Skanii, choć trzeba od razu zaznaczyć, że przynajmniej na tę chwilę rywalizacja Vittsjö z Trelleborgiem nie generuje jeszcze aż tak znaczącego ładunku emocjonalnego, jak wiele innych bezpośrednich konfrontacji drużyn z tego regionu. Faworytkami będą oczywiście gospodynie, choć pogarszająca się z każdym upływającym tygodniem sytuacja kadrowa zdecydowanie nie ułatwia Jonasowi Axeldalowi życia na początku swojej jak dotąd najpoważniejszej, trenerskiej przygody.

md8

Gra o spokój i dobry humor

25ZloWzWOyIaAiFpa3wRUOxUjKleQ-REGULAR

Ellen Wangerheim ma szansę stać się w najbliższej przyszłości ważnym elementem pierwszej reprezentacji (Fot. Michael Erichsen)

W ostatnich miesiącach zaczęliśmy powoli przyzwyczajać się do faktu, iż konferencje z udziałem szwedzkiego selekcjonera cechuje w pierwszej kolejności przewidywalność. Tym razem od utartego schematu udało się jednak w jakimś stopniu wyłamać, choć złośliwi nie bez racji podkreślają, że z fetowaniem obecności na liście nieoczywistych nazwisk powinniśmy wstrzymać się przynajmniej do czasu ich realnego debiutu w kadrze. Bo przecież za późnej Sundhage wielokrotnie przekonaliśmy się, że od wysłanego trochę dla świętego spokoju powołania, do otrzymania realnej szansy na zaprezentowanie swoich umiejętności w warunkach meczowych, droga bywa często niezwykle wyboista i kręta. Zawodniczki pokroju Ellen Wangerheim, My Cato, czy wreszcie wracająca do składu Gerhardssona po dłuższej przerwie Anna Sandberg na swoją szansę solidnie jednak zapracowały i nawet jeśli na przykład kapitanka Norrköping na murawę przepięknego stadionu w Dublinie w wyjściowej jedenastce raczej nie wyjdzie, to już sama ich obecność na majowo-czerwcowym zgrupowaniu może być sygnałem, że dobra postawa na ligowych boiskach nie pozostaje jednak całkowicie niezauważona. A przecież właśnie w tym temacie zgłaszaliśmy ostatnio pod adresem reprezentacyjnego sztabu najwięcej pretensji. Co ciekawe, szczególnie wyjątkowe emocje wzbudziła dziś nie którakolwiek z absolutnych debiutantek, lecz 31-letnia defensorka Kansas City Current. I jest to w pełni zrozumiałe, gdyż ambicja i determinacja to słowa, które chyba najtrafniej podsumowują całokształt kariery Hanny Glas. Na teraz postawimy jednak w tym miejscu kropkę, gdyż akurat ta kwestia zasługuje przynajmniej na osobny akapit w okresie, kiedy to kadra znajdować się będzie w ścisłym centrum naszej uwagi.

Stawką dwumeczu z Irlandią może okazać się przede wszystkim… spokój i dobre samopoczucie całego piłkarskiego środowiska w Szwecji. Spokój, ponieważ dwa zwycięstwa zagwarantują naszej kadrze występy w dywizji A kolejnej edycji Ligi Narodów, a to z niej wiedzie zdecydowanie najkrótsza ścieżka na brazylijski mundial, na który dotrze ostatecznie zaledwie dwunastu przedstawicieli Europy. Do realizacji tego celu teoretycznie przybliżyłaby nas również pojedyncza wygrana lub dwa remisy, ale taki scenariusz oznaczałby praktycznie koniec marzeń o wywalczeniu bezpośredniej kwalifikacji na przyszłoroczne EURO. Co zaś się tyczy pozytywnego samopoczucia i podbicia osławionego już morale, to po serii rozczarowujących występów zawzięcie poszukują go zarówno Szwedki, jak i Irlandki. Obie ekipy nie przystępowały oczywiście do grupowej rywalizacji w roli faworytek, ale cztery kolejne mecze bez zwycięstwa sprawiłyby, że któraś z nich znalazłaby się nagle w położeniu, w którym pod żadnym pozorem w żadnym momencie nie chciała się znaleźć. A zamiast zarządzać poważniejszym kryzysem, zdecydowanie lepiej, taniej i bezpieczniej w ogóle go nie prokurować. I z tym oczywistym przesłaniem pozostawiamy zarówno naszego selekcjonera, jak i ogłoszoną przed niego kilkanaście godzin temu kadrę.

irl1

irl2

Hit w cieniu kontrowersji

kont

Największa kontrowersja kolejki, czyli nieuznany gol Emmy Westin w starciu Hammarby z Rosengård (Fot. Jesper Zerman)

To miał być jeden z najbardziej wyczekiwanych meczów pierwszej części sezonu, być może nawet kluczowy w kontekście tego, jak po wiosennej części ligowych zmagań przedstawiać się będzie układ sił w górnej połowie tabeli. Oczekiwania były zatem naprawdę spore, a czy i w jakim stopniu udało się je spełnić? Zgodnie ze sprawdzonym, amerykańskim scenariuszem, rozpoczęliśmy od swoistego trzęsienia ziemi, gdyż Momoko Tanikawa czujność Moy Edrud postanowiła przetestować już… w drugiej sekundzie meczu, uderzając celnie bezpośrednio z koła środkowego. Jak się miało za chwilę okazać, była to zapowiedź czekającej nas w kolejnych minutach ofensywy Rosengård, z której jednak poza pojedynczymi zrywami wynikało stosunkowo niewiele. Jak na wczesny seriefinal przystało, na murawie zgadzało się tempo, zgadzała się temperatura boiskowych starć, ale konkretów pod obiema bramkami próżno było się przed przerwą doszukać. W drugą odsłonę znacznie lepiej weszły za to gospodynie, zupełnie jakby do zdobycia ligowego szczytu pchał je nieprzerwanie wydobywający się z tysięcy gardeł zielono-białych fanów doping. Najlepsi kibice w kraju (a zdaniem wielu również w Europie) ewidentnie stanęli w poniedziałkowy wieczór na wysokości zadania, ale ku ich rozpaczy najpierw w stuprocentowej wręcz sytuacji fatalnie spudłowała Smilla Vallotto, a następnie najlepsza i najbardziej aktywna w szeregach Bajen Anna Jøsendal przymierzyła z rzutu wolnego w wewnętrzną część słupka. Kolejne minuty meczu to dalszy ciąg wzajemnego taktyczno-motorycznego przeciągania liny, z którego zwycięsko wyszły ostatecznie przyjezdne ze Skanii. To wszystko stało się możliwe za sprawą przepięknego zagrania Olivii Schough, która w sobie tylko znany sposób wpuściła Momoko Tanikawę na autostradę prowadzącą wprost do sztokholmskiej bramki. A że nastolatka z Fukushimy takich okazji marnować nie zwykła, to sektor zajmowany przez fanów z Malmö w jednej chwili oszalał ze szczęścia. Euforia ta nie trwała jednak długo, gdyż skromnego prowadzenia trzeba było bronić, a piłkarki Hammarby zdecydowanie nie miały w planach wywieszania białej flagi. Ich wysiłek zaowocował nawet wyrównującym trafieniem po efektownej kombinacji dwójki rezerwowych Bajen. Centrowała Vilde Hasund, walkę o górną piłkę z Jessiką Wik bezapelacyjnie wygrała Emma Westin, ale radość miejscowych przerwała mocno kontrowersyjna decyzja pani Sandry Almkvist, która we wspomnianej sytuacji dopatrzyła się przewinienia skrzydłowej ze Sztokholmu. W samej końcówce Eartha Cumings odbiła jeszcze futbolówkę po kąśliwym, choć nie do końca przygotowanym strzale Thei Sørbo i można było uroczyście obwieścić miastu i światu, że przynajmniej w najbliższej przyszłości Malmö pozostanie miastem lidera. Choć wszelkiej maści analizy i dyskusje po meczu na ligowym szczycie zdecydowanie pozostaną z nami przynajmniej przez kilka kolejnych dni i nocy.

Ciekawie i w pewnym stopniu dramatycznie działo się na Skytteholms IP, gdzie piłkarki AIK mierzyły się z Häcken. Wicemistrzynie Szwecji przystępowały do tej potyczki w roli absolutnych faworytek, ale pomimo przytłaczającej długimi fragmentami przewagi w posiadaniu piłki, a także absurdalnej wręcz liczby strzałów na bramkę gospodyń, podopieczne trenera Linda męczyły się na murawie w stolicy okrutnie. Nie pomagały ani przebłyski geniuszu Rosy Kafaji, ani spryt i przyspieszenie Clarissy Larisey, ani wreszcie bijąca rekordy kontaktów z piłką Filippa Curmark, która – jak na kapitankę przystało – próbowała brać na swoje barki odpowiedzialność nie tylko za rozgrywanie kolejnych akcji. Zawodniczki z Hisingen niezmiennie biły jednak głową w szczelny, sztokholmski mur, a na kwadrans przed końcem spotkania ich sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej. Wszystko rozpoczęło się od duetu środkowych pomocniczek AIK, następnie ważną przebitkę wygrała Adelisa Grabus, a perfekcyjnie wyprowadzoną kontrę przytomnym strzałem przy bliższym słupku perfekcyjnie zwieńczyła osiemnastoletnia Maja Johansson, strzelając w ten sposób zdecydowanie najcenniejszego gola w swojej dotychczasowej karierze. Taki obrót wydarzeń sprawił, że Häcken zabrał się do odrabiania strat z jeszcze większą determinacją i ostatecznie dopiął celu w stylu, który sympatyków stołecznych Gryzoni zabolał w sposób szczególny. Do wyrównania doprowadziła bowiem piłkarka, która dosłownie kilka miesięcy temu swoją grą uszczęśliwiała właśnie kibiców AIK, a kapitalną asystą przy trafieniu Matildy Nildén popisała się niezawodna w takich sytuacjach Kafaji. Jeden punkt żadną miarą gościń jednak nie satysfakcjonował, w efekcie czego napór na bramkę Vendeli Persbeck wciąż trwał i jego finalnym efektem okazał się strzał Anny Sandberg w ostatniej sekundzie regulaminowego czasu gry. Była zawodniczka Örebro przycelowała idealnie pod poprzeczkę, dzięki czemu Häcken po raz pierwszy tego popołudnia znalazł się na prowadzeniu. Skromnej zaliczki piłkarki z Västergötland z rąk już nie wypuściły, choć w czasie doliczonym niemal przecieraliśmy oczy ze zdumienia, gdy AIK skutecznie zamknął wicemistrzynie Szwecji w bliskich okolicach ich własnej szesnastki. Podobnie jak przed tygodniem w Linköping, wspomniany zryw nastąpił jednak zdecydowanie zbyt późno, a my znów mogliśmy tylko zastanawiać się, która z twarzy zaprezentowanych tego dnia przez beniaminka z Solnej, lepiej oddaje na obecną chwilę skalę jego potencjału.

W zdecydowanie radośniejszych nastrojach kończyli weekend sympatycy innych stołecznych klubów. Zarówno Djurgården, jak i Bromma, odniosły w rozegranej właśnie kolejce cenne, wyjazdowe zwycięstwa, które jednak żadną miarą nie przyszły im łatwo. Słusznie nazywane rewelacją piłkarskiej wiosny zawodniczki BP wybrały się na teren beniaminka z Trelleborga i gdyby tylko Alice Egnér lepiej nastawiła tego dnia swój celownik, to spotkałaby je w tym urokliwym, portowym miasteczku zdecydowanie niemiła niespodzianka. Jak jednak uczciwie przyznała po końcowym gwizdku Klara Andrup, szczęście w ten słoneczny, niemal letni dzień było wyraźnie po stronie przyjezdnych, a dwa cokolwiek przypadkowe rykoszety pozwoliły dopisać ekipie z zachodniego Sztokholmu trzecie w obecnej kampanii zwycięstwo. Już po raz czwarty w tegorocznej Damallsvenskan komplet punktów zainkasował za to Djurgården, choć potyczka w Linköping tak na dobrą sprawę powinna być rozstrzygnięta już po upływie dwóch kwadransów. Kolejnych piłek meczowych nie potrafiły jednak wykorzystać Koivisto, Kapocs oraz Pridham (sytuacyjna interwencja Björklund po strzale tej ostatniej zasługuje na szczególne słowa uznania), a skoro gospodynie z umieszczeniem futbolówki w siatce się nie kwapiły, to sztuki tej dokonała Therese Åsland, popisując się cudownym uderzeniem z dystansu w same widełki bramki LFC. Po przerwie obraz gry zmienił się niewiele, bo Tandberg i spółka albo obijały słupki, albo o centymetry mijały się z piłką, a powracająca do gry po długiej rekonwalescencji Stinalisa Johansson wykorzystała odważny rajd prawym skrzydłem Lucii Duras, ustalając ostatecznie wynik boiskowej rywalizacji na 2-0 dla Djurgården. Z wyjazdowego zwycięstwa cieszyli się także w Norrköping, choć defensorki Vittsjö pewnie do teraz zastanawiają się, dlaczego w newralgicznej, 87. minucie postanowiły zostawić Vesnie Milivojevic tyle czasu i przestrzeni, że ta ostatnia spokojnie zdążyłaby jeszcze skoczyć na kawkę do Hässleholm, wrócić spacerkiem na murawę i strzelić rzeczonego, decydującego gola. Zgodnie z niepisaną tradycją, dramaturgii w końcówce nie mogło zabraknąć w meczu z udziałem Örebro, które to było dosłownie o milimetry od czwartej tej wiosny porażki, poniesionej po golu straconym w doliczonym czasie gry. Wykonywany przez Selinę Henriksson rzut karny skutecznie zastopowała jednak Clara Ekstrand, dzięki czemu nudne i bezbarwne starcie na Behrn Arenie zakończyło się mało satysfakcjonującym którąkolwiek ze stron podziałem punktów.


Komplet wyników:


Klasyfikacje indywidualne:


Klasyfikacje drużynowe:


Przejściowa tabela:

dam2


#pokolejce

awds7

Zagrajcie tę samą melodię!

Hammarby230522_0412

Thea Sørbo była jedną z nieoczywistych bohaterek ubiegłorocznej konfrontacji Hammarby z Rosengård (Fot. Anders Nyberg)

Dokładnie rok temu właśnie te dwa zespoły zafundowały nam przepiękną, piłkarską ucztę, w której to oba powinny wygrać, oba mogły przegrać, a ostatecznie całe zamieszanie zakończyło się sprawiedliwym podziałem punktów po obronionym przez Annę Tamminen w doliczonym czasie gry rzucie karnym. I nie będzie chyba wielką kontrowersją, że to ten niezapomniany spektakl nagrodziliśmy tytułem Szwedzkiego Meczu Roku 2023, choć konkurencja ze strony podbijających australijskie areny kadrowiczek Petera Gerhardssona, czy też robiących furorę w Lidze Mistrzyń zawodniczek z Hisingen, była przecież całkiem zacna. Nasze apetyty rozbudzone zostały jednak na tyle, że teraz aż chciałoby się poprosić zawodniczki Hammarby oraz Rosengård o powtórkę, bo okazja do szerszego zareklamowania naszej ligi trafia się wręcz wyborna. Mistrz kontra lider, dwie perfekcyjne jak dotąd ekipy, Martin Sjögren kontra klub, w którym ten szkoleniowiec odnosił pierwsze, poważniejsze sukcesy – zapowiedź tego, co potencjalnie może wydarzyć się za kilkanaście godzin na kultowym Kanalplan, pisze się w zasadzie sama. O odpowiednią atmosferę na trybunach zadbają najlepsi kibice w tej części Europy, choć i fani z Malmö zapowiadają, że pomimo poniedziałkowego terminu, ich obecność w stolicy będzie tym razem zauważalna i słyszalna. O to ostatnie może być tym łatwiej, że Momoko Tanikawa, Olivia Holdt, czy Ria Öling swoją aktualną dyspozycją jak najbardziej zachęcają do jeszcze bardziej żywiołowego dopingu i nawet jeśli całkowite fiasko w poprzednim sezonie ewidentnie odbiło się negatywnie również na nastawieniu sympatyków klubu z Malmö Idrottsplats, to podopieczne trenera Kjetselberga od kilku tygodni sukcesywnie pracują na odbudowę zarówno zaufania fanów, jak i mody na futbol w stolicy Skanii. Jak dotąd idzie im w tej materii całkiem nieźle, a ewentualne zwycięstwo na trudnym, sztokholmskim terenie niewątpliwie stanowiłoby jeszcze jeden argument za tym, że hierarchia na szczycie krajowej piramidy powoli wraca do doskonale znanego nam przez lata porządku. Tyle tylko, że Bajen mają w tym temacie zupełnie odmienne plany i nawet jeśli postawą aktualnych mistrzyń nie zachwycamy się tej wiosny tak często i tak głośno, to pod względem zdobyczy punktowej również w ich przypadku wszystko zdaje się być w jak najlepszym porządku.

Analizując na spokojnie ostatnie wydarzenia, papierowych faworytek poniedziałkowej konfrontacji upatrywać powinniśmy raczej w gościniach ze Skanii. Wszystkie te przewidywania zweryfikuje jednak boisko, a całkiem prawdopodobny wydaje się scenariusz, w którym o zwycięstwie lub porażce decydować może jeden przebłysk geniuszu lub (tego akurat wolelibyśmy uniknąć) jeden niepotrzebny kiks. Jeśli jednak w oczekiwaniu na pierwszy gwizdek też chcielibyście pobawić się w analizy i dywagacje, to poniżej znajdziecie siedem ciekawych, indywidualnych zestawień, które zostawiamy tu do osobistej interpretacji, bez dodatkowych sugestii, komentarzy i wskazań. Być może one pozwolą wam znaleźć odpowiedź na pytanie, kto jest w tym starciu faworytem, a kto atakować będzie z drugiego szeregu. A później ze stadionowych głośników popłynie słynne Just idag är jag stark… i ligowa jazda bez trzymanki rozpocznie się na całego. Dobrej zabawy, udanego poniedziałku!

01

02

03

04

05

06

07