To był ich sezon!

Ligowy sezon 2023 dobiegł końca, a skoro tak, to czas kontynuować przyjemną tradycję wyboru Drużyny Roku w Damallsvenskan. Tym razem w wyjściowej jedenastce znalazło się miejsce dla przedstawicielek aż pięciu klubów, a dwa kolejne mają swoje przedstawicielki wśród zawodniczek rezerwowych. Najbardziej licznie reprezentowane są w tym gronie mistrzynie z Hammarby, ale w Hisingen, Piteå, czy Växjö także mają pełne prawo być dumni ze swoich liderek. Gratulując każdej z wyróżnionych piłkarek naprawdę udanego sezonu, możemy jednocześnie zastanawiać się, ile z nich będziemy oglądać na szwedzkich boiskach ligowych również na wiosnę, bo skauci z Hiszpanii, Włoch i – przede wszystkim – Anglii ani trochę nie ukrywają, że kilka z przywołanych tu nazwisk figuruje też w ich notesach. Nie ma w tym zresztą nic złego, gdyż w obecnej ekonomiczno-geograficznej układance rola trampoliny do naprawdę wielkiego futbolu jest chyba najlepszą spośród dostępnych dla nas opcji. Drużyno Roku, czapki z głów przed Wami i powodzenia w zdobywaniu następnych, sportowych szczytów… w tych samych lub całkiem innych barwach!

Drużyna Roku Damallsvenskan 2023

elva1

Bramkarka

Anna Tamminen (29 lat, Hammarby)

Obrończynie

Alice Carlsson (28 lat, Hammarby)

Simone Boye (31 lat, Hammarby)

Wilma Carlsson (23 lata, Piteå)

Anna Sandberg (20 lat, Häcken)

Pomocniczki

Marika Bergman Lundin (24 lata, Häcken)

Yuka Momiki (27 lat, Linköping)

Emmi Alanen (32 lata, Kristianstad)

Skrzydłowe

Madelen Janogy (28 lat, Hammarby)

Rosa Kafaji (20 lat, Häcken)

Napastniczka

Anam Imo (23 lata, Piteå)


Ławka rezerwowych

elva2

Melina Loeck (23 lata, Kristianstad)

Nellie Karlsson (28 lat, Linköping)

Julia Roddar (31 lat, Hammarby)

Alexandra Jonasson (24 lata, Växjö)

Kyra Cooney-Cross (21 lat, Hammarby)

Olivia Schough (32 lata, Rosengård)

Hlin Eiriksdottir (23 lata, Kristianstad)

Evelyn Ijeh (22 lata, Växjö)

Paryż podbity, a lider w Hisingen!

bild1

Häcken nie przestaje przywozić cennych skalpów z pucharowych wojaży. Po zwycięstwie w Enschede przyszedł czas na Paryż! (Fot. Bildbyrån)

Na wstępie trzeba ustalić jedną kwestię: zwycięstwo przedstawicielek Damallsvenskan na francuskiej ziemi w fazie grupowej europejskich pucharów to bezsprzecznie duża rzecz. Bo nawet jeśli Paris FC nie jest przeciwnikiem klasy Olympique Lyon, to jednak cały czas mówimy tu o zespole, który tej jesieni odprawił w eliminacjach dwóch półfinalistów poprzedniej edycji Ligi Mistrzyń, a na krajowym podwórku pogromczynie znalazł jedynie we wspomnianych już hegemonkach z Lyonu. Tak, podopieczne Maka Adama Linda udały się dziś na naprawdę niełatwy teren i pomimo absencji tak kluczowych piłkarek jak Hanna Wijk, Clarissa Larisey, czy Elin Rubensson wróciły z tej wyprawy opromienione jednym z najcenniejszych skalpów szwedzkiej piłki klubowej w ostatnich latach. I co by nie miało się od tego momentu wydarzyć, za Enschede i za Paryż zawodniczkom z Hisingen już teraz należy się po prostu ogromny szacunek.

A jego skala tylko i wyłącznie rośnie, gdy w głowie po kolei pojawiają się nam obrazki z dzisiejszego meczu. Pamiętacie może, jak we wrześniu Häcken w czterech kolejnych meczach przeciwko niżej notowanym rywalkom zagrał konsekwentnie na zero z przodu? Jeden z moich dobrych znajomych zażartował wówczas, że nie ma absolutnie powodów do obaw, bo pożądana skuteczność wróci właśnie na Ligę Mistrzyń i kilka tygodni później te wypowiedziane trochę z przekory słowa okazały się wyjątkowo prorocze. Bo jeśli trzeba byłoby wskazać jedną cechę, która charakteryzowała wicemistrzynie Szwecji podczas wyjazdowych starć w Holandii i Francji, to najpewniej byłaby nią niesamowita precyzja w wykorzystywaniu stwarzanych przez siebie sytuacji. Jasne, niemal w komplecie były one konsekwencją składnych, zespołowych akcji, ale tym razem zgadzały się nie tylko pomysł i wykonanie, ale także wykończenie. A tego kluczowego skądinąd składnika naszym pucharowiczkom brakowało w przeszłości wielokrotnie. Häcken raz jeszcze udowodnił jednak, że w przypadku tego klubu efektywność jak najbardziej może iść w parze w efektownością i jakoś nie mamy ani krzty wątpliwości, że końcowy rezultat z Paryża uszczęśliwił dziś nie tylko sympatyków Damallsvenskan, ale i wielu neutralnych miłośników futbolu. Bo takie historie zawsze wzruszają, a gdy pisze je zespół, na który zwyczajnie przyjemnie się patrzy, to radość momentalnie staje się podwójna.

Wspominałem już o zmieniających się niczym pokaz slajdów cudownych, paryskich obrazkach, więc myślę, że jak najbardziej na miejscu będzie przywołanie w tym tekście kilku z nich. Tym bardziej, że żyjemy w czasach, w których stosunkowo łatwo jest odwinąć sobie cały mecz akcja po akcji, jeśli tylko ktoś poczuje taką potrzebę. Zdecydowanie bardziej znamienna niż suche liczby na tablicy wyników była dla mnie chociażby stonowana, a jednocześnie na swój sposób ekspresyjna radość Anny Sandberg po golu na 2-0. Lewa wahadłowa z Hisingen najpierw stoczyła niesamowitą walkę z czasem o powrót na boisko, eliminacyjny dwumecz z Twente rozpoczęła od… asysty przy pierwszym golu dla rywalek, za co później bardzo się obwiniała, ale na początkowe niepowodzenia odpowiedziała w najlepszy możliwy sposób i jeszcze w starciu z wicemistrzyniami Holandii dołożyła do finalnego awansu całkiem sporych rozmiarów cegłę. Strzelony dziś gol był więc w jej przypadku zwieńczeniem niesamowitego, emocjonalnego rollercoastera, ale i nagrodą za niezwykły upór i konsekwencję w dążeniu do celu. Swój wielki dzień miała w stolicy Francji również inna dwudziestolatka, autorka trafienia na 1-0 Rosa Kafaji. Pozyskana z AIK napastniczka imponowała jednak nie tylko skutecznością, ale i niezwykle ofiarną postawą w defensywie, co przełożyło się na rekordową liczbę odbiorów oraz przechwytów w centralnej tercji boiska. Pojedynki indywidualne zdarzało się przegrać na przykład Elmie Nelhage, czy Katariinie Kosoli, ale gdy takie coś miało miejsce, to koleżanki z formacji obronnej już czekały z asekuracją, a wspomniane zawodniczki błyskawicznie odpracowywały swoje na przykład wygranym pojedynkiem powietrznym lub rozstrzygniętą na swoją korzyść kluczową przebitką. I choć to starcie miało niewątpliwie bohaterki pierwszoplanowe, to ten wspaniały triumf ma przynajmniej kilkanaście twarzy. Bo trzech punktów przywiezionych z francuskiej metropolii nie byłoby zarówno bez kapitalnych interwencji Jennifer Falk, jak i bez przemyślanych podań Mariki Bergman Lundin. Całe swoje serce włożyła w ten mecz zarówno opadająca w końcówce z sił i jadąca już przede wszystkim na ambicji Anna Anvegård, jak i rezerwowa, szesnastoletnia Felicia Schröder, a nawet posłana w bój w samej końcówce Johanna Fossdalsa z Wysp Owczych, która ani trochę nie bała się ostrych, fizycznych starć przed własnym polem karnym. I jeśli ktoś będzie miał kiedyś wątpliwości, czy futbol aby na pewno – jak głosi znane porzekadło – jest najbardziej drużynową z gier zespołowych, to postawa piłkarek Häcken na gościnnych występach w Holandii i Francji daje tu raczej jednoznaczną odpowiedź. A brzmi ona tak, że przynajmniej przez najbliższy tydzień liderek grupy D szukać należy nie w Paryżu, Londynie lub Madrycie, lecz w Hisingen.

******

Dzień wcześniej swoje grupowe zmagania rozpoczęły także zawodniczki FC Rosengård, które na dzień dobry uległy na własnym boisku niemieckiemu Frankfurtowi 1-2. Wynik ten jest jednak pewnym zakłamaniem rzeczywistości, gdyż ekipa z środka tabeli Bundesligi dominowała w stolicy Skanii niepodzielnie i wyłącznie na własną prośbę zafundowała sobie ostatecznie niesamowicie nerwową końcówkę. Fakt, kontaktowy gol Olivii Schough padł dopiero w czwartej minucie doliczonego czasu gry, ale niespełna kwadrans wcześniej futbolówka odbiła się od poprzeczki bramki gościń po kąśliwym strzale z dystansu Hanny Andersson, a Stina Johannes mogła mówić o sporym szczęściu, że sytuacja ta nie zakończyła się ostatecznie golem samobójczym. Nieco wcześniej sygnał do ataku dała trzynastokrotnym mistrzyniom Szwecji Ria Öling, rozgrywając prostą, acz efektowną, dwójkową akcję z tradycyjnie już trzymającą solidny poziom Mai Kadowaki. Z całkiem pozytywnej strony zaprezentowała się także rezerwowa Bea Sprung, a jej pojawienie się na boisku wniosło do gry Rosengård szczyptę tak bardzo potrzebnej temu zespołowi fantazji. Kilka niewątpliwych plusów nie może jednak ani trochę zaciemnić smutnego w przeważającej części obrazu, który na przestrzeni całego roku kalendarzowego rysuje się nam w stolicy Skanii. Bo nawet jeśli uznamy, że Frankfurt był w tej akurat rywalizacji minimalnym faworytem, to jednak od drużyny tak doświadczonej, ogranej na wielu frontach i zawsze aspirującej do gry o najwyższe cele powinniśmy oczekiwać chyba nieco więcej niż przekonującego zwycięstwa nad Spartakiem Subotica. Ekipa z Malmö ponownie rozczarowała jednak swoich sympatyków i jeśli za niespełna tydzień chce uniknąć ósmej z rzędu porażki w fazie grupowej piłkarskiej Ligi Mistrzyń, to w Lizbonie będzie musiała zaprezentować się zdecydowanie korzystniej. Potencjał ku temu niewątpliwie jest, tylko niestety coraz częściej przychodzi nam zastanawiać się, czy poza nim zostało w tym zespole coś więcej. Dla dobra całej szwedzkiej piłki lepiej, aby odpowiedź na tak postawione pytanie okazała się jednak twierdząca.


Komplet wyników:


Tabele grup LM:

Bez większych nadziei

fcrfcb

Niespełna siedem lat temu Rosengård i Barcelona rozegrały niezwykle intensywny dwumecz w ćwierćfinale Ligi Mistrzyń (Fot. Emil Langvad)

Jedno zwycięstwo i jedenaście porażek – tak na chwilę obecną przedstawia się dorobek szwedzkich klubów w fazie grupowej piłkarskiej Ligi Mistrzyń. W tegorocznej edycji tych prestiżowych rozgrywek Damallsvenskan ma na tym etapie aż dwóch przedstawicieli, ale ani FC Rosengård, ani BK Häcken zdecydowanie nie zaliczają się do wąskiego grona faworytów. Co więcej, nie brakuje pesymistów, którzy prorokują, że sukcesem któregokolwiek z naszych reprezentantów będzie nawet pojedyncza wygrana, a komplet dwunastu porażek wcale nie jawi się jako mocno nieprawdopodobny scenariusz. Czy rzeczywiście funkcjonujemy już w takich realiach, że na tle europejskiej pierwszej ligi stanowić możemy wyłącznie mało atrakcyjne tło? Dwumecz piłkarek z Hisingen przeciwko holenderskiemu Twente wskazuje na to, że aż tak apokaliptyczne wizje są dalece przesadzone, choć nie da się ukryć, że od tej pory poprzeczka zawieszona będzie jeszcze wyżej niż miało to miejsce w Enschede. Po zakończeniu eliminacji mieliśmy jeszcze cichą nadzieję na stosunkowo sprzyjające losowanie, ale kulki w szwajcarskim Nyonie tym razem ułożyły się szczęśliwie dla zespołów z Pragi, Sankt Pölten i Bergen. Jedna z tych ekip na pewno przeżyje wiosną przyszłego roku fantastyczną, pucharową przygodę, a jeśli okaże się nią Slavia lub SKN, to dodatkowo skomplikuje nam to życie w kontekście krajowego współczynnika UEFA. Z drugiej jednak strony, przecież dopiero co Jamajka wyrzucała za burtę mundialu Brazylię, Kolumbia robiła dokładnie to samo z Niemcami, a Piteå wbrew jakiejkolwiek logice świętowało mistrzostwo Damallsvenskan. Trzymajmy się zatem wiary, że oto nadszedł czas, kiedy sprawczyniami podobnych, futbolowych cudów okażą się piłkarki Rosengård lub Häcken. Bo skoro nie zagrało dla nas losowanie, terminarz ułożył się tak, że zwyczajnie szkoda na niego słów, to teraz powinno być już tylko i wyłącznie lepiej i bardziej pozytywnie. Powinno, prawda?


FC Rosengård – grupa A

14. listopada; godz. 18:45 – Frankfurt (dom)

22. listopada; godz. 21:00 – Benfica (wyjazd)

13. grudnia; godz. 18:45 – Barcelona (dom)

21. grudnia; godz. 21:00 – Barcelona (wyjazd)

25. stycznia; godz. 18:45 – Benfica (dom)

31. stycznia; godz. 21:00 – Frankfurt (wyjazd)


BK Häcken – grupa D

15. listopada; godz. 18:45 – PFC (wyjazd)

23. listopada; godz. 18:45 – Real M. (dom)

14. grudnia; godz. 21:00 – Chelsea (wyjazd)

20. grudnia; godz. 21:00 – Chelsea (dom)

24. stycznia; godz. 18:45 – PFC (dom)

30. stycznia; godz. 18:45 – Real M. (wyjazd)

Drużyna miesiąca – listopad

Bramkarka

01

W listopadowych kolejkach z bardzo dobrej strony pokazała się nowa golkiperka Växjö Hensley Hancuff, ale futbol to taka dyscyplina sportu, w której niektóre interwencje znaczą minimalnie więcej niż inne. Dlatego też ponownie wyróżnienie dla najlepszej bramkarki miesiąca wędruje do Södermalm, bo gdyby nie dwie kapitalne parady Anny Tamminen w meczu o złoto przeciwko Häcken, to całkiem prawdopodobne, że to w Hisingen właśnie kończyłaby się mistrzowska feta. Anvegård, Kafaji i Jusu Bah boleśnie zderzyły się jednak z niesamowicie szczelną fińską ścianą i dalszy ciąg tej historii wszyscy znamy chyba już na pamięć…

Obrończynie

02

Dwie doświadczone defensorki ze Skanii, dwie byłe reprezentantki Szwecji, które wciąż mają na boisku całkiem sporo do zaoferowania. Niektórzy mogą twierdzić, że zarówno Jessica Wik, jak i Sandra Lynn peak swoich karier mają już za sobą, ale nikt nie zaprzeczy, że to między innymi dzięki nim defensywa odpowiednio Rosengård oraz Vittsjö wyglądała pod koniec sezonu naprawdę solidnie. Obok nich stawiamy na przeżywającą w tym roku absolutnie gwiezdny czas Evę Nyström, która pewnym uderzeniem z dwunastu jardów rozpoczęła przed tygodniem demontaż Häcken, a także na mocno niedocenianą, dynamiczną Tildę Persson, czyli jeden z dwóch motorów napędowych wahadeł z Kristianstad.

Pomocniczki

03

O Yuce Momiki napisaliśmy przez ostatnie miesiące chyba wszystko, więc teraz zwyczajnie pogratulujmy jej piętnastu goli, dwunastu asyst, bezapelacyjnego zwycięstwa w klasyfikacji punktowej, a także – co chyba w tej całej wyliczance najważniejsze – zaprowadzenia nieobliczalnej drużyny z Linköping na ligowe podium. Julia Roddar to specjalistka od wygrywania tytułów, ale w wywalczeniu dubletu dla Hammarby 31-latka z Falun miała zdecydowanie większy udział niż chociażby w drodze Washington Spirit do mistrzostwa NWSL. Larkin Russell to natomiast jeden z powodów, dla których wiosną 2024 znów zaprosimy wszystkich czytelników na pierwszoligowe relacje z Växjö. Bohaterka bezcennego z perspektywy drużyny Olofa Unogårda meczu przeciwko Djurgården formą imponowała jednak za każdym razem, gdy wybiegała na boisko.

Napastniczki

04

Madelen Janogy na przestrzeni sezonu zdecydowanie nie imponowała równą formą, ale w chwilach najważniejszej próby to ona brała na siebie odpowiedzialność za postawę ofensywy z Södermalm. Tak było w finale krajowego pucharu, a także w dwóch starciach, które ostatecznie zdecydowały o kształcie ligowego podium. Reprezentantka Tanzanii Aisha Masaka drużynowo cieszyć może się jedynie ze srebra, ale jej kapitalne liczby w drugiej połowie rundy jesiennej sugerują, że w Hisingen szlifuje się właśnie jeszcze jeden piłkarski diament. Hat-trick na Stadionie Olimpijskim w Sztokholmie nie uratował wprawdzie pierwszej ligi dla Uppsali, ale akurat Klarę Folkesson na tym poziomie rozgrywkowym zobaczyć jak najbardziej powinniśmy. Choć sama zainteresowana z pewnością zamieniłaby na przykład dwa gole z ostatniej kolejki na przynajmniej jedno trafienie w rywalizacji z Örebro, kiedy to do pełni szczęścia co i raz brakowało jej dosłownie centymetrów.


november

Anna Tamminen (Hammarby) – Tilda Persson (Kristianstad), Jessica Wik (Rosengård), Sandra Lynn (Vittsjö), Eva Nyström (Hammarby) – Julia Roddar (Hammarby), Yuka Momiki (Linköping) – Aisha Masaka (Häcken), Larkin Russell (Växjö), Madelen Janogy (Hammarby) . Klara Folkesson (Uppsala)

Gröna, vita, oslagbara…

jubel

Trzydzieści osiem lat wyczekiwania dobiegło końca! Po niemal czterech dekadach Hammarby znów na szczycie Damallsvenskan (Fot. Bildbyrån)

Hammarby mistrzem, Häcken i Linköping na ligowym podium, Bromma w barażach, Uppsala w Elitettan – gdyby wczoraj wieczorem przeanalizować wszystkie możliwe scenariusze, to właśnie takie rozstrzygnięcia wydawałyby się tymi najbardziej logicznymi. Sobotnie popołudnie dobitnie pokazało jednak, że sport potrafi generować wielkie emocje nie tylko wtedy, gdy jesteśmy świadkami ogromnych sensacji lub ciągłych zwrotów akcji. Bo nawet jeśli zgodzimy się co do tego, że na koniec dnia jedyną realną niespodziankę sprawiły dziś piłkarki Vittsjö, nieoczekiwanie chyba nawet dla samych siebie stając się drużyną numer jeden w Skanii, to na pozostałych arenach również działo się całkiem sporo, a gole w całym kraju padały z niespotykaną na co dzień regularnością. Miłośnicy futbolu w wydaniu defensywnym (tak, tacy też chodzą po Ziemi) w wielu sytuacjach mogli jedynie łapać się za głowy, ale jeśli należycie do tej grupy, dla której piłka nożna kojarzy się przede wszystkim z dźwiękiem trzepoczącej siatki, to ta multiliga najpewniej z nawiązką spełniła wasze oczekiwania. Choć nie da się ukryć, że po ostatnim gwizdku cieszyli się przede wszystkim ci, którym zdecydowanie najbliższe są barwy zielone i białe.

Kilka tysięcy fanów z Södermalm na trybunach Platinumcars Areny ani trochę nie zdeprymowało bowiem podopiecznych Pabla Pinonesa-Arce, które błyskawicznie zadały kłam teoriom, że presja wyniku może im bardziej zaszkodzić niż pomóc. Szturm na szesnastkę Norrköping rozpoczął się niemal od pierwszej minuty i niezwykle szybko przyniósł on wymierne korzyści. Do linii końcowej zbiegła operująca na prawej flance Emma Westin i choć z jej podania nie skorzystała nabiegająca na wprost bramki Ellen Wangerheim, to znajdująca się tuż za jej plecami Madelen Janogy zrobiła, co zrobić trzeba było. Szybko strzelony gol mocno ułatwił gościniom z Södermalm zadanie, ale w żadnym razie nie załatwiał jeszcze sprawy, więc o żadnej zachowawczej grze ze strony liderek Damallsvenskan nie mogło być mowy. Najskuteczniejsza snajperka Bajen także była tego absolutnie świadoma i na kwadrans przed przerwą to znów jej celny strzał sprawił, że wypełniony do ostatniego miejsca zielono-biały sektor za bramką gospodyń oszalał ze szczęścia. W roli asystentki tym razem wystąpiła Smilla Vallotto, a prowadzenie różnicą dwóch goli wydawało się całkiem przyzwoitą pozycją wyjściową na niespełna godzinę przed końcem tegorocznej, ligowej kampanii. Tym bardziej, że z Hisingen zdawały się napływać cokolwiek optymistyczne z perspektywy fanów Hammarby wieści.

Tak, obraz meczu na Bravida Arenie był dokładnie taki, jak prognozowaliśmy w naszej krótkiej zapowiedzi. Häcken atakował, Häcken dominował, Piteå grało mniej więcej tak, jak oczekiwalibyśmy od zespołu mającego do wygrania wyłącznie prestiż w zderzeniu ze zmotywowanym ponad wszelkie granice przeciwnikiem. I nie chodzi tu bynajmniej o brak zaangażowania, bo przecież nie było przypadku w tym, że Wilma Carlsson schodziła na przerwę z głową owiniętą zakrwawionym bandażem, a Anam Imo własnym ciałem blokowała zmierzającą do siatki futbolówkę. Piłkarki z Norrbotten rozgrywały jednak klasyczny, ligowy mecz, a ich rywalki z Hisingen prezentowały się jak drużyna, dla której jutro mogłoby nigdy nie nadejść. I nie ma co ukrywać, że rezultat takiej potyczki jest zazwyczaj dość łatwy do przewidzenia, choć tym razem klucz do sukcesu leżał w detalach. Bo Häcken nie tyle musiał w sobotę wygrać, co strzelać, strzelać i nie przestawać. A to akurat, pomimo taśmowo stwarzanych okazji, szło gospodyniom niesamowicie opornie. Przed przerwą tylko raz udało się umieścić futbolówkę w siatce Samanthy Murphy, gdy Katriina Kosola wykończyła efektowny, indywidualny rajd Anny Anvegård. Przy tak skromnym prowadzeniu mistrzowska jawiła się jako niezwykle odległy cel, ale libańsko-meksykański sztab szkoleniowy z Hisingen nie zamierzał bez walki zaakceptować takiego rozwoju wypadków. Trzy roszady personalne w połączeniu z motywującymi słowami w szatni (tych akurat nie słyszeliśmy, ale możemy sobie wyobrazić) sprawiły, że za sprawą rezerwowej Aishy Masaki szybko zrobiło się 3-0, a po chwili Rosa Kafaji bezbłędnie zamieniła rzut karny na trafienie numer cztery. Häcken ewidentnie zdawał się łapać zwycięski rytm, a czasu na to, aby skompletować efektowny comeback wciąż pozostawało jeszcze całkiem sporo, czyli mniej więcej trzydzieści minut.

Tymczasem w Norrköping liderki z Södermalm niezmiennie prowadziły różnicą dwóch goli, ale teraz to gospodynie zdawały się coraz bardziej przejmować boiskową inicjatywę. Oczywiście, Kanutte czy Hasund miały swoje okazje, aby chyba już definitywnie rozstrzygnąć kwestię mistrzostwa, ale jednak od pewnego momentu to pod bramką Tamminen robiło się zdecydowanie ciekawiej. Niejako zgodnie z tradycją, fińską golkiperkę postanowiła postraszyć także jedna z klubowych koleżanek, ale na szczęście dla gościń niefortunna interwencja Jonny Andersson nie przyniosła poważniejszych konsekwencji. Ambicja My Cato oraz Wilmy Leidhammar sprawiała, że beniaminek nie ustawał w dążeniu do uzyskania przynajmniej kontaktowego trafienia, ale tym razem na chęciach trzeba było niestety poprzestać. Końcowy gwizdek oznajmił wszystkim, że oto Hammarby zwyciężył w meczu 26. kolejki Damallsvenskan, ale nie było to jeszcze jednoznaczne z sygnałem do rozpoczęcia wyczekiwanych od niemal czterdziestu lat celebracji. Z tym trzeba było jeszcze poczekać, gdyż na Bravida Arenie wciąż grano w piłkę, a Häcken szukał piątego i szóstego gola na tyle desperacko, że rolę rozgrywającej brała na siebie już nie tylko Aivi Luik, co Jennifer Falk. Napór gospodyń okazał się jednak nieskuteczny, w wyniku czego po raz trzeci z rzędu w Hisingen trzeba było zadowolić się srebrnymi medalami i poczuciem tego, że ten najważniejszy cel nawet dziś znajdował się naprawdę na wyciągnięcie ręki. Kolejny raz przekonaliśmy się jednak, że w futbolu różnica między zwycięstwem, a jego brakiem potrafi być niesamowicie cienka.

Żeby było zabawnie, przez kilkadziesiąt sekund wirtualnymi mistrzyniami Szwecji mogły tytułować się piłkarki Linköping, które zabrały się do roboty niezwykle szybko i już po pięciu minutach dzięki jednemu, magicznemu podaniu Yuki Momiki całkowicie rozmontowały defensywę z Kristianstad. Podopieczne Elisabet Gunnarsdottir odpowiedziały jednak jeszcze bardziej spektakularnie, a swój najlepszy w krótkiej póki co pierwszoligowej przygodzie mecz dwiema asystami uświetniła osiemnastoletnia Tilda Sandén. Wymiana ciosów na Bilbörsen Arenie trwała jednak w najlepsze, licznie zebrani na trybunach fani nie musieli szukać alternatywnych metod rozgrzewkowych, a ostatecznie wychodzili chyba ze stadionu względnie usatysfakcjonowani. Bo choć to rywalki przez większą część spotkania przeważały, to cała potyczka zakończyła się remisem, Cornelia Kapocs zaklepała tytuł najlepszej snajperki sezonu, a Japonka Momiki zwyciężyła w klasyfikacjach asystentek oraz punktowej. Stratę dwóch oczek przez Kristianstad skrupulatnie wykorzystało Vittsjö i to właśnie wieś położona nieopodal Hässleholm jest od dziś nieformalną, piłkarską stolicą Skanii. Choć kto wie, czy na Behrn Arenie udałoby się podopiecznym trenera Kristianssona zwyciężyć, gdyby wydatnie nie pomogła im w tym Hannah Davison, prezentując w 49. minucie zagranie z pogranicza mieszanych sztuk walki i boksu tajskiego. W teorii interesująco wyglądała rywalizacja o uniknięcie bezpośredniej degradacji, choć gdzieś w środku cały czas mieliśmy przekonanie, że przegrywająca kolejno 0-1 i 1-2 Bromma skutecznie odwróci losy rywalizacji z Växjö. Tak też koniec końców się stało, choć gdyby w 88. minucie sytuacyjny strzał z dystansu w wykonaniu Emmy Pennsäter poleciał o kilka centymetrów niżej, to wtedy zrobiłoby się naprawdę ciekawie. Zgodnie z przewidywaniami z najwyższą klasą rozgrywkową żegna się więc Uppsala, której na pocieszenie pozostaje świadomość, że budowany przecież na występy w Elitettan zespół realnie pozostawał w grze przynajmniej o baraże aż do ostatniej kolejki. W której zresztą zaprezentował się z pierwszorzędnej strony, a Klara Folkesson oraz Maria Poli z całą pewnością po latach będą wspominać zwycięski wyjazd na Stadion Olimpijski nie tylko z tej gorzkiej strony.


Komplet wyników:


Statystyki indywidualne:


Statystyki drużynowe:


Przejściowa tabela:

dam2

Wielka Sobota

hif

Czy już w najbliższą sobotę spełni się przepowiednia z efektownej oprawy fanów Hammarby?

Takie oryginalne sobie wybraliśmy życie, że od marca do listopada upływające dni i tygodnie niezmiennie odmierza nam ligowy terminarz. Nadejście jesieni, a wraz z nią coraz silniejszych podmuchów chłodnego wiatru, zwiastuje jednak niezbicie, że oto już za chwilę kolejna całoroczna kampania znajdzie się na finiszu, a my – z poczuciem lepiej lub gorzej wypełnionego obowiązku – będziemy mogli przejść na tryb kilkumiesięcznego zimowego wyczekiwania. Zanim jednak na dobre rozstaniemy się z tegoroczną Damallsvenskan, wręczymy należne zwyciężczyniom medale oraz wyróżnienia indywidualne, czeka nas jeszcze ostatni, wypełniony sportowymi emocjami weekend. I w zasadzie bez względu na końcowe rozstrzygnięcia, nie mamy najmniejszych wątpliwości, że okaże się on absolutnie wyjątkowy, gdyż piłkarska multiliga od wielu lat nie zapowiadała się tak smakowicie. Aż na pięciu stadionach gra toczyć się będzie bowiem o realną stawkę, a jeśli założymy, że w Vittsjö poważnie podchodzą do walki o nieformalny prymat w Skanii, to i na Behrn Arenę warto będzie w sobotnie popołudnie od czasu do czasu rzucić okiem. Miało być ciekawie i emocjonująco do samego końca? No to dokładnie tak jest!

Zdecydowanie najwięcej emocji wzbudza oczywiście wyścig czołowej trójki o mistrzowski tytuł. Piłkarki Hammarby w teorii zależne są już wyłącznie od siebie samych, ale wywiezienie kompletu punktów z niełatwego przecież terenu w Norrköping wcale nie musi okazać się wyłącznie formalnością. Szczególnie, jeśli przypomnimy sobie, co w wiosennym starciu tych zespołów robiła przed przerwą Jennie Egeriis. Wtedy jednak pierwszoplanową postacią w sztokholmskiej talii okazała się Anna Tamminen i to właśnie jej interwencje pozwoliły podopiecznym trenera Pinonesa-Arce uniknąć nieoczekiwanej straty punktów w rywalizacji z ambitnym beniaminkiem. Za sprawienie skutecznej tym razem niespodzianki przez lokalne konkurentki kciuki ściskać będą w Linköping, choć aby dać sobie szansę na medal z cenniejszego kruszcu, zawodniczki LFC muszą przede wszystkim zadbać o to, aby samemu się na ostatniej przeszkodzie nie potknąć. Tym bardziej, że Kristianstad przyjedzie do Östergötland potrójnie zmotywowany: po pierwsze do gry po długiej rekonwalescencji gotowe są Melina Loeck oraz Emma Petrovic, po drugie wypadałoby zorganizować trzem klubowym legendom naprawdę godne pożegnanie, po trzecie na szali niezmiennie leżeć będzie tytuł nieformalnej, piłkarskiej stolicy Skanii. Paradoksalnie, zdecydowanie najłatwiejsze zadanie może czekać za kilkadziesiąt godzin piłkarki Häcken, bo choć Piteå to bezsprzecznie największa rewelacja tegorocznych rozgrywek, to do odległego Hisingen ekipa z Norrbotten poleci bez wyraźnie skonkretyzowanego celu. Walka o ligowe podium jest już całkowicie nierealna, spadek na lokatę niższą niż czwarta też klubowi nie grozi, Anam Imo klasyfikacji strzelczyń lub asystentek raczej nie wygra, a głupio byłoby w takich okolicznościach złapać na Bravida Arenie niepotrzebną kontuzję. To wszystko nie oznacza oczywiście, że gospodynie bez większego wysiłku odniosą w sobotę okazałe zwycięstwo, ale niewątpliwie to właśnie w tym zestawieniu papierowe faworytki wskazać zdecydowanie najłatwiej.

Korespondencyjną rywalizacją o uniknięcie bezpośredniej degradacji do Elitettan żyć będą natomiast fani z Brommy i Uppsali. Póki co o jeden punkt bliżej celu znajdują się zawodniczki z zachodniego Sztokholmu, ale aby utrzymać lokatę gwarantującą prawo gry w barażach, muszą one w swoim ostatnim meczu osiągnąć wynik nie gorszy niż ich bezpośrednie rywalki. Jeżeli zatem Uppsala podzieli się punktami z Djurgården, to Bromma będzie musiała przynajmniej wyrównać to osiągnięcie w starciu z Växjö. W teorii podopiecznym Daniela Gunnarsa sprawę ułatwia fakt, że piłkarki ze Småland swój nadrzędny na obecny sezon cel zrealizowały już przed tygodniem, ale czy w związku z tym możemy mówić już o definitywnym rozstrzygnięciu? Zdecydowanie nie, a w Uppsali niezmiennie wierzą w cuda, gdyż w takich kategoriach należałoby traktować fakt, że budowana przecież na Elitettan kadra zdołałaby ukończyć ligowe zmagania na lokacie wyższej niż trzynasta.

Do tego wszystkiego dodajmy jeszcze wyjazd wspomnianego już Vittsjö na Behrn Arenę, gdzie – jako się rzekło – zawodniczki z najsłynniejszej, piłkarskiej wsi w Europie staną przed szansą odblokowania kolejnego questa, jakim niewątpliwie będzie miano drużyny numer jeden w Skanii. Aby to się wydarzyło, trzeba jednak nie tylko pokonać na wyjeździe Örebro, ale jeszcze liczyć na potknięcie zawodniczek z Kristianstad w Linköping. Sobotnie, pierwszoligowe granie powinno zatem dostarczyć nam całkiem solidną dawkę emocji, ale gdyby ktoś z jakiegoś powodu wciąż odczuwał ich niedosyt, to w niedzielę na swoją własną multiligę zaprasza Elitettan. Tam akurat najbardziej istotne rozstrzygnięcia na górze mamy już za sobą, ale korespondencyjna rywalizacja klubów z Sundsvall, Bromölli oraz Bollstanäs o pozostanie na szczeblu centralnym zapowiada się równie frapująco. A skoro tak, to pozostaje chyba tylko życzyć udanego weekendu…