Nadchodzi tydzień prawdy

uefa1

Losowania lubimy szczególnie wtedy, gdy z tych lub innych względów podobają się nam ich wyniki. I trzeba przyznać, że akurat dziś nastał właśnie taki dzień. Przedstawiciele zarówno mistrza, jak i wicemistrza Szwecji mogą bowiem wyjechać ze szwajcarskiego Nyonu z poczuciem, że za niespełna cztery tygodnie czeka ich misja trudna, ale jak najbardziej wykonalna. A my wszyscy – niejako przy okazji – przekonamy się, w którym miejscu na sportowej mapie Europy znajduje się jesienią 2023 szwedzka piłka klubowa. Prawda, że nie mogło być lepiej?

O ile pozycji FC Rosengård w gronie drużyn rozstawionych w decydującej fazie eliminacji mogliśmy być pewni już od dawna, o tyle drzwi do fazy grupowej dla piłkarek z Hisingen mocno otworzyły zawodniczki niemieckiego Frankfurtu oraz francuskiego Paris FC. To właśnie te dwa kluby w poprzedniej fazie wyrzuciły za burtę europejskich pucharów wyżej notowane Juventus oraz Arsenal, dzięki czemu Häcken mógł dziś w ogóle liczyć na wylosowanie znajdującego się potencjalnie w zasięgu rywala. I tak się właśnie stało, choć nie oszukujmy się: to nie podopieczne libańskiego trenera Maka Adama Linda będą w tym dwumeczu faworytkami. Oczywiście, doskonale pamiętamy, że holenderskie Twente w dwóch poprzednich edycjach solidarnie potykało się w kwalifikacjach na portugalskiej Benfice, ale obecny sezon przynosi nam zupełnie nowe rozdanie, a mobilizacja na awans do fazy grupowej jest w Enschede większa niż kiedykolwiek wcześniej. Co jednak najważniejsze, za tymi deklaracjami idą nie tylko słowa, ale i czyny, o czym w ostatnich tygodniach przekonujemy się regularnie. Superpuchar Holandii a Amsterdamie? 5-2 z mistrzowskim Ajaksem. Odwrócenie meczu z Levante pomimo dwubramkowego prowadzenia zawodniczek z Walencji? Odhaczone. O demolce na austriackim Sturmie Graz wspominać więc nawet nie będziemy, choć tam przy dobrych wiatrach mogło spokojnie skończyć się nawet dwucyfrówką. Te wszystkie statystyki wydają się jeszcze bardziej okazałe, gdy zestawimy je z całkowitą strzelecką niemocą, która po mundialowej przerwie ewidentnie dopadła piłkarki z Bravida Areny. I nawet jeśli weźmiemy pod uwagę absencje Stine Larsen, czy Clarissy Larisey, to nie trzeba wielkiej analizy, aby zauważyć, która z tych dwóch ekip aktualnie znajduje się w uderzeniu, a która zmaga się z przejściowymi trudnościami. Decydujący dwumecz rozegrany zostanie jednak za miesiąc i jest to jak najbardziej wystarczająco dużo czasu, aby proporcje te nie tyle odwrócić, co przynajmniej nieco na naszą korzyść zmienić.

Niezwykle interesujący na wielu płaszczyznach przeciwnik trafił się także mistrzyniom z Malmö. Spartak Subotica to niemal dyżurny uczestnik eliminacji piłkarskiej Ligi Mistrzyń, ale najlepszy serbski klub jak dotąd fazę grupową szturmował bez powodzenia. Dwa lata temu drogę do futbolowego raju zamknęło im… Twente, które zresztą chwilę później przegrało rywalizację z Benfiką. Wracając jednak do tegorocznych zmagań, ekipa z Suboticy ewidentnie upodobała sobie nordyckie skalpy, gdyż prawo rywalizacji z Rosengård zapewniły jej zwycięstwa nad Klaksvikiem z Wysp Owczych oraz fińskim KuPS. Szczególnie ten drugi mecz może dostarczyć sztabowi ze Skanii mnóstwo ciekawych materiałów do analizy, gdyż w barwach ekipy z Kuopio obejrzeliśmy na boisku sporo zawodniczek grających wcześniej w klubach Damallsvenskan i Elitettan. Błędów przez nie popełnionych trzynastokrotne mistrzynie Szwecji będą musiały się mocno wystrzegać, gdyż Spartak – choć europejską potęgą może nie jest – także potrafi boleśnie ukąsić. Jak to często w przypadku przedstawicielek wschodniej Europy bywa, o sile mistrzyń Serbii stanowią w dużej części piłkarki zagraniczne, wśród których wyróżnić możemy dwudziestoletnią reprezentantkę Ghany Doris Boaduwę (autorkę obu goli w rywalizacji z KuPS), Kanadyjkę o norwesko-filipińskich korzeniach Kaelę Hansen, czy wreszcie amerykański duet pomocniczek Ostrem – Langdok. Nie są to oczywiście nazwiska, przed którymi w Rosengård ktokolwiek padnie na kolana, ale Malmö Idrottsplats było już areną tylu rozczarowujących, pucharowych batalii (przywołamy tu chociażby Slavię oraz St. Pölten), że zachowanie maksymalnej koncentracji będzie tu absolutnym kluczem. Na wpadkę pozwolić sobie nie można, gdyż dla najbardziej utytułowanego szwedzkiego klubu może być to realnie ostatnia szansa na posmakowanie Ligi Mistrzyń na przynajmniej kilka najbliższych lat. Tyle tylko, że do dokładnie takich samych wniosków mogą dojść także w Suboticy…


Prognoza szans na awans (stan na 15. września):

Spartak Subotica 32.1% – 67.9% FC Rosengård

BK Häcken 36.5% – 63.5% FC Twente

uefa2

Kadra na Ligę Narodów

BrM4fyr6RbyzdsO8j5y4gYrTjtk

Anna Anvegård po dłuższej przerwie pojawi się na zgrupowaniu pierwszej reprezentacji (Fot. GP)

Nie ma rewolucji, jest ewolucja – tak w najkrótszy sposób można podsumować pierwsze pomundialowe powołania szwedzkiego selekcjonera. Peter Gerhardsson swoimi wyborami obserwatorów nie zaszokował, ale tak naprawdę chyba nikt spośród zebranych na konferencyjnej sali nie spodziewał się, że akurat dziś z mównicy padną jakiekolwiek sensacyjne deklaracje czy nazwiska. Zbyt długo i zbyt dobrze znamy już naszego szkoleniowca, aby oczekiwać z jego strony radykalnego cięcia nawet w tak wydawałoby się sprzyjającym momencie jak początek nowego, reprezentacyjnego cyklu. Pojedyncze roszady jednak nastąpiły i choć część z nich niejako wymuszona została przez kontuzje kluczowych piłkarek, to jednak osoby następczyń jednoznacznie pokazują, że nasz sztab nie porusza się bynajmniej bez mapy i doskonale zdaje sobie sprawę z bieżących wydarzeń na krajowych i światowych boiskach. A ta świadomość może okazać się być może najcenniejszą obserwacją z całego dzisiejszego wystąpienia.

Absolutnie nie dziwi nas zatem, że pech Fridoliny Rolfö i Rebecki Blomqvist okazał się szansą dla kreatywnego i bramkostrzelnego duetu z Hisingen Anna Anvegård – Rosa Kafaji. Dla obu tych zawodniczek nie będzie to bynajmniej pierwsze reprezentacyjne zgrupowanie, ale pomimo solidnej dyspozycji na boiskach Damallsvenskan zabrakło dla nich miejsca w samolocie na australijsko-nowozelandzki mundial. W połowie czerwca Gerhardsson zapowiadał jednak, że te zawodniczki niezmiennie pozostają w kręgu zainteresowań w perspektywie rywalizacji w Lidze Narodów oraz eliminacjach EURO ’25 i dziś okazuje się, że nie były to słowa rzucane na wiatr. Na ogłoszonej dziś liście uwagę zwraca także nazwisko Julii Zigiotti, którą już za chwilę czeka prawdopodobnie kluczowy sezon w całej, piłkarskiej karierze. Pomocniczka Brighton robiła absolutną furorę na szwedzkich boiskach w barwach kolejno Hammarby oraz Göteborga, ale jej dotychczasowa przygoda z angielską WSL przypominała mocno rozchwianą sinusoidę, w której zdecydowanie więcej było jednak rozczarowań niż zachwytów. 26-latka niezmiennie może jednak liczyć na zaufanie ze strony trenerów i nie obrazilibyśmy się chyba, gdyby już tej jesieni zaczęła się za otrzymane wsparcie odpłacać świetną postawą na boisku. Tę samą prośbę możemy zresztą skierować pod adresem Hanny Bennison, bo nasza Golden Girl w kadrze gra już od kilku lat, a liczba udanych występów w żółto-niebieskim trykocie zatrzymała się u niej na cyfrze jeden i ani myśli drgnąć. Najwyższy czas, aby ten stan rzeczy zmienić, bo o potencjale zawodniczki Evertonu specjalnie przekonywać nie musimy chyba nikogo.

Zastanawiający może być fakt, że w gronie powołanych znalazły się 36-letnia Linda Sembrant oraz 33-letnia Sofia Jakobsson, ponieważ nie wydaje się, aby któraś z wymienionych tu weteranek była jeszcze w stanie dać tej drużynie dodatkową jakość. Sens tych wyborów tłumaczyliśmy jednak wielokrotnie, więc robienie tego ponownie nie ma chyba większego sensu, podobnie zresztą jak analizowanie w tym kontekście ostatnich meczów San Diego Wave. To nie aspekty piłkarskie grają tu bowiem pierwszoplanowe role i po prostu przyjmijmy do wiadomości, że dopóki na przykład Jakobsson będzie miała chęć tłuc się co kilka tygodni do Göteborga z południowej Kalifornii, to selekcjoner tej przyjemności jej nie odbierze. A niezwykła historia reprezentacyjnych losów Therese Sjögran udowadnia, że nawet w takim szaleństwie czasami jest metoda, choć akurat w tych przypadkach powtórki z rozrywki raczej nie powinniśmy oczekiwać. Zastanawiać może ponadto przywiązanie Gerhardssona do osoby Tove Enblom, która w tym sezonie jest jedną ze słabszych golkiperek na boiskach szwedzkiej Damalsvenskan, ale i tutaj nie ma sensu rozdzierać szat z dwóch prozaicznych powodów. Po pierwsze, mówimy tu (z całym szacunkiem) jedynie o roli trzeciej bramkarki, a więc zawodniczki ze znikomymi szansami na grę. Po drugie, konkurencja na tym polu jest tak słaba, że nawet jeśli Holmgren lub Hjern miałyby po swojej stronie więcej konkretów, to jednak żadna z nich nie zrobiła tyle, aby szczególnie głośno się o jej obecność na zgrupowaniu upominać. Jedynym nazwiskiem, którego na liście Gerhardssona faktycznie brakuje wydaje się wyróżniająca się tydzień w tydzień na ligowym podwórku Marika Bergman Lundin z Häcken, bo imponujące wiosną Matilda Vinberg, Evelyn Ijeh oraz My Cato ostatnimi czasy wyraźnie obniżyły loty, a na wyróżnienie dla Ellen Wangerheim czy Moniki Jusu Bah byłoby chyba jeszcze zbyt wcześnie. Choć oczywiście mamy nadzieję, że wszystkie te zawodniczki w notesie sztabu pierwszej reprezentacji już się znalazły i są podkreślone niebieskim lub żółtym flamastrem. Bo nawet jeśli zdecydujemy się na ewolucję w miejsce rewolucji, to z rozpoczęciem tego procesu zwlekać zdecydowanie nie można.


Kadra na Ligę Narodów:

sep1

sep2

Nowe otwarcie w Kristianstad

kdff

W Kristianstad wiedzą jak wygrywać u siebie z Piteå (Fot. Bildbyrån)

Jeżeli na przestrzeni zaledwie jednej kolejki w ligowym menu mamy zarówno starcie Häcken z Rosengård, jak i rozgrywane przy rekordowej frekwencji derby Sztokholmu, to z przyczyn absolutnie oczywistych właśnie te wydarzenia generują zdecydowaną większość atencji całego piłkarskiego środowiska w Szwecji. Jak się jednak okazało, taki podział uwagi można uznać za cokolwiek niesprawiedliwy, gdyż w zakończony weekend to na innych stadionach działo się zdecydowanie więcej i ciekawiej. No dobrze, w zasadzie mówimy tu tak naprawdę o jednym stadionie, ale to i tak malutki kroczek do przodu w porównaniu z generalnie nudną i ciągnącą się w nieskończoność pierwszą jesienną serią spotkań. Tym razem ogólnego szału futbolowych uniesień też oczywiście nie było, ale doczekaliśmy się przynajmniej momentów, a Kristianstad i Piteå na około dwa kwadranse wsadziły nas wszystkich na taki rollercoaster, że chyba nawet trenerzy Gunnarsdottir oraz Carlsson nie do końca ogarniali co aktualnie dzieje się na murawie.

Oczywiście, mecz w Kristianstad także nie był piłkarskim arcydziełem, ale przynajmniej pod względem poziomu emocji zgadzało się tam wszystko. Rozgrywająca naprawdę udany premierowy sezon na szwedzkich boiskach Samantha Murphy wielokrotnie była tej wiosny bohaterką numer jeden klubu z Norrbotten, ale tym razem to jej kiksy sprawiły, że rewelacja tegorocznych rozgrywek kolejny raz nie potrafiła odczarować stadionu we wschodniej Skanii. 25-letnia golkiperka z Ohio dwukrotnie traciła równowagę w tak niefortunnych sytuacjach, że bezwzględne gospodynie chwilę później z niebywałą precyzją pakowały futbolówkę do jej siatki. Inna sprawa, że wielkiego meczu nie rozgrywała również rezerwowa nominalnie bramkarka KDFF Moa Olsson (to akurat raczej norma), która najpierw przepuściła strzał głową niegroźny wydawałoby się Anam Imo, a następnie całkowicie niepotrzebnie powaliła we własnej szesnastce szarżującą Katrinę Guillou. Jak zatem widać, ewidentnie nie był to dzień bramkarek, wielkiego futbolu nie prezentowały również obie formacje defensywne, a o zwycięstwie gospodyń przesądziła ostatecznie lepsza skuteczność pod bramką rywalek. I jeśli pierwszy, wrześniowy mecz sugerował, że życie po transferze Evelyne Viens do słonecznej Italii może być w Kristianstad pasmem ofensywnych niepowodzeń, to postawa duetu Tindell – Eiriksdottir w niedzielne popołudnie każe mocno zrewidować te pesymistyczne założenia. Amerykańska snajperka pokazała się z tak dobrej strony, że aż musieliśmy upewnić się, czy ktoś nie przeniósł nas przypadkiem do wiosny 2022, a młodzieżowa reprezentantka Islandii imponowała zarówno wykończeniem, jak i kluczowymi podaniami, które przynajmniej dwukrotnie całkowicie zdezorganizowały solidne zazwyczaj zasieki stawiane przez defensorki z Piteå.

Wspomniane na wstępie hity aż tylu wrażeń nam nie dostarczyły, choć jeszcze w czwartej minucie doliczonego czasu gry Elin Rubensson mogła sprawić, że komplet punktów w rywalizacji z mistrzyniami z Malmö pozostałby w Hisingen. Klasyk szwedzkiej ekstraklasy zakończył się jednak bezbramkowym remisem i choć to Osy z zachodniego wybrzeża zdawały się kąsać częściej i bardziej konkretnie, to trudno powiedzieć, aby podział punktów był z ich perspektywy jakoś szczególnie krzywdzący. Bo przecież gościnie także potrafiły się odgryźć i szczególnie po wejściu na boisko duńskich rezerwowych Bredgaard oraz Holdt udawało im się stwarzać jakiekolwiek zagrożenie pod bramką Jennifer Falk. Zdecydowanie więcej roboty miała jednak w piątkowy wieczór Eartha Cumings, ale i szkockiej golkiperce Rosengård powiodła się sztuka dotrwania do ostatniego gwizdka z zerowym kontem po stronie strat. A pokonać próbowały ją nie tylko mająca za sobą fenomenalny mundial Rubensson, ale także niezwykle aktywna na prawej flance Katariina Kosola, czy bramkostrzelna i bezustannie szukająca dogodnych pozycji do oddania strzału Anna Anvegård. Gola doczekaliśmy się za to w derbach stolicy, które jednak samą dramaturgią również nas nie porwały. Na wysokości zadania zdecydowanie stanęli kibice obu ekip, ale kapitalna atmosfera na trybunach Tele2 Areny tym razem wyjątkowo nie przeniosła się na boisko i coś nie bez przyczyny przypuszczamy, że żadna z sytuacji z tego meczu nie zostanie za kilka miesięcy częścią stadionowej oprawy. Z perspektywy Hammarby najważniejsze było jednak zwycięstwo, a to ostatecznie padło łupem zawodniczek z Södermalm dzięki sytuacji z 37. minuty. Wtedy właśnie środkiem boiska urwała się Vilde Hasund, zauważyła doskonale podłączającą się do akcji Jonnę Andersson, a lewa wahadłowa reprezentacji Szwecji dośrodkowała na tyle skutecznie, że przecinająca jej centrę Matilda Plan umieściła futbolówkę w bramce Djurgården. Piłkarki Dumy Sztokholmu ponownie zagrały niezwykle ambitnie, raz jeszcze to po ich stronie była większość statystyk, ale ta zdecydowanie najważniejsza znów wskazywała na rywalki. Te jednak taki stan rzeczy zawdzięczać mogą nie tylko szczęściu, ale i umiejętnościom Anny Tamminen, która jak mało kto potrafi popisać się klasową interwencją właśnie wtedy, gdy jest ona najbardziej potrzebna.

Na pozostałych stadionach działo się dokładnie to, co dziać się miało. Rozpędzone Vittsjö dopisało do swojego dorobku kolejne zwycięstwo, choć jego rozmiary okazały się ostatecznie zdecydowanie skromniejsze od oczekiwanych. W rywalizacji dwóch beniaminków górą był ten z Norrköping, lecz Uppsala raz jeszcze spróbowała odwrócić losy teoretycznie przegranego już meczu i naprawdę niewiele brakowało, aby z Platinumcars Areny podopieczne trenera Fagerholma wracały jednak z punktem. Trening punktowany w rywalizacji z Kalmarem urządziły sobie Finki reprezentujące na co dzień klub z Örebro. Dziewiętnastoletnia Inka Sarjanoja popisała się na Behrn Arenie klasycznym hat-trickiem, a asysty przy jej trafieniach zapisały na swoich kontach między innymi Jenny Danielsson oraz Heidi Kollanen.


Komplet wyników:


Statystyki indywidualne:


Statystyki drużynowe:


Przejściowa tabela:

dam2

Jesienny skarb kibica 2023

ssk

BP

Djurgården

Hammarby

Häcken

Kalmar

Kristianstad

Linköping

Norrköping

Piteå

Rosengård

Uppsala

Vittsjö

Växjö

Örebro