
Europejskie puchary, czyli defensorki z Umeå kontra Rachel Yankey (Fot. David Price)
Z dość oczywistych powodów grudzień nie jest miesiącem, w którym szwedzkie stadiony znajdują się w centrum uwagi fanów futbolu, ale nie jest to bynajmniej równoznaczne z tym, że cały piłkarski świat właśnie udał się na zimowy wypoczynek. Co więcej, w tym roku ostatnie dni przyniosły nam wiele zmian, które w bezpośredni sposób dotkną nasze kluby startujące w Lidze Mistrzyń UEFA. Mocno wyczekiwana reforma teoretycznie najbardziej prestiżowych rozgrywek na kontynencie była zapowiadana już od dłuższego czasu, ale dopiero teraz poznaliśmy w detalach system, według którego najlepsze kluby będą rywalizować przez kilka najbliższych lat. Wnioski? Jest to niewątpliwie krok we właściwym kierunku, choć jeszcze bardzo wiele pozostało do zrobienia, jeśli chcemy, aby klubowe zmagania pod egidą UEFA uzyskały wreszcie należny im prestiż.
Nowa formuła rozgrywek obowiązywać będzie od sezonu 2021/22, co oznacza mniej więcej tyle, że finał Ligi Mistrzyń na Gamla Ullevi w Göteborgu będzie jednocześnie symbolicznym pożegnaniem z obecnym, tak często i zarazem słusznie krytykowanym systemem. Jesienią 2021 do rywalizacji z rywalkami z całej Europy przystąpią już nie dwa, lecz trzy szwedzkie kluby, co potencjalnie jeszcze bardziej zwiększy dramaturgię na finiszu zmagań na boiskach Damallsvenskan. Zajęcie na koniec sezonu trzeciego miejsca od teraz oznaczać będzie bowiem nie tylko miejsce na symbolicznym, ligowym podium, ale także szansę na pokazanie się w Europie. Żeby jednak nie było zbyt słodko, wszyscy nasi przedstawiciele rozpoczną przygodę z Ligą Mistrzyń już na etapie eliminacji, a droga do upragnionej fazy grupowej wyglądać będzie całkowicie inaczej dla każdego z nich.
Teoretycznie najprostsze zadanie czekać będzie na przyszłoroczne mistrzynie Szwecji, które o przepustkę do grona szesnastu najlepszych zespołów Europy zagrają dwumecz ze zwycięzcą krajowych rozgrywek z innej, najprawdopodobniej niżej notowanej federacji. W podobny sposób o fazę grupową powalczy także druga drużyna sezonu 2020 w Damallsvenskan, choć ona rywalizować będzie w tak zwanej ścieżce ligowej, co jest równoznaczne z tym, że przyjdzie jej skrzyżować rękawice z teoretycznie silniejszym przeciwnikiem. Jak silnym? W skrajnie niekorzystnym przypadku może być to nawet wicemistrz Francji, Anglii lub Niemiec. Zdecydowanie najdłuższą drogę do europejskiej elity będzie mieć trzecia ekipa szwedzkiej ligi, która najpierw będzie musiała pomyślnie przejść przez przez rozgrywany systemem pucharowym mini-turniej z udziałem czterech drużyn, a następnie – niejako na dokładkę – okazać się lepsza w dwumeczu od najpewniej wyżej rozstawionego przeciwnika. Czyli, podsumowując to wszystko, w teorii Damallsvenskan od sezonu 21/22 może wprowadzić do fazy zasadniczej nawet trzech swoich przedstawicieli, ale każdy z nich będzie musiał najpierw przedrzeć się przez niełatwe sito eliminacyjne.
******
Poważne zmiany czekają nas także na piłkarskiej mapie Szwecji, a mówiąc bardziej szczegółowo: na mapie Skanii. Do świata żywych powraca bowiem stary-nowy klub Malmö FF, choć – wbrew wcześniejszym zapowiedziom – nie powstanie on w wyniku fuzji z występującym na zapleczu Damallsvenskan Limhamn Bunkeflo. Po długiej i pełnej nieoczekiwanych zwrotów akcji kampanii, udziałowcy klubu ze stolicy Skanii większością dwustu głosów zdecydowali, że nie zamierzają iść doskonale znaną nam z innych krajów drogą na skróty, a bardziej niż przejmowanie cudzych licencji interesuje ich ekscytująca perspektywa przebycia drogi od najniższej do najwyższej klasy rozgrywkowej. Jest to oczywiście równoznaczne z tym, że piłkarki w charakterystycznych, błękitnych strojach na boiskach Damallsvenskan ujrzymy nie wcześniej niż w drugiej połowie lat dwudziestych, ale za to nikt nigdy nie będzie mógł im powiedzieć, że ich obecność wśród najlepszych drużyn w kraju jest wynikiem prywatnych fanaberii lub ingerencji tej czy innej grupy nacisku. W Malmö o pierwszą ligę powalczą wyłącznie na boisku i taką postawę – niezależnie od własnych sympatii czy antypatii – musimy bardzo szanować. Tym bardziej, że w coraz bardziej przesiąkniętym wszechobecną komercją piłkarskim świecie jest ona coraz większą rzadkością. A warto dodać, że w Skanii wcale nie zamierzają zadowalać się samym awansem do Damallsvenskan. Cel klubu jest bowiem jasny, przejrzysty, a zarazem perfekcyjnie realny: zostać numerem jeden w Szwecji i regularnie pokazywać się z dobrej strony w Europie. A zatem: pozostaje po prostu trzymać kciuki za powodzenie misji Malmö, gdyż pokazuje nam ona, że nawet we współczesnym futbolu aspekt czysto sportowy wciąż może mieć decydujące znaczenie. A czasami może być nawet początkiem rzeczy naprawdę wielkich.