EUROkronika – dzień 12

1200

Fot. Anna Tärnhuvud

Emocje po cokolwiek nieoczekiwanej porażce z Włoszkami na koniec fazy grupowej nie mogą opaść. To dobrze. Oznacza to bowiem dokładnie tyle, że reprezentacja prowadzona przez Pię Sundhage oraz Lilie Persson nie jest jedynie tworem stworzonym dla na potrzeby szaleńców, ale organizmem mającym bezpośredni wpływ na aktualne samopoczucie setek tysięcy ludzi. Na ten moment nie jest ono oczywiście najlepsze, choć z pewnym rozbawieniem zauważam, że zrozumienie dla niedawnych wydarzeń w Doetinchem jest wprost proporcjonalne do liczby obejrzanych meczów i treningów kadry. Nie chcę przez to powiedzieć, że sam przewidywałem taki właśnie obrót wypadków, gdyż prawda jest taka, że w ostatnim meczu liczyłem na trzy punkty nawet gdybyśmy mieli grać od pierwszej minuty Hanną Glas i Olivią Schough, ale jednak zwycięstwo Włoszek nie sprawiło, że w jednej chwili zawalił mi się cały porządek świata. Po prostu, widziałem Viborg, widziałem Chiny, widziałem Meksyk, zdawałem sobie sprawę z wielu problemów sportowych i pozasportowych dręczących tę drużynę i myślę, że w miarę obiektywnie potrafiłem oszacować jej aktualne możliwości. Temat ten poruszałem zresztą wielokrotnie, więc zainteresowanych (ze szczególnym uwzględnieniem tych, którzy wciąż widzą w obecnej szwedzkiej reprezentacji piłkarskiego hegemona) odsyłam do archiwalnych tekstów, które znajdziecie między innymi tutaj, tutaj i tutaj. Mam nadzieję, że pozwolą one choć w pewnym stopniu zrewidować oczekiwania wobec ekipy, która na czternaście ostatnich meczów na wielkich imprezach wygrała dwa (z RPA i Rosją).

Czy powyższy akapit oznacza, że przez sobotnim ćwierćfinałem jestem pesymistą? Absolutnie nie! Jak zawsze jestem realistą i takie podejście do tematu pozwala mi dostrzec mnóstwo powodów, dla których już na etapie ćwierćfinału zakończymy przygodę gospodyń EURO 2017 z turniejem. Po pierwsze, zagramy z przeciwnikiem potrafiącym grać w piłkę, dzięki czemu nie będzie trzeba przez dziewięćdziesiąt minut mordować się z atakiem pozycyjnym, który nie jest naszą najsilniejszą bronią. Po drugie, Hedvig Lindahl, w przeciwieństwie do wielu innych bramkarek, w decydujących momentach zazwyczaj nie zawodzi. Po trzecie, szybkie kontrataki i stałe fragmenty mamy dopracowane do tego stopnia, że nie będę ani trochę zaskoczony, jak coś po nich wpadnie. Po czwarte, Jessica Samuelsson wielokrotnie pokazywała, że doskonale potrafi poradzić sobie z Lieke Martens nawet wtedy, gdy ta ostatnia znajduje się w świetnej formie. Po piąte, defensywa w spotkaniu z Włoszkami chyba wyczerpała już cały limit błędów na ten turniej. Po szóste … i tak mógłbym wymieniać jeszcze długo. Nie wycofuję się z tego, że biorąc pod uwagę wyłącznie aktualny potencjał sportowy faworytkami sobotniego starcia będą Holenderki, ale jak najbardziej potrafię sobie wyobrazić scenariusz, w którym to Rolfö, Dahlkvist, czy Seger będą po ostatnim gwizdku celebrować awans do najlepszej czwórki. Dlaczego? Ponieważ w futbolu na koniec zwycięża nie ten, który ma więcej atutów, lecz ten, który potrafi zrobić z nich właściwy użytek. Coś na ten temat chyba wiemy, prawda?

Często spotykam się z porównywaniem fazy grupowej EURO 2017 do tego samego etapu ubiegłorocznych Igrzysk, ale wydaje mi się, że takie analogie są cokolwiek chybione. Na boiskach Holandii reprezentacja Szwecji prezentuje się bowiem zdecydowanie lepiej niż rok temu w Brazylii, czego dowodem są nie tylko suche liczby (bilans bramkowy 4-3 zamiast 2-5 przy identycznym dorobku punktowym), ale i zestawienie ze sobą poszczególnych meczów. Chyba nikt nie zaprzeczy, że:

– z Niemcami zagraliśmy lepiej niż rok temu z Chinami

– z Rosją zagraliśmy lepiej niż rok temu z RPA

– z Włochami zagraliśmy lepiej niż rok temu z Brazylią

Jak do tej pory, porównania wychodzą zatem jednoznacznie na plus dla tegorocznej kadry, a drabinka fazy pucharowej układa się nam niemal identycznie jak w Brazylii. Aby zagrać ewentualny finał z Niemkami znów będzie trzeba poradzić sobie z gospodyniami oraz jednymi z głównych faworytek, choć tym razem odwrócona została kolejność tych potyczek. Pozostaje zatem mieć nadzieję, że przez przypadek nie odwrócą się wyniki (no, może poza samym finałem), choć jednocześnie raz jeszcze przestrzegam przed zbyt mocnym rozdmuchiwaniem oczekiwań. Jeśli wygramy ten turniej, co jak najbardziej jest realne, to zrobimy to na własnych zasadach. Jeśli nie, to najpewniej dokona tego ktoś od nas lepszy i trzeba będzie to zaakceptować. Przed najważniejszym meczem (najważniejszymi meczami) mistrzostw warto jednak pamiętać o tym, że szwedzkie piłkarki na tym etapie rozgrywek już absolutnie nic nie muszą. Ale z całą pewnością mogą, chcą i oczywiście spróbują!

******

823165706_9516

Fot. Getty Images

Gdyby ktoś dwa tygodnie temu powiedział, że Francja zagra w ćwierćfinale EURO 2017 uznalibyśmy to za równie oczywiste, co fakt, że właśnie ten kraj zorganizuje najbliższy mundial. Podopieczne Oliviera Echouafniego postanowiły jednak, że na holenderskich boiskach zrobią Szwecję i zamiast w dobrym stylu nie pozostawić niżej notowanym rywalkom złudzeń, do ostatnich chwil drżały o miejsce w ósemce. Można zażartować, że mając w pamięci wszystkie efektowne zwycięstwa w meczach fazy grupowej, po których za każdym razem następowało równie spektakularne wykolejenie, tym razem Les Bleues zapragnęły zasmakować czegoś odwrotnego, ale dopiero w niedzielę wieczorem przekonamy się, czy Francuzkom faktycznie będzie do śmiechu. czy może płakać będzie nie tylko Eve Perisset. Trochę w cieniu batalii w Bredzie, pierwsze miejsce w grupie przypieczętowały Austriaczki, których postawę na turnieju najtrafniej podsumował popularny wczoraj w mediach społecznościowych cytat z Wolfganga Amadeusza Mozarta. Doceniając niesamowity wyczyn drużyny prowadzonej przez Dominika Thalhammera trzeba jednak wspomnieć o tym, że wczoraj niezwykle ważnego gola podarowała im Gudbjörg Gunnarsdottir. Najlepszej golkiperce wiosny 2017 w Damallsvenskan przytrafił się bardzo niefortunny kiks, z którego jedyny właściwy użytek zrobiła Sarah Zadrazil, a Islandki pożegnały się z turniejem bez choćby jednego punktu, choć nie zapominajmy, że w starciu z Francją jak najbardziej im się on należał.

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s