
Fot. Anna Tärnhuvud
Blisko, blisko, coraz bliżej. Ćwierćfinałowa euforia ogarnia powoli całą Holandię, ale gdyby wczoraj do bazy szwedzkiej reprezentacji zajrzał przypadkowy przechodzień, z pewnością nie zorientowałby się, że mieszka tu drużyna, która za mniej więcej 48 godzin stoczy być może swój najważniejszy w tym roku bój. Żadnej nerwowości, żadnej paniki, wszystko toczyło się według zaplanowanego jeszcze przez rozpoczęciem mistrzostw harmonogramu, który wyraźnie zakładał, że w czwartek kadrowiczki dostaną dzień wolny. Ponieważ w środowych zajęciach brały udział jedynie te piłkarki, które nie zagrały w meczu z Włoszkami przynajmniej jednej połowy, aż trzynaście zawodniczek na dobrą sprawę nie odbyło jeszcze w tym tygodniu ani jednej poważnej jednostki treningowej. Czy powinniśmy się zatem obawiać, że pewien mikrocykl został zaburzony? Zdaniem Lilie Persson, w żadnym wypadku nie ma powodów do niepokoju. Zarówno od strony fizycznej, jak i mentalnej, niezwykle istotne jest, aby ciało i umysł dostały trochę wytchnienia. Dziś wieczorem będziemy tylko rozmawiać o Holandii, a jutro i pojutrze przyjdzie czas na wykorzystanie tej wiedzy w praktyce. Skupimy się przede wszystkim na ich ofensywie i naszej defensywie, trochę czasu poświęcimy też jak zwykle na stałe fragmenty, ale dużo więcej zrobić nie zdążymy – podkreślała szwedzka współselekcjonerka, która dostrzega u naszych najbliższych rywalek także słabe punkty. W ofensywie rzeczywiście są tam cztery fenomenalne piłkarki, ale już defensywa nie wygląda tak stabilnie. Ich obrończynie mają spore braki szybkościowe – zauważyła Persson i dodała. – Będziemy bardzo dużo rozmawiać o cierpliwości, ponieważ mniej więcej w okolicach sześćdziesiątej minuty Holenderki zazwyczaj zaczynają pękać. Poza tym, wydaje się, że one są mocno uzależnione od postawy wyjściowej jedenastki, a zmienniczki nie wnoszą wiele. Ostatnie trzydzieści minut powinno więc należeć do nas, a im dłużej będzie trwał ten mecz, tym większe będą nasze szanse. Szczególnie w przypadku dogrywki.
Drugim tematem, który zdominował czwartkową konferencję, była mało sportowa postawa włoskich piłkarek we wtorkowym meczu. Lilie Persson podkreśliła, że dawno nie spotkała drużyny, która z tak wielką konsekwencją uciekała się do przekraczania przepisów, krytykując szczególnie manierę pociągania rywalek za koszulki przy każdej stykowej sytuacji. Ze swoją trenerką całkowicie zgodziła się Kosovare Asllani. Najbardziej zaskoczyło mnie, że zostałam pociągnięta za włosy. Na szczęście w tamtej sytuacji dostałyśmy przynajmniej rzut wolny – komentowała pomocniczka Manchesteru. Do sprawy odniosła się także Linda Sembrant, która podkreśliła, że Pia Sundhage oraz Lilie Persson zawsze uczulały swoje piłkarki, aby bez względu na sytuację zawsze grać i postępować fair. Wiemy tyle, że powinnyśmy starać się jak najdłużej utrzymać na nogach, więc czasami zdarza się, że wręcz bronimy się przed upadkiem, zamiast po prostu się położyć. Taki jest nasz styl i jestem z tego dumna – podkreśliła Sembrant, zauważając przy tym, że byłoby miło, gdyby sędzie częściej zwracały uwagę na przekraczanie przepisów także w sytuacjach, w których poszkodowana zawodniczka nie próbuje na nich niczego wymusić.
******

Fot. Getty Images
O ile w Arnhem działo się w czwartek stosunkowo niewiele, o tyle w Tilburgu i w Deventer obejrzeliśmy najlepsze możliwe zakończenie fazy grupowej EURO 2017. Przez ostatnie dwa tygodnie przywykliśmy już do tego, że holenderskie mistrzostwa wymykają się jakimkolwiek regułom, ale jednak fakt, że zarówno Szkotki, jak i Portugalki od awansu do ćwierćfinału dzielił zaledwie jeden gol, wciąż brzmi – przynajmniej dla mnie – jak opowieść z działu fantastyka. Żeby było jeszcze ciekawiej, w trzeciej minucie doliczonego czasu gry Laura Luis miała na nodze piłkę na ćwierćfinał, ale z jej strzałem bez większych problemów poradziła sobie Chamberlain. Tę sytuację warto zapamiętać, gdyż może się jeszcze zdarzyć tak, że będziemy o niej opowiadać przyszłym pokoleniom. Od działań portugalskiej federacji w najbliższych latach zależy jednak, czy będzie to opowieść o narodzinach nowej, futbolowej potęgi, czy też o jednorazowym, lecz honorowym występie zawodniczek z tego kraju na wielkiej imprezie.
Już teraz swoją wspaniałą historię mogą za to napisać Angielki. Podobnie jak w dwóch ostatnich rozegranych przed turniejem sparingach, Mark Sampson znów zdecydował się wymienić niemal całą jedenastkę i ponownie roszady te przyniosły jego piłkarkom komplet zwycięstw. Oprócz Duggan, Christiansen, czy Parris, sporych rozmiarów cegiełkę do angielskiej wiktorii dołożyła tym razem także portugalska bramkarka, ale w końcu nie od dziś wiemy, że futbol to przede wszystkim gra błędów. Wygrana grupa oznacza, że Lwice w niedzielnym ćwierćfinale czekać będzie pojedynek z Francją, ale Toni Duggan już teraz jest przed nim w niezwykle bojowym nastroju. Jeżeli mogłabym wybrać jeden moment, w którym chciałabym zmierzyć się z Francją, to byłoby to właśnie teraz – zapowiada piłkarka grająca dotychczas w Manchesterze. Pozostaje więc trzymać za słowo!