Portret rywalek – Włochy

ita-1

Kojarzycie może bajkę o sympatycznym Bobie Budowniczym? Od razy przyznaję, iż nie mam pojęcia, jakimi umiejętnościami w swoim fachu dysponował tytułowy bohater tej animowanej serii, ale w ciemno zakładam, że były one na zdecydowanie wyższym poziomie niż u szefów włoskiej federacji piłkarskiej. Oni bowiem za budowanie futbolowej potęgi w swoim kraju dziarsko zabrali się już ponad pół wieku temu i od tego czasu budują, budują, dalej budują, ale końca tej konstrukcji nie widać. Owszem, na przestrzeni lat kilka razy udało im się postawić całkiem solidne fundamenty, czasami ponad powierzchnię ziemi wzbiła się nawet pierwsza czy druga kondygnacja, ale w momencie decydującej próby zawsze brakowało a to konsekwencji, a to determinacji i cały projekt szedł w odstawkę. A gdy sobie o nim przypominano, to trzeba było rozpoczynać zabawę w zasadzie on początku. Ostatnią próbę, oczywiście przy dźwiękach szumnych i głośnych zapowiedzi, podjęto zresztą całkiem niedawno, a pełna profesjonalizacja krajowej ligi piłkarskiej była póki co jej najważniejszym elementem. I choć – jak to zwykle w tym pięknym skądinąd zakątku świata bywa – bez turbulencji i kłótni się nie obyło, tę część planu udało się ostatecznie zrealizować. Pozornie wydaje się więc, że tym razem tego procesu nic już nie zatrzyma, ale pomni poprzednich doświadczeń, gratulacje i prezenty zaczniemy wysyłać dopiero wtedy, gdy zobaczymy, że w Rzymie, Turynie i Mediolanie na poważnie zabierają się do konstrukcji dachu. A póki co, choć sprawy niewątpliwie idą we właściwym kierunku, moment ten wciąż jest stosunkowo odległy.

ita-2

Włoska kadra jest o tyle interesująca, że w przeciwieństwie do wielu innych uczestniczących w tegorocznym mundialu reprezentacji, trudno znaleźć w niej jedną, wyraźnie wybijającą się na tle koleżanek gwiazdę. Ostateczny wybór pada jednak na 25-letnią Giugliano i jest to przede wszystkim forma uhonorowania kapitalnego sezonu klubowego, który dopiero co stał się jej udziałem w barwach AS Roma. Dysponująca kapitalnym podaniem, a także niebezpiecznym strzałem z dystansu pomocniczka była jedną z trzech (obok Brazylijki Andressy Alves oraz Norweżki Emilie Haavi) kluczowych postaci historycznej, mistrzowskiej kampanii drużyny ze stolicy Włoch. Teraz, po raz pierwszy w karierze, przyjdzie jej pełnić funkcję głównej kreatorki także na poziomie reprezentacyjnym i absolutnie nie mamy żadnych wątpliwości, że jest w stanie temu zadaniu podołać. Bo szczyt jej piłkarskich możliwości cały czas wydaje się znajdować przed nią, a z każdym upływającym miesiącem sufit ten wydaje się wręcz podnosić, co tylko wzmaga oczekiwania fanów z żółto-czerwonej części Rzymu.

W temacie potencjalnej game changerki wybór także nie był oczywisty, gdyż w tej rubryce moglibyśmy równie dobrze umieścić na przykład super-rezerwową z meczu otwarcia Cristianę Girelli lub równie niepokorną, co niezniszczalną Valentinę Giacinti. Wtedy przypominają się jednak pamiętny triumf sprzed czterech lat nad Australią oraz sensacyjna kampania Juventusu w Lidze Mistrzyń zwieńczona największym sukcesem włoskiej piłki klubowej i już mamy pewność, że Barbara Bonansea to marka sama w sobie. Zawodniczka ta na co dzień prezentuje styl mocno odmienny od tego, który stereotypowo przywoływałby skojarzenia z włoskim futbolem, a dynamika, przyspieszenie i umiejętność znalezienia się we właściwym miejscu i czasie przez wiele lat były jej podstawowymi znakami firmowymi. Dziś nasza bohaterka ma już 32 lata, kontuzje jej bynajmniej nie oszczędzały, ale jeśli w kadrze pani Bertolini jest ktoś, kto będzie potrafił zrobić gola z niczego, to z duża dozą prawdopodobieństwa typujemy, że może być to właśnie zawodniczka oznaczona na tym turnieju numerem osiem. Bo ona po prostu ma w sobie to coś.

O ile obecność szwedzkich piłkarek w kadrach włoskich klubów nie była niczym zaskakującym ani w latach osiemdziesiątych, ani dziś, o tyle podróże w przeciwnym kierunku nie są już zjawiskiem równie częstym. Na tegorocznym mundialu znajdziemy jednak jedną przedstawicielkę Azzurre, która ze Szwecją, a konkretniej z jedną Szwedką, postanowiła związać się zdecydowanie bliżej. 14. lutego 2023 Lisa Boattin oraz Linda Sembrant ogłosiły bowiem, że łączy je znacznie więcej niż jedynie wspólna przynależność klubowa. Informacja ta na szczęście nie skutkowała uruchomieniem medialnego pierdolnika, jak miało to miejsce przy okazji relacji Eriksson & Harder, a to z kolei może być nieśmiałym sygnałem, że chyba powoli zaczynamy wreszcie dojrzewać jako społeczność. Co ciekawe, wielu włoskich ekspertów przewidywało, że pozycję na lewej flance bloku defensywnego okupować będzie młodsza od Boattin o dwa lata Beatrice Merlo, ale obrończyni Interu Mediolan w kadrze na mundial ostatecznie w ogóle się nie znalazła, a urodzona w Wenecji piłkarka Juventusu zapisała na swoim koncie niezwykle udany mecz otwarcia z Argentyną, podczas którego była jedną z najlepszych na boisku, walnie przyczyniając się do wyszarpanego w ostatnich minutach zwycięstwa. To po jej dośrodkowaniu Girelli mogła w decydującym momencie skutecznie dostawić głowę, a intensywne starcie z Miryam Mayorgą dodatkowo utwierdziło nas w przekonaniu, że Boattin nie przestraszy się absolutnie żadnej, boiskowej sytuacji.

ita-3

Zdecydowanie najbardziej intensywnie graliśmy ze sobą w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych minionego wieku i choć ogromną większość tych spotkań dość pewnie rozstrzygaliśmy na swoją korzyść, to z oczywistych względów nie będziemy przykładać do tego zbyt wielkiej wagi. Dzisiejszy futbol od tego, który był udziałem Caroliny Morace czy Leny Videkull, dzielą bowiem lata świetlne i nawet jeśli trzy dekady temu rywalizacja wymienionych tu zawodniczek niewątpliwie rozbudzała emocje, to w odniesieniu do rozgrywanego właśnie na boiskach Australii i Nowej Zelandii mundialu nie znaczy ona kompletnie nic.

Ostatnia dekada przyniosła nam za to zaledwie cztery szwedzko-włoskie konfrontacje i tutaj – co może zaskakiwać – ich bilans wypada zdecydowanie na korzyść naszych rywalek. W tym okresie Blågult pokonały bowiem przeciwniczki z Półwyspu Apenińskiego zaledwie raz, a miało to miejsce w ćwierćfinale niezapomnianego z naszej perspektywy EURO 2013. Mecze domowych finałów sprzed dekady stały się chyba na tyle ikoniczne, że nie trzeba ich szczegółowo przypominać, ale najmłodszym kibicom przypominamy, iż absolutną bohaterką starcia na Örjans Vall w Halmstadzie okazała się wówczas obecna dyrektorka sportowa FC Rosengård Therese Sjögran, która pierwotnie na tamten turniej miała w ogóle nie jechać. Kolejne mecze to już jednak jeden remis i dwa włoskie zwycięstwa, z których najbardziej bolesne było to na koniec fazy grupowej EURO 2017. Inna sprawa, że akurat tamtego wieczora w Doetinchem powodów do radości nie miał absolutnie nikt. My chyba na dobre przekonaliśmy się, że produkt pod tytułem kadra Pii Sundhage jest już produktem wybitnie przeterminowanym, zaś Włoszki, choć grały wtedy najbardziej atrakcyjny futbol w grupie B, finiszowały na ostatniej pozycji w tabeli wskutek dwóch poniesionych wcześniej w niezwykle pechowych okolicznościach porażek. Ostatni oficjalny kontakt obu reprezentacji na najwyższym szczeblu miał miejsce podczas ubiegłorocznego turnieju towarzyskiego o Puchar Algarve i choć w drugiej połowie nasze piłkarki całkowicie zdominowały boiskowe wydarzenia, to remis udało się uratować jedynie dzięki bezbłędnie wykonanemu przez Caroline Seger rzutowi karnemu. Już tradycyjnie w przypadku takich zapowiedzi macie możliwość cofnięcia się to tamtych chwil i przypomnienia sobie emocji, które na żywo nam wówczas towarzyszyły. Potrzebne odnośniki znajdziecie tutaj (EURO ’17), tutaj (tow. ’18) oraz tutaj (tow. ’22). ita-4

Wyniki zdecydowanie lepsze niż gra? Chyba właśnie w ten sposób powinno rozpocząć się obiektywne podsumowanie dotychczasowych osiągnięć włoskiej kadry w finałach piłkarskich mistrzostw świata. Aż dwa z trzech startów w najważniejszej imprezie czterolecia Azzurre kończyły bowiem w najlepszej ósemce, a sukces ten był wypadkową bardzo wielu czynników. Trzydzieści dwa lata temu w Chinach jednym z nich było bez wątpienia szczęśliwe losowanie, połączone dodatkowo z najbardziej korzystnym układem gier, który pozwolił Włoszkom zainaugurować turniej potyczkami z kolejno Tajwanem i Nigerią. Podopieczne trenera Sergio Guenzy stanęły wówczas na wysokości zadania, a komplet punktów wywalczony w dwóch pierwszych meczach z miejsca otworzył im autostradę do fazy pucharowej. Tam czekała już Norwegia i choć kibice na Półwyspie Apenińskim mocno liczyli na kolejny udany występ jednej z największych gwiazd tamtej imprezy Caroliny Morace, to w zderzeniu z solidną, skandynawską defensywą napastniczka Milanu nie miała tym razem aż tak wiele do powiedzenia.

Równie udanie rozpoczął się dla Azzurre mundial 2019 we Francji, podczas którego najpierw w niesamowicie dramatycznych okolicznościach udało się odprawić faworyzowaną Australię, a następnie – już w zdecydowanie bardziej spokojnym rytmie – Jamajkę. Porażka na koniec fazy grupowej z Brazylią skomplikowała sytuację o tyle, że do uszeregowania aż trzech ekip w grupie C potrzebna była mała tabelka, ale tutaj fortuna znów uśmiechnęła się do Włoszek. A zrobiła to na tyle szeroko, że w 1/8 finału na podopieczne trenerki Bertolini czekały nie gospodynie mundialu, a zdecydowanie niżej notowane Chinki, dzięki czemu drugi w historii awans do ćwierćfinału nagle stał się nie tyle marzeniem, co konkretnym celem, który z niesamowitą precyzją udało się zresztą zrealizować. Jedynie w 1999 roku w USA Włoszki miały prawo narzekać na niefart, gdyż wystarczyłoby nieco inne rozstrzygnięcie rywalizacji Niemek z Brazylijkami, a i tym razem udałoby przedłużyć turniejową przygodę poza fazę grupową.

Póki co zauważamy jednak taką prawidłowość, że dwa zwycięstwa na początek oznaczają mocną perspektywę awansu do ósemki. Jeśli więc Szwedki mają w planach popsucie lub przynajmniej porządne zakłócenie włoskiej fiesty, doskonale wiedzą, jakie zadanie czeka je w najbliższą sobotę.

ita-5

Zbyt silne na pierwszą ligę, zbyt mocne na drugą – tak moglibyśmy w telegraficznym skrócie scharakteryzować profil włoskiej kadry na przełomie drugiej i trzeciej dekady XXI wieku. Czyli, upraszczając nieco temat, taka reprezentacyjna wersja stołecznego AIK. Postraszyć tę ścisłą czołówkę również im się oczywiście zdarza, choć w ostatnich miesiącach najcenniejszymi skalpami kadry Mileny Bertolini trzeba chyba nazwać pokonanie kolejno Danii i Norwegii w pierwszej połowie 2022 roku. Od wspomnianego okresu minęło już jednak osiemnaście miesięcy i nie dość, że od tamtego czasu podobnych wyników nie udało się już powtórzyć, to po drodze przytrafiły się jeszcze nieco wstydliwe wpadki z Belgią, Irlandią Północną i Marokiem, a chwilę wcześniej zakończone całkowitą klęską EURO ’22 na boiskach Anglii. Co równie istotne, włoska kadra w zdecydowanej większości z tych spotkań prezentowała raczej toporny i nieco archaiczny futbol, który niekoniecznie wzbudzał entuzjazm neutralnych fanów futbolu. Jak jednak widać, jeżeli Azzurre od czasu do czasu zagrają już coś ponad swój potencjał, to stosunkowo często ma to miejsce w konfrontacjach z rywalkami ze Skandynawii i już samo to powinno stanowić dla naszych kadrowiczek poważną wskazówkę przed sobotnim starciem. Bo jeśli podopieczne Gerhardssona znów wyjdą na murawę z przeświadczeniem, że mecz sam się wygra, to w najbliższy weekend może czekać nas naprawdę nieprzyjemna niespodzianka. A takiej z wielu mniej lub bardziej istotnych powodów zdecydowanie wolelibyśmy jeszcze na tym etapie turnieju uniknąć.

ita-6

Leave a comment