
Gol Amandy Edgren zapewnił zespołowi z Kristianstad jeden punkt (Fot. Kristianstadsbladet)
Gdy na kwadrans przed końcem meczu w Kristianstad, Linköping wciąż prowadził z ekipą ze Skanii różnicą jednego gola, miejscowi kibice mieli pełne prawo obawiać się powtórki ubiegłorocznego scenariusza. Przypomnijmy, że w sezonie 2017 podopieczne Elisabet Gunnardsottir przegrały obie bezpośrednie potyczki z mistrzyniami Szwecji, choć w żadnej z nich nie były bynajmniej zespołem gorszym. Dziś również to do piłkarek z Kristianstad należała inicjatywa, ale do 79. minuty nie przekładało się to na jakiekolwiek wymierne korzyści. Wtedy jednak perfekcyjnie rozegrany rzut wolny pozwolił Amandzie Edgren umieścić futbolówkę w siatce gości, dzięki czemu gospodynie zapisały na swoim koncie trzeci kolejny remis.
Efektowny gol byłej zawodniczki Göteborga wyrównał stan meczu, którego wynik otworzyła już w 11. minucie Kosovare Asllani. Powracająca do gry po drobnym urazie reprezentantka Szwecji zdecydowała się na strzał w krótki róg, który całkowicie zaskoczył nieprzygotowaną do interwencji Moę Olsson. Błąd młodej golkiperki Kristianstad pozwolił obrończyniom tytułu cieszyć się z prowadzenia przez niemal siedemdziesiąt minut, ale okazji na to, aby zdecydowanie wcześniej doprowadzić do remisu, gospodynie miały aż nadto. Przed szansą na pokonanie Hildy Carlén dwukrotnie stawała niezwykle bramkostrzelna tej wiosny Ivarsson, swoje okazje miały również Nilsson i Chukwudi, ale za każdym razem do pełni szczęścia brakowało miejscowym kilkunastu centymetrów. Strzelecką niemoc udało się ostatecznie przełamać w 79. minucie, ale na to, aby poszukać w tym meczu zwycięskiego gola, nie wystarczyło już piłkarkom ze Skanii czasu.
Paradoksalnie, z podziału punktów zdecydowanie bardziej zadowoleni mogą być w Linköping, gdyż drużyna Marcusa Walfridsona raz jeszcze pokazała, że w obecnej formie może liczyć co najwyżej na lokatę w środku ligowej stawki. Oczywiście, w kadrze zespołu z Östergötland znajdziemy wiele ciekawych indywidualności, ale póki ewidentnie nie potrafią one stworzyć na boisku zespołu. Najwięksi optymiści mogą rzecz jasna cieszyć się z powrotu Johanny Rasmussen oraz z obiecującego występu Nicoline Sørensen, ale prawda jest taka, że w mistrzowskim obozie na dziś zdecydowanie szybciej przybywa powodów do zmartwień niż do radości. Wyglądająca na poważną kontuzja Kildemoes, głupia i zupełnie niepotrzebna czerwona kartka Oskarsson, czy wreszcie kompletnie bezbarwny występ Banusic to tylko niektóre z nich.
******
Dwa zwycięstwa na inaugurację sezonu mocno rozbudziły apetyty piłkarek i kibiców Hammarby, ale sobotni mecz skutecznie ostudził ich nadmierny entuzjazm. Beniaminek z Växjö przyjechał do stolicy po trzy punkty i skutecznie realizując swój plan, ów cel zrealizował. Do 57. minuty bezbramkowy remis trzymała sztokholmiankom doskonale dysponowana Emma Holmgren, ale nawet ona była bezradna wobec sytuacyjnego strzału Anny Anvegård, który na początku drugiej połowy dał gościom prowadzenie. Debiutancki gol na pierwszoligowych boiskach na tyle pozytywnie nastroił królową strzelczyń Elitettan, że dwadzieścia minut później raz jeszcze udało jej się skierować futbolówkę do bramki drużyny ze Sztokholmu. Tym razem Anvegård przechytrzyła w walce o piłkę dwie opiekujące się nią defensorki Hammarby (Johansson i Abrahamsson), znów nie pozostawiając Holmgren szans na udaną interwencję. Gol honorowy padł już w doliczonym czasie gry, za sprawą Fridy Sjöberg, która zamieniła na bramkę dobrze wykonany przez rozgrywającą swój pierwszy mecz na szwedzkich boiskach Elise Kellond-Knight rzut wolny. Drugie z rzędu ligowe zwycięstwo Växjö nie było jednak ani przez moment zagrożone, a beniaminek ze Småland znów udowodnił, że walka o czołową szóstkę już w tym sezonie wcale nie musi być dla zespołu Pierre’a Fondina zadaniem niemożliwym do zrealizowania.
Komplet sobotnich wyników: