Almqvist ratuje twarz Linköping

LFC_MCI

Fot. Bildbyrån

Można wyeliminować Apollon grając dobrze przez 45 minut dwumeczu, można wyeliminować Spartę Praga grając dobrze przez 60 minut dwumeczu, ale jeśli ktoś ma nadzieję, że 45 minut dobrej gry wystarczy do wyeliminowania Manchesteru, to może się delikatnie rozczarować. Mistrzynie Anglii przyjechały na Arenę Linköping jak po swoje i nawet przez sekundę nie pozostawiły swoim rywalkom złudzeń co do tego, która z grających w tej parze drużyn może na tę chwilę aspirować do najlepszej czwórki w Europie. Oczywiście, należy docenić pogoń, którą podopieczne Marcusa Walfridssona podjęły po przerwie, gdyż w pewnym momencie wydawało się, że sympatycy LFC będą musieli przeżywać powtórkę ze wstydliwego, jesiennego 0-6 z Eskilstuną, ale z drugiej strony nie zapominajmy, że nawet w tej całkiem niezłej przecież z naszej perspektywy drugiej połowie, Angielki pokazały olbrzymią dojrzałość, dokładając w kluczowym momencie jeszcze jednego gola, który definitywnie rozstrzygnął także kwestię zwycięstwa w meczu rewanżowym.

Wszystko, co najgorsze wydarzyło się jednak przed przerwą, gdyż to właśnie wtedy zespół Nicka Cushinga w zasadzie przypieczętował awans do półfinału. Linköping rozpoczął odważnie, starając się jak najszybciej odrobić przynajmniej część poniesionych w pierwszym meczu strat, ale próby ataków w wykonaniu mistrzyń Szwecji były najczęściej tak skuteczne, jak słynna już kompaktowa ofensywa autorstwa Pii Sundhage. Co gorsza, równie słabo wyglądała postawa defensywy i drugiej linii Linköping, co raz po raz wykorzystywały zawodniczki z Manchesteru, które zarówno w strefie środkowej, jak i na skrzydłach, miały zdecydowanie zbyt wiele swobody. Na efekty takiego obrazu gry nie trzeba było długo czekać i już po niespełna kwadransie doskonale obsłużona przez Stokes Jane Ross wyprowadziła zespół z Anglii na prowadzenie. Kolejne minuty przyniosły nam one-woman-show w wykonaniu Melissy Lawley, która najpierw dwukrotnie asystowała przy trafieniach Georgii Stanway, a następnie dośrodkowała z rzutu rożnego wprost na głowę Beattie. 4-0 dla gości, a przecież mogło być jeszcze wyżej, gdyby nie jedna fenomenalna interwencja Carlén oraz podniesiona chorągiewka sędzi liniowej przy trzecim golu Stanway. Po przeciwnej stronie boiska, Linköping tak naprawdę tylko raz – za sprawą Mariji Banusic – był bliski pokonania Ellie Roebuck.

Po przerwie na placu gry pojawiła się jednak Tove Almqvist i już pierwszy jej rajd dał nadzieję, że mistrzyniom Szwecji uda się jeszcze wyjść z tego dwumeczu z twarzą. 21-letnia pomocniczka zbiegła do linii końcowej, dograła w tempo do nabiegającej na bliższy słupek Banusic, a reprezentacyjna pomocniczka strzałem bez przyjęcia umieściła futbolówkę w siatce Manchesteru. Osiem minut później było już 2-4 i ponownie to Almqvist była tą, która skutecznie napędziła zakończony golem atak. Tym razem, superrezerwowa Linköping w stylu Pernille Harder wdarła się w szesnastkę gości, gdzie została sfaulowana przez Christiansen, a podyktowaną za to przewinienie jedenastkę na bramkę raz jeszcze zamieniła Banusic. W tym momencie wydawało się, że gospodynie spróbują dziś powalczyć choćby o remis, ale piąty gol dla Manchesteru natychmiast ponownie sprowadził nas na ziemię. Elin Landström pozostawiła Nikicie Parris tyle wolnej przestrzeni, że ta mogła spokojnie przygotować sobie centrę do Christiansen, a liderka klasyfikacji strzelczyń angielskiej WSL takich prezentów nie zwykła marnować. W ostatnim kwadransie, po zamieszaniu w polu karnym i strzale z bardzo ostrego kąta rozmiary porażki zmniejszyła jeszcze Almqvist, ale na więcej piłkarkom Marcusa Walfridsona zabrakło już czasu, sił i umiejętności.

Z jednej strony możemy się cieszyć, że dzisiejszy pojedynek na Arenie Linköping nie zakończył się po 45 minutach, z drugiej – żałować, że tak ambitnej postawy mistrzyń Szwecji nie oglądaliśmy od początku tego dwumeczu. Czy przyniosłaby ona awans? Trudno powiedzieć, ale jednak nie sposób pozbyć się myśli, że do rywalizacji z Manchesterem można było podejść zupełnie inaczej. I to właśnie tej bezpowrotnie straconej szansy z perspektywy czasu żal zdecydowanie bardziej niż dwóch przegranych meczów.

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s