
Fot. Anna Tärnhuvud
Top of the class! Mecz przeciwko Rosji nie był oczywiście najlepszym, jaki szwedzka kadra rozegrała w ostatnich latach, ale podobnie jak cztery dni temu, znów mamy zdecydowanie więcej powodów do zadowolenia niż do narzekania. Pewne zwycięstwo 2-0, pierwsze miejsce w grupie i właściwie wszystkie karty w ręku to chyba całkiem niezła sytuacja przed ostatnią serią spotkań. Do tego, aby zapewnić sobie awans do ćwierćfinału wystarczy teraz na dobrą sprawę nawet jednobramkowa porażka w rywalizacji z Włoszkami, ale Nilla Fischer zapowiada, że o żadnych kalkulacjach w najbliższy wtorek nie będzie mowy. Jasne, że chcemy wygrać tę grupę – przekonuje kapitanka Wolfsburga i nie ma powodu, dla którego mielibyśmy jej słowom nie wierzyć.
Rosjanki należy jednak mimo wszystko pochwalić, bo choć Hedvig Lindahl nie miała wczoraj najbardziej pracowitego popołudnia, to jednak na przykład Jelena Daniłowa kilka razy dała się mocno we znaki szwedzkiej defensywie. Kolejny raz niezłą zmianę dała ponadto Nadieżda Karpowa i możemy jedynie zastanawiać się, dlaczego Jelena Fomina znów wpuściła swoją zdecydowanie najgroźniejszą armatę dopiero na końcówkę. To jednak zmartwienie przede wszystkim kadry rosyjskiej, a my możemy cieszyć się z kolejnego gola Lotty Schelin, dzięki któremu najlepsza snajperka szwedzkiej kadry stała się jednocześnie najlepszą szwedzką strzelczynią w historii finałów piłkarskich mistrzostw Europy (do tej pory dzieliła ten zaszczytny tytuł z Hanną Ljungberg). Jej bramka – podobnie jak trafienie Stiny Blackstenius na 2-0 – była wprawdzie bezpośrednim następstwem katastrofalnego błędu rosyjskiej bramkarki Tatiany Szczerbak, ale już przed meczem wiedzieliśmy, że to właśnie w defensywie należy szukać u rywalek największej słabości i za właściwe wykorzystanie owej wiedzy należy się podopiecznym Pii Sundhage pochwała. Oczekiwany efekt przyniosła także awizowana przeze mnie już trzy dni temu zmiana Jonny Andersson na Magdalenę Eriksson, choć należy podkreślić, że grająca wczoraj na lewej flance defensywy stoperka Linköping potrafi dośrodkowywać ze stałych fragmentów gry zdecydowanie bardziej precyzyjnie i miejmy nadzieję, że pokaże to europejskiej publiczności jeszcze podczas tego turnieju. Spore rezerwy z całą pewnością mają także wszystkie środkowe pomocniczki, gdyż ani duet Seger – Dahlkvist, ani wchodząca w miejsce tej ostatniej Folkesson, nie mogą zapisać meczu z Rosją po stronie tych najbardziej udanych. Zbyt mało było w ich grze kompaktowej ofensywy, celnych, prostopadłych piłek w kierunku napastniczek oraz płynnego przenoszenia ciężaru gry na skrzydła, a zdecydowanie zbyt dużo niepotrzebnych strat w okolicach linii środkowej, które – na szczęście – tym razem pozostały jeszcze bez poważniejszych konsekwencji.
Bilans zysków i strat koniec końców ponownie wychodzi jednak zdecydowanie na plus, a jeśli uraz Stiny Blackstenius okaże się ostatecznie mniej groźny niż się pierwotnie wydawało (napastniczka Montpellier po zderzeniu z Anną Kożnikową narzekała na problemy z widzeniem, w związku z czym istniało podejrzenia wstrząsu mózgu), to będzie można nawet stwierdzić, że jako jedna z niewielu reprezentacji przeszliśmy dwie kolejki fazy grupowej bez chociażby jednego poważniejszego kryzysu. Na EURO, gdzie aby zdobyć złoty medal trzeba rozegrać sześć spotkań w niespełna trzy tygodnie, może okazać się to naprawdę olbrzymim kapitałem, ale aby zrobić z niego odpowiedni użytek, musimy najpierw w ogóle znaleźć się w fazie finałowej. Dlatego, ciesząc się z trzech punktów, rekordu Schelin i kolejnego czystego konta Lindahl, warto powoli zacząć koncentrować się już na meczu z Włoszkami. Stadion w Doetinchem jak dotąd na tych mistrzostwach nie był świadkiem wielu niespodzianek i chyba nikt nie miałby nic przeciwko temu, aby przynajmniej do końca fazy grupowej niewiele się w tej kwestii zmieniło.
******
Drugie spotkanie w grupie B zaczynaliśmy oglądać w emocjach po szwedzkiej wiktorii, ale na murawie w Tilburgu działy się rzeczy tak zaskakujące, że momentalnie przenieśliśmy całą swoją uwagę właśnie tam. Faworyzowane Niemki okrutnie męczyły się ze skazywanymi na pożarcie Włoszkami, nie potrafiąc strzelić im choćby jednego gola z gry, ale komplet punktów ostatecznie załatwiły im Laura Giuliani do spółki z Kateryną Monzul. Ze szwedzkiej perspektywy, na końcowe rozstrzygnięcie w tym meczu nie możemy rzecz jasna narzekać, ale drużynie prowadzonej przez Antonio Cabriniego musimy oddać, że w niczym nie przypominała kompletnie rozbitego zespołu sprzed kilku miesięcy, który podczas turnieju na Cyprze wyglądał momentami na zupełnie przypadkową zbieraninę dziewczyn z tamtejszych plaż. W Holandii, Bonansea, Gabbiadini i reszta włoskiej ekipy pokazały, że jednak wiedzą na czym polega calcio i nawet grając w liczebnym osłabieniu były bliskie doprowadzenia do remisu, ale niesamowicie ambitna postawa nie wystarczyła do tego, aby przedłużyć nadzieje na awans do fazy pucharowej. Tym sposobem, pierwsza z szesnastu ekip straciła właśnie szansę na zapisanie się trwale w historii futbolu. Kto następny do odstrzału?
******

Fot. Getty Images
Freyr Alexandersson zapowiadał, że pechowa porażka z Francją nie wpłynie negatywnie na morale jego zespołu, który już za kilka godzin powalczy o być albo nie być w turnieju ze Szwajcarią. Teoretycznie, w jeszcze gorszym położeniu znajdują się Helwetki, które na koniec grupowych zmagań czeka rywalizacja z zespołem Oliviera Echouafniego, ale mistrzostwa w Holandii pokazały już, że dopisywanie jakichkolwiek punktów przed pierwszym gwizdkiem kompletnie mija się z celem. Możemy więc założyć, że ewentualny remis nie będzie tu interesował nikogo, w związku z czym warto nastawić się na prawdziwy mecz walki. A także na trzymanie kciuków za skuteczne interwencje Gunnarsdottir, udane odbiory Atladottir, Viggosdottir oraz Gisladottir i dobry wzrok Anastazji Pustowojtowej, gdyż umiejętności aktorskie jednej ze Szwajcarek są nam doskonale znane nie od wczoraj. Wieści z Doetinchem pilnie nasłuchiwać będą przede wszystkim Austriaczki, gdyż w dużej mierze to właśnie od nich zależy, z jak dużym marginesem błędu przystąpią wieczorem do potyczki z Francuzkami.