
Fot. Bildbyrån
Miejsce w tabeli: 4
Punkty: 37 (10 – 7 – 5)
Bramki: 29 – 31
Najlepsza strzelczyni: Felicia Karlsson (7 goli)
Piłkarka sezonu: Irma Helin
Największe rozczarowanie: Faith Ikidi
Przedsezonowa prognoza: 7. miejsce
Sezon w pigułce: Tym razem to nie miało prawa się udać. Nie bez Appelqvist, Hammarlund, Johansson i Pettersson, które po fenomenalnym sezonie zdecydowały się opuścić gościnne Norrland i poszukać szczęścia w innych klubach. Wiadomo, że Piteå w ostatnich latach wyrobiło sobie opinię miasta, gdzie niemożliwe nie istnieje, ale jednak utrata niemal całego potencjału ofensywnego po prostu musiała odbić się na wynikach. Tym bardziej, jeśli weźmiemy pod uwagę, że w miejsce czterech bezwzględnie kluczowych piłkarek sprowadzono Felicię Karlsson z rezerw Eskilstuny, Elin Bragnum z będącego pośmiewiskiem ubiegłorocznych rozgrywek AIK, Ellen Löfqvist z trzecioligowego Sundsvall i wiecznie niespełnioną w wielkiej piłce Tempest-Marie Norlin. Szybko okazało się jednak, że Stellan Carlsson nie tylko miał na tę drużynę konkretny plan, ale jeszcze sprawił, że uwierzyli w niego wszyscy: zawodniczki, działacze i kibice, którzy bardzo licznie przez cały sezon odwiedzali LF Arenę. Piteå nie grało wprawdzie tak efektownie jak rok wcześniej, ale za to znakiem firmowym ekipy z Norrland stała się precyzja i skuteczność. Carlsson doskonale zdawał sobie sprawę, że dysponuje takim, a nie innym materiałem i jako jeden z naprawdę wąskiego grona szkoleniowców potrafił niemal do maksimum wykorzystać potencjał każdej ze znajdujących się w szerokiej kadrze prowadzonego przez siebie zespołu piłkarek. Zgranie formacji defensywnej, warunki fizyczne Jakobsson, dynamika Bragnum i Norlin, czy wreszcie fenomenalny przegląd pola Helin sprawiły, że wbrew jakiejkolwiek logice Piteå do ostatniej kolejki biło się o miejsce na ligowym podium i choć ostatecznie nie udało się wywalczyć żadnego z medali, to w Norrland z czystym sumieniem mogą pogratulować sobie dobrze wykonanego zadania i tego, że raz jeszcze udało się zagrać na nosie ekspertom wieszczącym ekipie z dalekiej Północy walkę o przetrwanie.
Dzień, który zmienił wszystko: 17. kwietnia. Mówi się, że pierwszy krok jest często najtrudniejszy i akurat w piłce nożnej powiedzenie to często znajduje przełożenie na rzeczywistość. Dla mocno przebudowanej zimą drużyny inauguracyjna kolejka zawsze niesie za sobą odpowiedzi na wiele istotnych pytań. W tym roku terminarz ewidentnie nie był sprzymierzeńcem Piteå, gdyż ekipie z Norrland od razu przyszło zmierzyć się z bardzo niewygodnymi rywalkami z Göteborga, ale pewne zwycięstwo po golach Norlin i Jakobsson było jasnym sygnałem dla pozostałych zespołów, że podopiecznych Stellana Carlssona nie można lekceważyć nawet wtedy, gdy w teorii wszystko przemawia przeciwko nim.
I co dalej? Jeśli powiemy, że po zakończeniu sezonu z Piteå znów pożegnało się kilka piłkarek, to chyba nie wywołamy tym przesadnie wielkiego zdziwienia. Jeśli dodamy, że ich następczyniami mają zostać zawodniczki znane dotychczas z trzecioligowych boisk oraz dwie przedstawicielki spadkowicza z Damallsvenskan, to chyba również nikt nie będzie tym faktem specjalnie zdumiony. Ot, klasyczna zima pod kołem podbiegunowym. Mówiąc jednak zupełnie serio, tegoroczne osłabienia (na dziś wiadomo, że z zespołem pożegnają się Grahn, Norlin, Bergkvist oraz Helin) wydają się być nieco mniej dotkliwe niż te sprzed dwunastu miesięcy. Nie oznacza to jednak, że powinniśmy z automatu rozpatrywać drużynę Stellana Carlssona jako jednego z kandydatów do medali. Bardziej realna wydaje się raczej walka o miejsce w środku ligowej stawki, bo przecież nie da się w nieskończoność zakrzywiać praw logiki. Choć z drugiej strony … nie zapominajmy, że mówimy o Piteå, a tu jakiekolwiek prognozy mają mniej więcej taki sens jak przedwyborcze sondaże.