Gang Carlssona cudu dokonał

Pierwszy mecz jedenastej kolejki miał bardzo dużo smaczków. Po pierwsze – naprzeciw siebie stanęły dwie absolutne rewelacje poprzedniego sezonu. Po drugie – to właśnie w Piteå zatrzymany został wówczas marsz Eskilstuny po mistrzowską koronę. Po trzecie – szansę na sprawdzenie się w bezpośrednim pojedynku otrzymały bramkarki, które jeszcze przedwczoraj rywalizowały o miejsce w kadrze na Igrzyska. Po czwarte – podstawową napastniczką klubu z Norrland jest obecnie Felicia Karlsson, która w drużynie Viktora Erikssona pełniła znacznie mniej eksponowaną rolę. Na LF Arenie mieliśmy być świadkami emocjonującego widowiska i trzeba oddać, że obie drużyny wzorowo stanęły na wysokości zadania. Skoro niedawno, po pamiętnych popisach Vittsjö, postulowaliśmy obligatoryjne odejmowanie punktów za grę bez chociażby śladowych ilości ambicji, to po dzisiejszym meczu wypadałoby zaapelować o dopisanie obu ekipom przynajmniej jednego oczka, gdyż naprawdę nikt nie zasłużył na to, aby schodzić z murawy z zerowym dorobkiem.

Trzy punkty ostatecznie wywalczyła drużyna Stellana Carlssona i jednobramkowe zwycięstwo gospodyń chyba najbardziej sprawiedliwie oddaje przebieg wydarzeń na boisku w Piteå. Na LF Arenie, od pierwszego do ostatniego gwizdka Tess Olofsson, działo się jednak tyle, że tak naprawdę to spotkanie mogło zakończyć się każdym możliwym wynikiem. W pierwszych minutach dominowały piłkarki z Norrland, zupełnie jakby napędzało je wsparcie licznie zgromadzonej i głośno dopingującej publiczności. Okres zdecydowanej przewagi udało się udokumentować pięknym golem June Pedersen bezpośrednio z dość kontrowersyjnie podyktowanego rzutu wolnego. To, że gospodynie na przerwę schodziły prowadząc różnicą tylko jednej bramki, było przede wszystkim zasługą tego, że przed utratą kolejnych Eskilstunę aż trzykrotnie ratowała poprzeczka. Nie jest jednak tak, że szczęście tego dnia było wyłącznie sprzymierzeńcem gości – w tym niesamowitym i pełnym zwrotów akcji meczu także zawodniczki z Eskilstuny trzy razy ostrzeliwały obramowanie bramki strzeżonej przez Hildę Carlén.

Przez moment mogło się wydawać, że to szalone widowisko uspokoi nieco zdobyty po fenomenalnym uderzeniu Irmy Helin gol na 2-0, ale podopieczne Viktora Erikssona postanowiły grać do końca i były – mówiąc całkowicie dosłownie – o milimetry od tego, aby zabrać ze sobą do Södermanland jeden punkt. Najpierw Emelie Lövgren sfaulowała we własnej szesnastce Mimmi Larsson, a sama poszkodowana pewnie wykonała jedenastkę, przywracając gościom nadzieję, a następnie obejrzeliśmy szalony kwadrans, podczas którego obie ekipy miały okazje, aby na swoją korzyść rozstrzygnąć ten mecz. Najbliżej powodzenia była ponownie Larsson, której w ostatniej minucie udało się nawet po raz drugi umieścić futbolówkę w siatce Carlén, ale tym razem pani Olofsson gola nie uznała, słusznie dopatrując się pozycji spalonej. Paradoks całej sytuacji polega na tym, że gdyby Larsson nie dotykała piłki, a ta po strzale Barsley wtoczyłaby się do bramki, Eskilstuna zdobyłaby calkowicie prawidłowego gola na 2-2. Czy tak by się stało, nigdy się już jednak nie dowiemy.

Na początku wspominaliśmy o pojedynku bramkarek i gdyby brać pod uwagę jedynie dzisiejszą dyspozycję, zdecydowanie lepiej zaprezentowała się Hilda Carlén. Emelie Lundberg absolutnie także nie musi się wstydzić swojej postawy, ale tym razem to golkiperce Eskilstuny częściej przytrafiały się mniej pewne zagrania. Z punktu widzenia reprezentacji, martwić może także kolejny bezbarwny występ Olivii Schough, która nie potrafiła wykorzystać nawet prezentu w postaci podania od Faith Ikidi. Znamienne jest to, że gra Eskilstuny nabrała największej płynności już po opuszczeniu boiska przez reprezentacyjną skrzydłową. Nie najlepiej wyglądała także współpraca na linii Schough – Larsson, przez co Eskilstuna zmarnowała świetną okazję na doprowadzenie do remisu tuż po utracie gola na 0-1.

Dla Piteå znacznie bardziej niż indywidualne laurki liczy się jednak wynik drużyny, a ta, zupełnie jakby chciała kolejny raz udowodnić wszystkim ekspertom brak kompetencji, zameldowała się właśnie na ligowym podium. Miejsce na nim najpewniej utraci już w sobotę, po planowym zwycięstwie Göteborga nad Vittsjö, ale wyniki osiągane przez gang Carlssona i tak zasługują na słowa największego uznania. Sukcesywnie osłabiana drużyna, zamiast rozpaczliwie bić się o ligowy byt, coraz wyraźniej pokazuje, że ani limity, ani prawa logiki, nie zostały stworzone dla niej.

1 thought on “Gang Carlssona cudu dokonał

  1. Pingback: W Globen na galowo | Szwedzka piłka

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s