Portret rywalek – RPA

rsa-1

Losy tej reprezentacji są nierozłącznie związane z polityczną historią kraju, a ta – jak doskonale wiemy – jest niestety niezwykle zawiła. I fakt, że obecna selekcjonerka kadry Desiree Ellis miała okazję zadebiutować w niej dopiero trzy miesiące po trzydziestych urodzinach, nie oznacza bynajmniej tego, iż peak jej formy przypadał właśnie na końcówkę kariery. W latach, gdy Szwedki taśmowo zdobywały medale na kontynentalnych i światowych czempionatach, futbol w Republice Południowej Afryki dopiero powstawał i żadną miarą nie były to początki, które możemy zaliczyć do lekkich, łatwych i przyjemnych. Drobne, lokalne sukcesy pojawiły się nawet stosunkowo szybko, ale to akurat zdecydowanie więcej mówi nam o słabości dyscypliny w regionie niż o sile i progresie dokonującym się w RPA. Ten stał się udziałem Banyana Banyana dopiero po roku 2010, choć i tutaj musimy koniecznie dodać adnotację, że jedynie w odniesieniu do afrykańskich realiów. Trzy awanse do wielkich turniejów na przestrzeni siedmiu lat (IO ’12, IO ’16, MŚ ’19) jak najbardziej budzą szacunek, ale fani w Kapsztadzie, Johannesburgu i Pretorii wciąż czekają na pierwszy zwycięski mecz swoich piłkarek na poważnej, międzynarodowej scenie. Do czterech razy sztuka? Być może, gdyż tym razem los oszczędził Banyana Banyana grupowych bojów z Niemcami i Hiszpanią, a Włoszki i Argentynki – z całym szacunkiem do nich – nie jawią się wcale jak przeciwniczki z innej planety. Szwedki zresztą również, ale wspólnie ustaliliśmy, że w swoim meczu otwarcia zawodniczki z RPA po komplet punktów jeszcze nie sięgną. I tę wersję wydarzeń niezmiennie uznajemy za obowiązującą.

rsa-2

Myślisz gwiazda – mówisz Kgatlana! Pochodząca z przedmieść Johannesburga 27-letnia napastniczka ma już w swoim piłkarskim CV takie kluby jak Houston Dash, Benfica, czy Atletico Madryt, a gdyby nie nieustannie prześladujące ją kontuzje, to najpewniej stawialibyśmy ją dziś w jednym rzędzie z Asisat Oshoalą i Tabithą Chawingą i nie jest to absolutnie porównanie na wyrost. To ona jest autorką jedynego jak dotąd trafienia RPA w finałach mistrzostw świata, a sztuki tej dokonała na doskonale znanym nam stadionie w Hawrze, pokonując nie byle kogo, bo Sandrę Panos. Od roku jest podopieczną trenera Kima Björkegrena w Racingu Louisville, w barwach którego walczy o historyczny awans tego klubu do fazy play-off amerykańskiej NWSL. Aklimatyzację w Kentucky mocno utrudnił jej kolejny uraz, ale na mundial wykurować się zdążyła, a w czerwcu wróciła nawet do wyjściowej jedenastki Racingu, mocno przyczyniając się do niezwykle cennego zwycięstwa nad nowojorskim Gotham FC.

Nie byłoby historycznego triumfu piłkarek z RPA w ubiegłorocznym Pucharze Narodów Afryki, gdyby nie ona – Hildah Magaia. Bohaterka tyle nieoczywista, co nieoczekiwana, bo akurat w tym regionie świata niezwykle rzadko zdarza się, aby zawodniczka debiutująca w kadrze w wieku 23 lat stanowiła później o jej sile. W przypadku tej zawodniczki wszystko ułożyło się jednak idealnie, a my… mogliśmy obserwować ten ciekawy przypadek z bliska, gdyż pierwszym zagranicznym przystankiem w jej karierze była właśnie Szwecja. To właśnie tutaj na dobre przedstawiła się światu, choć występowała zaledwie na drugim poziomie rozgrywkowym, a mówiąc nieco bardziej konkretnie: w klubie-którego-nazwy-nie-wolno-wymawiać. Dobra passa pod kołem podbiegunowym zaowocowała jednak transferem do Korei, gdzie już na poziomie ekstraklasy stała się najlepszą strzelczynią oraz asystentką drużyny z Sedżongu. Fani reprezentacji najbardziej wdzięczni są jej jednak za kolejne popisy podczas wspomnianego już PNA, ze szczególnym uwzględnieniem niezapomnianych, zwycięskich potyczek z Nigerią i Marokiem, kiedy to nowa bohaterka kadry w zasadzie na dobre przedstawiła się szerszej publiczności.

Gdy do kadry wchodziła Kgatlana, równie dużo, a może i więcej, mówiło się o jej dwa lata młodszej koleżance, która na juniorskich turniejach robiła prawdziwą furorę. Nieco bardziej entuzjastycznie nastawieni eksperci zdążyli nawet nazwać Lindę Motlhalo południowoafrykańską Martą i nawet jeśli uznamy te słowa za cokolwiek przedwczesne, to jednak cały czas mówimy o zawodniczce, która w kadrze zadebiutowała już jako siedemnastolatka, a jeszcze przed dwudziestymi urodzinami dość regularnie występowała na boiskach amerykańskiej NWSL. Później przyszedł transfer do Chin, a w Pekinie podobno czekał na nią całkiem atrakcyjny kontrakt. Od tego momentu coś się jednak ewidentnie zacięło, bo jeśli w teoretycznie najlepszym momencie kariery trafiasz na trzy lata do Djurgården, to zdecydowanie nie obierasz w ten sposób kursu na podbój największych, światowych boisk. Z całym szacunkiem do Dumy Sztokholmu, ma się rozumieć. Motlhalo ma jednak tę przypadłość, że potrafi odpalić w najmniej spodziewanym czasie i miejscu, a Nowa Zelandia chyba doskonale wpisuje się w ten znany jej nie od dziś schemat.

rsa-3

Wydaje się to wprost niewiarygodne, ale aż trzy spośród czterech startów w wielkich turniejach przyszło piłkarkom z RPA inaugurować meczem przeciwko Szwecji. Jak dotąd, nasze piłkarki skutecznie wywiązywały się z roli faworytek, choć zwycięskie starcia z Igrzysk 2012 oraz 2016 bardzo się od siebie różniły. W pierwszym z nich, za kadencji Thomasa Dennerby’ego, Lisa Dahlkvist do spółki z Lottą Schelin zadbały o to, aby kwestię wyniku zamknąć w niespełna dwadzieścia minut i sztuka ta jak najbardziej im się udała. Choć o dodatkowe emocje w sobie tylko znanym stylu postarała się jeszcze Hedvig Lindahl, puszczając do siatki absurdalnego gola Portii Modise (kto pamięta, ten wie). Cztery lata później kadra Pii Sundhage wyszła na boisko w Rio de Janeiro wyjątkowo naładowana, ale konceptu i energii wystarczyło nam na… mniej więcej pięć minut. Potem byliśmy świadkami niekończących się męczarni, które łaskawie skróciła nam golkiperka RPA Roxanne Barker, wrzucając sobie piłkę do bramki na kwadrans przed końcem spotkania.

Dwie kolejne potyczki to już towarzyskie eskapady kadry Gerhardssona w środku zimy, które z oczywistych względów miały charakter wybitnie szkoleniowy. Z tej ostatniej zapamiętaliśmy przede wszystkim stojącą między słupkami Cajsę Andersson, a także bardzo udany występ Hanny Glas, która właśnie wtedy powinna ustrzelić swojego premierowego, reprezentacyjnego gola (ach, ta poprzeczka). Rok wcześniej furorę zrobił przede wszystkim upał, a także super-rezerwowa Loreta Kullashi, która jeszcze nie miała pojęcia, że trzy lata później sama wypisze się z gry w reprezentacyjnej koszulce.

Ponieważ trzy z czterech spotkań przeciwko RPA odbyły się już podczas istnienia tego serwisu, możemy przypomnieć sobie emocje, które towarzyszyły nam na żywo w momencie ich rozgrywania. Pomeczowe teksty znajdziecie tutaj (IO ’16), tutaj (tow., ’18) oraz tutaj (tow., ’19).

rsa-4

Historia równie krótka, co świeża, a co za tym idzie – doskonale znana. Mecz przeciwko faworyzowanym Hiszpankom rozpoczął się dla piłkarek z RPA jak bajka, ale z cudownego snu gdzieś w okolicach 70. minuty zaczął brutalnie wybudzać je dźwięk chilijskiego gwizdka. Dwa pewnie wykonane przez Jennifer Hermoso rzuty karne odwróciły losy rywalizacji i choć to Europejki niepodzielnie dominowały na murawie Stade Océane, to nigdy nie dowiemy się, czy bez delikatnego wsparcia technologicznego równie skutecznie udałoby im się odwrócić losy rywalizacji. W meczu z Chinkami można było realnie myśleć o wyszarpaniu przynajmniej remisu, ale realizację tych planów raz a dobrze wybiła z głów zawodniczkom z Afryki… głowa Ying Li. Niemki natomiast były w tej konstelacji rywalkami przynależącymi do innego, futbolowego świata, a ponieważ starcie to miało dla obu ekip charakter w zasadzie towarzyski, to różnica w piłkarskiej jakości uwydatniła się jeszcze wyraźniej.

rsa-5

Przez wiele lat mówiło się, że ze względu na małą ilość rozegranych meczów (dodatkowo w mocno nieregularnym trybie) afrykańskie reprezentacje są we wszelkiej maści piłkarskich rankingach mocno niedoszacowane. I w zasadzie trudno było z tą tezą polemizować, mając na względzie chociażby popisy Nigeryjek na mundialu w USA, czy Kamerunek podczas turnieju w Kanadzie. Ostatnie lata pokazują jednak, że choć futbol w Afryce niewątpliwie robi kolejne kroki do przodu, to przedstawicielkom tego kontynentu coraz trudniej uzyskać wartościowy rezultat w zderzeniu z rywalkami nie tyle ze światowego topu, co nawet ze światowej drugiej ligi. Brutalna rzeczywistość wygląda bowiem tak, że inni uciekają szybciej niż zawodniczki chociażby z RPA gonią. I choć przepaść ta w kolejnych latach oraz dekadach z pewnością zacznie się zmniejszać (głównie za sprawą coraz liczniejszej ekspansji afrykańskich talentów do klubów z Europy, USA, czy Australii), to jednak na ten moment potencjał Banyana Banyana należałoby oszacować mniej więcej na przełom czwartej i piątej dziesiątki światowego rankingu. Oczywiście, z realnymi perspektywami na marsz w górę, ale w tej materii zdecydowanie najwięcej zależy od samej federacji oraz tego, jak bardzo będzie im na tym rozwoju zależało. I mówimy tu rzecz jasna o działaniach realnych, a nie pozorowanych.

W ostatnich miesiącach podopieczne Desiree Ellis dwukrotnie stawały w szranki z europejskimi rywalkami, ale ani porażka z Serbią, ani szczęśliwy remis ze Słowenią raczej nie napawają kibiców z RPA przesadnym optymizmem. Jakimś promykiem nadziej może być za to zwycięska próba generalna z Kostaryką, która była jednocześnie zdecydowanie najbardziej efektownym występem Banyana Banyana od czasu ubiegłorocznego finału Pucharu Narodów Afryki. Choć z tą efektownością też się nie rozpędzajmy, bo trzeba uczciwie przyznać, że przeciwniczki z Ameryki Środkowej poprzeczkę zawiesiły tego dnia wyjątkowo nisko. Z dużą uwagą obserwowaliśmy towarzyskie starcia RPA z Australią oraz Brazylią i choć oba zakończyły się wyraźnymi porażkami, to szczególnie w pierwszym z wymienionych mistrzynie Afryki… na rezultat narzekać akurat nie powinny. Bo gdyby zamiast 1-4 tablica świetlna w Londynie wypluła na przykład 0-8, to chyba bardziej wiernie oddałaby przebieg boiskowych wydarzeń. W obu tych meczach zawodniczki z RPA miały ogromne problemy szczególnie w bocznych sektorach, w których to zdecydowanie bardziej dynamiczne rywalki miały bezpłatną autostradę aż do wysokości pola karnego. I nie mielibyśmy w sumie nic przeciwko temu, aby podobnie wyglądało to w najbliższą niedzielę. Wyniki meczów z Mozambikiem czy Botswaną na grafice prezentują się cokolwiek kompromitująco, ale trzeba mieć na uwadze, że tych spotkań nie rozgrywała akurat najsilniejsza reprezentacja RPA. We wrześniu 2022 przyczyną takiego stanu rzeczy był konflikt terminów (CAF jak zwykle dała popis kreatywnego planowania), a kilka tygodni temu kadrowiczki udające się na mundial bardziej niż towarzyskim graniem interesowały się protestem przeciwko skandalicznym ich zdaniem warunkom, w jakich przyszło im przygotowywać się do najważniejszej imprezy czterolecia.

rsa-6

Leave a comment