
Kosovare Asllani udźwgnęła rolę liderki (Fot. Bildbyrån)
Awans reprezentacji do strefy medalowej mistrzostw świata to bez wątpienia piękna sprawa, ale po okresie niepohamowanej radości zawsze musi przyjść czas rzetelnych podsumowań. Zanim więc ponownie rzucimy się w wir ligowych emocji (Damallsvenskan wznawia rozgrywki już za jedenaście dni!), spróbujmy ocenić występ każdej z naszych piłkarek na francuskich boiskach. Czy rzeczywiście był to najbardziej spektakularny turniej w wykonaniu szwedzkiej kadry od EURO 2013? A może w ogóle najlepszy w tym wieku? Na te pytania poszukamy odpowiedzi, używając klasycznej skali 1-5.
Hedvig Lindahl – 3. Na zawsze zapamiętamy jej obroniony w podręcznikowy sposób rzut karny Janine Beckie w 1/8 finału z Kanadą. Poza tym, występ na poziomie, do którego zdążyliśmy się przez lata przyzwyczaić. Pokazała, że nawet z ławki Chelsea da się dobrze przygotować do najważniejszego turnieju czterolecia. Na minus – zbyt łatwo puszczony gol z Tajlandią.
Hanna Glas – 3.5. Profesorka. Niemkom i Kanadyjkom całkowicie zamknęła korytarz do bramki Lindahl. Dobrze współpracowała z grającymi po jej stronie boiska skrzydłowymi. Jeśli tylko będą omijały ją kontuzje, powinna być poważną kandydatką do gry na prawej flance defensywy przez najbliższe lata.
Nilla Fischer – 4. Drżeliśmy o jej dyspozycję, ale – jak się okazało – zupełnie niepotrzebnie. Legenda Wolfsburga rosła z każdym meczem tego turnieju, a jej interwencja w starciu z Anglią już zawsze pozostanie jednym z najbardziej ikonicznych obrazków szwedzkiego futbolu. I tyko trochę szkoda, że w półfinale uderzoną przez nią futbolówkę końcami palców na słupek sparowała van Veenendaal.
Linda Sembrant – 3.5. W fazie grupowej była chyba najpewniejszym punktem szwedzkiego bloku defensywnego, a otwierając wynik w meczu z Tajlandią potwierdziła, że akurat na mundialach strzelać gole potrafi. Trochę mniej stabilna w dwóch ostatnich spotkaniach, ale – na nasze szczęście – przegrana walka o piłkę z Ellen White ostatecznie nie niosła za sobą bramkowych konsekwencji.
Magdalena Eriksson – 3. To od jej niepewnej interwencji zaczęła się bramkowa akcja dla Niemek. Nieco wyższej jakości mogły być też egzekwowane przez nią stałe fragmenty. Ogólnie poprawny, a momentami bardzo przyzwoity występ, choć na pewno nie na miarę zawodniczki regularnie wybieranej do jedenastek kolejki w pierwszej połowie sezonu FA WSL.
Amanda Ilestedt – 3. Była pierwszą zmienniczką na środku obrony i ze swoich zadań wywiązała się bez zarzutu. Dzięki temu nie denerwowaliśmy się, gdy potrzebowaliśmy czasowej alternatywy dla jednej z doświadczonych stoperek. Przeciwko Anglii pojawiła się na placu w bardzo trudnym momencie, ale ani trochę nie obniżyło to jakości szwedzkiej defensywy.
Nathalie Björn – 2.5. Miała zagrać od pierwszej minuty przeciwko Holandii, ale szansy na być może życiowy występ pozbawiła ją infekcja wirusowa. Kiedy jednak była zdolna do gry, sprawdzała się zarówno jako obrończyni, jak i na szóstce. Przyszłość przed nią.
Jonna Andersson – 1.5. Nie, to zdecydowanie nie był jej turniej. Jedyny mecz w pełnym wymiarze czasowym rozegrała przeciwko USA, ale nijak nie potrafiła znaleźć recepty na zatrzymanie Tobin Heath. Z ławki weszła w półfinale z Holandią, ale zamiast dobrego impulsu, popisała się bardzo niebezpieczną stratą.
Caroline Seger – 3. Podczas francuskiego turnieju świętowała swój 200. występ w reprezentacyjnych barwach i wciąż nie ma dość. I dobrze, gdyż cały czas ma tej kadrze sporo do zaoferowania zarówno na boisku, jak i poza nim. Nigdy nie zostanie już klasyczną rozgrywającą, ale na mistrzostwach wyjątkowo dobrze wychodziło jej rozdzielanie piłki na skrzydła, ofiarnie walczyła też przy defensywnych stałych fragmentach.
Elin Rubensson – 3. Rozpoczęła niezwykle mocno, wobec czego w końcówce turnieju trochę zabrakło jej sił. Świetny występ przeciwko Chile, pewnie wykorzystany rzut karny z Tajlandią, kluczowy odbiór, po którym padł zwycięski gol z Kanadą i mnóstwo zdrowia zostawione na murawie w potyczce z Holandią – z tego pomocniczkę Göteborga zapamiętamy najbardziej.
Julia Zigiotti – 2.5. Kolejna przedstawicielka młodego pokolenia, która na francuskim mundialu miała przede wszystkim … sporego pecha. Z meczu przeciwko USA zapamiętano jej przede wszystkim kiks przy golu na 0-1, a poza tą interwencją był to naprawdę przyzwoity występ byłej piłkarki Hammarby. Podobnie było w meczu o brązowy medal, gdzie z kolei w sytuacji sam na sam uderzyła wprost w Telford.
Kosovare Asllani – 4. Od dwóch lat niezmiennie jest liderką tej kadry, a francuski mundial tylko to potwierdził. Od początku kadencji Petera Gerhardssona pomocniczka LFC notuje w reprezentacyjnej koszulce wyłącznie występy dobre i bardzo dobre, z niewielką przewagą tych drugich. W nicejskim piekle dała z siebie absolutnie wszystko o pomimo ogromnego ubytku sił strzeliła gola, bez którego trudno byłoby o medal. Osiem lat temu była największą nieobecną na turnieju w Niemczech, dziś jest największą wygraną mundialu.
Fridolina Rolfö – 2.5. To miały być jej mistrzostwa, ale w realizacji tego planu przeszkodziła jej – co nie będzie wielkim zaskoczeniem – kolejna kontuzja. Zanim jednak musiała opuścić boisko w meczu z Anglią, popisała się między innymi kapitalnym uderzeniem zza pola karnego przeciwko Tajlandii.
Lina Hurtig – 3. Szarpała lewym skrzydłem, starała się robić użytek ze swoich warunków fizycznych i trzeba przyznać, że skutek tych starań był całkiem zadowalający. W półfinale sfaulowana w polu karnym przez van Lunteren, ale kanadyjska sędzia postanowiła nie używać gwizdka. Podobnie jak w przypadku Glas – pozostaje życzyć zdrowia, a o resztę sama zainteresowana powinna już zadbać.
Madelen Janogy – 3. Jokerka z Norrland sprawdziła się przede wszystkim w meczu otwarcia z Chile, kiedy to jej rajd w doliczonym czasie gry zapewnił nam trzy punkty. Przeciwko Holandii grało jej się już znacznie trudniej, ale niezmiennie imponowała ambicją i wolą walki. Z występu przeciwko USA wyeliminował ją drobny uraz mięśniowy, z którym na szczęście szybko sobie poradzono.
Sofia Jakobsson – 3.5. Sezon w Montpellier, podobnie zresztą jak prawie wszystkie klubowe koleżanki, miała mocno przeciętny, ale na mundialu zagrała swój najlepszy turniej w reprezentacyjnych barwach. Wreszcie przypominała tę dynamiczną piłkarkę, która swego czasu zaszokowała całe Niemcy na Pucharze Algarve. Tym razem udało jej się pokonać nie tylko niemiecką, ale i angielską golkiperkę, a ten ostatni gol sprawił, że do domu wracała z medalem MŚ.
Stina Blackstenius – 3. Chyba najtrudniejsza piłkarka do oceny w klasycznej skali. Miała niepokojąco długie momenty przestoju, podczas których była najsłabszą piłkarką na boisku. W decydujących chwilach potrafiła jednak znaleźć się we właściwym czasie i miejscu, a przełamanie strzeleckiej niemocy akurat w meczu z Kanadą było czymś, czego sama bardzo potrzebowała.
Anna Anvegård – 2. Miała być alternatywą na dziewiątce, ale w jej przypadku słaba runda wiosenna niestety przełożyła się na równie bezbarwną dyspozycję na mundialu. Dostawała szanse w meczach fazy grupowej, ale nie potrafiła jej wykorzystać, wobec czego drugą część turnieju spędziła już na ławce.
Olivia Schough, Mimmi Larsson – bez oceny. Grały zbyt krótko.
Jennifer Falk, Zecira Musovic, Julia Roddar – nie grały.
Średnia ocen na poziomie 2.94 pokazuje, że za nami zdecydowanie najlepszy występ szwedzkiej kadry na wielkim turnieju od wielu lat. I z tego, podobnie jak z wczorajszego powitania bohaterek francuskiego mundialu na Götaplatsen, możemy być bardzo dumni. Warto jednak już teraz spojrzeć w przyszłość i zastanowić się, czy rezultat ten jest zapowiedzią kolejnych sukcesów, czy może pięknym podsumowaniem historii złotego pokolenia. Ale o tym już w następnym odcinku Rozliczenia z Francją.