
Anna Anvegård zadebiutowała w kadrze za kadencji Petera Gerhardssona (Fot. SvFF)
Terminarz październikowych gier towarzyskich ułożył się tak, że czasu na analizę po Norwegii, a przed Włochami nie ma przesadnie dużo. Wnioski powinny być zatem szybkie i konkretne. Oto najważniejsze z nich:
Wniosek 1 – Mamy opanowane dwie formacje i nie boimy się ich użyć
Na początku eliminacji do francuskiego mundialu Peter Gerhardsson preferował ustawienie z czwórką z tyłu, ale w wyjazdowych starciach z Ukrainą i Danią z bardzo różnym skutkiem zaprezentowaliśmy światu szwedzką wersję 3-4-2-1. W czwartek przeciwko Norwegii zaczęliśmy od czteroosobowego bloku defensywnego, ale już podczas trwania meczu potrafiliśmy płynnie przechodzić do formacji z trójką obrończyń i dwiema wahadłowymi. Co ważne, przeprowadzane na bieżąco korekty taktyczne w żadnym momencie nie wpłynęły negatywnie na postawę drużyny i nie oglądaliśmy czegoś na kształt powtórki z pamiętnego występu szwedzkiej młodzieżówki przeciwko Korei Północnej, kiedy to Azjatki strzeliły nam dwa gole zanim nasze piłkarki zorientowały się co mają grać w nowym ustawieniu. Tutaj o żadnych momentach przestoju nie mogło być mowy, a obserwując na przykład Hannę Glas, Magdalenę Eriksson, czy Kosovare Asllani dało się dostrzec, że w pewnych schematach pojawia się pewien automatyzm, co jest niewątpliwie dobrą informacją.
Wniosek 2 – Piłkarki wiedzą, jaka jest ich rola na boisku
Znamienne słowa wypowiedziane przez jedną z zawodniczek tuż po zwycięskim zakończeniu meczu w Viborgu być może staną się kiedyś symbolem tej kadry. W przeszłości trafiali się nam selekcjonerzy, których pomysły na rywala poznawaliśmy głównie na pomeczowych konferencjach, ale obecny sztab postanowił zerwać z tą cokolwiek niechlubną teorią, co w sposób najbardziej dobitny pokazał uznany przez wielu za najlepszy występ reprezentacji Szwecji w XXI wieku mecz przeciwko Danii. Z Norwegią nie zagraliśmy jako zespół nawet w połowie tak dobrze, ale gdyby nie przesunięcie Mimmi Larsson o kilka metrów głębiej i poszerzenie strefy kontrolowanej przez dwójkę naszych fałszywych skrzydłowych, kiks Guro Reiten prawdopodobnie pozostałby bez większych konsekwencji, a gol na 1-0 nigdy by nie padł. To są właśnie te detale, dzięki którym na koniec dnia to my, a nie rywalki, możemy się cieszyć ze zwycięstwa.
Wniosek 3 – Rezerwy są i sztab zdaje sobie z tego sprawę
Nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być jeszcze lepiej i selekcjoner jak najbardziej także zdaje sobie z tego sprawę. Dużym plusem jest to, że w ostatnich czterech meczach wszystkie szwedzkie gole padły z gry (!), ale liczba niedokładnych podań w czwartkowy wieczór niejednego z nas mogła przyprawić o ból głowy. O ile trzeba oddać, że po wielu próbach udało się znaleźć odpowiedni balans między dyscypliną i improwizacją, o tyle z realizacją niektórych założeń przy konstruowaniu ataków pozycyjnych cały czas mamy mniejsze lub większe problemy. Czy są one efektem dekoncentracji? Braku zgrania? A może przyczyna leży jeszcze gdzie indziej? Gerhardsson oraz jego asystenci mają jeszcze osiem miesięcy, aby znaleźć odpowiedź na to pytanie, gdyż we Francji w przynajmniej jednym meczu (a najpewniej w dwóch) to my będziemy musieli grać piłką. Olbrzymią wartość dodaną mogą w przypadku szwedzkiej kadry stanowić także stałe fragmenty gry, które w tym roku kalendarzowym nie przyniosły nam jak dotąd ani jednego gola w starciu z poważnym rywalem. Mając na uwadze naprawdę niezłe warunki fizyczne wielu naszych piłkarek, jest to z całą pewnością światełko alarmowe i coś, czemu trzeba będzie poświęcić szczególnie dużo uwagi przede wszystkim podczas przedmundialowego zgrupowania.
Wniosek 4 – Selekcja wciąż trwa i szybko się nie zakończy
Peter Gerhardsson nie ogranicza się wyłącznie do maksymalnego wykorzystania potencjału Asllani czy Blackstenius, ale daje również szansę pokazania się na międzynarodowej arenie piłkarkom wyróżniającym się w swoich drużynach klubowych. Zigiotti, Anvegård, Karlernäs i Nina Jakobsson to tylko niektóre z nazwisk znajdujących się na ten moment w notesie selekcjonera. Sam zainteresowany wielokrotnie podkreśla zresztą, że selekcja nie została jeszcze zakończona i choć szacując liczbę powołanych przez siebie zawodniczek podczas pierwszego roku swojej kadencji pomylił się o trzy, to przekaz dla każdego, kto śledzi losy tej reprezentacji jest banalnie prosty – drzwi do kadry nie są zamknięte dla nikogo. We wtorek przeciwko Italii zagramy bez Nilli Fischer oraz Liny Hurtig, a więc jasne jest, że szansę dostaną kolejne piłkarki. Czy przybliżą się w tej sposób do wyjazdu na mundial? Trudno powiedzieć, ale na pewno każdy dodatkowy mecz w narodowych barwach będzie dla nich ogromnym kapitałem wtedy, gdy już w tej kadrze na Francję się rzeczywiście znajdą.
Wniosek 5 – Obserwujmy, nie panikujmy
Za dwa dni czeka nas kolejny mecz. Być może zwycięski, być może przegrany. Być może zagramy tak efektownie jak w Viborgu, ale chyba jednak trochę bardziej realna jest powtórka z Helsingborga. Bez względu na wszystko pamiętajmy jednak, że wynik nie będzie we wtorek rzeczą najważniejszą. Nie popadajmy więc w zachwyt w przypadku wysokiego zwycięstwa, ale też nie załamujmy rąk, jeśli którejś z Włoszek akurat wyjdzie strzał życia. To nawet lepiej, że wyjdzie jej teraz, a nie na przykład w połowie czerwca. Obserwujmy, oceniajmy, bądźmy krytyczni, ale umieśćmy tę krytykę we właściwej perspektywie. Właściwej, czyli takiej, która obejmuje coś więcej niż tylko dziewięćdziesiąt minut boiskowej walki. Pamiętajmy, że najważniejszy sprawdzian czeka nas za osiem miesięcy i cieszmy się, że największej, piłkarskiej imprezy czterolecia nie będziemy obserwować w roli neutralnych kibiców, co przecież po losowaniu grup eliminacyjnych wydawało się równie niebezpiecznym, co realnym scenariuszem.