Podsumowanie 18. kolejki

Napisać, że mecz przeciwko Limhamn Bunkeflo był dla piłkarek z Örebro meczem o sześć punktów, to właściwie nie napisać nic. Dla zajmującego niezmiennie ostatnią lokatę w tabeli zespołu z Behrn Areny, każde z pozostałych do rozegrania spotkań może bowiem okazać się kluczowym w kontekście zachowania szans na utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Mając na uwadze sytuację obu klubów, wszyscy spodziewali się, że od pierwszych minut do huraganowych ataków na bramkę Emmy Lind ruszą potrzebujące punktów niczym tlenu podopieczne Martina Skogmana oraz Elin Magnusson, ale boisko – jak to często bywa – zweryfikowało te oczekiwania. To ekipa z Malmö sprawiała wrażenie zdecydowanie lepiej zorganizowanej i gdyby nie dobra postawa doświadczonej golkiperki Örebro Caroli Söberg, Anna Welin lub Eveliina Parikka wyprowadziłyby beniaminka na prowadzenie. Co nie udało się gościom, udało się gospodyniom, gdy po efektownym slalomie w wykonaniu Emelie Andersson, niezawodna Hanna Terry przymierzyła idealnie z linii pola karnego. Jeśli jednak ktoś spodziewał się, że zdobyty przez piłkarki z Behrn Areny gol odmieni obraz meczu, ten srodze się zawiódł. Po przerwie, inicjatywa cały czas należała bowiem do zawodniczek ze Skanii, a najlepsza na placu Anna Welin do świetnej gry tym razem dołożyła jeszcze skuteczność. Dwa gole jej autorstwa przesądziły nie tylko o zwycięstwie Limhamn Bunkeflo nad Örebro, ale również o tym, że pierwszy w historii klubu z Malmö sezon w Damallsvenskan z całą pewnością nie będzie równocześnie ostatnim.

01

Jeżeli piłkarki z Göteborga przed pierwszym gwizdkiem Lovisy Johansson wizualizowały sobie wymarzony początek meczu w Vittsjö, to z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy przypuszczać, że pragnienia te udało się w stu procentach urzeczywistnić. Po zaledwie kilkudziesięciu sekundach gościom udało się wywalczyć rzut rożny, z narożnika dośrodkowała Elin Rubensson, jej centrę przedłużyła Teegarden, a Filippa Curmark mierzonym strzałem głową nie dała szans Shannon Lynn. Podopieczne Stefana Rehna w ogóle nie celebrowały jednak błyskawicznie zdobytego gola, gdyż ich jedynym celem było tego dnia zwycięstwo, a do jego odniesienia niezbędne było utrzymanie maksymalnej koncentracji przez przynajmniej dziewięćdziesiąt minut. Przyjezdne wciąż grały więc bardzo uważnie, a gdy jeden jedyny raz defensywa z Göteborga dopuściła do tego, aby w sytuacji sam na sam znalazła się Linda Sällström, świetnym refleksem popisała się Line Johansen. Zdecydowanie więcej prostych błędów przytrafiało się za to gospodyniom i gdyby tylko Hammarlund lub Persson zachowały w dogodnych sytuacjach więcej zimnej krwi, już na początku drugiej połowy mogło być w zasadzie po zabawie. Najlepsza snajperka KGFC brak skuteczności powetowała sobie częściowo na kwadrans przed końcem, gdyż to właśnie po faulu na niej został podyktowany rzut karny, który na bramkę zamieniła chwilę później Rubensson. Warto podkreślić, że o ile w tamtej sytuacji decyzja o przyznaniu gościom jedenastki była jak najbardziej prawidłowa, o tyle w kilku innych przypadkach sędzia z Grums nie do końca potrafiła zapanować nad boiskowymi wydarzeniami. Przewaga gości z Göteborga była jednak na szczęście na tyle wyraźna, że owe kontrowersje nie wypaczyły ostatecznie końcowego rozstrzygnięcia, a co za tym idzie – kształtu ligowej tabeli w decydującej fazie sezonu.

02

Stare piłkarskie powiedzenie mówi, że lepiej wygrać pięć razy 1-0 niż raz 5-0, ale piłkarki Rosengård chyba nie wzięły go sobie do serca i po czterech meczach bez zwycięstwa postanowiły urządzić sobie na Malmö IP strzelecką ucztę. Zadanie to okazało się o tyle prostsze, że mający robić tego dnia za rywala Djurgården przyjechał do Skanii bez formacji defensywnej, która najwyraźniej zagubiła się gdzieś podczas podróży ze Sztokholmu. Biorąc pod uwagę olbrzymi potencjał, jakim dysponuje z przodu drużyna Malin Levenstad, nie były to dobre informacje dla gości i rzeczywiście jeszcze przed przerwą Gudbjörg Gunnarsdottir aż czterokrotnie musiała sięgać do siatki, aby wyciągać z niej piłkę. Choć w dwóch sytuacjach islandzka golkiperka mogła zachować się lepiej, to trzeba oddać, że na jakąkolwiek pomoc ze strony koleżanek z pola tego dnia liczyć nie mogła. Riley wchodziła w szesnastkę gości z większą swobodą niż na co dzień wchodzi do własnej łazienki, a Seger i Masar tyle miejsca do rozgrywania miały ostatnio podczas wakacyjnego wypadu na Ibizę czy inną Florydę. W drugiej połowie zrobiło się jeszcze bardziej interesująco, gdyż poziomem do przeciwniczek dostosowały się także obrończynie z Malmö i w pewnym momencie, po golu nieustępliwej Katrin Schmidt, zrobiło się tylko 4-3 dla miejscowych. Końcówka ponownie należała jednak do Rosengård, który w iście hokejowym stylu (piłkarki ze Sztokholmu rzuciły dosłownie wszystkie siły do ataku) wyprowadził dwa nokautujące ciosy. Najpierw raz jeszcze po skrzydle przebiegła się Riley, następnie Seger dobiła niewykorzystaną przez Masar jedenastkę i najbardziej nietypowy mecz tegorocznego sezonu przeszedł do historii. Gospodynie wciąż pozostają w grze o tytuł, natomiast przyjezdnym życzymy, aby w drodze powrotnej udało im się odnaleźć zagubioną defensywę, która jeszcze w tej rundzie może się przecież przydać.

03

Jak co roku, jeden ze swoich październikowych meczów piłkarki z Eskiltuny zagrały w różowych strojach, wspierając tym samym fundację zajmującą się profilaktyką i leczeniem nowotworów piersi. Trudno powiedzieć, czy to właśnie ów szczytny cel zmobilizował podopieczne Viktora Erikssona do lepszej postawy, ale po raz pierwszy od wielu tygodni kibice na Tunavallen mieli możliwość obejrzenia dobrego występu swoich ulubienic. Początkowe minuty należały wprawdzie do Ogonny Chukwudi i jej koleżanek z Kristianstad, ale im dłużej trwało to spotkanie, tym bardziej do głosu dochodziły zawodniczki United. To one, za sprawą Olivii Schough oraz Mimmi Larsson, otworzyły zresztą wynik, ale tuż przed przerwą straty gości wyrównała w niesamowicie spektakularny sposób Mia Carlsson. Reprezentacyjna defensorka najwyraźniej pozazdrościła Tine Schryvers zdobytego osiem dni wcześniej w derbach Skanii efektownego gola i przepięknym wolejem zza pola karnego nie dała najmniejszych szans Emelie Lundberg. W drugiej połowie inicjatywa należała już zdecydowanie do gospodyń, ale szczelna i zagęszczona przez trenerkę Gunnarsdottir defensywa Kristianstad długimi fragmentami skutecznie neutralizowała zagrożenie czyhające ze strony Larsson i Kullashi. Na osiem minut przed końcem sposób na nią znalazła jednak Schough i to właśnie ona przesądziła o tym, że Eskilstuna znów znalazła się na pole position w walce o brązowe medale tegorocznej Damallsvenskan. Pomimo pierwszej od czterech kolejek porażki, powodów do smutku nie powinni mieć także w Kristianstad, gdyż wczorajszy mecz tylko potwierdził, że w tym sezonie we wschodniej Skanii udało się zbudować naprawdę ciekawy zespół.

04

Trudno było zapowiadać rywalizację Kvarnsveden z Piteå inaczej niż jako starcie najlepszej ofensywy z najlepszą defensywą w Damallsvenskan. Kibice w Norrbotten z pewnością mieli nadzieję, że formacja dowodzona przez stanowiącą często zaporę nie do przejścia Faith Ikidi znajdzie receptę na zatrzymanie rozpędzonej Tabithy Chawingi, ale raz jeszcze okazało się, że napastniczka z Malawi gra w tym sezonie w innej lidze. Zdobyte w odstępie zaledwie pięciu minut dwa gole jej autorstwa (w roli asystentki młodszą siostrę Temwę zastąpiła tym razem reprezentantka Ghany Elizabeth Addo) były niewątpliwie punktem zwrotnym niedzielnego pojedynku na Ljungbergsplanen, a że nieco wcześniej jedno trafienie dołożyła Armisa Kuc, spotkanie wydawało się całkowicie rozstrzygnięte. W ostatnim kwadransie defensywa z Borlänge postanowiła nam jednak przypomnieć, że od pierwszoligowego poziomu dzielą ją całe lata świetlne, dzięki czemu w Dalarnie załapaliśmy się jeszcze na nadprogramowe emocje. Zaczęło się od Salander asystującej przy golu Janogy, następnie za dwie absolutnie zasłużone żółte kartki z boiska wyleciała Hermansson, a w ostatniej minucie przyjezdne dostały do tego w gratisie zmarnowany ostatecznie przed Pedersen rzut karny. Co więcej, gdyby tylko pani Camilla Eriksson zechciała być wczoraj trochę bardziej skrupulatna, Kvarnsveden kończyłby mecz w dziewiątkę. Te wszystkie problemy są jednak niczym wobec kontuzji ręki, której przy wyskoku do górnej piłki nabawiła się Tabitha Chawinga. Najlepsza snajperka Damallsvenskan opuściła boisko w 74. minucie z grymasem bólu na twarzy i możemy być pewni, że informacje o jej stanie zdrowia będą w najbliższych dniach wiadomością numer jeden nie tylko w Borlänge, ale i w całej Dalarnie.

05

Mecze przeciwko Djurgården i Apollonowi pokazały, że Linköping z jesieni 2017 wciąż nie jest drużyną kompletną. W tamtych spotkaniach słabszą postawę udawało się jeszcze przykryć korzystnym wynikiem, ale w starciu z Hammarby to do drużyny Olofa Unogårda należało ostatnie słowo. Co więcej, piłkarki ze stolicy mają pełne prawo wyjeżdżać z Östergötland z niedosytem, gdyż z przebiegu gry w pełni zasłużyły na to, aby z terenu mistrza wywieźć więcej niż jeden punkt. Godzący grę na trzech frontach Kim Björkegren postanowił zamieszać nieco w wyjściowej jedenastce przed meczem z beniaminkiem, ale w pierwszych minutach to jego zawodniczki sprawiały wyraźnie lepsze wrażenie. Optyczną przewagę udało się nawet udokumentować golem Almqvist po świetnym dośrodkowaniu Jonny Andersson, ale gospodynie – zamiast pójść za ciosem – postanowiły że przez osiemdziesiąt minut będą bronić wyniku. Taktyka ta zemściła się tuż przed gwizdkiem na przerwę, gdy fenomenalnym strzałem w okienko popisała się Frida Sjöberg, a niespełna pół godziny później grającą kompletnie bez wyrazu drużynę Kima Björkegrena dwukrotnie mogła pogrążyć Angeldahl. Nieco ożywienia w grę mistrzyń Szwecji wniosły wprowadzone w trybie awaryjnym Asllani oraz Hurtig, ale nawet one nie potrafiły tego dnia przesądzić o zwycięstwie Linköping. Faworytki raz jeszcze znalazły się wprawdzie na prowadzeniu po nieco przypadkowym (choć ładnym w obrazku) strzale Maanum, ale grający ambitnie beniaminek znów przejął inicjatywę, znów stwarzał sytuacje i w trzeciej minucie doliczonego czasu gry – za sprawą rezerwowej Nygren – znów doprowadził do remisu. Kto wie, być może w końcowym rozrachunku to właśnie ten wywalczony w takich okolicznościach punkt okaże się dla sztokholmianek kluczowy?

06

07

08

09

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s