Gdyby ktoś wybudził się dziś z kilkumiesięcznego snu i postanowił przeanalizować aktualną tabelę Damallsvenskan, jedna rzecz z pewnością wzbudziłaby niemałe zaciekawienie. KIF Örebro w strefie spadkowej? Coś tu ewidentnie się nie zgadza. Jasne, nie możemy zapominać, że piłkarki trenera Papachristou przed letnią przerwą rozegrają jeszcze trzy mecze i w każdym z nich wydają się być mniej lub bardziej zdecydowanym faworytem. Tyle tylko, że według stanu na 25. czerwca 2016, drużyna z Behrn Areny zajmuje aktualnie lokatę, która gwarantowałaby jej … występy w Elitettan w sezonie 2017. Nawet wywalczenie kompletu punktów w trzech najbliższych kolejkach (co – nawiasem mówiąc – powinno być w Örebro traktowane jako obowiązek) nie będzie w stanie zamazać fatalnego wrażenia, jakie w rundzie wiosennej pozostawiła po sobie drużyna, która jeszcze kilka miesięcy temu stoczyła w Lidze Mistrzyń niezwykle wyrównany i pechowo przegrany dwumecz z PSG.
Co jest główną przyczyną greckiej tragedii w ośmiu aktach (pomijamy jedyny zwycięski mecz przeciwko Kristianstad), którą w ostatnich tygodniach oglądaliśmy w wykonaniu Örebro? Odpowiedź na to pytanie również pomoże nam znaleźć analiza tabeli, z której dość jasno wynika, że podopieczne George’a Papachristou mają ogromny problem ze zdobywaniem goli. W rozegranych dotychczas dziewięciu meczach ligowych, piłkarkom z Örebro zaledwie sześciokrotnie udawało się pokonać bramkarkę drużyny przeciwnej. Oczywiście, zrzucanie całej winy na zawodniczki ofensywne byłoby sporym uproszczeniem przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, w dzisiejszej piłce coraz bardziej zaciera się umowna granica między atakiem i obroną, co najlepiej pokazują wyznaczające nowe trendy czołowe piłkarki świata. Po drugie, nie możemy zapominać, że wysokie porażki z Djurgården czy Eskilstuną były przede wszystkim pokłosiem niespotykanych zbyt często na tym poziomie indywidualnych błędów w obronie. Fakty są jednak takie, że aby wygrywać trzeba samemu strzelać, a drużyna z Örebro póki co może się pochwalić niezbyt imponującą średnią 0,67 gola na mecz. Jest to najsłabszy wynik w lidze, lepszy wykręciła nawet prowadzona przez Marię Bergkvist ekipa z Umeå, która wobec olbrzymiej plagi kontuzji w pewnym momencie musiała straszyć rywalki niebudzącym chyba w nikim specjalnej grozy atakiem Bäckström – Sandström.
Czy strzelecka niemoc Örebro spowodowana jest tym, że w kadrze klubu brakuje zawodniczek prezentujących odpowiedni poziom? Absolutnie nie! Środek pomocy tworzy niezwykle ciekawy duet De Jongh – Perez. Pierwsza w poprzednim sezonie była absolutnym objawieniem Damallsvenskan, a niektórzy eksperci już widzieli ją w reprezentacji Pii Sundhage. Druga to absolwentka University of Washington, swego czasu gwiazda rozgrywek akademickich w USA, a dziś jedna z liderek kadry Meksyku. Równie okazale w klubie z Behrn Areny prezentują się skrzydła: po lewej stronie mamy niezwykle wszechstronną Nigeryjkę Ogonnę Chukwudi, po prawej zaś dynamiczną i szybką Julię Spetsmark, która dodatkowo świetnie współpracuje z biegającą po tej samej flance ofensywnie usposobioną Hanne Gråhns. Zestaw ten uzupełnia grająca na szpicy, imponująca świetnymi warunkami fizycznymi, 118-krotna reprezentantka Kanady Melissa Tancredi, której nie trzeba chyba szerzej przedstawiać, wspomagana w razie potrzeby przez obdarzoną nieprzeciętnym talentem Adelisę Grabus. Na papierze, bez specjalnie długich negocjacji, na ofensywę zamieniłoby z Örebro większość klubów Damallsvenskan. Tylko, że papier – co wiemy zresztą doskonale – goli nie strzela.
Ostatnie dni przyniosły nam informację o powrocie do Örebro Lisy Dahlkvist (swoją drogą – będzie to dla niej już trzeci epizod w tym klubie) i kto wie, czy pod względem sportowym nie jest to najciekawszy transfer tego roku w szwedzkiej piłce. Reprezentacyjna pomocniczka może stać się bowiem tym elementem, który pomoże ekipie z Behrn Areny odbić się od dna, na którym ta mająca niewspółmiernie wysokie względem osiąganych wyników ambicje drużyna dość nieoczekiwanie się znalazła. Dahlkvist nie jest być może piłkarką przesadnie efektowną, ale w Örebro potrzebują przede wszystkim efektywności, którą Lisa bezsprzecznie gwarantuje. Gdyby zrobić ranking najlepszych “szóstek” i “ósemek” na świecie, w obu tych klasyfikacjach, gdzieś zaraz za ścisłą czołówką, znalazłoby się miejsce właśnie dla reprezentantki Szwecji. Jest to o tyle interesujące, że w przeciwieństwie do chociażby Sary Björk Gunnarsdottir, Dahlkvist nie jest zawodniczką grającą przez dziewięćdziesiąt minut klasyczne box to box. Jej atutem jest za to niezwykle umiejętne wykorzystywanie świetnych warunków fizycznych, co sprawia, że jest niezwykle pomocna przy zarówno ofensywnych, jak i defensywnych stałych fragmentach gry.
Ostatnie miesiące przyniosły wiele zmian w życiu Lisy Dahlkvist. W listopadzie na świat przyszła jej córka Penny (to właśnie jej imię ma wypisane na butach), a przed kilkoma dniami reprezentantka Szwecji zdecydowała się poślubić swoją wieloletnią partnerkę Jessikę Danielsson. Można więc powiedzieć, że w pewnym sensie powrót do Örebro jest dla Dahlkvist początkiem nowego rozdziału. Pozostaje życzyć, aby na wszystkich płaszczyznach był on pasmem samych sukcesów.

Fot. TT