Pierwszy wniosek, który nasuwa się nam po meczu w Sunne jest niezwykle budujący – Viktor Eriksson jest człowiekiem prawdomównym. Trener Eskilstuny zapowiadał, że jego zawodniczki mogą nie wyglądać dziś na Strandvallen najlepiej pod względem fizycznym i rzeczywiście taka sytuacja miała miejsce. Słabszą dyspozycję wicemistrzyń kraju trzeba jednak było jeszcze wykorzystać, co znakomicie udało się piłkarkom Mallbacken. Drużyna z Värmland zafundowała sobie wprawdzie nadspodziewanie nerwową końcówkę, ale ostatecznie zapisała na swoim koncie trzy punkty, które w ostatecznym rozrachunku mogą okazać się wręcz bezcenne.
W pierwszej połowie nieco lepsze wrażenie sprawiała Eskilstuna, ale gościom ani na moment nie udało się stłamsić niżej notowanych rywalek. Brakowało przede wszystkim dogodnych okazji pod bramką Lee Alexander, a spora w tym zasługa grającej bardzo dobre spotkanie Sary Bergman. To właśnie 22-letnia defensorka miała dziś wyłaczyć z gry Mimmi Larsson i trzeba przyznać, że z powierzonego jej zadania wywiązała się wyśmienicie. Była zawodniczka Mallbacken nie była wprawdzie całkowicie odcięta od podań, ale postawa duetu Bergman – Broström z pewnością zminimalizowała czyhające z jej strony zagrożenie. Także pozostałe piłkarki Eskilstuny ewidentnie nie miały pomysłu na sforsowanie szczelnej defensywy z Sunne, a jedyna korzyścią wynikającą z optycznej przewagi gości było śrubowanie statystyki posiadania piłki oraz duża liczba wymienionych przez zawodniczki United podań. Żadne z nich nie było jednak choćby w połowie tak groźne, jak chociażby prostopadłe piłki grane przez Malin Diaz w niedzielnym starciu z Göteborgiem.
Gospodynie nie ograniczały się wyłącznie do defensywy, od czasu do czasu starając się wyprowadzać niezwykle groźne kontrataki i to właśnie jeden z nich przyniósł im powodzenie. Rzut karny wywalczyła Göransson, a z jedenastu metrów nie pomyliła się Ness. Jak można było się spodziewać, zmiana wyniku nie wpłynęła znacząco na obraz gry. W dalszym ciągu stroną aktywniejszą była Eskilstuna, ale pokonać Alexander piłkarkom z Södermanland udało się dopiero w 89. minucie. Zdobyty przez powracającą do gry po długiej przerwie spowodowanej kontuzją Barsley gol był jednak jedynie trafieniem honorowym, gdyż chwilę wcześniej drugi raz piłkę z siatki wyciągać musiała Emelie Lundberg. Autorką gola, który – jak się później okazało – zagwagantował drużynie z Sunne bezcenne zwycięstwo, okazała się Julia Karlernäs, która na bramkę zamieniła dośrodkowanie Nowozelandki Anny Green.
******
Sympatycy Örebro z pewnością coraz częściej zastanawiają się, co dzieje się z ich ukochaną drużyną, która pod wodzą trenera Papachristou zaliczyła zjazd w okolice strefy spadkowej, a na dodatek zapomniała przy tym, jak się strzela gole. Zaledwie jedna zdobyta w ostatnich pięciu meczach bramka to wynik, z którego dumny nie byłby nawet ligowy outsider, a przecież rozmawiamy o klubie, który jeszcze kilka miesięcy temu toczył w Lidze Mistrzyń wyrównane boje z francuskim PSG. Owszem, w Örebro nie ma już Sanny Talonen i Elin Magnusson, a wszechstronna Nigeryjka Sarah Michael do dyspozycji sztabu szkoleniowego będzie najwcześniej jesienią, ale przecież w ich miejsce sprowadzono zimą zawodniczki, które nie tylko wydają się nie odstawać od wymienionej powyżej trójki poziomem sportowym, ale jeszcze powinny być w stanie zapewnić drużynie nową jakość. Mówimy przecież o piłkarkach pokroju Melissy Tancredi, która przez lata była filarem mocnej reprezentacji Kanady, czy Veroniki Perez, namaszczonej przez samą Maribel Dominguez na swoją następczynię w kadrze Meksyku. Nie zapominajmy także o coraz częściej wymienianej w kontekście reprezentacji Michelle De Jongh, o parze skrzydłowych Spetsmark – Chukwudi, którą w swoim składzie widziałaby większość klubów Damallsvenskan, o utalentowanej Adelisie Grabus, czy wreszcie o ofensywnie usposobionej Hanne Gråhns. W tej drużynie naprawdę ma kto strzelać.
Mecz przeciwko Piteå był jednak kolejnym, w którym piłkarkom Örebro ani razu nie udało się pokonać bramkarki przeciwniczek, choć pozbawiona swego największego żądła w postaci Tempest-Marie Norlin drużyna Stellana Carlssona nastawiła się przede wszystkim na defensywę. W drużynie z Norrbotten wyróżniały się przede wszystkim grająca najlepszy mecz w sezonie Faith Ikidi oraz Elin Bragnum, mało widoczna była za to Felicia Karlsson. Była piłkarka Eskilstuny ewidentnie nie odnalazła się najlepiej w ustawieniu z jedną napastniczką, co w znacznym stopniu ograniczało ofensywny potencjał gości. Drużynę z Piteå należy jednak pochwalić za niezwykle konsekwentną i dojrzałą grę, która w pełni zasłużenie pozwoliła zabrać jej ze sobą do Norrland jeden punkt. W kontekście reprezentacji, delikatny niepokój wzbudzać może jedynie dyspozycja Hildy Carlen, która znów nie była pewnym punktem swojej ekipy, kilka razy – na szczęście dla Piteå tym razem bez poważniejszych konsekwencji – podejmując błędne decyzje.