
Smilla Holmberg długo nie zapomni swojego pierwszego wielkiego turnieju (Fot. Getty Images)
21 zwycięstw
4 remisy
4 porażki
bilans bramkowy: 59 – 23
Napisać, że Peter Gerhardsson kończy swoją selekcjonerską przygodę z podniesionym czołem, to tak naprawdę nie napisać nic. Nawet jeśli niektórzy (w tym autor tego tekstu) stoją na stanowisku, że rozstanie powinno nastąpić już jakiś czas temu, to nie da się zaprzeczyć, że pochodzącego z Uppsali szkoleniowca bronią nie tylko wyniki, ale i styl prezentowany na boisku przez jego drużynę. Nie mamy jakiejkolwiek gwarancji, że z inną osobą u steru zarówno mundial na Antypodach, jak i tegoroczne EURO w Szwajcarii okazałyby się jeszcze bardziej spektakularnym sukcesem, za to istnieją pewne przesłanki wyraźnie przemawiające za tym, iż władze SvFF dokonały najlepszego możliwego wyboru. Przynajmniej na ten moment, bo dopiero przyszłość pokaże, w jaki sposób personalne decyzje Gerhardssona przełożą się na stan i ogólną kondycję kadry na przykład w kolejnym, czteroletnim cyklu. Myśląc o nim nie jesteśmy oczywiście wolni od obaw, lecz obserwując postępy przedstawicielek najmłodszej generacji w krajowych rozgrywkach ligowych, chyba wreszcie możemy spoglądać przed siebie z delikatnym optymizmem. Wszak po latach kompletnej posuchy i beznadziei, nagle objawiły się nam nie tylko oczywiste talenty w osobach Felicii Schröder, czy Smilli Holmberg, ale również bezkompromisowo rozpychające się w seniorskim futbolu czternasto-, piętnasto- i szesnastolatki, a symbolem tej nowej fali może być na przykład jedna z bohaterek wiosennej fazy grupowej Pucharu Szwecji Emilia Widstrand (Örebro, rocznik 2010). Żeby było jeszcze ciekawej, kilka wciąż mocno perspektywicznych zawodniczek przeżywa aktualnie renesans formy i przy tej okazji z nazwiska warto wymienić między innymi Tuvę Skoog (Malmö, rocznik 2005). Skoro na tegorocznym EURO tak wielką furorę potrafiła zrobić Katariina Kosola, to aż szkoda, że nie mogliśmy porównać, jak na tle konkurentek z innych krajów zaprezentowałaby się skrzydłowa, która w klubie regularnie zbierała za swoją boiskową postawę zdecydowanie bardziej entuzjastyczne recenzje od swojej fińskiej koleżanki. Konkluzja tego wywodu jest jednak taka, że jeśli rzeczywiście uda nam się przejść relatywnie suchą stopą przez swego rodzaju wyrwę pokoleniową (rozumianą jako cztery kolejne w zasadzie bezproduktywne w kontekście kadry roczniki od -’98 do -’01), to raz jeszcze… na wierzchu znajdzie się racja Gerhardssona. Jasne, tego nie dało się od linijki przewidzieć i zaplanować, ale każda osoba prowadząca kiedykolwiek jakiś biznes doskonale wie, że bez szczęśliwego splotu obiektywnych okoliczności, zdecydowanie trudniej osiągnąć sukces. A ów splot trzeba jeszcze umiejętnie wykorzystać i ustępujący ze stanowiska selekcjoner najwyraźniej to zrobił.
Skoro było już o najstarszym szwedzkim bohaterze EURO, to dla równowagi wypadałoby wspomnieć także o bohaterce najmłodszej. O dostrzeżenie i wyróżnienie Smilli Holmberg upominaliśmy się tutaj jeszcze zanim forma wahadłowej Hammarby na dobre eksplodowała, więc w przeciwieństwie do wielu nie robiliśmy sensacji wokół faktu, iż akurat ta zawodniczka ostatecznie znalazła się w samolocie lecącym do Szwajcarii. Ani trochę zaskakujący nie był także fakt, że osiemnastoletnia zawodniczka nie pękła ani podczas swojego debiutu w Lidze Narodów, ani na podczas czerwcowego zgrupowania, na którym to prezentowała się na tle znacznie bardziej doświadczonych koleżanek na tyle imponująco, że z miejsca wskoczyła do podstawowej rotacji Gerhardssona i Wikmana. A nie trzeba chyba nikomu dodatkowo tłumaczyć, jak wielkie i niespotykane to osiągnięcie. Widząc nazwisko Holmberg w wyjściowej jedenastce przed meczem z Niemkami byliśmy spokojni, a kolejne upływające minuty wyłącznie ten nastrój pogłębiały. Tytuł najlepszej zawodniczki tamtego spotkania przyznaliśmy zresztą defensorce Hammarby nie na zachętę, lecz jak najbardziej zasłużenie. W ćwierćfinale przeciwko Anglii Holmberg zaprezentowała nam prawdziwą sinusoidę, choć raz jeszcze dała dowód, że jakiekolwiek lęki i niepokoje związane z występem w tak wielkim turnieju są jej obce. A nawet jeśli nie są, to sama zainteresowana doskonale potrafi je okiełznać i nad nimi zapanować. Ofiarna interwencja skutkująca zablokowaniem strzału Alessii Russo niechybnie uratowała nam dogrywkę, a przecież skutecznych zagrań defensywnych zapisaliśmy przy jej nazwisku zdecydowanie więcej. Oczywiście, doskonale pamiętamy, iż to właśnie osiemnastolatka z Södermalm nabrała się na stosunkowo przewidywalny zwód Chloe Kelly przy golu na 2-2 i to trafienie leci poniekąd na jej konto, ale całościowo nie da się ocenić jej udziału w EURO inaczej niż pozytywnie.
O samej serii rzutów karnych nie wspominam z rozmysłem, gdyż w tym przypadku niektórym obserwatorom i analitykom najwyraźniej przegrzały się styki. Ale wybaczam, wszak lipiec mamy rekordowo chłodny, więc kilka gorętszych dni może stanowić dla niejednego organizmu szok termiczno-poznawczy. Przytoczmy jednak kilka podstawowych faktów: mecz z Anglią kończyliśmy w dziesiątkę, więc z przepisów gry w piłkę nożną jasno wynika, że właśnie tyle szwedzkich piłkarek było uprawnionych do wykonywania karnych. Z tego grona dwie zawodniczki zgłosiły chęć znalezienia się na końcu listy, wobec czego miejsc do rozdzielenia zostaje dokładnie osiem. Nieskomplikowana matematyka w zakresie 0-10 jasno podpowiada, iż Smilla Holmberg była w tym komitecie kolejkowym przedostatnia (!), a również czasami przywoływana w pełnych krytyki i fałszywej troski komentarzach Jennifer Falk czwarta od końca. Ktoś te karne po prostu strzelać musiał, więc w tym przypadku ani rzeczone piłkarki nie wyrywały się przed szereg, ani selekcjoner nie wsadził ich na gorące krzesło. Nawiasem mówiąc, akurat z tym elementem gry jako nacja ewidentnie mamy problem, gdyż może z wyjątkiem Elin Rubensson i Lisy Dahlkvist, w zasadzie każda ze szwedzkich gwiazd (Seger, Asllani, Eriksson, Björn, Fischer… i tę wyliczankę moglibyśmy kontynuować) ma na swoim koncie przynajmniej jedną zmarnowaną w fatalnym stylu jedenastkę. Było zatem jasne jak lipcowe słoneczko, że oto nagle w środku turnieju nie naturalizujemy Lindy Sällström, czy Therese Åsland i nie przebierzemy ich w żółto-niebieskie barwy. Dysponować musieliśmy własnymi zasobami, a te – pomimo czterech kapitalnych interwencji Falk – tym razem nie okazały się wystarczające. Ale wiadomo, zdjęcia zapłakanej osiemnastolatki, najlepiej podlane jeszcze jakimś odpowiednio dramatycznym tytułem, zawsze się kliknie. A na koniec dnia o to w pierwszej kolejności chodzi.
Po ME w Szwajcarii będziemy musieli oswoić się z nieobecnością trenera Petera Gerhardssona, jako selekcjonera reprezentacji Szwecji. Czy jego decyzje zawsze były słuszne? Na pewno nie, ale był to trener, z którym przez lata Sverige dostarczały kibicom wielu pozytywnych emocji oraz niezapomnianych przeżyć, za które możemy być mu wdzięczni. Podejrzewam, że najważniejsze dla zawodniczek u nowego selekcjonera będzie to, czego zawsze doświadczały ze strony trenera Gerhardssona, czyli poczucie bezpieczeństwa. Czy i jak Tony Gustavsson sobie poradzi, dowiemy się już wkrótce.
Z pozytywną oceną S. Holmberg zgadzam się w 100%. Bardzo dobry turniej w wykonaniu tej młodej, perspektywicznej zawodniczki i jak już wcześniej wspominałam na pewno długo będziemy cieszyć się jej grą.
Mamy zatem nowe, …stare Mistrzynie Europy 🙂
Gratulacje dla najlepszej piłkarki turnieju, którą powinna zostać Ch. Kelly.
LikeLiked by 1 person
Dla mnie Hampton mimo wszystko MVP, ale Kelly to rzeczywiście potrafi ‘odpalić’ akurat wtedy, gdy drużyna najbardziej jej potrzebuje. A to niezwykle rzadka i cenna umiejętność!
LikeLike