
To było naprawdę udane zgrupowanie w wykonaniu kadry Petera Gerhardssona (Fot. Bildbyrån)
W czasach nieco większej prosperity naszej kadry, czasami wjeżdżały tutaj podsumowania kolejnych zgrupowań w postaci serii luźno powiązanych ze sobą wniosków. A skoro za nami niewątpliwie udany dla podopiecznych selekcjonera Gerhardssona tydzień, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby tymczasowo wrócić do korzeni i na szybko przeanalizować odpowiedzi, których na dziś ten włosko-duński spektakl w dwóch aktach nam dostarczył. Nie przedłużamy i rozpakowujemy:
Smilla Holmberg, Ellen Wangerheim i Felicia Schröder to gotowe reprezentantki kraju. Na dziś, nie na bliżej nieokreśloną przyszłość. I w dobrym interesie nas wszystkich będzie, jeśli staną się integralną częścią tego zespołu. Oczywiście tak długo, jak będą ku temu sportowe powody.
Kolejka chętnych do tego, aby wreszcie doczekać się realnej szansy na jakiekolwiek zaistnienie w kadrze wciąż jest długa. Na szczycie listy aktualnie znajdują się takie nazwiska, jak chociażby Evelyn Ijeh oraz My Cato, ale warto trzymać rękę na pulsie i na bieżąco obserwować poczynania szwedzkich piłkarek na boiskach całego świata.
No właśnie – reprezentacja to organizm specyficzny i w przeciwieństwie do drużyny klubowej nie buduje się go codzienną pracą na treningach. Przy takiej charakterystyce, zamykanie się na dopływ świeżej krwi jest tak naprawdę niczym więcej jak tylko działaniem na własną niekorzyść poprzez odcinanie sobie potencjalnych, nowych ścieżek. Im szybciej to zrozumiemy, tym lepiej dla nas wszystkich, od selekcjonera tę wyliczankę rozpoczynając.
Bezwarunkowa gwarancja miejsca w wyjściowej jedenastce rozleniwia i jest na każdej możliwej płaszczyźnie przeciwskuteczna. Występ chociażby Kosovare Asllani czy Stiny Blackstenius przeciwko Danii jasno pokazuje, że odrobina wewnętrznej rywalizacji jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Julia Zigiotti uwielbia grać przeciwko Dunkom, a to doskonała informacja w perspektywie być może kluczowego meczu w fazie grupowej tegorocznego EURO.
In Kaneryd we trust. Nasza liderka ewidentnie ma tę moc i w przededniu wielkiej imprezy pokazuje, że będziemy mogli na nią liczyć.
W podobnych słowach możemy określić obecną sytuację Filippy Angeldal i trzeba chyba ostatecznie przyzwyczajać się do rzeczywistości, w której to pomocniczka madryckiego Realu stanie się niekwestionowaną liderką szwedzkiej drugiej linii.
Śmierć. Podatki. Główki Horan. Szwedzkie stałe fragmenty. Najsilniejsza broń i symbol kadry pod przewodnictwem Gerhardssona wciąż funkcjonuje i może pomóc nam w kluczowych momentach.
Wracaj do zdrowia, Fridolina! Bez Ciebie ta kadra po prostu nie jest taka sama i nie mówimy tu wyłącznie o sportowej jakości.
Magdalena Eriksson oraz Nathalie Björn są w stanie stworzyć niezwykle trudną do sforsowania, dwuosobową zaporę, ale pod jednym warunkiem: musi wylosować się ku temu dobry dzień. Bo jeśli stanie się inaczej, znajdziemy się w wielkich kłopotach.
Pierwsze miejsce na koniec fazy grupowej Ligi Narodów niesie za sobą dwa wymierne skutki; jeden wybitnie pozytywny, drugi – niełatwy do jednoznacznego sklasyfikowania.
Zacznijmy od pozytywów: w zasadniczej fazie eliminacji do mundialu na pewno nie zagramy przeciwko Hiszpanii, Niemcom oraz Francji.
Dokładnie z tymi rywalkami nowy selekcjoner rozegra za to jesienią aż cztery mecze i doprawdy trudno orzec, czy okaże się to z perspektywy Tony’ego Gustavssona nagrodą, czy przekleństwem.
Choć skoro już robić przegląd kadr i ogłaszać nowe otwarcie, to może faktycznie warto sprawdzić się na tle absolutnego topu. Inna sprawa, że doskonale pamiętając losy przyszłego selekcjonera z czasów jego pracy w Tyresö, nie obrazilibyśmy się na możliwość rozegrania przynajmniej dwóch spotkań z rywalkami na przykład z przełomu pierwszej i drugiej dziesiątki światowego rankingu.
Ogólny bilans zgrupowania wychodzi jednak na zdecydowany plus, co oczywiście na ten moment nie jest żadną gwarancją nawet namiastki lipcowego sukcesu.
Dlatego właśnie idziemy dalej, wciąż w nadziei ściskając kciuki, że sztab Gerhardssona nie zaliczy spektakularnego potknięcia na ostatnim płotku. Bo szwedzki futbol w wydaniu reprezentacyjnym na takie wstrząsy nie jest niestety ani trochę przygotowany.