
Takiej frekwencji na meczu kadry Gamla Ullevi nie widział od EURO 2013 (Fot. Bildbyrån)
Czekacie na niedzielne emocje w Damallsvenskan? Jeśli tak, to bardzo słusznie, ale zanim znów na dobre pochłonie nas ligowa rzeczywistość, warto raz jeszcze podsumować to, co już za nami. Tym bardziej, że już dawno nie zdarzyło nam się kończyć reprezentacyjnej przerwy z poczuciem tak dobrze wykonanego przez nasze kadrowiczki obowiązku. A skoro tak, to chwilo trwaj a my cieszmy się, póki czas. Oto seria luźnych wniosków po Hiszpanii i Francji:
1. Pierwszych dwadzieścia minut w Kordobie to był poziom tokijskiego meczu przeciwko USA. Tak, dokładnie TEGO meczu.
2. Później rywalkom udało się złapać charakterystyczny dla siebie rytm, ale przyznacie, że wspaniale oglądało się momenty, kiedy potrafiliśmy stłamsić Hiszpanię, używając do tego jej własnych metod. A sztuka ta nie udała się przecież nawet Angielkom i Amerykankom.
3. Długo czekaliśmy aż Hanna Bennison rozegra tak naprawdę swój mecz w kadrze i … wreszcie się doczekaliśmy. Jest zdecydowanie zbyt wcześnie, aby październik 2022 nazywać przełomem w jej reprezentacyjnej karierze, ale wiemy przynajmniej tyle, że narodowe barwy dziewiętnastolatki z Evertonu nie parzą. A to już cenna wiedza, gdyż historia szwedzkiego futbolu doskonale zna i takie przypadki.
4. Rebecka Blomqvist w kadrze zagrała od lipca kilka razy więcej minut niż w drużynie klubowej, ale jak widać nawet będąc ofensywną opcją numer sześć-siedem w talii trenera Stroota, można przywieźć na zgrupowanie naprawdę dobrą formę.
5. Jeśli jednak ktoś miał nadzieje, że dobra gra Blomqvist zachwieje hierarchią w Wolfsburgu, ten może (choć nie musi) się przeliczyć. Pajor, Popp, Brand, Huth i Wassmuth ani myślą zwalniać tempa.
6. Stina Blackstenius znów pokazała, że w tym wydaniu kadry może być w niej kimś więcej niż tylko klasyczną dziewiątką. Ot, taka napastniczka na dziewięć i pół.
7. O tym, jak ważny jest komfort na tej pozycji, dobitnie przekonał nas mecz z Francją. Podopieczne trenerki Diacre pod nieobecność Katoto wyglądały na zespół całkowicie pozbawiony przednich zębów.
8. Oczywiście, doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że przeciwko nam z różnych względów nie mogły zagrać takie zawodniczki jak Katoto, Majri, czy Karchaoui. Ale nie dajmy się zwariować … po drugiej stronie mieliśmy do powstrzymania przeciwniczki pokroju Diani, Geyoro i Cascarino i nie pozwoliliśmy im stworzyć pół dogodnej sytuacji.
9. Zecira Musovic miała przed sobą zdecydowanie najpoważniejszy, reprezentacyjny test. I trzeba przyznać, że go zdała, aczkolwiek z wynikiem zdecydowanie bliższym sześćdziesięciu niż stu procent.
10. Filippa Angeldal ewidentnie obrała kurs na stanie się kolejną zawodniczką, która w kadrze Gerhardssona regularnie prezentuje 110% swoich aktualnych możliwości. Potencjał ewidentnie jest, teraz tylko niech nauczą się z niego mądrze korzystać także w błękitnej części Manchesteru. Z pożytkiem dla wszystkich.
11. Selekcjoner wiele razy dawał do zrozumienia, że najważniejsza jest nie tyle taktyka, co jej wykonawczynie. I prawda ta raz jeszcze znalazła potwierdzenie w praktyce. W meczu z Francją przechodzenie z ustawienia w trójce do klasyki z czwórką defensorek wyglądało tak płynnie, że nawet nas to momentami zaskakiwało. A my się dziwimy Francuzkom.
12. Zdecydowanie lepiej niż w Kordobie prezentowały się także statystyki wygranych pojedynków powietrznych. A to o tyle istotne, że przy naszej grze nie możemy pozwalać sobie na to, aby przeskakiwały nas rywalki o parametrach Redondo czy del Castillo.
13. Jonna Andersson kończy właśnie swój najbardziej udany pod względem występów w reprezentacji rok. I to nie tylko pod względem liczb (2 gole, 6 asyst), ale przede wszystkim roli, jaką pełni w zespole. Rola półwahadłowej, schodzącej w razie potrzeby jako uzupełnienie lewej flanki bloku defensywnego wydaje się wręcz pod nią skrojona.
14. Laurki laurkami, młodzieżówka młodzieżówką, ale naprawdę potrzebujemy Hanny Wijk oraz Matildy Vinberg w samolocie lecącym za miesiąc do Australii. Bo zamknięcie tej kadry w takim momencie, choć kuszące, na koniec obróci się przeciwko niej.
15. A właśnie: wyobrażacie sobie jak wychodzimy na Australijki z Andersson i Wijk na wahadłach? Jak mawiają nasi amerykańscy przyjaciele It’s not gonna happen, ale to byłoby naprawdę coś pięknego.
16. Póki co ani słowa nie poświęciliśmy Kosovare Asllani oraz Fridolinie Rolfö, ale to oznacza mniej więcej tyle, że u naszych liderek stabilizacja. Choć Kosse i tak jak zawsze dołożyła od siebie coś ekstra: bez jej magii nie byłoby ani gola Blomqvist, ani trafienia Janogy.
17. Magdalena Eriksson, podobnie jak podczas EURO, znów przyprawiła nas o szybsze bicie serc. Przeciwko Francji kapitanka Chelsea była już jednak zdecydowanie bardziej pewna i oby było to zapowiedzią szybkiego powrotu do topowej dyspozycji.
18. Tak, czy inaczej, tercet Ilestedt – Björn – Eriksson na tę chwilę wydaje się być najbardziej prawdopodobną, defensywną opcją na przyszłoroczny mundial. A przynajmniej na jego start, bo w praniu i tak skorzystamy jeszcze z przynajmniej dwóch alternatyw. Jakaś baza jest jednak potrzebna i miło widzieć jej zalążek.
19. Wiele czołowych reprezentacji opiera obecnie siłę swojej ofensywy na mocnych skrzydłach, a my akurat w tym aspekcie musimy pilnie poszukać rezerw. I tak, efektowne rajdy Jonny Andersson niewątpliwie robią sporo pozytywnego zamieszania, ale mamy na myśli bardziej zawodniczkę o charakterystyce zbliżonej do najlepszej wersji Josefine Öqvist lub … Liny Hurtig z czasów Linköping. Jonas Eidevall na ratunek?
20. A tak przy okazji: nie wiem, czy słyszeliście, ale wyprzedaliśmy Gamla Ullevi na październikowy mecz towarzyski! Jasne, że słyszeliście, ale to brzmi tak pięknie, że warto wykorzystać każdą okazję, żeby to przypomnieć!