
Główne bohaterki portugalskiej wiktorii gratulują sobie udanego meczu (Fot. Getty Images)
Jeśli nie z Benfiką, to z kim? – tak postawione pytanie doskonale obrazowało nastrój większości kibiców Häcken przed meczem trzeciej kolejki fazy grupowej piłkarskiej Ligi Mistrzyń. Nic więc dziwnego, że pomimo piętrzących się trudności natury epidemiczno-geograficzno-logistycznej, fani Os z Hisigen bardzo licznie udali się do Portugalii, aby na klimatycznym stadionie nieopodal Lizbony z całych sił dopingować swój zespół podczas niezwykle ważnej batalii. Długa i niewątpliwie męcząca podróż najwyraźniej nie odebrała im zbyt wiele energii, gdyż w trakcie meczu to właśnie sektor gości najbardziej żywiołowo i energicznie reagował na boiskowe wydarzenia. Nic w tej kwestii nie zmieniło się zresztą także po ostatnim gwizdku, kiedy to podopieczne trenera Roberta Vilahamna, wraz ze swoimi kibicami wspólnie świętowali pierwsze trzy punkty w fazie grupowej Ligi Mistrzyń. Miejscowi fani swoją obecność najmocniej zaakcentowali za to wówczas, gdy plac gry opuszczała pani Esther Staubli. Szwajcarska sędzia znalazła się w centrum ich uwagi po tym, jak na kwadrans przed końcem meczu zdecydowała się podyktować rzut karny dla Häcken po rzekomym faulu Any Seicy na Stine Larsen. To właśnie w wyniku tej decyzji Elin Rubensson ustawiła futbolówkę na jedenastym metrze i celnym strzałem tuż przy słupku ustaliła wynik spotkania na 1-0 dla wicemistrzyń Szwecji. Pierwszy instynkt podpowiadał, że decyzja pani arbiter była jak najbardziej prawidłowa, ale kolejne powtórki sprawiły, iż pojawiła się przestrzeń do dyskusji, w której to każda ze stron miała na obronę swojego stanowiska naprawdę mocne argumenty. Ocenę wspomnianej sytuacji pozostawiam więc indywidualnej analizie każdego z czytelników, choć oczywiście nie da się nie zauważyć, że doświadczona sędzia jakiś błąd z pewnością popełniła. Jeśli bowiem uznała, że wślizg rezerwowej stoperki Benfiki kwalifikował się na rzut karny, to mistrzynie Portugalii powinny chyba kończyć mecz w dziesiątkę, po drugiej żółtej kartce dla wspomnianej wyżej zawodniczki.
Rzut karny okazał się absolutnie kluczowy, ale nie jest tak, że wcześniej piłkarki Häcken nie stwarzały sobie na stadionie w Seixal dogodnych sytuacji. Szczególnie w pierwszej połowie to zawodniczki z Hisingen starały się bowiem prowadzić grę i naprawdę niewiele brakowało, aby już wtedy udało się po raz pierwszy umieścić futbolówkę w siatce mistrzyń Portugalii. Kłopoty z właściwym uregulowaniem celownika miała jednak przede wszystkim Julia Zigiotti, która aż dwukrotnie próbowała zaskoczyć brazylijską golkiperkę Leticię. Pierwszy z jej strzałów został jednak ostatecznie wyblokowany, a drugiemu zabrakło nieco precyzji. Okazji ku temu, aby w swoim stylu urwać się portugalskiej defensywie, szukała również Stina Blackstenius, ale najlepsza snajperka Damallsvenskan ewidentnie nie miała w środę swojego dnia. I nawet gdy udało jej się oszukać charakterystycznym zwodem dwójkę obrończyń Benfiki, to samo wykończenie akcji pozostawiało już całkiem sporo do życzenia. Z bardzo dobrej strony raz po raz pokazywała się natomiast Elin Rubensson, która za kadencji trenera Vilahamna wróciła na pozycję środkowej pomocniczki i zmiana ta ewidentnie wyszła jej na dobre. To właśnie 70-krotna reprezentantka Szwecji była autorką większości kąśliwych, prostopadłych podań, z którymi to defensywa gospodyń często nie potrafiła sobie poradzić. Mistrzynie Portugalii miały również spore problemy z powstrzymaniem rezerwowych tego wieczora Stiny Larsen oraz Julii Karlernäs. Ta ostatnia pojawiła się na placu gry w miejsce kontuzjowanej Blackstenius i to jej przytomne zgranie piłki głową sprawiło, że Rubensson miała w ogóle okazję podejść do rzutu karnego. Patrząc z tej perspektywy, roszady szkoleniowca Häcken należałoby zatem ocenić na naprawdę duży plus.
Bylibyśmy jednak bardzo niesprawiedliwi, gdybyśmy nie wspomnieli o tym, że równie dobrze to gospodynie środowej potyczki jak najbardziej mogły rozstrzygnąć ją na swoją korzyść. Jeszcze przed przerwą serca fanów z Hisingen zabiły mocniej, gdy po koronkowo rozegranym rzucie wolnym Cloé Lacasse próbowała znaleźć podaniem idealnie ustawioną Pauletę. Niezwykle dynamiczna, kanadyjska napastniczka w roli głównej wystąpiła także w 41. minucie, kiedy to w szesnastce gości doszło do jej starcia z Emmą Kulberg. Sektory zajmowane przez miejscowych fanów dosłownie oszalały, domagając się we wspomnianej sytuacji rzutu karnego, ale pani Staubli uznała, że interwencja szwedzkiej defensorki jak najbardziej mieściła się w dozwolonych granicach. O ile przed przerwą zdecydowanie najwięcej zagrożenia czyhało na Häcken ze strony wspomnianej Lacasse, o tyle w drugiej połowie swoją obecność na boisku mocno zaakcentowała osiemnastoletnia Kika Nazareth. To właśnie ta piłkarka, w odstępie zaledwie kilku minut, miała dwie doskonałe okazje ku temu, aby pokonać Jennifer Falk, ale za pierwszym razem bramkarka reprezentacji Szwecji popisała się kapitalną interwencją, a za drugim na drodze do szczęścia stanął jej słupek. Szukające przynajmniej wyrównującego gola gospodynie spróbowały także nieco mocniej nacisnąć rywalki w samej końcówce, ale ani żadnej z napastniczek, ani doskonale znanej nam ze szwedzkich boisk Christy Ucheibe, nie udało się znaleźć sposobu na skuteczne rozmontowanie defensywy Häcken.
Przywiezione z portugalskiej ziemi skromne zwycięstwo cieszy o tyle, że dzięki niemu Damallsvenskan powróciła na piątą lokatę w przejściowej klasyfikacji lig UEFA i wiele wskazuje na to, że taki stan utrzyma się przynajmniej do końca obecnych rozgrywek. Nie możemy jednak zapominać również o tym, że trzy punkty wciąż przedłużają nadzieje wicemistrzyń Szwecji na awans do ćwierćfinału i nawet jeśli realizacja tego scenariusza cały czas wydaje się leżeć na półce opatrzonej napisem soccer fiction, to historia futbolu widziała już przecież nie takie cuda. Jasne, pamiętamy o tym, iż Häcken przystąpi do rewanżowego starcia z Benfiką mocno osłabione, ale gdyby i za tydzień udało się sięgnąć po komplet punktów, to grudzień z Ligą Mistrzyń będzie dla piłkarek z Hisingen grą nie o honor, lecz o awans. I choć to wszystko brzmi może trochę zbyt optymistycznie, to gorąco wierzymy, że jesienno-zimowe emocje związane z występem wicemistrzyń Szwecji w europejskich pucharach dopiero się zaczynają. A ich apogeum przypadnie na przykład na 9. grudnia, kiedy to na Bravida Arenę zawita monachijski Bayern.
10.11.2021.
Liga Mistrzyń 2021/22 – grupa D
SL Benfica 0-1 BK Häcken
0-1 Rubensson 76. (k)
Benfica: Leticia – Amado, C. Costa, Rebelo (65. Seica), Lucia Alves – Canterao (79. Faria), Pauleta, Ucheibe, Kika – Cintra (56. Valeria), Lacasse
Häcken: Falk – Wijk (90. Kollmats), Gevitz, Kullberg, Ökvist – Rubensson, Curmark – Kaneryd, Zigiotti, Gejl (46. Larsen) – Blackstenius (59. Karlernäs)
W drugim meczu grupy D Olympique Lyon pokonał na własnym boisku Bayern Monachium 2-1, umacniając się tym samym na pierwszym miejscu w tabeli. Co ciekawe, w potyczce na Parc OL na listę strzelczyń wpisywały się tylko piłkarki wicemistrzyń Francji, gdyż na samobójcze trafienie Kadeishy Buchanan odpowiedziały kolejno Janice Cayman oraz Amandine Henry.