
Fot. dif.se
Ostatni majowy weekend upłynie nam przede wszystkim pod znakiem półfinałów Pucharu Szwecji. W grze o trofeum imieniem księżniczki Wiktorii wciąż pozostają cztery zespoły, ale za niewiele ponad 24 godziny ich liczba zmniejszy się o połowę. Czy trzeci raz z rzędu w decydującym boju zetrą się dwa najbardziej utytułowane kluby ostatnich lat? A może piłkarki ze Sztokholmu lub Borlänge pokuszą się o sprawienie niespodzianki i wszyscy czekający na kolejny finał marzeń będą musieli obejść się smakiem?
Wydaje się, że mniej więcej jasna jest sytuacja w przypadku półfinału w Malmö. Zdecydowany faworyt jest tu tylko jeden, a ewentualne potknięcie i brak awansu podopiecznych Jacka Majgaarda do finału byłyby nie sensacją, a trzęsieniem ziemi, którego siłę poczuliby nawet mieszkańcy Alicante. Wprawdzie w tym roku, biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki, zawodniczki z Rosengård aż pięciokrotnie (a przecież mamy dopiero maj!) nie potrafiły pokonać swoich rywalek, ale ta statystyka to … jedynie jeszcze jeden argument przemawiający za tym, że tym razem kolejnej przykrej niespodzianki być nie powinno. Ci, którzy nie do końca ufają matematycznym wyliczeniom oraz rachunkowi prawdopodobieństwa, bez trudu znajdą także mnóstwo aspektów czysto sportowych, przemawiających za zdecydowanym zwycięstwem papierowych faworytek. Po pierwsze, mecz odbędzie się na Malmö IP, a największym osiągnięciem Kvarnsveden na tym obiekcie są póki co … dwie porażki różnicą pięciu goli. Po drugie, defensywa z Dalarny pod nieobecność Sundberg znajduje się w kompletnej rozsypce i nawet powrót Hermansson nie sprawi, że w trzy dni zacznie ona przypominać formację zdolną podjąć walkę na tym poziomie. Po trzecie, bez względu na to, w jakim ustawieniu wyjdzie na to spotkanie Rosengård, w zasadzie każda piłkarka znajdująca się w kadrze zespołu ze Skanii ma na chwilę obecną sporo do udowodnienia, a lepsza okazja na podbudowanie nadwątlonego morale trafić się po prostu nie mogła. Po czwarte, Rosengård w ostatnich miesiącach przegrał już wystarczająco wiele, aby w tak kuriozalnych okolicznościach wypuścić szansę na wywalczenie jakiegokolwiek trofeum. Sympatykom gości pozostaje oczywiście wiara w cuda i Chawingę, ale nawet supergwiazda z Malawi nigdy nie strzeliła w rywalizacji z innym klubem ekstraklasy sześciu goli w jednym meczu, a niewykluczone, że w Malmö do zwycięstwa potrzebny będzie piłkarkom z Dalarny bardzo pokaźny dorobek bramkowy. Inna sprawa, że afrykańska napastniczka Kvarnsveden bez względu na okoliczności znajdzie się w centrum uwagi nie tylko defensorek Rosengård, gdyż w ostatnich dniach coraz głośniej mówi się na temat jej transferu do jednego z czołowych, europejskich klubów. Chawinga wprawdzie nie tak dawno przedłużyła swój kontrakt w Borlänge, ale wiadomo, że pojawienie się na stole konkretnej oferty zawsze zmienia sytuację o sto osiemdziesiąt stopni, a dla zainteresowanych tematem nie jest wielką tajemnicą, że w stronę Dalarny łaskawym wzrokiem spoglądają między innymi w Paryżu, Monachium i Oslo. Kto wie, czy w zaistniałej sytuacji nawet sami kibice Kvarnsveden nie zamieniliby historycznego awansu do finału na gwarancję pozostanie swojej najlepszej zawodniczki w klubie przynajmniej do końca sezonu.
Drugi półfinał odbędzie się w Sztokholmie i choć tutaj również nietrudno wskazać faworyta, to jednak prawdopodobieństwo wystąpienia niespodzianki wydaje się być zdecydowanie większe. Choć miejsca zajmowane przez zainteresowane kluby w ligowej tabeli teoretycznie temu przeczą, Linköping nie dysponuje aż taką siłą rażenia jak Malmö, a Djurgården to zespół zdecydowanie bardziej zbilansowany i poukładany niż Kvarnsveden. Najnowsza historia bezpośrednich starć obu ekip również obfituje przede wszystkim w niezwykle wyrównane pojedynki, a podczas ubiegłorocznego starcia na Stadionie Olimpijskim to wręcz piłkarki ze stolicy sprawiały lepsze wrażenie na przestrzeni dziewięćdziesięciu minut. Problemem gospodyń są jednak mocno komplikujące zestawienie wyjściowej jedenastki kontuzje, bo o ile do nieobecności Appelqvist wszyscy zdążyli się już przyzwyczaić, to uraz Holenderki van den Bulk i konieczność gry duetem Ekroth – Sundlöv na środku defensywy niebezpiecznie przypomina głośno tykającą bombę. Podobnie wygląda zresztą kwestia obsady bramki, gdyż – pomimo całego szacunku dla Petry Kümin – na chwilę obecną z Gudbjörg Gunnarsdottir była golkiperka Älta wspólną ma jedynie przynależność klubową. Ze wszystkich kluczowych zawodniczek w niedzielę nie będzie mógł skorzystać także Kim Björkegren, ale efektowne debiuty Tulkki oraz Kildemoes na poziomie ekstraklasy pokazały, że klub z Östergötland w rzeczywistości dysponuje znacznie szerszą kadrą niż przypuszczano tuż po zamknięciu zimowego okienka transferowego. Czy właśnie ten argument przechyli szalę zwycięstwa na korzyść LFC? Niewykluczone, choć gospodynie są zdeterminowane, aby pokazać wszystkim niedowiarkom, że ich awans do tej fazy rozgrywek nie był dziełem przypadku. Faktem jest, że droga Djurgården do półfinału nie należała do najtrudniejszych, a wyeliminowanie jednego zespołu znajdującego się obecnie w strefie spadkowej Elitettan oraz dwóch grających na co dzień w rozgrywkach regionalnych nie jest może wyczynem na miarę czołówki serwisów informacyjnych, ale już awans do finału kosztem urzędującego mistrza kraju z pewnością skutecznie zamknąłby usta próbującym deprecjonować dotychczasowe wyniki sztokholmianek.
Półfinały Pucharu Szwecji:
FC Rosengård – Kvarnsvedens IK (niedziela, 16:00, Malmö IP)
Djurgårdens IF – Linköpings FC (niedziela, 16:00, Stockholms Stadion)