Iworyjska perfekcja

Pomimo całkiem przyzwoitej postawy od początku rozgrywek, na pierwsze w sezonie ligowe zwycięstwo piłkarki Kristianstad musiały czekać aż do 18. czerwca. Dopiero za dziewiątym podejściem udało się zapisać na swoim koncie komplet punktów, a zachowanie podopiecznych Elisabet Gunnarsdottir po końcowym gwizdku najdobitniej pokazuje, jak bardzo ten wynik był im potrzebny. Drużyna ze Skanii cieszyła się tak, jakby pokonanie Kvarnsveden gwarantowało pozostanie w ekstraklasie, tymczasem póki co udało się jedynie opuścić ostatnią lokatę w tabeli.

Trenerka Kristianstad przed meczem zarzekała się, że prowadzony przez nią zespół nie będzie nastawiał się przede wszystkim na odcięcie od piłki Tabithy Chawingi, ale boisko dość szybko zweryfikowało jej słowa. Napastniczka z Malawi od pierwszych minut była podwajana lub potrajana, a odpowiedzialna bezpośrednio za jej krycie Sif Atladottir nie odstępowała jej nawet na krok. Taktyka miejscowych zdawała egzamin szczególnie w pierwszej połowie, kiedy to wytrącana raz po raz z rytmu Chawinga nie potrafiła we właściwy dla siebie sposób wejść w mecz. Więcej swobody w rozgrywaniu miały za to pozostałe piłkarki gości, ale Toohey i Lundberg nie były dziś nawet w połowie tak dokładne i kreatywne, jak w poprzednich meczach, w związku z czym zagrożenia pod bramką Brett Maron praktycznie nie było, bo trudno za takie uznać zupełnie pozbawiony mocy strzał głową Julii Roddar. Po przerwie, Chawindze dwukrotnie udało się uciec spod krycia i dojść do sytuacji strzeleckich, ale działo się to już w momencie, w którym Kvarnsveden przegrywało 0-2.

Bohaterką została dziś bowiem inna futbolistka z Afryki; grająca dla Kristianstad Iworyjka Guehai. To właśnie jej zagranie do Nellie Karlsson zapoczątkowało akcję, po której w 14. minucie gry rozpaczliwie interweniująca Sundberg wepchnęła piłkę do własnej bramki. Kwadrans później zawodniczka z Wybrzeża Kości Słoniowej już samodzielnie, korzystając z błędu Decker, podwyższyła rezultat na 2-0 i można zaryzykować stwierdzenie, że właśnie w tym momencie emocje na Vilans IP dobiegły końca. Guehai miała wprawdzie jeszcze przynajmniej dwie okazje, aby nieco bardziej podreperować swój strzelecki dorobek, z drugiej strony na gola kontaktowego polowała wspomniana wcześniej Chawinga, ale końcowe i dodajmy, że w pełni zasłużone zwycięstwo Kristianstad ani przez moment nie było zagrożone.

O ile dla gospodyń dzisiejszy mecz był swoistym odbiciem się od ligowego dna, o tyle beniaminek z Borlänge rozegrał właśnie swój zdecydowanie najsłabszy mecz w krótkiej, bo trwającej póki co zaledwie dwa miesiące, historii występów w Damallsvenskan. Jakiś wpływ mogła mieć na to męcząca podróż na południe kraju, a także fakt, iż spotkanie rozegrano na naturalnej murawie, która od lat jest niezwykłym atutem Kristianstad. Nie można jednak nie zauważyć, że szczególnie druga linia Kvarnsveden zagrała zdecydowanie poniżej poziomu, do którego nas w ostatnim czasie przyzwyczaiła. Na boiskowe wydarzenia reagować próbował trener gości Jonas Björkgren, dokonując roszad właśnie w tej formacji, ale zmienniczki także nie wniosły na murawę lepszej jakości. Oczywiście, jeden gorszy lub – używając termonologii stosowanej w szatni Kvarnsveden – mniej dobry występ bardzo chwalonego dotąd za swoją postawę beniaminka nie jest jeszcze żadną tragedią, ale w klubie z Dalarny muszą dopilnować, aby nie stał się on początkiem głębszego kryzysu. Dobra gra na wiosnę sprawiła, że w Borlänge odwykli już od udzielania odpowiedzi na pytanie, czy jedną Chawingą da się uratować ekstraklasę i chyba każdy wolałby ten stan rzeczy utrzymać.

******

Osiemdziesiąt minut – tyle zajęło faworytkom z Göteborga skruszenie sztokholmskiego muru, choć można mieć wątpliwości, czy gol na wagę trzech punktów nie został zdobyty z minimalnego spalonego. Dzieła zniszczenia dokonała niezawodna jak zwykle Pauline Hammarlund i to właśnie jej trafienie zapewniło miejscowym skromne zwycięstwo. Jego rozmiary z pewnością byłyby jednak znacznie wyższe, gdyby nie kolejny solidny występ strzegącej bramki Djurgården Gudbjörg Gunnarsdottir. Islandzka golkiperka mogła dziś, szczególnie w pierwszej fazie meczu, liczyć także na wsparcie koleżanek z formacji defensywnej. W 27. minucie zmierzającą niechybnie do siatki gości futbolówkę tuż sprzed linii bramkowej wygarnęła Petronella Ekroth.

Mecz na Valhalli na pewno ułożyłby się kompletnie inaczej, gdyby zawodniczki ze Sztokholmu już w 10. minucie wykorzystały kapitalną okazję na objęcie prowadzenia, ale podyktowany za faul Curmark na Katrin Schmidt rzut karny zmarnowała Jalkerud. Najlepsza snajperka Djurgården zdecydowała się na techniczny strzał, po którym piłka zatrzymała się na słupku i gol dla gości nie padł. O ile w pierwszej połowie obserwowaliśmy wyrównane, toczone na nieczęsto spotykanej nawet w pierwszej lidze intensywności, o tyle po przerwie z minuty na minutę coraz bardziej uwidaczniała się przewaga mocniejszych pod względem fizycznym piłkarek z Göteborga. Trafione były ponadto zmiany dokonane przez Stefana Rehna, gdyż każda z wprowadzonych przez niego na boisko piłkarek wniosła wiele ożywienia. Spychana do coraz głębszej defensywy drużyna gości mogła jeszcze mieć nadzieję na dowiezienie bezbramkowego remisu do końcowego gwizdka, ale wtedy pojawiła się Hammarlund i przypomniała, że w dzisiejszej piłce gra na 0-0 bardzo rzadko kończy się powodzeniem.

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s