Legenda na ratunek

W Rosengård końcówki obecnego sezonu wypatrują z nieznanym w tym klubie niepokojem (Fot. Nisse Nilsson)

O tej porze roku na Malmö Idrottsplats zazwyczaj szykowano się albo do mistrzowskiej fety, albo (w tej nieco mniej optymistycznej wersji) do ostatecznej walki o odzyskanie lub obronę najcenniejszego trofeum w szwedzkim futbolu klubowym. Dokładnie dwanaście miesięcy temu FC Rosengård w imponującym stylu pobił niemal wszystkie historyczne rekordy ligi, lecz jeszcze w trakcie trwania rundy jesiennej w stolicy Skanii ogłoszono wielką przebudowę kadry, a nadrzędnym celem na sezon 2025 miało być ukształtowanie nowej tożsamości klubu od tej pory zdecydowanie odważniej stawiającego na młode, krajowe piłkarki. Sportowe plany nie zakładały wprawdzie rywalizacji o największe zaszczyty z dysponującymi zdecydowanie zasobniejszymi portfelami hegemonkami z Södermalm oraz Hisingen, lecz lokaty pomiędzy piątą i siódmą zdawały się jak najbardziej w zasięgu FCR, a niektórzy optymiści nieśmiało zauważali, że przy dobrym układzie realne wydaje się nawet podłączenie się do wyścigu o miejsce na najniższym stopniu podium, choć w tej batalii za faworytki częściej uznawano lokalne konkurentki z błękitnej części miasta. I do pewnego momentu wszystko zdawało się iść mniej więcej wytyczoną uprzednio linią, bo choć na wiosnę zdarzyła się na przykład nieoczekiwana wpadka na Mjörnvallen, to punkty dość regularnie zasilały jednak konto czternastokrotnych mistrzyń kraju, operujących gdzieś w strefie bezpiecznego środka stawki. Styl gry ekipy prowadzonej jeszcze wówczas przez Joela Kjetselberga ani trochę nie zachwycał, lecz pojedyncze przebłyski Molly Johansson, Emilii Larsson, czy przede wszystkim reprezentantki Norwegii Emilie Woldvik (po szwajcarskim EURO odeszła do włoskiej Fiorentiny) wystarczały do tego, aby trochę niezauważalnie i w cieniu wielkich wydarzeń powoli zaliczać ten przejściowy sezon. Letnia przerwa w rozgrywkach ten pozorny spokój doszczętnie jednak zaburzyła, choć nic i nikt nawet w najbardziej skrajnych prognozach nie spodziewał się aż tak dramatycznego scenariusza.

Rozpoczęło się stosunkowo niewinnie, bo w starciach z równymi sobie Rosengård z reguły grał swoje, a i mocniejszym od czasu do czasu potrafił się odgryźć. Jasne, postawa nigeryjskich internacjonałek w osobach Anam Imo oraz Halimatu Ayinde włączała lampki alarmowe, lecz równie szybko gasiły je całkiem nieźle aklimatyzujące się w nowym klubie Japonka Aemu Oyama i bohaterka remisowego starcia z Hammarby Białorusinka Anastazja Pobiegajło. Po stronie obrończyń tytułu wyraźnie brakowało jednak zwycięstw, a przedłużająca się o kolejne tygodnie passa meczów bez wygranej tylko wzmagała frustrację i niepokój. Ich apogeum przypadło na domowe potyczki z Växjö, AIK i Brommą, w których to FCR prezentował się naprawdę solidnie do momentu utraty pierwszego gola. A że defensywa drużyny z Malmö IP była wyjątkowo nieszczelna, to nawet lokujące się w dolnej połówce ligowej tabeli rywalki zazwyczaj nie potrzebowały wielu okazji, aby pokonać Samanthę Murphy, zasiewając w ten sposób lęk w umysłach zawodniczek, sztabu, a także sympatyków Rosengård. Czarnej serii nie była w stanie zatrzymać ani rewolucja na ławce trenerskiej, ani odpadnięcie z obu europejskich pucharów, ani wreszcie rotacja kadrowa, w wyniku której kolejni trenerzy w akcie desperacji próbowali niemal wszystkich dostępnych im na ten moment opcji taktyczno-personalnych. Na trzy kolejki przed końcem sezonu jedyny klub, który nigdy w swojej historii nie spadł z najwyższej klasy rozgrywkowej traci do bezpiecznej strefy dwa punkty, a czekające go starcia ze zdegradowanym już Alingsås, a także równie desperacko walczącym o ligowy byt Linköping, jawią się – bez zbędnego patosu – jako najważniejsze mecze w całej jego historii. Mistrzostwo Szwecji udawało się bowiem wywalczyć już czternastokrotnie, a grę o to, aby nie zapisać się w annałach jako ekipa, która jako pierwsza spuściła Rosengård w drugoligową otchłań, toczą na Malmö IP po raz pierwszy. Na ratunek w trybie pilnym ściągnięto do klubu legendarną Caroline Seger, ale czy jej obecność pozwoli zasłużonemu klubowi ogarnąć się w ostatnim możliwym momencie i nie wykonać kroku w przepaść? Jeżeli tak, to wbrew pozorom tej grupie ludzi należeć się będzie ogromny szacunek, lecz aby na niego zasłużyć, trzeba w niedzielę strzelić przynajmniej o jednego gole więcej niż Alingsås. Zadanie proste, a jednocześnie tak bardzo skomplikowane…

Końcowego rozstrzygnięcia w Malmö z największą uwagą nasłuchiwać będą fani Växjö i Brommy, które to dzień wcześniej zetrą się w bezpośredniej rywalizacji o ligowe punkty. Piłkarki trenera Unogårda grają u siebie, mają zdecydowanie korzystniejszą sytuację wyjściową, a na dodatek to w ich barwach biega po murawie znajdująca się jesienią w doskonałej formie Amerykanka Larkin Russell, lecz wcale nie są w tym zestawieniu pewniaczkami do końcowego triumfu. Co więcej, to skazywana przed sezonem na niemal pewną degradację drużyna z zachodniego Sztokholmu przed reprezentacyjną przerwą prezentowała się zdecydowanie korzystniej i jeżeli z Idy Bengtsson, Very Blom, czy Louise Lillbäck nagle nie uleciała pozytywna energia, to w Kronobergu możemy spodziewać się ciekawego grania, w którym każde rozstrzygnięcie wydaje się mniej więcej tak samo prawdopodobne. Małego cudu potrzebować będą za to w Linköping, choć kroczący po drugi w historii mistrzowski tytuł Häcken w najbliższy weekend będzie musiał radzić sobie bez swoich trzech (a wliczając nieobecną od dłuższego czasu Elin Rubensson – nawet czterech) podstawowych środkowych pomocniczek. Nawet takie osłabienie nie powinno jednak stanowić przeszkody nie do pokonania dla rozpędzonych i wyjątkowo zmotywowanych liderek Damallsvenskan, choć gdyby LFC jakimś sposobem zdołał jednak w Hisingen zapunktować, to sytuacja na dole ligowej tabeli jeszcze bardziej się zagmatwa. Bo nawet w tym układzie ewentualne wypuszczenie przez Häcken z rąk upragnionego pucharu wydaje się scenariuszem podchodzącym pod kategorię soccer fiction. Fanom piłkarskiego chillu gorąco polecamy w ten chłodny i wietrzny weekend starcia w Solnej oraz Kristianstad, gdzie na boiska wyjdą zespoły rywalizujące na finiszu sezonu przede wszystkim o prestiż i dobry humor. Jeśli zaś ciekawią was starcia interesujące od strony kibicowskiej, to jak zawsze warto zerknąć w kierunku Kanalplan, szczególnie że na kultowy obiekt w stolicy zawita tym razem jak zawsze zwarta i dobrze zorganizowana delegacja z Norrköping.

Leave a comment